Reklama

Taa… Uczyńmy ich na obraz… Obraz, tego, panie, i podobieństwo. To znaczyyy… Dwie nóżki – są. Dwie rączki – są.

Taa… Uczyńmy ich na obraz… Obraz, tego, panie, i podobieństwo. To znaczyyy… Dwie nóżki – są. Dwie rączki – są. Główka – od góry, sztuk jedna – jest. Skrzydełka – e, nie. Na skrzydełka to sobie muszą zasłużyć, nie ma tak łatwo. Resztą szczegółów to się zajmę za chwilkę… Co ty gadasz, żeber ma w sam raz! A może… To się poprawi, tu odejmie, tam doda. Doda, powiedziałem!

Reklama

Uuu, no patrzcie, jak wygląda, bidula. Toż to rady sobie nie da. Deszcz toto przewróci, śnieg zasypie, no chyba żeby w kupę się zebrali, to może przeżyją, jak mróweczki albo pszczółki. Tylko że w tej kupie muszą się jakoś dogadywać, bez tego nic z tego. Co by tu… Telepatia… Telepatię to ja sobie zostawię, przyda się przy jakimś zwiastowaniu. Feromony – mało precyzyjne. Aa, niech będzie, podkręcę ośrodki Broki i Wernickego (swoją drogą, co to za faceci?) i niech sobie radzą.

A i tak ubaw będzie, to pewne, jak amen w pacierzu. Przecież się nie dogadają, no nie ma siły. Co jednemu gorąco, to drugiemu letnio. Co tamtej kwaśno, to tej mdło. A, co mi tam, popatrzę, pośmieję się… A jak do tego dołożą jeszcze mowę ciała – tu komplementy, a tam ramiona skulone, oczy zwężone, zęby zaciśnięte – toż to dowcip pełną gębą. A ty co tam syczysz? Że z jabłkiem można jeszcze lepszy dowcip zrobić? No to pokaż, pokaż i porównamy.

Ech, już widzę tych zakochanych, co to się rozstają – ona ryczy, on się wścieka. A wszystko z niedogadania. Co dopiero się będzie działo po ślubie, ożesz ty… I oczywiście znajdą się tacy, co każde słowo będą dzielić na czworo, z igły robić widły, a z g…na problem. Co znowu? Jak się będą nazywać? Prawnicy? Brzmi nieźle. Że jeszcze będą na tym doskonale zarabiać? Daj spokój, tego to nawet ja nie widzę.

Dajmy na to, że pewnego pięknego dnia się dogadają. No, przyjaźń między narodami i takie tam. Że znajdą ten, no, wspólny język. Nie śmiej się, ja muszę o wszystkim myśleć! Każdą ewentualność przewidzieć! Niech sobie znajdują, byle mi za wysoko nie podskakiwali. Jak będą, to ja im niezły bur… znaczy Babel zrobię, siostry! Aż im jeszcze w pięty pójdzie, albo w okopy. Jako to, jak w okopy? Normalnie! Każdy będzie po swojemu i o swoim, a tłumacz akurat się zdrzemnie, albo na kacu będzie – i bum! Wojna gotowa.

Nie no, już nie sycz, że tak źle im się będzie działo. Dostaną wieloznaczności, metafory, gry słów… Napiszą sobie całą literaturę, będą o tym dyskutować, rymy liczyć, Noble rozdawać… Nie wiem jeszcze, co to Nobel, ale brzmi nieźle. Ty wiesz, ile można z tego mieć radochy? A potem tak: najpierw nowela, potem powieść, z powieści adaptacja filmowa, potem serial… Nie przerywaj, prorokuję przecież, nie widać? Mówię ci, wystarczy na otarcie łez po tych wszystkich nieporozumieniach. Musi wystarczyć.

Uaaa… No co? Ty byś też ziewał, jakbyś zasuwał sześć dni bez przerwy. Ale jutro – chromolę, nie robię. Dość tego, ja zasuwam, a i tak nikt tego nie doceni. Ewolucja, powiedzą. Oj, dam ja wam ewolucję. Na kły, pazury i orkiestrę symfoniczną. W trudzie i bólu, z cierniem i ostem. Prochem będziesz i w proch się obrócisz. Zapisujesz? To dobrze.

________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

Reklama

7 KOMENTARZE