Reklama

Nie chwaląc się bywam w szerokim świecie. To tu, to tam.

Nie chwaląc się bywam w szerokim świecie. To tu, to tam.
Bywam i się nie gorszę, ani nie urażam, ani obrażam widząc, a to gwiazdy Dawida, a to półksiężyce, kopce jakoweś na stepie szerokim, czy inne jakieś Sziwy. No bo jak mnie, rozsądnego człowieka może obrażać, czy złościć znak innej niż moja wiary. Chcą wierzyć i dawać temu wyraz publicznie, ich prawo. Tak jak moim prawem jest nosić znak krzyża i wieszać go tam gdzie przebywam ja, lub moi bliscy.
Zwróćcie uwagę, że to nie wyzwawcy innej, niż chrześcijańska, wiary najgłośniej domagają się zdjęcia krzyża w szkole. To krzyczą ateiści. Ale czego się boją? Boją się znaku największej miłości Boga do człowieka? Boją się ideałów, które za znakiem krzyża stoją?
A może znak krzyża jest dla nich wyrzutem sumienia, że oni sami nie potrafią Boga kochać i żyć według jego przykazań? Boją się, że zaczną żyć według tych zasad, które nie pozwalają na wszystko i skończą się dla nich te “przyjemności”, które dla wierzących są zabronione i skończy się “hulaj dusza, piekła nie ma”?
A w sprawie lekcji religii w szkole i ocen z religii, to mimo tego co wyżej napisałem, uważam, że lekcje religii powinny być w salach katechetycznych przy parafiach.
Przez pierwsze dwal lata szkoły podstawowej miałem religię w szkole. Potem komunistyczne władze wyrzuciły religię ze szkół i chodziliśmy na nią do parafii.
O ile w szkole, to był dla mnie jeszcze jeden przedmiot do “odwalenia”, o tyle lekcje religii w parafii, to było wydarzenie, na które chętnie uczęszczałem.
I jeszcze jeden argument. Mieliśmy w szkole kolegę, który był zwalniany z lekcji religii. Pamietam jak był wyśmiewany i obrażany. Byłem jedynym, który się z nim bawił i przyjaźnił. Potem wyjechał do Australii. Być może był Żydem. Nie wiem. Nie obchodziło mnie to.
Nie było by takiej sytuacji gdyby religii uczono poza szkołą. Niewierzącym i inaczej wierzącym nie można stwarzać sytuacji, w której czują się wyobcowani i narażeni na szykany.
Ale to nie jest argument za zdejmowaniem krzyży w miejscach publicznych.

Reklama

29 KOMENTARZE

  1. W zasadzie zgoda
    Pełna co do religii w szkole – choć pamiętam z lat dziecinnych także przeraźliwą nudę salki katechetycznej, rozpraszaną jałowymi, często niezbyt mądrymi pomysłami wytrącającymi katechetę z równowagi. Jak inne, przedmiot ten zależy od prowadzącego w głównej mierze od prowadzącego, w dużo mniejszym od Boga czy Darwina.

    Co do krzyży, mam jeden drobny sprzeciw. Nie mam nic przeciwko wystawianiu na widok publiczny symboli wiary, czy to katolickiej czy jakiejkolwiek innej. Pod jednym warunkiem: że wystawiający nie będą w związku z tym wymuszać na mnie jakiejkolwiek zmiany zachowań wynikających z tego wystawienia. Jestem człowiekiem cichym i spokojnym, ale nie będę np. ściszał głosu przechodząc koło krzyża wystawionego na widok publiczny. Jeżeli wystawiający chce to uznać za świętokradztwo, sam jest temu winien.

    W 70. latach znajomy był z wycieczką w Korei Północnej. Opowiadał, że przed knajpą był wielki portret Kim Ir Sena; ktokolwiek idąc na wódkę nie pokłonił się wielkiemu wodzowi, miał poważne kłopoty. Często niestety odnoszę wrażenie, że współcześni polscy “bojownicy krzyża” taki właśnie stosunek do symboli uważają za jedynie właściwy.

  2. “Boją się, że zaczną żyć
    “Boją się, że zaczną żyć według tych zasad, które nie pozwalają na wszystko i skończą się dla nich te “przyjemności”, które dla wierzących są zabronione i skończy się “hulaj dusza, piekła nie ma”?”

    Trafiłeś w samo sedno. Jak znikną krzyże ze szkół, to od razu pobiegnę zabijać, kraść, gwałcić, że o obdzieraniu kotów ze skóry na cmentarzach nie wspomnę, bo pozbawiona zostanę straszaka bez którego obejść się nie potrafią ludzie wierzący. Miłość oparta na strachu?, nie, dziękuję.:)

  3. Niezależnie od swoich
    Niezależnie od swoich przekonań bądźmy wyrozumiali, nie zawsze, nie wszystkich podróże kształcą.
    Dopóki Jacio nie będzie na siłę wciskał mi swoich przekonań i nie czuję się zagrożona Jego krucjatą, to tylko Mu współczuję ciasnoty umysłowej, nie pozwalającej mimo Jego wizyt w tak zwanym świecie, przekroczenia granic własnej indolencji intelektualnej. Nie osądzajmy, próbujmy zrozumieć nawet to, czego zrozumieć się nie da.
    A tak na marginesie. Czy ludzie piszący takie i podobne teksty nie widzą, że odstraszają nimi potencjalnych zwolenników?

  4. No nie wiem kto tu głośno
    No nie wiem kto tu głośno krzyczy, bo ja narazie widzę ten krzyk po stronie obrońców krzyży i zabawne jest to, że ci obroncy tego krzyża mają go zagwarantowane w konstytucji, a to że mylą sferę publiczną ze sferą państwową to już insza inność.