Reklama

To była moja najwcześniejsza ideologia. Pamiętam, że bodaj w "Płomyczku" natrafiłam na artykuł dla dzieci o konieczności ochrony środowiska i zrobiło to na mnie ogromne wrażenie już w przedszkolu. Tę ideę pielęgnowałam odtąd zawsze, w czasie strajków w 1980 roku jedną z moich obaw było, czy "Solidarność" zechce przyłożyć należytą uwagę do tych spraw. Na szczęście zechciała, bardziej niż ówczesna władza. Po kilku kolejnych latach sama przystąpiłam do ruchu ekologicznego – i niestety przeżyłam szok.
    Nie do przyjęcia było dla mnie jakiekolwiek przyzwolenie dla aborcji. Po pierwsze – czy jest naturalna? Jeżeli chcemy wracać do poszanowania natury, to nie tylko aborcji, lecz i antykoncepcji powinniśmy się wyrzec, która w dodatku jest szkodliwa dla zdrowia. Co nam szkodzi stosować metody naturalne, i jako naturalne właśnie zgodne z godnością "ekologa"? A aborcja tym bardziej: przecież głosimy szacunek dla wszelkiej żywej istoty! Uzasadnianie takich poglądów przeludnieniem jest natomiast odwołaniem się do przekonania, że "cel uświęca środki" – expressis verbis potępionego wśród Zielonych! I postawą egoistyczną, na zasadzie, że nie chcę mieć konkurencji do korzystania z dóbr przyrody. A przecież to ludzki egoizm jest według uczestników ruchów ekologicznych źródłem wszelkiego zła; wypadałoby więc walczyć z egoizmem po pierwsze w samym sobie…
    Nie zrozumiano mnie i musiałam odejść. Później, w latach dziewięćdziesiątych, odkryto jeszcze jeden fakt: ścieki komunalne pochodzące od stosujących antykoncepcję hormonalną kobiet wyrządzają ogromne szkody w ekosystemach wodnych! To w połączeniu z niechęcią do wspierania producentów gumy skłoniło wreszcie Zielonych do przeproszenia się z metodami NPR. Dowiedziałam się o tym kilka lat temu i sprawiło mi to ogromną radość. Czekam teraz, aż nawrócą się i w sprawie aborcji.
    Już coraz bardziej zaczynamy rozumieć, że "globalne ocieplenie", sztandarowy "problem" Zielonych, to międzynarodowa ściema przynajmniej w ogromnym stopniu. Rozumieją to coraz lepiej sami Zieloni, że niestety dali się wymanewrować. Moim zdaniem tak samo jest z przeludnieniem. Przecież gdybyśmy coś podobnego odczuwali, to zamiast tłoczyć się w miastach rozpraszalibyśmy się równomiernie niczym atomy gazu! Po moim nawróceniu mam i argument dodatkowy: w końcu przy rozmnażaniu się nie celujemy ostatecznie w ten świat. A o problemie przeludnienia w niebie nic mi jak dotąd nie wiadomo…
    Zresztą poznając naukę Kościoła zauważyłam, że jest ona ekologiczna w istocie. Dopiero niedawno zrozumiałam, jaką przyczynę ma ten zagadkowy fenomen. Otóż Kościół reprezentuje Stwórcę – Stwórcę przyrody, Stwórcę praw przyrody. Ruch ekologiczny narodził się właśnie z pragnienia poszanowania tych praw. Komu jednak na ich poszanowaniu może zależeć bardziej, niż Autorowi? Chrześcijaństwo nie jest może "ekologiczne" z nazwy, ale już jak najbardziej ze swej istoty.
    Papież Jan Paweł II uczynił świętego Franciszka z Asyżu patronem ruchu ekologicznego. To już jak najbardziej był dowód na prawowierność ekologii. Jednak następny Papież przebił go. Ochrona środowiska była dla Benedykta XVI jedną z największych trosk. A ja nie ukrywam, że to właśnie dlatego spośród wszystkich Papieży Benedykt jest moim ukochanym.
    Chciał przestawić Watykan na panele słoneczne, pragnął nawet w dziedzinie emisji dwutlenku węgla uczynić go pierwszym w świecie państwem o bilansie zerowym. On też pierwszy powiedział jasno, że zanieczyszczanie środowiska może być wręcz zagrożeniem dla zbawienia, o ile przyczynia się do szkody bliźniego. "Do piekła za śmiecenie?" – maila z takim tematem dostałam z ruchu ekologicznego jako wiadomość o tych jego słowach. Nieobca była Benedyktowi też idea ochrony przyrody. Na pielgrzymce w Brazylii wzywał do zaprzestania niszczenia Amazonii.
    Amazonia to temat bardzo ważny. Kształtowała się pięćset lat (wbrew temu, co sądzono do niedawna, nie są to "lasy pierwotne"), a grozi jej kompletne wycięcie w ciągu jednego – dwóch pokoleń. I co potem? Czekać kolejne pięćset lat, aż znowu wyrośnie?
    Bo na tych piaskach co tam są, tak bogaty w bioróżnorodność las nie ma szans wcześniej się uformować.
    Niedawno u nas w Gdańsku próbowano bronić parku, który samorzutnie wyrósł na nieużywanym nasypie kolejowym. Tę kolej planowano od zawsze odbudować. Były potrzeby bardziej konieczne dla miasta, ale teraz są pieniądze z Unii i rozpoczęto budowę. Park został całkowicie wycięty. Płakać? Ja widziałam zdjęcia sprzed pięćdziesięciu lat, z czasów pierwszej budowy. Też ani jednego drzewa. Za pięćdziesiąt lat znowu wyrosną.
    Nawet mi trochę szkoda. Jeżeli jednak żałujemy parku, który miał wiek krótszy niż życie człowieka, czy możemy się dziwić, że Papież nie chciał czekać pięćset lat?
    Człowiek jest jedynym stworzeniem, którego Bóg pragnął dla niego samego. Tak nas uczy wiara Kościoła. Wszystko inne Bóg uczynił dla nas. On nie robi niczego bez powodu. Stworzył dla nas Wszechświat, Układ Słoneczny, Ziemię i jej przyrodę. Najwyraźniej dlatego, że jej potrzebujemy. Gdy zniszczymy, zniszczymy i siebie, co już zaczynamy rozumieć. Ale nie wszyscy jeszcze rozumiemy, że zrobimy coś więcej. Zniszczymy dzieło, ale… chyba zaboli Autora.

Reklama