Reklama

Poszukiwanie oryginalności tam, gdzie sprawy układają się w sposób naturalny zawsze mnie mierziło i mierzić będzie. Pełna zgoda, że „jaka wizyta, taki zamach”, ale to pierwsze skojarzenie nie jest tak proste, jak się je niepotrzebnie do prostoty sprowadza. Trzeba rzecz ująć szkolnym pełnym zdaniem, bo fakt, że chodząca tragedia intelektualna, która została prezydentem RP otrzymała cios jajkiem nie stanowi o nędzy tej wizyty. Warto się cofnąć kilkanaście miesięcy do czasów Euro 2012. W owym czasie toczyła się wielka batalia polityczna o to, czy polskim politykom wypada, czy też nie wypada siadać na trybunach obok prezydenta Janukowycza. Pewnie dziś mało kto pamięta dlaczego nie w loży prezydenckiej, ale na trybunach i dlaczego nie wypadało siadać. Na trybunach, ponieważ chodząca bieda intelektualna odsprzedała lożę ruskiemu oligarsze Abramowiczowi, po czym stwierdziła, że loża prezydencka jest tam gdzie siada prezydent. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby biedę przycisnęło przed przerwą i usiadłaby tam, gdzie usiąść w podobnych sytuacjach wypada, ale to betka, ważniejszy jest powód bojkotu ukraińskiego prezydenta. Chodziło o inną dziwną postać ukraińskiej polityki, Julię Tymoszenko, która siedziała i siedzi do dziś w więzieniu. Kwestia nie była łatwa do rozstrzygnięcia, z tej przyczyny, że trudno się dopatrzeć pozytywnych bohaterów wydarzeń, jednak wśród wszystkich głupkowatych opinii pojawiła się niezawodna diagnoza Jarosław Kaczyńskiego. Nie pokazuj słabości, nie daj się ugiąć jakimiś tam nie wypada, nie siadaj na trybunach obok Janukowycza, dbaj o polski interes, pokaż polską siłę. Jak zwykle tabuny domorosłych i „zawodowych” analityków krzyczało, że Kaczyński wywoła wojnę, wsiadając na konia i machając szabelką. N i co? Ile minęło czasu, aby nie fenomen Kaczyńskiego się objawił, ale potwierdził truizm, który powinien być znany każdemu, nawet ociężałemu umysłowo politykowi?

Reklama

Niewiele ponad rok dzieli nas od Euro 2012 i wizyty Bronisław Komorowskiego, którego Polacy nie wiedząc co czynią, uczynili prezydentem. Po upokorzeniu na własnym terenie, po okazaniu słabości i głupoty we własnym domu, gdzie utracone argumenty liczą się podwójnie, nastąpiła degrengolada na wyjeździe. Jajko na plecach parodii prezydenta Polski to tylko smutne podsumowanie całego pakietu upokorzeń. Do Łucka nie przyjechał Janukowycz, który ani przez chwilę się nie zastanawiał, jakie wywoła swoją absencją konsekwencje w relacjach polsko-ukraińskich. Komorowski naturalnie wiedział, kto go przywita w Łucku i że będzie to szczeble lokalny plus jakiś sekretarz stanu, czy inny wicepremier, którego nazwiska nikt w Polsce nie kojarzy. Z tą wiedzą pojechał się błaźnić i co ważniejsze upokarzać Polskę. Tej tragedii nie przebije żadne jajko. Prezydent Polski zachował się jak gastarbeiter, w najlepszym razie ubogi krewny, którego służba wita w przedpokoju, a potem zaprasza do baru mlecznego i odprowadza na dworzec, bo bogaty wujek jest na ważnej naradzie. Gdy w obecności BOR, które w imieniu państwa zdawało egzamin, przyszedł finał upokorzenia przypieczętowany jajkiem na ramieniu, było wiadomo, że Komorowski z roli błazna wyjść nie zdoła. Co może w takiej sytuacji zrobić człowiek, który wizytę poprzedniego prezydenta narażonego na niebezpieczeństwo z udziałem broni palnej podsumował kretyńskimi dowcipami, na miarę 6 kolejki przy myśliwskim bigosie? Co może zrobić błazen, ostatnio bez wąsów, który za skandaliczne przygotowanie wizyty w Smoleńsku odznaczył orderem innego pajaca, będącego pod pieką prokuratury. Wreszcie jaki gest, jakie konsekwencje jest w stanie wyciągnąć człowiek, który do dziś niewyjaśnione przyczyny katastrofy smoleńskiej nazwał „arycyboleśnie prostymi”.

Nic nie może, poza podkuleniem ogonka i wydawaniem głupawych komunikatów z kancelarii. Gdyby jakikolwiek sekretarz stanu USA powiedział mediom, że za atak na Baracka bez marynary odpowiada służba ochrony, powiedzmy Finlandii, to nie tylko on, ale jego szef wyleciałby na zbitą twarz. W Polsce jakaś lebiega posyła do TVN tego typu brednie i sprawy toczą się dalej. Dlaczego? Ano dlatego, że w przeciwnym wypadku i Komorowski i cała reszta nędzy intelektualnej musiałaby przyznać, że zarówno na Ukrainie, jak i pod Smoleńskiem administrowany przez nich PRLII ośmieszył Polskę. Nie tylko „jaki prezydent, taki zamach”, przede wszystkim jaki PRLII takie egzaminy państwowe i tacy przedstawiciele administracji. Gdy się wybiera na najwyższe stanowiska ludzi, którym żaden rozgarnięty dyrektor cementowni nie powierzyłby funkcji stróża nocnego, to takich obrazków będzie się oglądać wiele. Jajkiem mógł dostać każdy prezydent, nawet ci najpilniej strzeżeni, ale żaden europejski prezydent nie odbyłby takiej wizyty, poza prezydentem Łukaszenką w Moskwie i prezydentem Komorowskim w Łucku, w Moskwie zresztą też.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. sprawca ma być sądzony jako chuligan
    czyli kopanie po pijaku koszy ze śmieciami podczas powrotu z dyskoteki. Od razu widać różnicę kulturową bo w PRL za dyskusję na temat polityki prowadzonej przez Izrael prywatny taksówkarz jest wzywany na komendę milicji celem wyrównania różnic kulturowych, sprawa wagi państwowej próba obalenia ustroju itp. Na ukrainie trzeba zapłacić grzywnę za zniszczony garnitur.

    Uwagi msz Izraela były niestosowne, już biegem i w podskokach załatwimy temat.

  2. sprawca ma być sądzony jako chuligan
    czyli kopanie po pijaku koszy ze śmieciami podczas powrotu z dyskoteki. Od razu widać różnicę kulturową bo w PRL za dyskusję na temat polityki prowadzonej przez Izrael prywatny taksówkarz jest wzywany na komendę milicji celem wyrównania różnic kulturowych, sprawa wagi państwowej próba obalenia ustroju itp. Na ukrainie trzeba zapłacić grzywnę za zniszczony garnitur.

    Uwagi msz Izraela były niestosowne, już biegem i w podskokach załatwimy temat.

  3. Dziwna sprawa
    Z tym jajkiem to bardzo dziwna sprawa.
    Byłem na tłumnej uroczystości, gdzie także prezydent się pojawił. W bardzo widoczny sposób towarzyszyło mu dwu rosłych ochroniarzy, jeden z nich wyglądał jak latynoski mafioso. Być może byli jeszcze jacyś inni ochroniarze, ale w żaden oczywisty sposób  nie ujawniali się. Tych dwu działało niezwykle sprawnie, oczywiste było, że świetnie kontrolują wzrokiem każdą osobę na dystansie dwu metrów. W czasie uroczystości krążyło się po kolejnych pomieszczeniach i kilka razy widziałem, że nikt niepożądany nie miał szans, mimo tłoku, zbliżyć się do szefa. Nie wyobrażam sobie żeby ktoś był w stanie podejść na odległość jajka, dryblasy długimi rękami tworzyły niezłą barierkę.
    A może w kraju prezydenta chroni się lepiej niż na wyjeździe? Czyżby taka nowa reguła?

  4. Dziwna sprawa
    Z tym jajkiem to bardzo dziwna sprawa.
    Byłem na tłumnej uroczystości, gdzie także prezydent się pojawił. W bardzo widoczny sposób towarzyszyło mu dwu rosłych ochroniarzy, jeden z nich wyglądał jak latynoski mafioso. Być może byli jeszcze jacyś inni ochroniarze, ale w żaden oczywisty sposób  nie ujawniali się. Tych dwu działało niezwykle sprawnie, oczywiste było, że świetnie kontrolują wzrokiem każdą osobę na dystansie dwu metrów. W czasie uroczystości krążyło się po kolejnych pomieszczeniach i kilka razy widziałem, że nikt niepożądany nie miał szans, mimo tłoku, zbliżyć się do szefa. Nie wyobrażam sobie żeby ktoś był w stanie podejść na odległość jajka, dryblasy długimi rękami tworzyły niezłą barierkę.
    A może w kraju prezydenta chroni się lepiej niż na wyjeździe? Czyżby taka nowa reguła?