Reklama

Wszystkie zbieżności z prawdziwymi postaciami i wydarzeniami, nie są żadnym przypadkiem.

Wszystkie zbieżności z prawdziwymi postaciami i wydarzeniami, nie są żadnym przypadkiem. Autorka odpowiada, za każdy fakt przedstawiony w tej nowelce kryminalnej i na żądanie zainteresowanych, poda źródła. Nazwiska wszystkich postaci zmienione.
Wszystkich czytelników informuję, że wolność wypowiedzi i swoboda wyrażania swoich poglądów jest zagwarantowana art. 54 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej. Artykuł ten gwarantuje również prawo do informowania o działalności osób pełniących funkcje publiczne.
Pisząc i publikując ten ?nowelkę? byłam i jestem świadoma odpowiedzialności karnej z art. 212 & 1 i 2 Kk i oświadczam, iż informacje w tej publikacji podlegają ochronie art. 213 & 2 Kk.

Osoby wykonujące funkcje publiczne- ze względu na swą pozycję i możliwość oddziaływania zachowaniami, decyzjami, postawami, poglądami na sytuację szerszych grup społecznych – muszą zaakceptować ryzyko wystawienia się na surowszą ocenę opinii publicznej…? Wyrok Trybunału Konstytucyjnego SK 43/05 12.05.2008

Reklama

Część druga

Dwóch sprawiedliwych ? ławników nie liczę, bo jak wiemy, to kosztowna atrapa, pozostałość po PRL-owskiej ?sprawiedliwości ? ? osądziło sprawę ? sędziowie Włodzimierz Pokęcik i Dariusz Sówka w Sądzie Okręgowym w Suwałkach.

Zeby nie nudzić czytelnika zbędnymi szczegółami w trakcie opowieści, kilka faktów odnoszących się do całości procesu.
o Protokołowanie: wersje dopuszczalne na sali SO Suwałki
– świadek mówi ? sędzia Pokęcik zapisuje swoją wersję “zeznania”, pasującą mu do sprawy
– świadek chce mówić ? sędzia Pokęcik dyktuje mu co ma powiedzieć i denerwuje się gdy świadek chce zeznawać inaczej.
– świadek mówi co wie – sędzia przekłada na literacki polski, robiąc z zeznań prostego chłopa literacki esej
– świadek mówi ? sędzia zapisuje wiernie – ta wersja na wymarciu wystąpiła 2-3 razy.

o Dociekliwe pytanie świadków i usiłowanie wyjaśnienia fałszerstw prokuratorów – przez oskarżonych i niestety rzadziej pełnomocników, były natychmiast eliminowane przez sędziego Pokęcika. Komentarze sędziego w rodzaju?..ta sprawa była już wyjaśniona…? lub ? ?…to nie ma żadnego znaczenia…?, zamykało takowe usiłowania

Oskarżonych było trzech osobników ? znani z poprzedniego odcinka Wojdak i Panisiewicz oraz Mirosław Makimow.. Ten ostatni miał porwać i torturować Kowalskiego.
Dwóch innych oskarżonych Gamuz i Dynka, zostało uznanych wcześniej przez SO w Olsztynie, za chorych na umyśle i nie odpowiadali karnie. Gamuz za zabójstwo, Dynka za porwanie i zabójstwo.

Makimow nie był oskarżony o zabójstwo, ponieważ pod koniec maja został aresztowany, a przypominam, że wg ustaleń super-śledczych zabójstwa dokonano na początku czerwca. ( Kowalskiego miano porwać 16 kwietnia).
Nawiasem mówiąc taka sama sytuacja, nie przeszkodziła sądowi w Olsztynie, uznać, że Dynka był jednym z morderców ? chociaż od 28 maja siedział w areszcie (w innej sprawie).

Najpierw sąd rozprawił się z niedorzecznym utrzymywaniem przez oskarżonych, iż szczątki znalezione w jeziorze Plusznym, to nie Kowalski.

Pierwszy składał wyjaśnienia doktor Porągiewka.
Ile podudzi wyłowiono ? Kowalski miał na lewym podudziu tatuaż.
O protokole sekcji, w którym opisywał dwa podudzia powiedział, że to techniczna pomyłka, powstała z powodu dysponowania dużą ilością szczątków ludzkich. Sąd nie dopuścił dalszego przepytywania doktora na ten temat, więc nie dowiedzieliśmy się, jak ta duża ilość szczątków, przeszkadzała mu w przepisywaniu ? np. czy to przepisywanie odbywa się na stole sekcyjnym? Poza tym na filmach kryminalnych zawsze pokazują, że na tymże stole znajdują się tylko jedne szczątki, te poddawane autopsji. Ale to pewnie hollywoodzki mit, a rzeczywistość w olsztyńskim prosektorium wygląda innaczej. Tam jest duża ilość szczątków i do tego, protokoły pisze się na tym stole.
Sędziego Pokęcika zdenerwowała też dziwna dociekliwość Wojdaka, który koniecznie chciał się dowiedzieć, dlaczego protokoł był przepisywany, a jeśeli, to gdzie jest oryginał. Stwiedził, że to nieistotny szczegół.
Na wszelki wypadek, żeby nie komplikować, nie ujawnił zeznania Porągiewki, w którym rok po autopsji, zeznał, że z jeziora wyłowiono dwa podudzia.
Było jedno podudzie i basta ? ustalenie sądu.

Następnie doktor Porągiewka miał się tłumaczyć, dlaczego zmienił swoją opinię co do narzedzia jakim rozkawałkowano szczątki. Przy wydatnej pomocy sędziego Pokęcika, który nie dopuszczał podchwytliwych pytań, udało się doktorowi wyjaśnić, że przecież i piła i siekiera to narzędzia ostre i tnące i o co chodzi. O różnicach w śladach jakie te narzędzia pozostawiają na kości nie było mowy ? sędzia czuwał.

Była jeszcze kwestia opinii doktora, kiedy odcięto podudzia ofiary ? przed śmiercią czy po śmierci. W protokołach oględzin i autopsji stało, że po śmierci. W toku śledztwa, kiedy to koincydentialnie korespondowało z ustaleniami prokuratury, dodry doktor zmienił zdanie i stwierdził, że podudzie odcięto za życia ofiary. Fakt, że zupełnie innaczej wyglądają obrażenia, kiedy serce pracuje ? charakterystyczne podbiegnięcia krwawe, a których brak, kiedy ofiara nie żyje nie miał żadnego znaczenia dla sądu.

Wreszcie najistotniejsza kwestia ? ile strzałów oddano w chwili śmierci ofiary.
Przypomnę, że Porągiewka stwierdził jeden postrzał, a po maseracji w AM w poznaniu, odkryto pod zarośniętym dziąsłem, drugi ? stary i zagojony postrzał w żuchwę. Doktor, którego rzeczywista wiedza ograniczała się do obserwacji podczas oględzin i autopsji, a podczas tych czynności widział i opisał jeden postrzał w potylicę, oświadczył, że do ofiary w chwili śmierci oddano dwa strzały. Tak też musiało być, bo przecież świadek Bury słyszał dwa strzały, a Kowalski nigdy wcześniej nie był postrzelony. Sąd dopilnował, aby i to ustalenie prokuratorów udowodnić.

Po doktorze Porągiewce, wyjaśniał fachowiec genetyk ? profesor zresztą.
Ten biegły nie był taki spolegliwy, ale też dbał, aby nie zaszkodzić oskarżeniu i suma sumarum, stwierdził, że badanie porównawcze DNA szczątków i domniemanej matki i siostry, dowiodło, iż osoby badane są ?bliskimi krewnymi?

Pytania obrońców i oskarżonych co do różnic w wartości tego samego fragmentu DNA badanych szczątków w innym badaniu DNA ( stwierdzenie, że poszczególne szczątki należą do tej samej osoby) sąd uznał za nieistotne!

Pytania, dlaczego prokurator Wuj nie zrobił literalnie nic, aby wyjaśnić, kim była kobieta, której DNA znaleziono na taśmach, którymi oklejone były worki ze szczątkami, też były niedopuszczone jako nieistotne dla sprawy.

Trzecia biegła ? antropolog, też podtrzymała swoją opinię, że jej suprprojekcja wykazała, na 100%, że czaszka którą badała to Kowalski. I podczas słuchania tego fachowca, sędzia Pokęcik czuwał, żeby nie musiała odpowiadać na niewygodne pytania. Zmuszona była wprawdzie przyznać, że w profilu, ta superprojekcja to taki więcej super- pic, bo dla wszystkich na sali sądowej było oczywiste, że prawidłowy zgryz Kowalskiego nijak nie pokrywa sią z tyłozgryzem czaszki. Biegła nazwała to ?malutką pomyłką? !, która jednak nie ma wpływu na jej końcowe ustalenia. Na wszelki wypadek sędzia Pokęcik przypilnował, aby ta część jej wyjaśnień nie znalazła się w protokole rozprawy. Wielokrotnie ponawiane przez oskarżonych wnioski o zmianę protokołu zostały odrzucone przez sąd. Wnioseki o kopie nagrania zeznań biegłej, każdorazowo odrzucane przez sąd- powód- sąd nie ma środków technicznych(sic!), aby zrobić kopię. Przypomnę, że oskarżony czy skazany, ma prawo otrzymać odpłatnie kopie z rozprawy ? tak ?papierowe? jak i audio i video i zgodnie z kpk sąd nie ma prawa odmówić. Ale nie z tym sądem takie numery.

Zeby zakończyć kwestię identyfikacji ? szczątki znalezione w jeziorze Pluszne ? to szczątki Kowalskiego, sąd przesłuchał matkę i narzeczoną Kowalskiego.
Matka twierdziła, że syn miał wszystkie zęby, a wogóle to nie miał nawet jednrj plomby. Znaleziona szczęka miała ubytki zębów a także 9 zębów leczonych.
Sąd ustalił iż matka ?mogła nie mieć wiedzy prawdziwej o jakiejś ingerencji dentystycznej?. Ciekawe, bo żeby się zgodzić z konkluzją tegoś sądu, musielibyśmy przyjąś, iż ta ?ingerencja dentysrtyczna? o której matka ?nie miała wiedzy prawdziwej, nie tylko usunęła synowi parę zębów, wlepiła 9 plomb to jeszcze zmieniła mu zgryz z prawidłowego na tyłozgryz!
Matka twierdziła również, że syn nie był owłosiony i miał delikatną, szczupłą budowy, podczas gdy w opisie podudzi z autopsji, podudzia są ?silnie owłosione, mocnej wręcz otyłej budowy?. Te rozbieżności sąd skwitował ?subiektywnymi odczuciami? matki!
Narzeczona Kowalskiego twierdziła to samo, ale wg. sądu ?znała Kowalskiego tylko trzy miesiące?, a więc nie mogła mieć wiedzy prawdziwej.

Uporawszy się z identyfikacją szczątków, sąd przeszedł do udowodnienia winy oskarżonych.

Najważniejszymi świadkami prokratora D.. byli ojczym Wiktora Gamuza, mieszkaniec Plusk Bury i znajomy Panisiewicza, Krzysztof Ropko.

Krzysio odwołał swoje zeznania ze śledztwa i opowiedział jak prokurator Kawalec spisał te zeznania, a on podpisał w zamin za uchylenie aresztu. Sędziowie Pokęcik i Sówka byli oburzeni, takiego absurdu jeszcze w życiu nie słyszeli ! Dziwne, nie czytają gazet czy nie oglądają TV? I czy to nie z tamtych stron pochodzi p. Bondaryk, co to jego braciszek tak intensywnie szmuglował złoto na Litwę i Białoruś, że zachwiał tam rynkiem tego kruszcu i do dzisiaj śledztwo stoi ? 10 lat. Czy to w innych Suwałkach, takie przekręty robili prokuratorzy, sędziowie i adwokaci, że wszczęto tam o dziwo śledztwo i parę głów poleciało, między innymi mecenasa brata p. Bondaryka?

Nic to, podstawą ustaleń miały być zeznania Krzysia Ropko ze śledztwa.

A i to nie wszystkie, tylko to z 22 grudnia, kiedy to prokurator Kawalec wymienił podpis świadka za jego wolność. Miesiąc później, Ropko będąc już na wolności, zeznawał jeszcze raz, ale jakąś miał amnezję i nie potwierdził zeznań z przed miesiąca. Czy to dlatego, że prokurator Kawalec nie miał nic do zaproponowania w zamian?

Wniosek oskarżonych, aby przesłuchać prokuratora Kawalca, został przez sędziów wyśmiany.

Wszyscy oskarżeni twierdzili, że nie jest możliwe podsłuchanie rozmowy prowadzonej w garażu domu Panisiewicza, przebywając w siłowni. Sąd zgodził się przeprowadzić tzw. eksperyment akustyczny. Miał go przeprowadzić fachowiec od akustyki budowlanej z Politechniki. Po otrzymaniu szczegółowego planu, jak ten fachowiec miał zamiar przeprowadzić ten eksperyment, sąd zrezygnował z jego usług.
Eksperyment przeprowadzili sędziowie Pokęcik i Sówka osobiście, nie mając zielonego pojęcia o akustyce budowlanej. W tym happeningu oprócz sędziów, uczestniczyli: oskarżeni Wojdak i Panisiewicz, obrońcy, prokurator Grzegorz Dyza, świadek Krzysztof Ropko, żona Panisiewicza i jeden ławnik.

Przewodniczący Pokęcik pilnował w garażu, aby eksperyment przebiegał sprawnie. Reszta towarzystwa była w siłowni. W garażu oskarżeni na zmianę czytali i wykrzykiwali paragrafy z kodeksu postępowania karnego. To tak na wszelki wypadek chyba, gdyby sędzia Sówka, albo prokurator Dyza nie usłyszeli wszystkiego, mieli szanse przytoczyć odpowiedni paragraf- w końcu to ich narzędzie pracy i znają go na pamięć.

Przezorność sędziego Pokęcika nie pomogła. Prokurator Dyza twierdził, że słyszalność była 70-80% i usiłował zgadywać paragrafy, które ?słyszał?, ale przytaczał zupełnie inne niż rzeczywiście czytane. Sędzia Sówka nie usiłował nawet zgadywać, stwierdził, że słyszał ? poszczególne słowa i zbitki wyrazów a nawet całe zdania?. Jakie nie przytoczył. Natomiast stwierdził, że możliwa była słyszalność pomiędzy garażem a siłownią.
Reszta uczestników nie słyszała ani słowa na poziomie zrozumienia jego treści.

Sąd oznajmił, że eksperyment udowodnił, iż była ?możliwa słyszalność pomiędzy tymi pomieszczczeniami, a eksperyment niezbicie to dowiódł?

Podsłuchana rzekomo przez Krzysia Ropko rozmowa była podstawą najważniejszych ustaleń sądu.
o Kowalskiego przetrzymywano w klatce.
o Przetrzymywano i zamordowano go w okolicach Plusk
o Był torturowany
o Zabójcą był Wojdak, ?bo cóż miał zrobić?, żona jego spała z Kowalskim
o Zabójcą też był Gamuz, bo ?przeholował? w torturowaniu.
Sprzeczność w zeznaniu, kto miał zamordować Kowalskiego, nie przeszkadzała wogóle sędziom. Fakt, że nie ma tam mowy o zastrzeleniu, też nie. Szczególnie przy ?przeholowaniu w torturach? trudno jest mówić o zastrzeleniu ! (Przypomnieć trzeba, że wg. sądów był jeszcze trzeci morderca, chory umysłowo Dynka, zwolniony z odpowiedzialności karnej. Ten, sąd ustali ? Dynka strzelał)

Oczywiste jest, iż sędziowie Pokęcik i Sówka wiedzieli ( alternatywą do tej ?wiedzy sędziów? może byś tylko totalny kretynizm, ale osobiście – sądząc po innych finezyjnych ustaleniach tychże sędziów ? przychylam się do wersji, że doskonale wiedzieli), że to zeznanie Ropko nie może być prawdziwe. Rozmowa miał miejsce dwa, trzy dni po porwaniu. A więc najpóżniej 20 kwietnia. Jeżeli Kowalski już nie żył, niemożliwe były poniżej opisane ustalenia sądu co do losów Kowalskiego rozciągnięte w czasie do 7 tygodni ? Kowalskiego wg ustaleń sędziów zamordowano na początku czerwca.

Przesłuchanie następnego świadka, ojczyma Burego, sąd postanowił przeprowadzić w Pluskach, ze względu na inwalidztwo i trudności w poruszaniu się świadka. W tej sesji wyjazdowej nie brał udziału obrońca Jerzego Wojdaka, którego wymanewrował z uczestnictwa w tej ważnej sesji sądu, przewodniczący rozprawy ? sędzia Pokęcik. ( w procesie o morderstwo, obecność obrońcy jest obowiązkowa, a obowiązkiem sędziego przewodniczącego jest dopilnowanie, aby rozprawa przebiegała zgodnie z literą prawa. Nieobecność obrońcy była fundamentalnym pogwałceniem prawa oskarżonego do obrony)

Bury zeznał jak w śledztwie. W okresie ?od kwietnia do początków czerwca słyszał dwa strzały?. W dniu, w którym słyszał strzały, pasierb z Kaczyńskim i piłą udali się do lasu. Gamuz chodził często do lasu z jedzeniem ? jedną porcją! Nie wie kiedy, ale na wiosnę, przed tym, jak słyszał strzały ?jacyś mężczyźni?
( nie rozpoznał tych mężczyzn na zdjęciach) przywieźli ?busem? zawinięte w szary papier metalowe pręty i zanieśli je na strych. Nie zauważył, aby później ktoś znosił te pręty ze strychu. Po znalezieniu w jeziorze czaszki, Gamuz ?dziwnie się zachowywał?. Przyjechali też znowu ?jacyś mężczyźni? ( rozpoznał tylko Panisiewicza i Kaczyńskiego ) i znosili ?różne rzeczy? ze strychu. Tym razem nie zauważył co to za rzeczy znosili. Ale takich ?porządków? nigdy nie widział. Pamięta też, że jak przyjechało pogotowie z Olsztyna i pasierb się nachylił nad noszami, to w odchylonej marynarce w wewnętrznej kieszeni widział ?dużą ilość pieniędzy?. Po tych ?porządkach?,nie pamięta kiedy, przyjechało dwóch ?młodych mężczyzn? i intensywnie szukali czegoć w obejściu. Nic nie znaleśli i odjechali
( tych młodych mężczyzn również nie rozpoznał na zdjęciach). Po ich odjeździe, zaintrygowany podjechał wózkiem pod budynek pomieszczenia gospodarczego i tam pod starą wersalkę – eureka! ? znalazł 8 metalowych prętów. Natychmiast zawiadomił policję. Dla porządku zaznaczę, że w swoich obszernych zeznaniach
( jak powyżej) w śledztwie, nic o tych prętach nie mówił, bo jeszcze nie były znalezione? Na okoliczność tych prętów zeznania datują się 2,5 roku po ?porządkach?. Czy policja i prokuratura nie przeszukała tego obejścia, przy okazji tych pierwszych rewelacyjnych zeznań? A może to odkrycie metalowych prętów, przez Burego, ma związek z gwałtowną potrzebą prokuratora Kawalca, dowodu na tę klatkę w Pluskach?

Sędziowie Pokęcik i Sówka poczynili następujące ustalenia z zeznań Burego. ( z uzasadnienia wyroku, w cudzysłowiach verbatum za sądem)

o Dzień w którym Bury słyszał dwa strzały, chociaż żaden inny świadek nie słyszał tychże, a także nie sprawdzono czy w tym dniu strzelał leśniczy, kłusownik, czy członek koła łowieckiego, jest na 100% dniem zamordowania Kowalskiego ?bezprzecznie?
o I chociaż w tym dniu, świadek widział tylko Gamuza z Kaczyńskim i piłą, udających sią do lasu, jak również powracających po jakimś czasie z lasu, to jednak ?postępowanie dowodowe wykazało, iż Jerzy Wojdak ( i Wiktor Gamuz w innym miejscu uzasadnienia) uczestniczył także bezpośrednio w akcie pozbawienia życia Kowalskiego? i dalej ? wprawdzie świadek nie wymienił osoby J.Wojdaka, jako powracającego z lasu ? jednak co znamienne – świadek stwierdził, iż na posesji było wiele osób i samochody były parkowane w sposób uniemożliwiający obserwację?. Dla porządku, świadek nie powiedział, że ta duża ilość osób była na posesji właśnie tego dnia, kiedy słyszał strzały, nie zeznał też, że widział Wojdaka, jak sąd sugeruje w uzasadnieniu.
o Pręty znalezione przez Burego, były ?częściami zapasowymi klatki, w której przetrzymywano Kowalskiego?. Nie wyjaśnił sąd na czym ta ?zapasowość? miała polegać. Klatka wykonana dla Panisiewicza była pospawana w elementy ( ścianki).
o Sąd uznał chyba za normalkę, że prokuratura nie dociekała, co robił Kaczyński w lesie. No bo jak Gamuz mordował, to conajmniej był chyba naocznym świadkiem. Mimo usilnych ?starań? trzech super-śledczych, przez 3 lata śledztwa, wszystko co mieli to poszlaki. Sąd przesłuchując Kaczyńskiego jako świadka, nie dociekał też i nie zapytał o jego wycieczkę do lasu, w dniu morderstwa ( wg ustaleń tegoż sądu)

Nie wiadomo na jakiej podstawie ? ponieważ na tę okoliczność żadnych zeznań w aktach sprawy nie ma, sąd ustalił, iż ? obecność J.Wojdaka przy egzekucji wynikała m.inn. z chęci dopilnowania zatarcia śladów, co uniemożliwiło odnalezienie konkretnego miejsca przetrzymywania i pozbawienia życia Kowalskiego?

To dowodzenie sądu kupy się nie trzyma.
o Po pierwsze domyślanie się ?chęci? oskarżonego, nie może stanowić dowodu czegokolwiek.
o Po drugie to sąd ten ustalił, że ?zacierano ślady robiąc porządki i wynosząc różne rzeczy ze strychu? u Burego po znalezieniu czaszki w jeziorze, a więc 2,5 miesiąca po morderstwie. Z tego ustalenia wynika, że zacierali, bo znaleziono czaszkę w jeziorze, absurdalne jest równocześnie udowadnianie, że Wojdak był przy egzekucji, ponieważ miał ?chęć dopilnowania zatarcia śladów?. Ewidentnie ta ?chęć? na nic się zdała, bo nie dopilnował zacierania.
o Ponadto dlaczego zacierali w domu Burego i Gamuza, a nie tam gdzie przetrzymywano i zamordowano Kowalskiego.
o Jeszcze dziwniejsze jest, że tak skutecznie podobno zatarli, że ?uniemożliwiło to odnalezienie konkretnego miejsca przetrzymywania i zamordowania Kowalskiego?
o A zapomnieli o ?zapasowych częściach klatki?? przypomnieli sobie po dwóch i pół roku później i wysłali ?młodych mężczyzn?, jakieś niedojdy, bo nie znaleźli, a Bury podjechał na wózku inwalidzkim i bez trudu wyciągnął te ?zapasowe części? spod wersalki za budynkiem gospodarczym.
o Do rozważań na temat jakie zniszczenia w ekologii lasu, zrobiłoby przetrzymywanie człowieka w klatce przez 6 tygodni, odsyłam do pierwszej części. Tutaj tylko powiem, że na zdrowy chłopski rozum, byłaby to operacja niemożliwa, ponieważ ?zacierający? musieliby usunąć kilkaset kilogramów ziemi z odchodami i krwią Kowalskiego. A następnie zatrzeć ślady zacierania ( wypełnić powstały dół ? jak, posadzić kwiatki i drzewka dla niepoznaki? )
o Nie znaleziono ani jednego świadka tych operacji. Nikt nie widział oskarżonych w Pluskach i okolicy. Ani leśnicy, ani służby ochrony Ośrodka Rady Ministrów w Łańsku, który sąsiaduje z Pluskami, ani dodatkowi pracownicy nadleśnictwa, którzy tej wiosny klasyfikowali drzewa do wycinki i przeszli każdy metr lasu. Dodać trzeba też stałych mieszkańców, letników i właścicieli setek daczy w okolicy. W sumie dobre parę tysiący ludzi pracujących i spacerujących po tym lesie. I tylko jeden świadek!
o Bury widział Gamuza i Kaczyńskiego, tego dnia kiedy słyszał strzały, Panisiewicza i Kaczyńskiego podczas zacierania śladów w sierpniu. Jest jeszcze jeden świadek, dozorca plaży publicznej w Pluskach, który podczas śledztwa zeznał, że opiekował się plażą od końca czerwca do końca sierpnia i rozpoznał Makimowa. Miało to być po otwarciu plaży, a więc najwcześniej pod koniec czerwca. To też się kupy nie trzymało, ponieważ Makimow w tym czasie siedział w areszcie. Na rozprawie świadek przypomniał sobie że było to w kwietniu, a wcześniej zapomniał o tym, że gmina mu płaci za opiekowanie się plażą od połowy kwietnia. Nikt nie sprawdził w gminie, od kiedy świadek opiekował się plażą.

?Reakcja? oskarżonych na wiadomość o znalezieniu czaszki w jeziorze, była następnym dowodem ich winy.
Wg ustaleń sądu reakcja ta ?wskazywała na ścisłą wiedzę na temat rozkawałkowania i ukrycia zwłok? W swoich ?rozważaniach? nie wziął sąd pod uwagę, że ta ścisła wiedza na temat ukrycia ? czyli zatopienia szczątków w jeziorze Pluszne ? była faktem powszechnie znanym, po licznych informacjach w mediach. Wynika to wprost z protokołów zeznań świadków, na których Sąd meriti oparł to i inne ustalenia ? np. ?…gdy Policja znalazła głowę…? czy ?…po publikacjach w gazetach…? A więc wtedy, kiedy oskarżeni mieli ?wykazywać tę ścisłą wiedzę? nie tylko oni, ale całe ich towarzystwo spekulowało na temat losów Kowalskiego i prześcigało się w snuciu najprzeróżniejszych domysłów. Wynika to wprost z zeznań większości głównych świadków, którzy zeznawali, iż o faktach w tej sprawie ?słyszeli na mieście?, ?wśród złodziei było mówione?, ?dowiedziałem się od przypadkowych osób?, ?oprócz plotek nic nie wiem? ?słyszałem, że rzekomo…? i ?mogę snuć domysły z tego co mówi Policja i ludzie w Suwałkach?

Przesądzającymi dowodami bezpośredniego udziału Wojdaka, Dynki i Gamuza w zabójstwie były wg sądu zeznania 3 świadków incognito.

o Swiadek incognito ? funkcjonariusz policji zeznał, iż 11.09 podsłuchał rozmowę pomiędzy Panisiewiczem i Kaczyńskim, z której wynikało, iż Gamuz otrzyma pieniądze, zapłatę, za jakąś przysługę dla Wojdaka. Sąd powiązał te zeznania z zeznaniem Burego o tym, że widział ?dużą ilość pieniędzy? u pasierba. Wydarzenie to miało miejsce podczas interwencji pogotowia z Olsztyna 15.08 – 27 dni wcześniej, niż o nich rozmawiali Panisiewicz i Kaczyński i wyrazili zamiar przywiezienia tych pieniędzy ?teraz?.
Póki co podróż w czasie ? jest tylko teorią.

o Drugi świadek incognito w swoich zeznaniach relacjonował rozmowę z jednym z oskarżonych, uznanych przez sąd za chorego psychicznie i zwolnionego z odpowiedzialności karnej ? D.Dynki
Po pierwsze relacja ta nie powinna być wogóle brana pod uwagę przez sąd, ponieważ prawomocnym wyrokiem, sąd uznał, że nie może odpowiadać za swoje czyny. Rozmowawa jest też czynem. Wg tego sądu Dynka był ?wariatem czyniąc? i w tym samym czasie ?normalnym? rozmawiając.
Z jego relacji wynika, Dynka powiedział mu, że zamordował Kowalskiego, a w zabójstwie brał udział jakiś Mirek. ?O zabójstwie wiedzieli ale nie wiem czy brali w nim udział Siwy, Mirek, student i Jurek?. Zabójstwo zlecił ?człowiek, któremu bomba urwała nogę, w jego domu jest lombard, Dynka pracował u niego w ogrodie, a siosta narzeczionej Dynki jest konkubinę tego bez nogi.?
Ten ?Jurek? co to wiedział wg relacji świadka o morderstwie, to wg sądu Jerzy Wojdak. Sąd nie przeprowadzię żadnego dowodu w tej kwestii, a w uzasadnieniu wyroku, to zeznanie miało przesądzać, o tym , że Wojdak był mordercą.
Poza tym sąd ustalią, że D.Dynka jest mordercą i to zeznanie miało to potwierdzać, ale ustalił teś, iż morderstwa dokonano na początku czerwca a Dynka siedział od 28 maja!

o Trzeci świadek incognito, relacjonował rozmowę z Makimowem, z której to miał się dowiedzieć, że Kowalskiego porwał Makimow z Dynką i przewieźli go do domu znajomego Zeligina w Suwałkach, gdzie ?nie przeżył tortur?. Tak zeznawał w śledztwie. Trzy lata później, podczas rozprawy przypomniał sobie, że Wojdak też był ?przy oprawianiu?. Natomiast zapomniał gdzie przewieziono Kowaskiego. Jakoś dziwnie ta amnezja ? gdzie przewieziono Kowalskiego i olśnienie ? był tam też Wojdak, dziwnie zbiegła się z ustaleniami prokuratury i sądów.
Sąd dał wiarę jego wyjaśnieniom za wyjątkiem tego szczegółu ? gdzie przewieziono Kowaskiego i w uzasadnieniu wyroku czytamy, ?..zarówno postępowanie przygotowawcze jak i postępowanie sądowe nie dostarczyło dowodów na obecność Kowalskiego…w tamtym miejscu… i z uwagi na to, iż fakt ten nie został potwierdzony pozostałymi dowodami, Sąd nie przyjął, iż Kowalski był dręczony i zamordowany na posesji Zeligina.?
Jak pamiętają czytelnicy w analogicznej sytuacji, kiedy dotyczyło to okolic posesji Gamuza i Burego, brak dowodów na obecność Kowalskiego był dowodem winy Wojdaka.
Po tych ?dowodach?, sędziowie wzięli się za klatkę, w której miał byś trzymany Kowalski. Klatką tę zamówił Panisiewicz, jak zeznał dla szczeniaka rasy rotwajler, którego właśnie nabył. Wykonawcą był niejaki Lesiak. Podczas śledztwa zrobił szkic klatki i wyjaśnił jak zespawał elementy klatki, która można było złożyć i rozłożyć. Każdy element, to była rama ze wspawanymi prętami. Takich elementów było 6 i łączyło się je zaczepami przyspawanymi do krawędzi poszczególnych elementów. Wiosną klatKą tę odebrał od niego pracownik Panisiewicza, Krajewski.

Krajewski zeznał, że klatkę przewiózł na posesją Panisiewicza i ?zwalił? w ogrodzie. Sąd nie dał wiary Krajewskiemu i tak to wywiódł i uzasadnił.

Krajewski nie przywiózł klatki na posesję Panisiewicza, ponieważ zeznał że ?złożył? tę klatkę, a nikt jej w ogrodzie nie widział. Stąd logiczny wniosek, że jej nie przywiózł na posesję Panisiewicza, a sama klatka ?nie była zrobiona dla psa, ale do zbrodniczych celów?.
Nie podlega dyskusji, że słowo – zwalił-em, nie jest synonimem wyrażenia ? złożył czy zbudował, a tych określeń używa sąd. Tym prostym zabiegiem, zmieniając jedno słowo w zeznaniu Krajewskiego – zwalił ? niezłożone, zwalone części klatki, które leżąc płasko w ogrodzie mogły być niewidoczne i niezauważone przez świadków – na złożył i zbudował i w takim stanie klatka nie mogła być niezauważona, stworzyli fałszywy dowód, iż klatka ta nigdy nie trafiła na posesję Panisiewicza, a więc jej przeznaczeniem były ?zbrodnicze cele?.

Dalej sędziowie twierdzili, że tę klatkę przewieziona w bliżej nieokreślonym czasie do Plusk, a nastąpnie przetrzymywano i dręczono w niej Kowalskiego. Z zeznań Burego wynika, że do Plusk przywieziono pręty metalowe i do tego zawinięte w szary papier.
Sędziowie nie wyjaśnili:
1. Dlaczego i jak klatka ?rozspawała się? w drodze z Suwałk do Plusk?
2. Jak tym razem pręty zostały zniesione ze strychu, a Bury, przebywający non-stop w domu ze względu na inwalidztwo, nie zauważył tej operacji.
3. Jak mordercy ?złożyli? klatkę z tych prętów w lesie?
4. Jak pracowały jako ?części zapasowe? – pręty odnalezione przez świadka Burego? Dla porządku Lesiak nie zeznał, że dodał do wykonanej klatki ?zapasowe pręty? czy wogóle jakieś ?zapasowe części?
5. Jak wytłumaczyć tak świetne ?zacieranie śladów? przez morderców, że ?niemożliwe było odnalezienie konkretnego miejsca przetrzymywania i zamordowania Kowalskiego? i wogóle nie znaleziono jednego materialnego dowodu przetrzymywania i zabójstwa, a ?zapomnieli? o ?częściach zapasowych? klatki?

Są to w skrócie najważniejsze ustalenia sędziów Pokęcika i Sówki w tej sprawie.

Po zakończeniu procesu Wysoki Sąd przestał już nawet utrzymywać pozory rzetelności, sprawiedliwości i przestrzegania prawa. Sędziowie udali się na naradę, która trwała pół godziny! W ciągu tej pół godziny, sędziowie ?naradzili się? co do winy 3 oskarżonych ( około 11000 kart w sprawie) i napisali wyrok w sprawie 3 oskarżonych o porwanie, torturowanie i zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Samo odczytanie wyroku trwało dłużej, niż ?narada? i spisanie tegoż! A pomijam tu czas podania ustnego uzasadnienia wyroku. Produkcja pisemnego uzasadnienia ? którego najważniejsze elementy opisałam powyżej – trwała ponad trzy miesiące.

Kamil Panisiewicz i Jerzy Wojdak zostali skazani na dożywocie, bez możliwości ubiegania się o przedterminowe zwolnienie.
Mirosław Makimow został skazany na 10 lat wiązienia.

Wszyscy skazani odwołali się od tego wyroku.

CDN

Reklama

30 KOMENTARZE