Reklama

Afera hazardowa,
afera stoczniowa, Tusk przed TS, nobel dla Obamy… na szczęście i nieszczęście
to wszystko dotyczy Jiimy marginalnie. Ponieważ ostatnio wychodzę z roboty
circa 20, a w trakcie mam takie słodkie chwile nieróbstwa zanim komp przetrawi
to, czym żem go nakarmiło, postanowiło żem pominąć wszystkie tematy społeczno –
polityczne i podzielić się wiedzą.

Reklama

Wiedzą na ogół
ezoteryczną i niezrozumiałą, aczkolwiek ostatnio przydatną. Idą święta,
supermarkety jeszcze nie wywiesiły wprawdzie lampek „Wesołych Świąt”, ale
jedyne, co ich przed tym powstrzymuje, to obciach, jaki będą mieli 1 listopada
(o możliwym procesie za obrazę uczuć religijnych nie wspominam). Tak więc
przyszłym zakupowiczom dedykuję ten krótki przewodnik po elektronice użytkowej
z naciskiem na komputery i urządzenia pochodne.

Na pierwszy ogień
pójdą netbooki (i związane z nimi nettopy), bo temat wciąż świeży i gorący,
zwłaszcza dla rodziców, którzy muszą pilnować budżetu lepiej niż minister
Rostowski, a pociecha męczy ich o „laplopa” (cytat z mojego potomstwa). A
gazetki supermarketów kuszą ich komputerem w zakresie 1-2 tys… Uprzedzam, że
tekst wprawdzie próbuję napisać tak, by zrozumiał go laik, jednak parę
technicznych terminów będzie (słowniczek na końcu tekstu)..

Netbooki są
kategorią low-endowych notebooków. Co to oznacza? Pod pojęciem „Notebook”
rozumiem potocznie rozumiany przenośny komputer osobisty, z zasilaniem
bateryjnym i sieciowym, oraz zintegrowanym ekranem, klawiaturą i kilkoma innymi
peryferiami (na ogół jest to tzw. gładzik (touchpad), czyli zamiennik myszy,
głośniki i czasem kamerka internetowa + mikrofon. Napędy pomijam, o czym
dalej). Low-endowy oznacza, że nie jest to maszyna na której da się zagrać w „Bioshocka
2”, ani nawet w pierwszą część…

Co więc definiuje
netbooka? Ciężko stwierdzić, gdyż nawet sami producenci nie nazywają na ogół
swojego sprzętu w ten sposób, a co do samej nazwy „netbook” są jakieś
zawirowania prawne. Zakłada się, że pierwszym koncepcyjnym netbookiem miał być
sławny OLPC (One Laptop Per Child) – czyli projekt ultra – taniego (w
założeniach było to $100), ultra – przenośnego komputerka dla afrykańskich
dzieci. Urządzenie to miało kilka ciekawych rozwiązań dla potrzeb projektu – np.
ładowanie baterii prądnicą na korbkę (nam się może wydawać to śmieszne, ale
zważywszy na warunki pracy urządzenia, nie jest takie dziwne), czy specjalny
system operacyjny przeznaczony dla dzieci (obecnie dostępny jako niezależny
projekt). O ile sam OLPC miał różne zawirowania, pomysł taniego, energooszczędnego
mini-komputerka chwycił. Warto zauważyć, że już wtedy istniały mini-netbooki i
podobne urządzenia, jednak z reguły były to dość drogie zabawki (cena
porównywalna z średniej klasy notebookiem), w dodatku na dość egzotycznych
architekturach sprzętowych (czytaj – normalne programy ze sklepu na tym nie
pójdą). Jako pierwszy wyszedł z taką ofertą bodajże Asus, ze swoim Eee PC za
$300, jednak warto zauważyć, że była to bardziej zabawka, niż sprzęt nadający
się do użycia – siedmiocalowy ekran i słaby procesor(650 MHz- to nawet nie
połowa prędkości obecnie używanych) nie zachęcały do tego urządzenia. Spodobał
się on jednak fanom nowinek technicznych i Asus zaczął szybko wypuszczać nowe
serie sprzętu, o nieco większych wymiarach i na lepszym sprzęcie. W Polsce
najlepiej przyjęła się seria dziesięciocalowa (Eee 1000), wyposażona w
procesory Atom, podobnie jak netbooki konkurencji.

Obecnie netbooki
produkuje większość znanych i mniej znanych dostawców sprzętu komputerowego –
Asus, Acer, HP, MSI, Dell, Toshiba, Sony. Różnią się one głównie ceną i
jakością wykonania, gdyż wszystkie one mają podobne cechy:

  • ·        
    Niska
    cena, oscylująca od tysiąca do dwóch tysięcy złotych
  • ·        
    Małe
    wymiary, od 7 do 11 cali. Masa z reguły nie przekracza 1.2 kg
  • ·        
    Małe
    zużycie energii – zasilacze z reguły mają 25W, zaś czas pracy na baterii
    przekracza 4h (niechlubnym wyjątkiem były pierwsze serie MSI Wind które w
    porywach działały 3h)
  • ·        
    Procesor
    Intel Atom 1.7 GHz (niektóre modele mają mniejszą częstotliwość, obecnie
    pojawiły się atomy dwurdzeniowe, ale to w droższych modelach)
  • ·        
    1GB
    pamięci RAM (przy tym sprzęcie rzadko potrzeba więcej)
  • ·        
    Zintegrowany
    układ graficzny Intela.

Netbooki nie
posiadają pamięci masowej (CD/DVD/BlueRay), więc amatorzy reinstalacji systemu
muszą uwzględnić zakup zewnętrznego napędu na USB, lub chociaż pendrive (jeśli
instalowanym systemem ma być Linux, Windowsa dość trudno zainstalować z pendrive).
Część netbooków celem redukcji zużycia energii i zmniejszenia awaryjności nie
ma również klasycznego dysku twardego, lecz pamięć SSD. Standardem natomiast
jest obsługa połączeń bezprzewodowych – WiFi (na ogół b/g), Bluetooth i czasami
również wewnętrzny modem GSM (Dell). Podobnie, w zasadzie wszystkie netbooki
wyposażone są w kamerkę internetową i mikrofon.

Po co w ogóle
taki sprzęt? Założeniem pierwszych modeli (OLPC, Eee 700) było zbudowanie ultra
oszczędnej i ultra taniej konstrukcji. Z czasem uległo to zmianie, netbooki
stały się droższe (ale nadal są jednymi z najtańszych laptopów), zaś głównym
zamierzeniem było stworzenie komputera osobistego, który byłby maksymalnie
przenośny, długo działał na baterii i oferował łatwe korzystanie z zasobów Internetu
(stąd nazwa „netbook”). Jednocześnie, w odróżnieniu od podobnych urządzeń
(tablety internetowe, iPod Touch, smart fony), netbooki są „pełnoprawnymi”
komputerami PC, mogącymi w rozsądnym zakresie robić to samo, co każdy inny
pecet.

Co na tym chodzi?
W zasadzie obecnie spotyka się netbooki albo z leciwym Windows XP (jak mawiają –
stary ale jary), lub z którąś z pochodnych Linuxa (najczęściej jest to Suse
Enterprise). O zasobożernej Viście można w zasadzie zapomnieć, choć M$ zarzeka
się, że Windows 7 będzie nadawać się na netbooki. Niedługo przeprowadzam próbę
i podam szczegóły. Systemy te jednak nie są dostosowane do specyfiki tak małego
komputera – i chodzi tu raczej nie o słabe możliwości sprzętowe (bo widywało
żem u znajomych działające do dziś „blaszaki” o słabszym procesorze), lecz
raczej o mały ekran, często o nietypowych wymiarach. Stąd pomysły specjalnych
wersji interfejsu użytkownika, stworzonych z myślą o tych urządzeniach. Na
przykład Ubuntu Netbook Remix zamiast standardowych okien, odpala aplikacje w
zakładkach (nie czarujmy się, większość aplikacji na takim komputerku uruchamia
się zmaksymalizowanych), zaś projekt Moblin proponuje zintegrowany pulpit
będący jednocześnie komunikatorem, centrum multimedialnym i przeglądarką
internetową (opartą na Firefox) – coś w podobie ekranów domowych spotykanych w smartfonach
czy palmtopach – oraz specjalnie przebudowane aplikacje, które lepiej integrują
się z takim pulpitem. Warto dodać, że obydwa projekty oparte są na systemie Linux.

  • Czy netbook jest
    dla mnie? Odpowiedz sobie na następujące pytania:
  • ·        
    Zależy
    mi na energooszczędnym urządzeniu
  • ·        
    Zależy
    mi na tanim sprzęcie
  • ·        
    Chcę
    laptopa (w potocznej definicji, nie w wersji MK :P)
  • ·        
    Nie
    zależy mi na superszybkiej maszynie do gier czy przetwarzania grafiki
  • ·        
    Nie
    planuję oglądania filmów HD (chociaż to zależy też od systemu i typu kodowania
    filmu)

Netbook jest
dobry jako:

  • ·        
    Komputer
    dla dziecka (zwłaszcza jak nie chcemy by używało go jako konsoli do gier), z
    resztą mała klawiatura bardziej nada się dla dziecka niż osoby starszej.
  • ·        
    Komputerek
    do podróży (normalne laptopy są tylko częściowo mobilne, zwłaszcza modele 17
    cali)
  • ·        
    Zabawka
    dla fanów gadżetów (raczej nie dla szpanerów, bo co to za szpan sprzętem za
    grosze 😛 )

Za to średnio
nadaje się na jedyny komputer w domu, ze względu na swoje ograniczenia.

Pochodną
netbooków są nettopy – są to odpowiedniki netbooków wśród komputerów
stacjonarnych. Są to ściśle zintegrowane, małe komputerki stacjonarne. Zajmują
niewiele miejsca, są energooszczędne (75W w porównaniu do przeciętnego 400-500W
klasycznego „blaszaka”). Są też dość tanie, choć akurat w polskich warunkach da
się złożyć „normalnego” peceta w podobnej cenie, jeśli nie będziemy korzystać z
fabrycznie nowych części i mamy „dojścia” (Allegro powinno wystarczyć). Nettopy
mają normalny monitor (do nabycia na ogół oddzielnie), klawiaturę i myszę, na
ogół mają wbudowane DVD. Wnętrzności są na ogół takie same jak w netbooku
(Atom, 1GB pamięci, dysk 160GB), co czyni je dobrym sprzętem do korzystania z Internetu,
oglądania filmów (są problemy z HD jak jużem wspominało), pisania tekstów i
grania w „historyczne” gierki. Czyli – w sam raz komputer dla przeciętnego
użytkownika, który nie jest jednocześnie zapalonym graczem.

Obecnie jednak
powoli netbooki stają się sprzętem dla fanów. Rozwiązania dotąd obecne
wyłącznie w nich – tryb oszczędzania energii, pojemne baterie, dyski SSD,
diodowe podświetlanie monitora – to wszystko „wchodzi” do klasycznych laptopów,
głównie tych 12 – 13 calowych, są już modele 12 cali na Atomach. Niestety,
urządzenia te mogą konkurować póki co z netbookami na wszystkich polach za
wyjątkiem ceny…

Na koniec
obiecane tłumaczenie trudnych słów:

·        
Atom
Procesor firmy Intel, stworzony dla energooszczędnych urządzeń. Posiada
prędkość zegara między 1.4 a 1.7 GHz i jeden 32bitowy rdzeń. Jest też nieco
mniej wydajny niż procesory Celeron o identycznych parametrach. Dla porównania,
obecnie stosowane w komputerach procesory są na ogół dwu lub czterordzeniowe
(te najdroższe), w architekturze 64bitowej (co niewiele daje, gdyż powszechnie
używa się 32-bitowych systemów), z prędkością zegara od 1,6 GHz (tanie laptopy)
do ok. 3 GHz (obecnie najszybsze procesory). Teoretycznie wolno, ale tak
naprawdę niewiele obecnie używanego oprogramowania wykorzystuje tyle mocy
obliczeniowej – wyjątek stanowią programy graficzne (zwłaszcza 3D), gry i Windows
Vista (przy czym ona nie wiadomo do końca na co).

·        
RAM
pamięć komputera, w której działają programy i przechowywane są bieżące dane.
Jeżeli program ma za mało pamięci, może albo nie wykonać się, albo przydzielić
sobie pamięć wirtualną, z reguły na dysku twardym, co powoduje spowolnienie
jego wykonywania (dysk jest o wiele wolniejszy od RAM). Stąd więcej pamięci na
ogół oznacza szybsze działanie komputera, jednak tylko w pewnych granicach.
Systemy 32-bitowe (jak netbooki) nie „widzą” więcej niż 3GB RAM, zaś często
używany na netbookach Windows Xp nie wykrywa więcej niż 2GB.

·        
Dysk
SSD
– Solid State Drive, czyli dysk bez elementów ruchomych. Tak naprawdę to
taki większy, szybszy i wolniej zużywający się pendrive (warto wiedzieć, że
pendrive i karty pamięci zużywają się, po około 10 – 100 tys. cyklach pracy
przestają nadawać się do użytku). Stosowany w laptopach, ze względu na mniejszą
wagę, mniejsze zużycie energii i odporność na wstrząsy (zwykły dysk może się
uszkodzić przy wstrząsach. Te zastosowane w laptopach mają zabezpieczenia, ale
żadne zabezpieczenie nie jest 100% skuteczne). Obecnie jednak SSD są mniej
pojemne i droższe od klasycznych dysków.

·        
Pendrive
– ktoś nie wie co to?

·        
WiFi
inaczej sieć bezprzewodowa. Dokładniej, jeden ze standardów sieci, jednak
obecnie najpopularniejszy. To w tym standardzie działają „hot spoty” czyli
darmowe lub płatne publiczne punkty dostępu do netu, spotykane np. w galeriach
handlowych, kawiarniach czy newralgicznych punktach niektórych miast (Rynek w
Krakowie, Piotrkowska w Łodzi). W tym standardzie działają też bezprzewodowe
punkty dostępowe sprzedawane z Neostradą i niektórymi ofertami kablówek. WiFi
ma kilka odmian, różniących się prędkością – a,b,g,n. „a” już w zasadzie nie
istnieje, „b” jest rzadko spotykane. „g” jest najpopularniejsze. „n” jest
jeszcze rzadko spotykane (standard został ustalony miesiąc temu, ale urządzenia
powstawały już wcześniej) – jest szybkie, ale karty i punkty dostępowe są
droższe.

·        
Bluetooth
– łącze radiowe krótkiego zasięgu. Popularne w telefonach komórkowych do
łączenia się z PC (zastępuje kabelki i wysłużone łącze podczerwone) i
akcesoriami typu słuchawki bezprzewodowe.

·        
Linux
– alternatywny do Windows system operacyjny. Darmowy, rozwijany przez fanów i
poważne firmy (Novell, IBM, RedHat i wiele innych, nawet Microsoft coś dorzucił
od siebie, aczkolwiek niechętnie). Od Windows różni się istnieniem wielu
systemów opartych na nim, tzw. „odmian” i „dystrybucji”, różniących się
zastosowaniami, stopniem skomplikowania obsługi i ceną – część jest darmowa,
zaś część to produkty płatne. Najpopularniejsze obecnie to Fedora (dawniej
RedHat), Suse, Ubuntu i pochodne, Debian.

 

 

Reklama

65 KOMENTARZE

    • Pingwin nie jest trudny
      Trzeba tylko wybrać dobrą dystrybucję. Mnie kiedyś znajomy namówił do zainstalowania (jako drugi system) Mandrake (obecnie Mandriva) i wtedy żem się przekonało, że nie taki linux straszny jak go malują. Obecnie dystrybucje takie jak Ubuntu czy Suse są podobne w obsłudze do Windows, a czasem łatwiejsze i w zasadzie do terminala nie trzeba wchodzić. Taki Moblin jest nawet łatwiejszy, bo nie pracujesz na “programach” jak w Win, tylko na “aktywnościach” – chcesz pogadać z kumplem, wchodzisz na zakładkę “znajomi” i klikasz kontakt, a system odpala ci jakiś komunikator i nie obchodzi cię, jak to działa.
      Wadą do niedawna był brak Tlena, ale obecnie jest też na Linuxa i OSX.

      • Od lat 10-u jadę na
        Od lat 10-u jadę na Windowsie. Jako mieszkanka tkzw. zadupia zmuszona byłam był od początku do samodzielności, opartej na intuicji. Próbuj do skutku, uda ci się, jest moją dewizą. Z reguły działa. Radzę sobie nie najgorzej, mówiąc nieskromnie. Co do Linux-a do tej pory tylko mnie straszono. Dziękuję za podniesienie na duchu. Może czas zacząć eksperymenty z czymś dla mnie nowym, coby nie zardzewieć?

    • Pingwin nie jest trudny
      Trzeba tylko wybrać dobrą dystrybucję. Mnie kiedyś znajomy namówił do zainstalowania (jako drugi system) Mandrake (obecnie Mandriva) i wtedy żem się przekonało, że nie taki linux straszny jak go malują. Obecnie dystrybucje takie jak Ubuntu czy Suse są podobne w obsłudze do Windows, a czasem łatwiejsze i w zasadzie do terminala nie trzeba wchodzić. Taki Moblin jest nawet łatwiejszy, bo nie pracujesz na “programach” jak w Win, tylko na “aktywnościach” – chcesz pogadać z kumplem, wchodzisz na zakładkę “znajomi” i klikasz kontakt, a system odpala ci jakiś komunikator i nie obchodzi cię, jak to działa.
      Wadą do niedawna był brak Tlena, ale obecnie jest też na Linuxa i OSX.

      • Od lat 10-u jadę na
        Od lat 10-u jadę na Windowsie. Jako mieszkanka tkzw. zadupia zmuszona byłam był od początku do samodzielności, opartej na intuicji. Próbuj do skutku, uda ci się, jest moją dewizą. Z reguły działa. Radzę sobie nie najgorzej, mówiąc nieskromnie. Co do Linux-a do tej pory tylko mnie straszono. Dziękuję za podniesienie na duchu. Może czas zacząć eksperymenty z czymś dla mnie nowym, coby nie zardzewieć?

    • Pingwin nie jest trudny
      Trzeba tylko wybrać dobrą dystrybucję. Mnie kiedyś znajomy namówił do zainstalowania (jako drugi system) Mandrake (obecnie Mandriva) i wtedy żem się przekonało, że nie taki linux straszny jak go malują. Obecnie dystrybucje takie jak Ubuntu czy Suse są podobne w obsłudze do Windows, a czasem łatwiejsze i w zasadzie do terminala nie trzeba wchodzić. Taki Moblin jest nawet łatwiejszy, bo nie pracujesz na “programach” jak w Win, tylko na “aktywnościach” – chcesz pogadać z kumplem, wchodzisz na zakładkę “znajomi” i klikasz kontakt, a system odpala ci jakiś komunikator i nie obchodzi cię, jak to działa.
      Wadą do niedawna był brak Tlena, ale obecnie jest też na Linuxa i OSX.

      • Od lat 10-u jadę na
        Od lat 10-u jadę na Windowsie. Jako mieszkanka tkzw. zadupia zmuszona byłam był od początku do samodzielności, opartej na intuicji. Próbuj do skutku, uda ci się, jest moją dewizą. Z reguły działa. Radzę sobie nie najgorzej, mówiąc nieskromnie. Co do Linux-a do tej pory tylko mnie straszono. Dziękuję za podniesienie na duchu. Może czas zacząć eksperymenty z czymś dla mnie nowym, coby nie zardzewieć?

    • Pingwin nie jest trudny
      Trzeba tylko wybrać dobrą dystrybucję. Mnie kiedyś znajomy namówił do zainstalowania (jako drugi system) Mandrake (obecnie Mandriva) i wtedy żem się przekonało, że nie taki linux straszny jak go malują. Obecnie dystrybucje takie jak Ubuntu czy Suse są podobne w obsłudze do Windows, a czasem łatwiejsze i w zasadzie do terminala nie trzeba wchodzić. Taki Moblin jest nawet łatwiejszy, bo nie pracujesz na “programach” jak w Win, tylko na “aktywnościach” – chcesz pogadać z kumplem, wchodzisz na zakładkę “znajomi” i klikasz kontakt, a system odpala ci jakiś komunikator i nie obchodzi cię, jak to działa.
      Wadą do niedawna był brak Tlena, ale obecnie jest też na Linuxa i OSX.

      • Od lat 10-u jadę na
        Od lat 10-u jadę na Windowsie. Jako mieszkanka tkzw. zadupia zmuszona byłam był od początku do samodzielności, opartej na intuicji. Próbuj do skutku, uda ci się, jest moją dewizą. Z reguły działa. Radzę sobie nie najgorzej, mówiąc nieskromnie. Co do Linux-a do tej pory tylko mnie straszono. Dziękuję za podniesienie na duchu. Może czas zacząć eksperymenty z czymś dla mnie nowym, coby nie zardzewieć?

    • Pingwin nie jest trudny
      Trzeba tylko wybrać dobrą dystrybucję. Mnie kiedyś znajomy namówił do zainstalowania (jako drugi system) Mandrake (obecnie Mandriva) i wtedy żem się przekonało, że nie taki linux straszny jak go malują. Obecnie dystrybucje takie jak Ubuntu czy Suse są podobne w obsłudze do Windows, a czasem łatwiejsze i w zasadzie do terminala nie trzeba wchodzić. Taki Moblin jest nawet łatwiejszy, bo nie pracujesz na “programach” jak w Win, tylko na “aktywnościach” – chcesz pogadać z kumplem, wchodzisz na zakładkę “znajomi” i klikasz kontakt, a system odpala ci jakiś komunikator i nie obchodzi cię, jak to działa.
      Wadą do niedawna był brak Tlena, ale obecnie jest też na Linuxa i OSX.

      • Od lat 10-u jadę na
        Od lat 10-u jadę na Windowsie. Jako mieszkanka tkzw. zadupia zmuszona byłam był od początku do samodzielności, opartej na intuicji. Próbuj do skutku, uda ci się, jest moją dewizą. Z reguły działa. Radzę sobie nie najgorzej, mówiąc nieskromnie. Co do Linux-a do tej pory tylko mnie straszono. Dziękuję za podniesienie na duchu. Może czas zacząć eksperymenty z czymś dla mnie nowym, coby nie zardzewieć?

  1. o/
    Kiedy w czerwcu tego roku sprzedałem mój stacjonarny komputer, netbook, służący mi dotychczas za ciekawy gadżet, stał się moim jedynym “narzędziem szatana”. Kupiony dokładnie rok temu na ebayu u litwińca za 1000zł, Asus PC1000H (10″) w wersji z linuxem, dziś, po pewnych modyfikacjach, jest całkiem sprawnym i naprawdę funkcjonalnym urządzeniem.
    Działam na WinXP – i tutaj chciałbym uzupełnić Twój artykuł o jeszcze jedno rozwiązanie w kwestii instalacji systemu na urządzeniu, które nie posiada wbudowanego napędu. Ja problem rozwiązałem tak:
    – wyjąłem dysk twardy z netbooka (co jest banalne)
    – podpiąłem dysk do standardowego złącza SATA II w moim stacjonarnym komputerze
    – standardowo zainstalowałem system
    – wypiąłem dysk przed dziewiczym uruchomieniem systemu
    – z powrotem włożyłem dysk do mojego netbooka i dokończyłem instalację systemu i wszystkich sterowników ściągniętych z internetu

    Wspomniane modyfikacje to:
    – kość RAM 2GB – zmniejszyła “swapowanie” informacji na dysku twardym, przez co spadła temperatura całego urządzenia i wydajność (okienka i programy uruchamiają się znacznie szybciej)
    – bateria 8800cell – do 10h pracy w edytorze tekstu, 6-7h buszowanie po Internecie na Wi-Fi (oczywiście w Power Saving mode)
    – mysz bezprzewodowa Logitech V550 nano – ma taki bajerancki mikro odbiornik na USB (nie wyciągam go nawet w podróży) + ma czaderski klips na obudowę laptopa, w którym umieszczasz myszkę… świetne dla mobilnych rozwiązań
    – ponadto za pomocą bluetooth ten mały drań łączy się z moim telefonem komórkowym, dzięki czemu mam bezprzewodowy Internet, wszędzie tam, gdzie jest zasięg zwykłego telefonu (heyah).

    Jak widać taki netbook jest idealnym rozwiązaniem dla mobilnych – nigdy się z nim nie rozstaję. To wszystko za niecałe 1500zł + wydaję średnio 10-15zł miesięcznie za Internet.

    Ps
    Chociaż i tak kupię kiedyś wypasiony, stacjonarny komputer – taki “szatan” jest, póki co, niezastąpiony. 🙂

    • Pomysł dla nawiedzonych modderów –
      mam takiego znajomego, zaproponował mi przeróbki mojej zabawki więc wiem. Otóż Dell jakiś czas temu wypuścił wewnętrzny modem GSM / HSDPA, podobno o wiele mniej żre baterii niż połączenie po “blufucie”. Pomimo iż sprzęcik jest do Della, ponoć całkiem udatnie daje się wpasować w Eee i Winda. Chyba się skuszę, jak znowu znajomy będzie przejazdem w Wawie.

  2. o/
    Kiedy w czerwcu tego roku sprzedałem mój stacjonarny komputer, netbook, służący mi dotychczas za ciekawy gadżet, stał się moim jedynym “narzędziem szatana”. Kupiony dokładnie rok temu na ebayu u litwińca za 1000zł, Asus PC1000H (10″) w wersji z linuxem, dziś, po pewnych modyfikacjach, jest całkiem sprawnym i naprawdę funkcjonalnym urządzeniem.
    Działam na WinXP – i tutaj chciałbym uzupełnić Twój artykuł o jeszcze jedno rozwiązanie w kwestii instalacji systemu na urządzeniu, które nie posiada wbudowanego napędu. Ja problem rozwiązałem tak:
    – wyjąłem dysk twardy z netbooka (co jest banalne)
    – podpiąłem dysk do standardowego złącza SATA II w moim stacjonarnym komputerze
    – standardowo zainstalowałem system
    – wypiąłem dysk przed dziewiczym uruchomieniem systemu
    – z powrotem włożyłem dysk do mojego netbooka i dokończyłem instalację systemu i wszystkich sterowników ściągniętych z internetu

    Wspomniane modyfikacje to:
    – kość RAM 2GB – zmniejszyła “swapowanie” informacji na dysku twardym, przez co spadła temperatura całego urządzenia i wydajność (okienka i programy uruchamiają się znacznie szybciej)
    – bateria 8800cell – do 10h pracy w edytorze tekstu, 6-7h buszowanie po Internecie na Wi-Fi (oczywiście w Power Saving mode)
    – mysz bezprzewodowa Logitech V550 nano – ma taki bajerancki mikro odbiornik na USB (nie wyciągam go nawet w podróży) + ma czaderski klips na obudowę laptopa, w którym umieszczasz myszkę… świetne dla mobilnych rozwiązań
    – ponadto za pomocą bluetooth ten mały drań łączy się z moim telefonem komórkowym, dzięki czemu mam bezprzewodowy Internet, wszędzie tam, gdzie jest zasięg zwykłego telefonu (heyah).

    Jak widać taki netbook jest idealnym rozwiązaniem dla mobilnych – nigdy się z nim nie rozstaję. To wszystko za niecałe 1500zł + wydaję średnio 10-15zł miesięcznie za Internet.

    Ps
    Chociaż i tak kupię kiedyś wypasiony, stacjonarny komputer – taki “szatan” jest, póki co, niezastąpiony. 🙂

    • Pomysł dla nawiedzonych modderów –
      mam takiego znajomego, zaproponował mi przeróbki mojej zabawki więc wiem. Otóż Dell jakiś czas temu wypuścił wewnętrzny modem GSM / HSDPA, podobno o wiele mniej żre baterii niż połączenie po “blufucie”. Pomimo iż sprzęcik jest do Della, ponoć całkiem udatnie daje się wpasować w Eee i Winda. Chyba się skuszę, jak znowu znajomy będzie przejazdem w Wawie.

  3. o/
    Kiedy w czerwcu tego roku sprzedałem mój stacjonarny komputer, netbook, służący mi dotychczas za ciekawy gadżet, stał się moim jedynym “narzędziem szatana”. Kupiony dokładnie rok temu na ebayu u litwińca za 1000zł, Asus PC1000H (10″) w wersji z linuxem, dziś, po pewnych modyfikacjach, jest całkiem sprawnym i naprawdę funkcjonalnym urządzeniem.
    Działam na WinXP – i tutaj chciałbym uzupełnić Twój artykuł o jeszcze jedno rozwiązanie w kwestii instalacji systemu na urządzeniu, które nie posiada wbudowanego napędu. Ja problem rozwiązałem tak:
    – wyjąłem dysk twardy z netbooka (co jest banalne)
    – podpiąłem dysk do standardowego złącza SATA II w moim stacjonarnym komputerze
    – standardowo zainstalowałem system
    – wypiąłem dysk przed dziewiczym uruchomieniem systemu
    – z powrotem włożyłem dysk do mojego netbooka i dokończyłem instalację systemu i wszystkich sterowników ściągniętych z internetu

    Wspomniane modyfikacje to:
    – kość RAM 2GB – zmniejszyła “swapowanie” informacji na dysku twardym, przez co spadła temperatura całego urządzenia i wydajność (okienka i programy uruchamiają się znacznie szybciej)
    – bateria 8800cell – do 10h pracy w edytorze tekstu, 6-7h buszowanie po Internecie na Wi-Fi (oczywiście w Power Saving mode)
    – mysz bezprzewodowa Logitech V550 nano – ma taki bajerancki mikro odbiornik na USB (nie wyciągam go nawet w podróży) + ma czaderski klips na obudowę laptopa, w którym umieszczasz myszkę… świetne dla mobilnych rozwiązań
    – ponadto za pomocą bluetooth ten mały drań łączy się z moim telefonem komórkowym, dzięki czemu mam bezprzewodowy Internet, wszędzie tam, gdzie jest zasięg zwykłego telefonu (heyah).

    Jak widać taki netbook jest idealnym rozwiązaniem dla mobilnych – nigdy się z nim nie rozstaję. To wszystko za niecałe 1500zł + wydaję średnio 10-15zł miesięcznie za Internet.

    Ps
    Chociaż i tak kupię kiedyś wypasiony, stacjonarny komputer – taki “szatan” jest, póki co, niezastąpiony. 🙂

    • Pomysł dla nawiedzonych modderów –
      mam takiego znajomego, zaproponował mi przeróbki mojej zabawki więc wiem. Otóż Dell jakiś czas temu wypuścił wewnętrzny modem GSM / HSDPA, podobno o wiele mniej żre baterii niż połączenie po “blufucie”. Pomimo iż sprzęcik jest do Della, ponoć całkiem udatnie daje się wpasować w Eee i Winda. Chyba się skuszę, jak znowu znajomy będzie przejazdem w Wawie.

  4. o/
    Kiedy w czerwcu tego roku sprzedałem mój stacjonarny komputer, netbook, służący mi dotychczas za ciekawy gadżet, stał się moim jedynym “narzędziem szatana”. Kupiony dokładnie rok temu na ebayu u litwińca za 1000zł, Asus PC1000H (10″) w wersji z linuxem, dziś, po pewnych modyfikacjach, jest całkiem sprawnym i naprawdę funkcjonalnym urządzeniem.
    Działam na WinXP – i tutaj chciałbym uzupełnić Twój artykuł o jeszcze jedno rozwiązanie w kwestii instalacji systemu na urządzeniu, które nie posiada wbudowanego napędu. Ja problem rozwiązałem tak:
    – wyjąłem dysk twardy z netbooka (co jest banalne)
    – podpiąłem dysk do standardowego złącza SATA II w moim stacjonarnym komputerze
    – standardowo zainstalowałem system
    – wypiąłem dysk przed dziewiczym uruchomieniem systemu
    – z powrotem włożyłem dysk do mojego netbooka i dokończyłem instalację systemu i wszystkich sterowników ściągniętych z internetu

    Wspomniane modyfikacje to:
    – kość RAM 2GB – zmniejszyła “swapowanie” informacji na dysku twardym, przez co spadła temperatura całego urządzenia i wydajność (okienka i programy uruchamiają się znacznie szybciej)
    – bateria 8800cell – do 10h pracy w edytorze tekstu, 6-7h buszowanie po Internecie na Wi-Fi (oczywiście w Power Saving mode)
    – mysz bezprzewodowa Logitech V550 nano – ma taki bajerancki mikro odbiornik na USB (nie wyciągam go nawet w podróży) + ma czaderski klips na obudowę laptopa, w którym umieszczasz myszkę… świetne dla mobilnych rozwiązań
    – ponadto za pomocą bluetooth ten mały drań łączy się z moim telefonem komórkowym, dzięki czemu mam bezprzewodowy Internet, wszędzie tam, gdzie jest zasięg zwykłego telefonu (heyah).

    Jak widać taki netbook jest idealnym rozwiązaniem dla mobilnych – nigdy się z nim nie rozstaję. To wszystko za niecałe 1500zł + wydaję średnio 10-15zł miesięcznie za Internet.

    Ps
    Chociaż i tak kupię kiedyś wypasiony, stacjonarny komputer – taki “szatan” jest, póki co, niezastąpiony. 🙂

    • Pomysł dla nawiedzonych modderów –
      mam takiego znajomego, zaproponował mi przeróbki mojej zabawki więc wiem. Otóż Dell jakiś czas temu wypuścił wewnętrzny modem GSM / HSDPA, podobno o wiele mniej żre baterii niż połączenie po “blufucie”. Pomimo iż sprzęcik jest do Della, ponoć całkiem udatnie daje się wpasować w Eee i Winda. Chyba się skuszę, jak znowu znajomy będzie przejazdem w Wawie.

  5. o/
    Kiedy w czerwcu tego roku sprzedałem mój stacjonarny komputer, netbook, służący mi dotychczas za ciekawy gadżet, stał się moim jedynym “narzędziem szatana”. Kupiony dokładnie rok temu na ebayu u litwińca za 1000zł, Asus PC1000H (10″) w wersji z linuxem, dziś, po pewnych modyfikacjach, jest całkiem sprawnym i naprawdę funkcjonalnym urządzeniem.
    Działam na WinXP – i tutaj chciałbym uzupełnić Twój artykuł o jeszcze jedno rozwiązanie w kwestii instalacji systemu na urządzeniu, które nie posiada wbudowanego napędu. Ja problem rozwiązałem tak:
    – wyjąłem dysk twardy z netbooka (co jest banalne)
    – podpiąłem dysk do standardowego złącza SATA II w moim stacjonarnym komputerze
    – standardowo zainstalowałem system
    – wypiąłem dysk przed dziewiczym uruchomieniem systemu
    – z powrotem włożyłem dysk do mojego netbooka i dokończyłem instalację systemu i wszystkich sterowników ściągniętych z internetu

    Wspomniane modyfikacje to:
    – kość RAM 2GB – zmniejszyła “swapowanie” informacji na dysku twardym, przez co spadła temperatura całego urządzenia i wydajność (okienka i programy uruchamiają się znacznie szybciej)
    – bateria 8800cell – do 10h pracy w edytorze tekstu, 6-7h buszowanie po Internecie na Wi-Fi (oczywiście w Power Saving mode)
    – mysz bezprzewodowa Logitech V550 nano – ma taki bajerancki mikro odbiornik na USB (nie wyciągam go nawet w podróży) + ma czaderski klips na obudowę laptopa, w którym umieszczasz myszkę… świetne dla mobilnych rozwiązań
    – ponadto za pomocą bluetooth ten mały drań łączy się z moim telefonem komórkowym, dzięki czemu mam bezprzewodowy Internet, wszędzie tam, gdzie jest zasięg zwykłego telefonu (heyah).

    Jak widać taki netbook jest idealnym rozwiązaniem dla mobilnych – nigdy się z nim nie rozstaję. To wszystko za niecałe 1500zł + wydaję średnio 10-15zł miesięcznie za Internet.

    Ps
    Chociaż i tak kupię kiedyś wypasiony, stacjonarny komputer – taki “szatan” jest, póki co, niezastąpiony. 🙂

    • Pomysł dla nawiedzonych modderów –
      mam takiego znajomego, zaproponował mi przeróbki mojej zabawki więc wiem. Otóż Dell jakiś czas temu wypuścił wewnętrzny modem GSM / HSDPA, podobno o wiele mniej żre baterii niż połączenie po “blufucie”. Pomimo iż sprzęcik jest do Della, ponoć całkiem udatnie daje się wpasować w Eee i Winda. Chyba się skuszę, jak znowu znajomy będzie przejazdem w Wawie.

  6. O Makówkach pewnie napiszę, bo ostatnio siedzę w temacie
    Ale boję się flejmwara – wiesz, sporo posiadaczy jabłuszek to łagodnie mówiąc nawiedzeni ludzie, a ja jestem pragmatyczne i chociaż samo używam prywatnie makówki, nie mam zamiaru modlić się do niej ani nie zauważać jej wad. Podobnie rzecz ma się z iPodami i iPhone (tego ostatniego nie posiadam i w najbliższym czasie nie planuję)

  7. O Makówkach pewnie napiszę, bo ostatnio siedzę w temacie
    Ale boję się flejmwara – wiesz, sporo posiadaczy jabłuszek to łagodnie mówiąc nawiedzeni ludzie, a ja jestem pragmatyczne i chociaż samo używam prywatnie makówki, nie mam zamiaru modlić się do niej ani nie zauważać jej wad. Podobnie rzecz ma się z iPodami i iPhone (tego ostatniego nie posiadam i w najbliższym czasie nie planuję)

  8. O Makówkach pewnie napiszę, bo ostatnio siedzę w temacie
    Ale boję się flejmwara – wiesz, sporo posiadaczy jabłuszek to łagodnie mówiąc nawiedzeni ludzie, a ja jestem pragmatyczne i chociaż samo używam prywatnie makówki, nie mam zamiaru modlić się do niej ani nie zauważać jej wad. Podobnie rzecz ma się z iPodami i iPhone (tego ostatniego nie posiadam i w najbliższym czasie nie planuję)

  9. O Makówkach pewnie napiszę, bo ostatnio siedzę w temacie
    Ale boję się flejmwara – wiesz, sporo posiadaczy jabłuszek to łagodnie mówiąc nawiedzeni ludzie, a ja jestem pragmatyczne i chociaż samo używam prywatnie makówki, nie mam zamiaru modlić się do niej ani nie zauważać jej wad. Podobnie rzecz ma się z iPodami i iPhone (tego ostatniego nie posiadam i w najbliższym czasie nie planuję)

  10. O Makówkach pewnie napiszę, bo ostatnio siedzę w temacie
    Ale boję się flejmwara – wiesz, sporo posiadaczy jabłuszek to łagodnie mówiąc nawiedzeni ludzie, a ja jestem pragmatyczne i chociaż samo używam prywatnie makówki, nie mam zamiaru modlić się do niej ani nie zauważać jej wad. Podobnie rzecz ma się z iPodami i iPhone (tego ostatniego nie posiadam i w najbliższym czasie nie planuję)

  11. A przeszło żem
    Tyle że wciąż nie wiem, czy skrocenie czasu pracy na baterii z reklamowanych 8.5h do 6.5 to efekt gorszego zarządzania energią w Śnieżnym Kotku, czy efekt postawienia w domu sieci w standardzie n. Skoro ma większą moc i zasięg, to pewnie i prądu żre więcej, ale nie mam gwarancji.
    Poza tym nie zauważyło żem dużych zmian poza inną tapetą i lepszą współpracą bootcampa z win7

  12. A przeszło żem
    Tyle że wciąż nie wiem, czy skrocenie czasu pracy na baterii z reklamowanych 8.5h do 6.5 to efekt gorszego zarządzania energią w Śnieżnym Kotku, czy efekt postawienia w domu sieci w standardzie n. Skoro ma większą moc i zasięg, to pewnie i prądu żre więcej, ale nie mam gwarancji.
    Poza tym nie zauważyło żem dużych zmian poza inną tapetą i lepszą współpracą bootcampa z win7

  13. A przeszło żem
    Tyle że wciąż nie wiem, czy skrocenie czasu pracy na baterii z reklamowanych 8.5h do 6.5 to efekt gorszego zarządzania energią w Śnieżnym Kotku, czy efekt postawienia w domu sieci w standardzie n. Skoro ma większą moc i zasięg, to pewnie i prądu żre więcej, ale nie mam gwarancji.
    Poza tym nie zauważyło żem dużych zmian poza inną tapetą i lepszą współpracą bootcampa z win7

  14. A przeszło żem
    Tyle że wciąż nie wiem, czy skrocenie czasu pracy na baterii z reklamowanych 8.5h do 6.5 to efekt gorszego zarządzania energią w Śnieżnym Kotku, czy efekt postawienia w domu sieci w standardzie n. Skoro ma większą moc i zasięg, to pewnie i prądu żre więcej, ale nie mam gwarancji.
    Poza tym nie zauważyło żem dużych zmian poza inną tapetą i lepszą współpracą bootcampa z win7

  15. A przeszło żem
    Tyle że wciąż nie wiem, czy skrocenie czasu pracy na baterii z reklamowanych 8.5h do 6.5 to efekt gorszego zarządzania energią w Śnieżnym Kotku, czy efekt postawienia w domu sieci w standardzie n. Skoro ma większą moc i zasięg, to pewnie i prądu żre więcej, ale nie mam gwarancji.
    Poza tym nie zauważyło żem dużych zmian poza inną tapetą i lepszą współpracą bootcampa z win7