Reklama

Niestety nie mam żadnych powodów do śmiechu, ale po kolei. Tradycja umieszczona w zupełnie innym kontekście kulturowym bardzo często wywołuje salwy śmiechu przeplatane salwami oburzenia w zależności od kontekstu właśnie. Swego czasu Polska słusznie się oburzyła, gdy w amerykańskiej telewizji prezenter „gej” obśmiał polski obyczaj zwany „śmigus-dyngus”, chociaż dużo zabawniejsze jest obrzezanie. Przy odrobinie wyobraźni i bez większego grzebania w Wikipedii nietrudno się domyślić, że uwiecznione podium, jest niebagatelnym wyróżnieniem, symbolem nigeryjskiej gościnności. Z kolei wszystkie te „murzyńskie” stroje i rytuały, dla nas śmieszne, w istocie są niczym innym jak tamtejszą etykietą. W Europie za największy szyk uznawany jest strój, który zgodnie z przysłowiem leży dopiero na trzecim pokoleniu. Nadzwyczajny „cywilizowany” ubiór składa się z marynarki przypominającej naturalne „upierzenie” pingwina i zawiązanej u szyi kokardki, Bóg raczy widzieć dlaczego zwanej muchą. Kwestią gustu pozostaje w czym człowiek wygląda bardziej zabawnie, w stroju pingwina, czy kapeluszu i czymś w rodzaju togi. W nigeryjskim obyczaju, nigeryjskiej etykiecie i nigeryjskim okazywaniu szacunku zaproszonym gościom nie widzę absolutnie nic bardziej zabawnego niż w pozostałych rytuałach. Co więcej każdy, kto uznaje się za konserwatystę nie powinien drwić z tradycji innych narodów, bo każda tradycja ma to do siebie, że sięga wiele lat wstecz, a to w naturalny sposób współcześnie może wywołać jakiś rodzaj konsternacji. Czy nasze witanie gości chlebem i solą jest czymś mniej lub bardziej zabawnym od afrykańskiego stawiania na podeście? Boję się, że w wielu kulturach mogłoby być odebrane jako przejaw braku szacunku, sugerujący biedę i głód gościa, także nigeryjską tradycję i obyczaje pozostawiłbym w spokoju. Nie znaczy to, że chce udawać hipokrytę i racjonalnego świętoszka, oczywiście, gdzieś tam głęboko w duchu się uśmiechnąłem i to jest naturalne, jednak po chwili zupełnie spoważniałem, później posmutniałem.

Mina mi zrzedła gdy sobie uświadomiłem kontrast między tym jak Tusk wygląda na polskiej trybunie sejmowej, a jak się prezentuje na tym nigeryjskim podeście. Ten pewny siebie wytrzeszczony wzrok prosto w kamerę TVN, który ma udowodnić z jakim mamy mężem stanu mamy do czynienia, ten czerwony krawat w debatach telewizyjnych, te wszystkie porządki z kibicami, dopalaczami i ta przepłoszona, przygrabiona sylwetka ubogiego krewnego na Czarnym Lądzie. Do tego zza winkla wyzierająca małżonka, która stoi tuż przy pysznej Murzynce w stroju demonstrującym potęgę i bogactwo kraju afrykańskiego. Dość spojrzeć na to zdjęcie, aby wiedzieć ile lat jesteśmy za Murzynami, ale to dopiero i niestety początek. W samym stresie, skromności, czy też barku odnalezienia się na salonach świtowych nie widzę wielkiej tragedii, sam by się na tym podium czuł co najmniej głupio. Ale ja się na polityka „klasy światowej” nie forowałem, ukazałem jedynie dysonans między kreowaniem prowincjusza na światowca, a rzeczywistą konfrontacją. Ten chłopaczyna, którego peerelowska spuścizna uczyniła swoją laleczką, w tubylczych realiach pręży klatę i sypie władczym spojrzeniem, bo wie, że nic mu i znikąd nie grozi, a wszystkie lwy nie dość, że pozamykane w klatkach to jeszcze paraliżowane elektrycznym batem. Do tych klatek Donald przemawia głosem tresera i uchodzi za pogromcę. Wystarczy jednak Donalda puścić w świat i krajowe „(…) choćby niedźwiedź to dostoję (…) Komu zechcę, to dam radę!” Zaraz za Ocean jadę”, naturalną wewnętrzną pustką zamienia się w: „Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi! Pędzi jakby Chart ze smyczy… – Tygrys, tato! Tygrys! – krzyczy. – Tygrys?… – Ojciec się zapyta. – Ach, lew może!… Miał kopyta Straszne! Trzy czy cztery nogi, Paszczę taką! Przy tym rogi (…)”.

Reklama

Donalda wystraszy każdy kontekst kulturowy odmienny od peerelowskiej schedy i tego w nim nie zabija żaden szaman, czy inny Ostachowicz. Prowincję ma na gębie, w postawie i co gorsze w działaniu na stałe wbudowaną. Nikt poważny, a i co bardziej ambitny leming nie ma wątpliwości, że Tusk do Nigerii uciekł, żeby się schować, no i to mu się wybitnie udało. Przejrzałem kilka większych portali nigeryjskich, wpisałem: Donald Tusk i tutaj można sobie sprawdzić, jak bardzo Donald się w Nigerii zgubił: http://www.punchng.com/?s=Donald+Tusk Słownie TRZY LINKI, najmłodszy z 2012 dotyczący Euro i jeden z 2010 roku, wiadomo w jakim kontekście. Do poprzedniego wyznaczenia pozycji za Murzynami bez żadnej satysfakcji dokładam następne 100 lat. I nie mają racji krytycy podważający sens takich podróży, bo w Nigerii potęgi robią interesy, choćby Chiny, zaś sama Nigeria to nie jest bułka z bananem, tylko 150 milionów ludzi, ze stolicą 5 razy większą od Warszawy. Tusk ze swojej rejterady mógł uczynić przynajmniej minimum pożytku i rzeczywiście coś dla Polski załatwić, ale by tak się stało to trzeba do Nigerii jechać we fraku z poważnym biznesem, a nie z Kulczykiem i mama Stefana Bąka. Naprawdę nic śmiesznego w wizycie Donalda Tuska nie ma i ostatni akcent przygnębienia dopiero przed nami, bo jestem pewien, że Tusk będzie pierwszym białym, który z Afryki przywiezie paciorki, a zostawi sztabki złota wyciągnięte z naszych portfeli.

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. Nie mogę się doszukać informacji którą sama platforma potwierdzi
    ła. Przed kim Donald Tusk uciekał, przed dziennikarzami? Przed warszawiakami? Przed opozycją? jeśli to ostatnie to szczerze gratuluję. Nieczęsto się zdarza w cywilizowanym świecie żeby premier uciekał przed opozycją.

  2. Nie mogę się doszukać informacji którą sama platforma potwierdzi
    ła. Przed kim Donald Tusk uciekał, przed dziennikarzami? Przed warszawiakami? Przed opozycją? jeśli to ostatnie to szczerze gratuluję. Nieczęsto się zdarza w cywilizowanym świecie żeby premier uciekał przed opozycją.

  3. niskie motywacje
    Nie wiadomo po co tam go posłali. Może byznesmeny chcą jakiś przewał zrobić, a tradycja lokalna wynaga aby sam Bwana Kubwa podpisał, albo po prostu Godson zadzwonił do swoich, że Tusk za tydzień pilnie potrzebuje zmyć się z kraju.
    Motywy wycieczkowe raczej odpadają, tam nic nie ma, sto razy fajniej skoczyć do Międzyzdrojów na wykend.

  4. niskie motywacje
    Nie wiadomo po co tam go posłali. Może byznesmeny chcą jakiś przewał zrobić, a tradycja lokalna wynaga aby sam Bwana Kubwa podpisał, albo po prostu Godson zadzwonił do swoich, że Tusk za tydzień pilnie potrzebuje zmyć się z kraju.
    Motywy wycieczkowe raczej odpadają, tam nic nie ma, sto razy fajniej skoczyć do Międzyzdrojów na wykend.

  5. Ja myślę, że jego
    Ja myślę, że jego gówniarskość wykombinował tak:
    " Żeby pokazać że mam głęboko w d…. trzecią rocznicę Smoleńska, pojadę w jakieś kompletnie nieważne miejsce, tak żeby było dla ludzi oczywiste że dla mnie wszystko jest bardziej istotne od tematu Smoleńska"
    A tymczasem ludziska mówią że Donek sp…dolił ze strachu! Ot, głupi lud się nie poznał na subtelnej zagrywce.

  6. Ja myślę, że jego
    Ja myślę, że jego gówniarskość wykombinował tak:
    " Żeby pokazać że mam głęboko w d…. trzecią rocznicę Smoleńska, pojadę w jakieś kompletnie nieważne miejsce, tak żeby było dla ludzi oczywiste że dla mnie wszystko jest bardziej istotne od tematu Smoleńska"
    A tymczasem ludziska mówią że Donek sp…dolił ze strachu! Ot, głupi lud się nie poznał na subtelnej zagrywce.