Reklama

 Im dłużej słucham różnych ekspertów, tym bardziej ich podziwiam i zastanawiam się skąd ci ludzie mają tak wielki dar przewidywania przyszłości.

 Im dłużej słucham różnych ekspertów, tym bardziej ich podziwiam i zastanawiam się skąd ci ludzie mają tak wielki dar przewidywania przyszłości. Dar mogliśmy zaobserwować dziś, gdy zgodnie z zapowiedziami porannych ekspertów, Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła stóp procentowych. Kilka tygodni temu miała miejsce podobna sytuacja, wprawdzie wtedy RPP stopy obniżyła, ale podobnie jak dziś, ten ruch został przez porannych ekspertów przewidziany. Eksperci przewidywali obniżki i podwyżki także pod koniec zeszłego roku i zawsze, o ile pamiętam, udawało im się przewidzieć je celnie. No cud po prostu, kiedyś wyrocznia delficka przepowiadała Grekom co stanie się w przyszłości, dziś analitycy finansowi mówią nam na kilka godzin przed decyzją banku centralnego, jaka ta decyzja będzie. Zastanawia mnie tylko dlaczego równie wielu ekonomistów nie potrafiło przewidzieć kryzysu gospodarczego? Ja wiem, że to podobno trudne, ale udało się to jednak paru osobom, m. in. amerykańskiemu ginekologowi, który dodatkowo jest oszołomem i jego doradcy, który wprawdzie jest ekonomistą, ale nie takim od przewidywania co zrobi bank centralny, za to domagającym się likwidacji tego banku. Oni mówili o kryzysie już parę lat przed faktem i już wtedy bardzo precyzyjnie przewidzieli jego przyczyny, podczas gdy większość pozostałych ekspertów pukała się w głowę i powtarzała, że tak dobrze jak jest, to jeszcze nigdy nie było. Potem zdziwili się, że mamy recesję i doszli do wniosku, że to z powodu spadku cen nieruchomości.

Obecny kryzys nie nauczył jak dotąd niezależnych ekspertów zbyt wiele, mnie zaś nauczył tyle, że niezależnym ekspertom można wierzyć w ciemno, gdy mówią oni, czy państwo dodrukuje więcej pieniędzy, czy też nie, ale w innych wypadkach lepiej radzić się oszołomów. Choć może należy powiedzieć inaczej, powiedzieć, że dodruk przewidzą eksperci, a nie "niezależni" eksperci, bo z tą niezależnością to różnie bywa. Weźmy bowiem pierwszego lepszego eksperta, wprawdzie nie od ekonomii, ale jednak, pana doktora Migalskiego. Pan Migalski ekspertem jest niewątpliwie, choć po jego wstąpieniu do partii PIS można mieć wątpliwości, czy na pewno niezależnym. Natomiast niezależna jest z pewnością profesor Staniszkis, która nie wystartuje z list PO do Europarlamentu. Pani profesor dowiodła dziś swojej niezależności, nawiązując do promowanej przez siebie i wciąż nieodżałowanej idei Popisu i proponując, by PIS wstąpił do Europejskiej Partii Ludowej, w której są już PO i PSL i której kongres odbywał się dziś w Warszawie. Na tym kongresie wystąpił przewodniczący Komisji Europejskiej, pan Barroso, który wygłosił piękną przemowę o europejskiej odpowiedzi na kryzys. W ramach tej odpowiedzi pan Przewodniczący proponuje m. in. walkę z przesadną biurokracją i rozwijanie zasad, jakimi są regulacje rynku. Nie bardzo rozumiem jak można pogodzić jedno z drugim i jak będzie to wyglądało w praktyce. Czy będzie można zacząć jeść zbyt małe pomarańcze i zbyt proste banany, czy nie? W końcu regulacje dotyczące odpowiedniego kształtu owoców dopuszczonych do handlu to regulacja rynku, którą pan Barroso chce rozwijać i jednocześnie przesadna biurokracja, z którą chce walczyć. Trudny orzech do zgryzienia, miejmy nadzieję, że przynajmniej zgodny z normami unijnymi.

Reklama

Na szczęście Barroso powiedział też, że nie wierzy, że interwencja państwa rozwiąże wszystkie problemy. Mało tego, zaliczył wolność do "wartości europejskich" i powiązał ją z odpowiedzialnością, co daje nadzieję, bo jest to już druga w miarę rozsądna wypowiedź unijnego polityka w ciągu dwóch dni, co jest absolutnym rekordem. Cieszmy się więc z tego, a rozgryzanie unijnych orzechów zostawmy ekspertom. Niech mają w przerwach między posiedzeniami RPP jakieś zajęcie.

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. Proponuję poprawkę do &2

    Proponuję poprawkę do &2 Art34 –
     
    Po poprawce paragraf ten powinien brzmieć :

    Kierujący pojazdem zaprzęgowym powinien utrzymywać SIEBIE (stan poniżej 0,2 % czyli 2 promille – w odróznieniu od pozostałych użytkowników dróg, dla których norma jest 10 krotnie ostrzejsza), pojazd i zaprzęg w takim stanie, aby mógł nad nimi (i sobą) panować.

  2. Proponuję poprawkę do &2

    Proponuję poprawkę do &2 Art34 –
     
    Po poprawce paragraf ten powinien brzmieć :

    Kierujący pojazdem zaprzęgowym powinien utrzymywać SIEBIE (stan poniżej 0,2 % czyli 2 promille – w odróznieniu od pozostałych użytkowników dróg, dla których norma jest 10 krotnie ostrzejsza), pojazd i zaprzęg w takim stanie, aby mógł nad nimi (i sobą) panować.

    • Po głębszym zastanowieniu
      Po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że nadmiar regulacji jest gorszy niż ich brak. Zresztą dotychczas na "rynkach" finansowych niektórych krajów obowiązywało wiele regulacji, choćby Community Reinvestment Act w USA, czyli ustawa, która miała zapewnić "sprawiedliwy" dostęp do kredytów, a stworzyła kredyt subprime, czy obowiązek uzyskiwania przez agencje ratingowe statusu "Nationally Recognized…", czyli rządowego "błogosławieństwa", które sprawiło, że rynek agencji ratingowych w Ameryce opanowały niemal w całości trzy firmy. O tym ile były warte ich ratingi świadczy fakt, że udzielały najwyższych ocen takim bankom jak Lehman Brothers na kilka miesięcy przed ich bankructwem. Do tej wyliczanki trzeba oczywiście dorzucić banki centralne, które sprowadziły stopy procentowe do absurdalnie niskich poziomów. W rezultacie tej całej rządowej interwencji mamy kryzys. Oczywiście banki też zawiniły i to bardzo, podejmowały skrajnie ryzykowne akcje kredytowe ( do czego zachęcały je zresztą warunki tworzone przez Fed ), co wynika moim zdaniem z braku w wielu dużych bankach większościowego właściciela, który kierowałby się długofalowym interesem firmy, a nie krótkotrwałymi zyskami, o których myślą zwykle zarządy nie widzące niczego poza swoją kadencją. No, ale trudno, stało się, system się posypał, a pan Paulson w celu ratowania oszczędności podatników sypnął nowo wykreowaną forsą. Widocznie uznał, że inflacja oszczędnościom nie zaszkodzi, albo podobnie jak prezesi banków myślał tylko o swojej kadencji.

      PS. Miałem na myśli to, że większej ilości regulacji nie da się pogodzić z mniejszą biurokracją. Poza tym Barroso powiedział o regulacji rynku, a nie rynków finansowych, chyba, że tłumacze i dziennikarze przestali już to rozróżniać.

    • Po głębszym zastanowieniu
      Po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że nadmiar regulacji jest gorszy niż ich brak. Zresztą dotychczas na "rynkach" finansowych niektórych krajów obowiązywało wiele regulacji, choćby Community Reinvestment Act w USA, czyli ustawa, która miała zapewnić "sprawiedliwy" dostęp do kredytów, a stworzyła kredyt subprime, czy obowiązek uzyskiwania przez agencje ratingowe statusu "Nationally Recognized…", czyli rządowego "błogosławieństwa", które sprawiło, że rynek agencji ratingowych w Ameryce opanowały niemal w całości trzy firmy. O tym ile były warte ich ratingi świadczy fakt, że udzielały najwyższych ocen takim bankom jak Lehman Brothers na kilka miesięcy przed ich bankructwem. Do tej wyliczanki trzeba oczywiście dorzucić banki centralne, które sprowadziły stopy procentowe do absurdalnie niskich poziomów. W rezultacie tej całej rządowej interwencji mamy kryzys. Oczywiście banki też zawiniły i to bardzo, podejmowały skrajnie ryzykowne akcje kredytowe ( do czego zachęcały je zresztą warunki tworzone przez Fed ), co wynika moim zdaniem z braku w wielu dużych bankach większościowego właściciela, który kierowałby się długofalowym interesem firmy, a nie krótkotrwałymi zyskami, o których myślą zwykle zarządy nie widzące niczego poza swoją kadencją. No, ale trudno, stało się, system się posypał, a pan Paulson w celu ratowania oszczędności podatników sypnął nowo wykreowaną forsą. Widocznie uznał, że inflacja oszczędnościom nie zaszkodzi, albo podobnie jak prezesi banków myślał tylko o swojej kadencji.

      PS. Miałem na myśli to, że większej ilości regulacji nie da się pogodzić z mniejszą biurokracją. Poza tym Barroso powiedział o regulacji rynku, a nie rynków finansowych, chyba, że tłumacze i dziennikarze przestali już to rozróżniać.

  3. Mamy wiele znacznie bardziej
    Mamy wiele znacznie bardziej absurdalnych przepisów niż ten o zaprzęgach, choć trzeba przyznać, że jest zabawny. Świadczy to tylko o tym, że możemy wiele wnieść w dziedzinie regulacji wszystkiego, do europejskiego prawodastwa.

  4. Mamy wiele znacznie bardziej
    Mamy wiele znacznie bardziej absurdalnych przepisów niż ten o zaprzęgach, choć trzeba przyznać, że jest zabawny. Świadczy to tylko o tym, że możemy wiele wnieść w dziedzinie regulacji wszystkiego, do europejskiego prawodastwa.

  5. Mumraku
    Mam propozycję: skrzyknijmy się w sezonie kuligów, wytropiwszy wcześniej kulig naszych polytyków i napadnijmy na nich z tym przepisem, uzbrojeni w miarkę. Sukces murowany, jeśli sukcesem można nazwać udowodnienie głupoty.
    Pozdrawiam.

    PS. Dziś spotkałam dwóch w dżinsach i jednego w garniturze. Nie wiem, czy to mumraki, bo jeszcze nie wiedziałam, że powinnam spytać o bieliznę. Do następnego razu.

  6. Mumraku
    Mam propozycję: skrzyknijmy się w sezonie kuligów, wytropiwszy wcześniej kulig naszych polytyków i napadnijmy na nich z tym przepisem, uzbrojeni w miarkę. Sukces murowany, jeśli sukcesem można nazwać udowodnienie głupoty.
    Pozdrawiam.

    PS. Dziś spotkałam dwóch w dżinsach i jednego w garniturze. Nie wiem, czy to mumraki, bo jeszcze nie wiedziałam, że powinnam spytać o bieliznę. Do następnego razu.