Reklama

Pamiętam, jak na studenckich obozach wojskowych, podczas przemarszów na komendę ?bateria śpiewa? intonowaliśmy: ?Kiedy nam wojnę! Wypowie Ghana! Ghanie powiemy! Ty w??.

Pamiętam, jak na studenckich obozach wojskowych, podczas przemarszów na komendę ?bateria śpiewa? intonowaliśmy: ?Kiedy nam wojnę! Wypowie Ghana! Ghanie powiemy! Ty w??. Dalej się nie nadaje do cytowania. Zresztą też nie śpiewaliśmy dalej. Nie da się tego robić cwałując za karę po okolicznych nieużytkach. I wysłuchując łajań rozzłoszczonego szefa baterii.

Teraz rolę niegdysiejszego ogniomistrza spełnia równie głośny i gniewny prezes opozycji. Ale jakoś fałszywie. On teraz raczej tylko opowiada. I o Gabonie, nie o Ghanie. Śpiewać też nie umie. Chyba, że o Wolsce. Ale dzięki temu PiS jest w konstruktywnej opozycji. Skonstruowanej na sposób lepperowski. Do góry nogami. Czyli na wszystko co rząd proponuje tak, lepperowska opozycja powiada, że nie. To modyfikacja gry w pomidora. W psychologii taki stan ducha ma nawet swoją nazwę. I rzecz się też lepperowsko skończy.

Reklama

Chociaż, pogrobowcy Samoobrony w mediach elektronicznych mają swój renesans. Sprytnemu wielce prezesowi jego zawiłe strategie się nieco poplątały wskutek czego jego apolityczni politycy we władzach publikatorów jakoś poprzepadali. Dokładniej, ku swemu zdumieniu znaleźli się przed okazałymi gmachami, którymi poprzednio zarządzali i teraz stamtąd bezsilnie wykrzykują, że hańba. Prezes przeto, po bezskutecznych zalotach do postkomunistów, próbuje się ponownie dogadać z lepperowcami, których sam tam był poupychał i którzy go już raz zdradzili. Pewnie im obiecuje kolejne posadki, apanaże i przede wszystkim wybaczenie w zamian za ponowne wpuszczenie rozgoryczonych zarządców do środka.

Rzecz nie wychodzi jednak jakoś. Podobnie jak ta konstruktywna opozycja. Chociaż nowe oblicze prezentował wczoraj w TVN 24 marszałek Putra. Swoim zwyczajem mówił nie na temat a długo ale ani razu nie zgromił nikogo proletariackim: głupstwa pan gada. Może dlatego, że go przezornie z żadnym profesorem nie zestawiono. Nie miał odpowiedniego adwersarza. Ale nowe oblicze jednak widać. Zgolił wąsy.

Do czasu jak ta cała konstruktywna partia nie wyjdzie, z sejmu, ostatecznie, będziemy mieli festiwal błazeńskich facecji o Ghanie i stagnację w polityce. Będziemy dopłacać wszystkim wokół do zakupów i wysłuchiwać bzdur o bezczynności rządu.

Trudno. Samiśmy sobie przed trzema z górą laty ten los zgotowali.

Reklama

49 KOMENTARZE

      • a o co chodziło Prezęsowi z tym Gabonem?
        Bo przegapiłem. Przypomina mi słynną wypowiedź Helmuta Schmidta, ktory swojego czasu porównywał ZSRR do Górnej Wolty.

        “Prawie niczym sie od siebie nie różnią, tyle że ZSRR ma z rakiety dalekiego zasięgu z głowicami atomowymi”…

        • Quelle
          Prezes chciał być dowcipny i sugerował Tuskowi czynienie absurdalnych założeń, które sam potem unicestwiał. I się tym rzekomo chwalił jako sukcesem. Posłużył się tu dzielny prezes Gabonem, jako mniemanym agresorem.

          Dowcip równie zręczny jak lotny, iście preześny.

          • @ Godziemba
            Dowcip musi był wielki hermetyczny, bo nic z niego nie zrozumiałem. Na to widać trzeba urodzić się bliźniakiem albo co najmniej Dornem.

            Daleko mi do poczucia humoru Pręzęsa:)

            pozdrawiam

      • a o co chodziło Prezęsowi z tym Gabonem?
        Bo przegapiłem. Przypomina mi słynną wypowiedź Helmuta Schmidta, ktory swojego czasu porównywał ZSRR do Górnej Wolty.

        “Prawie niczym sie od siebie nie różnią, tyle że ZSRR ma z rakiety dalekiego zasięgu z głowicami atomowymi”…

        • Quelle
          Prezes chciał być dowcipny i sugerował Tuskowi czynienie absurdalnych założeń, które sam potem unicestwiał. I się tym rzekomo chwalił jako sukcesem. Posłużył się tu dzielny prezes Gabonem, jako mniemanym agresorem.

          Dowcip równie zręczny jak lotny, iście preześny.

          • @ Godziemba
            Dowcip musi był wielki hermetyczny, bo nic z niego nie zrozumiałem. Na to widać trzeba urodzić się bliźniakiem albo co najmniej Dornem.

            Daleko mi do poczucia humoru Pręzęsa:)

            pozdrawiam

      • a o co chodziło Prezęsowi z tym Gabonem?
        Bo przegapiłem. Przypomina mi słynną wypowiedź Helmuta Schmidta, ktory swojego czasu porównywał ZSRR do Górnej Wolty.

        “Prawie niczym sie od siebie nie różnią, tyle że ZSRR ma z rakiety dalekiego zasięgu z głowicami atomowymi”…

        • Quelle
          Prezes chciał być dowcipny i sugerował Tuskowi czynienie absurdalnych założeń, które sam potem unicestwiał. I się tym rzekomo chwalił jako sukcesem. Posłużył się tu dzielny prezes Gabonem, jako mniemanym agresorem.

          Dowcip równie zręczny jak lotny, iście preześny.

          • @ Godziemba
            Dowcip musi był wielki hermetyczny, bo nic z niego nie zrozumiałem. Na to widać trzeba urodzić się bliźniakiem albo co najmniej Dornem.

            Daleko mi do poczucia humoru Pręzęsa:)

            pozdrawiam

      • a o co chodziło Prezęsowi z tym Gabonem?
        Bo przegapiłem. Przypomina mi słynną wypowiedź Helmuta Schmidta, ktory swojego czasu porównywał ZSRR do Górnej Wolty.

        “Prawie niczym sie od siebie nie różnią, tyle że ZSRR ma z rakiety dalekiego zasięgu z głowicami atomowymi”…

        • Quelle
          Prezes chciał być dowcipny i sugerował Tuskowi czynienie absurdalnych założeń, które sam potem unicestwiał. I się tym rzekomo chwalił jako sukcesem. Posłużył się tu dzielny prezes Gabonem, jako mniemanym agresorem.

          Dowcip równie zręczny jak lotny, iście preześny.

          • @ Godziemba
            Dowcip musi był wielki hermetyczny, bo nic z niego nie zrozumiałem. Na to widać trzeba urodzić się bliźniakiem albo co najmniej Dornem.

            Daleko mi do poczucia humoru Pręzęsa:)

            pozdrawiam

      • a o co chodziło Prezęsowi z tym Gabonem?
        Bo przegapiłem. Przypomina mi słynną wypowiedź Helmuta Schmidta, ktory swojego czasu porównywał ZSRR do Górnej Wolty.

        “Prawie niczym sie od siebie nie różnią, tyle że ZSRR ma z rakiety dalekiego zasięgu z głowicami atomowymi”…

        • Quelle
          Prezes chciał być dowcipny i sugerował Tuskowi czynienie absurdalnych założeń, które sam potem unicestwiał. I się tym rzekomo chwalił jako sukcesem. Posłużył się tu dzielny prezes Gabonem, jako mniemanym agresorem.

          Dowcip równie zręczny jak lotny, iście preześny.

          • @ Godziemba
            Dowcip musi był wielki hermetyczny, bo nic z niego nie zrozumiałem. Na to widać trzeba urodzić się bliźniakiem albo co najmniej Dornem.

            Daleko mi do poczucia humoru Pręzęsa:)

            pozdrawiam

      • a o co chodziło Prezęsowi z tym Gabonem?
        Bo przegapiłem. Przypomina mi słynną wypowiedź Helmuta Schmidta, ktory swojego czasu porównywał ZSRR do Górnej Wolty.

        “Prawie niczym sie od siebie nie różnią, tyle że ZSRR ma z rakiety dalekiego zasięgu z głowicami atomowymi”…

        • Quelle
          Prezes chciał być dowcipny i sugerował Tuskowi czynienie absurdalnych założeń, które sam potem unicestwiał. I się tym rzekomo chwalił jako sukcesem. Posłużył się tu dzielny prezes Gabonem, jako mniemanym agresorem.

          Dowcip równie zręczny jak lotny, iście preześny.

          • @ Godziemba
            Dowcip musi był wielki hermetyczny, bo nic z niego nie zrozumiałem. Na to widać trzeba urodzić się bliźniakiem albo co najmniej Dornem.

            Daleko mi do poczucia humoru Pręzęsa:)

            pozdrawiam

      • a o co chodziło Prezęsowi z tym Gabonem?
        Bo przegapiłem. Przypomina mi słynną wypowiedź Helmuta Schmidta, ktory swojego czasu porównywał ZSRR do Górnej Wolty.

        “Prawie niczym sie od siebie nie różnią, tyle że ZSRR ma z rakiety dalekiego zasięgu z głowicami atomowymi”…

        • Quelle
          Prezes chciał być dowcipny i sugerował Tuskowi czynienie absurdalnych założeń, które sam potem unicestwiał. I się tym rzekomo chwalił jako sukcesem. Posłużył się tu dzielny prezes Gabonem, jako mniemanym agresorem.

          Dowcip równie zręczny jak lotny, iście preześny.

          • @ Godziemba
            Dowcip musi był wielki hermetyczny, bo nic z niego nie zrozumiałem. Na to widać trzeba urodzić się bliźniakiem albo co najmniej Dornem.

            Daleko mi do poczucia humoru Pręzęsa:)

            pozdrawiam

  1. Urok wspomnień !
    Dawno temu spędziłem pół roku jako bażant w SOR. Ponieważ kompania nie była – zdaniem komendy – dostatecznie rozśpiewana, a jak już śpiewała to własny hymn kompanii o poetyce podobnej jak wasza, pewnego dnia zapowiedziano nam : Na wieczorne zajęcia przyjdzie sierżantcyna i nauczy was śpiewać …

       Zdziwiła nas lekko pogardliwa forma określenia szefa szkolnej orkiestry, ale wieczorem wyjaśniło się : sierżant nazywał się Cyna i był dość miłym i pełnym dobrej woli człowiekiem. Zaczął od odczytania nam tekstu zwrotki. Zaczynało się to od
    "Nie ma jak, nie ma jak leśne bataliony …"
    Na żądanie chóralnego powtórzenia tekstu odpowiedzią było głuche milczenie. Sierżant pomyślał. mruknął : Acha ! nie zapamiętaliście …  – i wypisał tekst na tablicy.
    Teraz zażądał chóralnego odczytania tekstu – znów cisza … Doświadczony podoficer wywołał jednego z kolegów do solowego występu. Potężny brunet wstał, spojrzał na tablicę, zaczął przejętym, rwącym głosem czytać, a dotarłszy do "leśne bataliony" wybuchnął niepowstrzymanym szlochem.

    Sierżant zgłupiał kompletnie. – Podchorąży, co wy wyprawiacie ! czego ryczycie !?
    Na to Krzysiek przez łzy : Melduję, że się wzruszyłem, obywatelu sierżancie !

    Na tym się lekcja zakończyła i więcej już nas nie rozśpiewywano.

    Pozdrawiam – Tetryk

    • Tetryku
      O wojsku można w nieskończoność. Bo człowiek jest najbardziej wolny tam, gdzie się mu wolności odmawia. Jak nie ma wolności fizycznej, kwitnie duchowa. I tę właśnie wolność się pamięta najdłużej. I fakt, że się za nią płaciło karnym bieganiem, czyszczeniem sprzętu czy nawet obieraniem kartofli – najpaskudniejsze – nie wydawał się dolegliwy. Bo wolność jest bezcenna.

      Pozdrawiam wzajemnie.

  2. Urok wspomnień !
    Dawno temu spędziłem pół roku jako bażant w SOR. Ponieważ kompania nie była – zdaniem komendy – dostatecznie rozśpiewana, a jak już śpiewała to własny hymn kompanii o poetyce podobnej jak wasza, pewnego dnia zapowiedziano nam : Na wieczorne zajęcia przyjdzie sierżantcyna i nauczy was śpiewać …

       Zdziwiła nas lekko pogardliwa forma określenia szefa szkolnej orkiestry, ale wieczorem wyjaśniło się : sierżant nazywał się Cyna i był dość miłym i pełnym dobrej woli człowiekiem. Zaczął od odczytania nam tekstu zwrotki. Zaczynało się to od
    "Nie ma jak, nie ma jak leśne bataliony …"
    Na żądanie chóralnego powtórzenia tekstu odpowiedzią było głuche milczenie. Sierżant pomyślał. mruknął : Acha ! nie zapamiętaliście …  – i wypisał tekst na tablicy.
    Teraz zażądał chóralnego odczytania tekstu – znów cisza … Doświadczony podoficer wywołał jednego z kolegów do solowego występu. Potężny brunet wstał, spojrzał na tablicę, zaczął przejętym, rwącym głosem czytać, a dotarłszy do "leśne bataliony" wybuchnął niepowstrzymanym szlochem.

    Sierżant zgłupiał kompletnie. – Podchorąży, co wy wyprawiacie ! czego ryczycie !?
    Na to Krzysiek przez łzy : Melduję, że się wzruszyłem, obywatelu sierżancie !

    Na tym się lekcja zakończyła i więcej już nas nie rozśpiewywano.

    Pozdrawiam – Tetryk

    • Tetryku
      O wojsku można w nieskończoność. Bo człowiek jest najbardziej wolny tam, gdzie się mu wolności odmawia. Jak nie ma wolności fizycznej, kwitnie duchowa. I tę właśnie wolność się pamięta najdłużej. I fakt, że się za nią płaciło karnym bieganiem, czyszczeniem sprzętu czy nawet obieraniem kartofli – najpaskudniejsze – nie wydawał się dolegliwy. Bo wolność jest bezcenna.

      Pozdrawiam wzajemnie.

  3. Urok wspomnień !
    Dawno temu spędziłem pół roku jako bażant w SOR. Ponieważ kompania nie była – zdaniem komendy – dostatecznie rozśpiewana, a jak już śpiewała to własny hymn kompanii o poetyce podobnej jak wasza, pewnego dnia zapowiedziano nam : Na wieczorne zajęcia przyjdzie sierżantcyna i nauczy was śpiewać …

       Zdziwiła nas lekko pogardliwa forma określenia szefa szkolnej orkiestry, ale wieczorem wyjaśniło się : sierżant nazywał się Cyna i był dość miłym i pełnym dobrej woli człowiekiem. Zaczął od odczytania nam tekstu zwrotki. Zaczynało się to od
    "Nie ma jak, nie ma jak leśne bataliony …"
    Na żądanie chóralnego powtórzenia tekstu odpowiedzią było głuche milczenie. Sierżant pomyślał. mruknął : Acha ! nie zapamiętaliście …  – i wypisał tekst na tablicy.
    Teraz zażądał chóralnego odczytania tekstu – znów cisza … Doświadczony podoficer wywołał jednego z kolegów do solowego występu. Potężny brunet wstał, spojrzał na tablicę, zaczął przejętym, rwącym głosem czytać, a dotarłszy do "leśne bataliony" wybuchnął niepowstrzymanym szlochem.

    Sierżant zgłupiał kompletnie. – Podchorąży, co wy wyprawiacie ! czego ryczycie !?
    Na to Krzysiek przez łzy : Melduję, że się wzruszyłem, obywatelu sierżancie !

    Na tym się lekcja zakończyła i więcej już nas nie rozśpiewywano.

    Pozdrawiam – Tetryk

    • Tetryku
      O wojsku można w nieskończoność. Bo człowiek jest najbardziej wolny tam, gdzie się mu wolności odmawia. Jak nie ma wolności fizycznej, kwitnie duchowa. I tę właśnie wolność się pamięta najdłużej. I fakt, że się za nią płaciło karnym bieganiem, czyszczeniem sprzętu czy nawet obieraniem kartofli – najpaskudniejsze – nie wydawał się dolegliwy. Bo wolność jest bezcenna.

      Pozdrawiam wzajemnie.

  4. Urok wspomnień !
    Dawno temu spędziłem pół roku jako bażant w SOR. Ponieważ kompania nie była – zdaniem komendy – dostatecznie rozśpiewana, a jak już śpiewała to własny hymn kompanii o poetyce podobnej jak wasza, pewnego dnia zapowiedziano nam : Na wieczorne zajęcia przyjdzie sierżantcyna i nauczy was śpiewać …

       Zdziwiła nas lekko pogardliwa forma określenia szefa szkolnej orkiestry, ale wieczorem wyjaśniło się : sierżant nazywał się Cyna i był dość miłym i pełnym dobrej woli człowiekiem. Zaczął od odczytania nam tekstu zwrotki. Zaczynało się to od
    "Nie ma jak, nie ma jak leśne bataliony …"
    Na żądanie chóralnego powtórzenia tekstu odpowiedzią było głuche milczenie. Sierżant pomyślał. mruknął : Acha ! nie zapamiętaliście …  – i wypisał tekst na tablicy.
    Teraz zażądał chóralnego odczytania tekstu – znów cisza … Doświadczony podoficer wywołał jednego z kolegów do solowego występu. Potężny brunet wstał, spojrzał na tablicę, zaczął przejętym, rwącym głosem czytać, a dotarłszy do "leśne bataliony" wybuchnął niepowstrzymanym szlochem.

    Sierżant zgłupiał kompletnie. – Podchorąży, co wy wyprawiacie ! czego ryczycie !?
    Na to Krzysiek przez łzy : Melduję, że się wzruszyłem, obywatelu sierżancie !

    Na tym się lekcja zakończyła i więcej już nas nie rozśpiewywano.

    Pozdrawiam – Tetryk

    • Tetryku
      O wojsku można w nieskończoność. Bo człowiek jest najbardziej wolny tam, gdzie się mu wolności odmawia. Jak nie ma wolności fizycznej, kwitnie duchowa. I tę właśnie wolność się pamięta najdłużej. I fakt, że się za nią płaciło karnym bieganiem, czyszczeniem sprzętu czy nawet obieraniem kartofli – najpaskudniejsze – nie wydawał się dolegliwy. Bo wolność jest bezcenna.

      Pozdrawiam wzajemnie.

  5. Urok wspomnień !
    Dawno temu spędziłem pół roku jako bażant w SOR. Ponieważ kompania nie była – zdaniem komendy – dostatecznie rozśpiewana, a jak już śpiewała to własny hymn kompanii o poetyce podobnej jak wasza, pewnego dnia zapowiedziano nam : Na wieczorne zajęcia przyjdzie sierżantcyna i nauczy was śpiewać …

       Zdziwiła nas lekko pogardliwa forma określenia szefa szkolnej orkiestry, ale wieczorem wyjaśniło się : sierżant nazywał się Cyna i był dość miłym i pełnym dobrej woli człowiekiem. Zaczął od odczytania nam tekstu zwrotki. Zaczynało się to od
    "Nie ma jak, nie ma jak leśne bataliony …"
    Na żądanie chóralnego powtórzenia tekstu odpowiedzią było głuche milczenie. Sierżant pomyślał. mruknął : Acha ! nie zapamiętaliście …  – i wypisał tekst na tablicy.
    Teraz zażądał chóralnego odczytania tekstu – znów cisza … Doświadczony podoficer wywołał jednego z kolegów do solowego występu. Potężny brunet wstał, spojrzał na tablicę, zaczął przejętym, rwącym głosem czytać, a dotarłszy do "leśne bataliony" wybuchnął niepowstrzymanym szlochem.

    Sierżant zgłupiał kompletnie. – Podchorąży, co wy wyprawiacie ! czego ryczycie !?
    Na to Krzysiek przez łzy : Melduję, że się wzruszyłem, obywatelu sierżancie !

    Na tym się lekcja zakończyła i więcej już nas nie rozśpiewywano.

    Pozdrawiam – Tetryk

    • Tetryku
      O wojsku można w nieskończoność. Bo człowiek jest najbardziej wolny tam, gdzie się mu wolności odmawia. Jak nie ma wolności fizycznej, kwitnie duchowa. I tę właśnie wolność się pamięta najdłużej. I fakt, że się za nią płaciło karnym bieganiem, czyszczeniem sprzętu czy nawet obieraniem kartofli – najpaskudniejsze – nie wydawał się dolegliwy. Bo wolność jest bezcenna.

      Pozdrawiam wzajemnie.

  6. Urok wspomnień !
    Dawno temu spędziłem pół roku jako bażant w SOR. Ponieważ kompania nie była – zdaniem komendy – dostatecznie rozśpiewana, a jak już śpiewała to własny hymn kompanii o poetyce podobnej jak wasza, pewnego dnia zapowiedziano nam : Na wieczorne zajęcia przyjdzie sierżantcyna i nauczy was śpiewać …

       Zdziwiła nas lekko pogardliwa forma określenia szefa szkolnej orkiestry, ale wieczorem wyjaśniło się : sierżant nazywał się Cyna i był dość miłym i pełnym dobrej woli człowiekiem. Zaczął od odczytania nam tekstu zwrotki. Zaczynało się to od
    "Nie ma jak, nie ma jak leśne bataliony …"
    Na żądanie chóralnego powtórzenia tekstu odpowiedzią było głuche milczenie. Sierżant pomyślał. mruknął : Acha ! nie zapamiętaliście …  – i wypisał tekst na tablicy.
    Teraz zażądał chóralnego odczytania tekstu – znów cisza … Doświadczony podoficer wywołał jednego z kolegów do solowego występu. Potężny brunet wstał, spojrzał na tablicę, zaczął przejętym, rwącym głosem czytać, a dotarłszy do "leśne bataliony" wybuchnął niepowstrzymanym szlochem.

    Sierżant zgłupiał kompletnie. – Podchorąży, co wy wyprawiacie ! czego ryczycie !?
    Na to Krzysiek przez łzy : Melduję, że się wzruszyłem, obywatelu sierżancie !

    Na tym się lekcja zakończyła i więcej już nas nie rozśpiewywano.

    Pozdrawiam – Tetryk

    • Tetryku
      O wojsku można w nieskończoność. Bo człowiek jest najbardziej wolny tam, gdzie się mu wolności odmawia. Jak nie ma wolności fizycznej, kwitnie duchowa. I tę właśnie wolność się pamięta najdłużej. I fakt, że się za nią płaciło karnym bieganiem, czyszczeniem sprzętu czy nawet obieraniem kartofli – najpaskudniejsze – nie wydawał się dolegliwy. Bo wolność jest bezcenna.

      Pozdrawiam wzajemnie.

  7. Urok wspomnień !
    Dawno temu spędziłem pół roku jako bażant w SOR. Ponieważ kompania nie była – zdaniem komendy – dostatecznie rozśpiewana, a jak już śpiewała to własny hymn kompanii o poetyce podobnej jak wasza, pewnego dnia zapowiedziano nam : Na wieczorne zajęcia przyjdzie sierżantcyna i nauczy was śpiewać …

       Zdziwiła nas lekko pogardliwa forma określenia szefa szkolnej orkiestry, ale wieczorem wyjaśniło się : sierżant nazywał się Cyna i był dość miłym i pełnym dobrej woli człowiekiem. Zaczął od odczytania nam tekstu zwrotki. Zaczynało się to od
    "Nie ma jak, nie ma jak leśne bataliony …"
    Na żądanie chóralnego powtórzenia tekstu odpowiedzią było głuche milczenie. Sierżant pomyślał. mruknął : Acha ! nie zapamiętaliście …  – i wypisał tekst na tablicy.
    Teraz zażądał chóralnego odczytania tekstu – znów cisza … Doświadczony podoficer wywołał jednego z kolegów do solowego występu. Potężny brunet wstał, spojrzał na tablicę, zaczął przejętym, rwącym głosem czytać, a dotarłszy do "leśne bataliony" wybuchnął niepowstrzymanym szlochem.

    Sierżant zgłupiał kompletnie. – Podchorąży, co wy wyprawiacie ! czego ryczycie !?
    Na to Krzysiek przez łzy : Melduję, że się wzruszyłem, obywatelu sierżancie !

    Na tym się lekcja zakończyła i więcej już nas nie rozśpiewywano.

    Pozdrawiam – Tetryk

    • Tetryku
      O wojsku można w nieskończoność. Bo człowiek jest najbardziej wolny tam, gdzie się mu wolności odmawia. Jak nie ma wolności fizycznej, kwitnie duchowa. I tę właśnie wolność się pamięta najdłużej. I fakt, że się za nią płaciło karnym bieganiem, czyszczeniem sprzętu czy nawet obieraniem kartofli – najpaskudniejsze – nie wydawał się dolegliwy. Bo wolność jest bezcenna.

      Pozdrawiam wzajemnie.