Reklama

Same porzekadła nasuwają się redakcji, jakby redakcja była posłem Cymańskim, któr

Same porzekadła nasuwają się redakcji, jakby redakcja była posłem Cymańskim, którym redakcja bardzo by nie chciała być. Po czym taka czkawka porzekadeł? Ano po tym jak się propagandowo, tuż przed rocznicą wybuchu II Wojny Światowej, wypowiedział towarzysz Putin.

Reklama

Towarzysz Putin, co to nigdy nie przestał być towarzyszem, wyprodukowała film fabularnym gdyż dokumentem tego nie wolno nazywać, w którym podrzucił Polsce grzechy ZSRR. Od mementu premiery każdy Rosjanin już wie, że Stalin musiał podpisać pakt o nieagresji z Hitlerem, gdyż to Polska dogadywała się z Niemcami i dlatego 1 września należy traktować jak wielka mistyfikację, 17 przy okazji również. Oczywiście nie było żadnego Katynia, ponieważ to Kartagina napadła na Erytreę, no i tak dalej. Jakie przysłowia się redakcji kołaczą?

Mądry głupiemu ustępuje. Jak nie kijem go to pałką. Pieprzyć jak Piekarski na mękach. Z tych porzekadeł redakcja odrzuca pierwsze i gorąco apeluje aby użyć dwóch kolejnych. Walić w Putina jak nie kijem to pałką, dopóki nie przestanie pieprzyć jak Piekarski na mękach. Redakcja pragnie również przestrzec wszelkich postępowych Europejczyków, że nawet agent WSI Wołaszański, nie jakiś tam narodowy oszołom, nie zostawia na bredniach Putina suchej nitki. Nie warto zatem odwoływać się do narodowej histerii, ale po prostu wyśmiać towarzysza Putina, wyśmiać i sponiewierać kpiną.

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. Od razu zaznaczam, że nie jestem specjalistą
    od tak zwanych stosunków wschodnich.

    Bardzo mi się podobało zdanie takiego specjalisty, który mówił, że Rosja musi podtrzymywać mit, legendę, wizerunek czy cokolwiek innego pokazującego ją jako silne mocarstwo ze względu na sytuację wewętrzną. Aby utrzymać naród w odpowiedniej motywacji za nic na świecie nie może pokazać, że byłe demoludy, o byłych republikach nie wpsominając, które dziś głośno wyrażają swoje zadowolenie z powodu uniezależnienia się od Rosji, wcale takie uniezależnione nie są, a co więcej wcale obywatelom tych państw nie powodzi się lepiej od Rosjan. Tylko tak Rosja może uniknąć wewnętrznych rozuchów, dalszych tendencji separatystycznych, w tym oderwania się narodów syberyjskich. Jednym z mitów leżących u podstaw obecnego państwa rosyjskiego jest wielka wojna ojczyźniana. Władze Rosji za nic na świecie nie mogą dopuścić do jego depcecjonowania, czy to układem Ribentrop- Mołotow, czy to 17 września, czy to Katyniem i innymi obozami zagłady. O specyficznym sposobie walki z NKWD strzelajacym wszystkim, których głowy już tylko odwracały się od jedynie słusznego zachodniego kierunku nawet mowy być nie może.

    Tak sobie myślę, że skoro taki mały, nie mający żadnych zasobów, olewany i wykorzystany przez natowskich sojuszników kraj, może jednak służyć wielkiej, mocarstwowej Rosji do utrzymania wewnętrznego porządku, to może udałoby się pokierować tak naszą polityką zagraniczną, abyśmy Rosji ten cel pomogli uzyskać, nie tracąc ani grama z naszego poczucia niezależności i bezpieczeństwa.
    Może jakiś specjalista stosunków wschodnich spróbował się wypowiedzieć, czy w ogóle taka polityka jest możliwa?

  2. Od razu zaznaczam, że nie jestem specjalistą
    od tak zwanych stosunków wschodnich.

    Bardzo mi się podobało zdanie takiego specjalisty, który mówił, że Rosja musi podtrzymywać mit, legendę, wizerunek czy cokolwiek innego pokazującego ją jako silne mocarstwo ze względu na sytuację wewętrzną. Aby utrzymać naród w odpowiedniej motywacji za nic na świecie nie może pokazać, że byłe demoludy, o byłych republikach nie wpsominając, które dziś głośno wyrażają swoje zadowolenie z powodu uniezależnienia się od Rosji, wcale takie uniezależnione nie są, a co więcej wcale obywatelom tych państw nie powodzi się lepiej od Rosjan. Tylko tak Rosja może uniknąć wewnętrznych rozuchów, dalszych tendencji separatystycznych, w tym oderwania się narodów syberyjskich. Jednym z mitów leżących u podstaw obecnego państwa rosyjskiego jest wielka wojna ojczyźniana. Władze Rosji za nic na świecie nie mogą dopuścić do jego depcecjonowania, czy to układem Ribentrop- Mołotow, czy to 17 września, czy to Katyniem i innymi obozami zagłady. O specyficznym sposobie walki z NKWD strzelajacym wszystkim, których głowy już tylko odwracały się od jedynie słusznego zachodniego kierunku nawet mowy być nie może.

    Tak sobie myślę, że skoro taki mały, nie mający żadnych zasobów, olewany i wykorzystany przez natowskich sojuszników kraj, może jednak służyć wielkiej, mocarstwowej Rosji do utrzymania wewnętrznego porządku, to może udałoby się pokierować tak naszą polityką zagraniczną, abyśmy Rosji ten cel pomogli uzyskać, nie tracąc ani grama z naszego poczucia niezależności i bezpieczeństwa.
    Może jakiś specjalista stosunków wschodnich spróbował się wypowiedzieć, czy w ogóle taka polityka jest możliwa?