Reklama

Właśnie spojrzałem na mój poprzedni wpis na tym blogu, i wyszło mi że już mijają cztery lata jak ostatnio coś tu pisałem. Mój Boże. Cztery lata, a tyle się zmieniło.

Dzisiaj postanowiłem coś napisać, bowiem uznałem że muszę dorzucić swoje trzy grosze do tematu, który od wczoraj wałkuje gospodarz tego miejsca. Muszę dorzucić, uważam że się mocno myli, chociaż jednocześnie całkowicie ma rację. Więc zacznijmy.

Reklama

Pisze Matka Kurka, o przecwelonym Orbanie, który za byle gówno sprzedał siebie i rodaków czekiście Putinowi. I tutaj jest miejsce, gdzie muszę całkowicie przyznać gospodarzowi rację – Orban jest już przecwelony, już po nim. Można długo pisać dlaczego, jakie są metody Azjatów w tym zakresie, ale chyba nie ma po co. Putin jest wytrawnym graczem, Orban też – ten drugi właśnie pokazał gdzie jego miejsce. Tym niemniej Matka Kurka nie ma racji, sugerując, że Orban zrobił co zrobił – w zamian za jakieś negocjacje gazowe. O nie, tu zgody nie ma. Ale żeby opowiedzieć, za co moim zdaniem Węgrzy liżą chodnik, trzymając się przenośni użytej przez Matkę, muszę jednak napisać co się mim zdaniem obecnie dzieje na świecie, i dlaczego.

Zacznę więc od najważniejszej sprawy, która obecnie się odbywa – Ameryka w osobie bardzo dobrego prezydenta Obamy, przygotowuje się do wojny z Chinami. Jeżeli teraz ktoś się uśmiechnął, pewnie może nie czytać dalej, natomiast jeżeli nie, to może warto. Dlaczego Obama to dobry prezydent USA – otóż moim zdaniem dobrzy przywódcy robią dokładnie to, co jest w interesie ich narodów – a Obama mimo faktu, że doszedł do władzy jako marionetka Wall Street, obecnie realizuje politykę, która mówiąc oględnie, jest nieco sprzeczna z interesami tego gremium – za to całkowicie racjonalna (aż do bólu racjonalna – aj waj) z punktu widzenia interesów Amerykańskich. Ameryka bowiem została w zeszłym roku prześcignięta jeśli chodzi o całkowitą wielkość przez gospodarkę Chińską (albo nie, zależy jak liczyć, ale niewiele brakuje). Od tego, do momentu oddania przywództwa w świecie jeszcze daleka droga, ale nie tak daleka, by to nie spędzało snu z powiek wszystkim myślącym ludziom w Stanach. (Zresztą Europa też nie lepsza http://www.bankier.pl/wiadomosc/Rozpoczal-sie-schylek-Europy-7237786.html)

Henry Kissinger w swojej cegłówce „O Chinach” pisze o przyczynie wielkich wojen światowych tak:
 „…Europa niepostrzeżenie weszła w dwubiegunowy system pozbawiony jakiejkolwiek dyplomatycznej elastyczności. Polityka zagraniczna przerodziła się w grę o sumie zerowej.
Czy historia się powtórzy? Z pewnością gdyby Stany Zjednoczone i Chiny popadły w konflikt strategiczny, sytuacja w Azji mogłaby się upodobnić do tej panującej w Europie przed I wojną światową – doszłoby do powstania zwalczających się bloków, próbujących nawzajem podważyć albo przynajmniej ograniczyć swoje wpływy i zasięg…” (H. Kissinger – O Chinach – str. 509 wydania polskiego)

A USA i Chiny weszły w konflikt strategiczny, czego skutki widzimy w różnych miejscach świata w różnych formach. A to w formie Renesansu Islamu, który dziwnym trafem pogrąża w kompletnym chaosie tereny roponośne, które do niedawna były potrzebne USA (i wtedy panował wzorowy porządek), jednak w sytuacji zmiany kowbojów z importera ropy w znaczącego eksportera tejże, służyć mogłyby swoimi zasobami chłonącej jak gąbka wszelkie surowce gospodarce Chińskiej. I co teraz Żółci zrobią z portem w Gwadarze? Innym przejawem tego, że rywalizacja zaczęła się na poważnie, jest budowa nowego Kanału Panamskiego – w postaci kanału w Nikaragui. To będzie coś, możliwość przepływania największych nawet masowców, (a kto wie czy nie lotniskowców?) pomiędzy Pacyfikiem a Atlantykiem, i to bez kontroli Amerykanów! Chiny budują bowiem cały pakiet – kanał, bazy wojskowe, lotniska, osiedla mieszkaniowe dla Chińczyków – w końcu to oni będą zarządzać nim przez pierwsze, bagatela – 50 lat.

 
Innych przejawów rywalizacji nie brakuje, i w moim głębokim przekonaniu przebieg wydarzeń pokazuje, że obecnie Amerykanie starają się jak mogą opóźnić rozwój Chin, w takim stopniu jak to jest możliwe, bez konieczności bezpośredniej konfrontacji. Ale do konfrontacji dojdzie – jeżeli ktoś ma wątpliwości, niech poszuka w pamięci (i w Internetach :)) czy kiedykolwiek w historii świata doszło do pokojowego przekazania pałeczki lidera. Zwykle stary lider w obronie status quo napada challengera, i tu już różnie bywa. Raz wygrywa stary, raz nowy, zależy od momentu i talentów przywódców. Rzymowi się udawało bardzo długo, Atenom krócej. Różnie bywa.
Tym niemniej trzeba sobie powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze – im dłużej USA zwleka ze sflekowaniem konkurenta, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że się to uda. Chińczycy oficjalnie budują jeden lotniskowiec, ale podobnież ćwiczą załogi na ośmiu drewnianych makietach. A dużych hangarów w tym kraju nie brakuje :). USA oficjalnie ma 10, ale muszą kombinować, skąd wziąć na nie kasę, co przy cięciach wydatków wojskowych pewnie zakończy się tragicznie.

Po drugie – ile by lotniskowców nie mieli Amerykanie – Chiny nie potrzebują mieć więcej – ponieważ są one olbrzymim krajem  lądowym, więc to co muszą mieć – powinno im pozwolić tylko na wygranie lokalnej wojny morskiej u swoich wybrzeży. Bowiem jako kraj lądowy zawsze mogą przyjąć taktykę cofnięcia w głąb lądu i przeczekania. Ale tylko pod jednym warunkiem – że zachowają wtedy źródła surowców, pozwalające gospodarce na dalszą produkcję. I tu dochodzimy do naszego lokalnego podwórka. Bowiem jeżeli USA na poważnie myślą o przyciśnięciu Chińczyków do muru, mogą to zrobić tylko i wyłącznie, jeżeli będą mieli po swojej stronie największego dostarczyciela surowców, a przy okazji największy lotniskowiec i rezerwuar siły ludzkiej w okolicach Chińczyków. A z przyczyn geograficznych Indie odpadają. Pozostaje tylko Rosja. Jeżeli ktoś myśli, że Putin tego nie rozumie, to oględnie powiadając, jest w mylnym błędzie. Putin to rozumie, i  to rozumie lepiej niż ktokolwiek inny na świecie, bo to cwana bestia jest.

Moim zdaniem Putin to rozumie (Wierzę, że Rosjanie mobilizują się teraz do wojny, która w moim przekonaniu wybuchnie w przeciągu najbliższych pięciu-sześciu lat. Nie chodzi o to, że Rosja zacznie wojnę w ciągu tych pięciu czy sześciu lat, ale myślę, że oni właśnie teraz przewidują, że sprawy mają się tak, iż Rosja będzie uczestniczyła w wojnie – w jakimś stopniu, w jakiejś skali, z jakimś jeszcze bliżej nieokreślonym wrogiem w przeciągu tych pięciu czy sześciu lat prognozuje dowódca wojsk lądowych USA w Europie gen Ben Hodges w rozmowie z „The Wall Street Journal”), i marzy mu się powtórzenie sukcesów Stalina – który rozpoczął IIWŚ jako przywódca drugoligowego kraju umierającego z głodu, którego prawie pobili zabiedzeni Finowie – a zakończył jako przywódca supermocarstwa światowego z granicami imperium przesuniętymi o 1000 kilometrów na Zachód.
Chce powtórzyć – ale co właściwie? Co zrobił takiego Stalin, że skończył jak skończył, zamiast obgryzać nadgniłe marchewki gdzieś w lasach Syberii? Otóż Stalin oddał swój kraj i jego zasoby do dyspozycji innym. Tylko tyle i aż tyle. Kiedy to było najbardziej opłacalne wysyłał jeden za drugim transporty surowców do napędzania niemieckiej maszyny wojennej, udostępniał swoje poligony, szkolił Wermacht w masowych mordach i co tam jeszcze można sobie wyobrazić. A Zachód miał przecież swoją szansę – w tym samym czasie gdy Mołotow obradował z Ribbentropem, w innym miejscu obradowali przedstawiciele Wielkiej Brytanii i Francji z innym sowieckim komisarzem. Cena dla obydwu stron była taka sama – Polska i reszta kraików na zachodnich obrzeżach Sowietów. To było mistrzostwo – stworzyć taką sytuację gdy na pewno wygra, niezależnie od rozwoju wypadków. I tego samego chce Putin – i chyba już prawie jest w takiej sytuacji. USA podjęły tylko niewielką próbę wstawienia mu kozy do mieszkania (tak sobie nawiążę do kawału o Rabinie i kozie, jak ktoś nie kojarzy to chętnie wyjaśnię) w postaci oddolnej, spontanicznej rewolucji na Majdanie, która kosztuje czekistę kupę forsy. Ale myliłby się ktoś, kto pomyślałby że Czekista pójdzie z kowbojami za cenę oddania mu z powrotem Ukrainy. On wie, że jest potrzebny wielce, i że wielce będzie mu oddane, jeżeli zażąda. Więc na razie traktuje ta wojenkę jak ćwiczenia, i co gorsza – jako okazję do pokazania, że ma nawet więcej asów w rękawie niż myślą zaangażowane strony – więc i cena powinna być wyższa. Przykładowo wysłany w charakterze straszaka na Putina super hiper duper niszczyciel Ross został „zaatakowany” przez lotnictwo rosyjskie – samoloty wyłączyły całą elektronikę na pokładzie i 12 razy symulowały atak na jednostkę. Po tym zdarzeniu okręt niezwłocznie zawrócił i w trybie natychmiastowym zacumował w Turcji, bo całą obsraną załogę trzeba było wymienić i przewieźć do Stanów na leczenie psychologiczne. Zresztą Turcy grają w tą samą grę co Ruscy, tylko na nieco mniejszą skalę, ale to temat na inną notkę.

Czego więc chce Putin? Chce tego co Stalin. Chce żeby obie strony konfliktu siedziały u niego w gabinecie, rozkładając na stołach mapy świata i rysowały mu coraz to nowe linie i granice wpływów. Tym razem nie linia Curzona, a może linia Allanda? Albo Linia Merkel? Może linia Tuska? Zobaczymy. Tym niemniej tak jak przed IIWŚ w lepszej sytuacji był Hitler, bo oddawał za poparcie kraje mu wrogie, lub przynajmniej obojętne, tak i teraz w lepszej sytuacji są Chińczycy – bo oddawanie Europy pójdzie im nawet szybciej. Więc jakby mnie kto zapytał, to strzelałbym że Putin zacznie konflikt po stronie Azji, w jakiejś Wielkiej Lidzie Azjatyckiej :).  A jak skończy, to się okaże, zależy czy Chiny go złapią za cohones, czy nie.

Ale co do tego ma Orban i jego zecwelenie? Otóż Orban też ma marzenia. Dał im wyraz wpisując do konstytucji Koronę Świętego Stefana. Dla nas to nic nie znaczy, jakaś korona i tyle (to ta sama co widnieje w godle Węgier zresztą). Ale dla Węgrów to znaczy, i to bardzo wiele. Otóż po IWŚ, Węgrzy zostali zmuszeni do podpisania traktatu w Trianon, który był traktatem rozbiorowym, oddającym ziemie węgierskie Rumunii, Czechosłowacji, Jugosławii, Austrii i jeszcze na dokładkę Polsce :). Zupełnym przypadkiem te właśnie ziemie, które nazywane są  zbiorczo Krajami Korony Świętego Stefana. Tak, tak – Węgrzy dobrze rozumieją co obiecał im Orban przejmując władzę. Powiedział im mniej więcej tyle – czeka nas teraz zaciskanie pasa i zwieraczy, krew pot i łzy, ale w perspektywie czeka nas odzyskanie Korony Św. Stefana. I tak właśnie jest – zaciskanie już było (aj waj), pot i łzy są, krew jeszcze czeka. Ale Węgrzy chcą spróbować jeszcze raz. Ostatnio spróbowali pod kuratelą Rzeszy, i to z powodzeniem – udało im się odzyskać dużą część Słowacji, Karpaty, Siedmiogród, Wojwodinę, kawałki Słowenii i Chorwacji.

Już witali się z gąską, ale Hitlerowi odbiło i poszedł na wschód zamiast na południe, więc nie wszystko mieli, ale to i tak dość duży sukces – tym bardziej że opłacony głównie nic nie robieniem. Dosłownie. Węgrzy dostali to wszystko bo nic nie robili, tylko interesy. I myślę że tak to sobie teraz też wyobraża Orban – że będzie robił tylko interesy, a frukta same mu spłyną. Pożyjemy zobaczymy. Teraz tylko podnosi rękę z okrzykiem jeszcze ja, jeszcze ja, nie zapomnijcie o mnie kiedy statek odpłynie!Jeszcze ja

PS. Zresztą i u nas ostatnio namnożyło się różnych zdrowo rozsądkowo patrzących na historię realistów, którzy pokazują że można się było dogadywać, zamiast głupio stawać okoniem. Bo tak się robi politykę. I może nawet by mnie to przekonało, jednak nie mogę zapomnieć o jednej rzeczy. O ile Węgrzy mogą tak kombinować, bo w razie czego Putin będzie im oddawał cudze, a wszystko co my byśmy ewentualnie mogli chcieć, Putin musiałby oddawać ze swojego – zresztą pewnie on myśli że i my jesteśmy już jego, więc o handlu nie ma mowy, raczej sejm niemy nam się szykuje :/

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. przeceniasz kalkulacje Putina
    Popełniłby kardynalny  błąd licząc że chińczycy  wezmą się za łeb z amerykanami.
    Nie powinien liczyć  na to że jankesom odbije, nic im to nie daje,  za dużo mają  do stracenia.
    Powinien lepiej pilnować interesów na swoim terenie, bo będzie największym przegranym. 
    Trampkarze wchodzą po cichu  na zachodzie i wschodzie,  nie są  na tyle naiwni by szukać przestrzeni życiowej i surowców za oceanem, mając je pod bokiem i odrobioną lekcję nad Ussuri  a przerobioną także wcześniej przez japończyków. 
    Gdybać o przyszłości nie ma sensu, sytuacja jest płynna,  zachód wpadł we własne sidła  i Chin nie jest już w stanie zahamować musi się z nimi układać. Rosję ratują jedynie surowce i spokój na wschodzie,  demograficznie i gospodarczo bez zachodnich i południowych republik to już trup .

    • Cit. “Nie powinien liczyć  na
      Cit. "Nie powinien liczyć  na to że jankesom odbije, nic im to nie daje,  za dużo mają  do stracenia."

      Chyba jednak Amerykanie uważają inaczej. Czymże innym jest pivot na Pacyfik, jeżeli nie przygotowaniem do tej konfrontacji właśnie? Zresztą wziąć za łby Amerykanie z Chińczykami mogą gdzieś indziej, choćby na Ukrainie. Miejsce walki jest nieznane i o tym właśnie mówi w wywiadzie amerykański generał. Wojna w ciągu pięciu lat, gdzieś, z kimś.

      A układanie Rosji do grobu odbyło się już tyle razy, że raczej bym na to nie liczył.

      • Rosja zaprzepaściła już niestety swoją szansę
        "A układanie Rosji do grobu odbyło się już tyle razy, że raczej bym na to nie liczył"
        zapominasz że sytuacja geopolityczna zmieniła się na jej niekorzyść i bez owych republik cofnęli się do czasów Iwana Groźnego,
        Syberia się wyludnia i z braku niewolniczej siły roboczej na dalekim wschodzie żółto się robi, oligarchia nie dba też o rozwój społeczeństwa tylko doi, więc zdegenerowane wcześniej masy dalej wyrodnieją ,
        i nie mogą już liczyć na ponowne bezkarne podboje.

  2. przeceniasz kalkulacje Putina
    Popełniłby kardynalny  błąd licząc że chińczycy  wezmą się za łeb z amerykanami.
    Nie powinien liczyć  na to że jankesom odbije, nic im to nie daje,  za dużo mają  do stracenia.
    Powinien lepiej pilnować interesów na swoim terenie, bo będzie największym przegranym. 
    Trampkarze wchodzą po cichu  na zachodzie i wschodzie,  nie są  na tyle naiwni by szukać przestrzeni życiowej i surowców za oceanem, mając je pod bokiem i odrobioną lekcję nad Ussuri  a przerobioną także wcześniej przez japończyków. 
    Gdybać o przyszłości nie ma sensu, sytuacja jest płynna,  zachód wpadł we własne sidła  i Chin nie jest już w stanie zahamować musi się z nimi układać. Rosję ratują jedynie surowce i spokój na wschodzie,  demograficznie i gospodarczo bez zachodnich i południowych republik to już trup .

    • Cit. “Nie powinien liczyć  na
      Cit. "Nie powinien liczyć  na to że jankesom odbije, nic im to nie daje,  za dużo mają  do stracenia."

      Chyba jednak Amerykanie uważają inaczej. Czymże innym jest pivot na Pacyfik, jeżeli nie przygotowaniem do tej konfrontacji właśnie? Zresztą wziąć za łby Amerykanie z Chińczykami mogą gdzieś indziej, choćby na Ukrainie. Miejsce walki jest nieznane i o tym właśnie mówi w wywiadzie amerykański generał. Wojna w ciągu pięciu lat, gdzieś, z kimś.

      A układanie Rosji do grobu odbyło się już tyle razy, że raczej bym na to nie liczył.

      • Rosja zaprzepaściła już niestety swoją szansę
        "A układanie Rosji do grobu odbyło się już tyle razy, że raczej bym na to nie liczył"
        zapominasz że sytuacja geopolityczna zmieniła się na jej niekorzyść i bez owych republik cofnęli się do czasów Iwana Groźnego,
        Syberia się wyludnia i z braku niewolniczej siły roboczej na dalekim wschodzie żółto się robi, oligarchia nie dba też o rozwój społeczeństwa tylko doi, więc zdegenerowane wcześniej masy dalej wyrodnieją ,
        i nie mogą już liczyć na ponowne bezkarne podboje.