Reklama

Natury nie oszukasz, nawet w trakcie kampanii wyborczej, takie proponuję motto na dziś. Dwa dni temu redaktor Lis stawał na głowie, aby powstrzymać tęczowe chucie i dzikie tańce przed Pałacem Prezydenta RP i o dziwo słusznie to argumentował potrzebą zachowania dystansu do ostrych ideologicznych sporów. Efekt tych dość rozpaczliwych apeli był taki, że doszło do kuriozalnej kłótni w rodzinie. Tęczowi aktywiści stali się na moment przebranymi wyborcami PiS, ale w końcu ustalono, że to grupka prowokatorów od Biedronia i Zandberga. Orgietka w ważnym dla wielu Polaków dniu zrobiła sporo bałaganu w „narracji” Trzaskowskiego, który przez dwa tygodnie ucieka od pytań dotyczących „małżeństw jednopłciowych” i finansowania fundacji zajmujących się „edukacją seksualną” dzieci. Z drugiej strony nie było to jakieś przełomowe wydarzenie, po prostu szkodliwy dla kandydata PO incydent.

Nagle! W TVN24 Katarzyna Kolenda-Zaleska popełniła Gembarowskiego albo i jeszcze gorzej. Starsi Czytelnicy zapewne kojarzą o czym wspominam, młodszym wyjaśnię. Były takie czasy, w których rządziła AWS z Unią Wolności, a TVP należała do SLD i w tejże telewizji funkcjonariusz medialny SLD przeprowadzał „wywiad” z Marianem Krzaklewskim, kandydatem AWS na prezydenta. Nie będę się wdawał w żenujące szczegóły, w każdym razie wybuchł taki skandal, że SLD postanowił wywalić z TVP swojego człowieka. Dodam jeszcze, że Gembarowski mimo wszystko nie przekroczył tej granicy, jaką przekroczyła Katarzyna Kolenda-Zaleska „wyrzucając” posła Żalka ze studia. Tak było za czasów SLD i AWS, dziś „standardy” się zmieniły i po kompromitacji „dziennikarki” TVN24 nie ma żadnych dymisji, ale za to jest spory podarunek dla sztabu PiS. Wszystko przed czym tak rozpaczliwie redaktor Lis usiłował ochronić Trzaskowskiego, Kolenda-Zaleska pomnożyła razy 100.

Reklama

Z tematem LGBT lewicowo-liberalni politycy mają taki sam problem, jak PiS z aborcją. Wszyscy wiemy, że Trzaskowski od Rabieja nie różni się prawie niczym i w ramach swoich przekonań spokojnie zaakceptowałby adopcję dzieci przez „małżeństwa jednopłciowe”. Wiadomo też, że co najwyżej spora część polityków PiS chciałaby najbardziej radykalnej ustawy antyaborcyjnej na świecie i co jakiś czas takie pomysły są odgrzewane. Na czym w takim razie polega problem i dlaczego tych rozwiązań nie usiłuje się przeforsować? Problem polega na Polakach. Większość Polaków nie chce radykalizowania ustawy aborcyjnej, jeszcze więcej nie chce „małżeństw jednopłciowych”, a najwięcej adopcji dzieci przez te „małżeństwa”. Proszę zwrócić łaskawą uwagę, że gdy lewicowo-liberalne partie chcą skutecznie uderzyć w PiS to z niespotykanym zapałem nagłaśniają postulaty Kai Godek i zacierają ręce, gdy nowe projekty aborcyjne trafiają na sejmową salę obrad. I odwrotnie! PiS najchętniej sięga po LGBT i tym zapędza lewicowo-liberalną konkurencję w kozi róg.

Odpalenie jednego z dwóch wyżej wymienionych tematów jest korzystne lub zabójcze dla poszczególnych przeciwników politycznych. Działa to w taki sposób, że wrogie obozy za wszelką cenę unikają niewygodnego tematu i robią wszystko, aby ustawić debatę publiczną pod temat zabójczy dla przeciwników. Co zrobiła Katarzyna Kolenda-Zaleska? Ustawiła debatę publiczną w takim kierunku, o jakim PiS nie tylko marzył, ale od kilkunastu dni dość desperacko i z użyciem topornej TVP Kurskiego próbował narzucić. Do pełnego sukcesu zabrakło tylko jednego. TVN24 Kolendy-Zaleskiej za wyrzucenie posła Żalka ze studia nie usunął i nawet nie zawiesił, ale niestety zrozumiał, że to był błąd. Zmanipulowanie wypowiedzi Żalka i przypisanie mu twierdzenia, że homoseksualiści to nie są ludzie, na pierwszy rzut oka wydawało się strzałem w dziesiątkę. Okazało się jednak, że to strzał w kolano Trzaskowskiego i TVN24. Dziś od rana w TVN24 cisza nad trumną LGBT i „wywiadem” z Żalkiem. Za to w prawicowych mediach afera jest rozdmuchiwana na wszelkie możliwe sposoby i kojarzona z innymi radykalnymi zachowaniami celebrytów, dziennikarzy oraz tęczowych polityków.

Za takie dary Adam Bielan, rzecznik sztabu Andrzeja Dudy, powinien posłać Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej dużą wódkę, dobrze schłodzoną, wstrząśniętą, nie mieszaną. Oczywiście nie jest to jakiś przełom w kampanii, ale na ostateczny wynik wyborczy złoży się kilka takich błędów, a ten był bardzo poważny. Jeśli chodzi o rozstrzygnięcie, co jest ideologią, a kim są ludzie, niezmiennie, choć może nieco nachalnie, polecam „Pokój”. Jeszcze dwadzieścia lat temu w szkole podstawowej przysłowiowy Jasiu dostałby pałę, gdyby faszyzm, buddyzm, czy kapitalizm nazwał ludźmi i nie potrafił odróżnić od wyznawców tych ideologii albo filozofii, jak kto woli. Współcześnie mamy „Elementarię” nie szkołę, ale nawet tego większość dziennikarzy i celebrytów nie jest w stanie ukończyć.

Reklama

8 KOMENTARZE