Reklama

Kilka wstępnych uwag zanim będzie ostateczny i nie pozos

Kilka wstępnych uwag zanim będzie ostateczny i nie pozostawiający złudzeń konkret. W chwili gdy Polska nie wypełniała żadnych kryteriów koniecznych do wejścia w strefę euro, a Wincenty Rostkowski i tym samym Donald Palikot wiedzieli już, że parametry za chwilę załamią się jeszcze bardziej, w Polsce rozgorzała wielka publiczna debata na temat REALNEGO wejścia do strefy w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Dyskutowano już nawet o kursie po jakim mamy wejść. Dziś nikt w składzie rządu nie odważy się powiedzieć kiedy Polska wypełni kryteria, po jakim kursie ma wejść i czy w ogóle. Nie ma żadnego planu, nie ma żadnego Polska 2030 dla tego niegdyś kultowego i politycznie rozpalonego bicia piany. Drugie spektakularnie propagandowe przedsięwzięcie rządu Donalda Palikota, to mityczna rewolucja ustrojowa, mieliśmy pójść w system kanclerski, bo inaczej w Polsce rządzić się nie da. Wówczas każdy szanujący się komentator zauważył już w dniu rozpętania tej afery, że nic z tego nie będzie. Niemniej komedia odbyła się bodaj w kilku aktach, w tym akt pod tytułem wielkie spotkanie Donalda Palikota z konstytucjonalistami. Kłamstw, blag, oszustw, krętactw, kombinacji, łgania w żywe oczy pomniejszego kalibru nie będę wymieniał, a mógłbym chociażby aferę z rezerwami NBP, w której to aferze Wincenty Rostowski wystąpił w roli Andrzeja Leppera. Po co przypominać o tych wielkich blagach i wielkich kłamstwach, o tych wielkich oszustwach?

Reklama

Powód jest jeden, powodem jest ostateczny konkret. Zanim posłanka PiS wyszła na mównicę sejmową i pokazała mapę z dwoma zielonymi wyspami: Polską i Grecją, miałem przygotować tę ilustrację i komentarz parę dni temu, ale ponieważ zająłem się polsko – żydowską wojną o krzyż, pani poseł mnie wyprzedziła. Nie ważne, a może nawet lepiej, bo pani poseł ma dzięki mediom większe możliwości ode mnie i dzięki temu więcej Polaków zobaczyło to co lubi najbardziej. Polaków jeden Wincenty Rostkowski z jednym Donaldem Palikotem może kręcić jak tylko im się podoba i to właśnie przy pomocy takich prostych ilustracji, z dwoma jednoznacznie kojarzonymi kolorami, krwią czerwieni rozlanej po Europie i zieloną, kwitnącą polską plamką nadziei. Teraz proszę o zwrócenie uwagi na dwa proste mechanizmy, które stanowią o sile rządów ignorantów, kłamców i złodziei. Wincenty Rostkowski, a zwłaszcza Donald Palikot znając realne parametry, realne dane i realne możliwości, potrafi wyjść do 40 milionów ludzi i mówić, że za trzy miesiące będzie strefa euro, chociaż w chwili gdy wypowiada te słowa, wie, że to czysta fikcja. Donald Palikot potrafi zaprząc dziesiątki konstytucjonalistów mniej i bardziej poważnych profesorów, aby przed 40 milionami rozegrać komedię, chociaż doskonale wie, że to tragikomedia z wiadomym finałem. Drugi mechanizm to jest mechanizm klucz. Przed wyborami mówi się dokładnie odwrotnie niż robi po wyborach. Po każdych wyborach PO robiła dokładnie odwrotnie niż przed wyborami mówiła. Kiedy przed wyborami do PE mówiła o priorytecie zwanym dyscyplina budżetowa i utrzymanie deficytu, po wyborach podniosła deficyt prawie dwukrotnie. Kiedy przed wyborami prezydenckimi PO ustami gajowego mówiła o wydawaniu z budżetu ciężkich miliardów na potrzeby społeczne, po wyborach sięgnęła po pieniądze podatnika i nie po 1% VAT, tylko o punktów kilka, we wszystkich stawkach i różnych miejscach.

Czy już widać o co chodzi w tych prostych mechanizmach? Jeśli nie wiadomo to już wytłumaczę. Otóż po pierwsze partia PO i Donald Palikot szczególnie, potrafi kłamać na oczach milionów i robi to naprawdę perfekcyjnie, on tak pięknie kłamie, że aż chce się go słuchać. Ale ważniejsze jest coś innego. Jak on technicznie kłamie? Technicznie to on kłamie odwrotnie proporcjonalnie do stanu faktycznego. To znaczy im bardziej kłamie w kierunku rozdawania pieniędzy Polakom, tym bardziej ich okradnie. Im bardziej zapewnia, że zrobi w Polsce nowy ustrój polityczny, tym bardziej niczego nie ruszy i nawet pogłębi istniejący patologiczny stan. Już wiadomo o jaki pozbawiający złudzeń konkret chodzi? Nie? No to proszę jeszcze raz spojrzeć na mapkę, gdzie w tej chwili jest już tylko jedna zielona wyspa. Otóż to! Brawo! Im bardziej Donald Tusk mówi, że to jest zielone, tym bardziej wie, że wskaźniki, które zna do spółki z Wincentym Rostkowskim krwawią i to krwią brudną, zakrzepłą oraz zainfekowaną 3 letnim polewaniem ciepłym moczem wszystkiego, co wymagało opatrzenia ran. Im bardziej Donald Tusk zapewnia, że jesteśmy jedynymi co przeszli suchą stopą, tym bardziej tkwimy w perfumowanym gównie po uszy i dopóki łapiemy jeszcze oddech milionowymi frekwencjami łykamy spektakularne łgarstwa Donalda Palikota. Do rozwiązania zagadki należy dodać wspomnianą prawidłowość, przed i po wyborach.

Przed nami najważniejsze dla Donalda Palikota wybory i bynajmniej nie samorządowe i dopiero po tych wyborach dowiemy się o dwóch rzeczach. Dowiemy się, że jesteśmy Grecją, a rząd przekaże to w stylu węgierskim, wycieknie rozmówka z obrad kłamliwej i złodziejskiej kliki, o tym jak ściemnialiśmy, nic nie robiliśmy i co najważniejsze nie mamy pojęcia co z tym zrobić. Trzeba pamiętać, że to będzie tuż po tym jak łgarzom i złodziejom Polacy zapewnią 4 letnią kadencję, z parlamentarną większością i z 4 letnim zabezpieczeniem od strony gajowego. Zatem ignoranci, którzy rozpieprzyli ten kraj dokumentnie, w następnej kadencji dopieprzą podatkami tak, jak to maja w zwyczaju najgłupsi socjaliści, ponieważ oni NICZEGO INNEGO NIE POTRAFIĄ. Problem polega tylko na tym, że Polacy są w jeszcze gorszej sytuacji od Węgrów, ponieważ w Polsce to ja polskiego Orbana nie widzę, tylko żydowskiego Urbana, a jak się pojawi, to go lewackie i żydowskie media wraz z esbeckimi autorytetami zjedzą, ku uciesze biegającej z gołymi dupami „europejskiej” gawiedzi. Nie ma cudów w rachunku ekonomicznym, w księgowości owszem, ale nie w rachunku ekonomicznym. Przez trzy lata nie zrobiono nic, poza psuciem poprzez zwiększanie administracji o 40 tysięcy, żadnych reform, żadnych ułatwień dla przedsiębiorców, kosmiczne zadłużanie poprzez wypuszczone obligacje i nieziemski kurs złotego. Kręciło się to tylko dlatego, że cały wózek hamowany przez złodziei i kłamców, ciągnęli przedsiębiorcy i tyrający na trzech etatach Polacy, teraz zostaną ostatecznie złupieni i pozbawieni narzędzi i nawet obroku. W takim stanie woły robocze wózka na zaciągniętym ręcznym ciągnąć nie zdołają. Daję ze tę diagnozę głowę. Do wielkiego bum został rok.

 

PS Niemcy jeszcze Akropol wyłowili z krwawiącej wyspy, zapewniam, ze Pałac Kultury będą mieli w dupie.

Reklama

38 KOMENTARZE

  1. Tusk kosmodiskiem polskiej
    Tusk kosmodiskiem polskiej polityki. Wygląda tandetnie, na pewno nie pomaga, chociaż się wmawia, że jest jedynym remedium, drogo kosztuje choc produkcja jest wyjątkow tania, wielu na nim zarabia, ma wspaniałą oprawę medialną i sporo klakierów; można się nabrać na niego tylko raz. Ale mimo tego się sprzedaje, bo nabrac można tylko raz, ale nabierac można wielu.

  2. Tusk kosmodiskiem polskiej
    Tusk kosmodiskiem polskiej polityki. Wygląda tandetnie, na pewno nie pomaga, chociaż się wmawia, że jest jedynym remedium, drogo kosztuje choc produkcja jest wyjątkow tania, wielu na nim zarabia, ma wspaniałą oprawę medialną i sporo klakierów; można się nabrać na niego tylko raz. Ale mimo tego się sprzedaje, bo nabrac można tylko raz, ale nabierac można wielu.

  3. Ja tu nie widzę żadnej
    Ja tu nie widzę żadnej zagadki, o tym jak jest i że jest niezbyt dobrze to wiadomo, o czym alarmują ekonomiści. Dziś dane było mi przeczytać fajny artykuł na ten temat, głównego ekonmisty Pekao. Spodobał mi się na tyle, że pozwolę go sobie tu wkleić. Pochodzi z biuletynu rozsyłanego do klientów banku, więc jak sądzę jest to materiał ogólnodostępny. Ciut długi, ale polecam przeczytać:
    “Dla odmiany, zacznijmy dziś od końca, tj. od konkluzji. Przyjęty wczoraj Wieloletni Plan Finansowy wydaje się być smutnym potwierdzeniem tego, że w finansach publicznych jesteśmy niewolnikami cyklu politycznego znacznie bardziej, niż cyklu gospodarczego czy innych uwarunkowań. Jeśli rząd, w obliczu deficytu sektora finansowego wysokości 80 mld PLN w tym roku oraz 75.8mld w przyszłym, w ramach planu konsolidacji fiskalnej nie jest w stanie zaproponować żadnych znaczących oszczędności, a po stronie wpływów jedynie 5 mld z podniesienia VATu i drobniejsze kwoty z akcyz, to oznacza, że nie chce drażnić wyborców przed parlamentarnym rozdaniem roku przyszłego czymkolwiek, co popsułoby im humor. Przypomnijmy, żę tak wielki deficyt mamy w warunkach wzrostu gospodarczego – a teoria ekonomii dopuszcza deficyty w warunkach recesji. Oznacza to głębokie, strukturalne niezrównoważenie naszych finansów publicznych. Co gorsza, tak wysoki deficyt notujemy w warunkach potężnego przyspieszenia prywatyzacyjnego (25mld planowane na ten rok, kolejne 30mld łącznie w latach 2011-2013). Sprzedać jednak można tylko raz. Co będzie, kiedy już wyprzedamy wszystko co możliwe? Prywatny właściciel oczywiście podniesie efektywność działania sprzedanych firm, ale drugi raz już Skarb Państwa ich nie sprzeda, zaś bez tych wpływów i bez radykalnych zmian, deficyty będą jeszcze wyższe. Ekonomistów już teraz przyprawia to o gęsią skórkę, jednak większość postronnych obserwatorów wciąż wydaje się pozostawać pod wpływem miłej iluzji ”zielonej wyspy”. Nasza wyspa jednak pożera potężne środki aby się zielenić: państwowy dług publiczny na koniec 2008 wynosił 598mld, a po kolejnych pięciu latach (w/g rządowego Planu), na koniec 2013 ma wynosić 922mld, i to przy pewnych optymistycznych założeniach, o czym za chwilę. To oznacza przyrost długu o 323mld. Powstaje pytanie, kto, kiedy i z czego to spłaci, skoro teraz, mając wzrost gospodarczy, wciąż dobrą demografię, musimy tyle pożyczać aby spiąć przychody z wydatkami. Oczywiście, pewna część deficytu wynika z szerokiego frontu inwestycyjnego – ale kiedyś przecież te drogi trzeba było zbudować. Kolejno, część deficytu wynika z klasyfikacji OFE, ale to przecież tylko wyciągnięcie na powierzchnię części długu, który też jest kiedyś do oddania. Skąd jednak oddawać? Na razie nikt nie wydaje się szukać odpowiedzi na to pytanie, a jest ono niebanalne. Państwowy dług publiczny na koniec br prognozowany jest na poziomie 739mld – gdyby to, przykładowo, odnieść do depozytów zgromadzonych w sektorze bankowym (738mld na koniec maja br), to oznaczałoby, że wszyscy, którzy mają jakieś pieniądze w bankach: gospodarstwa domowe (394mld), przedsiębiorstwa (162mld), samorządy (25mld) i wszyscy inni – powinni oddać wszystko co do tej pory zgromadzili, aby pokryć dług, który zostanie wygenerowany do końca br. Po czym zakasać rękawy, aby w najbliższych 3 latach odłożyć kolejne 183mld, bo o tyle rząd planuje zwiększyć dług publiczny.
    Teraz dwa słowa o założeniach makro, na jakich opiera się Plan. O ile wzrost PKB w 2010 na poziomie 3,0% i w 2011 na poziomie 3.5% jest realistyczny, o tyle pojawia się pytanie, dlaczego akurat miałby przyspieszyć do 4,8% w 2012. Może się to zdarzyć, ale z dzisiejszej perspektywy wygląda na myślenie życzeniowe, a życzenie bazuje na chęci uchronienia granicy 55% długu/PKB. Kolejno, dużą wątpliwość budzi założenie silnego spadku stopy bezrobocia (z 12.3% na koniec tego roku do 7,3% na koniec 2013) w połączeniu z założeniem znacznego w latach 2012 i 2013 (3,8% w 2012 i 3,9% realnie) wzrostu płac. Pikantnym szczegółem jest to, że tak optymistyczne założenia rządu poddała w wątpliwość Minister Pracy tegoż rządu wkrótce po tym, jak zostały one pierwszy raz zaprezentowane. Znów, to wszystko zdarzyć się może, jednak z obecnej perspektywy także wygląda na myślenie życzeniowe, zaś życzenie polega na tym, aby poprawa na rynku pracy ograniczyła deficyt FUS, który musiałby pokrywać budżet, tym samym zwiększając potrzeby pożyczkowe i ryzyko przekroczenia poziomu 55% długu/PKB.
    Kwestia w/w relacji długu do PKB wydaje się być kluczową, nie tylko z powodu konsekwencji jakie wywołuje na mocy Ustawy o Finansach Publicznych (konieczność dostosowania fiskalnego idącego w dziesiątki miliardów złotych, z roku na rok), ale z powodu przełożenia rynkowego, potencjalnie wzmacniającego zmienność krajowych rynków finansowych, w szczególności zaś rynku długu państwowego oraz złotego. Inwestorzy postrzegają ten zapis jako rękojmię stabilności finansów, i tak długo, jak utrzymujemy się poniżej, są skłonni tolerować różne ”wygibasy” polityczno-fiskalne, tym bardziej, że na tle innych krajów wciąż wyglądamy nieźle (np. średni dług/PKB strefy euro to niewiele mniej niż 80% vs. 60% kryterium Maastricht, które teoretycznie te kraje również od siebie winny wymagać). Ryzyko polega na tym, że już teraz, przy optymistycznych założeniach dotyczących m.in. wzrostu i sytuacji na rynku pracy, poziom długu/PKB niebezpiecznie balansuje na granicy 55%. To może oznaczać poważne ryzyko wzmocnienia wahań na rynkach finansowych. Jeśli globalne nastroje będą ”bycze”, oznacza to wyższe prawdopodobieństwo silnego wzrostu u nas, a tym samym powodzenia Planu nieprzekroczenia 55%. Jeśli jednak nastroje globalne się pogorszą, to właczyć się może zestaw negatywnych sprzężeń zwrotnych: (1) Słabszy wzrost to słabsze dochody podatkowe oraz gorszą sytuacja na rynku pracy = wyższy deficyt = wyższe potrzeby pożyczkowe, a zatem wyższe prawdopodobieństwo przekroczenia 55%. (2) Słabszy wzrost to gorsze warunki do prywatyzacji – powstaje pytanie, czy 55 mld z prywatyzacji w latach 2010-2013 byłoby pozyskiwane ”za każdą cenę”. Jeśli nie, oznacza to wyższe potrzeby pożyczkowe. (3) Kolejno, pogorszenie nastrojów globalnych oznaczałoby prawdopodobnie osłabienie złotego, a zatem wyższą złotową wartość długu denominowanego w walutach obcych = wyższe prawdopodobieństwo przekroczenia 55%. Na tym polega główne ryzyko Planu dla sytuacji na rynkach finansowych: Plan podnosi jeszcze bardziej ”betę” naszego rynku, który już wcześniej (szczególnie złoty), odznaczał się w regionie jedną z najwyższych zmienności. Wygląda na to, że należy się szykować na możliwość jeszcze większych wahań. MM”

  4. Ja tu nie widzę żadnej
    Ja tu nie widzę żadnej zagadki, o tym jak jest i że jest niezbyt dobrze to wiadomo, o czym alarmują ekonomiści. Dziś dane było mi przeczytać fajny artykuł na ten temat, głównego ekonmisty Pekao. Spodobał mi się na tyle, że pozwolę go sobie tu wkleić. Pochodzi z biuletynu rozsyłanego do klientów banku, więc jak sądzę jest to materiał ogólnodostępny. Ciut długi, ale polecam przeczytać:
    “Dla odmiany, zacznijmy dziś od końca, tj. od konkluzji. Przyjęty wczoraj Wieloletni Plan Finansowy wydaje się być smutnym potwierdzeniem tego, że w finansach publicznych jesteśmy niewolnikami cyklu politycznego znacznie bardziej, niż cyklu gospodarczego czy innych uwarunkowań. Jeśli rząd, w obliczu deficytu sektora finansowego wysokości 80 mld PLN w tym roku oraz 75.8mld w przyszłym, w ramach planu konsolidacji fiskalnej nie jest w stanie zaproponować żadnych znaczących oszczędności, a po stronie wpływów jedynie 5 mld z podniesienia VATu i drobniejsze kwoty z akcyz, to oznacza, że nie chce drażnić wyborców przed parlamentarnym rozdaniem roku przyszłego czymkolwiek, co popsułoby im humor. Przypomnijmy, żę tak wielki deficyt mamy w warunkach wzrostu gospodarczego – a teoria ekonomii dopuszcza deficyty w warunkach recesji. Oznacza to głębokie, strukturalne niezrównoważenie naszych finansów publicznych. Co gorsza, tak wysoki deficyt notujemy w warunkach potężnego przyspieszenia prywatyzacyjnego (25mld planowane na ten rok, kolejne 30mld łącznie w latach 2011-2013). Sprzedać jednak można tylko raz. Co będzie, kiedy już wyprzedamy wszystko co możliwe? Prywatny właściciel oczywiście podniesie efektywność działania sprzedanych firm, ale drugi raz już Skarb Państwa ich nie sprzeda, zaś bez tych wpływów i bez radykalnych zmian, deficyty będą jeszcze wyższe. Ekonomistów już teraz przyprawia to o gęsią skórkę, jednak większość postronnych obserwatorów wciąż wydaje się pozostawać pod wpływem miłej iluzji ”zielonej wyspy”. Nasza wyspa jednak pożera potężne środki aby się zielenić: państwowy dług publiczny na koniec 2008 wynosił 598mld, a po kolejnych pięciu latach (w/g rządowego Planu), na koniec 2013 ma wynosić 922mld, i to przy pewnych optymistycznych założeniach, o czym za chwilę. To oznacza przyrost długu o 323mld. Powstaje pytanie, kto, kiedy i z czego to spłaci, skoro teraz, mając wzrost gospodarczy, wciąż dobrą demografię, musimy tyle pożyczać aby spiąć przychody z wydatkami. Oczywiście, pewna część deficytu wynika z szerokiego frontu inwestycyjnego – ale kiedyś przecież te drogi trzeba było zbudować. Kolejno, część deficytu wynika z klasyfikacji OFE, ale to przecież tylko wyciągnięcie na powierzchnię części długu, który też jest kiedyś do oddania. Skąd jednak oddawać? Na razie nikt nie wydaje się szukać odpowiedzi na to pytanie, a jest ono niebanalne. Państwowy dług publiczny na koniec br prognozowany jest na poziomie 739mld – gdyby to, przykładowo, odnieść do depozytów zgromadzonych w sektorze bankowym (738mld na koniec maja br), to oznaczałoby, że wszyscy, którzy mają jakieś pieniądze w bankach: gospodarstwa domowe (394mld), przedsiębiorstwa (162mld), samorządy (25mld) i wszyscy inni – powinni oddać wszystko co do tej pory zgromadzili, aby pokryć dług, który zostanie wygenerowany do końca br. Po czym zakasać rękawy, aby w najbliższych 3 latach odłożyć kolejne 183mld, bo o tyle rząd planuje zwiększyć dług publiczny.
    Teraz dwa słowa o założeniach makro, na jakich opiera się Plan. O ile wzrost PKB w 2010 na poziomie 3,0% i w 2011 na poziomie 3.5% jest realistyczny, o tyle pojawia się pytanie, dlaczego akurat miałby przyspieszyć do 4,8% w 2012. Może się to zdarzyć, ale z dzisiejszej perspektywy wygląda na myślenie życzeniowe, a życzenie bazuje na chęci uchronienia granicy 55% długu/PKB. Kolejno, dużą wątpliwość budzi założenie silnego spadku stopy bezrobocia (z 12.3% na koniec tego roku do 7,3% na koniec 2013) w połączeniu z założeniem znacznego w latach 2012 i 2013 (3,8% w 2012 i 3,9% realnie) wzrostu płac. Pikantnym szczegółem jest to, że tak optymistyczne założenia rządu poddała w wątpliwość Minister Pracy tegoż rządu wkrótce po tym, jak zostały one pierwszy raz zaprezentowane. Znów, to wszystko zdarzyć się może, jednak z obecnej perspektywy także wygląda na myślenie życzeniowe, zaś życzenie polega na tym, aby poprawa na rynku pracy ograniczyła deficyt FUS, który musiałby pokrywać budżet, tym samym zwiększając potrzeby pożyczkowe i ryzyko przekroczenia poziomu 55% długu/PKB.
    Kwestia w/w relacji długu do PKB wydaje się być kluczową, nie tylko z powodu konsekwencji jakie wywołuje na mocy Ustawy o Finansach Publicznych (konieczność dostosowania fiskalnego idącego w dziesiątki miliardów złotych, z roku na rok), ale z powodu przełożenia rynkowego, potencjalnie wzmacniającego zmienność krajowych rynków finansowych, w szczególności zaś rynku długu państwowego oraz złotego. Inwestorzy postrzegają ten zapis jako rękojmię stabilności finansów, i tak długo, jak utrzymujemy się poniżej, są skłonni tolerować różne ”wygibasy” polityczno-fiskalne, tym bardziej, że na tle innych krajów wciąż wyglądamy nieźle (np. średni dług/PKB strefy euro to niewiele mniej niż 80% vs. 60% kryterium Maastricht, które teoretycznie te kraje również od siebie winny wymagać). Ryzyko polega na tym, że już teraz, przy optymistycznych założeniach dotyczących m.in. wzrostu i sytuacji na rynku pracy, poziom długu/PKB niebezpiecznie balansuje na granicy 55%. To może oznaczać poważne ryzyko wzmocnienia wahań na rynkach finansowych. Jeśli globalne nastroje będą ”bycze”, oznacza to wyższe prawdopodobieństwo silnego wzrostu u nas, a tym samym powodzenia Planu nieprzekroczenia 55%. Jeśli jednak nastroje globalne się pogorszą, to właczyć się może zestaw negatywnych sprzężeń zwrotnych: (1) Słabszy wzrost to słabsze dochody podatkowe oraz gorszą sytuacja na rynku pracy = wyższy deficyt = wyższe potrzeby pożyczkowe, a zatem wyższe prawdopodobieństwo przekroczenia 55%. (2) Słabszy wzrost to gorsze warunki do prywatyzacji – powstaje pytanie, czy 55 mld z prywatyzacji w latach 2010-2013 byłoby pozyskiwane ”za każdą cenę”. Jeśli nie, oznacza to wyższe potrzeby pożyczkowe. (3) Kolejno, pogorszenie nastrojów globalnych oznaczałoby prawdopodobnie osłabienie złotego, a zatem wyższą złotową wartość długu denominowanego w walutach obcych = wyższe prawdopodobieństwo przekroczenia 55%. Na tym polega główne ryzyko Planu dla sytuacji na rynkach finansowych: Plan podnosi jeszcze bardziej ”betę” naszego rynku, który już wcześniej (szczególnie złoty), odznaczał się w regionie jedną z najwyższych zmienności. Wygląda na to, że należy się szykować na możliwość jeszcze większych wahań. MM”

  5. Pamiętasz może , kiedyś Kaczor zapytał Vincenta
    o jego londyńskie długi , których miesięczna obsługa kosztowała więcej niż wynoszą dochody Rostowskiego jako ministra . Mało Kaczora nie zjedli.Został nietaktownym chamem i zawistnym małym człowieczkiem. Pytać ministra finansów o prawdziwe dochody? I to gdzie – w Polsce. Trzeba upaść na głowę .
    Scenariusz przewiduję taki : jeżeli jednak Polacy to stuprocentowi idioci i Tusk wygra wybory, a koniunktura w Europie pozwoli jechać na rosnącym długu i deficycie – pociągnie tak drugą kadencję i cały ten syf,z uśmiechem na ustach , przekaże Kaczorowi/czy komu tam/.
    Jeżeli Tusk wygra wybory a koniunktura nie pozwoli świrować na zielono,a obligacje ,,potęgi gospodarczej” zyskają status śmieciowych – wywoła hucpę i odda władzę przy pierwszej okazji.
    Kiedy Kaczor będzie próbował ogarnąc ten burdel , w loży komentatorów zasiądzie Tusk /w Warszawie/ i Vincent Beznipu/w Londynie/. Będą słali dobre rady dla rządu i robili oko do ,durnej,publiki – za n a s z y c h czasów tego nie było.

  6. Pamiętasz może , kiedyś Kaczor zapytał Vincenta
    o jego londyńskie długi , których miesięczna obsługa kosztowała więcej niż wynoszą dochody Rostowskiego jako ministra . Mało Kaczora nie zjedli.Został nietaktownym chamem i zawistnym małym człowieczkiem. Pytać ministra finansów o prawdziwe dochody? I to gdzie – w Polsce. Trzeba upaść na głowę .
    Scenariusz przewiduję taki : jeżeli jednak Polacy to stuprocentowi idioci i Tusk wygra wybory, a koniunktura w Europie pozwoli jechać na rosnącym długu i deficycie – pociągnie tak drugą kadencję i cały ten syf,z uśmiechem na ustach , przekaże Kaczorowi/czy komu tam/.
    Jeżeli Tusk wygra wybory a koniunktura nie pozwoli świrować na zielono,a obligacje ,,potęgi gospodarczej” zyskają status śmieciowych – wywoła hucpę i odda władzę przy pierwszej okazji.
    Kiedy Kaczor będzie próbował ogarnąc ten burdel , w loży komentatorów zasiądzie Tusk /w Warszawie/ i Vincent Beznipu/w Londynie/. Będą słali dobre rady dla rządu i robili oko do ,durnej,publiki – za n a s z y c h czasów tego nie było.

  7. Niestety nie rok Matko. Twój optymizm jest na wyrost
    Również chciałbym, aby do wielkiego bum został rok, gdyz jeszcze byłoby co potem zbierać. Niestety Tusk ma jeszcze zbyt duże rezerwy i dlatego jest tak pewny siebie.
    Poniżej lista tego co jeszcze można “wydusić”, lub zadłuzyć wraz z kwotami
    1. Rezerwy w Vat-ok. 10-15 mld rocznie
    2.Partnerstwo Publiczno Prawne-nowy Holy Grail Rostowskiego-ok 10 mld rocznie przez co najmniej 3 lata.
    3.Podwyższenei stawki rentowej-ok. 10 mld rocznie
    4.Przejęcie Srodków z OFE-tu akurat niewiele ok. 1-2 mld rocznie
    5. Dochody z prywatyzacji-do wyjecia jest jeszcze spokojnie z 50 mld
    6. Sprzedaż ziemi -ok. 15 mld
    7. Rezerwa na różnice kursowe 20-25 mld$-ta którą chciał ruszyć Lepper
    8. Elastyczna linia kredytowa MFW- 20 mld $
    Sumując, Tusk może jeszcze wydusić z gospodarki ponad 300 mld zł wolnych pieniedzy przez najbliższe 4 lata. Starczy tego nawet na 6 lat. Ale potem….

  8. Niestety nie rok Matko. Twój optymizm jest na wyrost
    Również chciałbym, aby do wielkiego bum został rok, gdyz jeszcze byłoby co potem zbierać. Niestety Tusk ma jeszcze zbyt duże rezerwy i dlatego jest tak pewny siebie.
    Poniżej lista tego co jeszcze można “wydusić”, lub zadłuzyć wraz z kwotami
    1. Rezerwy w Vat-ok. 10-15 mld rocznie
    2.Partnerstwo Publiczno Prawne-nowy Holy Grail Rostowskiego-ok 10 mld rocznie przez co najmniej 3 lata.
    3.Podwyższenei stawki rentowej-ok. 10 mld rocznie
    4.Przejęcie Srodków z OFE-tu akurat niewiele ok. 1-2 mld rocznie
    5. Dochody z prywatyzacji-do wyjecia jest jeszcze spokojnie z 50 mld
    6. Sprzedaż ziemi -ok. 15 mld
    7. Rezerwa na różnice kursowe 20-25 mld$-ta którą chciał ruszyć Lepper
    8. Elastyczna linia kredytowa MFW- 20 mld $
    Sumując, Tusk może jeszcze wydusić z gospodarki ponad 300 mld zł wolnych pieniedzy przez najbliższe 4 lata. Starczy tego nawet na 6 lat. Ale potem….

    • niezłe kwiatki
      Unia narzeka na zbyt małą liczbę urzędników w Polsce, może te 60 tysięcy choć trochę uratuje sytuację?

      Mam taką ciekawostkę – Wytyczne NKWD dla Polski z 2 czerwca 1947. Punkt 32 brzmi następująco: “Doprowadzić do maksymalnej rozbudowy administracji biurowej wszystkich stopni. Można dopuszczać krytykę działalności administracji, ale nie pozwolić na jej zmniejszenie ani sprawną pracę”.

        • Nie , Jasmine – petenci grzecznie siedzą i czekają
          ani mru mru.Ruki pa szwam.
          Te urzędy które odwiedzam to jest poezja. W urzędach gminnych – wszyscy w NK albo Facebook. W US – pani wyszła na chwilę /godzina lub dwie/. Za to w ZUS-ie wielkie żarcie ,siódmy zastępca ma imieniny.I gest – zamówił wielki tort.Nie czekałem aż skończą , bo zaczęła się formować kolejka po dokładkę. I tak to leci.
          Od nowa polska ludowa.

          • Dam głos z innego świata.
            Dam głos z innego świata. Może być inaczej Ojcze Milicjancie. U mnie jest. Z urzędami miałam nie raz do czynienia i zawsze tak samo. Miło, profesjonalnie, załatwione szybko. Nawet w ZUS-ie! Nasz odział ma na podłodze wykładzinę a na ścianach lamperię, to taka farba olejna, jakby ktoś nie wiedział. Czekałam w kolejce, kilka osób przede mną, wyszła pani (z innego pokoju) i zapytała w jakiej ja sprawie, okazało się, że nie muszę czekać, bo mają komputery i ona może załatwić! To samo miałam w starostwie (tu zaproponowano mi kawę), nawet w skarbówce! Nie załamuj mnie. Wolę umrzeć przekonana, że tak jest wszędzie, nie tylko u nas. Nie wierzę, że wszędzie zadziałał mój urok osobisty.

            PS: KAŻDY ma wgląd w dokumenty dotyczące planów rozwoju gminy i powiatu. Burmistrz, dopiero przed ostatnimi wyborami dowiedziałam się, że bezpartyjny, przyjmuje interesantów, nie trzeba się wcześniej zapisywać, w każdy Poniedziałek od 8-ej do 20-ej. Gołym okiem widać jakim jest gospodarzem. Nie zdziwię się jeśli zostanie wybrany na kolejną kadencję. Będę na niego głosowała. Dlaczego nie wszędzie tak? Nie wiem.:(

          • Żeby nie było >Jasmine< żem jakiś frustrat gołosłowny
            powiem tylko,że prostą sprawę ,będącą konsekwencją urzędniczego błędu , załatwiam w jednym urzędzie gminy 12 lat /mam na to papiery z pieczątkami /.
            Tak,w Urzędzie Skarbowym spotykam bardzo miłe panie, do tego b. ładne:-)
            Natomiast ZUS to jest kołchoz i bajzel niewyobrażalny.Każdy dokument po trzy razy, a najlepsze kawałki to mi opowiadał pan kontroler z ZUS-u,że ta piramida runie na pewno.
            Pałacyki ZUS-u widać z daleka , pośród koszmarnych blokowisk albo odrapanych kamienic.W środku high standard , nawet portier w liberii. Pani przyjmująca interesantów albo żre,albo pije kawę albo centralnie gazetę rozłożyła. Prosta sprawa trwa miesiące. Lamperie widziałem ostatnio na komendzie policji.Nigdzie więcej.
            Mieszkasz w jakiejś Trochę Lepszej Polsce.

        • prawie każdy Fin jest urzędnikiem
          To ciekawa sprawa, np w takiej Finlandii połowa ludzi to urzędnicy, potem lecą budżetowcy i zostaje tylko garstka “robiących w gospodarce”.
          I mimo tej sytuacji dużej nędzy tam nie ma. Jak oni to robią to cholera wie.
          Podejrzewam ich o znaczną skalę wolności gospodarczej plus prosty system podatkowy. Inaczej nie daliby rady.

          • Mój siostrzeniec ożenił się z
            Mój siostrzeniec ożenił się z Finką, muszę Go wypytać jak tam jest. Do tej pory myślałam, że kraj rozwinięty to taki gdzie większość pracuje w usługach, nie w budżetówce. Na razie wiem tylko, że edukacji możemy im pozazdrościć i socjal mają rozbuchany. Jakim cudem to wszystko działa i ma się nieźle? Nie mam pojęcia.

    • Do tego można dołożyć, że w
      Do tego można dołożyć, że w międzyczasie proces rozwoju techniki informatycznej zapierdala jak mało co , wzrasta wydajność procesorów, powiększa się pojemność twardych dyskow czy pamieci masowych na serwerach, przez co cały polski np. ZUS moglaby obsługiwac jedna sala urzedników. Nie należy tez zapomniec, że za proces informatyzacji ogromnej ilości polskich urzedów w duzej części odpowiada taki kutas jak Krauze, który zamiast zarobić godnie ale raz (dzieki swoim komunistycznym politycznym sługusom) i stworzyć cos co ułatwi współobywatelom życie zapętlił specjalnie tak każdy system ( i umowy) który stworzył w tym swoim jebanym Prokomie, że Polska długo wraz ze swoimi zwykłymi obywatelami będzie jedynie dymanym płatnikiem i to jeszcze bardzo długo.

      • W tym kraju tylko ten może być szczęśliwym człowiekiem
        kto nie musi odwiedzać ŻADNEGO polskiego urzędu. Ja wiem,że kasta urzędnicza jest zmorą wszystkich społeczeństw,ale mam porównania z krajami na zachód i południe od naszej umęczonej Ojczyzny.
        Gdyby praca sądów była miernikiem jakości państwa i wolności obywateli , to jesteśmy krajem bezprawia. Ochrona prawna w Polsce to czysta iluzja. Dostęp do prawnika i szybkiego , uczciwego rozpoznania sprawy – to wariata sen. Świętej pamięci Rybiński mówił,że wolność bez pieniędzy nic nie znaczy. A czymże jest wolność bez sądu i prawnika?

        • Odnośnie sądów,prawnika i bezprawia…
          Czy ktoś z kontrowersyjnych widział kiedyś druk sejmowy nr 1104 z dnia 26 września 1991 i tzw. raport Rokity. Niby swobodny dostęp obywatela do informacji a jakoś nigdzie tego nie widać. W dodatku serial sensacyjny gdzie iluś tam umoczonych sędziów, prokuratorów plus inne “biurwy” doprawione tuzinami zgonów a nikt za to nie beknął przez prawie 20 lat. Więc to nie państwo prawa tylko jeden wielki burdel albo opiewany przez JarKacza UBekistan 🙂
          Co się tyczy budżetu i deficytu to ja tylko czekam aż to wszystko pieprznie. Bo pustka w portfelu i w garnku najlepszą nauczką,więc może wreszcie Polandia na oczy przejrzy i przestanie dawać się doić rożnej maści populistom 🙂

          Poza tym sorki za offtopa,ale “Teoria klasy próżniaczej” może komuś się spodoba jako czytanie w sezonie ogórkowym a http://dziedzictwo.polska.pl/katalog/slide,Afisz_Milicjant_twoj_przyjaciel_i_obronca,pid,347554,gid,347553,cid,7029.htm?sh=1 nadaje się jako avek dla ojca milicjanta 🙂

          • Prosze pana
            Popacz si Pan jak te Pendofile si kamaflują,nie boji si zboczń pszebrzydłyj,a nawet si chwali że już 3 lata ten precender uprawia.
            Skaranieboski.

    • niezłe kwiatki
      Unia narzeka na zbyt małą liczbę urzędników w Polsce, może te 60 tysięcy choć trochę uratuje sytuację?

      Mam taką ciekawostkę – Wytyczne NKWD dla Polski z 2 czerwca 1947. Punkt 32 brzmi następująco: “Doprowadzić do maksymalnej rozbudowy administracji biurowej wszystkich stopni. Można dopuszczać krytykę działalności administracji, ale nie pozwolić na jej zmniejszenie ani sprawną pracę”.

        • Nie , Jasmine – petenci grzecznie siedzą i czekają
          ani mru mru.Ruki pa szwam.
          Te urzędy które odwiedzam to jest poezja. W urzędach gminnych – wszyscy w NK albo Facebook. W US – pani wyszła na chwilę /godzina lub dwie/. Za to w ZUS-ie wielkie żarcie ,siódmy zastępca ma imieniny.I gest – zamówił wielki tort.Nie czekałem aż skończą , bo zaczęła się formować kolejka po dokładkę. I tak to leci.
          Od nowa polska ludowa.

          • Dam głos z innego świata.
            Dam głos z innego świata. Może być inaczej Ojcze Milicjancie. U mnie jest. Z urzędami miałam nie raz do czynienia i zawsze tak samo. Miło, profesjonalnie, załatwione szybko. Nawet w ZUS-ie! Nasz odział ma na podłodze wykładzinę a na ścianach lamperię, to taka farba olejna, jakby ktoś nie wiedział. Czekałam w kolejce, kilka osób przede mną, wyszła pani (z innego pokoju) i zapytała w jakiej ja sprawie, okazało się, że nie muszę czekać, bo mają komputery i ona może załatwić! To samo miałam w starostwie (tu zaproponowano mi kawę), nawet w skarbówce! Nie załamuj mnie. Wolę umrzeć przekonana, że tak jest wszędzie, nie tylko u nas. Nie wierzę, że wszędzie zadziałał mój urok osobisty.

            PS: KAŻDY ma wgląd w dokumenty dotyczące planów rozwoju gminy i powiatu. Burmistrz, dopiero przed ostatnimi wyborami dowiedziałam się, że bezpartyjny, przyjmuje interesantów, nie trzeba się wcześniej zapisywać, w każdy Poniedziałek od 8-ej do 20-ej. Gołym okiem widać jakim jest gospodarzem. Nie zdziwię się jeśli zostanie wybrany na kolejną kadencję. Będę na niego głosowała. Dlaczego nie wszędzie tak? Nie wiem.:(

          • Żeby nie było >Jasmine< żem jakiś frustrat gołosłowny
            powiem tylko,że prostą sprawę ,będącą konsekwencją urzędniczego błędu , załatwiam w jednym urzędzie gminy 12 lat /mam na to papiery z pieczątkami /.
            Tak,w Urzędzie Skarbowym spotykam bardzo miłe panie, do tego b. ładne:-)
            Natomiast ZUS to jest kołchoz i bajzel niewyobrażalny.Każdy dokument po trzy razy, a najlepsze kawałki to mi opowiadał pan kontroler z ZUS-u,że ta piramida runie na pewno.
            Pałacyki ZUS-u widać z daleka , pośród koszmarnych blokowisk albo odrapanych kamienic.W środku high standard , nawet portier w liberii. Pani przyjmująca interesantów albo żre,albo pije kawę albo centralnie gazetę rozłożyła. Prosta sprawa trwa miesiące. Lamperie widziałem ostatnio na komendzie policji.Nigdzie więcej.
            Mieszkasz w jakiejś Trochę Lepszej Polsce.

        • prawie każdy Fin jest urzędnikiem
          To ciekawa sprawa, np w takiej Finlandii połowa ludzi to urzędnicy, potem lecą budżetowcy i zostaje tylko garstka “robiących w gospodarce”.
          I mimo tej sytuacji dużej nędzy tam nie ma. Jak oni to robią to cholera wie.
          Podejrzewam ich o znaczną skalę wolności gospodarczej plus prosty system podatkowy. Inaczej nie daliby rady.

          • Mój siostrzeniec ożenił się z
            Mój siostrzeniec ożenił się z Finką, muszę Go wypytać jak tam jest. Do tej pory myślałam, że kraj rozwinięty to taki gdzie większość pracuje w usługach, nie w budżetówce. Na razie wiem tylko, że edukacji możemy im pozazdrościć i socjal mają rozbuchany. Jakim cudem to wszystko działa i ma się nieźle? Nie mam pojęcia.

    • Do tego można dołożyć, że w
      Do tego można dołożyć, że w międzyczasie proces rozwoju techniki informatycznej zapierdala jak mało co , wzrasta wydajność procesorów, powiększa się pojemność twardych dyskow czy pamieci masowych na serwerach, przez co cały polski np. ZUS moglaby obsługiwac jedna sala urzedników. Nie należy tez zapomniec, że za proces informatyzacji ogromnej ilości polskich urzedów w duzej części odpowiada taki kutas jak Krauze, który zamiast zarobić godnie ale raz (dzieki swoim komunistycznym politycznym sługusom) i stworzyć cos co ułatwi współobywatelom życie zapętlił specjalnie tak każdy system ( i umowy) który stworzył w tym swoim jebanym Prokomie, że Polska długo wraz ze swoimi zwykłymi obywatelami będzie jedynie dymanym płatnikiem i to jeszcze bardzo długo.

      • W tym kraju tylko ten może być szczęśliwym człowiekiem
        kto nie musi odwiedzać ŻADNEGO polskiego urzędu. Ja wiem,że kasta urzędnicza jest zmorą wszystkich społeczeństw,ale mam porównania z krajami na zachód i południe od naszej umęczonej Ojczyzny.
        Gdyby praca sądów była miernikiem jakości państwa i wolności obywateli , to jesteśmy krajem bezprawia. Ochrona prawna w Polsce to czysta iluzja. Dostęp do prawnika i szybkiego , uczciwego rozpoznania sprawy – to wariata sen. Świętej pamięci Rybiński mówił,że wolność bez pieniędzy nic nie znaczy. A czymże jest wolność bez sądu i prawnika?

        • Odnośnie sądów,prawnika i bezprawia…
          Czy ktoś z kontrowersyjnych widział kiedyś druk sejmowy nr 1104 z dnia 26 września 1991 i tzw. raport Rokity. Niby swobodny dostęp obywatela do informacji a jakoś nigdzie tego nie widać. W dodatku serial sensacyjny gdzie iluś tam umoczonych sędziów, prokuratorów plus inne “biurwy” doprawione tuzinami zgonów a nikt za to nie beknął przez prawie 20 lat. Więc to nie państwo prawa tylko jeden wielki burdel albo opiewany przez JarKacza UBekistan 🙂
          Co się tyczy budżetu i deficytu to ja tylko czekam aż to wszystko pieprznie. Bo pustka w portfelu i w garnku najlepszą nauczką,więc może wreszcie Polandia na oczy przejrzy i przestanie dawać się doić rożnej maści populistom 🙂

          Poza tym sorki za offtopa,ale “Teoria klasy próżniaczej” może komuś się spodoba jako czytanie w sezonie ogórkowym a http://dziedzictwo.polska.pl/katalog/slide,Afisz_Milicjant_twoj_przyjaciel_i_obronca,pid,347554,gid,347553,cid,7029.htm?sh=1 nadaje się jako avek dla ojca milicjanta 🙂

          • Prosze pana
            Popacz si Pan jak te Pendofile si kamaflują,nie boji si zboczń pszebrzydłyj,a nawet si chwali że już 3 lata ten precender uprawia.
            Skaranieboski.

  9. Rząd rżnie głupa….
    Hasło nie straciło nic na aktualności, wręcz stało się bardziej na czasie. Jak swego czasu napisałem, kiedyś myślałem, że Tusk, to nieudacznik, itp. Teraz mam przekonanie graniczące z pewnością, że to marionetka wiadomych służb, która ma robić mętną wodę, bo wiadomo, że w mętnej wodzie….łatwiej robić biznesy na cmentarzu:) Żeby w tym kraju coś się zmieniło, musi zmienić się społeczeństwo. Boje się, a jednocześnie czekam na kubeł zimnej wody na nasze głowy. Może wtedy pójdziemy po rozum do głowy, że długi państwa, to NASZE DŁUGI.

  10. Rząd rżnie głupa….
    Hasło nie straciło nic na aktualności, wręcz stało się bardziej na czasie. Jak swego czasu napisałem, kiedyś myślałem, że Tusk, to nieudacznik, itp. Teraz mam przekonanie graniczące z pewnością, że to marionetka wiadomych służb, która ma robić mętną wodę, bo wiadomo, że w mętnej wodzie….łatwiej robić biznesy na cmentarzu:) Żeby w tym kraju coś się zmieniło, musi zmienić się społeczeństwo. Boje się, a jednocześnie czekam na kubeł zimnej wody na nasze głowy. Może wtedy pójdziemy po rozum do głowy, że długi państwa, to NASZE DŁUGI.