Reklama

Jak to szło Panie „Szu”? Widzisz przedstawienie, a nie widzisz rzeczy? Porzucam wszelką apodyktyczność sądów i tylko głośno sobie rozważam, kto ma ochotę może się przyłączyć. O taśmach wiadomo od dawna, cała Warszawa huczy co najmniej od roku, zresztą sam Tusk przy pomocy lisiego Newsweeka posłał plotki i czekał na reakcję. Jest też rzeczą oczywistą, że odkąd istnieją te nagrania wszyscy bohaterowie z otoczenia Tuska siedzą na beczce prochu i to podwójnej. Z jednej strony są szantażowani przez właścicieli taśm i to prawdopodobnie wszyscy razem, jak i każdy z osobna, z drugiej podwładni Donalda drżą przed słowami, które wypowiedzieli pod adresem szefa albo kolegów. Jakoś się wszystko po kościach rozchodziło, prawdopodobnie szantażowanie przebiegało skutecznie i na poziomie nie czyniącym krzywdy towarzystwu albo było wręcz odwrotnie, wymagania szantażystów były nie do spełnienia, co zmusiło szantażujących do długiej walki. Wreszcie przyszedł taki moment, w którym obie strony doszły do ściany. Kto pękł pierwszy nie umiem powiedzieć w każdym razie coś się musiało stać, że taśmy wypłynęły. Jedną możliwością jest desperacja szantażysty, którego wykończyły służby i państwo Tuska odbierając mu nie tylko chleb, ale perspektywę na kolejne przekręty. Słynny SMS Falenty do ministra wskazywałby na taką postać rzeczy, chociaż widać, że on się próbował dogadać i wycofać, ale wszyscy znamy Tuska, który dopóki nie zabije, to nie zaśnie. Druga możliwość to właśnie spisek, jaki we mnie dojrzewa, czyli klasyczne zachowanie tej ekipy – propaganda w szczytowej formie. Każdy sierżant ze służb specjalnych wie jak się rozbraja takie miny i scenariusz ostatnich tygodni jest wręcz szkoleniowy. Pojawiają się taśmy z treścią dość szokującą i co ważne dotyczą osób, które Tuskowi mogą zaszkodzić, bo nie od dziś się mówi, że Donald chciał się pozbyć Sikorskiego, z kolei Sienkiewicz, jak każdy szef bezpieki wie o szefie stanowczo za dużo.

Reklama

Naród się doskonale bawi analizując menu „Sowy”, koszta i brzydkie wyrazy, ABW wchodzi do „Wprost” w tak nieudolny i kompromitujący sposób, że po czasie trudno się oprzeć wrażeniu reżyserowanej komedii. Latkowskiemu absolutnie nic się nie dzieje, nakład mu puchnie, kasa leci, redakcja nie kończy, jak dawne „Uważam Rze”. Wniosek? Latkowski nie ma swoją działkę w tej grze i robi swoje, w przeciwnym razie skończyłby jak Chazan albo 17 letnia Marysia. Między prokuraturą i ministrem sprawiedliwości dochodzi do zgrzytu, jecdnak zaraz wszyscy się przepraszają i nazywają profesjonalistami. Kolejne taśmy we „Wprost” to już produkcja własna i nikomu niepotrzebny Roman Giertych rzucony na żer. Z grubych ryb pływa jeszcze Kulczyk, który za plecami Tuska skarży się szefowi NIK Kwiatkowskiemu, zatem można przypuszczać, że stracił umocowanie na szczytach władzy i nie umie się dogadać. I teraz moment kluczowy. Tusk się dowiaduje, że sprawy osiągnęły pułap, za którym jest tylko wybuch szamba. Gdyby bombę odpalił właściciel nagrań, to wiadomo, że wybuchnie w tych miejscach, które są wygodne dla odpalającego. Inicjatywę przejmuje Tusk i wysadza tych, których i tak nie żałuje albo chce się pozbyć. W ogólnej zadymie nagle szantażujący stali się szantażowanymi, patrz Falenta i prawdopodobnie Kulczyk, swoje dostali też wszyscy uciekinierzy do ciepłych posadek: Belka, Kwiatkowski. W powietrzu wisi jeszcze parę ładunków, głównie Bieńkowska, której Tusk nie może wysadzić, a i ona prawdopodobnie poszłaby za Donaldem w ogień. Zaczyna się gra. Tusk wysyła sygnał do posiadaczy nagrań, proszę bardzo macie swoje nagrania, w porządku mogę pójść na dno, ale pociągnę za sobą wszystkich albo ilu się da. Gramy dalej?

Na razie odpowiedzi nie ma, co nie znaczy, że gra się skończyła, w takich warunkach jeden słabszy dzień, jeden kieliszek więcej po jednej bądź drugiej stronie i znów będzie wybuch. Będąc na miejscu Tuska i dysponując taką wiedzą i narzędziami, jakimi on dysponował, zrobiłbym dokładnie to samo. Wysadzając najmniejszą i poniekąd wygodną beczkę prochu, ponoszę stratę, dużą stratę, bo liczę się z kosztem utraty władzy, ale nie tonę jako lider partii, czyli ratuję ile się da. Oczywiście Tusk ciągle jest niepewny swego, podobnie jak jego wrogowie i „sprawa jest rozwojowa”, ale z punktu widzenia Tuska jak dotąd wszystko poszło bardzo dobrze, przynajmniej przyzwoicie. Nie masz ode mnie większego wroga wydumanych teorii i oryginalności wciskanej na siłę, ale ta układanka wydaje mi się więcej niż prawdopodobna, ona ma swój logiczny rdzeń wpisujący się zbiór faktów. Głowy za swoje głośne rozważania nie daję, zwracam jedynie uwagę, że być może kolejny raz wszyscy przeciwnicy Tuska dali się ponieść niecierpliwości i odreagowaniu, co złożyło się na lekceważenie tego wybitnego manipulatora i cynika. Tusk jest mistrzem „ściemy” i w jedno na pewno nie uwierzę, mianowicie w to, że on się nie przygotował na wszelkie możliwości związane z ujawnieniem nagrań. On z całą pewnością okuł się na cztery kopyta i ma rozpisany nowe plany działań, krok po kroku, jak zabić swoich wrogów, bo Tusk inaczej nie potrafi i tylko to potrafi. A żeby nie było tak łatwo, to powiem tyle, że równie dobrze da się uargumentować przeciwną tezę – ktoś rzucił taśmy, żeby postraszyć Tuska tym, co jeszcze może rzucić i w ten sposób negocjuje. Strach pomyśleć, co negocjuje.

Reklama

26 KOMENTARZE

  1. Gdyby nie poranna
    konferencja w Boże Ciało, to może MK miałby rację. Ale w tym dniu było wyraźnie widać, że ryżego sytuacja przerosła i jedyne na co było go stać, to pospieszna ewakuacja z konferencji.
    O tym kto jest na taśmach to mniej więcej wiemy, dochodzą pomniejsi gracze jak Miller, mówi się, że i Gajowy ma swoje empe trójki. Gdyby tak było, to burdel wydaje się o wiele większy, a rozwikłanie zagadki kto, kogo i gdzie nagrywał staje się wręcz niemożliwe.

  2. Gdyby nie poranna
    konferencja w Boże Ciało, to może MK miałby rację. Ale w tym dniu było wyraźnie widać, że ryżego sytuacja przerosła i jedyne na co było go stać, to pospieszna ewakuacja z konferencji.
    O tym kto jest na taśmach to mniej więcej wiemy, dochodzą pomniejsi gracze jak Miller, mówi się, że i Gajowy ma swoje empe trójki. Gdyby tak było, to burdel wydaje się o wiele większy, a rozwikłanie zagadki kto, kogo i gdzie nagrywał staje się wręcz niemożliwe.

  3. Te taśmy mają bardzo duże znaczenie,
    którego nie sposób nie dostrzec, nawet na forum międzynarodowym. W sprawach ukraińskich nas już nie ma. Są Niemcy, Francja i Rosja. W UE również, Sikorski przestał być brany pod uwagę w jakiejkolwiek kategorii stanowisk. USA mogą robić dyplomatyczne miny i udawać, że nic się nie stało, ale tam również Sikorski jest spalony. Ja pamiętam jeszcze sytuację z początku 2008 roku i pierwszą wizytę oxfordczyka w USA, kiedy to Hillary Clinton "nie znalazła czasu" dla niego. 
    Na krajowym podwórku sprawa taśm również nie wygląda za dobrze. Wydawać się mogło, że afera umrze śmiercią naturalną, a tymczasem ma kolejną odsłonę. Cytaty z rozmów wejdą na trwałe do naszej polskiej przestrzeni politycznej, "Państwo, które istnieje teoretycznie" i sztandarowy projekt PO o nazwie Polskie Inwestycje Rozwojowe, który w rzeczywistości okazał się "ch**m, dupą i kamieni kupą".
    Sporą część elektoratu musiały też zbulwersować rachunki i menu z "Sowy & company".
    Tych strat PO nie odrobi, żeby sam ryży się ze***ł u Olejnikowej na dywaniku. 

  4. Te taśmy mają bardzo duże znaczenie,
    którego nie sposób nie dostrzec, nawet na forum międzynarodowym. W sprawach ukraińskich nas już nie ma. Są Niemcy, Francja i Rosja. W UE również, Sikorski przestał być brany pod uwagę w jakiejkolwiek kategorii stanowisk. USA mogą robić dyplomatyczne miny i udawać, że nic się nie stało, ale tam również Sikorski jest spalony. Ja pamiętam jeszcze sytuację z początku 2008 roku i pierwszą wizytę oxfordczyka w USA, kiedy to Hillary Clinton "nie znalazła czasu" dla niego. 
    Na krajowym podwórku sprawa taśm również nie wygląda za dobrze. Wydawać się mogło, że afera umrze śmiercią naturalną, a tymczasem ma kolejną odsłonę. Cytaty z rozmów wejdą na trwałe do naszej polskiej przestrzeni politycznej, "Państwo, które istnieje teoretycznie" i sztandarowy projekt PO o nazwie Polskie Inwestycje Rozwojowe, który w rzeczywistości okazał się "ch**m, dupą i kamieni kupą".
    Sporą część elektoratu musiały też zbulwersować rachunki i menu z "Sowy & company".
    Tych strat PO nie odrobi, żeby sam ryży się ze***ł u Olejnikowej na dywaniku. 

  5. To kwestia zeza, pstryk i włączamy sobie zeza na 360 stopni

    Konsekwencją Smoleńska jest to, że Sejm przyklepał, to co miał przyklepać, bez  zainteresowania "suwerena" zajętego dyskusją o Smoleńsku.

     

    Konsekwencją podsłuchów będzie – ma być(?) – brak zainteresowania działalnością Sejmu. 
     

    Wniosek: "Tusk" to naprawdę nadmiernie zdolny zespół, "elita" platformy na widelcu, widelec trzyma Guma.

     

    PS 

    Winienem dodać, nasz wszechświat wraca do takiego samego po obrocie o 720 stopni, nie 360 🙂
     
  6. To kwestia zeza, pstryk i włączamy sobie zeza na 360 stopni

    Konsekwencją Smoleńska jest to, że Sejm przyklepał, to co miał przyklepać, bez  zainteresowania "suwerena" zajętego dyskusją o Smoleńsku.

     

    Konsekwencją podsłuchów będzie – ma być(?) – brak zainteresowania działalnością Sejmu. 
     

    Wniosek: "Tusk" to naprawdę nadmiernie zdolny zespół, "elita" platformy na widelcu, widelec trzyma Guma.

     

    PS 

    Winienem dodać, nasz wszechświat wraca do takiego samego po obrocie o 720 stopni, nie 360 🙂
     
  7. A to wszystko nic wobec ukochanego przywódcy Dutkiewicza
    który niedawno wystąpił na stadionie dla przedszkolaków. Uniżeni poddani, w osobie dyrektorów przedszkoli, zwrócili się z pokorną prośbą, żeby przyjąc dodatkowe grupy przedszkolaków dostsowując korytarze i inne pomieszczenia w przedszkolach. Całe szczęscie że przy przedszkolach nie ma bud. Najdziwniejsze jest że o całej sprawie poinformowała regionalna, rządowa telewizja.

  8. A to wszystko nic wobec ukochanego przywódcy Dutkiewicza
    który niedawno wystąpił na stadionie dla przedszkolaków. Uniżeni poddani, w osobie dyrektorów przedszkoli, zwrócili się z pokorną prośbą, żeby przyjąc dodatkowe grupy przedszkolaków dostsowując korytarze i inne pomieszczenia w przedszkolach. Całe szczęscie że przy przedszkolach nie ma bud. Najdziwniejsze jest że o całej sprawie poinformowała regionalna, rządowa telewizja.