Reklama

Odróżnienie fikcji od rzeczywistości, powagi od żartu i mądrości od głupoty, przychodzi mi z coraz większym trudem. Trochę tłumaczę to sobie wiekiem i obniżką testosteronu, ale jako początkujący nestor ma też prawo podejrzewać, że jednak to nie ja i głupieję na starość, tylko dookoła dzieje się dziwnie. Przykładów mógłbym przywołać sporo, jednak najnowsze kuriozum szczególnie rzuciło się na oczy i temu poświęcam dzisiejszy felieton. Mamy ambicję, tak? Jasne, że mamy, przecież jesteśmy dymny krajem o bogatej historii i nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, a Moskala pogonimy za Ural. Tyle teorii, w praktyce wystarczy jeden amerykański telefon i w jednej chwili dumny naród przekształca się w kelnera.

Tak było w przypadku nieszczęsnego polskiego mostu, który mam nadzieję ostatecznie nie wyleci w powietrze. Szczegółów nie podam, bo nikt poza wąskim gronem ministerialno-kulturalnym ich nie zna, ale dość łatwo sobie to wyobrazić. Powiedzmy, że jest środa, około godziny 12.00, gdy do gabinetu wiceministra kultury wpada podniecona sekretarka i od progu krzyczy, że z Hollywood dzwonią i co teraz będzie, co robić? Pan wiceminister natychmiast przejmuje podniecenie, w pamięci odtwarza lekcje angielskiego z liceum i w końcu podejmuje brawurową decyzję – łączyć. Po drugiej stronie słuchawki jakaś inna sekretarka albo piąty asystent drugiego reżysera naświetla sprawę. Amerykanie będą kręcić kolejny odcinek „Niemożliwej misji” i tym razem potrzebują obiektu, który znaleźli w Polsce. Pan wiceminister po całej serii: „oczywiście, oczywiście, oczywiście”, dowiaduje się, że chodzi o unikatowy i zabytkowy most położony na Dolnym Śląsku.

Reklama

W rozpalonej głowie wiceministra buduje się cały łańcuch zakompleksionych korzyści. Na pierwszym miejscu znajduje się wielka promocja Polski, przecież sam Tom Cruise przyjedzie, żeby nagrać u nas kolejny odcinek kultowego filmu znanego na całym świecie, nie ma o czym mówić, wchodzimy w to. Potem wiceminister dowiaduje się, że chodzi o wysadzenie zabytkowego mostu i na moment zapada milczenie w słuchawce, ale po chwili amerykański asystent wyjaśnia, że on nie ma czego żałować, w końcu to stary i pewnie niebezpieczny most. Wiceministrowi spada kamień z serca, dostał ulubiony argument wiceministrów – podkładkę. W następnym zdaniu asystent znów zmienia nastrój i mówi, że kosztów tej operacji nie może ponieść amerykański producent, bo u nich jest kryzys i strasznie dużo przypadków „wirusa”. W związku z tym jest takie pytanie, czy ze względu na Kościuszkę, zniesienie wiz, przyjaźń polsko-amerykańską i promocję Polski, ministerstwo nie mogłoby sfinalizować kluczowej dla filmu sceny.

Pojawił się problem, ale w sumie niewielki, w końcu to z budżetowej kasy pójdzie, tak że cena nie gra specjalnej roli, tym bardziej, że chodzi o jakieś marne dwa miliony. Wiceminister zapobiegawczo informuje, że jeszcze musi się skonsultować z szefostwem, ale to raczej formalność. Tak mniej więcej musiały wyglądać uzgodnienia pomiędzy polskimi i amerykańskimi przyjaciółmi i dopiero po wstępnych decyzjach wiceminister wraz z całą Polską dowiedzieli się, że ten wysadzony za polskie pieniądze most, ma udawać most szwajcarski, siłą rzeczy nie na Dolnym Śląsku, tylko w Davos. Cięcie! Czy do takiej rozmowy telefonicznej mogłoby dojść w Szwajcarii? Jakby mogło to by doszło, a nie doszło, bo Szwajcarzy wyśmialiby amerykańskiego asystenta, podobnie jak Czesi. Skąd tu nagle Czesi? Stąd, że jeden z odcinków „Niemożliwej misji” był kręcony w Pradze, między innymi na słynnym moście Karola, którego amerykańscy producenci za kasę Czechów nie wysadzili. Nie sprawdzałem, ale znając Czechów oni nie tylko nie dołożyli do „Niemożliwej misji” jednego halerza, ale jeszcze Amerykanie musieli wszystko po sobie dokładnie posprzątać, jak nie zapłacić.

Ciężko powiedzieć, co wyobrażał sobie polski wiceminister kultury, ale sądząc po jego słowach, że nie należy przesadzać z wartością historyczną i kulturową jakiegoś tam stuletniego mostu, to musiał mieć w głowie solidną detonację. Nie zdziwiłbym się, gdyby sobie wyobrażał wielkie napisy na początku i końcu filmu, w stylu płynących liter z „Gwiezdnych wojen”. I w wyobraźni ministra wyglądało by to tak: „Kluczową sceną tego filmu jest wysadzenie polskiego mostu, Hollywood wyraża głęboką wdzięczność Polsce i szczególnie wiceministrowi kultury, bez którego film by nie powstał”. No i co łatwo odróżnić fikcję od rzeczywistości, powagę od żartu i mądrość od głupoty, gdy do polskiego zakompleksionego ministerstwa dzwoni amerykański asystent drugiego reżysera?

Reklama

20 KOMENTARZE

  1. Dzwoniła Polska firma z

    Dzwoniła Polska firma z branży filmowej lobbująca. Z nimi kontaktował się trzeci asystent drugiego reżysera, mailowo. To jest promocja tej firmy w międzynarodowej branży filmowej. 

    Dziwi tylko że na moście wiceminister nie postawił kilkunastu pracowników swojego ministerstwa,zeby Amerykanie byli bardziej zadowoleni z realizmu. 

  2. Dzwoniła Polska firma z

    Dzwoniła Polska firma z branży filmowej lobbująca. Z nimi kontaktował się trzeci asystent drugiego reżysera, mailowo. To jest promocja tej firmy w międzynarodowej branży filmowej. 

    Dziwi tylko że na moście wiceminister nie postawił kilkunastu pracowników swojego ministerstwa,zeby Amerykanie byli bardziej zadowoleni z realizmu. 

  3. Ale ten mój ulubiony bloger

    Ale ten mój ulubiony bloger słabo zarabia. A przecież leczył tysiące Polaków z "nerwowości" podczas wyborów niecałe 2 tygodnie temu! A temu co leczy, to trzeba płacić!!! Choćby kupić Berka i Pokój.! A najlepiej razy dwa. Jam to – nie chwaląc sie uczynił (choć kasa z konta ściągnięta z odstawą za 9 zł too razem ledwie ok. 130 zł; to jeszcze nie dostałem lektury). No i trzeba koniecznie wysłać pomarańcza! Przecież z tych 120 zł to bloger ma na maksa (4 egz) jakieś maksimum 40-50 zł, a może mniej? Czas na wsparcie bloger, bo uschnie jeszcze. UWAGA KOMUNIKAT SPECJALNY DLA CBA: ponieważ wysyłam podarunek o wartośći mniejszej niż 100 zł brak konieczności przez obdarowanego wpisania do rejestru korzyści (PIT-8C lub raczej PIT-11) 

  4. Ale ten mój ulubiony bloger

    Ale ten mój ulubiony bloger słabo zarabia. A przecież leczył tysiące Polaków z "nerwowości" podczas wyborów niecałe 2 tygodnie temu! A temu co leczy, to trzeba płacić!!! Choćby kupić Berka i Pokój.! A najlepiej razy dwa. Jam to – nie chwaląc sie uczynił (choć kasa z konta ściągnięta z odstawą za 9 zł too razem ledwie ok. 130 zł; to jeszcze nie dostałem lektury). No i trzeba koniecznie wysłać pomarańcza! Przecież z tych 120 zł to bloger ma na maksa (4 egz) jakieś maksimum 40-50 zł, a może mniej? Czas na wsparcie bloger, bo uschnie jeszcze. UWAGA KOMUNIKAT SPECJALNY DLA CBA: ponieważ wysyłam podarunek o wartośći mniejszej niż 100 zł brak konieczności przez obdarowanego wpisania do rejestru korzyści (PIT-8C lub raczej PIT-11) 

  5. Nikt nie zadaje podstawowego

    Nikt nie zadaje podstawowego pytania: 

    Skoro za te 2 miliony ktos twierdzi ze moze odbudowac wysadzony most, to dlaczego w takim razie nie wybuduje sobie mostu i go nie wysadzi. Tak powino byc nawet nawet taniej… Jako doswiadczony project manager to pisze. Walek na 102 haha.

  6. Nikt nie zadaje podstawowego

    Nikt nie zadaje podstawowego pytania: 

    Skoro za te 2 miliony ktos twierdzi ze moze odbudowac wysadzony most, to dlaczego w takim razie nie wybuduje sobie mostu i go nie wysadzi. Tak powino byc nawet nawet taniej… Jako doswiadczony project manager to pisze. Walek na 102 haha.

  7. Pisałem niedawno tutaj na

    Pisałem niedawno tutaj na podobny temat, ale prawda ma to do siebie, że jest powtarzalna i co raz wychodzi na wierzch. To powtórzę. W każdym momencie, gdzie w felietonie jest mowa o polskim rządzie, proszę sobie wstawiać "rząd pisowski" i dopiero wtedy wszystko będzie się zgadzać. Pisowcy mają faktycznie tę przypadłość, że utożsamiają partyjne pisowskie z polskim, ale ja się nie zajmuję terapią nieszczęśników, tylko dążę do oddzielenia jednego i drugiego jak najdalej od siebie. W tym przypadku gotuje się krew w każdym Polaku z minimalnym poczuciem godności. Nie dotyczy to natomiast urodzonych rabów z PiS i to się nigdy nie zmieni, dopiero trzeba ich zmienić.

    Dla sprawiedliwości można przypomnieć, że bardzo podobnie zachowywały się SLD, a po niej PO. Najlepiej nazwał to zajwisko Sikorski, który błysnął w tym kontekście murzyńskością i robieniem łaski. Dzisiaj to żadne usprawiedliwienie. Njawyżej pretekst do tego, żeby jeszcze raz pokazać, że podziały partyje są tylko na pokaz, a prawdziwe są te mentalne, między ludźmi odruchowo wolnymi a uległymi sługusami.

    Sprostuję też informację o 2 mln polskich złotych, które ma wywalić na event pisowskie ministerstwo kultury. Chyba, że ktoś się przestraszył i faktycznie zminiejszył kwotę albo przekaz, ale przez kilka dni była mowa o 5 milionach. Podawał to osobiście zarośnięty po same oczy pisowski wiceminister Lewandowski. To tyle, co kiedyś wydało peowskie mnisterstwo na koncert Madonny na Narodowym a dzisiaj tę samą łaskę robi Amerykanom PiS. I wtedy też szło jako promocja ale przynajmniej nic nie zostało zniszczone. Dlatego nurtuje mnie taki problem – po cholerę wysadzać most, kiedy efekty specjalne we wszystkich superprodukcjach robi się komputerowo?

  8. Pisałem niedawno tutaj na

    Pisałem niedawno tutaj na podobny temat, ale prawda ma to do siebie, że jest powtarzalna i co raz wychodzi na wierzch. To powtórzę. W każdym momencie, gdzie w felietonie jest mowa o polskim rządzie, proszę sobie wstawiać "rząd pisowski" i dopiero wtedy wszystko będzie się zgadzać. Pisowcy mają faktycznie tę przypadłość, że utożsamiają partyjne pisowskie z polskim, ale ja się nie zajmuję terapią nieszczęśników, tylko dążę do oddzielenia jednego i drugiego jak najdalej od siebie. W tym przypadku gotuje się krew w każdym Polaku z minimalnym poczuciem godności. Nie dotyczy to natomiast urodzonych rabów z PiS i to się nigdy nie zmieni, dopiero trzeba ich zmienić.

    Dla sprawiedliwości można przypomnieć, że bardzo podobnie zachowywały się SLD, a po niej PO. Najlepiej nazwał to zajwisko Sikorski, który błysnął w tym kontekście murzyńskością i robieniem łaski. Dzisiaj to żadne usprawiedliwienie. Njawyżej pretekst do tego, żeby jeszcze raz pokazać, że podziały partyje są tylko na pokaz, a prawdziwe są te mentalne, między ludźmi odruchowo wolnymi a uległymi sługusami.

    Sprostuję też informację o 2 mln polskich złotych, które ma wywalić na event pisowskie ministerstwo kultury. Chyba, że ktoś się przestraszył i faktycznie zminiejszył kwotę albo przekaz, ale przez kilka dni była mowa o 5 milionach. Podawał to osobiście zarośnięty po same oczy pisowski wiceminister Lewandowski. To tyle, co kiedyś wydało peowskie mnisterstwo na koncert Madonny na Narodowym a dzisiaj tę samą łaskę robi Amerykanom PiS. I wtedy też szło jako promocja ale przynajmniej nic nie zostało zniszczone. Dlatego nurtuje mnie taki problem – po cholerę wysadzać most, kiedy efekty specjalne we wszystkich superprodukcjach robi się komputerowo?