Reklama

Odpowiedź można skonstruować przy pomocy jednego zdania.

Odpowiedź można skonstruować przy pomocy jednego zdania. Nie odpuszczą, ponieważ są samcami ze skłonnościami do „półbóstwa”. Tak zwyczajnie? A jak inaczej? Jeśli ktoś taki nieomylny jak Tusk i Balcerowicz zajmuje skrajne stanowiska, to nie ma mowy o tym, żeby któryś z tych władców much przyznał się, że dał ciała. Ten mechanizm doskonale jest widoczny w internetowych przepychankach. Kto zainwestował w jakąś, choćby i najbardziej absurdalną tezę, jak te osławione szczepienia na CO2, będzie przy tym absurdzie tkwił i skupiał się na pompowaniu w absurd teoretycznych i incydentalnych podstaw. Co więcej w całym tym dość zabawnym procederze nie chodzi już o obronę tezy, ale o obroną własnego wizerunku, który przerobił się na „niemądry”. Najgorzej jeśli da się ciała w swojej branży, wtedy już jest zupełna katastrofa, takie katusze przechodzą teraz doktory od szczepień, „eksperci” od lotnictwa, którzy zainwestowali w Błasika za sterami i inne czterokrotne podchodzenie do lądowania, czy też ostatnio wypuszczony i już spalony „konflikt” nagrany na przemysłowej kamerze. Identycznie jest z Balcerowiczem, Balcerowicz zaczął łagodnie, dał sygnał kolegom, że żyje z tego co koledzy chcą popsuć. Nie pomogło gdyż pomóc nie mogło, a nie mogło, ponieważ koledzy nie mają wyjścia. Dla kolegów narażanie się lepszemu towarzystwu i sondażowej euforii, to ostatnia rzecz na jaką by się poważyli, przecież z odwagi ta ekipa nie słynie, tylko z wręcz czegoś przeciwnego. Poszli na całość, bo kasa pusta, a w takich warunkach działa się chaotycznie. Naturalnie, że można było poprzestać na wielkoruskim popisie jaki Tusk zainscenizował rugając przedstawicieli OFE, przypomnę, że mowa o tak zwanym prywatnym biznesie, który władza potraktowała jak „układ”. Z czegoś podobnego inny znany polityk nie wygrzebałby się do końca życia i jeszcze zza grobu by mu to wyciągano. Tusk nie dostał żadnych batów, wtedy jeszcze nie było sygnału. Problemy zaczęły się wówczas gdy, w chaosie, nadepnęło się na odciski ważnych ludzi. Balcerowicz dał jeden znak dymny, dał drugi i wtedy trzeba było mu szykować jakąś ciepłą posadkę w strukturach „pozarządowych”, coś na wzór tego co dostał Bielecki, nawiasem mówiąc, ten to jest dopiero ekonomista dyplomata, od Smitha do Keynesa, przeszedł suchą medialną stopą. Niestety dla Tuska i na szczęście dla nas, Tusk „wybezczelniał” przez lata ekranowych triumfów i powiedział samemu Balcerowiczowi to co mówi zawiedzionym z aglomeracji: „Nie podoba się, to powiedz publicznie, że na Kaczora zagłosujesz moherze!” I tak to sobie można rozmawiać z tymi trusiami z aglomeracji, nie z samym Balcerowiczem.

Reklama

Balcerowicz został odcięty od biznesu, został upokorzony wrzuceniem do jednego wora z byle kim po licencjacie, do tego wszystkiego jeszcze Tusk z Rostowskim pozwolili sobie na kilka dowcipnych uwag wobec ikony. W tej chwili Balcerowicz nie walczy o OFE, walczy o Balcerowicza, nieomylnego profesora ekonomii, to jego reforma, jego inwestycja intelektualna i jego zaplecze towarzyskie, które wyniosło go na ołtarze. A na ołtarze wyniosło go międzynarodowe towarzystwo, któremu Balcerowicz przygotował wielką wyprzedaż za złotówkę. Jak się wypowiedział jakiś znany z zachodu, to te wszystkie parafialne „powtarzacze zdroworozsądkowych racji”, natychmiast się rzuciły z klaką. Dziś już nie ma żartów, kto by pomyślał, jeszcze pół roku temu, że Balcerowicz komentując słowa Tuska i Rostowskiego, skomentuje w następujący sposób: „nędza moralna i intelektualna”. Przebóg jako żywo „ludzie marnej reputacji”. Trzeba też zwrócić uwagę, na dwie istotne sprawy, mianowicie dostęp do armaty komunikacyjnej i związana z tym niemoc Balcerowicza, ale to za chwilkę. Mnie się już nie chce wchodzić w polemiki, czy OFE, czy nie OFE, powiedziałem co miałem powiedzieć, rzecz się sprowadza do wyboru złodzieja. Wybór jest między międzynarodowym szulerem finansjery i lokalnym szulerem politycznym, z dwojga złego wybieram tego pierwszego, bo ten wie, że kurę znoszącą złote jaja można zarznąć tylko raz. Nasz lokalny szuler jest bazarowy, taki Ost-Juden bez poszanowania tradycji i rżniętego klienta. Stąd dramatyczny wybór, mimo że powszechnie znany jest mój stosunek do pierwszego szulera, jako bezwzględny i ksenofobiczny.


Balcerowicz wyboru nie miał, przeszedł na wyższy poziom, czyli West-Liberty. Chwilka minęła. Balcerowicz wcale nie jest na topie newsów, przepuszcza się go ostrożnie przez rozmaite nisze, jednego zdania na przykład nie było o „moralnej i intelektualnej nędzy” w znanym tabloidzie dla „Ost”, na portalach też nic nie widać. Pierwsza z rzeczy została Balcerowiczowi odcięta, nie ma dostępu do armaty medialnej. W związku z tym nie działa ton stateczny, wylansowany jako merytoryczny, chociaż ja nie znam jednej powszechnie dystrybuowanej i naukowej opinii Balcerowicza, od lat słyszę prościutką alegorię dla mas, w stylu „tyle warte ile warte”. Dlatego Balcerowicz musi odwoływać się do technik biłgorajskich. Z tym, że u niego nie wygląda to na cyniczne przygotowanie tak zwanego PR, on najzwyczajniej w świecie wyje z bólu. Niemoc wobec zmasowanej propagandy Tuska i Rostowskiego sprawia, że wali na oślep emocjonalnym słowem i to jest chyba najbardziej dosadny przykład na to, że w takiej rzeczywistości jak polska rzeczywistość peerelowska, tylko zamiast w gazetę, zapakowana w celofan, nie ma czegoś takiego jak wolność rynku, słowa, warunki dla ambitnych i niezależnych. Tutaj jeśli nie podepniesz się ze swoim jachtem, tratwą, a nawet gumową kaczką pod obowiązujący nurt, natychmiast masz odcięty dostęp do źródełka. Dotyczy to wszystkich nie wyłączając Balcerowicza. Teraz Balcerowicz rzeczywiście jest niezależny, dawne towarzystwo drze z niego łacha, druga strona kiepskiego towarzystwa go nie przygarnie i wątpię by on sam się odważył. Racje, tezy, inne pierdoły się tu nie liczą, liczy się religia, liczą się wierni, dlatego półbogowie mylić się nie mogą i pełnym bogom narażać też nie powinni. O niezależności wiem i doświadczam wszystkiego, dlatego w jakimś tam sensie mogę zrozumieć ból Balcerowicza, tyle że ona sam brał udział w kręceniu bata na niepokornych i oberwał tym co ukręcił.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. który z nich jest bardziej na lewo?
    Zwykle u nas ministrami finansów zostają oryginalne osobniki o boskich skłonnościach. Bierze się to stąd iż to jedyna fucha rządowa która wymaga solidnej wiedzy oraz umiejętności liczenia procentów, co na tle kolegów rządowych stoi dość blisko sztuki zamiany wody w wino.
    Zresztą w całym świecie ekonomii i finansów ilość różnych guru, wieszczów i czarowników jest większa niż w innych dziedzinach. Tak się porobiło od czasu gdy ekonomia przestała być praktyczną umiejętnością i stała się wiarą.

    W publicznej walce Tuska z Balcerowiczem na rzucanie liczbami, Tusk zostałby wdeptany w ziemię, więc zapewne do takiej konfrontacji nie dojdzie. Tutaj w ogóle trudno o uczciwą walkę skoro obaj reprezentują różne dyscypliny: Tusk przemysł rozrywkowy, a Balcerowicz finanse globalne. Kompletny brak wspólnego języka. Nawet obelgi będą słabo wzajemnie rozumiane.
    Nie sądzę że aż takie znaczenie ma dla Balcerowicza obrona własnego mitu geniusza ekonomicznego, ten mit był zawsze w Polsce atakowany i kwestionowany więc niewiele jest do stracenia. Już większe znaczenie może mieć opinia zawodowców na Zachodzie. Dopóki chwalą jest git, no ale może akurat przestali chwalić i profesor został sam z niemodnymi poglądami jak kołek, kto tam wie.

    • Wysłuchałem wczoraj uważnie profesora Balcerowicza
      był konkretny ale, po raz chyba pierwszy, posiłkował się doktorem Goebbelsem, żeby słuchaczom uzmysłowić grozę sytuacji. I rządowej propagandy – w goebbelsowskim stylu.
      Najciekawsze w całym jego wywodzie, że abstrahował od bieżącej polityki, od jakichkolwiek partii. Wspominał za to i porównywał całą ,,debatę ” na temat OFE do czasów partyjnych ,,dyskusji” w PRL-u.
      Najlepszym dowodem na prawdziwość słów Balcerowicza był dzisiejszy cyrk w sejmie , na podobny temat.

  2. który z nich jest bardziej na lewo?
    Zwykle u nas ministrami finansów zostają oryginalne osobniki o boskich skłonnościach. Bierze się to stąd iż to jedyna fucha rządowa która wymaga solidnej wiedzy oraz umiejętności liczenia procentów, co na tle kolegów rządowych stoi dość blisko sztuki zamiany wody w wino.
    Zresztą w całym świecie ekonomii i finansów ilość różnych guru, wieszczów i czarowników jest większa niż w innych dziedzinach. Tak się porobiło od czasu gdy ekonomia przestała być praktyczną umiejętnością i stała się wiarą.

    W publicznej walce Tuska z Balcerowiczem na rzucanie liczbami, Tusk zostałby wdeptany w ziemię, więc zapewne do takiej konfrontacji nie dojdzie. Tutaj w ogóle trudno o uczciwą walkę skoro obaj reprezentują różne dyscypliny: Tusk przemysł rozrywkowy, a Balcerowicz finanse globalne. Kompletny brak wspólnego języka. Nawet obelgi będą słabo wzajemnie rozumiane.
    Nie sądzę że aż takie znaczenie ma dla Balcerowicza obrona własnego mitu geniusza ekonomicznego, ten mit był zawsze w Polsce atakowany i kwestionowany więc niewiele jest do stracenia. Już większe znaczenie może mieć opinia zawodowców na Zachodzie. Dopóki chwalą jest git, no ale może akurat przestali chwalić i profesor został sam z niemodnymi poglądami jak kołek, kto tam wie.

    • Wysłuchałem wczoraj uważnie profesora Balcerowicza
      był konkretny ale, po raz chyba pierwszy, posiłkował się doktorem Goebbelsem, żeby słuchaczom uzmysłowić grozę sytuacji. I rządowej propagandy – w goebbelsowskim stylu.
      Najciekawsze w całym jego wywodzie, że abstrahował od bieżącej polityki, od jakichkolwiek partii. Wspominał za to i porównywał całą ,,debatę ” na temat OFE do czasów partyjnych ,,dyskusji” w PRL-u.
      Najlepszym dowodem na prawdziwość słów Balcerowicza był dzisiejszy cyrk w sejmie , na podobny temat.

  3. który z nich jest bardziej na lewo?
    Zwykle u nas ministrami finansów zostają oryginalne osobniki o boskich skłonnościach. Bierze się to stąd iż to jedyna fucha rządowa która wymaga solidnej wiedzy oraz umiejętności liczenia procentów, co na tle kolegów rządowych stoi dość blisko sztuki zamiany wody w wino.
    Zresztą w całym świecie ekonomii i finansów ilość różnych guru, wieszczów i czarowników jest większa niż w innych dziedzinach. Tak się porobiło od czasu gdy ekonomia przestała być praktyczną umiejętnością i stała się wiarą.

    W publicznej walce Tuska z Balcerowiczem na rzucanie liczbami, Tusk zostałby wdeptany w ziemię, więc zapewne do takiej konfrontacji nie dojdzie. Tutaj w ogóle trudno o uczciwą walkę skoro obaj reprezentują różne dyscypliny: Tusk przemysł rozrywkowy, a Balcerowicz finanse globalne. Kompletny brak wspólnego języka. Nawet obelgi będą słabo wzajemnie rozumiane.
    Nie sądzę że aż takie znaczenie ma dla Balcerowicza obrona własnego mitu geniusza ekonomicznego, ten mit był zawsze w Polsce atakowany i kwestionowany więc niewiele jest do stracenia. Już większe znaczenie może mieć opinia zawodowców na Zachodzie. Dopóki chwalą jest git, no ale może akurat przestali chwalić i profesor został sam z niemodnymi poglądami jak kołek, kto tam wie.

    • Wysłuchałem wczoraj uważnie profesora Balcerowicza
      był konkretny ale, po raz chyba pierwszy, posiłkował się doktorem Goebbelsem, żeby słuchaczom uzmysłowić grozę sytuacji. I rządowej propagandy – w goebbelsowskim stylu.
      Najciekawsze w całym jego wywodzie, że abstrahował od bieżącej polityki, od jakichkolwiek partii. Wspominał za to i porównywał całą ,,debatę ” na temat OFE do czasów partyjnych ,,dyskusji” w PRL-u.
      Najlepszym dowodem na prawdziwość słów Balcerowicza był dzisiejszy cyrk w sejmie , na podobny temat.