Reklama

Awantura pomiędzy minister Julią Piterą i posłem PSL, Eugeniuszem Kłopotkiem, a także burza, jak się rozpętała wokół ujawnionych form nepotyzmu w spółkach kontrolowanych przez PSL, jest tak na prawdę tylko wierzchołkiem góry lodowej. Nepotyzm był, jest i będzie w polskiej polityce jeszcze długo, tak długo, jak politycy nie będą rzetelnie rozliczani przez wyborców ze swojej działalności. A będzie to tak długo, jak długo w Polsce będzie panował obowiązujący system wyborów proporcjonalnych, skorelowany z panującym systemem finansowania partii politycznych z budżetu. Czyli jak długo? Tak długo, dopóki partia polityczna, będąca u władzy, zgodzi się dobrowolnie na jej oddanie i oddanie wpływów, godząc się na radykalne zmiany.

Oczywiście, nepotyzm polski nie jest cechą immanentną dla polskiej formy demokracji. To rzecz, która się ciągnie za polską polityką z czasów realnego socjalizmu, gdzie bezideowa partia aparatu, PZPR i jej ubezwłasnowolnieni satelici, ZSL i SD (ukłony dla Janusza Korwin Mikkego?) opierała się właśnie na nepotyzmie, z pokolenia na pokolenie, i na poplecznictwie. Potem naturalnie te cechy przeszły do polskiej demokracji, ponieważ, polskie elity mają korzenie w socjalizmie, jeżeli nie wprost, to przynajmniej mentalnie (ukłony dla Jarosława Kaczyńskiego?).

Reklama

Kilka tygodni temu Waldemar Pawlak w audycji radiowej ?Sygnały Dnia?, na pytanie dziennikarza, wyjątkowo szczerze odpowiedział , że on nie widzi nic zdrożnego w zatrudnianiu dzieci, żon i pociotków w firmach zarządzanych przez funkcjonariuszy partyjnych. Sformułował to elegancko, niemal patriotycznie, że przecież każdy może być dumny, jeżeli syn lub córka kontynuuje dzieło rodzica, a jeżeli ktoś ma kwalifikacje – to praca mu się należy w Polsce, a nie w Irlandii czy Londynie. I ja Waldemara Pawlaka rozumiem, ponieważ on traktuje swoją partię jako rodzinę i jednocześnie, pomimo zdobycia ogłady politycznej, wie, że PSL jest partią klasową. Dlatego też uważa, że jako szef tej partii ma obowiązek dbania o jej członków. I oczywiście o ich rodziny?Ta delegacja wspierania się wzajemnego idzie w dół struktur partyjnych, czego świadectwem była wypowiedź posła Kłopotka, który całkowicie naturalnie oznajmił, że jak może pomóc w załatwieniu pracy – to pomaga. Zapewne tak samo, jak próbował to zrobić, pod wpływem prowokacji TVN, dyrektor Koc z Bydgoszczy, z Agencji Rynku Rolnego, spółki skarbu państwa, – bo przecież nie ma przepisów zakazujących zatrudnianie rodzin i znajomych, jeżeli spełniają one kryteria formalne.

Polska praktyka, działająca na styku polityki, biznesu i administracji państwa jest pełna tego rodzaju działań, które można nazwać szeroko rozumianą korupcją polityczną. Nepotyzm jest składnikiem szerszej formuły kupczenia stanowiskami i przywilejami, czyli kumoterstwa.

Po aferze w Bydgoszczy, zręcznej prowokacji dziennikarskiej, usłyszeliśmy głos szefa klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, Zbigniewa Chlebowskiego, że już zaraz, natychmiast zostanie odbudowana w Polsce służba cywilna? Zaraz, natychmiast, rok po wyborach…

Korpus Służby Cywilnej zlikwidowano za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości zastępując go tzw. Państwowym Zasobem Kadrowym, któremu miały podlegać wszystkie stanowiska administracji szczebla centralnego i większość kluczowych stanowisk administracji regionalnej.

Zasób kadrowy, do którego mogli być praktycznie w sposób dowolny dołączani ludzie bez odpowiedniego stażu i odpowiednich kwalifikacji, miał być teoretycznie nadzorowany przez zespół fachowców ? a praktycznie ? przez jednego człowieka z KPRM! . Likwidacja wymogów konkursowych, prawo dowolnego przesuwania ludzi z prowincji do urzędów centralnych, dała PiS-owi nieograniczone prawo do manipulacji i nepotyzmu. Taki sam nepotyzm i takie same prawidła działały w sferze spółek skarbu państwa. Te wzorce i zachowania zostały w trakcie rządów Platformy Obywatelskiej zachowane, tylko ludzie się zmienili. PO nie podejmuje żadnych działań w wielu kluczowych sferach życia społecznego, w tym również w administracji państwa.

Problem jest jednak nie tylko w rozwiązaniach czysto administracyjnych, lecz zasadza się, jak wspomniałem, na sprawach kluczowych. Otóż partie polityczne, które idą do wyborów zostały praktycznie pozbawione kontroli społecznej. System ich finansowania ze środków publicznych i kwoty, jakie one otrzymują, powodują petryfikację istniejącego stanu politycznego i utrwalenie systemu dużych molochów partyjnych.

Jednak na szczycie tego problemu, jak i zresztą głównego problemu który na równi dotknął Prawo i Sprawiedliwość i Platformę Obywatelską – jest całkowita bezideowość i brak programu politycznego, jak i programu reformy państwa. Czy ktoś może pamięta, jaki tak naprawdę był program ekonomiczny rządu Jarosława Kaczyńskiego? Czy może ktoś jest wstanie określić, jakie to wielkie reformy i modyfikacje przedstawiła minister Zyta Gilowska? A może PiS przystąpiło do reformy podatków, KRUS, ograniczenia administracji? Czy ktoś poza hasłem ?tanie państwo? wie, co siedziało tam w środku, poza infantylnymi wypocinami Kazimierza Marcinkiewicza? Niestety – PO jest dokładnie taka sama. Sakwa pełna ustaw, jaką nam obiecywano, okazała się bardziej niż pusta, a to co zostało nam przedstawione, jest żałośnie amatorskie – i w służbie zdrowia, i w szkolnictwie, a także w reformie administracji. Za to, podobnie jak poprzednicy, i ci bezpośredni i wcześniejsi – koalicjanci obecnego rządu traktują państwo i jego struktury jako łup polityczny – łup, który można dalej obrabiać.

W Polsce nie ma etosu pracy urzędnika państwowego. Każda partia, po przejęciu władzy, traktuje państwo, administrację, spółki Skarbu Państwa jako łup polityczno – biznesowy. Każda bez wyjątku. Żadna ekipa polityczna nie wypracowała jasnych kryteriów nominacji kadrowych, systemów awansów i działania w szeroko rozumianej służbie państwowej. Powoduje to, że coś, co w normalnych krajach demokracji jest korupcją polityczną – w Polsce jest normą. Były takie próby, poprzez stworzenie systemu szkoleń pracowników administracji państwa – ale zostały one zniweczone i do tej pory nie odbudowane.

Rak nepotyzmu, kumoterstwa, praktyk handlu politycznego stanowiskami – a co za tym idzie korupcji – jest obecny na ciele polskiego życia społecznego dalej. PO, które deklaruje demokratyzację, postawienie na samorządność – nie porządkuje tej sfery życia publicznego. Dopiero takie afery, jakie mają miejsce w KRUS-ie, czy ARiMR i ARR, budzą Donalda Tuska i jego partnerów. Trochę za późno. Mleko się już wylało i śmierdzi.

Azrael

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Podsumowanie oczywistości
    i jakby nic z niego nie wynika. Porównywanie naszej lepszej czy gorszej ale własnej demokracji do demokracji panującej w “normalnych” krajach demokratycznych jest moim zdaniem konieczne dla wyznaczania celów, ale nie stanowi podstawy do totalnej krytyki.
    Ile lat było potrzeba, aby coś co teraz jest określane korupcją polityczną tak właśnie zostało zdefiniowane? Nie wiem, czy jest możliwe bez głębokich zmian w mentalności społecznej takie przyspieszenie procesu, żeby po roku działalności jakiegokolwiek rządu można było postawić zarzut – miało być inaczej, a tu nic. Bo jednak coś się zmieniło. Mówimy o tym coraz głośniej. A że mleko się wylało i śmierdzi? Przecież o to właśnie chodzi! Niech śmierdzi coraz bardziej. Bez tego smrodu PO nie miałaby najmniejszych szans ruszyć tematu bez rozwalenia koalicji. A wtedy co, nowe wybory? Wybory na które poszedłby żelazny elektorat PIS na pewno. Frekwencji niezadowolonych generalnie ze wszystkiego, którzy wierzą w cuda (lub liczyli na cud) jesteś pewien? To musi potrwać. Moim skromnym zdaniem jedynie procesy samorządowe mogą wpływać realnie na przyspieszenie demokratyzacji i naukę demokracji.
    całkiem cierliwa/y giejtawa

    • Samorządność to trochę jednak za mało.
      Ważna jest przede wszystkim transparentność procedur i jednoznaczne przepisy. Stanowiska w administracji, czy spółkach SP powinny bezwzględnie podlegać konkursom. Drugą sprawą jest kontrola finansów. I większe uprawnienia dla NIK.

      • jasne, że samorządność to ne wszystko
        Ale, Azrael, pokaż mi w Sejmie liczącą się grupę ludzi (o pojedynczych rodzynkach zapomnijmy), której zależy na doprowadzeniu do transparentności procedur i wprowadzeniu jednoznacznych przepisów. Za to jest mnóstwo takich, którym obecna sytuacja pasuje i będą starali się ją żywić.
        BTW… co z pakietem Szejnfelda?

      • Przejrzyste procedury i
        Przejrzyste procedury i kontrola finansow sa owszem wazne, ale nie zalatwiaja sprawy do konca.

        Robimy np. prosty przetarg na remont nawierzchni waznej, wiecznie zakorkowanej ulicy w miescie.

        Jest firma, gotowa zrobic to szybko, powiedzmy w tydzien. Ale ona musi doplacic robotnikom za gotowosc pracy na 3 zmiany, plus oswietlenie itp., i nawet w najuczciwszym przetargu jej oferta nie wytrzyma glownego (w najbardziej przejrzystym przetargu jedynego) kryterium – cenowego.

        Roboty i zwiazane z nimi dantejskie sceny w miescie beda trwaly 4 razy dluzej.
        Wartosc zmarnowanego paliwa, czasu ludzi stojacych w korku zamiast pracowac etc. etc. z punktu widzenia zestrachanego urzednika pozostaja przeciez poza kalkulacja.

        Kiedy zas zwiekszymy ilosc kryteriow, powiedzmy do 5, kryteria i procedury staja sie mniej jasne i zawsze pozostaje latwe do napompowania podejrzenie, ze te dodatkowe 4 kryteria przetargowe zostaly wprowadzone po to, by latwiej ukryc fakt, ze w istocie decydujacym bylo kryterium nr 6, mianowicie taki czy inny Uklad.

        Przyklady z ostatnich dni – empire’owe mebelki dla min. Sikorskiego czy odcinek autostrady pod Boleslawcem.

        Mysle, ze poza kryteriami, procedurami i kontrola wiele tez zalezy od odbudowy spolecznego zaufania, ktorego nie ma, bo i skad ma byc po tylu latach komuny, rozwaleniu jeszcze nie zbudowanej sluzby cywilnej i tyle razy zastosowanym szerokim i glebokim TKM.

        A jak sie nawet troche tego rzadkiego kwiecia pojawi, to zaraz sie komus oplaci obrzucic je blotem i zadeptac.

        Pozdrawiam

      • Konkursy
        Ja już i w konkursy nie wierzę, Azraelu. Wiem jak wyglądają. Choć lepszy konkurs niż zupełna wolna amerykanka.
        Wyrżnięcie w pień inteligencji w ostatniej wojnie, wyplenienie etyki i uczciwości przez kilkadziesiąt lat idealizmu niestosowanego daje te negatywne efekty. A nasi wielcy sąsiedzi zacierają ręce. Dla nich w to graj.

        Dla mnie idealisty lepszym rozwiązaniem byłoby profesjonalne ( i transparentne ) stawianie ambitnych zadań kierownikom instytucji i firm państwowych. Wykonał? Dostał premię i przedłużenie stanu dolce vita. Nie wykonał. Kopa w dupę i zakaz piastowania na rok. Trzy razy w karierze nie wykonał? Zakaz dożywotni. Wiem. Idealizm. Ale marzenia mieć można i trzeba.