Reklama

Reklama


"Ale bezzębny święty Tomasz nie ufa metafizycznym zgadywankom. Zbliża się cichutko do drzwi
i sprawdza rzeczywistość przez dziurkę."
Miguel Otero Silva

Na dworcu oddaję walizkę komuś, kto wygląda jak tragarz. Wychodzę:
Avenida Carrera, drzewo mango, tłum na postoju taksówek. Bagaż
znika z mężczyzną w pancho, nim zdążę się przyjrzeć jego twarzy.
Szybko zapada kolumbijski mrok, zapominam jak nazywa się hotel, droga

jak włos rozdzielona na czworo prowadzi do dzielnicy La Gloria; pod latarnią
chuda Chinka: biała, puste oczodoły, karminowe usta. Obiecuję
na wszystkie świętości pielgrzymkę do Cariaca jeśli uda mi się wyjść
z tej przygody cało; mam w kieszeni dwa cruces i dziesięć centavos

na drugi dzień budzę się pod rododendronem w miejskim parku,
pod pomnikiem Bolivara. Na ławce naprzeciw siedzi potomek Atahualpy.
Wszystkowiedzące dzieci prowadzą mnie na most nad czymś,
co tu nazywają rzeką. Płynie nią wszystko, nawet moja walizka

w której brakuje tylko odzieży. Ten dzień spędzę między fontanną
świętej Esmeraldy a wulkaniczną górą. Stąd widać całe miasto: katedrę, palmy
i port, zatokę w kształcie półksiężyca. Przed Santo Domingo na kartce z bloku

naszkicuję portal i dziewczynkę o brązowych oczach,
w których podwójnie odbija się ceramiczna doniczka
podobna do azteckiego bożka ze szczypiorkiem zamiast włosów.

Laeticia, Plaza Fortuna

Reklama

24 KOMENTARZE