Reklama

Jest parno i duszno, nikomu się nic nie chce i jak

Jest parno i duszno, nikomu się nic nie chce i jak mawiał bohater jednego z opowiadań Hłaski, nawet świętemu nie staje. Mnie musi się chcieć, o reszcie nie będę się rozpisywał, żeby nie wyjść na zboczeńca. Temat moim zdaniem bardzo luźny, a właściwie luźno traktowany. Definicje kołtuństwa i dewocji słowem nie wspominają o tym, że są to cechy przypisane do określonych światopoglądów, jednak zarówno dewocja, jak i kołtuństwo kojarzy się z konserwatyzmem. Słownik PWN dewocję opisuje następująco: „powierzchowna, manifestacyjna pobożność”. Na mój rozum nic tu się z definicji nie dzieje w sferze konserwatyzmu, chociaż oczywiście może się dziać. Powierzchowna manifestacja nie powinna sprawiać problemów, nawet w taki upał. Do rozstrzygnięcia pozostaje pobożność, czyli kwestia wiary lub braku wiary, czego nie należy pomijać. W zależności od wyznania pobożni wierzą, bądź też nie dają wiary konkretnym bogom i zjawiskom. Katolicy nie wierzą w Mahometa, muzułmanie w Matkę Boską. Konserwatyzm i religia łączą się ze sobą i tutaj nie ma co kręcić kocim ogonem, ale przecież tak zwana lewicowa postępowość wcale nie jest wyzbyta wiary i religii, ba, jest ściśle z religią powiązana. Lewicowa postępowość łączy się z religią na dwie modły. Taki bardziej oryginalny lewicowiec potrafi obśmiać wiarę w niepokalane poczęcie, co współcześnie i bez większych problemów można sobie zafundować, chociaż jeszcze nie zrefundować. Z drugiej strony oryginalny lewicowiec chętnie wierzy, że w przeszłości był psem, natomiast w przyszłości będzie faraonem i to się reinkarnacja nazywa.

Reklama

Gdy wyjdzie z mody reinkarnacja, zawsze można się odwołać do buddyzmu, który ostatnio wyśmiał Cejrowski i jak się okazało, głównie wśród religioznawców, miał absolutną rację. O satanizmie i scjentologii rozpisywał się nie będę, bo to już mało oryginalne i każdy wie o co chodzi. Wreszcie najmniej oryginalni, zbici w szarą lewicową masę skupiają się na lokalnym ateizmie wojującym, czyli groteskowym wyznaniu wiary, które głosi, że nie będzie pokoju na Ziemi, póki nie pomrze watykański demon. Takie jest tło religijne, ale jak dotąd nie padło jedno słowo, które uzupełniałoby dewocję ściśle według wskazówek słownika PWN. To prawda, jednak tę łatwiznę zostawiłem sobie na ostatnie pstryknięcia. Powierzchowność i manifestacja w każdym z wymienionych przypadków apoteozy, czy też kontestacji religijnej jest tak jaskrawa, że dewocji uniknąć się nie da. Niemal każdy świeżo nawrócony na wschodnie religie wiesza sobie paciorki, koraliki, czy inne ryte w srebrze „yin i yang”. Pełno dewocjonaliów w postaci plakietek, rytualnych strojów, wisiorów i publicznych deklaracji o sile medytacji dalekowschodniej. Inną kategorią, chociaż sam nie wiem dlaczego nazywam to inną kategorią, jest dewocja ateistyczna. Koszulki „Nie płakałem po papieżu”, „Dobry krzyż, to odwrócony krzyż”, „Watykańska mafia”, „Pedały w czarnych sukienkach” wiodą prym wśród bigotów lewicowych. Bardziej płytcy i rozkrzyczani przybijają akty apostazji na drzwiach kościołów, inni tworzą odpustowe „dzieła sztuki”, jak stroje różowych motylków.

Wyrobiony antropolog, religioznawca, historyk sztuki, czy nawet teolog, bez większych trudów zauważy, że wszystkie te zachowania są pierwocinami religijnymi, które nazywa się totemizmem. Pewni osobnicy zgodnie z definicją dewocji, potrzebują manifestacji i tak się składa, że napisy na koszulkach razem z koralikami są manifestacją powierzchowną. Wszystkie kryteria dewocji wypełnione, warto może jeszcze dodać, że zdecydowanie częściej w sferze publicznej spotyka się dewocję lewicową, niż dewocję katolicką. Mało tego, lewicowi dewoci domagają się zakazu dewocji, na przykład katolickiej, choćby w tych słynnych walkach z krzyżem w sejmie, ale też na piersi sportowców. Pasuje dewocja do postępowej lewicy? Jak w mordę strzelił! Kołtuństwo już z samego faktu, że lewicowi postępowcy hurtem parają się bigoterią, nie może być trudne do udowodnienia. Niemniej nie będę cudował, wracam do słownika PWN i czytam na głos, kim jest kołtun: „człowiek o wąskich horyzontach umysłowych, zacofany lub ograniczony”. Nikt mnie nie przekona, że flagowe i pomniejsze postaci lewicowej postępowości mają szerokie horyzonty umysłowe i nie są ograniczeni.

Pierwsze z brzegu przykłady zawężają horyzonty. Jak bardzo trzeba być ograniczonym, żeby uważać jakiś tam symbol religijny stojący gdziekolwiek, za gwałt na własnych przekonaniach? Gdybym był równie ograniczony zgwałciłaby mnie koszulka antypapieska, tudzież bilbord z wszechobecnym „yin i yang”, dodawanym do chipsów. Albo. Co trzeba mieć w łbie, żeby w patriarchalnym modelu rodziny, w którym z własnego wyboru ojciec jest ojcem, a matka matką, dostrzegać zagrożenie dla własnego konkubinatu, od niedawna nazywanego związkiem partnerskim. Żadną miarą nie ogranicza mi umysłu konkubinat w dowolnej formie: pantoflarskiej, matriarchalnej i nawet homo. O ile pantoflarz dogada się z kosą, niech sobie żyją na kocią łapę, a jak mają ochotę, to po ślubie konkordatowym. Potrzebuje pedał z pedałem rytuału, to niech nie pali i nie profanuje cudzych kościołów, obcych tradycji, ale zakłada własne kościoły i buduje własne tradycje. Szeroki horyzont umysłowy i brak uwstecznienia w moim najgłębszym przekonaniu polega na dokładaniu krzyży do „yin i yang”, konkubinatu do patriarchatu, tradycji do tradycji, jednym słowem na bogactwie, nie na ubóstwie umysłowym. Konserwatyści zapewne wynudzili się jak mopsy, po tej powtórce z oczywistości, ale mamy na Portalu gości, liczne grono lewicowych postępowców, którzy się uczą i to dla nich ten bryk.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. brak żarliwości w dewocji lewicowej
    Dewotki ateistyczne i lewicowe tym się różnią od dewotek katolickich, islamskich lub protestanckich, że są niewierzące.
    Wybrały sobie taką ideologię ktorą ich zdaniem warta jest propagowania i jest w miarę atrakcyjna, jednak są zbyt nowocześni aby sami w nią żarliwie wierzyć.

    • Czy ja wiem, chyba jednak
      Czy ja wiem, chyba jednak rozkłada się to równomiernie. W katolicyzmie dewocja i radykalizm w żadnym wypadku nie są dominujące, większość katolików ziewa i nudzi się w kościele, a czasie tak zwanej kolędy najchętniej nie byłoby ich w domu. Natomiast żarliwość widzę na tym samym poziomie, bo czym niby różni się Terlikowski od Szczuki? Oboje mają okulary i zęby do przodu, a nawet cycki podobnej miseczki.

    • Mimo iż używanie konstrukcji
      Mimo iż używanie konstrukcji “dewocja lewicowa” jest tu sofizmatem, powinniśmy jednak raczej mówić o ” ekshibicjoniźmie lewicowym” 🙂 Myślę, że ten zwrot znacznie trafniej określa motywy działań przedstawicieli lewicy oraz ich zwolenników i to w każdej sferze życia, nawet tej intymnej:)

  2. brak żarliwości w dewocji lewicowej
    Dewotki ateistyczne i lewicowe tym się różnią od dewotek katolickich, islamskich lub protestanckich, że są niewierzące.
    Wybrały sobie taką ideologię ktorą ich zdaniem warta jest propagowania i jest w miarę atrakcyjna, jednak są zbyt nowocześni aby sami w nią żarliwie wierzyć.

    • Czy ja wiem, chyba jednak
      Czy ja wiem, chyba jednak rozkłada się to równomiernie. W katolicyzmie dewocja i radykalizm w żadnym wypadku nie są dominujące, większość katolików ziewa i nudzi się w kościele, a czasie tak zwanej kolędy najchętniej nie byłoby ich w domu. Natomiast żarliwość widzę na tym samym poziomie, bo czym niby różni się Terlikowski od Szczuki? Oboje mają okulary i zęby do przodu, a nawet cycki podobnej miseczki.

    • Mimo iż używanie konstrukcji
      Mimo iż używanie konstrukcji “dewocja lewicowa” jest tu sofizmatem, powinniśmy jednak raczej mówić o ” ekshibicjoniźmie lewicowym” 🙂 Myślę, że ten zwrot znacznie trafniej określa motywy działań przedstawicieli lewicy oraz ich zwolenników i to w każdej sferze życia, nawet tej intymnej:)