Reklama

Politycy i media żyją znowu Palikotem. Tymczasem w rozmowach towarzyskich dominuje temat 492 małpek. Oczywiście te dwa wątki wzajemnie się uzupełniają i są od siebie zależne.

Politycy i media żyją znowu Palikotem. Tymczasem w rozmowach towarzyskich dominuje temat 492 małpek. Oczywiście te dwa wątki wzajemnie się uzupełniają i są od siebie zależne. Ale trwa przeciąganie liny. Walka o punkt ciężkości. Co utrwali się w świadomości społecznej. Czy błazen opróżniający na świeżym powietrzu szczeniaczka i kolejny raz zadający pytania z tezą pod adresem prezydenta. Czy cel bezprzykładnych zakupów prezydenckiej kancelarii.

Reklama

Osobiście uważam, że Palikot przegrzał lub co najmniej zepsuł dobrą zabawę. I to niekoniecznie dlatego – jak wmawiają nam jego przeciwnicy – że chciał przykryć swoją aferę słupową. Na tym polu bowiem chyba słusznie czuje się bezkarny. Bo wie, że takie "naginanie prawa" dość trudno udowodnić. A jeśli nawet, to szkodliwość społeczna tej afery prawdopodobnie uznana byłaby za niewielką. Wszak grosz publiczny nie został uszczuplony. Oraz – co najważniejsze – nie w ciemię bity Palikot musi sobie zdawać sprawę, że słupy na usługach różnych partii i ich członków to nie jego oryginalny wynalazek. I gdyby przyszło co do czego nie omieszka odpłacić pięknym za nadobne. W pierwszym rzędzie tym, którzy czyhają na jego osobistą zgubę.


Przyczyną palikotowego małpiego happeningu było zapewne połączenie jego autentycznej antyprezydenckiej obsesji z własnymi dalekosiężnymi politycznymi planami. Częścią tych planów jest czyszczenie pola przed kolejnym etapem kampanii prezydenckiej. Etapem, który rozpocznie się zaraz po wyborach do europarlamentu. I którego beneficjentem obok lub zamiast Donalda Tuska ma być on sam.
Obok czy zamiast – oto jest pytanie! Ale na razie chyba za wcześnie na nie próbować odpowiedzieć. Tym bardziej, że sam Palikot może jeszcze nie znać jednoznacznej odpowiedzi. Gdzieś tam bąknął co prawda, że nie miałby nic przeciw zastąpieniu Donalda w fotelu partyjnego lidera. Ale ponieważ panta rei

Palikot jednak tym razem potężnie się wygłupił, ponieważ zabił świetny temat-samograj. Co prawda dowcipy na temat prezydenckich małpek-szczeniaczków-kaczuszek i tak fruwają w powietrzu w dużej obfitości. Ale przynajmniej w mainstramowych mediach, w ustach polityków i nadętych komentatorów na pierwszy plan wysunął się on, nudny błazen, który w odróżnieniu od Stańczyka nie posiadł umiejętności dawkowania słowa i gestu. Tak aby przesyt nie powodował mdłości.

Reklama

16 KOMENTARZE

  1. No faktycznie Palikot nieco przesadził
    Jego obsesja nt. prezydenta, moim zdaniem, nie istnieje. Albo wykonuje pewne umówione zadanie partyjne, albo okazja sama włazi mu do rąk.
    Te Twoje, Nino, rozmyślania nad intencjami prezydenckimi Palikota są chyba przedwczesne. Ja myślę, że "zrównano by go z ziemią", wykorzystano znakomitą ilość trzymanych w zanadrzu haków. Najcięższe ciosy dostałby od teraźniejszych swoich. Myślę, że jest Palikot realistą.
    Jeszcze wracając do tego czy Palikot przegrzał czy nie przegrzał. Otóż my nieco bardziej wyrobionego smaku obserwatorzy możemy uznać że przegrzał. Ale Palikot, nie w ciemię bity, uderza w gusta i wrażliwość przeciętnego wyborcy. Czy w rozumieniu przeciętniaka przegrzał czy mu igrzysk pomniejszych dostarczył?

    Ukłony dla czytanej prawie zawsze z satysfakcją Autorki.

  2. No faktycznie Palikot nieco przesadził
    Jego obsesja nt. prezydenta, moim zdaniem, nie istnieje. Albo wykonuje pewne umówione zadanie partyjne, albo okazja sama włazi mu do rąk.
    Te Twoje, Nino, rozmyślania nad intencjami prezydenckimi Palikota są chyba przedwczesne. Ja myślę, że "zrównano by go z ziemią", wykorzystano znakomitą ilość trzymanych w zanadrzu haków. Najcięższe ciosy dostałby od teraźniejszych swoich. Myślę, że jest Palikot realistą.
    Jeszcze wracając do tego czy Palikot przegrzał czy nie przegrzał. Otóż my nieco bardziej wyrobionego smaku obserwatorzy możemy uznać że przegrzał. Ale Palikot, nie w ciemię bity, uderza w gusta i wrażliwość przeciętnego wyborcy. Czy w rozumieniu przeciętniaka przegrzał czy mu igrzysk pomniejszych dostarczył?

    Ukłony dla czytanej prawie zawsze z satysfakcją Autorki.

  3. dobry kierunek
    ja tylko pozwolę sobie przypomnieć: istotą sprawy nie jest happening Palikota, tylko fakt ujawnienia przez RADIO ZET rachunków za – nie dające się uzasadnić bez założenia, że ktoś w kancelarii prezydenta, jedna lub więcej osób ma problem z pijaństwem – zakupy alkoholu. To jest istota problemu, dlatego że przynajmniej teoretycznie w onej kancelarii skupia się spora część władzy nad naszym krajem. I obywatele powinni się dowiedzieć, kto tam tak chleje i dlaczego się nie leczy.

      • tylko czyja to wina?
        czyja to wina, że przyćmiła? A może wcale nie Palikota?
        Jak mnie może wkurzać to mamrolenie za każdym razem, kiedy Palikot pierwszy albo po kimś zwraca uwagę na ten czy inny problem. Zawsze większość matołków patrzy na niego zamiast na problem. Politykom tak wygodniej, pewnie dziennikarzom też, ale dlaczego obywatele dają się robić w konia? Czy my jako naród naprawde jesteśmy narodem matołków? Źle to wszystko wróży.

        • @Olhado
          Z moich potocznych obserwacji wynika, że z narodem nie jest tak źle. Politycy oczywiście mają swój interes, aby małpki przykryć Palikotem. Czy mediom (i niektórym kultowym blogerom) uda się narzucić "ciemnemu narodowi" tezę o przewadze świąt bożego narodzenia nad świętami wielkiejnocy – to jest pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć. Ale stąd poniekąd moja irytacja na Palikota. Że jedzie po bandzie i sytuacja może mu sie wymknąć spod kontroli. Pozdrawiam.

          • Palikot o Palikocie i małpkach
            http://www.kurierlubelski.pl/module-dzial-viewpub-tid-9-pid-70669.html

            osobiście wolał bym, gdyby zajął się pracą w komisji Przyjazne Państwo i żeby z tej pracy był rzeczywisty urobek. Ale z drugiej strony, fragment wywiadu z Palikotem:
            Panie pośle, do końca Pan zwariował.

            Niby dlaczego?

            To przedstawienie na Starym Mieście w Lublinie i zbiorowe picie alkoholu było co najmniej niesmaczne.

            Taką przyjąłem metodę: obrazowo pokazuję ludziom, o co w tym wszystkim chodzi. Tak, aby każdy zrozumiał. Nie jestem Ryszardem Bugajem i nie mówię zdaniami podrzędnie złożonymi, bo taki przekaz znudzi każdego rozmówcę. Ja muszę zainteresować nie tylko inteligentów, ale prostych ludzi.

            No i media. Jeszcze tego samego dnia telewizja pokazała, jak dzielnie obala Pan małpeczkę.

            Takie przedstawienie sprawy przyciąga dziennikarzy, a przecież każdy polityk, jeśli chce publicznie o coś zapytać albo przekazać konkretną informację, musi skorzystać z pomocy mediów. Więc musi to zrobić w sposób dla nich atrakcyjny.

            Tyle że niespecjalnie wiadomo, o co Panu tym razem chodziło.

            Sprawę zakupu przez Kancelarię Prezydenta takiej ilości alkoholu wyciągnęła bodaj Monika Olejnik, nie ja. Ja musiałem zareagować.

            Aż takie poczucie misji? A może chodziło o to, żeby znowu było o Panu głośno?

            Pierwszymi, którzy by mnie zaatakowali, gdybym nic nie zrobił, bylibyście wy, dziennikarze. Pomyślelibyście sobie tak: O, proszę, Palikot spotulniał albo się przestraszył. Jeszcze niedawno sam pytał prezydenta o jego kłopoty z alkoholem, a teraz siedzi cicho. Pewnie chce przeczekać ataki na siebie i szum wokół swojej kampanii. Nie tak by było? Musiałem pokazać, że jestem czysty i nie mam nic do ukrycia, zachowuję się jak dawniej, może i kontrowersyjnie, ale po swojemu

            Nota bene, tym facete który go oskarżył o niezgodne z prawem finansowanie swojej własnej kampanii wyborczej za swoje własne pieniądze, jest p. Piątek, ten który wycyganił z kasy Ratusza pieniądze dla syna. Jeden z tych o których Palikot mówi:
            Kiedy w 2005 roku zostałem liderem PO w okręgu lubelskim, w partii było 1150 członków, stu zwolenników Zyty Gilowskiej odeszło, więc zostało 1050. Wie pani, ilu jest dzisiaj? 2750, sto procent więcej niż cztery lata temu. W każdym powiecie, ba, w prawie każdej gminie są struktury partii albo jej koła. Nigdzie w Polsce Platformie tak nie przybyło członków i zwolenników jak w Lubelskiem. Więc może przez ludzi, którzy odeszli z PO i mówią dzisiaj, że to przeze mnie przemawia czysta zawiść

    • pozdrawiam, Panie Modry
      Też mi to przyszło do głowy, że nie do takich jak ja Palikot adresuje swoje happeningi. Zapewne po tym ostatnim zleci on kolejne badania opinii, czy znowu mu słupki urosły. A mnie się marzą jakieś niezależne badania, coby się przekonać jak publika na te ostatnie wydarzenia reaguje. Socjologów wszak mamy na pęczki. Ale coś mi się widzi, że swoje "analizy" przygotowują głównie za partyjne pieniądze. Co do palikotowych "prezydenckich ambicji": zarzeka się, że takowych nie ma. Ale sądzę, że on (może jedynie jego otoczenie) niczego nie wykluczają. (źle mi się wkleiło, powinno być pod Twoim wpisem)

  4. dobry kierunek
    ja tylko pozwolę sobie przypomnieć: istotą sprawy nie jest happening Palikota, tylko fakt ujawnienia przez RADIO ZET rachunków za – nie dające się uzasadnić bez założenia, że ktoś w kancelarii prezydenta, jedna lub więcej osób ma problem z pijaństwem – zakupy alkoholu. To jest istota problemu, dlatego że przynajmniej teoretycznie w onej kancelarii skupia się spora część władzy nad naszym krajem. I obywatele powinni się dowiedzieć, kto tam tak chleje i dlaczego się nie leczy.

      • tylko czyja to wina?
        czyja to wina, że przyćmiła? A może wcale nie Palikota?
        Jak mnie może wkurzać to mamrolenie za każdym razem, kiedy Palikot pierwszy albo po kimś zwraca uwagę na ten czy inny problem. Zawsze większość matołków patrzy na niego zamiast na problem. Politykom tak wygodniej, pewnie dziennikarzom też, ale dlaczego obywatele dają się robić w konia? Czy my jako naród naprawde jesteśmy narodem matołków? Źle to wszystko wróży.

        • @Olhado
          Z moich potocznych obserwacji wynika, że z narodem nie jest tak źle. Politycy oczywiście mają swój interes, aby małpki przykryć Palikotem. Czy mediom (i niektórym kultowym blogerom) uda się narzucić "ciemnemu narodowi" tezę o przewadze świąt bożego narodzenia nad świętami wielkiejnocy – to jest pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć. Ale stąd poniekąd moja irytacja na Palikota. Że jedzie po bandzie i sytuacja może mu sie wymknąć spod kontroli. Pozdrawiam.

          • Palikot o Palikocie i małpkach
            http://www.kurierlubelski.pl/module-dzial-viewpub-tid-9-pid-70669.html

            osobiście wolał bym, gdyby zajął się pracą w komisji Przyjazne Państwo i żeby z tej pracy był rzeczywisty urobek. Ale z drugiej strony, fragment wywiadu z Palikotem:
            Panie pośle, do końca Pan zwariował.

            Niby dlaczego?

            To przedstawienie na Starym Mieście w Lublinie i zbiorowe picie alkoholu było co najmniej niesmaczne.

            Taką przyjąłem metodę: obrazowo pokazuję ludziom, o co w tym wszystkim chodzi. Tak, aby każdy zrozumiał. Nie jestem Ryszardem Bugajem i nie mówię zdaniami podrzędnie złożonymi, bo taki przekaz znudzi każdego rozmówcę. Ja muszę zainteresować nie tylko inteligentów, ale prostych ludzi.

            No i media. Jeszcze tego samego dnia telewizja pokazała, jak dzielnie obala Pan małpeczkę.

            Takie przedstawienie sprawy przyciąga dziennikarzy, a przecież każdy polityk, jeśli chce publicznie o coś zapytać albo przekazać konkretną informację, musi skorzystać z pomocy mediów. Więc musi to zrobić w sposób dla nich atrakcyjny.

            Tyle że niespecjalnie wiadomo, o co Panu tym razem chodziło.

            Sprawę zakupu przez Kancelarię Prezydenta takiej ilości alkoholu wyciągnęła bodaj Monika Olejnik, nie ja. Ja musiałem zareagować.

            Aż takie poczucie misji? A może chodziło o to, żeby znowu było o Panu głośno?

            Pierwszymi, którzy by mnie zaatakowali, gdybym nic nie zrobił, bylibyście wy, dziennikarze. Pomyślelibyście sobie tak: O, proszę, Palikot spotulniał albo się przestraszył. Jeszcze niedawno sam pytał prezydenta o jego kłopoty z alkoholem, a teraz siedzi cicho. Pewnie chce przeczekać ataki na siebie i szum wokół swojej kampanii. Nie tak by było? Musiałem pokazać, że jestem czysty i nie mam nic do ukrycia, zachowuję się jak dawniej, może i kontrowersyjnie, ale po swojemu

            Nota bene, tym facete który go oskarżył o niezgodne z prawem finansowanie swojej własnej kampanii wyborczej za swoje własne pieniądze, jest p. Piątek, ten który wycyganił z kasy Ratusza pieniądze dla syna. Jeden z tych o których Palikot mówi:
            Kiedy w 2005 roku zostałem liderem PO w okręgu lubelskim, w partii było 1150 członków, stu zwolenników Zyty Gilowskiej odeszło, więc zostało 1050. Wie pani, ilu jest dzisiaj? 2750, sto procent więcej niż cztery lata temu. W każdym powiecie, ba, w prawie każdej gminie są struktury partii albo jej koła. Nigdzie w Polsce Platformie tak nie przybyło członków i zwolenników jak w Lubelskiem. Więc może przez ludzi, którzy odeszli z PO i mówią dzisiaj, że to przeze mnie przemawia czysta zawiść

    • pozdrawiam, Panie Modry
      Też mi to przyszło do głowy, że nie do takich jak ja Palikot adresuje swoje happeningi. Zapewne po tym ostatnim zleci on kolejne badania opinii, czy znowu mu słupki urosły. A mnie się marzą jakieś niezależne badania, coby się przekonać jak publika na te ostatnie wydarzenia reaguje. Socjologów wszak mamy na pęczki. Ale coś mi się widzi, że swoje "analizy" przygotowują głównie za partyjne pieniądze. Co do palikotowych "prezydenckich ambicji": zarzeka się, że takowych nie ma. Ale sądzę, że on (może jedynie jego otoczenie) niczego nie wykluczają. (źle mi się wkleiło, powinno być pod Twoim wpisem)

  5. I to jest słuszny kierunek
    że na dowód przytoczę starą anegdotę:

    Mąż wraca o wpół do drugiej w nocy do domu, żona czeka w szlafroku…
    Żona – Gdzieś ty był!?!?!
    Mąż bełkotliwie – Grrrałem fszszachchy…
    Ż z wściekłością – Jakie szachy? Wódką od ciebie jedzie!
    M z godnością – A szym ma jechaś? Szachami?

  6. I to jest słuszny kierunek
    że na dowód przytoczę starą anegdotę:

    Mąż wraca o wpół do drugiej w nocy do domu, żona czeka w szlafroku…
    Żona – Gdzieś ty był!?!?!
    Mąż bełkotliwie – Grrrałem fszszachchy…
    Ż z wściekłością – Jakie szachy? Wódką od ciebie jedzie!
    M z godnością – A szym ma jechaś? Szachami?