Reklama

W końcu usłyszałem coś co moż

W końcu usłyszałem coś co można nazwać polityką, myśleniem wymykającym się ogłupieniu, usłyszałem pomysł, który w swej oczywistości i prostocie jednocześnie jest genialny. Pomysł Waldemara Pawlaka, aby do szkoły biegać z jednym IPad’em, zamiast z plecakiem książek i całym tym sprzętem potrzebnym do nauki, sprawił, że przysiadłem, od wieków nie słyszałem w kraju pełnym głupoty podobnego pomysłu, który spełnia wszelkie warunki genialności. Coś co jest genialne przede wszystkim musi być odważne, sięgające dalej niż teraźniejszość, no i rzecz jasna stać jak najdalej od głupoty. Usłyszałem o tym pomyśle w radiu, jechałem akurat z dzieckiem i to ze szkoły muzycznej nomen omen i nagle taka niespodzianka. Nie wiedziałem jeszcze, że to propozycja wyborcza Pawlaka, słyszałem po prostu o tym projekcie i byłem przekonany, że to znów jakiś inteligentny zapaleniec powiedział coś, co za chwilę zniknie, ale za chwilę słyszę, że to pomysł Waldemara Pawlaka, a potem, że to w ramach kampanii. Nie minęło 10 sekund i się obudziłem, usłyszałem pierwszy kretyński komentarz, redaktora co się nauczył dziennikarstwa w takiej postaci jak teraz wygląda każde dziennikarstwo, im głupiej, szybciej i „młodzieżowo” tym lepiej.

Reklama

Pamiętać nie pamiętam jakie to tam dowcipne padały stwierdzenia, w każdym razie nie brakowało robienia z Pawlaka, nazwijmy to… ekscentryka, ale pomyślmy o wariacie. Przyjechałem do domu i otworzyłem kilka portali naraz i w najmniejszym stopniu się nie zawiodłem, towarzystwo wróciło z roboty, odpaliło Neostrady i zaczęły się „Lol” i „rotfl”. Zaczęły się też pierwsze „analizy” skąd na to pieniądze i pierwsze co analitycy zrobili, to polecieli sprawdzić na Allegro, a tam rzeczywiście 2 tysiące od IPada i tak oto poleciały dowcipy, skąd na to pieniądze. Zanim przejdę do rzeczy, pragnę zaznaczyć, że nie mam cienia wątpliwości, że Pawlak sam nie wierzy w to co mu się udało genialnego wymyślić i palnął to jedynie pod kamery co jest najbardziej smutne w całej historii. Niemniej chociaż dla chwilowego pocieszania się, spójrzmy na rzecz tak jak rzecz na to zasługuje. Po pierwsze ile kosztuje wyposażenie ucznia w te wszystkie podręczniki, zeszyty pióra Parker, „zmaziki”, plecaki itd. Mam z tym do czynienia co roku i co roku włos mi się jeży, średnio trzeba liczyć jakieś 600 PLN jak nic i to tak lekko licząc. Do tego dochodzi koszt dowozu dziecka na zajęcie korekcyjne, bo jeśli ktoś kiedyś usiłował podnieść tornister trzecioklasisty, ten musi wiedzieć, że skolioza idzie z dzieckiem do szkoły krok w krok.

Następnie, trzeba ten koszt pomnożyć razy trzy, gdyż tak sobie myślę, że taki IPad, spokojnie powinien wytrzymać 3 lata, a zmiana podręczników, to oczywiście nic więcej jak zmiana oprogramowania. Zatem 3×600 co roku za podręczniki i mamy 1800 raz na trzy lata. Dalej analizując, trzeba sobie uzmysłowić, że zakup przez ministerstwo nie jednego IPada na Allegro, ale 4 milionów IPadów od producenta realnie powinien obniżyć koszt co najmniej do 1400 PLN, nie wspomnę już o tym, że ten wynalazek jest póki co nowością i za chwilę sam z siebie będzie kosztował poniżej tej kwoty. W ostatnim akcie kalkulacji należałoby niestety obciążyć rodziców, powiedzmy na poziomie 600 PLN, rozłożonych w ratach na 3 lata po 200 PLN, czyli grubo poniżej kosztów jakie ponoszą obecnie, ponieważ płacą po 600 rok w rok. W sumie koszt IPada powinien się zamknąć w kwocie 800 PLN, tyle zapłaciłoby państwo. Skąd na to państwo ma brać? Otóż durne państwo, już dziś wydaje morze kasy na dotowanie podręczników, od lat się o tym mówi, że w ogóle powinno być za darmo i na tak zwaną komputeryzację szkoły, niespełniony sen, lecą kolejne miliony. Rezygnując z tych dwóch projektów, jak sądzę oszczędzamy następną kasę. Przenosząc te absurdalne koszty na nowy projekt cena IPada po odliczeniu głupkowatych socjalistycznych pomysłów powinna spaść do 500 PLN i cały czas nie wierzę, że przy zamówieni 4 milionów sztuk, ta cena będzie wynosić 1400.

4 miliony dzieci razy 500, to jest 2 miliardy i to trzeba podzielić przez 3 lata, bo przecież pierwszy raz musimy wydać wszystkim dzieciom i na 3 lata mamy z nimi spokój, potem będą dochodzić jedynie pierwszoklasiści, czyli koszty nieporównywalne. Zatem 2 miliardy wydane raz to jest może ból, ale po pierwsze tyle Tusk da nie wiadomo skąd dla tych co sobie kupili działki przy ruczajach, po zaniżonych stawkach powodziowych i „zapomnieli” się ubezpieczyć i proszę nie mieszać do tego ludzi, którzy przeżyli autentyczną tragedię, bez ich winy, po drugie takie śmieszne pieniądze to minister Klich znalazł do wtorku. Można się mnie czepić, bo ja to wszystko liczę bardzo orientacyjnie i na pieszo, pewnie jakieś koszty szkolenia niedouczonych nauczycieli, pewnie jakieś parę złoty na płyty by doszło, jakiś serwis, jakieś zgubienie sprzętu szkolnego i tak dalej, ale w sumie jeśli się nawet walnąłem na miliard, to nie są to żadne wielkie pieniądze biorąc pod uwagę zyski. Nie wspomnę już o tym, że można by zaprząc UE do finansowania, pewnie bez trudu pod jakiś fundusz dałoby się to podpiąć.  Zyski są dwojakie, po pierwsze w końcu kraj nad Wisłą zrobiłby coś przełomowego, coś nowoczesnego, wyprzedzającego świat. Po drugie, podobna rzecz wcześniej czy później po prostu się stanie, komputer zamiast podręcznika będzie faktem, tyle że my jak zwykle zapłacimy za to podwójnie, bo będziemy na końcu. Jak znam życie, projekt podłapie jakiś koncern „amerykański”, podkupi z 30 „lobbystów” z UE i kraje będą musiały przeprowadzić podobny projekt, tyle, że już zarobi na tym kto inny, a standard europejski będzie nakazywał wymieniać „certyfikowane” komputery co rok i jeszcze płacić koszty utylizacji. Tak się sprawy w Polsce mają, jeśli nawet komuś uda się powiedzieć i zaproponować genialnego, stada głupków puknie się w czoła i zaleje Internet swoimi „analizami” i dowcipami. Dziękuję, tym 13, co przeczytali do końca i tym 5 zrozumieli.  

PS Gdyby ministerstwo chociaż dało alternatywę, IPad na koszt rodziców lub podręczniki bez namysłu sprawiłbym dziecku IPada.

Reklama

110 KOMENTARZE

  1. Kuraku
    Pomysł jest zaiste doskonały, tylko w brodę sobie pluć, że go przegapiłem. Codziennie rano pomagam objuczyć własne dzieci plecakami z zawartością i zgadzam się, że iPad – czy też tańszy tablet od innego producenta (Asus, HP już przygotowują czy też mają swoje propozycje alternatywne wobec Jabłka) – to byłoby fajne wyjście.

    Czy jednak nie zapomniałeś o kosztach przygotowania podręczników, chociażby w formie e-booków na tego iPada, przez odnośne wydawnictwa? I że różni nauczyciele wymagają różnych podręczników? A na tablet wypadałoby przygotować interaktywne ćwiczenia, tam, gdzie to możliwe… Ktoś to musi zrobić i nie za darmo.

    Edit: PS. Obawiam się, że obsługa tabletów od strony nauczycieli nie-informatyków to nie jest taka prosta sprawa. O “głupie” e-dzienniki się nie można doprosić (u nas przynajmniej), a co dopiero o zadawanie, sprawdzanie zadań z tabletów itp. czynności.

    • Nie zapomniałem, wpisałem to
      Nie zapomniałem, wpisałem to w jednym zdaniu, to oczywiście nie jest żadna szczegółowa analiza projektu, tylko tak zwana próba zmiany mentalnej. Jestem przekonany, że większość puknęła się w czoło słysząc o tym, zamiast przyklasnąć. Zgoda z ksiażkami, tylko jak zapewne wiesz, teraz jest tak, że książka do angielskiego 30 PLN, płyta gratis. Ilu jest tych autorów? Wrzuciłem miliard zapasu, wydaje mi się, że można tym obstawić wszystkich autorów i koszty, które są nieporównywalne z drukiem. Bardziej mi pasuje kierunek tańszych tabletów i naturalnej zniżki ceny w tych urządzeniach, tu dałem dupy. Ale masz rację, tak jak pisałem to są koszty i wyliczenia bardzo od siekiery, niemniej nie są to kwoty abstrakcyjne, a po drugie jestem przekonany, że nieuniknione w najbliższym czasie.

      • Zmiana mentalna
        – masz na myśli zmianę u nauczycieli? Bo dzieciaki to raczej orientują się lepiej od dorosłych w nowinkach, przynajmniej moje (na szczęście jeszcze jestem lepszy o parę technicznych szczegółów, ale jak długo?).

        Zmiana u nauczycieli nastąpi IMHO, kiedy do szkół wejdzie młode pokolenie – te dzieciaki, które do komputerów, tabletów, smartfonów podchodzą bez kompleksów i wykorzystują “intuicyjne interfejsy” jak tylko się da. Ale obecny kształt organizacji nauczycielstwa, z Kartą Nauczyciela i płacami, gwarantuje, że nieprędko to się stanie (wejście młodego pokolenia) na poważną skalę. I tu pan Pawlak miałby może coś do powiedzenia jako wicepremier.

        • Ma na myśli zmianę społeczną.
          Ma na myśli zmianę społeczną. Już czytam, że to niemożliwe i że się nie da, dyskusję w stylu jaki “procek” i rozdzielczość ekranu. A ja powtórzę, że to się przecież musi stać i wtedy zapłacimy za to na warunkach, które zostaną nam narzucone, a nie na tych które sami sobie stworzymy.

          • Dobry wieczór MK
            Dziś w pewnym radiu słyszałam dokładnie takie same argumenty za iPadem, jak Twoje. Ucieszyłam się, bo mnie się pomysł szalenie spodobał. Radość długo nie trwała, bo pojawił się bardzo oświecony argument, że w dzieciach trzeba od małego wyrabiać nawyk czytania papierowych książek, jakby jedno wykluczało drugie. Jedno muszę przyznać, pomysły Pawlaka nikt nie wyśmiewał.

          • Może w końcu coś takiego jak
            Może w końcu coś takiego jak biblioteki zyskałby jakiś sens. Pisałem już o pisaniu piórem, podobnie napiszę o czytaniu książek, to jeszcze długo nie zniknie i nie powinno. Tylko, że właśnie tak się “myśli”, albo albo, zamiast i i. Taka zmiana w moim odczuciu jest oczywista i kwestią czasu, moglibyśmy chociaż raz pokazać światu cywilizację, a nie furę, z takim pomysłem są same korzyści i to na niewyobrażalną skalę, nie tylko krajową. Ale od takiego projektu uginają się nogi naszym “wizjonerom”, to za “śmiałe”.

  2. Kuraku
    Pomysł jest zaiste doskonały, tylko w brodę sobie pluć, że go przegapiłem. Codziennie rano pomagam objuczyć własne dzieci plecakami z zawartością i zgadzam się, że iPad – czy też tańszy tablet od innego producenta (Asus, HP już przygotowują czy też mają swoje propozycje alternatywne wobec Jabłka) – to byłoby fajne wyjście.

    Czy jednak nie zapomniałeś o kosztach przygotowania podręczników, chociażby w formie e-booków na tego iPada, przez odnośne wydawnictwa? I że różni nauczyciele wymagają różnych podręczników? A na tablet wypadałoby przygotować interaktywne ćwiczenia, tam, gdzie to możliwe… Ktoś to musi zrobić i nie za darmo.

    Edit: PS. Obawiam się, że obsługa tabletów od strony nauczycieli nie-informatyków to nie jest taka prosta sprawa. O “głupie” e-dzienniki się nie można doprosić (u nas przynajmniej), a co dopiero o zadawanie, sprawdzanie zadań z tabletów itp. czynności.

    • Nie zapomniałem, wpisałem to
      Nie zapomniałem, wpisałem to w jednym zdaniu, to oczywiście nie jest żadna szczegółowa analiza projektu, tylko tak zwana próba zmiany mentalnej. Jestem przekonany, że większość puknęła się w czoło słysząc o tym, zamiast przyklasnąć. Zgoda z ksiażkami, tylko jak zapewne wiesz, teraz jest tak, że książka do angielskiego 30 PLN, płyta gratis. Ilu jest tych autorów? Wrzuciłem miliard zapasu, wydaje mi się, że można tym obstawić wszystkich autorów i koszty, które są nieporównywalne z drukiem. Bardziej mi pasuje kierunek tańszych tabletów i naturalnej zniżki ceny w tych urządzeniach, tu dałem dupy. Ale masz rację, tak jak pisałem to są koszty i wyliczenia bardzo od siekiery, niemniej nie są to kwoty abstrakcyjne, a po drugie jestem przekonany, że nieuniknione w najbliższym czasie.

      • Zmiana mentalna
        – masz na myśli zmianę u nauczycieli? Bo dzieciaki to raczej orientują się lepiej od dorosłych w nowinkach, przynajmniej moje (na szczęście jeszcze jestem lepszy o parę technicznych szczegółów, ale jak długo?).

        Zmiana u nauczycieli nastąpi IMHO, kiedy do szkół wejdzie młode pokolenie – te dzieciaki, które do komputerów, tabletów, smartfonów podchodzą bez kompleksów i wykorzystują “intuicyjne interfejsy” jak tylko się da. Ale obecny kształt organizacji nauczycielstwa, z Kartą Nauczyciela i płacami, gwarantuje, że nieprędko to się stanie (wejście młodego pokolenia) na poważną skalę. I tu pan Pawlak miałby może coś do powiedzenia jako wicepremier.

        • Ma na myśli zmianę społeczną.
          Ma na myśli zmianę społeczną. Już czytam, że to niemożliwe i że się nie da, dyskusję w stylu jaki “procek” i rozdzielczość ekranu. A ja powtórzę, że to się przecież musi stać i wtedy zapłacimy za to na warunkach, które zostaną nam narzucone, a nie na tych które sami sobie stworzymy.

          • Dobry wieczór MK
            Dziś w pewnym radiu słyszałam dokładnie takie same argumenty za iPadem, jak Twoje. Ucieszyłam się, bo mnie się pomysł szalenie spodobał. Radość długo nie trwała, bo pojawił się bardzo oświecony argument, że w dzieciach trzeba od małego wyrabiać nawyk czytania papierowych książek, jakby jedno wykluczało drugie. Jedno muszę przyznać, pomysły Pawlaka nikt nie wyśmiewał.

          • Może w końcu coś takiego jak
            Może w końcu coś takiego jak biblioteki zyskałby jakiś sens. Pisałem już o pisaniu piórem, podobnie napiszę o czytaniu książek, to jeszcze długo nie zniknie i nie powinno. Tylko, że właśnie tak się “myśli”, albo albo, zamiast i i. Taka zmiana w moim odczuciu jest oczywista i kwestią czasu, moglibyśmy chociaż raz pokazać światu cywilizację, a nie furę, z takim pomysłem są same korzyści i to na niewyobrażalną skalę, nie tylko krajową. Ale od takiego projektu uginają się nogi naszym “wizjonerom”, to za “śmiałe”.

  3. Szacowanie kosztów projektu informatycznego
    W Polsce przyjęło się zwyczajowo, że koszt projektu to głównie sprzęt. Niestety, jest to teza błędna – oprogramowanie w profesjonalnych zastosowaniach jest wielokrotnie droższe, do tego dochodzą koszty wdrożenia i szkolenia. Złudna jest wiara, że “tylko wymiana oprogramowania” będzie procedurą tanią.

    Oczywiście, można się łudzić, że powstanie opensourcowe, darmowe oprogramowanie dla szkół. Niestety, jest to mało prawdopodobne – jaka społeczność miałaby to oprogramowanie rozwijać? Hobbyści, profesjonalnie poświęcający się nauczaniu początkowemu? Wolne żarty…

    Dowolna firma, która złapałaby takie zlecenie potraktuje je jak dojną krowę – przykłady mamy w oprogramowaniu ZUS, urzędów skarbowych i celnych i gdzie nie spojrzeć.

    A przed radosną twórczością amatorów, którzy poznali siłę makra w Excelu – broń nasze dzieci, Panie! Znam podobne kwiatki z praktyki zawodowej…

    • Nie jestem specjalistą, ale z
      Nie jestem specjalistą, ale z tego co wiem większość tego typu sprzętów jest wyposażona w system operacyjny w cenie sprzętu. Jakie niby oprogramowanie chciałbyś tam mieć? Bo jak dla mnie przeglądarka PDF i na podstawowy edytor tekstu (darmowych jest armia), to jest wystarczające oprogramowanie zastępujące zeszyt i książkę. Zmorą polską jest przede wszystkim komplikowanie rzeczy prostych, przed wybitnych fachowców, którzy zaraz znajdą 100 niuansów i zawiłości technicznych, chociaż żadna z nich nie dotyczy problemu. To nie jest sprzęt dla profesjonalisty od montażu DVD z komunii, ale nowoczesna tabliczka i kreda.

    • Mówisz Tetryku o złośliwych makrach Excelowych, ale …
      Trochę przesadzasz z tym zagrożeniem makrami Excelowymi.
      Co innego, gdyby chodziło o kalkulacje księgowości, ale
      przecież mówimy o szkole.
      Cóż takiego to złośliwe makro mogłoby zrobić ?

      Weź pod uwagę, że mówimy o indywidualnych
      tabletach nie połączonych w sieć, co dodatkowo
      zmniejsza zagrożenie.

      • Niejasno się wyraziłem.
        Nie chodzi mi o wirusy – chodzi mi o to, że za pół roku część tabletów będzie wyposażona w nowsze wersje oprogramowania, o niekompatybilnych domyślnych formatach. Entuzjaści nowoczesności będą tworzyć np. szablony sprawdzianów, nie zadając sobie trudu rozważenia zapisania ich w powszechniejszym formacie, ale z entuzjazmem nakażą wypełnienie tych formularzy dla celów np. badawczo-porównawczych, w tychże celach blokując oczywiście możliwość modyfikacji formatu. Przeciętny taki racjonalizator traktuje zawartość swojego komputera, właśnie zakupionego dla jego nowego stanowiska, jako uniwersalny wzorzec – i jeśli siedzi dostatecznie wysoko, będzie żądał wymiany oprogramowania u wszystkich, żeby zadziałał jego “wyjątkowy” formularz.
        Żeby mi nikt nie zarzucał, że fantazjuję – znam to z życia…

        A szybki cykl aktualizacji będzie jak w banku, bo na tym producenci software’u zarabiają…
        Co do sieci, sądzę że realizowanie tego bez sieci nie ma sensu – szkolny hotspot umożliwi łatwe zbieranie zadań domowych, centralne zarządzanie oprogramowaniem oraz dystrybucję testów i materiałów dydaktycznych. Oczywiście, oprogramowanie antywirusowe jest koniecznością…

  4. Szacowanie kosztów projektu informatycznego
    W Polsce przyjęło się zwyczajowo, że koszt projektu to głównie sprzęt. Niestety, jest to teza błędna – oprogramowanie w profesjonalnych zastosowaniach jest wielokrotnie droższe, do tego dochodzą koszty wdrożenia i szkolenia. Złudna jest wiara, że “tylko wymiana oprogramowania” będzie procedurą tanią.

    Oczywiście, można się łudzić, że powstanie opensourcowe, darmowe oprogramowanie dla szkół. Niestety, jest to mało prawdopodobne – jaka społeczność miałaby to oprogramowanie rozwijać? Hobbyści, profesjonalnie poświęcający się nauczaniu początkowemu? Wolne żarty…

    Dowolna firma, która złapałaby takie zlecenie potraktuje je jak dojną krowę – przykłady mamy w oprogramowaniu ZUS, urzędów skarbowych i celnych i gdzie nie spojrzeć.

    A przed radosną twórczością amatorów, którzy poznali siłę makra w Excelu – broń nasze dzieci, Panie! Znam podobne kwiatki z praktyki zawodowej…

    • Nie jestem specjalistą, ale z
      Nie jestem specjalistą, ale z tego co wiem większość tego typu sprzętów jest wyposażona w system operacyjny w cenie sprzętu. Jakie niby oprogramowanie chciałbyś tam mieć? Bo jak dla mnie przeglądarka PDF i na podstawowy edytor tekstu (darmowych jest armia), to jest wystarczające oprogramowanie zastępujące zeszyt i książkę. Zmorą polską jest przede wszystkim komplikowanie rzeczy prostych, przed wybitnych fachowców, którzy zaraz znajdą 100 niuansów i zawiłości technicznych, chociaż żadna z nich nie dotyczy problemu. To nie jest sprzęt dla profesjonalisty od montażu DVD z komunii, ale nowoczesna tabliczka i kreda.

    • Mówisz Tetryku o złośliwych makrach Excelowych, ale …
      Trochę przesadzasz z tym zagrożeniem makrami Excelowymi.
      Co innego, gdyby chodziło o kalkulacje księgowości, ale
      przecież mówimy o szkole.
      Cóż takiego to złośliwe makro mogłoby zrobić ?

      Weź pod uwagę, że mówimy o indywidualnych
      tabletach nie połączonych w sieć, co dodatkowo
      zmniejsza zagrożenie.

      • Niejasno się wyraziłem.
        Nie chodzi mi o wirusy – chodzi mi o to, że za pół roku część tabletów będzie wyposażona w nowsze wersje oprogramowania, o niekompatybilnych domyślnych formatach. Entuzjaści nowoczesności będą tworzyć np. szablony sprawdzianów, nie zadając sobie trudu rozważenia zapisania ich w powszechniejszym formacie, ale z entuzjazmem nakażą wypełnienie tych formularzy dla celów np. badawczo-porównawczych, w tychże celach blokując oczywiście możliwość modyfikacji formatu. Przeciętny taki racjonalizator traktuje zawartość swojego komputera, właśnie zakupionego dla jego nowego stanowiska, jako uniwersalny wzorzec – i jeśli siedzi dostatecznie wysoko, będzie żądał wymiany oprogramowania u wszystkich, żeby zadziałał jego “wyjątkowy” formularz.
        Żeby mi nikt nie zarzucał, że fantazjuję – znam to z życia…

        A szybki cykl aktualizacji będzie jak w banku, bo na tym producenci software’u zarabiają…
        Co do sieci, sądzę że realizowanie tego bez sieci nie ma sensu – szkolny hotspot umożliwi łatwe zbieranie zadań domowych, centralne zarządzanie oprogramowaniem oraz dystrybucję testów i materiałów dydaktycznych. Oczywiście, oprogramowanie antywirusowe jest koniecznością…

  5. tablet
    Droga Kurko

    Zaręczam że znalazłbym producenta takiego tableta w Chinach za 200-300 zł. (przy takiej ilości możliwe że jeszcze taniej). Nie odbiegałby jakkolwiek od Apple (dałoby się nawet w ramach negocjacji obłożyć go np. tytanem – generalnie jakościowo i technologicznie polepszyć w stosunku do Apple). Miedzy bajki włożyć tandetę chińską. Znam parę fabryk które podjełyby się takiego zamówienia. Na 100 %.
    Pozdrawiam
    Twój fan :).

  6. tablet
    Droga Kurko

    Zaręczam że znalazłbym producenta takiego tableta w Chinach za 200-300 zł. (przy takiej ilości możliwe że jeszcze taniej). Nie odbiegałby jakkolwiek od Apple (dałoby się nawet w ramach negocjacji obłożyć go np. tytanem – generalnie jakościowo i technologicznie polepszyć w stosunku do Apple). Miedzy bajki włożyć tandetę chińską. Znam parę fabryk które podjełyby się takiego zamówienia. Na 100 %.
    Pozdrawiam
    Twój fan :).

  7. Zajmij się tym realnie
    a ja postawię fabrykę takich tabletów w polsce. Mówię poważnie. Ściągnę chińskich “skośnookich”. Jeśli temat byłby na poważnie, przedstawiciele paru fabryk byliby u nas już w przyszłym tygodniu :).
    Na system rozpisalibyśmy ogólnoświatowy konkurs. I po zawodach.

  8. Zajmij się tym realnie
    a ja postawię fabrykę takich tabletów w polsce. Mówię poważnie. Ściągnę chińskich “skośnookich”. Jeśli temat byłby na poważnie, przedstawiciele paru fabryk byliby u nas już w przyszłym tygodniu :).
    Na system rozpisalibyśmy ogólnoświatowy konkurs. I po zawodach.

  9. Oczywiście to tylko marzenia
    Przy działaniu naszego rządu – odległe marzenia (nasze). Pewnie nawet nikt więcej o tym bąknie, bo mu nie daj boże słupek spadnie.

    Technicznie sprawa jest prostsza niż Wam się wydaje. Sam współpracuję z fabrykami, które z palcem w d… wyprodukowałyby coś takiego (pewnie i lepszego) za ułamek ceny Apple.

    Oprogramowanie – tu nie wiem.

  10. Oczywiście to tylko marzenia
    Przy działaniu naszego rządu – odległe marzenia (nasze). Pewnie nawet nikt więcej o tym bąknie, bo mu nie daj boże słupek spadnie.

    Technicznie sprawa jest prostsza niż Wam się wydaje. Sam współpracuję z fabrykami, które z palcem w d… wyprodukowałyby coś takiego (pewnie i lepszego) za ułamek ceny Apple.

    Oprogramowanie – tu nie wiem.

  11. Obawy mam podobne i kierunek
    Obawy mam podobne i kierunek tych obaw też potwierdzam. Oczywiście wszystkie przetargi i szacowne grono ekspertów, które ustalałoby standard urządzenia jakieś 34 lata. Dlatego ja nie mam większych złudzeń, ale przynajmniej chciałby tyle zmienić, żeby takie pomysły były witane owacjami, a nie salwą głupkowatych dowcipów i “się nie uda”.

  12. Obawy mam podobne i kierunek
    Obawy mam podobne i kierunek tych obaw też potwierdzam. Oczywiście wszystkie przetargi i szacowne grono ekspertów, które ustalałoby standard urządzenia jakieś 34 lata. Dlatego ja nie mam większych złudzeń, ale przynajmniej chciałby tyle zmienić, żeby takie pomysły były witane owacjami, a nie salwą głupkowatych dowcipów i “się nie uda”.

  13. Napiszę znajomemu chińczykowi z branży
    o tym pomyśle. Ale się obślini hahahahahaha. Nie będzie mógł spać ze dwie noce. Napiszę: “Słuchaj. Mój rząd rozważa wprowadzenie tabletów. Poważnie. Produkcja – chyba Chiny”. W połowie pisania już stwierdziłem że zaniecham takiego kawału – nie daliby mi żyć przez tydzień (mail-e, telefony). Oni wszystko biorą na poważnie hihihihi

  14. Napiszę znajomemu chińczykowi z branży
    o tym pomyśle. Ale się obślini hahahahahaha. Nie będzie mógł spać ze dwie noce. Napiszę: “Słuchaj. Mój rząd rozważa wprowadzenie tabletów. Poważnie. Produkcja – chyba Chiny”. W połowie pisania już stwierdziłem że zaniecham takiego kawału – nie daliby mi żyć przez tydzień (mail-e, telefony). Oni wszystko biorą na poważnie hihihihi

  15. Wg mnie
    znacznie większym problemem od spraw technicznych jest zmiana mentalności grona pedagogicznego. Już widzę te protesty pod ministerstwem, że dzieci się nie nauczą czytać, pisać i liczyć mając pod ręką komputer. Opór materii będzie silny – środowisko nauczycielskie jest w sporej części zachowawcze – nie chce żadnych zmian. Do tego boi się młodzieży, która w nowych technologiach jest trzy długości przed 50 letnią nauczycielką. Zacznie się przy okazji wielka dyskusja o zmianach w programie nauczania i wszystko to ugrzęźnie, bo zapewne za pasem będą jakieś wybory i żaden rząd nie zaryzykuje konfrontacji ze środowiskiem oświaty. Do tego dojdzie lobby księgarzy i drukarzy, że rząd chce zarżnąć polskie wydawnictwa. Dopiero jak przyjdzie odgórne zarządzenie, moda czy jak to zwał, z UE to wtedy zacznie się na gwałt dostosowywać polską oświatę do trendów światowych.

  16. Wg mnie
    znacznie większym problemem od spraw technicznych jest zmiana mentalności grona pedagogicznego. Już widzę te protesty pod ministerstwem, że dzieci się nie nauczą czytać, pisać i liczyć mając pod ręką komputer. Opór materii będzie silny – środowisko nauczycielskie jest w sporej części zachowawcze – nie chce żadnych zmian. Do tego boi się młodzieży, która w nowych technologiach jest trzy długości przed 50 letnią nauczycielką. Zacznie się przy okazji wielka dyskusja o zmianach w programie nauczania i wszystko to ugrzęźnie, bo zapewne za pasem będą jakieś wybory i żaden rząd nie zaryzykuje konfrontacji ze środowiskiem oświaty. Do tego dojdzie lobby księgarzy i drukarzy, że rząd chce zarżnąć polskie wydawnictwa. Dopiero jak przyjdzie odgórne zarządzenie, moda czy jak to zwał, z UE to wtedy zacznie się na gwałt dostosowywać polską oświatę do trendów światowych.

    • Cytat
      A wady?
      Zmiana przyzwyczajeń. Najtrudniejszą rzeczą w kulturze jest właśnie zmiana przyzwyczajeń. Ekologiczność e-czytnika też jest wadą, ponieważ zmniejszenie zużycia papieru spowoduje, że papiernie nie będą miały z czego żyć. Rezultatem będzie redukcja kosztów produkcji książki do jednej trzeciej obecnych kwot. Z punktu widzenia czytelnika to jest jednak plus. Są książki, które chce się mieć na półkach i takie, które chce się tylko przeczytać, po czym nie wiadomo co z nimi zrobić. Zamiast kupować papierową cegłę można nabyć licencję e-publikacji. Ale e-książki budzą obawy wydawców. To jest to samo doświadczenie, co wydawców płyt muzycznych. Ruch mp3 istnieje i nie da się go zatrzymać. Raczej warto dostosować się, niż bronić na wszelkie możliwe sposoby. Pisarzem, który pierwszy opublikował powieść w Internecie był Stephen King. Spróbował dla zabawy co z tego wyjdzie i wyszedł mu ponad milion dolarów.
      e-Czytnik niewiele waży, co jest koszmarną wadą, ponieważ normalnie dziecko bierze ze sobą do szkoły około 12 kilogramów podręczników. Zamiast taszczyć je może nie tyle zabierać to urządzenie, co samą kartę pamięci. Niestety ? w efekcie dziecko nie ma czego nosić w tornistrze, co jest wadą, ponieważ w tym momencie znowu mówimy o zmianie przyzwyczajenia.
      To dotyczy także egzaminów. Można na przykład do e-czytnika wprowadzić test egzaminacyjny. W takiej sytuacji niepotrzebna jest komisja, nie ma możliwości dokonywania poprawek, naciągania, czy fałszowania wyników testu. I to jest nieszczęście świata cyfrowego.

    • Cytat
      A wady?
      Zmiana przyzwyczajeń. Najtrudniejszą rzeczą w kulturze jest właśnie zmiana przyzwyczajeń. Ekologiczność e-czytnika też jest wadą, ponieważ zmniejszenie zużycia papieru spowoduje, że papiernie nie będą miały z czego żyć. Rezultatem będzie redukcja kosztów produkcji książki do jednej trzeciej obecnych kwot. Z punktu widzenia czytelnika to jest jednak plus. Są książki, które chce się mieć na półkach i takie, które chce się tylko przeczytać, po czym nie wiadomo co z nimi zrobić. Zamiast kupować papierową cegłę można nabyć licencję e-publikacji. Ale e-książki budzą obawy wydawców. To jest to samo doświadczenie, co wydawców płyt muzycznych. Ruch mp3 istnieje i nie da się go zatrzymać. Raczej warto dostosować się, niż bronić na wszelkie możliwe sposoby. Pisarzem, który pierwszy opublikował powieść w Internecie był Stephen King. Spróbował dla zabawy co z tego wyjdzie i wyszedł mu ponad milion dolarów.
      e-Czytnik niewiele waży, co jest koszmarną wadą, ponieważ normalnie dziecko bierze ze sobą do szkoły około 12 kilogramów podręczników. Zamiast taszczyć je może nie tyle zabierać to urządzenie, co samą kartę pamięci. Niestety ? w efekcie dziecko nie ma czego nosić w tornistrze, co jest wadą, ponieważ w tym momencie znowu mówimy o zmianie przyzwyczajenia.
      To dotyczy także egzaminów. Można na przykład do e-czytnika wprowadzić test egzaminacyjny. W takiej sytuacji niepotrzebna jest komisja, nie ma możliwości dokonywania poprawek, naciągania, czy fałszowania wyników testu. I to jest nieszczęście świata cyfrowego.

  17. Ktoś już to napisał.
    Ktoś już to napisał. Przyjdzie dyrektywa z UE i w ostatniej chwili za ciężkie pieniądze wszystko się zmieni łącznie z barierą kulturową. I tylko dlatego jeszcze bym z tej UE się nie zawijał, chcociaż ona sama się zwinie. Nam trzeba kazać i to najlepiej, żeby obcy kazali, bo oni wiedzą i potrafią, na przykład Amerykanie przywieźli jakieś cudo, rozpuszczony karmel w sodówce i zapakowany w aluminiową puszkę. Sami to się w łeb pukniemy zanim jakiegoś komputra do szkół wprowadzimy. Normalność wyglądałaby tak, że każda 50-tka, która dziś nie potrafi obsłużyć komputera powinna już jechać na szmacie jako woźna. A nienormalnie to oczywisty projekt, spotyka tego rodzaju bariery. Z tym pisaniem na komputerze, też nie tak do końca, bo ja szlachetnej sztuki pisania długopisem bym nie zaniechał.

    • W tym względzie
      przytoczę niedawną rozmowę z matką dziewczynki w wieku szkolnym z USA:
      Ona: …a stopnie i uwagi możesz przeglądać przez sieć w e-dzienniku, do którego masz dostęp “read-only”
      Ja: Widzisz, a u nas w szkole jak mówię o e-dzienniku, to najpierw słyszę, że to dublowanie papierowego dziennika i nauczyciele by musieli poświęcić na to dodatkowo swój czas, a potem, że nie wszyscy by potrafili obsłużyć.
      Ona (oczy jak 5 zł): No… ale są nauczycielami, tak? Pracują na etacie i dostają płacę za swoją pracę? To co za problem raz przeszkolić i potem niech już działają?

      Pod wieloma względami tam właśnie jest ta “normalność”…

  18. Ktoś już to napisał.
    Ktoś już to napisał. Przyjdzie dyrektywa z UE i w ostatniej chwili za ciężkie pieniądze wszystko się zmieni łącznie z barierą kulturową. I tylko dlatego jeszcze bym z tej UE się nie zawijał, chcociaż ona sama się zwinie. Nam trzeba kazać i to najlepiej, żeby obcy kazali, bo oni wiedzą i potrafią, na przykład Amerykanie przywieźli jakieś cudo, rozpuszczony karmel w sodówce i zapakowany w aluminiową puszkę. Sami to się w łeb pukniemy zanim jakiegoś komputra do szkół wprowadzimy. Normalność wyglądałaby tak, że każda 50-tka, która dziś nie potrafi obsłużyć komputera powinna już jechać na szmacie jako woźna. A nienormalnie to oczywisty projekt, spotyka tego rodzaju bariery. Z tym pisaniem na komputerze, też nie tak do końca, bo ja szlachetnej sztuki pisania długopisem bym nie zaniechał.

    • W tym względzie
      przytoczę niedawną rozmowę z matką dziewczynki w wieku szkolnym z USA:
      Ona: …a stopnie i uwagi możesz przeglądać przez sieć w e-dzienniku, do którego masz dostęp “read-only”
      Ja: Widzisz, a u nas w szkole jak mówię o e-dzienniku, to najpierw słyszę, że to dublowanie papierowego dziennika i nauczyciele by musieli poświęcić na to dodatkowo swój czas, a potem, że nie wszyscy by potrafili obsłużyć.
      Ona (oczy jak 5 zł): No… ale są nauczycielami, tak? Pracują na etacie i dostają płacę za swoją pracę? To co za problem raz przeszkolić i potem niech już działają?

      Pod wieloma względami tam właśnie jest ta “normalność”…

  19. Ja Hrabini
    Mnie si bynajmnij wydawa że to nie gienierał pożarniczy ,nijaki Pałlak to zainicjonował był, inu dużo wcześni ,nijaki Waryńskij.

    Tu yes nato dowód.

    Raz jeszcze się dźwignął na boku:
    – Ja muszę… tam na mnie czekają…
    iPad w ostatnim krwotoku,
    i skonał. I wrócił do kraju.

  20. Ja Hrabini
    Mnie si bynajmnij wydawa że to nie gienierał pożarniczy ,nijaki Pałlak to zainicjonował był, inu dużo wcześni ,nijaki Waryńskij.

    Tu yes nato dowód.

    Raz jeszcze się dźwignął na boku:
    – Ja muszę… tam na mnie czekają…
    iPad w ostatnim krwotoku,
    i skonał. I wrócił do kraju.

  21. z Unią nigdy nic nie wiadomo
    Jak przyjdzie dyrektywa z Unii to taka, żeby te nasze już ewentualnie wprowadzone tablety wywalić, i wprowadzić całkiem inne, lepiej chroniące przed ceodwa.
    Pomysł zastąpienia podręczników jednym czytnikiem jest dobry, nie widzę też powodów aby jęczeć nad jakoby nieuchronnym oporem nauczycieli.
    Przymus elektryfikacji czytelnictwa jest jednak zbędny, książki normalne niczym nie kolidują z tabletami, trzeba tutaj dać uczniom swobodę wyboru.

  22. z Unią nigdy nic nie wiadomo
    Jak przyjdzie dyrektywa z Unii to taka, żeby te nasze już ewentualnie wprowadzone tablety wywalić, i wprowadzić całkiem inne, lepiej chroniące przed ceodwa.
    Pomysł zastąpienia podręczników jednym czytnikiem jest dobry, nie widzę też powodów aby jęczeć nad jakoby nieuchronnym oporem nauczycieli.
    Przymus elektryfikacji czytelnictwa jest jednak zbędny, książki normalne niczym nie kolidują z tabletami, trzeba tutaj dać uczniom swobodę wyboru.

  23. Witam Matka, albo laptop.
    W Australii dzieciaki 13 letnie w High School dostaja mini laptopa za darmo. Mini laptop kosztuje np. Dell $449-549, sredni normalny laptop $900, IPad $625. Sa juz sprawdzone i dzialaja dobrze, IPad juz wiadomo, ze ma wady, ciezki, nie ma USB wyjsc, nie ma multitasking, nie mozna podlaczyc pod TV, a wiec programy edukacyjne w TV odpadaja. Mini Laptop ma to wszystko. Ja wiem, czepiam sie, ale skoro wydawac tyle szmalu to raczej na cos co jest bardziej praktyczne i sprawdzone.

    • Mnie nie chodzi o ty
      Mnie nie chodzi o typ urządzenia i parametry, ale kierunek działań. Tym się oczywiście powinien zająć ktoś, kto ma pojęcie, problem polega na samym sposobie myślenia, czy też jego braku. Nikt się nie odważy zrobić czegoś, co jeszcze w świecie nie funkcjonuje, chociaż słyszę, że już funkcjonuje.

      • Tak i to juz od trzech lat, przynajmniej w Australii,
        ale nie sadze, ze bylismy pierwsi. Musicie robic to oddolnie, inicjatywy rodzicielskie, moze ktos z rodzicow, kto sie na tym zna spisze to na papierze i rozesle do rodzicow w innych szkolach tak to sie tutaj robi, dlaczego w Polsce ma byc inaczej. Jestem pewien, ze znasz duzo ludzi co mysli podobnie, zmobilizuj ich. Masz ku temu talent. Akurat sa wybory, podrzuc ten plan kandydatom na Prezydenta, moze to ktorys naglosni? Zreszto co ja Ci bede mowil, sam wiesz najlepiej. Dla naszych dzieci trzeba robic wszystko co jest w zdrowym rozsadku. Pozdrawiam
        Grzegorz M Zalewski

  24. Witam Matka, albo laptop.
    W Australii dzieciaki 13 letnie w High School dostaja mini laptopa za darmo. Mini laptop kosztuje np. Dell $449-549, sredni normalny laptop $900, IPad $625. Sa juz sprawdzone i dzialaja dobrze, IPad juz wiadomo, ze ma wady, ciezki, nie ma USB wyjsc, nie ma multitasking, nie mozna podlaczyc pod TV, a wiec programy edukacyjne w TV odpadaja. Mini Laptop ma to wszystko. Ja wiem, czepiam sie, ale skoro wydawac tyle szmalu to raczej na cos co jest bardziej praktyczne i sprawdzone.

    • Mnie nie chodzi o ty
      Mnie nie chodzi o typ urządzenia i parametry, ale kierunek działań. Tym się oczywiście powinien zająć ktoś, kto ma pojęcie, problem polega na samym sposobie myślenia, czy też jego braku. Nikt się nie odważy zrobić czegoś, co jeszcze w świecie nie funkcjonuje, chociaż słyszę, że już funkcjonuje.

      • Tak i to juz od trzech lat, przynajmniej w Australii,
        ale nie sadze, ze bylismy pierwsi. Musicie robic to oddolnie, inicjatywy rodzicielskie, moze ktos z rodzicow, kto sie na tym zna spisze to na papierze i rozesle do rodzicow w innych szkolach tak to sie tutaj robi, dlaczego w Polsce ma byc inaczej. Jestem pewien, ze znasz duzo ludzi co mysli podobnie, zmobilizuj ich. Masz ku temu talent. Akurat sa wybory, podrzuc ten plan kandydatom na Prezydenta, moze to ktorys naglosni? Zreszto co ja Ci bede mowil, sam wiesz najlepiej. Dla naszych dzieci trzeba robic wszystko co jest w zdrowym rozsadku. Pozdrawiam
        Grzegorz M Zalewski

  25. Od przynajmniej 15 lat
    Książki pisane, czy tłumaczone na język polski, powstają w formie elektronicznej.
    Nikt na maszynie tego nie stuka.

    Jeśli ma iść do druku na papierze, to się z zapisu elektronicznego wygodnie sporządza matryce.
    Nikt pojedynczych czcionek z kaszty nie układa i na linotypie wierszy nie odlewa.

    Dołączona do papierowej książki płyta CD gratis mnie nie dziwi, bo kosztuje tylko tyle, ile sama płyta i jej wypalenie; nikt nie robi wersji CD jako rzeczy osobnej.

    Format książki na iPad nie wiem, jaki dokładnie jest, ale jaki by nie był – istnieje oprogramowanie (najpewniej open source), które dokonuje konwersji formatu.

    Pomysł jest bardzo dobry, iPad jest znakomitym urządzeniem.

    Obawiam się o obstrukcję ze strony nauczycieli, ale dużo więcej ze strony wydawców. Działałam w branży wydawniczej i lobby widziałam. Tego, co widziałam, nikomu nie polecam zobaczyć ani doświadczyć.

    Branża i jej metody są mi znane; jestem poligrafem z pierwszego wykształcenia, a potem drugie wykształcenie w tę znajomość wplotłam.

    Oby ziarno zasiane, owocem wyskutkowało.

  26. Od przynajmniej 15 lat
    Książki pisane, czy tłumaczone na język polski, powstają w formie elektronicznej.
    Nikt na maszynie tego nie stuka.

    Jeśli ma iść do druku na papierze, to się z zapisu elektronicznego wygodnie sporządza matryce.
    Nikt pojedynczych czcionek z kaszty nie układa i na linotypie wierszy nie odlewa.

    Dołączona do papierowej książki płyta CD gratis mnie nie dziwi, bo kosztuje tylko tyle, ile sama płyta i jej wypalenie; nikt nie robi wersji CD jako rzeczy osobnej.

    Format książki na iPad nie wiem, jaki dokładnie jest, ale jaki by nie był – istnieje oprogramowanie (najpewniej open source), które dokonuje konwersji formatu.

    Pomysł jest bardzo dobry, iPad jest znakomitym urządzeniem.

    Obawiam się o obstrukcję ze strony nauczycieli, ale dużo więcej ze strony wydawców. Działałam w branży wydawniczej i lobby widziałam. Tego, co widziałam, nikomu nie polecam zobaczyć ani doświadczyć.

    Branża i jej metody są mi znane; jestem poligrafem z pierwszego wykształcenia, a potem drugie wykształcenie w tę znajomość wplotłam.

    Oby ziarno zasiane, owocem wyskutkowało.

  27. Jak to “niepolitycznego”?
    No i to jest właśnie tragedia, jak można uważać, że szkolnictwo to nie jest kwestia polityczna? To jest właśnie bardzo polityczne, jest to wręcz skrajnie polityczna perełka w łajnie zupełnie niepolitycznego, bo niemającego żadnego wpływu na działanie państwa, ględzenia o tym, komu jaki stołek, a pod kim kopać dołek. Bardzo by było przyjemnie, gdyby w mediach, także na tym portalu, było mniej tego pierdzenia, a więcej polityki.

  28. Jak to “niepolitycznego”?
    No i to jest właśnie tragedia, jak można uważać, że szkolnictwo to nie jest kwestia polityczna? To jest właśnie bardzo polityczne, jest to wręcz skrajnie polityczna perełka w łajnie zupełnie niepolitycznego, bo niemającego żadnego wpływu na działanie państwa, ględzenia o tym, komu jaki stołek, a pod kim kopać dołek. Bardzo by było przyjemnie, gdyby w mediach, także na tym portalu, było mniej tego pierdzenia, a więcej polityki.

  29. chcieliście socjalizmu to macie problemy
    Jakoś nikt nie pomyśli o tym, że centralne zarządzanie szkolnictwem to raczej nietypowy wyjątek w Europie. Tylko tutaj jest centralny urząd do podręczników i niczego nie da się zmienić, bo nauczyciele i szkoły nic nie mają do gadania.
    Rozwiązania zachodnie są zupełnie inne, oni nawet mogą nie zrozumieć w czym ten problem.
    W Anglii niema ministerstwa oświaty w naszym rozumieniu i nauczyciel decyduje czy pisać gęsim piórem czy nie, w Skandynawii z zasady podręczników nie nosi się do szkoły, w Niemczech niema centralnego regulowania podręczników, itd.
    Tylko w Polsce bez zmiany ustawy nic się da, a system ma być identyczny w całym kraju.
    Dla komuszych umysłów pojęcia “porządek” i “jednakowo” to są synonimy.
    W normalnym systemie konkretna szkoła wprowadziła by tablety, albo nie i tyle tej fatygi.

  30. chcieliście socjalizmu to macie problemy
    Jakoś nikt nie pomyśli o tym, że centralne zarządzanie szkolnictwem to raczej nietypowy wyjątek w Europie. Tylko tutaj jest centralny urząd do podręczników i niczego nie da się zmienić, bo nauczyciele i szkoły nic nie mają do gadania.
    Rozwiązania zachodnie są zupełnie inne, oni nawet mogą nie zrozumieć w czym ten problem.
    W Anglii niema ministerstwa oświaty w naszym rozumieniu i nauczyciel decyduje czy pisać gęsim piórem czy nie, w Skandynawii z zasady podręczników nie nosi się do szkoły, w Niemczech niema centralnego regulowania podręczników, itd.
    Tylko w Polsce bez zmiany ustawy nic się da, a system ma być identyczny w całym kraju.
    Dla komuszych umysłów pojęcia “porządek” i “jednakowo” to są synonimy.
    W normalnym systemie konkretna szkoła wprowadziła by tablety, albo nie i tyle tej fatygi.

  31. Jak nie wiadomo o co chodzi,
    Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi kasę. W Polsce nie zadaje się pytań, czy to coś zmieni na lepsze tylko, ile na tym można ugrać dla siebie. Druga sprawa, to podejście. W nowinkach widzi się zagrożenie, a nie szansę. Dlatego tak powoli zmienia się nam mentalność. Dla nas ciągle jeszcze szklanka jest od połowy pusta zamiast do połowy pełna. Przypomina mi się zaraz stary dowcip, jak dwóch Amerykanów pojechało do Afryki buty sprzedawać. Jeden dzwoni i mówi, tu się nie zrobi interesu, tu wszyscy chodzą na boso. Drugi dzwoni i mówi, tu wszyscy chodzą na boso, mamy ogromny rynek.

  32. Jak nie wiadomo o co chodzi,
    Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi kasę. W Polsce nie zadaje się pytań, czy to coś zmieni na lepsze tylko, ile na tym można ugrać dla siebie. Druga sprawa, to podejście. W nowinkach widzi się zagrożenie, a nie szansę. Dlatego tak powoli zmienia się nam mentalność. Dla nas ciągle jeszcze szklanka jest od połowy pusta zamiast do połowy pełna. Przypomina mi się zaraz stary dowcip, jak dwóch Amerykanów pojechało do Afryki buty sprzedawać. Jeden dzwoni i mówi, tu się nie zrobi interesu, tu wszyscy chodzą na boso. Drugi dzwoni i mówi, tu wszyscy chodzą na boso, mamy ogromny rynek.

  33. Temat ważny. Omal nie
    Temat ważny. Omal nie przegapiłam, bo tytuł prowokująco-przyciągający potencjalnych czytelników. Nie koniecznie mnie.

    Śledzę Waszą dyskusję, pod większością komentarzy mogę się podpisać. Jakoś jednak nie nabyłam optymizmu z tego śledzenia, tym bardziej, że wnioski z niej płynące optymistyczne nie są, bo pomimo, iż jestem z rodziny od kilku pokoleń “Obyś cudze dzieci uczył” wciąż aktualny dla mnie jest nie śmieszący mnie dowcip. Jak się nie nadaje do niczego, zostaje nauczycielem, jeśli nawet do tego nie, zawsze może uczyć wf-u.
    Co zrobić z tymi, wiek nie jest przeszkodą, raczej ciekawość świata, którzy boją się nawet bankomatu? To co znane jest bezpieczne. Można by powiedzieć, że zachowawczość to stan naturalny.Do wieku emerytalnego im daleko. A dzieci i tak sobie poradzą pomimo szkoły?

    Z artykułu zalinkowanego przez Quackie`ego:

    Nie tylko ja tak pewnie mam.
    “Nigdy nie dopuściłem, by chodzenie do szkoły zaszkodziło mojemu (wy)kształceniu”
    Mark Twain

    “”Znajduję to, co znam. Znam” (powiedzenie przypisywane Goethemu) – czyli wiedza z faktów np. z Internetu, a nie odwrotnie – puste i porozrzucane fakty. Wątpię, by mądry nauczyciel karał za samą datę bitwy pod Grunwaldem.”

    Ja niestety nie wątpię. Tak było gdy byłam uczennicą. Zmieniło się? Rodzinne dzieci przekonują mnie, że nie.

    Marudzenie o niemożności jest potrzebne, jest gdzie wylać frustracje. Może czas, żeby ktoś, kto potrafi, przynajmniej spróbował to zrobić?

    “Bo stanąć w miejscu to zostać z tyłu.”

  34. Temat ważny. Omal nie
    Temat ważny. Omal nie przegapiłam, bo tytuł prowokująco-przyciągający potencjalnych czytelników. Nie koniecznie mnie.

    Śledzę Waszą dyskusję, pod większością komentarzy mogę się podpisać. Jakoś jednak nie nabyłam optymizmu z tego śledzenia, tym bardziej, że wnioski z niej płynące optymistyczne nie są, bo pomimo, iż jestem z rodziny od kilku pokoleń “Obyś cudze dzieci uczył” wciąż aktualny dla mnie jest nie śmieszący mnie dowcip. Jak się nie nadaje do niczego, zostaje nauczycielem, jeśli nawet do tego nie, zawsze może uczyć wf-u.
    Co zrobić z tymi, wiek nie jest przeszkodą, raczej ciekawość świata, którzy boją się nawet bankomatu? To co znane jest bezpieczne. Można by powiedzieć, że zachowawczość to stan naturalny.Do wieku emerytalnego im daleko. A dzieci i tak sobie poradzą pomimo szkoły?

    Z artykułu zalinkowanego przez Quackie`ego:

    Nie tylko ja tak pewnie mam.
    “Nigdy nie dopuściłem, by chodzenie do szkoły zaszkodziło mojemu (wy)kształceniu”
    Mark Twain

    “”Znajduję to, co znam. Znam” (powiedzenie przypisywane Goethemu) – czyli wiedza z faktów np. z Internetu, a nie odwrotnie – puste i porozrzucane fakty. Wątpię, by mądry nauczyciel karał za samą datę bitwy pod Grunwaldem.”

    Ja niestety nie wątpię. Tak było gdy byłam uczennicą. Zmieniło się? Rodzinne dzieci przekonują mnie, że nie.

    Marudzenie o niemożności jest potrzebne, jest gdzie wylać frustracje. Może czas, żeby ktoś, kto potrafi, przynajmniej spróbował to zrobić?

    “Bo stanąć w miejscu to zostać z tyłu.”

  35. iDlatego
    można przejść na system panujący – o ile wiem – we Francji: dzieci siedzą w szkole dłużej, ale nie mają nic zadawane do domu, ergo nie muszą nosić tabletów do domu, ergo nie ma niebezpieczeństwa napadu lub sprzedania przez opiekuna-żula na wódkę. Do domu wystarczy zaś – w razie potrzeby – zabrać pendrive albo kartę pamięci, jeżeli zachodzi potrzeba zapisania czegoś do szkoły (np. elektronicznego podpisu rodziców pod uwagą ; ) żartuję, przecież wystarczy, jak rodzice będą dostawać takie rzeczy emilem).

    • Istnieją rodzice, i wcale ich
      Istnieją rodzice, i wcale ich nie tak mało, co kompa nie posiadają i uruchomić nie potrafią. Średnio na klasę może to być od 10 do nawet 80%. Dla jasności przekazu dodam, że nie są nauczycielami;)

  36. iDlatego
    można przejść na system panujący – o ile wiem – we Francji: dzieci siedzą w szkole dłużej, ale nie mają nic zadawane do domu, ergo nie muszą nosić tabletów do domu, ergo nie ma niebezpieczeństwa napadu lub sprzedania przez opiekuna-żula na wódkę. Do domu wystarczy zaś – w razie potrzeby – zabrać pendrive albo kartę pamięci, jeżeli zachodzi potrzeba zapisania czegoś do szkoły (np. elektronicznego podpisu rodziców pod uwagą ; ) żartuję, przecież wystarczy, jak rodzice będą dostawać takie rzeczy emilem).

    • Istnieją rodzice, i wcale ich
      Istnieją rodzice, i wcale ich nie tak mało, co kompa nie posiadają i uruchomić nie potrafią. Średnio na klasę może to być od 10 do nawet 80%. Dla jasności przekazu dodam, że nie są nauczycielami;)

  37. Tak w skrócie i pośpiechu, wszystkim.
    Najpierw ustalmy jedno – zdajemy sobie wszyscy sprawę, że ten pomysł to tylko wyborczy fajerwerk, tak? To teraz można poteoretyzować.
    Co mnie zdumiewa, to szukanie potencjalnych hamulcowych w środowisku nauczycielskim. Odnoszę wrażenie, że swoje szkolne traumy sprzed 20 – 30 lat pielęgnujecie nie biorąc pod uwagę, że szkoła też się zmieniła od tamtego czasu. Wśród setek znanych mi nauczycieli nie znam nikogo, kto miałby problem z obsługą peceta. Problemem polskiej szkoły nie będzie człowiek, tylko baza. Dzienniki elektroniczne – super, ale dlaczego nie zamiast, tylko oprócz papierowych? W szkole jest 1 komputer z wgranym oprogramowaniem, do tego 50 nauczycieli. Kolejki do niego jak za komuny po czekoladę. Do e-dziennika zagląda 5 do 10% rodziców. To i co się dziwić, że następne szkoły 3 razy się zastanowią jak, komu, po co i czy warto. Porównywanie leniwych polskich nauczycieli z tymi pracowitymi w obcych krajach zaczęłabym natomiast od porównania ich wynagrodzeń.
    Lektury w sieci są od dawna, moje dziecko nie czytuje papierowych. Oprócz np. chomika, także tu:
    http://www.wolnelektury.pl/katalog/
    Projekt “Wolne podręczniki” tej samej fundacji jest w toku, lobby wydawnicze oczywiście zachwycone.

    • Ja nie piszę tutaj o swojej traumie
      sprzed ćwierć wieku. Piszę o tym, co się dzieje w szkole moich dzieci – niezłej szkole (z wcześniejszego komentarza: “u nas w szkole jak mówię o e-dzienniku, to najpierw słyszę, że to dublowanie papierowego dziennika i nauczyciele by musieli poświęcić na to dodatkowo swój czas, a potem, że nie wszyscy by potrafili obsłużyć”). Piszę o tym, co się dzieje w szkole Pani Quackie – średniej szkole, w której znaczący procent (ze 30%?) nauczycieli do komputera podchodzi jak do jeża, spływa potem, obsługując go, a opuszcza stanowisko pracy z ulgą.

      Rodzice? Pani Quackie ma kontakt z 90% rodziców uczniów swojej klasy via e-mail. My mamy kontakt z 90% rodziców kolegów i koleżanek naszych dzieci ze szkoły via e-mail.

      Jakoś od nas te proporcje wyglądają odwrotnie, a zauważ, że piszę zarówno od strony rodzica, jak i nauczyciela (Pani Q.).

      Wynagrodzenia – zgadzam się w 100%. Tylko najpierw stwórzmy jasny i spójny system oceny pracy nauczycieli, w którym będzie doceniana efektywność praca nauczycieli, np. wyniki egzaminów z ich przedmiotów. Temat znany i wałkowany, tutaj i z Tobą też. A jak jeszcze do oceny pracy nauczycieli wliczana będzie ocena umiejętności posługiwania się komputerem – tak w nauczaniu, jak i w sprawach administracyjnych – to może się okazać, że ilość “przyznających się” do obsługi wzrośnie.

      • System wynagrodzeń to temat – rzeka, na osobny wpis.
        Ministerstwo coś tam kombinuje i to w kierunku, który tu kiedyś postulowałam, ale na razie niewiele wiadomo, bo pies jak zwykle pogrzebany w szczegółach. ZNP protestuje, co pozwala mi się spodziewać, że propozycje ministerstwa są dobre przynajmniej częściowo.
        Proporcje o których piszesz mocno mnie zastanowiły, to chyba kwestia środowiska. Twoje duże miasto to inni rodzice i inni nauczyciele. U mnie na prowincji – inny świat:)
        Rodzice – u mnie te 80% to najczęściej w tzw. “klasach dojeżdżających” w szkole podstawowej czy gimnazjum, gdzie jest obowiązek szkolny, a na wsi nadal kiepsko jest z komputerem w domu, w tym bogatszym nawet jak dzieciak ma z komunii, to rodzic nie dotyka. Zgoda, że jakby musiał, to by się przyuczył, dziecko mu pokaże co i jak.
        Nauczyciele – może to kwestia selekcji i możliwości? Może w dużym mieście stosunkowo marne zarobki częściej generują do zawodu selekcję negatywną? U mnie na prowincji wygląda to chyba trochę lepiej. Robota w szkole jest poszukiwana, konkurencja duża. Sporo młodych, więc panie przed emeryturą zmuszone do dotrzymywania kroku. Serio wszystkie moje koleżanki, także te po 50, mam zapisane w kontaktach @. Zwłaszcza, że procedura awansu(mam szkic tekstu, dopracuję i wrzucę jak się obrobię) wymusza umiejętność posługiwania się . W mojej obecnej klasie też mam prawie wszystkich rodziców via mail, ale uczę i w takich klasach, gdzie to byłoby rzędu 20 – 50%.
        Pani Q. pracuje w średniej liceum czy w średniej zawodówce? Tu też przewiduję różnice w liczbie technologicznie sprawnych rodziców.
        Piotrek – zgoda, że zmiana jest nieuchronna, ale musi się zacząć od zmiany mentalności. Musimy wreszcie zacząć traktować inwestycje w oświatę jako priorytet. A dopóki słyszę, że ważniejsze są stadiony, traktuję pomysł Pawlaka jak kolejny propagandowy kit z gatunku “chcemy, ale się nie da”.
        Teraz to trochę tak, jak z bezpłatną służbą zdrowia – płacimy ciężkie pieniądze za korepetycje radując się darmową edukacją.

  38. Tak w skrócie i pośpiechu, wszystkim.
    Najpierw ustalmy jedno – zdajemy sobie wszyscy sprawę, że ten pomysł to tylko wyborczy fajerwerk, tak? To teraz można poteoretyzować.
    Co mnie zdumiewa, to szukanie potencjalnych hamulcowych w środowisku nauczycielskim. Odnoszę wrażenie, że swoje szkolne traumy sprzed 20 – 30 lat pielęgnujecie nie biorąc pod uwagę, że szkoła też się zmieniła od tamtego czasu. Wśród setek znanych mi nauczycieli nie znam nikogo, kto miałby problem z obsługą peceta. Problemem polskiej szkoły nie będzie człowiek, tylko baza. Dzienniki elektroniczne – super, ale dlaczego nie zamiast, tylko oprócz papierowych? W szkole jest 1 komputer z wgranym oprogramowaniem, do tego 50 nauczycieli. Kolejki do niego jak za komuny po czekoladę. Do e-dziennika zagląda 5 do 10% rodziców. To i co się dziwić, że następne szkoły 3 razy się zastanowią jak, komu, po co i czy warto. Porównywanie leniwych polskich nauczycieli z tymi pracowitymi w obcych krajach zaczęłabym natomiast od porównania ich wynagrodzeń.
    Lektury w sieci są od dawna, moje dziecko nie czytuje papierowych. Oprócz np. chomika, także tu:
    http://www.wolnelektury.pl/katalog/
    Projekt “Wolne podręczniki” tej samej fundacji jest w toku, lobby wydawnicze oczywiście zachwycone.

    • Ja nie piszę tutaj o swojej traumie
      sprzed ćwierć wieku. Piszę o tym, co się dzieje w szkole moich dzieci – niezłej szkole (z wcześniejszego komentarza: “u nas w szkole jak mówię o e-dzienniku, to najpierw słyszę, że to dublowanie papierowego dziennika i nauczyciele by musieli poświęcić na to dodatkowo swój czas, a potem, że nie wszyscy by potrafili obsłużyć”). Piszę o tym, co się dzieje w szkole Pani Quackie – średniej szkole, w której znaczący procent (ze 30%?) nauczycieli do komputera podchodzi jak do jeża, spływa potem, obsługując go, a opuszcza stanowisko pracy z ulgą.

      Rodzice? Pani Quackie ma kontakt z 90% rodziców uczniów swojej klasy via e-mail. My mamy kontakt z 90% rodziców kolegów i koleżanek naszych dzieci ze szkoły via e-mail.

      Jakoś od nas te proporcje wyglądają odwrotnie, a zauważ, że piszę zarówno od strony rodzica, jak i nauczyciela (Pani Q.).

      Wynagrodzenia – zgadzam się w 100%. Tylko najpierw stwórzmy jasny i spójny system oceny pracy nauczycieli, w którym będzie doceniana efektywność praca nauczycieli, np. wyniki egzaminów z ich przedmiotów. Temat znany i wałkowany, tutaj i z Tobą też. A jak jeszcze do oceny pracy nauczycieli wliczana będzie ocena umiejętności posługiwania się komputerem – tak w nauczaniu, jak i w sprawach administracyjnych – to może się okazać, że ilość “przyznających się” do obsługi wzrośnie.

      • System wynagrodzeń to temat – rzeka, na osobny wpis.
        Ministerstwo coś tam kombinuje i to w kierunku, który tu kiedyś postulowałam, ale na razie niewiele wiadomo, bo pies jak zwykle pogrzebany w szczegółach. ZNP protestuje, co pozwala mi się spodziewać, że propozycje ministerstwa są dobre przynajmniej częściowo.
        Proporcje o których piszesz mocno mnie zastanowiły, to chyba kwestia środowiska. Twoje duże miasto to inni rodzice i inni nauczyciele. U mnie na prowincji – inny świat:)
        Rodzice – u mnie te 80% to najczęściej w tzw. “klasach dojeżdżających” w szkole podstawowej czy gimnazjum, gdzie jest obowiązek szkolny, a na wsi nadal kiepsko jest z komputerem w domu, w tym bogatszym nawet jak dzieciak ma z komunii, to rodzic nie dotyka. Zgoda, że jakby musiał, to by się przyuczył, dziecko mu pokaże co i jak.
        Nauczyciele – może to kwestia selekcji i możliwości? Może w dużym mieście stosunkowo marne zarobki częściej generują do zawodu selekcję negatywną? U mnie na prowincji wygląda to chyba trochę lepiej. Robota w szkole jest poszukiwana, konkurencja duża. Sporo młodych, więc panie przed emeryturą zmuszone do dotrzymywania kroku. Serio wszystkie moje koleżanki, także te po 50, mam zapisane w kontaktach @. Zwłaszcza, że procedura awansu(mam szkic tekstu, dopracuję i wrzucę jak się obrobię) wymusza umiejętność posługiwania się . W mojej obecnej klasie też mam prawie wszystkich rodziców via mail, ale uczę i w takich klasach, gdzie to byłoby rzędu 20 – 50%.
        Pani Q. pracuje w średniej liceum czy w średniej zawodówce? Tu też przewiduję różnice w liczbie technologicznie sprawnych rodziców.
        Piotrek – zgoda, że zmiana jest nieuchronna, ale musi się zacząć od zmiany mentalności. Musimy wreszcie zacząć traktować inwestycje w oświatę jako priorytet. A dopóki słyszę, że ważniejsze są stadiony, traktuję pomysł Pawlaka jak kolejny propagandowy kit z gatunku “chcemy, ale się nie da”.
        Teraz to trochę tak, jak z bezpłatną służbą zdrowia – płacimy ciężkie pieniądze za korepetycje radując się darmową edukacją.

  39. Mialem się ucieszyć
    ale temat tego tekstu nie brzmi “Już wszystko jasne Donald Tusk 10 kwietnia był w kabinie Tupolewa i wywierał presję na pilotów!” więc nie jest seksi i się nie cieszę.

    Tablety? Świetny temat. Tylko tak już przeczesany przez kontrowersjan (w większości zapewne niegodnych by być użytkownikami tego portalu zdaniem gospodarza), że nie mam nic do wzbogacenia dyskusji.

    Pomysł – godzinka dłużej w szkole i zero prac domowych – jest godny polecenia.
    Szkopuł jeden z całym pomysłem tabletów – czy kochane pieprzone ZNP się na coś takiego zgodzi. Nie lubię tej instytucji tak jak i innych związków zawodowych.

    Życzę udanego i w miarę trzeźwego weekendu

  40. Mialem się ucieszyć
    ale temat tego tekstu nie brzmi “Już wszystko jasne Donald Tusk 10 kwietnia był w kabinie Tupolewa i wywierał presję na pilotów!” więc nie jest seksi i się nie cieszę.

    Tablety? Świetny temat. Tylko tak już przeczesany przez kontrowersjan (w większości zapewne niegodnych by być użytkownikami tego portalu zdaniem gospodarza), że nie mam nic do wzbogacenia dyskusji.

    Pomysł – godzinka dłużej w szkole i zero prac domowych – jest godny polecenia.
    Szkopuł jeden z całym pomysłem tabletów – czy kochane pieprzone ZNP się na coś takiego zgodzi. Nie lubię tej instytucji tak jak i innych związków zawodowych.

    Życzę udanego i w miarę trzeźwego weekendu

  41. Przypomnę tylko jedną rzecz
    Przypomnę tylko jedną rzecz TAKIE ROZWIĄZANIE NIE TYLKO NIE JEST UTOPIĄ, ALE JEST NIEUCHRONNE. Tłumaczenie, że nauczyciel nie umie obsłużyć PC, a rodzice też są kiepscy, to jest takie tłumaczenie, jak się babcia Pawlakowa elektryki bała. Rozumiem, że będziemy lampy naftowe odpalać póki nie wymrze dwa pokolenia? Pomijając fakt, że tu sobie teoretyzujemy, niektóre argumenty pięknie obrazują polską niemoc. A może ktoś by tak zwrócił uwagę, że na moje oko 95% dzieci nie tylko nie miałoby problemów z obsługą tego sprzętu, ale dostałoby pierwszego w życiu orgazmu. Co mnie obchodzi rodzic i nauczyciel, nauczyciel bierze za to pieniądze i dla mnie nie ma tłumaczenia, rodzic niech się wstydzi, albo będzie dumny, że ma mądrzejsze od siebie dzieci. To tyle w tej czystej teorii, która jak powiadam stanie się faktem, jak zwykle bolesnym i na ostatnią chwilę. Zgodzę się też z Izis, te mity o durnych nauczycielach rozpowszechniają ci co szkolę skończyli przed wojną, owszem różnie bywa z tym poziomem, ale na litość Boga ja też nie znam nauczyciela, który boi się PC, a znam ich armię.

    • Oczywiście, że taka jest
      Oczywiście, że taka jest przyszłość szkoły, tak samo jak predzej czy później komórka o numerze takim samy jak nasz PESEL będzie nam zastępować każda wizytę w urzędzie, będzie zastępować także skrzynkę pocztową bo juz preedzej czy później na nią będziemy dostawać wszystkie listy, także urzędowe. Jak daleka jest to przyszłość? Nie wiem, wiem za to gdzie jej miejsce – na samym końcu równi pochyłej. Co nie znaczy, że skończy sie wtedy coś dobrego a zacznie początek świata rządzonego przez maszyny. Coś sie kończy coś się zaczyna. A wracając do szkoły, traci ona swoje pierwotne przeznaczenie. Tak jak kiedyś przekaz ustny. Dzieci niedługo nie będą potrzebować nauczycieli, czy to w postaci belfrów czy swoich starych. i minie sporo czasu zanim zobaczą, że internet, tak samo jak każda biblioteka wymaga inteligencji niemałej w poruszaniu. Zamienienie ksiązek i zeszytów na tablet połaczony z laptopem jest kwestią chwili i nie ma żadnego znaczenia na poziom kształcenia i wynoszonej wiedzy. Proporcje bedę jak zwykle zachowane.

  42. Przypomnę tylko jedną rzecz
    Przypomnę tylko jedną rzecz TAKIE ROZWIĄZANIE NIE TYLKO NIE JEST UTOPIĄ, ALE JEST NIEUCHRONNE. Tłumaczenie, że nauczyciel nie umie obsłużyć PC, a rodzice też są kiepscy, to jest takie tłumaczenie, jak się babcia Pawlakowa elektryki bała. Rozumiem, że będziemy lampy naftowe odpalać póki nie wymrze dwa pokolenia? Pomijając fakt, że tu sobie teoretyzujemy, niektóre argumenty pięknie obrazują polską niemoc. A może ktoś by tak zwrócił uwagę, że na moje oko 95% dzieci nie tylko nie miałoby problemów z obsługą tego sprzętu, ale dostałoby pierwszego w życiu orgazmu. Co mnie obchodzi rodzic i nauczyciel, nauczyciel bierze za to pieniądze i dla mnie nie ma tłumaczenia, rodzic niech się wstydzi, albo będzie dumny, że ma mądrzejsze od siebie dzieci. To tyle w tej czystej teorii, która jak powiadam stanie się faktem, jak zwykle bolesnym i na ostatnią chwilę. Zgodzę się też z Izis, te mity o durnych nauczycielach rozpowszechniają ci co szkolę skończyli przed wojną, owszem różnie bywa z tym poziomem, ale na litość Boga ja też nie znam nauczyciela, który boi się PC, a znam ich armię.

    • Oczywiście, że taka jest
      Oczywiście, że taka jest przyszłość szkoły, tak samo jak predzej czy później komórka o numerze takim samy jak nasz PESEL będzie nam zastępować każda wizytę w urzędzie, będzie zastępować także skrzynkę pocztową bo juz preedzej czy później na nią będziemy dostawać wszystkie listy, także urzędowe. Jak daleka jest to przyszłość? Nie wiem, wiem za to gdzie jej miejsce – na samym końcu równi pochyłej. Co nie znaczy, że skończy sie wtedy coś dobrego a zacznie początek świata rządzonego przez maszyny. Coś sie kończy coś się zaczyna. A wracając do szkoły, traci ona swoje pierwotne przeznaczenie. Tak jak kiedyś przekaz ustny. Dzieci niedługo nie będą potrzebować nauczycieli, czy to w postaci belfrów czy swoich starych. i minie sporo czasu zanim zobaczą, że internet, tak samo jak każda biblioteka wymaga inteligencji niemałej w poruszaniu. Zamienienie ksiązek i zeszytów na tablet połaczony z laptopem jest kwestią chwili i nie ma żadnego znaczenia na poziom kształcenia i wynoszonej wiedzy. Proporcje bedę jak zwykle zachowane.

  43. No właśnie taki rodzaj
    No właśnie taki rodzaj “dowcipu internetowego” po prostu mnie osłabia, to jest taki Wojewódzki dla ubogich, do Mumio mu daleko. Czy to nie Ty podniecałeś się spisem fusów na 2030 rok, czy któryś tam rok? Pamiętasz chociaż jak to się nazywało? Ile to kosztowało? Każdy może napisać mniej lub bardziej absurdalny komentarz, to nie jest żadne rozdawnictwo i nie chodzi o żadnego Appla, ale o myślenie odważniejsze niż głupkowaty standard prowincji. I ten łańcuch na choinkę, urocze, może takie biurka z kałamarzem. Gdyby projekt powstał w UE, piałbyś z zachwytu i słowa krytyki nie znalazł, a że odważył się to powiedzieć strażak z OHP, to zaczyna się festyn durnych żartów. Moje dziecko potrafi wyciąć łańcuch na choinkę, pisze piórem ze stalówką i umie zainstalować program oraz korzystać z internetu. Oczekuję, że polska szkoła będzie moje dziecko rozwijać zgodnie z postępem cywilizacyjnym, jeśli Tobie chodzi o to, że ojce na tablicy pisały i żyją, to bronić Ci tego nie będę, ale to mnie jakoś nie śmieszy, szczerze mówiąc wzbudza litość.

  44. No właśnie taki rodzaj
    No właśnie taki rodzaj “dowcipu internetowego” po prostu mnie osłabia, to jest taki Wojewódzki dla ubogich, do Mumio mu daleko. Czy to nie Ty podniecałeś się spisem fusów na 2030 rok, czy któryś tam rok? Pamiętasz chociaż jak to się nazywało? Ile to kosztowało? Każdy może napisać mniej lub bardziej absurdalny komentarz, to nie jest żadne rozdawnictwo i nie chodzi o żadnego Appla, ale o myślenie odważniejsze niż głupkowaty standard prowincji. I ten łańcuch na choinkę, urocze, może takie biurka z kałamarzem. Gdyby projekt powstał w UE, piałbyś z zachwytu i słowa krytyki nie znalazł, a że odważył się to powiedzieć strażak z OHP, to zaczyna się festyn durnych żartów. Moje dziecko potrafi wyciąć łańcuch na choinkę, pisze piórem ze stalówką i umie zainstalować program oraz korzystać z internetu. Oczekuję, że polska szkoła będzie moje dziecko rozwijać zgodnie z postępem cywilizacyjnym, jeśli Tobie chodzi o to, że ojce na tablicy pisały i żyją, to bronić Ci tego nie będę, ale to mnie jakoś nie śmieszy, szczerze mówiąc wzbudza litość.

  45. Gdyby przyszłych oficerów
    Gdyby przyszłych oficerów marynarki szkolili wyłącznie na żaglowcach, podstawową techniką walki na morzu byłby dalej abordaż. Żaglowiec ma pokazać jedynie czym jest żywioł, bo tego nie zastąpi żadna kabina symulatora. Masz rację, pisząc natomiast o atrofii, ale czy jest ona świadectwem naszych czasów. Wątpię. Po prostu tylko to macamy.

  46. Gdyby przyszłych oficerów
    Gdyby przyszłych oficerów marynarki szkolili wyłącznie na żaglowcach, podstawową techniką walki na morzu byłby dalej abordaż. Żaglowiec ma pokazać jedynie czym jest żywioł, bo tego nie zastąpi żadna kabina symulatora. Masz rację, pisząc natomiast o atrofii, ale czy jest ona świadectwem naszych czasów. Wątpię. Po prostu tylko to macamy.

  47. Przecież Ty nawet sam ze sobą
    Przecież Ty nawet sam ze sobą nie umiesz się dogadać. Książka i IPad. Widzisz tu jakąś wartość dodaną i postęp? Widzisz dodatkową umiejętność do opanowania na przykład? Kupy się nie trzyma co tu filozofujesz po chłopsku, zabrnąłeś w ślepy zaułek i kręcisz się w kólko.

  48. Przecież Ty nawet sam ze sobą
    Przecież Ty nawet sam ze sobą nie umiesz się dogadać. Książka i IPad. Widzisz tu jakąś wartość dodaną i postęp? Widzisz dodatkową umiejętność do opanowania na przykład? Kupy się nie trzyma co tu filozofujesz po chłopsku, zabrnąłeś w ślepy zaułek i kręcisz się w kólko.

  49. Przestań się zachowywać jak
    Przestań się zachowywać jak domorosły szkoleniowiec. W tekście masz wymieniony i cel i korzyści, nie liczyłem ich, ale 5 znajdziesz spokojnie, jeśli potrafisz przeczytać w sumie prosty tekst ze zrozumieniem. Podobne sztuczki możesz serwować tym wszystkim w niebieskich koszulach i żółtych krawatach, bo zalatuje mi to właśnie taką “inteligencją” na kilometr zalatuje.

  50. Przestań się zachowywać jak
    Przestań się zachowywać jak domorosły szkoleniowiec. W tekście masz wymieniony i cel i korzyści, nie liczyłem ich, ale 5 znajdziesz spokojnie, jeśli potrafisz przeczytać w sumie prosty tekst ze zrozumieniem. Podobne sztuczki możesz serwować tym wszystkim w niebieskich koszulach i żółtych krawatach, bo zalatuje mi to właśnie taką “inteligencją” na kilometr zalatuje.