Reklama

Wałęsa chciał abyśmy stali się drugą Japonią, Tusk drugą Irlandią.

Wałęsa chciał abyśmy stali się drugą Japonią, Tusk drugą Irlandią. Jest coś zabawnego w tej ironii losu, że oba te kraju są jednymi z najbardziej poszkodowanych przez kryzys a Polska, która nigdy nie wprowadziła reform, które są w tych krajach, ma się dużo lepiej. O ile w przypadku Irlandii sprawa jest w miarę prosta, kredyty i rozleniwienie po okresie koniunktury o tyle w przypadku Japonii sprawa jest duża bardziej skomplikowana.

Poza Ukrainą, Rosją i innymi mniejszymi krajami, których los nikogo nie obchodzi, to właśnie Japonia przeżywa największe załamanie. Dane ekonomiczne, które podają, że bezrobocie spadło z 3,7% do 3,9% nie odzwierciedlają całej prawdy. Aby zrozumieć sytuację w Japonii należy spojrzeć na to wszystko przez pryzmat ich kultury.

Reklama

Powód dla którego piszę o Japonii jest bardzo prosty. Model gospodarki Japońskiej, generalnie sposób myślenia o gospodarce jest błędny, przestarzały, nie sprawdzający się w dobie globalizacji. Zawsze byłem zwolennikiem neoliberalizmu a teraz przyszedł czas powiedzieć ?a nie mówiłem?.

W Japonii jest etos pracy. Tam studenci po skończeniu studiów urządzają ?work parade?. Polacy też są pracowici, tylko inaczej. Japończycy często pracują bezmyślnie, dla nich przyjść styranym po pracy to tradycja. W Polsce pracuje się, żeby zarobić kasę, w Japonii żyje się, żeby pracować. Ponadto występuje tam skostniała hierarchia, polegająca na przesadnym okazywaniu szacunku ludziom starszym. Często jest tak, że o awansie decyduje wiek a nie umiejętności czy predyspozycje. Aby awansować należy przepracować ileś tam lat, gdyż cierpliwość uczy pokory i inne głupoty.

Rząd w Japonii zawsze starał się dopłacać do upadających firm. Miejsca pracy to świętość, więc nie można pozwolić, aby firmy bankrutowały. Dopłacanie do firm pozwoliło ugruntować przestarzały, socjalistyczny sposób myślenia o zatrudnieniu wewnątrz firmy. Traktowanie przez pracodawców pracowników zbyt idealistycznie powoduje, że owi pracodawcy nie mają później ?jaj? żeby ich zwolnić. W czasach przeszłych, gdy myśl techniczna nie była tak powszechnie dostępna, gdy Chiny i Indie jeszcze spały, owy sposób funkcjonowania sprawdzał się na tyle, aby Japonia uzyskała przewagę nad resztą świata. Parę lat przed kryzysem Japońska gospodarka powoli traciła dynamizm, gdyż tańsza elektronika z Chin zaczęła skutecznie konkurować z japońską. Fakt, że Japończycy tego nie dostrzegali wynika przede wszystkim z tego, że nie ma tam prawie żadnych firm zachodnich. Nacjonalistyczne podejście skłania ten naród do kupowania tylko produktów Japońskich. Oni sami inwestują poza swoim terytorium, ale u siebie tylko ich własne produkty. Wynika z tego pewien morał. Ustawianie się w opozycji do reguł globalnego świata powoduje, że wynik takiej konfrontacji może być tylko jeden. Jest do doskonały przykład jak myślenie w kategoriach: ?nasze stocznie?, ?nasze huty? kompletnie się sypie. Zakłady sztucznie chronione przed światowym rynkiem padają jak muchy, gdyż nie wytrzymują konkurencji z tymi bardziej drapieżnymi.

Na kryzys w Japonii ma oczywiście też wpływ malejący eksport. Jednak to w żadnym wypadku nie może tłumaczyć spadku PKB w pierwszym kwartale o ponad 15% w porównaniu z takim samym okresem w roku 2008. Przy czym dług publiczny sprzed kryzysu wynosił 160% PKB. Jeśli ktoś ma jakieś aktualne dane to niech je zapoda. Nie chce mi się analizować raportów z jakiś funduszy, więc nie wiem ile wynosi obecnie PKB za ten kwartał. Ten krach pokazuje, że w czasach trudniejszych, socjalistyczne modele firm mają odporność niczym domek z kart. Dla mnie wnioski z kryzysu Japońskiego są takie, że państwo powinno oszczędzać pieniądze i pozwalać upadać firmom w czasie prosperity. Firmy, które nie są w stanie przetrwać w tym czasie nie mają racji bytu podczas dekoniunktury.

Uważam, że Tusk postąpił wyjątkowo słusznie w czasie kryzysu. Nie zwiększał deficytu i ciął wydatki. Lepiej, żeby część ludzi wbiła zęby w ścianę niż aby PKB spadało. Pakiet socjalny jest również skromny w porównaniu z naszymi sąsiadami, kolejny plus. Rozprawienie się z złodziejskimi bankami da się wytłumaczyć tym, że w mieście może być tylko jeden szeryf.

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. “Dla mnie wnioski z kryzysu
    "Dla mnie wnioski z kryzysu Japońskiego są takie, że państwo powinno oszczędzać pieniądze i pozwalać upadać firmom w czasie prosperity"
    Dlaczego tylko w czasie prosperity? Państwo w ogóle nie powinno przygotowywać żadnych "pakietów ratunkowych" dla firm, bo te pakiety psują gospodarkę – sprawiają, że źle zarządzane, zbankrutowane firmy są sztucznie utrzymywane przy życiu, a koszty tej uporczywej terapii ponoszą firmy zdrowe, które płacą podatki i które są znacznie lepiej przystosowane do realiów rynku niż bankruci.

    "Lepiej, żeby część ludzi wbiła zęby w ścianę niż aby PKB spadało"
    Dlaczego lepiej? W gospodarce liczy się ludzkie działanie, a nie makroekonomiczne wskaźniki. Zresztą ciągłe powtarzanie ludziom, że wolny rynek i wycofywanie się państwa z ingerencji w gospodarkę muszą oznaczać "zęby wbite w ścianę", czy "bezrobocie 40%", to powtarzanie mantr i dogmatów socjalistów, którzy wolnym rynkiem w wolnych chwilach straszą dzieci.

    • Co do pierwszego: Ja też
      Co do pierwszego:
      Ja też jestem generalnie przeciwny pomocy państwa w czasie kryzysu, jednak jest taka cienka linia po przekroczeniu której, pieniądze trafiają do wojska a nie do cywilów. Z dwojga złego wolę to pierwsze. Stąd zostawiłem sobie tą furtkę w postaci nie napisania tego co Ty.
      Co do drugiego:
      To rzeczywiście wskaźniki makroekonomiczne nie są konkretne, jednak PKB to jest coś, czego nie da się zrelatywizować. Szukałem przykładu jakiegoś kraju w którym zarówno sam PKB jak i jego pochodna, czyli dynamizm wzrostu i spadku nie odpowiadały stanowi faktycznemu lub przyszłemu. Jednak nie mogę nic takiego znaleźć. Ponadto pilnowanie PKB nie musi oznaczać braku ingerencji. Zęby w ścianie to przede wszystkim brak socjału a dbanie o PKB to pilnowanie produkcji, eksportu. Więc utrzymanie tego wskaźnika oznacza ingerencję np. przez szukanie inwestorów, tworzenie stref ekonomicznych, ochrona waluty i etc.

      Mój argument to Chiny, PKB wysokie, bezrobocie maleje a zęby w ścianie. Interweniują na potęgę.

      • To dobrze, że z tymi “zębami”
        To dobrze, że z tymi “zębami” chodzi tylko o cięcia socjalne. Oczywiście zgadzam się z tym, że ograniczenie socjalu jest pożytecznie, natomiast nie pisałbym z tego powodu o konsumowaniu tynku – w końcu nie samym socjalem człowiek ( niestety nie każdy ) żyje. Co do PKB, to zgadzam się, że jest to ważny wskaźnik, bardzo przydatny przy obliczaniu prawdziwej, a nie “koszykowej” inflacji, ale znam przykład kraju, w którym zmiana PKB ( w tym wypadku na plus ) nie pociągnęła za sobą rozwoju. Tym krajem był ZSRR w czasach Stalina, gdy PKB rósł, ale nie było tego widać, bo o tym jakie gałęzie gospodarki się rozwijały decydował nie rynek, lecz partia. A partia postanowiła rozwijać przemysł ciężki i zbrojeniowy, całkowicie olewając resztę gospodarki. Taki urok centralnego planowania. No i na koniec nie zgodzę się z tym, że państwo powinno tworzyć specjalne strefy ekonomiczne. Wolałbym, by cały kraj był taką strefą, z niskimi podatkami dla wszystkich i z prostym prawem.
        Pozdrawiam.

        • Strefy ekonomiczne jak
          Strefy ekonomiczne jak najbardziej robić i to w całym kraju a jak inwestor zagraniczny już zainwestuje pieniądze w fabryki, zatrudni ludzi i będzie chciał wypompować zarobione pieniądze, to wtedy niech strefy znikną a jak mu się nie podoba to niech zostawia sprzęt i spada.
          Pozdrawiam.

  2. “Dla mnie wnioski z kryzysu
    "Dla mnie wnioski z kryzysu Japońskiego są takie, że państwo powinno oszczędzać pieniądze i pozwalać upadać firmom w czasie prosperity"
    Dlaczego tylko w czasie prosperity? Państwo w ogóle nie powinno przygotowywać żadnych "pakietów ratunkowych" dla firm, bo te pakiety psują gospodarkę – sprawiają, że źle zarządzane, zbankrutowane firmy są sztucznie utrzymywane przy życiu, a koszty tej uporczywej terapii ponoszą firmy zdrowe, które płacą podatki i które są znacznie lepiej przystosowane do realiów rynku niż bankruci.

    "Lepiej, żeby część ludzi wbiła zęby w ścianę niż aby PKB spadało"
    Dlaczego lepiej? W gospodarce liczy się ludzkie działanie, a nie makroekonomiczne wskaźniki. Zresztą ciągłe powtarzanie ludziom, że wolny rynek i wycofywanie się państwa z ingerencji w gospodarkę muszą oznaczać "zęby wbite w ścianę", czy "bezrobocie 40%", to powtarzanie mantr i dogmatów socjalistów, którzy wolnym rynkiem w wolnych chwilach straszą dzieci.

    • Co do pierwszego: Ja też
      Co do pierwszego:
      Ja też jestem generalnie przeciwny pomocy państwa w czasie kryzysu, jednak jest taka cienka linia po przekroczeniu której, pieniądze trafiają do wojska a nie do cywilów. Z dwojga złego wolę to pierwsze. Stąd zostawiłem sobie tą furtkę w postaci nie napisania tego co Ty.
      Co do drugiego:
      To rzeczywiście wskaźniki makroekonomiczne nie są konkretne, jednak PKB to jest coś, czego nie da się zrelatywizować. Szukałem przykładu jakiegoś kraju w którym zarówno sam PKB jak i jego pochodna, czyli dynamizm wzrostu i spadku nie odpowiadały stanowi faktycznemu lub przyszłemu. Jednak nie mogę nic takiego znaleźć. Ponadto pilnowanie PKB nie musi oznaczać braku ingerencji. Zęby w ścianie to przede wszystkim brak socjału a dbanie o PKB to pilnowanie produkcji, eksportu. Więc utrzymanie tego wskaźnika oznacza ingerencję np. przez szukanie inwestorów, tworzenie stref ekonomicznych, ochrona waluty i etc.

      Mój argument to Chiny, PKB wysokie, bezrobocie maleje a zęby w ścianie. Interweniują na potęgę.

      • To dobrze, że z tymi “zębami”
        To dobrze, że z tymi “zębami” chodzi tylko o cięcia socjalne. Oczywiście zgadzam się z tym, że ograniczenie socjalu jest pożytecznie, natomiast nie pisałbym z tego powodu o konsumowaniu tynku – w końcu nie samym socjalem człowiek ( niestety nie każdy ) żyje. Co do PKB, to zgadzam się, że jest to ważny wskaźnik, bardzo przydatny przy obliczaniu prawdziwej, a nie “koszykowej” inflacji, ale znam przykład kraju, w którym zmiana PKB ( w tym wypadku na plus ) nie pociągnęła za sobą rozwoju. Tym krajem był ZSRR w czasach Stalina, gdy PKB rósł, ale nie było tego widać, bo o tym jakie gałęzie gospodarki się rozwijały decydował nie rynek, lecz partia. A partia postanowiła rozwijać przemysł ciężki i zbrojeniowy, całkowicie olewając resztę gospodarki. Taki urok centralnego planowania. No i na koniec nie zgodzę się z tym, że państwo powinno tworzyć specjalne strefy ekonomiczne. Wolałbym, by cały kraj był taką strefą, z niskimi podatkami dla wszystkich i z prostym prawem.
        Pozdrawiam.

        • Strefy ekonomiczne jak
          Strefy ekonomiczne jak najbardziej robić i to w całym kraju a jak inwestor zagraniczny już zainwestuje pieniądze w fabryki, zatrudni ludzi i będzie chciał wypompować zarobione pieniądze, to wtedy niech strefy znikną a jak mu się nie podoba to niech zostawia sprzęt i spada.
          Pozdrawiam.

  3. “Dla mnie wnioski z kryzysu
    "Dla mnie wnioski z kryzysu Japońskiego są takie, że państwo powinno oszczędzać pieniądze i pozwalać upadać firmom w czasie prosperity"
    Dlaczego tylko w czasie prosperity? Państwo w ogóle nie powinno przygotowywać żadnych "pakietów ratunkowych" dla firm, bo te pakiety psują gospodarkę – sprawiają, że źle zarządzane, zbankrutowane firmy są sztucznie utrzymywane przy życiu, a koszty tej uporczywej terapii ponoszą firmy zdrowe, które płacą podatki i które są znacznie lepiej przystosowane do realiów rynku niż bankruci.

    "Lepiej, żeby część ludzi wbiła zęby w ścianę niż aby PKB spadało"
    Dlaczego lepiej? W gospodarce liczy się ludzkie działanie, a nie makroekonomiczne wskaźniki. Zresztą ciągłe powtarzanie ludziom, że wolny rynek i wycofywanie się państwa z ingerencji w gospodarkę muszą oznaczać "zęby wbite w ścianę", czy "bezrobocie 40%", to powtarzanie mantr i dogmatów socjalistów, którzy wolnym rynkiem w wolnych chwilach straszą dzieci.

    • Co do pierwszego: Ja też
      Co do pierwszego:
      Ja też jestem generalnie przeciwny pomocy państwa w czasie kryzysu, jednak jest taka cienka linia po przekroczeniu której, pieniądze trafiają do wojska a nie do cywilów. Z dwojga złego wolę to pierwsze. Stąd zostawiłem sobie tą furtkę w postaci nie napisania tego co Ty.
      Co do drugiego:
      To rzeczywiście wskaźniki makroekonomiczne nie są konkretne, jednak PKB to jest coś, czego nie da się zrelatywizować. Szukałem przykładu jakiegoś kraju w którym zarówno sam PKB jak i jego pochodna, czyli dynamizm wzrostu i spadku nie odpowiadały stanowi faktycznemu lub przyszłemu. Jednak nie mogę nic takiego znaleźć. Ponadto pilnowanie PKB nie musi oznaczać braku ingerencji. Zęby w ścianie to przede wszystkim brak socjału a dbanie o PKB to pilnowanie produkcji, eksportu. Więc utrzymanie tego wskaźnika oznacza ingerencję np. przez szukanie inwestorów, tworzenie stref ekonomicznych, ochrona waluty i etc.

      Mój argument to Chiny, PKB wysokie, bezrobocie maleje a zęby w ścianie. Interweniują na potęgę.

      • To dobrze, że z tymi “zębami”
        To dobrze, że z tymi “zębami” chodzi tylko o cięcia socjalne. Oczywiście zgadzam się z tym, że ograniczenie socjalu jest pożytecznie, natomiast nie pisałbym z tego powodu o konsumowaniu tynku – w końcu nie samym socjalem człowiek ( niestety nie każdy ) żyje. Co do PKB, to zgadzam się, że jest to ważny wskaźnik, bardzo przydatny przy obliczaniu prawdziwej, a nie “koszykowej” inflacji, ale znam przykład kraju, w którym zmiana PKB ( w tym wypadku na plus ) nie pociągnęła za sobą rozwoju. Tym krajem był ZSRR w czasach Stalina, gdy PKB rósł, ale nie było tego widać, bo o tym jakie gałęzie gospodarki się rozwijały decydował nie rynek, lecz partia. A partia postanowiła rozwijać przemysł ciężki i zbrojeniowy, całkowicie olewając resztę gospodarki. Taki urok centralnego planowania. No i na koniec nie zgodzę się z tym, że państwo powinno tworzyć specjalne strefy ekonomiczne. Wolałbym, by cały kraj był taką strefą, z niskimi podatkami dla wszystkich i z prostym prawem.
        Pozdrawiam.

        • Strefy ekonomiczne jak
          Strefy ekonomiczne jak najbardziej robić i to w całym kraju a jak inwestor zagraniczny już zainwestuje pieniądze w fabryki, zatrudni ludzi i będzie chciał wypompować zarobione pieniądze, to wtedy niech strefy znikną a jak mu się nie podoba to niech zostawia sprzęt i spada.
          Pozdrawiam.

  4. “Dla mnie wnioski z kryzysu
    "Dla mnie wnioski z kryzysu Japońskiego są takie, że państwo powinno oszczędzać pieniądze i pozwalać upadać firmom w czasie prosperity"
    Dlaczego tylko w czasie prosperity? Państwo w ogóle nie powinno przygotowywać żadnych "pakietów ratunkowych" dla firm, bo te pakiety psują gospodarkę – sprawiają, że źle zarządzane, zbankrutowane firmy są sztucznie utrzymywane przy życiu, a koszty tej uporczywej terapii ponoszą firmy zdrowe, które płacą podatki i które są znacznie lepiej przystosowane do realiów rynku niż bankruci.

    "Lepiej, żeby część ludzi wbiła zęby w ścianę niż aby PKB spadało"
    Dlaczego lepiej? W gospodarce liczy się ludzkie działanie, a nie makroekonomiczne wskaźniki. Zresztą ciągłe powtarzanie ludziom, że wolny rynek i wycofywanie się państwa z ingerencji w gospodarkę muszą oznaczać "zęby wbite w ścianę", czy "bezrobocie 40%", to powtarzanie mantr i dogmatów socjalistów, którzy wolnym rynkiem w wolnych chwilach straszą dzieci.

    • Co do pierwszego: Ja też
      Co do pierwszego:
      Ja też jestem generalnie przeciwny pomocy państwa w czasie kryzysu, jednak jest taka cienka linia po przekroczeniu której, pieniądze trafiają do wojska a nie do cywilów. Z dwojga złego wolę to pierwsze. Stąd zostawiłem sobie tą furtkę w postaci nie napisania tego co Ty.
      Co do drugiego:
      To rzeczywiście wskaźniki makroekonomiczne nie są konkretne, jednak PKB to jest coś, czego nie da się zrelatywizować. Szukałem przykładu jakiegoś kraju w którym zarówno sam PKB jak i jego pochodna, czyli dynamizm wzrostu i spadku nie odpowiadały stanowi faktycznemu lub przyszłemu. Jednak nie mogę nic takiego znaleźć. Ponadto pilnowanie PKB nie musi oznaczać braku ingerencji. Zęby w ścianie to przede wszystkim brak socjału a dbanie o PKB to pilnowanie produkcji, eksportu. Więc utrzymanie tego wskaźnika oznacza ingerencję np. przez szukanie inwestorów, tworzenie stref ekonomicznych, ochrona waluty i etc.

      Mój argument to Chiny, PKB wysokie, bezrobocie maleje a zęby w ścianie. Interweniują na potęgę.

      • To dobrze, że z tymi “zębami”
        To dobrze, że z tymi “zębami” chodzi tylko o cięcia socjalne. Oczywiście zgadzam się z tym, że ograniczenie socjalu jest pożytecznie, natomiast nie pisałbym z tego powodu o konsumowaniu tynku – w końcu nie samym socjalem człowiek ( niestety nie każdy ) żyje. Co do PKB, to zgadzam się, że jest to ważny wskaźnik, bardzo przydatny przy obliczaniu prawdziwej, a nie “koszykowej” inflacji, ale znam przykład kraju, w którym zmiana PKB ( w tym wypadku na plus ) nie pociągnęła za sobą rozwoju. Tym krajem był ZSRR w czasach Stalina, gdy PKB rósł, ale nie było tego widać, bo o tym jakie gałęzie gospodarki się rozwijały decydował nie rynek, lecz partia. A partia postanowiła rozwijać przemysł ciężki i zbrojeniowy, całkowicie olewając resztę gospodarki. Taki urok centralnego planowania. No i na koniec nie zgodzę się z tym, że państwo powinno tworzyć specjalne strefy ekonomiczne. Wolałbym, by cały kraj był taką strefą, z niskimi podatkami dla wszystkich i z prostym prawem.
        Pozdrawiam.

        • Strefy ekonomiczne jak
          Strefy ekonomiczne jak najbardziej robić i to w całym kraju a jak inwestor zagraniczny już zainwestuje pieniądze w fabryki, zatrudni ludzi i będzie chciał wypompować zarobione pieniądze, to wtedy niech strefy znikną a jak mu się nie podoba to niech zostawia sprzęt i spada.
          Pozdrawiam.

  5. Bardzo dobry tekst Panie Janie,
    ale te prognozowane na ten rok 15% spadku PKB to jednak głównie z eksportu. Reszta tego co opisujesz odpowiada za stagnację trwającą już od dwudziestu lat. Wpakowali w swoją gospodarkę, bez skutku, już kilkaset mld USD, a na ten rok w planach jest chyba dalsze 100 czy więcej. Polecam artykuły na temat pompowania pieniądza w gospodarkę Japonii-pouczające. Amerykanie się łudzą, że ich to nie dotyczy bo u nich nie ma Yakuzy i Keiretsu, ale coś mi się zdaje, że posiadają inne podobne organizacje.

  6. Bardzo dobry tekst Panie Janie,
    ale te prognozowane na ten rok 15% spadku PKB to jednak głównie z eksportu. Reszta tego co opisujesz odpowiada za stagnację trwającą już od dwudziestu lat. Wpakowali w swoją gospodarkę, bez skutku, już kilkaset mld USD, a na ten rok w planach jest chyba dalsze 100 czy więcej. Polecam artykuły na temat pompowania pieniądza w gospodarkę Japonii-pouczające. Amerykanie się łudzą, że ich to nie dotyczy bo u nich nie ma Yakuzy i Keiretsu, ale coś mi się zdaje, że posiadają inne podobne organizacje.

  7. Bardzo dobry tekst Panie Janie,
    ale te prognozowane na ten rok 15% spadku PKB to jednak głównie z eksportu. Reszta tego co opisujesz odpowiada za stagnację trwającą już od dwudziestu lat. Wpakowali w swoją gospodarkę, bez skutku, już kilkaset mld USD, a na ten rok w planach jest chyba dalsze 100 czy więcej. Polecam artykuły na temat pompowania pieniądza w gospodarkę Japonii-pouczające. Amerykanie się łudzą, że ich to nie dotyczy bo u nich nie ma Yakuzy i Keiretsu, ale coś mi się zdaje, że posiadają inne podobne organizacje.

  8. Bardzo dobry tekst Panie Janie,
    ale te prognozowane na ten rok 15% spadku PKB to jednak głównie z eksportu. Reszta tego co opisujesz odpowiada za stagnację trwającą już od dwudziestu lat. Wpakowali w swoją gospodarkę, bez skutku, już kilkaset mld USD, a na ten rok w planach jest chyba dalsze 100 czy więcej. Polecam artykuły na temat pompowania pieniądza w gospodarkę Japonii-pouczające. Amerykanie się łudzą, że ich to nie dotyczy bo u nich nie ma Yakuzy i Keiretsu, ale coś mi się zdaje, że posiadają inne podobne organizacje.