Reklama

Nastał nam czas jasełek, szopek i kukiełek na drucikach. W blasku świec opłaconych miłosierdziem migoczą ludzkie nadzieje, żale i bóle.

Nastał nam czas jasełek, szopek i kukiełek na drucikach. W blasku świec opłaconych miłosierdziem migoczą ludzkie nadzieje, żale i bóle. Tylko dzieci, niczemu niewinne, nie wiedzą o co chodzi i cieszą się radośnie bezkompromisową wiarą.

Ci, którzy z teatrzyków kukiełkowych wyrośli, pamiętając swoje dzieciństwo, próbują dostrzec kto tam za kurtyną stoi i co za kunszt sobą reprezentuje, bo któż nie chciałby tego wiedzieć?

Reklama

Pierwsze przedstawienie dla dzieci, na którym byłam, pamiętam jak przez mgłę. Ciemna sala, dużo ludzi, dzieci z rodzicami i ja ze swoimi. Pamiętam, że moi dobrze się bawili obserwując moje reakcje. Zwłaszcza jeden moment utkwił mi głowie.

Ze sceny pacynka na sznurkach przez kogoś w ciemności poruszana miała lecieć dokądś na latawcu, ale nie było wiatru i pacynka ze sceny prosiła wszystkie dzieci na widowni, aby dmuchały, bo wtedy latawiec poleci.

Pamiętam swoją reakcję. Siedzieliśmy dosyć daleko od sceny, dlatego przyszło mi do głowy, że nie ma sensu się wysilać i tak z takiej odległości ten wiatr ode mnie nie doleci. Ale mój ojciec, z uśmiechem na ustach podpuszczał „no dmuchaj, zobacz, inne dzieci dmuchają” . Matka go powstrzymywała, żeby mnie nie nabierał. Ale ja niestety posłuchałam ojca.
Potem były opowieści w szerszym rodzinnym gronie, jak to mocno się udzielałam i dzięki mnie latawiec poleciał i było ogólne rozbawienie przy stole. Ot, rodzinna anegdota, która ciągnie się za człowiekiem. Ale lekcja została odebrana. Pamięć o urażonej dziecinnej dumie pozostała i do dziś nie lubię nie wyjaśnionych znaków zapytania. A jeżeli, mimo wszystko, są takie, to chcę sprawdzić ile jeszcze nie wiem i nie dmuchać na dziwne latawce.

Trzej królowie tych dylematów nie mają i co roku dzielnie wędrują za Gwiazdą Betlejemską z mirrą, kadzidłem i złotem w towarzystwie najróżniejszych kolędników do szopy, do cudu, do obietnicy zbawienia. Składają pokłon i grzecznie wracają do domów omijając Heroda, żeby dziecka świętego na zło nie narazić, tak jak to im we śnie przykazano.

Uff, zadziałała wyobraźnia i już widzę miny takich współczesnych monarchów, gdyby się okazało, że rzeczywiście ich zbawienie zależy od bezbronnych i biednych ludzi. Od takich co to nie stać nawet na leki refundowane, od takich co to co miesiąc wypatrują listonosza z rentą lub emeryturą, albo też takich co z głodowych pensji muszą opłacić rachunki za wodę, gaz, prąd, ścieki, czasem jeszcze za windę, a za resztę utrzymać żonę, dzieci i codziennie dojechać do pracy. Niestety, żeby to dostrzec, trzeba być prawdziwym mędrcem, a nie jakąś kukiełką na patyku albo na sznurku.

Póki co, wszyscy chcą stawiać na silnych, zaradnych, zdrowych, wykształconych, najlepiej między 25 a 50 lat. Święta Rodzina dziś by się nie załapała na żaden projekt a sianko jak kiedyś tak i teraz pasuje jak ulał na ubranko dla malucha, kiedy deszcz ze śniegiem, wiatr i ceny hulają, że ha.

Reklama

3 KOMENTARZE

  1. hodowla mas
    Jak zwykle piszesz sympatycznie i ciekawie.
    Jesteśmy tresowani w celu wyrobienia odruchów stadnych.
    Nieważne, “co”, ważne że “wszyscy razem”.
    Dlaczego więc nie propaguje się stadnego wykonywania czynności mających sens ekonomiczny, praktyczny, polityczny, czy jakiś inny, aby tylko w miarę rozumny?
    Ano dlatego że wówczas jednostka, mimo że działa we wspólnocie, zachowuje własną zdolność myślenia.

  2. hodowla mas
    Jak zwykle piszesz sympatycznie i ciekawie.
    Jesteśmy tresowani w celu wyrobienia odruchów stadnych.
    Nieważne, “co”, ważne że “wszyscy razem”.
    Dlaczego więc nie propaguje się stadnego wykonywania czynności mających sens ekonomiczny, praktyczny, polityczny, czy jakiś inny, aby tylko w miarę rozumny?
    Ano dlatego że wówczas jednostka, mimo że działa we wspólnocie, zachowuje własną zdolność myślenia.

  3. hodowla mas
    Jak zwykle piszesz sympatycznie i ciekawie.
    Jesteśmy tresowani w celu wyrobienia odruchów stadnych.
    Nieważne, “co”, ważne że “wszyscy razem”.
    Dlaczego więc nie propaguje się stadnego wykonywania czynności mających sens ekonomiczny, praktyczny, polityczny, czy jakiś inny, aby tylko w miarę rozumny?
    Ano dlatego że wówczas jednostka, mimo że działa we wspólnocie, zachowuje własną zdolność myślenia.