Reklama

Psychologii w polityce nie można lekceważyć, bo to podstawowe narzędzie do uprawiania polityki. Psychologia niesie emocje tłumu, straszy i zwodzi politycznych przeciwników, w końcu to psychologia w głównej mierze napędza każdą propagandę. Jestem ostatnim komentatorem, który kpiarsko podchodzi do nastrojów w polityce, ale pierwszym w precyzyjnym charakteryzowaniu tych nastrojów. Z czym w tej chwili mamy do czynienia? Najkrócej mówiąc z nudą, nikogo na początku marca nie zdziwiłyby wyniki sondażowe kandydata PO na poziomie 25-27% i tak samo banalny byłby wynik Andrzeja Dudy w przedziale 40-43%. Gdy odrzucimy mrzonki niepoprawnych optymistów i partyjnych zapiewajłów o zwycięstwie w pierwszej turze, powyższe proporcje są odzwierciedleniem realnej siły każdego kandydata.

Tymczasem w przestrzeni publicznej słychać na zmianę euforię ze strony lewej i panikę po stronie prawej. Oto Rafał Trzaskowski stał się cudotwórcą, ponieważ w krótkim czasie z 2% wyniósł wynik na 25%, co jest dokładnym odzwierciedleniem potencjału POKO. Gdzie tutaj znajdziemy jakiekolwiek zaskoczenie, o cudzie nie wspominając? Jedynie w psychologii podawanej ludziom w ilościach nie do strawienia, poza tą sferą kompletnie nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Właściwie jest jeszcze zabawniej z publikowanymi sondażami, które najzwyczajniej w świecie wróciły do stanu sprzed „pandemii”, o czym nie raz wspominałem w ostatnim czasie, ale ludzie jak zwykle reagują wątrobą zamiast rozumem. Kto sobie poukłada te podstawowe fakty na chłodno, dalej będzie mógł wyciągać odpowiednie wnioski. Trzaskowskiemu póki co udało się podłączyć respirator pod konającą PO i przy okazji podać trochę tlenu najtwardszemu elektoratowi, który po wyczynach „prawdziwej prezydent” też ledwie zipał.

Reklama

Dla partii w tak nędznej kondycji jest to zauważalna zmiana, ale wsłuchując się uważnie w słowa wypowiadane w różnych wywiadach przez czołówkę PO, widzimy strach w oczach. Budka bez metafor i półsłówek mówi o tym, że absencja Trzaskowskiego w II turze oznaczałaby początek końca całej PO. Dokładnie w tym kierunku zmierza kampania Trzaskowskiego, agresywna, pseudo entuzjastyczna, „narzucająca narrację”. Z takim przekazem da się zbudować potencjał na II turę, ale nic poza tym. Kandydat PO musiał jak najszybciej przywołać z powrotem elektorat PO i kosztem Hołowni, Kosiniaka-Kamysza, a także po części Biedronia tak zrobił. Wczoraj na jednej z konferencji dziennikarz TVP Info po raz 234 zapytał go o „związki partnerskie” i śluby, których Trzaskowski chciał udzielać homoseksualistom. Odpowiedź? Na początku jakieś marne żarciki, potem jasno postawiona sprawa: „tak jestem za równością, jestem za związkami partnerskimi”.

O czym ta i wiele innych deklaracji wygłoszonych przez Trzaskowskiego świadczy? O kampanii ofensywnej, ale ukierunkowanej na zachowanie partyjnego potencjału, właściwie odbicie tego potencjału. Wszelkiej maści doradcy podpowiadają Andrzejowi Dudzie, że musi wyjść poza elektorat PiS, bo brakuje mu około 7-10% do wygranej w wyborach prezydenckich. Bardzo słusznie, tak sprawy wyglądają, ale jednocześnie ci sami doradcy nie widzą, że Trzaskowskiemu brakuje trzy, jak nie cztery razy więcej głosów niż obecnemu prezydentowi. W historii wyborów prezydenckich tylko raz się zdarzyło, że kandydat który przegrał w I turze, wygrał w drugiej i było to 15 lat temu. Pamiętny pojedynek śp. Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem zakończył się zwycięstwem Tuska w pierwszej rundzie, ale minimalną różnicą procentową 36% do 33%. Trzaskowski ma marne szanse, aby wyjść poza 30%, z kolei Andrzej Duda do 36% spadłby wyłącznie po takich błędach, jakich dotąd nie robił.

Nie ma żadnego efektu Trzaskowskiego i nie będzie. O jakimkolwiek cudzie moglibyśmy mówić przy wynikach pierwszej tury zbliżonych do 2005 roku. Jeśli Andrzej Duda utrzyma 40-43% i jednocześnie Trzaskowski nie przekroczy 30%, to psychologia w drugiej turze zrobi resztę. Przewaga Andrzeja Dudy polega i na tym, że on już walczy o II turę i pozyskiwanie elektoratu koniecznego do przekroczenia progu 50% plus 1 głos. Trzaskowski elektorat spoza PO zraża radykalnym przekazem i chociaż w polityce w godzinę da się zmienić poglądy, to w dwa tygodnie ciężko do tego przekonać wyborców, zwłaszcza w okresie kampanii, gdy wszyscy mają wszystko na świeżo. Robić swoje i nie powtarzać głupot o fenomenie Trzaskowskiego, bo nic takiego nie istnieje i istnieć nie będzie.

Reklama

17 KOMENTARZE

  1. Ciekawe spostrzeżenie o tym,

    Ciekawe spostrzeżenie o tym, że wygrana w I turze tylko raz nie dała zwycięstwa w II turze. Można to uzupełnić o uwagę, że tylko raz udała się reelekcja urzedującego prezydenta. "Prezio" Kwaśniewski ponownie wygrał na fali post-peerelowskiego resentymentu, umiejętnie podtrzymywanego przez krzepkie jeszcze w wtedy służby i samoośmieszanie prawicy. Dzisiaj aparat na usługach obecnego Lokatora Pałacu jest marny, a prawica jest ideowa i prezentuje się zupełnie inaczej. W nowej odsłonie kampanii nastąpiło podcięcie skrzydeł Hołowni i odcięcie tlenu Kosiniakowi, a Duda podlega sytematycznej krytycznej weryfikacji. Natomiast Krzysztof Bosak utrzymuje się na podium i systematycznie staje się czarnym koniem tego wyścigu.

  2. Ciekawe spostrzeżenie o tym,

    Ciekawe spostrzeżenie o tym, że wygrana w I turze tylko raz nie dała zwycięstwa w II turze. Można to uzupełnić o uwagę, że tylko raz udała się reelekcja urzedującego prezydenta. "Prezio" Kwaśniewski ponownie wygrał na fali post-peerelowskiego resentymentu, umiejętnie podtrzymywanego przez krzepkie jeszcze w wtedy służby i samoośmieszanie prawicy. Dzisiaj aparat na usługach obecnego Lokatora Pałacu jest marny, a prawica jest ideowa i prezentuje się zupełnie inaczej. W nowej odsłonie kampanii nastąpiło podcięcie skrzydeł Hołowni i odcięcie tlenu Kosiniakowi, a Duda podlega sytematycznej krytycznej weryfikacji. Natomiast Krzysztof Bosak utrzymuje się na podium i systematycznie staje się czarnym koniem tego wyścigu.