Reklama

Faktycznie, poziom dyskusji nad przyczynami katastrofy sięga absurdu. Jakaż prosta, banalnie prosta diagnoza tego co doprowadziło do katastrofy.

Faktycznie, poziom dyskusji nad przyczynami katastrofy sięga absurdu. Jakaż prosta, banalnie prosta diagnoza tego co doprowadziło do katastrofy. Wystarczy rzucić magiczne hasło “procedury lotnictwa cywilnego”. Ponoć nawet w tanich liniach lotniczych je stosują. Tyle tylko, że należy jeszcze wiedzieć o jakich procedurach mówimy.

Rzeczywistość jest niestety znacznie bardziej skomplikowana. Nie ma nigdzie na świecie czegoś takiego jak klasa lotniska do przyjmowania VIP-ów. Jak prezydent USA leci do Kabulu albo Manas to nie jest to do k… nędzy lotnisko JFK czy Newark, a jednak na nim ląduje. Samoloty prezydenckie lądują nie na takich lotniskach jak to w Smoleńsku, lądują na jeszcze gorszych. To czego zabrakło to zabezpieczenia na które nas nie stać. Air Force One wyląduje w środku dżungli, tyle tylko że zanim wyląduje to przed nim przyleci brygada ludzi z mobilnym systemem naprowadzania i kontroli lotów. Gdyby do Smoleńska leciała Angela Merkel to przed nią przyleciałyby dwa samoloty wojskowe z takowym systemem mobilnym. Kontrolerzy lotów siedliby na rosyjskiej wieży i to niemieccy ATC sprowadziliby go na ziemię.

Reklama

Ciąg przyczynowo-skutkowy tej katastrofy jest niestety znacznie bardziej skomplikowany. Powtórzę ponownie, że kamykiem który spowodował lawinę wydarzeń była decyzja Putina aby rozegrać Tuska przeciwko Kaczyńskiemu. Jednego zaproszę drugiego oleję. Wina Tuska jest taka, że gdyby miał jaja to by zabrał Prezydenta ze sobą. Niestety w tej rozgrywce była realizowana rosyjska polityka zagraniczna, a nie polska. Tuska przyjęto z pełnymi honorami i z całym zapleczem technicznym. Prezydent, wieczny obrońca tamtej prawdy historycznej, nie chciał być gorszy. Jego wizyta, choć olana przez Rosjan, musiała mieć stosowną oprawę. Skoro tej oprawy nie chcieli zapewnić Rosjanie to musieli ją zapewnić Polacy. Stąd taki a nie inny skład delegacji. A że lecieli jednym samolotem? Dzisiaj wszyscy krzyczą, że złamano podstawy logiki. Jasne, że złamano. Tyle tylko, że gdyby zdecydowano iż lecą kilkoma samolotami to żadne rozsądne argumenty nie miałyby szans na dotarcie do mediów. Byłaby jazda po Kaczyńskim, że bizancjum uprawia. Walili by w niego jak w kaczy kuper. Kaczyński był zakładnikiem sytuacji, nie miał innego wyjścia.
Tak więc polecieli. W momencie krytycznym spotkały się cztery czynniki. Gówniana pogoda, gówniane lotnisko ze szczątkową obsadą i techniką, bo to przecież prywatna wizyta polskiego prezydenta i nie będziemy się wysilać. Do tego zestresowana załoga, bo presja czasu i koniecznośc dotarcia na miejsce. I na koniec, wkurwieni pasażerowie. Tam nie musiało paść ani jedno słowo, tam nie musiał nastąpić żaden gest. Wystarczył łańcuch: prezydent – dowódca Sił Powietrznych – załoga samolotu. Jeżeli acting President of Republic of Poland publicznie pieprzy, że polski pilot to i na drzwiach stodoły poleci to nie dziwcie się temu co się stało. Wielu dołożyło sie do tej tragedii. Amen

Reklama

15 KOMENTARZE

  1. @ ostatni akapit
    IMHO “drzwi od stodoły” są akurat przejawem “ułańskiej fantazji”, “albośmy to” (i w efekcie myślenia “jakoś to będzie”), tak samo opinia śp. prezydenta na temat “tchórzostwa” pilota nad Tbilisi i efekty w postaci interpelacji i doniesień do prokuratury.

    Z dwoma pierwszymi akapitami jestem skłonny się zgodzić (niekoniecznie z tytułem), co do rozgrywania przez Putina i/lub JK – przyszło ci do głowy, że obu mogło być na rękę to, co zrobi ten drugi? Tak jak napędzający się nawzajem terroryści i “jastrzębie”?

  2. Nie znam się na lotnictwie,
    Nie znam się na lotnictwie, dlatego chętnie się czegoś nauczę. Znam się natomiast trochę na logicznym wnioskowaniu i nie chcę pouczać, ale…. Zaczynasz od negowania tezy, że przyczyną katastrofy był brak procedur i już w następnym zdaniu i prawie przez cały akapit piszesz TYLKO I WYŁĄCZNIE O PROCEDURACH obowiązujących w cywilizowanych krajach. Piszesz o niezwykle skomplikowanych procedurach na moje oko przesadzasz i koloryzujesz, bo ja nie znam przypadków, aby amerykański prezydent lądował w buszu, nie znam też przypadku, aby w takich warunkach pogodowych na takim ściernisku lądowało 88 dowódców, prezesów i głów państwa. Jeśli wiesz coś konkretnego napisz o tym. Ja napisałem o przestrzeganiu najprostszej procedury, mianowicie takiej, że na tym lotnisku nie wylądowałby żaden samolot linii cywilnej, z definicji by nie wylądował i to w zupełności by wystarczyło, nie trzeba myśliwców, ani obsadzania wieży, wystarczyło wylądować na lotnisku, nie w kartoflisku. Widzisz to?

    Teza druga. Piszesz, że amerykański samolot wyląduje w wojnę i pożogę, w dżungli i na szczycie lodowca i nie ma to znaczenia dla bezpieczeństwa, bo są PROCEDURY. Prezydent USA ostatnio lądował w środku wojny w Afganistanie i nie negujesz tego lotu. A potem piszesz, że polski samolot się rozbił, bo śmiał polecieć w realiach pokojowych na polskie groby i Putin powiedział parę słów oraz wysyłał nie poklei zaproszenia, nota bene ktoś tu słusznie zauważył, że Putin nie mógł wysłać Kaczyńskiemu. Widzisz to? Nie znam się na lotnictwie i nie jestem w stanie ocenić Twojego tekstu w tej materii, ale w logice ten tekst nie trzyma się kupy już od startu, w środku jest jeszcze gorzej, a w końcowym akapicie piszesz dokładnie to co ja, choć cały tekst zatytułowałeś Ad vocem. Widzisz to?

    • Zajrzyj
      Zajrzyj proszę:
      http://www.tvn24.pl/-1,1652272,0,1,dla-putina-dodatkowa-nawigacja–dla-kaczynskiego-_-nie,wiadomosc.html

      Powtarzam n-ty raz. Same tzw. procedury nie załatwiają wszystkiego. Co więcej, żeby coś znormalizować procedurami to zwykle trzeba tego doświadczyć. Teoretycznie nie da się wszystkiego przewidzieć. W Smoleńsku nastąpił fatalny i jedyny w swoim rodzaju zbieg negatywnych czynników. To tak jak trafić kumulację w Lotto. Niestety wygraną była utrata życia.
      W niedzielę, do Krakowa po raz pierwszy kanclerz Niemiec i prezydent Niemiec przylecą oddzielnymi samolotami. Do tej pory zawsze latali razem. A przecież tam taki solidny germański ordnung.

      • A co ty gadasz? Wszyscy
        A co ty gadasz? Wszyscy wiedzieli, że tam jest kartoflisko nie lotnisko. Pilot dostał propozycję lądowania na dwóch cywilizowanych lotniskach z powodu fatalnej pogody. Dwie elementarne rzeczy i żadnej nie złamałby pasażerski lot podrzędnych linii. Jaki tragiczny zbieg okoliczności?? Proszenie się o tragedię raczej! Procedura została złamana jeszcze przed startem, przed wyborem lotniska, a potem były łamane kolejne. A cała reszta z Putinem to pieprzenie. Jeśli Ty się znasz na lataniu i wojskowości i piszesz takie bzdury, no to mamy jeszcze jeden powód tej tragedii i to się KADRA nazywa. Bo ja nie rozumiem jak fachowiec od samolotów może szukać przyczyn katastrofy w polityce, a nie w EWIDENTNYCH dostrzeganych przez średnio rozgarniętego amtaora błędów i braku wyobraźni. Może kierowcom BMW zespawanych z dwóch wraków, przyszyło by do głowy lecieć we mgle, bez nowoczesnego oprzyrządowania na kartoflisko w lesie. Żadnemu sztabowi, w tym dowódcy sił powietrznych na świecie nie przyszłoby to do głowy, nawet murzyńskim oszczepnikom. Od fachowca to ja oczekuję wiedzy i technicznego wyjaśnienia, tego czego nie wiem, a pieprzyć o Putinie to każdy może.

  3. I tym mnie Pan kupił,

    I tym
    mnie Pan kupił, Szwejku. Osobiście mam także już dość tych
    amatorskich analiz przyczyn tragedii. Gdyby zakazać w dyskusji
    użycia magicznego słowa – procedury, nie powstałaby większość
    tych wielkopomnych tekstów. Analizowanie przyczyn tragedii w
    aspekcie technicznym przez amatorów, których jedynym doświadczeniem
    lotniczym jest przelot tanimi liniami do słonecznych plaż Antalyi,
    uważam za zwykłe okładanie cepem grochowin. Dla
    niewtajemniczonych, efekt takiego młócenia jest zawsze zerowy.
    Przyznaję Panu rację, ciąg przyczynowo- skutkowy tej sprawy jest
    inny. Osobiście uważam, że jako państwo zostaliśmy rozegrani
    dokładnie tak, jak życzyłby tego sobie Putin i mam nadzieję, że
    to zwykły przypadek. Wszelkie dywagacje o katastrofie należy zacząć
    od tego, że głowa naszego państwa poleciała tam jako osoba
    prywatna. To, że nastąpiło potem kilka niefortunnych, a nawet
    pozbawionych logiki okoliczności, jest faktem. Tyle, że
    okoliczności były jedynie następstwem tego pierwszego, czyli rangi
    tego lotu. Wśród wpisów na tym forum, zwrócił moją uwagę
    jeden. Mianowicie, ktoś zauważył, że Putin jest gotów do
    pojednania. Gotów teraz, gdy nie ma Kaczyńskiego. Gdy my wkładamy
    sobie kij w szprychy, korzysta ten , kto potrafi z tego zrobić
    użytek. Świetnie rozegrana partia szachów, Ruscy zawsze byli
    dobrzy w te klocki. A że okoliczności im sprzyjały? Lepszym za
    zwyczaj sprzyjają.

     

    • Też mnie pan kupił, Putin nas
      Też mnie pan kupił, Putin nas rozegrał idealnie, ale chyba coś nie do końca. Czy uważa pan, że na Tuska mógł przygotować bardziej precyzyjny zamach? Jest rzeczywiście czymś wyjątkowo nieprawdopodobnym, aby wsiąść do samolotu i polecieć na groby bliskich, cóż za polityczna nieodpowiedzialność i nie ma to absolutnie nic wspólnego z tym, że się tam poleciało na drzwiach od stodoły w gęstej mgle, lądując na ściernisku. Przyczyną jest to, że w ogóle padł pomysł, aby lecieć, to tak jak z rowerową wycieczką za miasto, jak się nie pojedzie, to się pod TiRa nie wleci. Proponuję panu nie ruszać dupy z domu, bo świat jest pełen Putinów, ale poruszanie głową zalecam, przynajmniej dwa razy dziennie. Ostatnio kobieta weszła na przejście dla pieszych pod Żyrardowem, gdyby tylko głupia siedziała w domu i dziergała skarpety, zamiast szukać przygód na mieście, pewnie by głupia żyła. Też nie lubię amatorstwa, ale jeszcze gorsza jest po prostu głupota.

      • Zapewniam,
        że co najmniej

        Zapewniam,
        że co najmniej dwa razy dziennie poruszam głową. Wychodząc z domu
        i przechodząc przez ulicę w niedozwolonym miejscu (co czynię
        zawsze,bo do przejścia mam ok. 100 m.), spoglądam w lewo, w prawo i
        upewniwszy się , że droga wolna, przechodzę. Zdaję sobie sprawę,
        że łamię co najmniej dwa elementy procedury. Powinienem
        przechodzić wyłącznie na przejściu, a obserwację w miejscu
        przejścia poprzedzić trzykrotnym poruszeniem głowy: spojrzeć, w
        lewo, w prawo, po czym znów w lewo. I już byłoby trzykrotne
        poruszenie głową. To tytułem procedur. Procedury – nie znoszę
        tego słowa. Wiem jednak, że w dzisiejszym świecie słowo to jest
        jedynym antidotum na brak wyobraźni i amatorszczyznę. Tych przywar
        dzisiejszy świat nie akceptuje, stąd procedury.

        Nawet
        przez myśl mi nie przeszło, że w katastrofie miały udział inne
        czynniki niż amatorszczyzna i głupota. Już w fazie planowania
        podróży, lądowanie na lądowisku (nie lotnisku), na godzinę czy
        pół godziny przed rozpoczęciem uroczystości w lesie katyńskim.
        Lliczenie na to, że zdąży się na czas, to coś niepojętego, gdy
        400 kilometrów dalej w Moskwie, jest lotnisko o światowych
        standardach, hotele w których można przenocować itp.

         

        • No to ja już nic nie
          No to ja już nic nie rozumiem, bo poprzedni komentarz to w moim nawet nie odczuciu, ale przekonaniu kompletna i piramidalna bzdura, a pod tym komentarzem mogę się podpisać. Słowa procedura też nie nienawidzę, powiem więcej – nie zapinam pasów, ale ja nie odpowiadam za życie setki ludzi, tylko sam zginę kiedyś od własnej głupoty. Gdybym pilotował maszynę, która przez moją głupotę i fantazję może zabić 100 ludzi, moja antypatia do procedury zostałby przełamana, albo bym się nie brał za tę robotę. I żaden Putin, żadne rozgrywki i żadne ambicje moich pasażerów nie mają tu nic do rzeczy, to ja jestem profesjonalista i ja odpowiadam za życie nawet głupich pasażerów. Przecież nie uwierzę, że myślisz inaczej, tylko napisało ci się dziwnie.

  4. To jest rozmowa
    o mentalności pilota (nb. po raz kolejny temat dochodzi do tego momentu – http://www.kontrowersje.net/tresc/wiadomo_juz_jaka_byla_przyczyna_katastrofy_prezydenckiego_samolotu#comment-91387 i dyskusja pod spodem).

    A jeżeli dochodzimy do kwestii rozgrywania jednych przez drugich, to podtrzymuję wcześniejszą opinię.

    Zatrudnienie/ wynajęcie pilotów Lufthansy (albo innej komercyjnej linii) obawiam się, że skończyłoby się tak, jak – zachowując proporcje – zatrudnienie trenera Beenhakkera przez PZPN.

    • Kocie
      Nie chciałbym wprowadzać w błąd, ale w natłoku tekstów i stron www w ciągu ostatnich paru dni czytałem gdzieś wypowiedź – ponoć ekspercką – o tym, że sam wysokościomierz na pokładzie Tupolewa miał zbyt małą dokładność, margines błędu nad samą ziemią mógł być zbyt duży, właśnie te brakujące 10-15 m. Było w tym tekście również coś na temat procedur i konieczności współpracy z kontrolą naziemną, właśnie w związku z niedokładnością wysokościomierza. Nie jestem jednak pewien miejsca, w którym to czytałem, i w historii również nie potrafię tego znaleźć, a nawet gdyby, obawiam się, że nie byłbym w stanie zweryfikować tych informacji. Czekam więc na to, co z czarnych skrzynek zostanie ujawnione, plus ew. raport – na ile te rzeczy będą miarodajne.

        • Strajk włoski?
          Ależ wydaje mi się, że samoloty komercyjnych linii lotniczych codziennie przelatują tysiące kilometrów, jeżeli nie dziesiątki i setki, i w większości docierają na czas lub z minimalnym tylko spóźnieniem, zresztą decydująca jest i tak pogoda. A piloci w/w linii dochowują procedur, n’est ce pas? Czy latają na “jakoś to będzie”? Jeżeli dochowują, to o strajku włoskim nie ma co i wspominać, to jest norma po prostu. Jeżeli nie, to niech Pan Bóg broni, bo ja nie potrafię.

          A. Strajk włoski. Rewolucja. Urzędnicy. Leniuszki. Dla nich dochowywanie procedur to jak dla normalnych ludzi strajk włoski. Sarkazm. Rozumiem, albo tak mi się zdaje.

  5. Pozwól mi łaskawie podpisać się pod Swoim jedynym
    prawdziwym i bardzo dobrym tekstem .Taka jest prawda.Prawda której NIKT nie chce znać.Zamiast chłodnej oceny zdarzeń,beznamiętnej analizy faktów ,mamy listy dziekczynne do Putina.Kurwa ,trzymajcie mnie! Gdyby zginął nagle mój największy wróg – nie tylko wieniec bym kupił ale nawet trumnę.Chińską – we Włoszech.