Reklama

Witam.
Po wczorajszym szoku, dziś w głowie większości plączą się po głowie pytania na temat przyczyn katastrofy.

Witam.
Po wczorajszym szoku, dziś w głowie większości plączą się po głowie pytania na temat przyczyn katastrofy.
Mnie jakoś dręczą następstwa, no może bardziej obawy. Nie trzeba było czekać by niejaki Giżyński już rzucił hasło jakoby naród został przez boga ukarany za niezrozumienie geniuszu swojego prezydenta. Moje obawy zaczynają nabierać realnych kształtów. Czego potrzeba fanatykom? Bohatera, który umiera w tragicznych okolicznościach.
Nie zrozumcie mnie źle, jest mi niezmiernie przykro, że zginał prezydent mojego kraju, prezydent wybrany w demokratycznych wyborach, a wraz z nim wielu ze szczytów władzy. Z demokracji się nie żartuje.
Ale w tym wszystkim jest jakaś przewrotna inronia losu, że mierny przezydent, który raczej miał słabe szanse na reelekcję, w skutek tragicznych wydarzeń zostaje meżem stanu. Teraz stanie się narodową ikoną, paradoksalnie jeśli jego brat napomknie nieśmiało by kontynuować jego dzieło, ma spore wyborcze szanse. Ale to nie martwi mnie tak bardzo, jeśli taka będzie wola narodu, trudno.
Dużo bardziej martwi mnie inne zjawisko. Takie wypadki stanowią świetny materiał na spiskowe teorie, a nie ma lepszej pożywki dla skrajnych nacjonalistów. Tego się naprawdę boję, boję się że po czasie iluzorycznej jedności narodu, nastąpi jeszcze większa polaryzacja na polskiej scenie politycznej. Obym był złym prorokiem.

Może trochę za wcześnie by mówić w ten sposób ( i pewnie mi się nieźle dostanie od was wszystkich) ale trudno, chciałem dać upust swoim obawom. Jak widać temat mnie ruszył, bo po ponad roku od mojego falstartu na kontrowersjach postanowiłem coś napisać.

Reklama

Pozdrawiam,
Paprykarz

Reklama

5 KOMENTARZE

  1. I jeszcze jedno
    Coraz to słychać o bohaterstwie poległych…
    LUDZIE! Zdarzył się tragiczny wypadek! O żadnym bohaterstwie nie może być mowy – jeżeli ktokolwiek spodziewał się takiego finału lotu, udział w nim i nieprzeciwdziałanie byłoby głupotą i zbrodnią!
    Mamy tu proste przeniesienie skojarzeń – równie błędnych – z poległymi 70 lat temu. Śmierć oficerów w Katyniu była tragedią – niewiele jednak miała wspólnego z bohaterstwem. Nie słyszałem o nikim, kto znalazłby się tam przed plutonem z własnej, nieprzymuszonej woli w imię idei czy innych wyższych celów.
    Współczuję zmarłym, współczuję rodzinom, ale przekłamywanie pojęć jest takim samym gwałceniem historii jak dowodzenie niezaistnienia zbrodni czy podstawianie innych sprawców. Opamiętajmy się!