Reklama

Przepraszam, że tak często nadużywam argumentu w postaci praktyki procesowej, ale w tym przypadku jest to naprawdę przydatne. Pojawiła się informacja, że Sąd Okręgowy w Gdańsku, ten sam, który zgubił, a potem cudownie odnalazł dowody w sprawie Amber Gold, wziął i się pomylił. Ba! Żeby to sąd się pomylił i przyznał do błędu, to mielibyśmy prawdziwy cud, nic z tych rzeczy. Nie sąd, ale sekretarz sądu się pomylił i wezwał Małgorzatę Wassermann na świadka w sprawie z powództwa „biznesmena” Mariusa Olecha. Ów biznesmen pozwał dziennikarzy „Wprost” za powiązanie go z aferą Amber Gold, ale to tak na marginesie i dla porządku podaję. Proszę Państwa zapewniam Was, że gdański sąd nie kłamie w sprawie omyłkowego wezwania Małgorzaty Wassermann, ale robi sobie jaja w żywe oczy i liczy, że większość obywateli jest głupsza niż ustawa przewiduje.

W jaki sposób rodzą się wezwania sądowe nie tylko w roli świadka? Istnieją tylko dwie możliwości, dzieje się to albo na mocy postanowienia albo zarządzenia sądu. Koniec możliwości. Sekretarz dostaje postanowienie lub zarządzenie sądu, w którym napisane jest czarno na białym kogo, gdzie, na kiedy i w jakiej sprawie się wzywa. Proszę sobie teraz wyobrazić, jakie możliwości pomyłki ma sekretarz sądowy, którego zadaniem jest wklepanie prostych danych do tak zwanego „gotowca” zapisanego w Wordzie? Podpowiem, że takie gotowce obowiązują we wszystkich sądach, jest to zwyczajny dokument zapisany w Word, gdzie zmienia się tylko i wyłącznie takie dane jak: imię, nazwisko, data, numer sali, sygnatura i „funkcja procesowa”, czyli świadek, pełnomocnik, strona procesowa, ewentualnie biegły, bardzo rzadko tłumacz. Krótko mówiąc sekretarz musiałby być kompletnym idiotą lub pijanym do nieprzytomności, żeby w takim prostym formularzu pomylić imię i nazwisko świadka, a to dopiero początek.

Reklama

Powiedzmy, że sekretarz miał w zarządzeniu świadka Jana Kowalskiego, oskarżonego Józefa Nowaka i pełnomocnika Magdalenę Kosińską. Jest oczywiście możliwe i to się zdarza, że sekretarz przez oczywistą pomyłkę zrobi z oskarżonego pełnomocnika albo ze świadka biegłego. Warunek jest taki, że nazwiska tych osób muszą być wymienione w zrządzeniu lub chociaż brać udział w całej sprawie. Pytam zatem grzecznie skąd sekretarzowi przyszło do głowy imię i nazwisko Małgorzaty Wassermann oraz jej rola procesowa, jeśli nie miał tych danych w orzeczeniu sądu, ani też Wassermann w ogóle w tej sprawie nie brała udziału? Podobne rzewne historie sąd i sekretarz może sprzedawać komuś, kto ani razu nie widział wezwania sądowego, nie korzysta z Portalu Informacyjnego Sądu i nigdy nie brał udziału w procesie. Wytłumaczenie dlaczego do tej „pomyłki” doszło jest dla mnie zagadką, ale oficjalny komunikat rozbawił mnie do łez i nawet nie wiem, czy więcej w nim naiwności, czy bezczelności.

Postanowienia i zarządzenia sąd wydaje w trakcie rozprawy lub na posiedzeniach niejawnych, czego nie należy mylić z procesem niejawnym. Gdyby taki dokument istniał, bardzo łatwo go okazać i zweryfikować, czego nie zrobiono, a bardzo trudno z obiegu wycofać, zwłaszcza po opublikowaniu w elektronicznym systemie sądowym, wtedy sąd musiałby wydać nowe orzeczenie i uchylić poprzednie. Co mogło się zatem stać? Bóg raczy wiedzieć, ale ponieważ w sądach widziałem już bardzo wiele, to najszybciej uwierzyłbym w następujący przebieg zdarzeń. Sędzia wchodzi do sekretariatu i komunikuje. Weź mi tam Krystyna napisz wezwanie do IC 234/16, świadek Małgorzata Wassermann, na 16 czerwca, godz. 11.00, sala 107. Jeśli Krystyna jest asertywna i spyta sędziego o zarządzenie, to może usłyszeć: „później ci podrzucę, po posiedzeniu”. Większość Krystyn jest w sądzie ślepo poddanych poleceniom i nie wchodzą w dyskusję z wysokim sądem i tak poszło wezwanie. Na nieszczęście sądu, zrobił się dym medialny i w takiej sytuacji najłatwiej było zwalić cały „bałagan” na Krystynę, która pary nie puści ze zrozumiałych względów.

Wszystko to jednak mało ważne dywagacje i przyznaję, że wcale nie muszą mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości, poza jednym faktem, na 1000% sekretarz nie wymyślił sobie świadka Wassermann, ale musiał dostać polecenie od sądu. Czas na pytanie główne. Dlaczego sąd wycofał się („pomylił”) z wezwania Wassermann na świadka? Otóż jest tak, że muskuły prężą, bo walczą o życie, wyłącznie ci obstawieni na najwyższych sądowych stołkach i ci, którzy są umoczeni w tego rodzaju afery albo towarzyskie koterie. Reszta, mniej więcej połowa, jak skacowany na klina czeka na reformy i normalne ścieżki awansu. Być może jakaś „Caryca” poleciła uziemić Wassermann w komisji Amber Gold, ale sąd niższej instancji w ostatniej chwili zrozumiał, że to już nie takie cudowne lata i cholera wie, co będzie. Po aferze medialnej sąd wycofał się ze skądinąd idiotycznej decyzji, bo co niby Małgorzata Wassermann ma wspólnego z pozwem „biznesmena”. Takich olśnień i refleksji należy się w najbliższym czasie spodziewać znacznie więcej – ustawy lada dzień zostaną przegłosowane i PODPISANE.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. Najpierw oczywistości –

    Najpierw oczywistości – reforma sądownictwa to jeden z filarów naprawy Polski, a minister Ziobro (ze swoją ekipą) idą przez te sądownicze lody jak lodołamacz atomowy. I tak trzymajcie Panowie.

    Natomiast zastanawiam się, jak sądy powiązać z ludnością "tubylczą" dla rejonu jego działania. Wybieralność sędziów w wyborach miejscowych (np. przy wyborach samorządowych)? Na ewentualne zarzuty, że może to doprowadzić do niewybrania jakiegoś sędziego do orzekania odpowiadam: a kto z nas ma pewność dożywotniego zatrudnienia na swoim stanowisku pracy? Sędziowie to jakaś nadzwyczajna kasta? Wybór sędziego ma zależeć od pracodawcy (a to my podatnicy jesteśmy pracodawcami), a nie od układów w korporacji.

    • I rozwijając temat.

      I rozwijając temat. Trójpodzial władzy – pięknie. Władza ustawodawcza (Sejm), wykonawcza (rząd) – obie wybieralne (choć u nas było przy znaczącym udziale ruskich serwerów, cudów nad urną i liczących głosy) i sądownicza – ale jakim prawem ta sądownicza bez jakichkolwiek wyborów – mandatu społecznego? (i jakiejkolwiek kontroli społecznej). Jest jeszcze ta "czwarta" władza – media – ale litości panowie i panie – Wy również nie pochodzicie z wyborów, więc "praw do władzy" nie macie żadnych (zwłaszcza w naszych realiach, ale i nie tylko naszych).

  2. Najpierw oczywistości –

    Najpierw oczywistości – reforma sądownictwa to jeden z filarów naprawy Polski, a minister Ziobro (ze swoją ekipą) idą przez te sądownicze lody jak lodołamacz atomowy. I tak trzymajcie Panowie.

    Natomiast zastanawiam się, jak sądy powiązać z ludnością "tubylczą" dla rejonu jego działania. Wybieralność sędziów w wyborach miejscowych (np. przy wyborach samorządowych)? Na ewentualne zarzuty, że może to doprowadzić do niewybrania jakiegoś sędziego do orzekania odpowiadam: a kto z nas ma pewność dożywotniego zatrudnienia na swoim stanowisku pracy? Sędziowie to jakaś nadzwyczajna kasta? Wybór sędziego ma zależeć od pracodawcy (a to my podatnicy jesteśmy pracodawcami), a nie od układów w korporacji.

    • I rozwijając temat.

      I rozwijając temat. Trójpodzial władzy – pięknie. Władza ustawodawcza (Sejm), wykonawcza (rząd) – obie wybieralne (choć u nas było przy znaczącym udziale ruskich serwerów, cudów nad urną i liczących głosy) i sądownicza – ale jakim prawem ta sądownicza bez jakichkolwiek wyborów – mandatu społecznego? (i jakiejkolwiek kontroli społecznej). Jest jeszcze ta "czwarta" władza – media – ale litości panowie i panie – Wy również nie pochodzicie z wyborów, więc "praw do władzy" nie macie żadnych (zwłaszcza w naszych realiach, ale i nie tylko naszych).