Reklama

Bardzo proszę o uważną lektu

Bardzo proszę o uważną lekturę, cztery strony to sporo jak na realia, w których rzecz publikuję, ale obiecuję, że warto, obojętnie z jakim poglądem Czytelnik zabierze się do lektury obiecuję, że warto. W ostatnim tekście dość bezczelnie przyznałem się do traktowania pewnych spraw po łepkach, tym razem przykładam się do zajęcia. Trwa dość ożywiona polemika na temat wywiadu Bartoszewskiego udzielonego „Die Welt”, ostatnio było nudno i jakby coś przyśpiesza. Ukrywać nie będę, że mnie kusi zajęcie politycznego stanowiska, ale musiałbym znów dyskutować z takimi propagandowymi najemnikami jak Nałęcz albo tłumaczyć się ze wspierania, tym razem młodszego pokolenia Kaczyńskich, które to pokolenie w moim najgłębszym przekonaniu napisało rzecz tak oczywistą, że nie miało szans „uskrzydlić się ignorancją”. Odpuszczam sobie polityczne stanowiska i przechodzę do czegoś co mnie fascynuje znacznie bardziej i czym od dłuższego czasu zajmuję się na poważnie. Przechodzę do literatury, ponieważ jestem piszący, zajmuje mnie niezwykle portret psychologiczny bohatera i to najczęściej jest moim pierwszym krokiem przy zasiadaniu do klawiatury, a następnie interesuje mnie niebanalna historia bohatera. Gdy popatrzeć na Bartoszewskiego okiem pisarza jego portret psychologiczny i niebanalna historia życia wręcz poraża nagromadzeniem niezwykłych epizodów, z których dotąd nie zdawałem sobie sprawy. Jak każdy uczeń byłem katowany setkami, tysiącami, setkami tysięcy trupów bezładnie spychanych do dołów z wapnem albo wkładanych na ruszt. Ten obraz śni mi się po nocach z czasów szkolnych i obraz drugi, co tu dużo mówić równie schematyczny, a mianowicie sadystyczna twarz Niemca w mundurze, najgorszy był ten z trupią czaszką. Niemiecki żołnierz i owczarek niemiecki przy niemieckim żołnierzu. Istnieje wiele opracowań, wiele osobistych zapisów i wiele literatury gdzie pojawia się powtarzalny schemat zachowań byłych więźniów Auschwitz. Trauma wywołana u tych ludzi doprowadzała do machinalnych reakcji na widok niemieckiego munduru, dymiącego komina, owczarka niemieckiego, a nawet towarowych wagonów. Ze wszystkich traumatycznych skojarzeń oczywiście na pierwszym miejscu był niemiecki mundur. Nie twierdzę, że nie ma takiego przypadku, ale choćbym nie wiem jak prężył łeb, nie przypomnę sobie takiego opisu, w którym były więzień Auschwitz bez strachu przyglądał się niemieckim mundurom i mam na myśli czasy po wojnie, kiedy te mundury były pokazywane na filmach, zdjęciach albo kojarzyły się ze współczesnymi mundurami niemieckich służb.

Bartoszewski pod tym względem jest więcej niż fenomenem. Po tym jak widział te wszystkie mrożące krew w żyłach sceny, po tym jak słyszał szczekanie psów, skwierczenie ciał, jęk umierających z głodu, orkiestrę przygrywającą masowej zbrodni i ten charakterystyczny metaliczno-chropowaty język niemiecki, w dodatku dozbrojony w żołnierski krzyk, z niesamowitym spokojem i pewnością tego co mówi, stwierdza, że nie bał się Niemców. Bartoszewski jest jedynym znanym mi byłym więźniem Auschwitz, który w ten sposób reagował na Niemców i to w parę chwil od zwolnienia z piekła zarządzanego przez Niemców i działo się to w czasie wojny, a więc ciągłego, realnego zagrożenia. Niesamowita postać gdy ją mierzyć kategoriami literackimi, niesamowity portret psychologiczny człowieka, sądzę, że dla niejednego psychologa byłby prawdziwym fenomenem, człowiek o tak silnym mechanizmie obronnym to zjawiskowy człowiek. Istnieje wprawdzie coś takiego jak syndrom sztokholmski, ale ten się objawia raczej po tym jak mija zagrożenie, nie w warunkach realnego powrotu do piekła. Niewiarygodne, niemniej jeśli tak twierdzi Bartoszewski, szanując jego ciężkie doświadczenia nie mam powodu mu nie wierzyć. Przyjmuję do wiadomości, że tak właśnie czuł, nie bał się Niemców w mundurach, tylko Polaków w cywilu, bo już z Polakami w mundurach współpracował. Tyle, że to nie koniec. Dalej Bartoszewski mówi, że jednak się boi, ale boi się Polaków tych co spotyka w sklepie i na ulicy, a tacy jeśli byli w Auschwitz, byli więźniami z łapanek. Tutaj zaczyna się prawdziwa gratka dla człowieka, który stara się przelać myśli na słowa.

Reklama

Bartoszewski nie boi się oprawców, natomiast boi się potencjalnych ofiar. Dlaczego? W banalnym wytłumaczeniu i do tego podłym, należałoby stwierdzić, że to jest klasyczne zachowanie człowieka, który zdradził. Tak się zachowują ludzie, którzy zdradzają albo czują, że ktoś ich może podejrzewać o zdradę. Czy Bartoszewski zdradził i kogo zdradził, nie wiem, natomiast mogę na moment wejść w jego skórę i wówczas doskonale rozumiem ukierunkowane lęki. Człowiek, którego Niemcy po kilku miesiącach zwalniają z Auschwitz (22 września 1940 do 8 kwietnia 1941), musiał budzić w ogarniętej wojną Warszawie powszechne zdziwienie, z tym, że wówczas nie było czasu na zdziwienie, wtedy takich ludzi się po prostu bano i podejrzewano o najgorsze. W Polsce często się mówi, że ktoś przeżył Auschwitz, w przypadku Bartoszewskiego jest to taka sama prawda jak jego tytuł naukowy. Bartoszewski nie przeżył Auschwitz, Bartoszewski został z Auschwitz zwolniony, co jest rzeczą niebywałą tu i teraz, wtedy i tam była rzeczą znacznie więcej niż niebywałą. Rotmistrz Pilecki w swoim raporcie pisze, że przypadków zwolnienia z Auschwitz było około 300, większość z nich to wynik łapówek wręczanych Niemcom, co w tych okolicznościach nie było żadnym przestępstwem, wręcz moralnym obowiązkiem bliskich. Zatem samo zwolnienie z Auschwitz, mimo że niemal nieprawdopodobne, było możliwe i tutaj nie ma aż tak wielkiej dramaturgii, można napisać około 300 powieści osnutych na indywidualnych przypadkach. Nie wiem kto mógłby uznać taki przypadek wykupienia więźnia z Auschwitz za niemoralny, czy jeszcze podlej postąpić i doszukiwać się w tym kolaboracji. Nie ma się czego wstydzić, nie wstydził się niemniej znany Leon Schiller i jego rodzina. Ze szczegółami opisali historię zwolnienia z Auschwitz.


Leon Schiller został wykupiony z Auschwitz przez siostrę, Annę Jackowską, za 12 tysięcy złotych uzyskane ze sprzedaży klejnotów rodowych. Na temat szczegółów zwolnienia Bartoszewskiego nic niewiadomo, Bartoszewski ani nie jest pytany o tę niesamowitą historię, ani sam nie opowiada, chociaż z gadulstwa jest znany, co więcej nie ma programu i prelekcji, żeby nie został fałszywie przestawiony jako profesor, po czym następuje seria pięknych kart z życiorysu, w tym krótka wzmianka: „były więzień Auschwitz”. Ta ostatnia informacja najczęściej występuje dokładnie w takiej postaci, gdy się ktoś bardzo czepia istnieje inna krótka wzmianka: „zwolniony z Auschwitz po interwencji PCK”. Na czym polegała ta interwencja, jakich środków użyto, aby przekonać Niemców próżno szukać gdziekolwiek i w książkach Bartoszewskiego również. Niesamowita historia, niesamowite reakcje psychologiczne i zaledwie krótka wzmianka, niebywałe. Wszyscy się przyzwyczaili do profesora i nikt nigdy, przynajmniej ja nie pamiętam, ze znanych redaktorów nie pytał o wykształcenie. Jak jeden tytułuje Bartoszewskiego profesorem i jak jeden powtarza nieprawdziwą informację o tym, że Bartoszewski przeżył Auschwitz, nieliczni przypominają tę wyżej przytoczoną wzmiankę. Właściwie mógłbym się rzucić na historię Schillera, która jest udokumentowana, ale z całym szacunkiem dla Schillera, Bartoszewski jest znacznie ciekawszy, ponieważ to nie jest jedyne niesamowite wydarzenie i jedne zwolnienie Bartoszewskiego po interwencji i wszystkimi tymi pięknymi kartami Bartoszewskiego zamyka się buzię nie tylko Kaczyńskiej, ale każdemu kto rękę podniesie na świętego męża, tę łapę się odrąbuje. Poniżej przedstawiam, już w punktach, bo tego jest sporo, splot niesamowitych zdarzeń w życiu Bartoszewskiego, poznajmy cały piękny życiorys:

1) 15 listopada 1946 uwięziony w siedzibie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, w grudniu przeniesiony na Mokotów, ZWOLNIONY 10 kwietnia 1948, dzięki pomocy pracującej w stalinowskim Ministerstwie Sprawiedliwości Zofii Rudnickiej, byłej kierowniczki biura “Żegoty”. Proszę zwrócić uwagę, że ta szlachetna organizacja Żegota, która ratowała życie Żydom, w swoich szeregach miała takie osoby jak Zofia Rudnicka, dokładniej Paulina Hausman, która po wojnie brała udział w mordowaniu Polaków i uwalnianiu co poniektórych więźniów, którzy zwolnieniami z więzień mogliby obdzielić pułk.
2) 14 grudnia 1949 więziony w budynku MBP oraz w więzieniu przy Rakowieckiej. 29 maja 1952 skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na karę 8 lat pozbawienia wolności za szpiegostwo. Akt oskarżenia podpisała ppłk Helena Wolińska, dokładnie Fajga Mindla Danielak. W kwietniu 1954 przeniesiony do Rawicza, w czerwcu do Raciborza. W sierpniu 1954 ZWOLNIONY na roczną przerwę w odbywaniu kary. 2 marca 1955 orzeczeniem Najwyższego Sądu Wojskowego uznany za niesłusznie skazanego.
3) Od sierpnia 1955 kieruje redakcją wydawnictw fachowych Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Od lipca 1956 publikuje teksty w tygodniku “Stolica”, od stycznia 1957 członek redakcji, od lata 1958 do grudnia 1960 sekretarz redakcji. Od lipca do września 1956 publikował serię artykułów na temat powstania warszawskiego w tygodniku “Świat”. W sierpniu 1957 podjął współpracę z “Tygodnikiem Powszechnym”. Dzieje się to wszystko na przełomie okresu stalinowskiego i gomułkowskiego, w tym czasie kariera w różnego rodzaju wydawnictwach, a już w opisanym dość powszechnie esbeckim “Tygodniku Powszechnym” w wykonaniu zatwardziałego opozycjonisty jest cudem porównywalnym ze zwolnieniem z Auschwitz.
4) 18 kwietnia 1963 odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za pomoc udzielaną Żydom w trakcie wojny (na wniosek Żydowskiego Instytutu Historycznego). Order przyjął z rąk ówczesnej władzy, tej samej co go wsadzała i zwalniała, ówcześnie pod światłym kierownictwem towarzysza „Wiesława”.
5) Od września do listopada 1963 przebywał w Izraelu na zaproszenie Instytutu Yad Vashem, gdzie w imieniu Rady Pomocy Żydom “Żegota” odbiera dyplom Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, nie kręcąc nosem z powodu wcześniejszego wyroku wydanego przez Fajgę Mindla Danielak i słowem nie wspomina o Paulinie Hausman, która ratowała Żydów z pomocą Polaków, a po wojnie skazywała Polaków z pomocą Polaków. Nie wiem czy wspomniał, że Polacy z AK, tuż po wojnie nie bali się nazistów i nawet sowietów, tylko Żydów. Wyjazd zagraniczny w latach 60 wiązał się z określonymi zachowaniami. Nawet niejakiemu Markowi Hłasko, tajnemu współpracownikowi UB, o czym sam pisze w książce „Piękni dwudziestoletni”, władza ludowa odmawia powrotu do Polski. Bartoszewski wraca bez problemu.
6) Od listopada do grudnia 1963 przebywał w Austrii, gdzie nawiązał liczne kontakty z austriackimi środowiskami intelektualnymi i politycznymi. W listopadzie 1963 rozpoczął współpracę z Radiem Wolna Europa. W kolejnych latach podróżował także do RFN, Wielkiej Brytanii, Włoch, Izraela, a także do USA, gdzie kontaktował się zwłaszcza z przedstawicielami polskiej emigracji (m.in. z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, Adamem i Lidią Ciołkoszami, Janem Karskim, Czesławem Miłoszem czy Gustawem Herlingiem-Grudzińskim). Za takie wyczyny władza ludowa wsadza, tymczasem Bartoszewski znów sobie spokojnie wraca i nie tylko fruwa na wolności, ale…
7) Od 1969 do 1973 prezes Oddziału Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Książki, w grudniu 1969 wybrany do Zarządu Polskiego PEN Clubu. Między 1972 a 1983 pełni funkcję sekretarza generalnego polskiego PEN Clubu. Wszystkie te zaszczyty po zagranicznych wojażach, po współpracy z wrogimi rozgłośniami i bez tytułu magistra, co zwłaszcza w przypadku sekretarza generalnego PEN Club jest kolejną i niepoliczalną już niesamowitością.
8) 13 grudnia 1981 został internowany w Białołęce, następnie w Jaworzu na poligonie drawskim. Z internowania ZWOLNIONY 28 kwietnia 1982 dzięki wsparciu krajowego i zagraniczne środowiska intelektualistów.

Piękny życiorys, niebywale piękny, niejedną buzię można zamknąć. Ten człowiek wciągu swojego życia, po rozmaitych interwencjach bardzo różnych ludzi, związanych z różnymi ideologiami i organizacjami, był czterokrotnie ZWOLNIONY z aresztów. Był wsadzany przez Niemców i zwalniany przez Niemców. Był wsadzany przez żydowską sędzinę i uwalniany przez żydowską pracownicę stalinowskiego ministerstwa sprawiedliwości i kierowniczkę Żegoty. Po tym wszystkim co przeszedł nie boi się Niemców, nie boi się Żydów, boi się polskich sąsiadów, gdy kupuje chleb, chociaż nigdy z powodu denuncjacji sąsiada nie został uwieziony. Tak już na koniec sobie pomyślałem, że moje podniecenie tematem literackim jest chyba chybione. Gdybym usiadł i wymyślił podobny życiorys, w skromnym stopniu podobny do historii ukazanej przez Agnieszkę Holland w filmie „Europa Europa”, krytycy nie zostawiliby na mnie suchej nitki za przekombinowaną fabułę. Obojętnie jak to było z życiorysem Bartoszewskiego, w literackim ujęciu życiorys jest niemal misterium, które bezwątpienia naraziłoby się na zarzut przerysowania. Niestety, żeby napisać książkę potrzeba czegoś więcej niż: „zwolniony z Auschwitz”, potrzeba wielu szczegółów jak zwolniony i nie tylko z Auschwitz, z Mokotowa, z internowania. Jakim cudem niemal tyle samo zwolnień co aresztowań. Jakim cudem bez tytułu naukowego gwiazda i autorytet naukowy lśni nieskazitelnie, a do tego jest niepodważalny. Nie wiem dlaczego życiorys Bartoszewskiego okalecza się takim trywialnym słowem jak „piękny”, zmagam się ze słowem z największą pasją na jaką mnie stać i sam użyłbym słowa zupełnie innego, może pogmatwany, może filmowy, może dramatyczny, może nieprawdopodobny, ale na pewno nie piękny. No i ta psychologia, ta pewność siebie w towarzystwie hitlerowskich i żydowskich oprawców i lęk przed zwykłym polskim zjadaczem chleba.

Reklama

144 KOMENTARZE

  1. Zaprawdę niesamowita historia! 🙂
    Ciekawe dlaczego nikt jeszcze z tego filmu czy książki nie zrobił. Osobiście z pasją przeczytałem “5 lat kacetu” i zastanawiam się dlaczego Bartoszewski nie napisał czegoś podobnego. W końcu Gusen to nie Oświęcim-Brzezinka,więc na bank byłyby to książki różne.

    Jeśli chodzi o jego ostatnie lata działalności i ostatnie wypowiedzi to raczej mu sięwapno lasuje w neuronach. Co do tego strachu to może i się nie boi,ale gdzieś pamiętam jego wywiad sprzed lat,że jak jedździ po krajach niemieckojęzycznych to widząc swoich rówieśników zastanawiał się podobno co oni robili podczas wojny.

    Odnośnie zasianego w tym tekście ziarna niepewności co do biografii Władka-szczęściarza prawdy nie dowiemy się pewnie nigdy. Poza tym skoro Szechter mógł dostać Legię Honorową to dlaczego Bartoszewski ma nie dostać czegoś od naszych starszych braci w wierze? 😉

    • ksiązka
      … Ksiązkę napisał ! – Michał Komar – Władysław Bartoszewski Wywiad Rzeka. Ale nie polecam tej pozycji, bo jest to subiektywny spis zdarzeń i nazwisk z życia Bartoszewskiego, w którym aż prosi się o pogłębienie dziwnych zwolnień z obozu i więzienia, a autor nie pyta o to bohatera, a bohater sam o tym zdawkowo “niedopowiada”.

      ps. perfekcyjny tekst MK, i wcale nie odbieram go jako krytykę p. Bartoszewskiego, a raczej jako skrót rzeczowej oceny, wielki skrót, aczkolwiek doskonały wstęp do polemiki o “profesorze”.

    • Ja w jego wypowiedziach nie
      Ja w jego wypowiedziach nie słyszę lasującego się wapna. Ja słyszę przeraźliwy strach przed ludźmi którzy zadają pytania o przeszłość, są mocodawcami “oszalałych inkwizytorów” z IPN a do tego nie celebrują słusznych autorytetów. To wszystko uosabiają Kaczyńscy ich wesoła gromadka, i nie tylko Bartoszewski drży, ale cała ekipa spod znaku “Wybierzmy Przyszłość”. Gwarantuję, że tak obsesyjną nienawiść może wzbudzić wyłącznie strach.

  2. Zaprawdę niesamowita historia! 🙂
    Ciekawe dlaczego nikt jeszcze z tego filmu czy książki nie zrobił. Osobiście z pasją przeczytałem “5 lat kacetu” i zastanawiam się dlaczego Bartoszewski nie napisał czegoś podobnego. W końcu Gusen to nie Oświęcim-Brzezinka,więc na bank byłyby to książki różne.

    Jeśli chodzi o jego ostatnie lata działalności i ostatnie wypowiedzi to raczej mu sięwapno lasuje w neuronach. Co do tego strachu to może i się nie boi,ale gdzieś pamiętam jego wywiad sprzed lat,że jak jedździ po krajach niemieckojęzycznych to widząc swoich rówieśników zastanawiał się podobno co oni robili podczas wojny.

    Odnośnie zasianego w tym tekście ziarna niepewności co do biografii Władka-szczęściarza prawdy nie dowiemy się pewnie nigdy. Poza tym skoro Szechter mógł dostać Legię Honorową to dlaczego Bartoszewski ma nie dostać czegoś od naszych starszych braci w wierze? 😉

    • ksiązka
      … Ksiązkę napisał ! – Michał Komar – Władysław Bartoszewski Wywiad Rzeka. Ale nie polecam tej pozycji, bo jest to subiektywny spis zdarzeń i nazwisk z życia Bartoszewskiego, w którym aż prosi się o pogłębienie dziwnych zwolnień z obozu i więzienia, a autor nie pyta o to bohatera, a bohater sam o tym zdawkowo “niedopowiada”.

      ps. perfekcyjny tekst MK, i wcale nie odbieram go jako krytykę p. Bartoszewskiego, a raczej jako skrót rzeczowej oceny, wielki skrót, aczkolwiek doskonały wstęp do polemiki o “profesorze”.

    • Ja w jego wypowiedziach nie
      Ja w jego wypowiedziach nie słyszę lasującego się wapna. Ja słyszę przeraźliwy strach przed ludźmi którzy zadają pytania o przeszłość, są mocodawcami “oszalałych inkwizytorów” z IPN a do tego nie celebrują słusznych autorytetów. To wszystko uosabiają Kaczyńscy ich wesoła gromadka, i nie tylko Bartoszewski drży, ale cała ekipa spod znaku “Wybierzmy Przyszłość”. Gwarantuję, że tak obsesyjną nienawiść może wzbudzić wyłącznie strach.

  3. Zaprawdę niesamowita historia! 🙂
    Ciekawe dlaczego nikt jeszcze z tego filmu czy książki nie zrobił. Osobiście z pasją przeczytałem “5 lat kacetu” i zastanawiam się dlaczego Bartoszewski nie napisał czegoś podobnego. W końcu Gusen to nie Oświęcim-Brzezinka,więc na bank byłyby to książki różne.

    Jeśli chodzi o jego ostatnie lata działalności i ostatnie wypowiedzi to raczej mu sięwapno lasuje w neuronach. Co do tego strachu to może i się nie boi,ale gdzieś pamiętam jego wywiad sprzed lat,że jak jedździ po krajach niemieckojęzycznych to widząc swoich rówieśników zastanawiał się podobno co oni robili podczas wojny.

    Odnośnie zasianego w tym tekście ziarna niepewności co do biografii Władka-szczęściarza prawdy nie dowiemy się pewnie nigdy. Poza tym skoro Szechter mógł dostać Legię Honorową to dlaczego Bartoszewski ma nie dostać czegoś od naszych starszych braci w wierze? 😉

    • ksiązka
      … Ksiązkę napisał ! – Michał Komar – Władysław Bartoszewski Wywiad Rzeka. Ale nie polecam tej pozycji, bo jest to subiektywny spis zdarzeń i nazwisk z życia Bartoszewskiego, w którym aż prosi się o pogłębienie dziwnych zwolnień z obozu i więzienia, a autor nie pyta o to bohatera, a bohater sam o tym zdawkowo “niedopowiada”.

      ps. perfekcyjny tekst MK, i wcale nie odbieram go jako krytykę p. Bartoszewskiego, a raczej jako skrót rzeczowej oceny, wielki skrót, aczkolwiek doskonały wstęp do polemiki o “profesorze”.

    • Ja w jego wypowiedziach nie
      Ja w jego wypowiedziach nie słyszę lasującego się wapna. Ja słyszę przeraźliwy strach przed ludźmi którzy zadają pytania o przeszłość, są mocodawcami “oszalałych inkwizytorów” z IPN a do tego nie celebrują słusznych autorytetów. To wszystko uosabiają Kaczyńscy ich wesoła gromadka, i nie tylko Bartoszewski drży, ale cała ekipa spod znaku “Wybierzmy Przyszłość”. Gwarantuję, że tak obsesyjną nienawiść może wzbudzić wyłącznie strach.

  4. Dawno temu w Niemczech, dokładniej w RFN, spotkałem
    starszego pana, przedstawiał się jako ,,profesor z Bydgoszczy”, w ciężkiej pracy. Bardzo starał się wyróżnić z gromady polskich ,,gastarbeiterów” – nadskakiwał Niemcom, podlizywał szefom, kablował, próbował poganiać leniwych, wreszcie, służył jako tłumacz z racji dobrej znajomości niemieckiego. Zapytany skąd zna język i całą okolicę, odpowiedział : byłem tu na robotach w 1945 roku.
    Obrazek nr 2 : spotkanie weteranów II Armii Wojska Polskiego, spotkanie po latach, wizyta na grobach poległych towarzyszy broni. Później wspomienia, wódka, łzy. Ani jedno dobre słowo nie padło o sowieckich i polskich dowódcach, ani jedno słowo o własnym poświęceniu albo bohaterstwie. Za to podziw dla niemieckiej machiny wojennej, tamtej – z kwietnia 45 roku, w przededniu końca wojny i kapitulacji.
    Więc fascynacja wrogiem, i do tego okrutnym, nie jest czymś zupełnie niezwykłym. Wzięła się ze zderzenia naszego ,, naprzód – głodni, bez broni, po trupach, pod pijanym dowództwem” z perfekcyjną machiną niemiecką. Nie szkodzi, że bandycką i morderczą.

  5. Dawno temu w Niemczech, dokładniej w RFN, spotkałem
    starszego pana, przedstawiał się jako ,,profesor z Bydgoszczy”, w ciężkiej pracy. Bardzo starał się wyróżnić z gromady polskich ,,gastarbeiterów” – nadskakiwał Niemcom, podlizywał szefom, kablował, próbował poganiać leniwych, wreszcie, służył jako tłumacz z racji dobrej znajomości niemieckiego. Zapytany skąd zna język i całą okolicę, odpowiedział : byłem tu na robotach w 1945 roku.
    Obrazek nr 2 : spotkanie weteranów II Armii Wojska Polskiego, spotkanie po latach, wizyta na grobach poległych towarzyszy broni. Później wspomienia, wódka, łzy. Ani jedno dobre słowo nie padło o sowieckich i polskich dowódcach, ani jedno słowo o własnym poświęceniu albo bohaterstwie. Za to podziw dla niemieckiej machiny wojennej, tamtej – z kwietnia 45 roku, w przededniu końca wojny i kapitulacji.
    Więc fascynacja wrogiem, i do tego okrutnym, nie jest czymś zupełnie niezwykłym. Wzięła się ze zderzenia naszego ,, naprzód – głodni, bez broni, po trupach, pod pijanym dowództwem” z perfekcyjną machiną niemiecką. Nie szkodzi, że bandycką i morderczą.

  6. Dawno temu w Niemczech, dokładniej w RFN, spotkałem
    starszego pana, przedstawiał się jako ,,profesor z Bydgoszczy”, w ciężkiej pracy. Bardzo starał się wyróżnić z gromady polskich ,,gastarbeiterów” – nadskakiwał Niemcom, podlizywał szefom, kablował, próbował poganiać leniwych, wreszcie, służył jako tłumacz z racji dobrej znajomości niemieckiego. Zapytany skąd zna język i całą okolicę, odpowiedział : byłem tu na robotach w 1945 roku.
    Obrazek nr 2 : spotkanie weteranów II Armii Wojska Polskiego, spotkanie po latach, wizyta na grobach poległych towarzyszy broni. Później wspomienia, wódka, łzy. Ani jedno dobre słowo nie padło o sowieckich i polskich dowódcach, ani jedno słowo o własnym poświęceniu albo bohaterstwie. Za to podziw dla niemieckiej machiny wojennej, tamtej – z kwietnia 45 roku, w przededniu końca wojny i kapitulacji.
    Więc fascynacja wrogiem, i do tego okrutnym, nie jest czymś zupełnie niezwykłym. Wzięła się ze zderzenia naszego ,, naprzód – głodni, bez broni, po trupach, pod pijanym dowództwem” z perfekcyjną machiną niemiecką. Nie szkodzi, że bandycką i morderczą.

  7. Ach ten profesor
    Po II wojnie nadawano tytuły profesorskie ludziom na nadzwyczajnych zasadach – znałem kilku zacnych z tytułem prof mgr . Było to z uwagi na brak kadry naukowej – działo się tak nie tylko w Polsce . Podobnie działano w szkolnictwie – przyspieszone kursy itp.
    ( innym przykładem są w trakcie trwania działań wojennych przyspieszone kursy oficerskie itp. )

    Tak że zdziwienie pt matki jest przykładaniem dzisiejszego rozumowania do zupełnie innych czasów powojennych …………………

    Tak że nie czepiał bym się Władysława Bartoszewskiego – jeżeli tylko nieznaczny procent jego żywota jest prawdziwy to i tak jest to człowiek niezwykły !!!

    • A znałeś profesora bez
      A znałeś profesora bez magistra? To ewidentna bzdura co piszesz, nie było żadnego nadzwyczajnego nadawania NAUKOWYCH tytułów profesorskich z poziomu magistra, była siłowa produkcja inteligencji” w różnych WULM i innych dwuletnich kursach dla klasy robotniczej, ale po tych “uczelniach” nikt nie zostawał profesorem. Nawet w PRL od początków istnienia do profesury dochodziło się po szczeblach kolejnych tytułów naukowych, można oczywiście dyskutować jak się te szczeble zaliczało, ale pisanie bzdur o nadawaniu tytułów profesorskich z poziomu magistra jest tylko pisaniem bzdur. W liceum miałem wuefistę po średniej wieczorówce i też wołaliśmy na niego profesor, nawiasem mówiąc życzył sobie takiego wołania i też miał piękny życiorys, raz ściągnął kotka z wierzby. Mnie nie interesuje jaki kto ma życiorys, mnie interesuje tylko tyle, że szemranymi życiorysami zamyka się ludziom buzie. Ten “profesor” co drugi dzień wygłasza moralne tyrady z pozycji niepodważalnego “świętego męża”, czyli co drugi dzień grzebie w cudzych życiorysach. Ktoś tu słusznie napisał, że bohater zwykle jest milczący, takiej autopromocji bohaterstwa jaką odstawia ten starzec próżno szukać w tej części Europy.

  8. Ach ten profesor
    Po II wojnie nadawano tytuły profesorskie ludziom na nadzwyczajnych zasadach – znałem kilku zacnych z tytułem prof mgr . Było to z uwagi na brak kadry naukowej – działo się tak nie tylko w Polsce . Podobnie działano w szkolnictwie – przyspieszone kursy itp.
    ( innym przykładem są w trakcie trwania działań wojennych przyspieszone kursy oficerskie itp. )

    Tak że zdziwienie pt matki jest przykładaniem dzisiejszego rozumowania do zupełnie innych czasów powojennych …………………

    Tak że nie czepiał bym się Władysława Bartoszewskiego – jeżeli tylko nieznaczny procent jego żywota jest prawdziwy to i tak jest to człowiek niezwykły !!!

    • A znałeś profesora bez
      A znałeś profesora bez magistra? To ewidentna bzdura co piszesz, nie było żadnego nadzwyczajnego nadawania NAUKOWYCH tytułów profesorskich z poziomu magistra, była siłowa produkcja inteligencji” w różnych WULM i innych dwuletnich kursach dla klasy robotniczej, ale po tych “uczelniach” nikt nie zostawał profesorem. Nawet w PRL od początków istnienia do profesury dochodziło się po szczeblach kolejnych tytułów naukowych, można oczywiście dyskutować jak się te szczeble zaliczało, ale pisanie bzdur o nadawaniu tytułów profesorskich z poziomu magistra jest tylko pisaniem bzdur. W liceum miałem wuefistę po średniej wieczorówce i też wołaliśmy na niego profesor, nawiasem mówiąc życzył sobie takiego wołania i też miał piękny życiorys, raz ściągnął kotka z wierzby. Mnie nie interesuje jaki kto ma życiorys, mnie interesuje tylko tyle, że szemranymi życiorysami zamyka się ludziom buzie. Ten “profesor” co drugi dzień wygłasza moralne tyrady z pozycji niepodważalnego “świętego męża”, czyli co drugi dzień grzebie w cudzych życiorysach. Ktoś tu słusznie napisał, że bohater zwykle jest milczący, takiej autopromocji bohaterstwa jaką odstawia ten starzec próżno szukać w tej części Europy.

  9. Ach ten profesor
    Po II wojnie nadawano tytuły profesorskie ludziom na nadzwyczajnych zasadach – znałem kilku zacnych z tytułem prof mgr . Było to z uwagi na brak kadry naukowej – działo się tak nie tylko w Polsce . Podobnie działano w szkolnictwie – przyspieszone kursy itp.
    ( innym przykładem są w trakcie trwania działań wojennych przyspieszone kursy oficerskie itp. )

    Tak że zdziwienie pt matki jest przykładaniem dzisiejszego rozumowania do zupełnie innych czasów powojennych …………………

    Tak że nie czepiał bym się Władysława Bartoszewskiego – jeżeli tylko nieznaczny procent jego żywota jest prawdziwy to i tak jest to człowiek niezwykły !!!

    • A znałeś profesora bez
      A znałeś profesora bez magistra? To ewidentna bzdura co piszesz, nie było żadnego nadzwyczajnego nadawania NAUKOWYCH tytułów profesorskich z poziomu magistra, była siłowa produkcja inteligencji” w różnych WULM i innych dwuletnich kursach dla klasy robotniczej, ale po tych “uczelniach” nikt nie zostawał profesorem. Nawet w PRL od początków istnienia do profesury dochodziło się po szczeblach kolejnych tytułów naukowych, można oczywiście dyskutować jak się te szczeble zaliczało, ale pisanie bzdur o nadawaniu tytułów profesorskich z poziomu magistra jest tylko pisaniem bzdur. W liceum miałem wuefistę po średniej wieczorówce i też wołaliśmy na niego profesor, nawiasem mówiąc życzył sobie takiego wołania i też miał piękny życiorys, raz ściągnął kotka z wierzby. Mnie nie interesuje jaki kto ma życiorys, mnie interesuje tylko tyle, że szemranymi życiorysami zamyka się ludziom buzie. Ten “profesor” co drugi dzień wygłasza moralne tyrady z pozycji niepodważalnego “świętego męża”, czyli co drugi dzień grzebie w cudzych życiorysach. Ktoś tu słusznie napisał, że bohater zwykle jest milczący, takiej autopromocji bohaterstwa jaką odstawia ten starzec próżno szukać w tej części Europy.

  10. Profesorem owszem byl
    lecz juz nie jest, z tego co sie orientuje. Przypadek taki wystepuje, jesli ktos bez stopnia naukowego otrzymuje angaz czasowy na stanowisku profesorskim na uczelni wyzszej. Nieistotny jest wtedy posiadany lub nie stopien naukowy, nikt nie docieka braku matury. Jakby Ciebie, Matka, zatrudnil ktos jako wykladowce na stanowisku profesorskim przyslugiwalby Ci wtedy NA CZAS TRWANIA ANGAZU tytul profesora. Taki fakt wystapil w zyciu pana B. gdy bal wykladowca na jakiejs niemieckiej uczelni, dzis nie pamietam ktorej, a nie chce mi sie wertowac netu… Po wygasnieciu kontraktu profesorem sie juz nie jest, bo tytul ten wtedy okresla nasza akademicka pozycje w danym momencie, a nie jest tytulem przyznawanym przez instytut naukowy.
    Jak wiadomo profesorem mozna byc rowniez bez posiadania jakiegokolwiek wyksztalcenia, profesorem HC (vide byly prezydent Lech W.).
    Mysle, ze nazywanie pana Bartoszewskiego profesorem bierze sie z tej samej bajki co nazywanie bylych prezydentow czy ministrow prezydentami czy ministrami. Mialem kiedys taki kuriozalny przypadek z bylym ministrem, ktory po okresie prosperity musial wrocic do zawodu wyuczonego polegajacego na projektowaniu. No i na radach cotygodniowych wszyscy z naprawde niewielkimi wyjatkami tytuowali go ministrem, a facet lykal (ja mowi Zagloba, ino mu grzdyka latala, a oczy mruzyl….).
    Co do niesamowitosci zyciorysu, nie mam pojecia. Widze jednak wiele prawdy w tym, ze w piekle kotly z Polakami nie musza byc pilnowane; sami sie umiemy upilnowac, niech no tylko ktos sprobuje wyzej uniesc glowe!
    Niewielu ludzi zostalo, ktorych mozna by nazwac autorytetami. Z tego, co piszesz, a w zasadzie sugerujesz, to chyba nikt. Parafrazujac samego Bartoszewskiego z jego wypowiedzi w instytucie Yad Vashem, kiedy to powiedzial, ze ten zrobil wystarczajaco wiele dla ratowania Zydow w czasie wojny, ktory podczas tego ratowania zginal, to prawdopodobnie nie ma juz w Polsce zadnych autorytetow moralnych, bo aby nim byc, trzeba podczas zdobywania tego autorytetu zginac. Moze bedzie to wystarczajace do tego, aby ludzie sie potem nie czepili tego czy innego zdazenia, PODDAJAC JE JEDYNIE W WATPLIWOC BEZ DOWODOW NA ZAISTNIENI JAKIEJKOLWIEK MACHLOJKI.
    Co do tego strachu przed obywatelami polskimi, niemieckim oficerem czy kimkolwiek innym. NIE MAM POJECIA! Wychowalem sie w PRLowskiej szkole, gdzie mowilo sie o bohaterstwie Polakow, o naszym mestwie, gdzie sprzedawano historie naszego kraju na pewno milo i sympatycznie, ale czasami mialo to tylko ogolny zwiazek z tym, co sie dzialo. Dlatego od ponad 10 lat co i rusz czuje sie wyprowadzony z rownowagi jakims zaslyszanym stwierdzeniem uslyszanym najczesciej z ust obcego o tym czy innym zdazeniu, ktore stawia kraj, w ktorym sie urodzilem w zlym swietle, ba przeczy temu, co JA przeciez wiem na pewno, bo tego mnie uczyli w szkole za mlodu. Ze wstydem przyznaje, ze czasami to oni maja racje. I nie namawiam do opuszczania glowy i przyjmowania wszystkiego za prawde a priori. Natomiast proponuje nie toczyc tak radykalnej dyskusji na zasadzie kobiet i mezczyzn (ja rownouprawnienie to rownouprawnienie) z magla, kiedy po jednej stronie stoi facet, ktory mimo wszystko to przezyl, a po drugiej… hmmm, no wlasnie, kto stoi po drugiej stronie?
    Mysle, ze dobrym cwiczeniem bedzie przesledzenie historii nowoczesnej Wietnamu z ostatnich powiedzmy 50-55 lat. Kto dobry, kto zly, kto prawy, kto demokrata. To naprawde dobrze robi w kwestii widzenia swiata.
    Zdrav,
    Milo Minderbinder

    • Według Twojej techniki
      Według Twojej techniki tytułowania, profesorem winno się nazywać Leppera, bo Wałęsy już nie trzeba, sam się nazwał. Mówię o tytule naukowym, a nie pierdołach towarzyskich i grzecznościowych. I jeszcze raz powtórzę, że jeśli co drugi dzień słyszę, że pompowany profesor ma rację, bo miał ciężkie dzieciństwo i skomplikowaną młodość, której nikt nie ma prawa dotykać, to jakbym kazanie dobrodzieja w Ligocie Małej słyszał o biskupie z Płocka. Mało mnie obchodzi co kto przeżył, mój dziadek przeżył wielki głód na Ukrainie, obóz pracy w Westfalii i przesłuchanie na UB za słuchanie radia Londyn. Profesorem z tego tytułu nie został, a myli się dość często. W telewizji nie był ani razu. Bartoszewski pieprzy coraz głodniejsze kawałki, a polityczni wyrobnicy w gatunku marcowego docenta Nałęcza, co mu partia dała tytuły, kneblują anatemą usta, bo on “przeżył” Auschwitz, bo on siedział, bo on ma piękny życiorys. A co ma dziad do obrazu? Racja jest albo jej nie ma, co ma do tego życiorys? Natomiast jeśli się co drugi dzień pierdzi stetryczałą gadką o “pięknym życiorysie”, to ja pytam, które fragmenty są szczególnie piękne i jakim cudem zaistniały? Nie mam racji, ponieważ nie byłem w Auschwitz? Na podwórku, w krótkich majtkach polemizowało się na tym poziomie: “jesteś głupi, bo jesteś głupi”.

      W Polsce nie ma autorytetów, to prawda, głównie dlatego, że w Polsce promuje się szemrane typy na politycznych i środowiskowych usługach, a potem larum i darcie szat podnosi, “plucie jadem i frustrację”, gdy kto piśnie słowo niepoprawnej prawdy. Jeśli się lansujesz na cnotę absolutną, to się przygotuj na krytykę. Autorytety istnieją, ale w TV ich nie zobaczysz.

      • mmm, to nie moja technika tytulowania,
        a jedynie rzeczywistosc.
        Nie wiem, czy nie masz racji, ani nie wiem, czy nie siedziales w Auschwitz i prawde mowiac nie za bardzo mnie to… Pytam sie tylko grzecznie, czy to co napisales oznacza, ze Bartoszewski klamie, cza tez nie? Czy odezwal sie w nim zapozniony syndrom Stockholmski, czy ma demencje, czy wspolpracowal z SS, SD, Kripo? Po porostu chcialbym wiedziec, co sugerujesz. I nie oznacza to, ze popieram to, co pan Bartoszewski mowil ani rowniez to, ze sprzeciwiam sie temu co Ty piszesz. Oznacza to jedynie, ze jesli sa fragmenty zyciorysu pana Bartoszewskiego, ktore sa dyskusyjne to prosze bardzo, pisz o tym bo i ja chce znac Twoja opinie. Ale na pewno nie popieram pisania w ten sposob, ktory zreszta robi od dawna wielka furore czyli przesmiewczego powatpiewania, deprecjonowania bez posiadania jakichkolwiek kwitow na poparcie przedstawianych tez.
        Co sugerujesz piszac o zwolnieniu z Auschwitz? Lapowka, obietnica wspolpracy? Spodobal sie komus? Znaczy Schwull? No, byl mlody wtedy, moze przystojny? Wiesz, daleko mozna pojechac w ten sposob, ale czy aby o to Ci chodzi? Facet powiedzial cos, co sie nam nie podoba. Baaaardzo nie podoba. Ty, zamiast zastanowic sie najpierw czy mial podstawy tak powiedziec zaczynasz od tego, ze w Ameryce bija murzynow.
        Nie wiem, jak mu sie udalo w Auschwitz, nie mam pojecia czy podpisal lub obiecal wspolprace z SB czy inna sluzba. Nie mam poki co podstaw do takiego osadu, a piersze co zrobie to jednak SPRAWDZE, CZY MIAL PODSTAWY POWIEDZIEC TO, CO POWIEDZIAL DLA DIE WELT. I proponuje Matka, zebys zrobil podobnie.
        Zdrav,
        Milo Minderbinder

        • Twój sposób tytułowania, to
          Twój sposób tytułowania, to Twoja rzeczywistość, tytuł naukowy jest przyznawany na całym świecie po zaliczeniu kolejnych etapów pracy naukowej i to jest powszechna rzeczywistość. Jak na człowieka, który ma całe mnóstwo wątpliwości zachowujesz się dość dziwnie, bo w co drugim zdaniu jesteś więcej niż pewien swoich racji, zbyt wiele czytam i piszę, aby czytać i pisać tylko wierszami, między wierszami jest ciekawiej. Niczego nie sugeruję, jeśli jest tu jakieś jedno pomówienie, to po prostu je wskaż, ja jedynie pytam o okoliczności “piękna”. Jeśli słyszę przy okazji rozmowy o wizycie Miedwiediewa w Polsce albo powodzi w Pucku, że teraz przemówi profesor, który przeżył Auschwitz i ma piękny życiorys, to głęboko się zastanawiam co takiego słyszę? A jak czegoś nie rozumiem, to najzwyczajniej pytam. Jak przeżył? Wtedy z łaski dostaję, że nie przeżył tylko został zwolniony. Pytam jakim cudem? Zero odpowiedzi. Pytam jaki profesor? Ano właściwie tak się po prostu mówi, taka grzeczność. Słyszę o cudownych ludziach w Żegocie. Pytam, która to ta cudowna Żegota i cudowni ludzie? Pani żydowska kierowniczka Paulina Hausman, która tuż po wojnie ląduje w stalinowskim aparacie “sprawiedliwości”. Słyszę, że aresztowany i skazany przez komunistów. Pytam jakich komunistów? Żegota uratowała komunistkę Fajgę Mindla-Danielak? Tę samą, która w ramach wdzięczności i jako Żydówka pod polskim nazwiskiem skazała członka Żegoty, będąc stalinowską bandytką? Przecież to nie ja rozprowadzam ten piękny życiorys przy okazji dowolnej pogawędki, ja tylko pytam, czy to właśnie o ten życiorys chodzi? Nic więcej. Zwolniony z Auschwitz przy rozmowie o stanie wody na Bugu we Włodawie. Pytam jak to możliwe, że staruszek, który brał w dupę i siedział w karcerze z rąk Niemców i Żydów w mundurach, boi się Polaków w cywilu, gdzie o krzywdzie wyrządzonej przez Polaków, w tym pięknym i nieprawdopodobnym życiorysie nie ma wzmianki. Przepraszam jest, oczywiście bandytką stalinowską była Helena Wolińska nie Fajgę Mindla Danielak i musimy się z tą bolesną prawdą jako Polacy zmierzyć. Ten pajacujący staruszek, gdyby powiedział prawdę na temat swoich prześladowców skończyłby jak oszołom, ma tego pełną świadomość i dlatego wydłubuje rodzynki ze swego żywota przy pomocy usłużnych karierowiczów i częstuje tą eucharystią na lewo i prawo. O tym czy miał podstawy, aby tak powiedzieć napisałem stronę, więc zgrane frazy z murzynami mógłbyś sobie darować, chyba, że na nic innego Cię nie stać. Natomiast dobrymi radami chodnik do chałupy sobie wybrukuj, bo jakkolwiek takie sugestie czytać w najlepszym razie są prostactwem.

          • Metoda
            Matko drogi i zacny

            Zalogowałem się, coby ten komentarz skrobnąć, bom się lekko zdenerwował. Milo pisze wyraźnie, że nie chodzi mu głównie o to co powiedział Bartoszewski – (moim zdaniem pierdolnął głupotę, stary jest i lubi Niemców takich jakimi są teraz, a głupotę rozdmuchują media). Milo chodzi o metodę jaką przyjąłeś w tym wpisie. I się z nim zgadzam, to poniżej Twojego normalnego poziomu. Możesz się zasłaniać i unikać, mówiąc żeby ci pokazać gdzie jest pomówienie itp. Nie ma, jesteś stary bardzo inteligentny, i nie robisz takich kwiatków. Ale i ja i Ty wiemy że cały wpis ma taką intencję – co to za facet ten Władek, coś za dużo tu zbiegów okoliczności. Puszczasz oko, żartujesz. OK

            Czytałem wywiad rzekę z Bartoszewskim, ale nie odniosłem wrażenia że coś ukrywa, przemilcza. Faktów tyle że dwa tomy wyszły. Zbiegów okoliczności mnóstwo, ale wiesz, jak tak patrzę na swoje niedługie przecie życie to też się tego uzbierało. Nie mówiąc o innych członkach mojej rodziny – dziadka np. wypuścił esesman z ciężarówki, bo znalazł w portfelu obrazek z Matką Boską i go ruszyło. Jak pomyślę, że ktoś z tego tytułu, kilkadziesiąt lat później miałby mu robić zarzut, to mnie trzęsie. To zbyt poważne tematy, coby jechać takim podłym, powiem wprost, podłym mechanizmem. Czytają cię setki, jeśli nie tysiące ludzi, ja np. dlatego że masz wspaniały dar dostrzegania niedostrzegalnego, i często zgadzam się z Twoimi diagnozami. Ale na litość Fabia, poziom, man, poziom, nie jesteśmy na Onecie. 🙂

          • No i pięknie i naturalnie i
            No i pięknie i naturalnie i ależ oczywiście. Ten tekst jest napisany dokładnie tak jak mówisz, jest napisany z premedytacją i nie do się go ugryźć. Doskonale to odczytałeś, tylko nie dopisałeś dlaczego tak się dzieje, a jestem więcej niż pewien, że wiesz dlaczego. Jest to nic innego jak pokazanie mechanizmu, którym się posługuje w polskiej “debacie”. Niby wszystko jest w porządku, nie ma się do czego doczepić, ale na hektar czujesz kant i propagandę. Jak się przypierdolisz do biednego staruszka co przeżył Auschwitz i ma piękny życiorys? Choćbyś chciał grdyka Ci staje w poprzek, a z tyłu głowy masz: faszystę, ignoranta, Rydzyka, plującego jadem itd. Bierze się jakiś pakiet najeżony patosem i zamyka gęby rozmówcom. Czy Twój dziadek idzie do TV wygłaszać moralitety? Albo wchodzi na katedrę po liceum wieczorowym? Mój postąpił być może jeszcze gorzej, bo sam się zgłosił na roboty do Niemiec, żeby nie paść z głodu na Ukrainie. Dziś na forach i w TV w zależności od politycznego zajoba byłby folksdojczem albo prekursorem UE. Jeśli łapiesz subtelności i podteksty, to łap wszystkie. Przecież doskonale wiesz, że mnie oceny moralne powiewają i choćby Bartoszewski donosił na gestapo, nie miałbym nic w tej sprawie do powiedzenia, ponieważ bladego pojęcia nie mam jakbym się zachował w tak ekstremalnych warunkach, nie wykluczam, że sprzedałbym matkę i córkę, żeby przeżyć. Ja tylko zwracam uwagę, że skomplikowane ludzkie dzieje, niejednoznaczne i nie cukierkowe, przedstawia się jako sterylne bohaterstwo i martyrologię, co już jest irytującym prostactwem, ale najgorsze, że potem knebluje się gęby tą martyrologią. Mam w dupie co przeżył Bartoszewski, nie mogę tylko słuchać, że to największy autorytet i znawca od II WŚ, bo to ewidentne pierdolenie. Mój dziadek ma większą praktyczną wiedzę, bo przeżył II WŚ w trzech krajach i był świadkiem większej liczby newralgicznych zwrotów w czasie wojny niż Bartoszewski. Ten człowiek nie ma “papierów” naukowych, jest znachorem nauki, jego oceny są subiektywnym pierdoleniem nie prawdą objawioną i z tym walczę. Półprawdy takie jak piękna karta Żegoty. W Żegocie blisko połowa to przedwojenni żydowscy socjaliści i późniejsi stalinowscy oprawcy. Tylko myk “intelektualny” jest jeden. Gdyby Bartoszewski pierdnął całą prawdą na temat Żydów, Niemców, Francuzów zjedliby go, pierdolnąć o Polakach, to najkrótsza droga do naukowości i moralnej rozprawy. Łatwizna i oszustwo intelektualne, wyniesione na ołtarze. Nie pisnąłbym jednego słowa na temat życiorysu Bartoszewskiego, gdyby stary pierdoła nie lansował się co drugi dzień jako święty mąż i naukowiec, przy tym moralizując jak baba w kruchcie.

          • Ech, mój dziadek nigdzie nie
            Ech, mój dziadek nigdzie nie chodzi, bo go inną łapanką zwinęli i spadł z rusztowania okładając kamieniem jakiś budynek w Wawie. :/

            Metoda jest jaka jest, ale większość czytających na stóweczkę uznała że robisz klasyczną nagonkę, i że tak wolno. Ja nie uważam że wolno, nawet w celu uczynienia zabiegu uświadamiająco – demaskującego. Tak się nie robi, bo to jest zniżanie do poziomu bruku.

            Czy były zwolnienia można przeczytać w raporcie Witolda Pileckiego. Rzadko, ale były, szczególnie na początku wojny, tylko dla Polaków, i tylko jak ktoś zapłacił, albo jak jakaś instytucja interweniowała. Bartoszewski był pracownikiem PCK. Był jeszcze jeden warunek – zwalniany musiał być “czysty” zwykły człowiek z łapanki, politycznych nie zwalniali. A on miał 17 lat, czysty był. Sorry za tą wstawkę, historyczne zacięcie mnie poniosło 😀

            Swoją drogą kiedyś byłem na jednym spotkaniu gdzie był i WB. Strasznie go chwalili, w dupala włazili z różnymi Profesorami, Wielkimi Polakami itp. Odniosłem nieodparte wrażenie, że to go żenuje, i to mocno. Raczej jego wypowiedzi świadczą o dość dużym jak na postać tego formatu dystansie do swojej osoby. Co do przywalania Polakom i łatwości tego zabiegu. Wiesz przecie, w tamtych czasach czarno biało nie było. Każdy ma swoją prawdę. I on może teraz nawet tak to pamięta. Babcia moja opowiadała jak dziadek z sąsiadem wywozili na saniach z zakładu produkującego cukierki (mieścił się w Krakowie w kamienicy która stanowiła granicę getta, obecnie okolice Kalwaryjskiej) Żyda przykrytego workami ze słodkościami, to też nie bali się Niemców – im by się nie chciało dupy sobie zawracać dwoma obdartymi polaczkami. Ale co innego rożni przechodnie, niektórzy za taką gratkę by się dali pokroić, jakby wiedzieli. Jeszcze wiele lat po wojnie ten wyczyn stanowił rodzinną tajemnicę, tak ta konspiracja wpłynęła na moją rodzinę. Swoją drogą dziwię się dziadkowi, że dupy z grobu nie podnosi jak słyszy co jego dzieci rodzone wygadują przy świątecznym stole o ratowanych przez niego współobywatelach Rzeczpospolitej. OK, znowu mnie poniosło, ta historia mnie kiedyś wykończy 🙂

            Nie wiem czy dobrą drogą zmiany tej sytuacji, gdzie chcemy żeby o Polsce dobrze mówić za granicą, jest robienie najazdu na każdego kto powie jakieś krytyczne słowa o naszym kraju. Ja preferuję jednak po prostu robienie dobrej roboty, takiej codziennej. I to chyba działa, naprawdę inaczej się obecnie patrzy na Polaków za granicą, już stereotyp zapijaczonego złodzieja odszedł prawie w niepamięć. 🙂 To tak coby zakończyć pozytywnie, bo do żonki muszę znikać 😀

          • Tak, z tą dobrą robotą i tak
            Tak, z tą dobrą robotą i tak dalej jest piękne. Problem polega na tym, że nie mówi tych idiotyzmów jakiś tam Polak, tylko były minister spraw zagranicznych i nie mówi o tym, że bał się szmalcowników, których AK traktowała strzałem w łeb, tylko mówi o strachu przed POLAKAMI. Pokaż mi jednego ministra spraw zagranicznych, którego kraj walczył i był ofiarą nazizmu i który stwierdza, że jego rodacy byli większym zagrożeniem niż niemieccy żołnierze. Za coś takiego w NORMALNYM kraju zostałby taki idiota publicznie wyśmiany i zdegradowany. W Polsce “doradca” prezydenta linczuje tych co zwracają uwagą na idiotyzm tej odpowiedzi, a autor idiotycznej odpowiedzi ląduje w kapitule Orła Białego. Mnie zawsze niesłychanie poraża takie międzynarodowe zderzenie racji i aberracji. Kiedy szwedzki dziennikarz, w kraju wolności słowa, napisał PRAWDĘ o żydowskich “transplantacjach”, władze i cały korpus dyplomatyczny Izraela zażądał od SZWECJI przeprosin. Jakoś przy takich histerycznych endeckich reakcjach sięgających niebotycznych pułapów idiotyzmu, nie mówi się w Polsce o żydowskim przewrażliwieniu, tylko o antysemityzmie. Gdy polski minister spraw zagranicznych pierdoli takie absurdy “historyczne”, że się we łbie nie mieści, w Polsce się odpowiada: cicho cicho, nie bądźmy tacy wrażliwi, spójrzmy prawdzie w oczy, uderzmy się w piersi, ten człowiek przeszedł piekło, róbmy swoje. Nikt przytomny nie zakwestionuje takiego zjawiska jak szmalcownicy, tylko, że to zjawisko jak każde należy podawać z pełną informacją. Nie była to ani norma, ani wizytówka Polski, ani powszechnie akceptowana praktyka, tylko zwyrodnienie karane śmiercią przez podziemne państwo. Warto też dodać, że podobne zwyrodnienia są smutną normą wojenną i nie są cechą narodową, wyjątkowe zrobiło się tylko dlatego, że i naród najbiedniejszy, choć wybrany przez Boga. To samo dotyczy Żydów w UB i Informacji wojskowej, to nie jest obraz narodu, ale patologii, o której słowem nie można pierdnąć, we własnym kraju. Przy skali bezkarności i wręcz nobilitacji dla takiego pierdolenia jak pierdolenie Bartoszewskiego, reakcje powinny być bardziej histeryczne niż te żydowskie w Szwecji, bo dopóki za coś dostajesz nagrodę, nie karę, dotąd będziesz szedł na łatwiznę i pierdolił do woli. Niewiele mogę, ale tyle co mogę, tyle robię i jak mówiłem moralność mnie nie rajcuje, tylko skuteczność. Ten tekst to amoralny i skuteczny nahaj na tego typu pierdolenie, moja kara wymierzona za głupotę i łatwiznę życiową wynoszoną na ołtarze.

            PS O raporcie Pileckiego w powyższym tekście pisałem i nawet podawałem tę samą liczbę i okoliczności zwolnień.

          • no fajnie, dzieki, a ja z tego wszystkiego
            zebralem po düpie. I za co? Ze sie Matce lans dziadka nie podoba? po 60 latach, ktore minely od wojny kazda historie mozna wypolerowac. Mowie grzecznie zeby sie nie skupiac na dziadka zyciorysie, ktory jest jaki jest i bedzie jeszcze lepszy, czego gwaranem sa wszyscy dziennikarze, ktory zrobia co trzeba z glupoty, a zobaczyc, czy w tym co dziadek mowi nie zobaczymy kawalka prawdy. Jesli to bzdura, to spuscic wode w klozecie lecz jesli nie…
            Zdrav,
            Milo Minderbinder

          • Parę pieter niżej dłubiesz
            Parę pieter niżej dłubiesz nie w jednym, ale w “życiorysie” czterdziestomilionowego narodu i jako dorobek wydłubałeś dwa przykre epizody, takie życiowe słabości jak się zwykło mówić. Z Zaolzia i Wilna zbudowałeś wydarzenie historyczne XX wieku. Co zatem zrobiłeś i z jakiego tytułu przypierdalasz się do mojego wydłubywania z życiorysu, którego zresztą nie było. Podałem pełen życiorys Bartoszewskiego, przynajmniej spory jego fragment, również, a właściwie z samymi szlachetnymi wydarzeniami, sam oceniłeś naród na podstawie dwóch epizodów, które w historii II wojny światowej, nawet nie są pryszczami. Dlaczego nie napiszesz, że ten naród został wyrżnięty niemal w pień, zaatakowany przez dwie najbardziej zbrodnicze ideologie jednocześnie, że stolica tego narodu została zrównana z ziemią i nie godzi się tego narodu tak z buta traktować. Dlaczego nie pytasz “i kto to mówi?”, jak pytałeś przy Bartoszewskim, przeżyłeś 1/1000 z tego co Polacy w czasie II WŚ? Nie wiesz za co zebrałeś? Za pierdolenie. Zanim się odezwałeś tym idiotyzmem o Zaolziu, którym zaprzeczyłeś wszystkim swoim wcześniejszym zarzutom wobec mojego tekstu, już z komentarza do mojego tekstu dało się wyczytać co masz we łbie. We łbie masz murzynów, którymi się podpierasz, tylko że murzyni dzielą się na naszych i waszych. Wszystko co było takie rażące w przypadku Bartoszewskiego wykonałeś w przypadku Polski i żeby tylko, jeszcze dołożyłeś od siebie głównie prostackiej demagogii, bo idąc słowami wcześniejszych wynurzeń; “co sugerujesz Zaolziem”, że Polska była sojusznikiem nazistów? Zbyt wiele naczytałem się różnych “moralizujących” komentarzy, aby nie wyczuwać pierdolenia na hektar. Od pierwszych zdań wiadomo, że pierdolisz, a po drugich, że za chwile zrobisz gorzej niż wcześniej pouczałeś.

          • A Zaolzie i Wilno patrząc na
            A Zaolzie i Wilno patrząc na rzecz kategoriami fair play oczywiście są ewidentnym faulem, czyli innymi słowy modelowym politycznym ruchem. Jednak każdy polityk dbający o narodowy interes postąpiłby dokładnie tak samo i przykładów w historii jest mnóstwo, co nie znaczy, że podobne manewry muszą się normalnym ludziom, czyli nie politykom podobać, mnie też się nie podobają. O wszystkim można i nawet trzeba mówić, ale darując sobie tandetę moralizatorską i trzymając się przynajmniej własnych reguł gry.

          • jaaasne, zwroc tylko prosze swoja uwage na fakt, ze
            podalem jedynie przyklad na prosbe o taki przyklad. Mowiac o budowaniu wydarzenia historycznego wyolbrzymiasz. Jestesmy ani lepsi ani gorsi od innych nacji. Grzecznie zasugerowalem zeby sie czepiac merytorycznej wypowiedzi pana Bartoszewskiego, a nie chrzanienia pismakow o tym, co zrobil, co osiagnal i tym podobnych dupereli. Co do traktowania narodu z buta… lubie traktowac ludzi jednostkowo, wiec traktowanie calej nacji jako gremium nie wchodzi w rachube, bo jesli zaczniesz ta metoda traktowac innych to i oni Ciebie tak potraktuja; wrzuca do wora z milionem innych i stwierdza, ze masz statystycznie 178 cm wzrostu, 1,4 dziecka i kolniezyk koszuli 42,a potem ubierz sie w taka koszule… Masz jakis specjalny profil genetyczno-narodowy? Raczej nie, nieprawdaz?
            Czepiasz sie, Matka i tyle.
            A teraz mnie zbanuj i bedzie po sprawie…
            Zdrav,
            Milo Minderbinder

          • Tak, podałeś ot taki
            Tak, podałeś ot taki przykład, jakżeby inaczej, niewinnie, pierwsze z brzegu najważniejsze wydarzenia z życia 40 milionów ludzi. Ja też podam taki przykład, raz puściłeś bąka, a drugi raz miałeś problem z erekcją. Ot takie przykłady z życia konkretnego człowieka i nie sądzę abym się pomylił, podając przykłady w ciemno. Twoje życie i dorobek.

            PS Nie marz się i nie złaź jeszcze niżej w “argumentowaniu”, nie banuję za nieporadność, tylko za brak rokowań. Poza tym nie masz tu jednego nicka, to wiele nie ryzykujesz.

          • hmmmm, trele morele,
            ryzykuje, nowy utworzylem bo zapomnialem hasla do starego… Ot, proste wytlumaczenie, ale czujnosc sie chwali 🙂
            Jak w hasle FDJ: immer bereit
            zdrav,
            Milo Minderbinder

          • Oto masz zdanie-bezpiecznik
            “bladego pojęcia nie mam jakbym się zachował w tak ekstremalnych warunkach, nie wykluczam, że sprzedałbym matkę i córkę, żeby przeżyć. Ja tylko zwracam uwagę, że skomplikowane ludzkie dzieje, niejednoznaczne i nie cukierkowe, przedstawia się jako sterylne bohaterstwo i martyrologię, co już jest irytującym prostactwem, ale najgorsze, że potem knebluje się gęby tą martyrologią.”

            W tym brzmieniu jest na tyle uniwersalne,że możesz je wykorzystać do każdego dowolnego swojego tekstu, oszczędzając sobie nieporozumień co do intencji. Sam czasami czytam dwa razy żeby dostrzec drugie lub trzecie dno.

          • Faktów tyle że dwa tomy wyszły.
            Też czytałem. W tym drugim tomie 1/3 faktów to powtórka z cz.I. Wystarczyłoby na odpowiedzi dla MK. To taka złośliwość z mojej strony, bo nie lubię kupować składanek typu the best of part I, które dla niepoznaki ukrywa się pod tytułem cz.II.

    • kto stoi po drugiej stronie?
      1. Po drugiej stronie stoją żądni wiedzy, ciekawi świata, chcący zgłębić otaczającą rzeczywistość, a nie zadowalający się powierzchownością.
      2. Pomóż mi w zdobyciu odrobiny pokory, wymieniając jakieś zdarzenie, które stawia kraj w którym się urodziłeś (ja również) w złym świetle, z wyszczególnieniem konkretnych winowajców. Z góry zastrzegam, że nie utożsamiam się z ludźmi (nawet posiadającymi polskie obywatelstwo) związanymi z fanatyzmem pod jakąkolwiek postacią.
      3. Jeśli nazywanie pana Bartoszewskiego profesorem bierze się z tej samej bajki co nazywanie byłych prezydentów czy ministrów prezydentami czy ministrami, czemu nie tytułować wszystkich, którzy wykładali na uczelniach i mają tytuły honorowe, choćby A. Leppera i L. Wałęsę?
      4. Daleki jestem od odsądzania od czci i wiary p. Bartoszewskiego. To wyjątkowo inteligentny człowiek, Jego wypowiedzi powinny być brane pod uwagę w dyskusji, ale nie jako jedyne i arbitralne.
      5. Warto podyskutować o rzeczach interesujących, niestety, dla mnie historia nowożytna wietnamu jest drugoplanowa. Mam ciekawsze rzeczy.
      6. Przepraszam, jeśli się wciąłem pomiędzy MK i Milo Minderbinder, nie wytrzymałem napięcia.

      • no coz,
        chocby zajecie Wilna czy zajecie Zaolzia z historii wieku XX.
        Co do Walesy na przyklad slyszysz to w chwili, kiedy go pokazuja, kazdy dziennikarzyna nazyw go prezydentem, Kwasniewskiego tez. Dotyczy to po kolei praktycznie wszystkich ministrow.
        Co do Wietnamu nie chodzilo mi dyskusje na temat jego historii. Chodzilo mi o spojrzenie i rozroznienie, kto jest dobry, a kto zly i na czas, kiedy to rozroznienie sie dokonywalo i zmienialo. Po prostu kraik to ze dwa razy wiekszy od Polski ale rowniez byl zabawka w rekach wielkich. Warto poswiecic dzionek lub dwa…
        Zdrav,
        Milo Minderbinder

        • osobny wątek ad. Milo Minderbinder
          Zajęcie Wilna, a w szczególności Zaolzia, kiedy tereny były zdominowane ludnościa polską, nie wydaje mi się przykładem przekonującym, co najwyżej kontrowersyjnym, a co ciekawe, zajęcie odbyło się bez większych protestów ze strony mieszkańców tych dwóch terenów (źródło tej wiedzy postaram się odszukać).
          Oczywiście, że grzecznościowo mówimy “Panie Prezydencie” do byłych prezydentów, ale mi szczególnie chodzi o wykładających i posiadających tytuły naukowe – A. Lepper 3 doktoraty, L. Wałęsa 15 doktoratów.
          Jeśli znajdę bardzo wolny dzionek spojrzę na Wietnam 🙂

          Pozdrawiam

          • hmmm, no kazdy ma takiego King Konga
            na jakiego sobie zasluzyl… Jaki uniwersytet taki i doktorat HC, nie mam pojecia, kto i za co przyznal doktorat Lepperowi. Nie sadze, aby to byla jakas szanujaca sie uczelnia. Jesli chodzi o Walese to przypominam, ze mowimy, tak w kolejnosci sprawy, o nobliscie. Warto jeszcze pokusic sie o sprawdzenie, za co doktorat zostal przyznany bo diabel tkwi w szczegolach; Walesa dostal jeden z nich w uznaniu zaslug dla rozwoju bla, bla, bla… Tym niemniej szanuje Leszka Walese bo pamietam rok 80 baaaardzo dobrze i chcialbym paru krzykaczy wtedy tam zobaczyc.
            Nie slyszalem aby pan bartoszeicz mowi kiedykolwiek o sobie profesor lub nawiazywal do tego lub w inny sposob sugerowal tytulowanie sie w ten sposob.
            Grzecznosciowo to ja do siebie mowie “panie” lecz nie ma to niestety nic wspolnego ze stanem posiadania czy wladza. Pogardzam takim sposobem zwracania sie majacym przywrocic jak rozumiem swietlana przeszlosc rozmowcy. Nie slyszalem rowniez, zeby ktos mowil do Walesy lub o Walesie dr Walesa… skadinad brzmi wesolo. Tym niemniej to, ze ktos tytuluje pana Bartoszewskiego profesorem poki co nie wplywa na moje postrzeganie tego, co mowi.
            Zdrav,
            Milo Minderbinder

  11. Profesorem owszem byl
    lecz juz nie jest, z tego co sie orientuje. Przypadek taki wystepuje, jesli ktos bez stopnia naukowego otrzymuje angaz czasowy na stanowisku profesorskim na uczelni wyzszej. Nieistotny jest wtedy posiadany lub nie stopien naukowy, nikt nie docieka braku matury. Jakby Ciebie, Matka, zatrudnil ktos jako wykladowce na stanowisku profesorskim przyslugiwalby Ci wtedy NA CZAS TRWANIA ANGAZU tytul profesora. Taki fakt wystapil w zyciu pana B. gdy bal wykladowca na jakiejs niemieckiej uczelni, dzis nie pamietam ktorej, a nie chce mi sie wertowac netu… Po wygasnieciu kontraktu profesorem sie juz nie jest, bo tytul ten wtedy okresla nasza akademicka pozycje w danym momencie, a nie jest tytulem przyznawanym przez instytut naukowy.
    Jak wiadomo profesorem mozna byc rowniez bez posiadania jakiegokolwiek wyksztalcenia, profesorem HC (vide byly prezydent Lech W.).
    Mysle, ze nazywanie pana Bartoszewskiego profesorem bierze sie z tej samej bajki co nazywanie bylych prezydentow czy ministrow prezydentami czy ministrami. Mialem kiedys taki kuriozalny przypadek z bylym ministrem, ktory po okresie prosperity musial wrocic do zawodu wyuczonego polegajacego na projektowaniu. No i na radach cotygodniowych wszyscy z naprawde niewielkimi wyjatkami tytuowali go ministrem, a facet lykal (ja mowi Zagloba, ino mu grzdyka latala, a oczy mruzyl….).
    Co do niesamowitosci zyciorysu, nie mam pojecia. Widze jednak wiele prawdy w tym, ze w piekle kotly z Polakami nie musza byc pilnowane; sami sie umiemy upilnowac, niech no tylko ktos sprobuje wyzej uniesc glowe!
    Niewielu ludzi zostalo, ktorych mozna by nazwac autorytetami. Z tego, co piszesz, a w zasadzie sugerujesz, to chyba nikt. Parafrazujac samego Bartoszewskiego z jego wypowiedzi w instytucie Yad Vashem, kiedy to powiedzial, ze ten zrobil wystarczajaco wiele dla ratowania Zydow w czasie wojny, ktory podczas tego ratowania zginal, to prawdopodobnie nie ma juz w Polsce zadnych autorytetow moralnych, bo aby nim byc, trzeba podczas zdobywania tego autorytetu zginac. Moze bedzie to wystarczajace do tego, aby ludzie sie potem nie czepili tego czy innego zdazenia, PODDAJAC JE JEDYNIE W WATPLIWOC BEZ DOWODOW NA ZAISTNIENI JAKIEJKOLWIEK MACHLOJKI.
    Co do tego strachu przed obywatelami polskimi, niemieckim oficerem czy kimkolwiek innym. NIE MAM POJECIA! Wychowalem sie w PRLowskiej szkole, gdzie mowilo sie o bohaterstwie Polakow, o naszym mestwie, gdzie sprzedawano historie naszego kraju na pewno milo i sympatycznie, ale czasami mialo to tylko ogolny zwiazek z tym, co sie dzialo. Dlatego od ponad 10 lat co i rusz czuje sie wyprowadzony z rownowagi jakims zaslyszanym stwierdzeniem uslyszanym najczesciej z ust obcego o tym czy innym zdazeniu, ktore stawia kraj, w ktorym sie urodzilem w zlym swietle, ba przeczy temu, co JA przeciez wiem na pewno, bo tego mnie uczyli w szkole za mlodu. Ze wstydem przyznaje, ze czasami to oni maja racje. I nie namawiam do opuszczania glowy i przyjmowania wszystkiego za prawde a priori. Natomiast proponuje nie toczyc tak radykalnej dyskusji na zasadzie kobiet i mezczyzn (ja rownouprawnienie to rownouprawnienie) z magla, kiedy po jednej stronie stoi facet, ktory mimo wszystko to przezyl, a po drugiej… hmmm, no wlasnie, kto stoi po drugiej stronie?
    Mysle, ze dobrym cwiczeniem bedzie przesledzenie historii nowoczesnej Wietnamu z ostatnich powiedzmy 50-55 lat. Kto dobry, kto zly, kto prawy, kto demokrata. To naprawde dobrze robi w kwestii widzenia swiata.
    Zdrav,
    Milo Minderbinder

    • Według Twojej techniki
      Według Twojej techniki tytułowania, profesorem winno się nazywać Leppera, bo Wałęsy już nie trzeba, sam się nazwał. Mówię o tytule naukowym, a nie pierdołach towarzyskich i grzecznościowych. I jeszcze raz powtórzę, że jeśli co drugi dzień słyszę, że pompowany profesor ma rację, bo miał ciężkie dzieciństwo i skomplikowaną młodość, której nikt nie ma prawa dotykać, to jakbym kazanie dobrodzieja w Ligocie Małej słyszał o biskupie z Płocka. Mało mnie obchodzi co kto przeżył, mój dziadek przeżył wielki głód na Ukrainie, obóz pracy w Westfalii i przesłuchanie na UB za słuchanie radia Londyn. Profesorem z tego tytułu nie został, a myli się dość często. W telewizji nie był ani razu. Bartoszewski pieprzy coraz głodniejsze kawałki, a polityczni wyrobnicy w gatunku marcowego docenta Nałęcza, co mu partia dała tytuły, kneblują anatemą usta, bo on “przeżył” Auschwitz, bo on siedział, bo on ma piękny życiorys. A co ma dziad do obrazu? Racja jest albo jej nie ma, co ma do tego życiorys? Natomiast jeśli się co drugi dzień pierdzi stetryczałą gadką o “pięknym życiorysie”, to ja pytam, które fragmenty są szczególnie piękne i jakim cudem zaistniały? Nie mam racji, ponieważ nie byłem w Auschwitz? Na podwórku, w krótkich majtkach polemizowało się na tym poziomie: “jesteś głupi, bo jesteś głupi”.

      W Polsce nie ma autorytetów, to prawda, głównie dlatego, że w Polsce promuje się szemrane typy na politycznych i środowiskowych usługach, a potem larum i darcie szat podnosi, “plucie jadem i frustrację”, gdy kto piśnie słowo niepoprawnej prawdy. Jeśli się lansujesz na cnotę absolutną, to się przygotuj na krytykę. Autorytety istnieją, ale w TV ich nie zobaczysz.

      • mmm, to nie moja technika tytulowania,
        a jedynie rzeczywistosc.
        Nie wiem, czy nie masz racji, ani nie wiem, czy nie siedziales w Auschwitz i prawde mowiac nie za bardzo mnie to… Pytam sie tylko grzecznie, czy to co napisales oznacza, ze Bartoszewski klamie, cza tez nie? Czy odezwal sie w nim zapozniony syndrom Stockholmski, czy ma demencje, czy wspolpracowal z SS, SD, Kripo? Po porostu chcialbym wiedziec, co sugerujesz. I nie oznacza to, ze popieram to, co pan Bartoszewski mowil ani rowniez to, ze sprzeciwiam sie temu co Ty piszesz. Oznacza to jedynie, ze jesli sa fragmenty zyciorysu pana Bartoszewskiego, ktore sa dyskusyjne to prosze bardzo, pisz o tym bo i ja chce znac Twoja opinie. Ale na pewno nie popieram pisania w ten sposob, ktory zreszta robi od dawna wielka furore czyli przesmiewczego powatpiewania, deprecjonowania bez posiadania jakichkolwiek kwitow na poparcie przedstawianych tez.
        Co sugerujesz piszac o zwolnieniu z Auschwitz? Lapowka, obietnica wspolpracy? Spodobal sie komus? Znaczy Schwull? No, byl mlody wtedy, moze przystojny? Wiesz, daleko mozna pojechac w ten sposob, ale czy aby o to Ci chodzi? Facet powiedzial cos, co sie nam nie podoba. Baaaardzo nie podoba. Ty, zamiast zastanowic sie najpierw czy mial podstawy tak powiedziec zaczynasz od tego, ze w Ameryce bija murzynow.
        Nie wiem, jak mu sie udalo w Auschwitz, nie mam pojecia czy podpisal lub obiecal wspolprace z SB czy inna sluzba. Nie mam poki co podstaw do takiego osadu, a piersze co zrobie to jednak SPRAWDZE, CZY MIAL PODSTAWY POWIEDZIEC TO, CO POWIEDZIAL DLA DIE WELT. I proponuje Matka, zebys zrobil podobnie.
        Zdrav,
        Milo Minderbinder

        • Twój sposób tytułowania, to
          Twój sposób tytułowania, to Twoja rzeczywistość, tytuł naukowy jest przyznawany na całym świecie po zaliczeniu kolejnych etapów pracy naukowej i to jest powszechna rzeczywistość. Jak na człowieka, który ma całe mnóstwo wątpliwości zachowujesz się dość dziwnie, bo w co drugim zdaniu jesteś więcej niż pewien swoich racji, zbyt wiele czytam i piszę, aby czytać i pisać tylko wierszami, między wierszami jest ciekawiej. Niczego nie sugeruję, jeśli jest tu jakieś jedno pomówienie, to po prostu je wskaż, ja jedynie pytam o okoliczności “piękna”. Jeśli słyszę przy okazji rozmowy o wizycie Miedwiediewa w Polsce albo powodzi w Pucku, że teraz przemówi profesor, który przeżył Auschwitz i ma piękny życiorys, to głęboko się zastanawiam co takiego słyszę? A jak czegoś nie rozumiem, to najzwyczajniej pytam. Jak przeżył? Wtedy z łaski dostaję, że nie przeżył tylko został zwolniony. Pytam jakim cudem? Zero odpowiedzi. Pytam jaki profesor? Ano właściwie tak się po prostu mówi, taka grzeczność. Słyszę o cudownych ludziach w Żegocie. Pytam, która to ta cudowna Żegota i cudowni ludzie? Pani żydowska kierowniczka Paulina Hausman, która tuż po wojnie ląduje w stalinowskim aparacie “sprawiedliwości”. Słyszę, że aresztowany i skazany przez komunistów. Pytam jakich komunistów? Żegota uratowała komunistkę Fajgę Mindla-Danielak? Tę samą, która w ramach wdzięczności i jako Żydówka pod polskim nazwiskiem skazała członka Żegoty, będąc stalinowską bandytką? Przecież to nie ja rozprowadzam ten piękny życiorys przy okazji dowolnej pogawędki, ja tylko pytam, czy to właśnie o ten życiorys chodzi? Nic więcej. Zwolniony z Auschwitz przy rozmowie o stanie wody na Bugu we Włodawie. Pytam jak to możliwe, że staruszek, który brał w dupę i siedział w karcerze z rąk Niemców i Żydów w mundurach, boi się Polaków w cywilu, gdzie o krzywdzie wyrządzonej przez Polaków, w tym pięknym i nieprawdopodobnym życiorysie nie ma wzmianki. Przepraszam jest, oczywiście bandytką stalinowską była Helena Wolińska nie Fajgę Mindla Danielak i musimy się z tą bolesną prawdą jako Polacy zmierzyć. Ten pajacujący staruszek, gdyby powiedział prawdę na temat swoich prześladowców skończyłby jak oszołom, ma tego pełną świadomość i dlatego wydłubuje rodzynki ze swego żywota przy pomocy usłużnych karierowiczów i częstuje tą eucharystią na lewo i prawo. O tym czy miał podstawy, aby tak powiedzieć napisałem stronę, więc zgrane frazy z murzynami mógłbyś sobie darować, chyba, że na nic innego Cię nie stać. Natomiast dobrymi radami chodnik do chałupy sobie wybrukuj, bo jakkolwiek takie sugestie czytać w najlepszym razie są prostactwem.

          • Metoda
            Matko drogi i zacny

            Zalogowałem się, coby ten komentarz skrobnąć, bom się lekko zdenerwował. Milo pisze wyraźnie, że nie chodzi mu głównie o to co powiedział Bartoszewski – (moim zdaniem pierdolnął głupotę, stary jest i lubi Niemców takich jakimi są teraz, a głupotę rozdmuchują media). Milo chodzi o metodę jaką przyjąłeś w tym wpisie. I się z nim zgadzam, to poniżej Twojego normalnego poziomu. Możesz się zasłaniać i unikać, mówiąc żeby ci pokazać gdzie jest pomówienie itp. Nie ma, jesteś stary bardzo inteligentny, i nie robisz takich kwiatków. Ale i ja i Ty wiemy że cały wpis ma taką intencję – co to za facet ten Władek, coś za dużo tu zbiegów okoliczności. Puszczasz oko, żartujesz. OK

            Czytałem wywiad rzekę z Bartoszewskim, ale nie odniosłem wrażenia że coś ukrywa, przemilcza. Faktów tyle że dwa tomy wyszły. Zbiegów okoliczności mnóstwo, ale wiesz, jak tak patrzę na swoje niedługie przecie życie to też się tego uzbierało. Nie mówiąc o innych członkach mojej rodziny – dziadka np. wypuścił esesman z ciężarówki, bo znalazł w portfelu obrazek z Matką Boską i go ruszyło. Jak pomyślę, że ktoś z tego tytułu, kilkadziesiąt lat później miałby mu robić zarzut, to mnie trzęsie. To zbyt poważne tematy, coby jechać takim podłym, powiem wprost, podłym mechanizmem. Czytają cię setki, jeśli nie tysiące ludzi, ja np. dlatego że masz wspaniały dar dostrzegania niedostrzegalnego, i często zgadzam się z Twoimi diagnozami. Ale na litość Fabia, poziom, man, poziom, nie jesteśmy na Onecie. 🙂

          • No i pięknie i naturalnie i
            No i pięknie i naturalnie i ależ oczywiście. Ten tekst jest napisany dokładnie tak jak mówisz, jest napisany z premedytacją i nie do się go ugryźć. Doskonale to odczytałeś, tylko nie dopisałeś dlaczego tak się dzieje, a jestem więcej niż pewien, że wiesz dlaczego. Jest to nic innego jak pokazanie mechanizmu, którym się posługuje w polskiej “debacie”. Niby wszystko jest w porządku, nie ma się do czego doczepić, ale na hektar czujesz kant i propagandę. Jak się przypierdolisz do biednego staruszka co przeżył Auschwitz i ma piękny życiorys? Choćbyś chciał grdyka Ci staje w poprzek, a z tyłu głowy masz: faszystę, ignoranta, Rydzyka, plującego jadem itd. Bierze się jakiś pakiet najeżony patosem i zamyka gęby rozmówcom. Czy Twój dziadek idzie do TV wygłaszać moralitety? Albo wchodzi na katedrę po liceum wieczorowym? Mój postąpił być może jeszcze gorzej, bo sam się zgłosił na roboty do Niemiec, żeby nie paść z głodu na Ukrainie. Dziś na forach i w TV w zależności od politycznego zajoba byłby folksdojczem albo prekursorem UE. Jeśli łapiesz subtelności i podteksty, to łap wszystkie. Przecież doskonale wiesz, że mnie oceny moralne powiewają i choćby Bartoszewski donosił na gestapo, nie miałbym nic w tej sprawie do powiedzenia, ponieważ bladego pojęcia nie mam jakbym się zachował w tak ekstremalnych warunkach, nie wykluczam, że sprzedałbym matkę i córkę, żeby przeżyć. Ja tylko zwracam uwagę, że skomplikowane ludzkie dzieje, niejednoznaczne i nie cukierkowe, przedstawia się jako sterylne bohaterstwo i martyrologię, co już jest irytującym prostactwem, ale najgorsze, że potem knebluje się gęby tą martyrologią. Mam w dupie co przeżył Bartoszewski, nie mogę tylko słuchać, że to największy autorytet i znawca od II WŚ, bo to ewidentne pierdolenie. Mój dziadek ma większą praktyczną wiedzę, bo przeżył II WŚ w trzech krajach i był świadkiem większej liczby newralgicznych zwrotów w czasie wojny niż Bartoszewski. Ten człowiek nie ma “papierów” naukowych, jest znachorem nauki, jego oceny są subiektywnym pierdoleniem nie prawdą objawioną i z tym walczę. Półprawdy takie jak piękna karta Żegoty. W Żegocie blisko połowa to przedwojenni żydowscy socjaliści i późniejsi stalinowscy oprawcy. Tylko myk “intelektualny” jest jeden. Gdyby Bartoszewski pierdnął całą prawdą na temat Żydów, Niemców, Francuzów zjedliby go, pierdolnąć o Polakach, to najkrótsza droga do naukowości i moralnej rozprawy. Łatwizna i oszustwo intelektualne, wyniesione na ołtarze. Nie pisnąłbym jednego słowa na temat życiorysu Bartoszewskiego, gdyby stary pierdoła nie lansował się co drugi dzień jako święty mąż i naukowiec, przy tym moralizując jak baba w kruchcie.

          • Ech, mój dziadek nigdzie nie
            Ech, mój dziadek nigdzie nie chodzi, bo go inną łapanką zwinęli i spadł z rusztowania okładając kamieniem jakiś budynek w Wawie. :/

            Metoda jest jaka jest, ale większość czytających na stóweczkę uznała że robisz klasyczną nagonkę, i że tak wolno. Ja nie uważam że wolno, nawet w celu uczynienia zabiegu uświadamiająco – demaskującego. Tak się nie robi, bo to jest zniżanie do poziomu bruku.

            Czy były zwolnienia można przeczytać w raporcie Witolda Pileckiego. Rzadko, ale były, szczególnie na początku wojny, tylko dla Polaków, i tylko jak ktoś zapłacił, albo jak jakaś instytucja interweniowała. Bartoszewski był pracownikiem PCK. Był jeszcze jeden warunek – zwalniany musiał być “czysty” zwykły człowiek z łapanki, politycznych nie zwalniali. A on miał 17 lat, czysty był. Sorry za tą wstawkę, historyczne zacięcie mnie poniosło 😀

            Swoją drogą kiedyś byłem na jednym spotkaniu gdzie był i WB. Strasznie go chwalili, w dupala włazili z różnymi Profesorami, Wielkimi Polakami itp. Odniosłem nieodparte wrażenie, że to go żenuje, i to mocno. Raczej jego wypowiedzi świadczą o dość dużym jak na postać tego formatu dystansie do swojej osoby. Co do przywalania Polakom i łatwości tego zabiegu. Wiesz przecie, w tamtych czasach czarno biało nie było. Każdy ma swoją prawdę. I on może teraz nawet tak to pamięta. Babcia moja opowiadała jak dziadek z sąsiadem wywozili na saniach z zakładu produkującego cukierki (mieścił się w Krakowie w kamienicy która stanowiła granicę getta, obecnie okolice Kalwaryjskiej) Żyda przykrytego workami ze słodkościami, to też nie bali się Niemców – im by się nie chciało dupy sobie zawracać dwoma obdartymi polaczkami. Ale co innego rożni przechodnie, niektórzy za taką gratkę by się dali pokroić, jakby wiedzieli. Jeszcze wiele lat po wojnie ten wyczyn stanowił rodzinną tajemnicę, tak ta konspiracja wpłynęła na moją rodzinę. Swoją drogą dziwię się dziadkowi, że dupy z grobu nie podnosi jak słyszy co jego dzieci rodzone wygadują przy świątecznym stole o ratowanych przez niego współobywatelach Rzeczpospolitej. OK, znowu mnie poniosło, ta historia mnie kiedyś wykończy 🙂

            Nie wiem czy dobrą drogą zmiany tej sytuacji, gdzie chcemy żeby o Polsce dobrze mówić za granicą, jest robienie najazdu na każdego kto powie jakieś krytyczne słowa o naszym kraju. Ja preferuję jednak po prostu robienie dobrej roboty, takiej codziennej. I to chyba działa, naprawdę inaczej się obecnie patrzy na Polaków za granicą, już stereotyp zapijaczonego złodzieja odszedł prawie w niepamięć. 🙂 To tak coby zakończyć pozytywnie, bo do żonki muszę znikać 😀

          • Tak, z tą dobrą robotą i tak
            Tak, z tą dobrą robotą i tak dalej jest piękne. Problem polega na tym, że nie mówi tych idiotyzmów jakiś tam Polak, tylko były minister spraw zagranicznych i nie mówi o tym, że bał się szmalcowników, których AK traktowała strzałem w łeb, tylko mówi o strachu przed POLAKAMI. Pokaż mi jednego ministra spraw zagranicznych, którego kraj walczył i był ofiarą nazizmu i który stwierdza, że jego rodacy byli większym zagrożeniem niż niemieccy żołnierze. Za coś takiego w NORMALNYM kraju zostałby taki idiota publicznie wyśmiany i zdegradowany. W Polsce “doradca” prezydenta linczuje tych co zwracają uwagą na idiotyzm tej odpowiedzi, a autor idiotycznej odpowiedzi ląduje w kapitule Orła Białego. Mnie zawsze niesłychanie poraża takie międzynarodowe zderzenie racji i aberracji. Kiedy szwedzki dziennikarz, w kraju wolności słowa, napisał PRAWDĘ o żydowskich “transplantacjach”, władze i cały korpus dyplomatyczny Izraela zażądał od SZWECJI przeprosin. Jakoś przy takich histerycznych endeckich reakcjach sięgających niebotycznych pułapów idiotyzmu, nie mówi się w Polsce o żydowskim przewrażliwieniu, tylko o antysemityzmie. Gdy polski minister spraw zagranicznych pierdoli takie absurdy “historyczne”, że się we łbie nie mieści, w Polsce się odpowiada: cicho cicho, nie bądźmy tacy wrażliwi, spójrzmy prawdzie w oczy, uderzmy się w piersi, ten człowiek przeszedł piekło, róbmy swoje. Nikt przytomny nie zakwestionuje takiego zjawiska jak szmalcownicy, tylko, że to zjawisko jak każde należy podawać z pełną informacją. Nie była to ani norma, ani wizytówka Polski, ani powszechnie akceptowana praktyka, tylko zwyrodnienie karane śmiercią przez podziemne państwo. Warto też dodać, że podobne zwyrodnienia są smutną normą wojenną i nie są cechą narodową, wyjątkowe zrobiło się tylko dlatego, że i naród najbiedniejszy, choć wybrany przez Boga. To samo dotyczy Żydów w UB i Informacji wojskowej, to nie jest obraz narodu, ale patologii, o której słowem nie można pierdnąć, we własnym kraju. Przy skali bezkarności i wręcz nobilitacji dla takiego pierdolenia jak pierdolenie Bartoszewskiego, reakcje powinny być bardziej histeryczne niż te żydowskie w Szwecji, bo dopóki za coś dostajesz nagrodę, nie karę, dotąd będziesz szedł na łatwiznę i pierdolił do woli. Niewiele mogę, ale tyle co mogę, tyle robię i jak mówiłem moralność mnie nie rajcuje, tylko skuteczność. Ten tekst to amoralny i skuteczny nahaj na tego typu pierdolenie, moja kara wymierzona za głupotę i łatwiznę życiową wynoszoną na ołtarze.

            PS O raporcie Pileckiego w powyższym tekście pisałem i nawet podawałem tę samą liczbę i okoliczności zwolnień.

          • no fajnie, dzieki, a ja z tego wszystkiego
            zebralem po düpie. I za co? Ze sie Matce lans dziadka nie podoba? po 60 latach, ktore minely od wojny kazda historie mozna wypolerowac. Mowie grzecznie zeby sie nie skupiac na dziadka zyciorysie, ktory jest jaki jest i bedzie jeszcze lepszy, czego gwaranem sa wszyscy dziennikarze, ktory zrobia co trzeba z glupoty, a zobaczyc, czy w tym co dziadek mowi nie zobaczymy kawalka prawdy. Jesli to bzdura, to spuscic wode w klozecie lecz jesli nie…
            Zdrav,
            Milo Minderbinder

          • Parę pieter niżej dłubiesz
            Parę pieter niżej dłubiesz nie w jednym, ale w “życiorysie” czterdziestomilionowego narodu i jako dorobek wydłubałeś dwa przykre epizody, takie życiowe słabości jak się zwykło mówić. Z Zaolzia i Wilna zbudowałeś wydarzenie historyczne XX wieku. Co zatem zrobiłeś i z jakiego tytułu przypierdalasz się do mojego wydłubywania z życiorysu, którego zresztą nie było. Podałem pełen życiorys Bartoszewskiego, przynajmniej spory jego fragment, również, a właściwie z samymi szlachetnymi wydarzeniami, sam oceniłeś naród na podstawie dwóch epizodów, które w historii II wojny światowej, nawet nie są pryszczami. Dlaczego nie napiszesz, że ten naród został wyrżnięty niemal w pień, zaatakowany przez dwie najbardziej zbrodnicze ideologie jednocześnie, że stolica tego narodu została zrównana z ziemią i nie godzi się tego narodu tak z buta traktować. Dlaczego nie pytasz “i kto to mówi?”, jak pytałeś przy Bartoszewskim, przeżyłeś 1/1000 z tego co Polacy w czasie II WŚ? Nie wiesz za co zebrałeś? Za pierdolenie. Zanim się odezwałeś tym idiotyzmem o Zaolziu, którym zaprzeczyłeś wszystkim swoim wcześniejszym zarzutom wobec mojego tekstu, już z komentarza do mojego tekstu dało się wyczytać co masz we łbie. We łbie masz murzynów, którymi się podpierasz, tylko że murzyni dzielą się na naszych i waszych. Wszystko co było takie rażące w przypadku Bartoszewskiego wykonałeś w przypadku Polski i żeby tylko, jeszcze dołożyłeś od siebie głównie prostackiej demagogii, bo idąc słowami wcześniejszych wynurzeń; “co sugerujesz Zaolziem”, że Polska była sojusznikiem nazistów? Zbyt wiele naczytałem się różnych “moralizujących” komentarzy, aby nie wyczuwać pierdolenia na hektar. Od pierwszych zdań wiadomo, że pierdolisz, a po drugich, że za chwile zrobisz gorzej niż wcześniej pouczałeś.

          • A Zaolzie i Wilno patrząc na
            A Zaolzie i Wilno patrząc na rzecz kategoriami fair play oczywiście są ewidentnym faulem, czyli innymi słowy modelowym politycznym ruchem. Jednak każdy polityk dbający o narodowy interes postąpiłby dokładnie tak samo i przykładów w historii jest mnóstwo, co nie znaczy, że podobne manewry muszą się normalnym ludziom, czyli nie politykom podobać, mnie też się nie podobają. O wszystkim można i nawet trzeba mówić, ale darując sobie tandetę moralizatorską i trzymając się przynajmniej własnych reguł gry.

          • jaaasne, zwroc tylko prosze swoja uwage na fakt, ze
            podalem jedynie przyklad na prosbe o taki przyklad. Mowiac o budowaniu wydarzenia historycznego wyolbrzymiasz. Jestesmy ani lepsi ani gorsi od innych nacji. Grzecznie zasugerowalem zeby sie czepiac merytorycznej wypowiedzi pana Bartoszewskiego, a nie chrzanienia pismakow o tym, co zrobil, co osiagnal i tym podobnych dupereli. Co do traktowania narodu z buta… lubie traktowac ludzi jednostkowo, wiec traktowanie calej nacji jako gremium nie wchodzi w rachube, bo jesli zaczniesz ta metoda traktowac innych to i oni Ciebie tak potraktuja; wrzuca do wora z milionem innych i stwierdza, ze masz statystycznie 178 cm wzrostu, 1,4 dziecka i kolniezyk koszuli 42,a potem ubierz sie w taka koszule… Masz jakis specjalny profil genetyczno-narodowy? Raczej nie, nieprawdaz?
            Czepiasz sie, Matka i tyle.
            A teraz mnie zbanuj i bedzie po sprawie…
            Zdrav,
            Milo Minderbinder

          • Tak, podałeś ot taki
            Tak, podałeś ot taki przykład, jakżeby inaczej, niewinnie, pierwsze z brzegu najważniejsze wydarzenia z życia 40 milionów ludzi. Ja też podam taki przykład, raz puściłeś bąka, a drugi raz miałeś problem z erekcją. Ot takie przykłady z życia konkretnego człowieka i nie sądzę abym się pomylił, podając przykłady w ciemno. Twoje życie i dorobek.

            PS Nie marz się i nie złaź jeszcze niżej w “argumentowaniu”, nie banuję za nieporadność, tylko za brak rokowań. Poza tym nie masz tu jednego nicka, to wiele nie ryzykujesz.

          • hmmmm, trele morele,
            ryzykuje, nowy utworzylem bo zapomnialem hasla do starego… Ot, proste wytlumaczenie, ale czujnosc sie chwali 🙂
            Jak w hasle FDJ: immer bereit
            zdrav,
            Milo Minderbinder

          • Oto masz zdanie-bezpiecznik
            “bladego pojęcia nie mam jakbym się zachował w tak ekstremalnych warunkach, nie wykluczam, że sprzedałbym matkę i córkę, żeby przeżyć. Ja tylko zwracam uwagę, że skomplikowane ludzkie dzieje, niejednoznaczne i nie cukierkowe, przedstawia się jako sterylne bohaterstwo i martyrologię, co już jest irytującym prostactwem, ale najgorsze, że potem knebluje się gęby tą martyrologią.”

            W tym brzmieniu jest na tyle uniwersalne,że możesz je wykorzystać do każdego dowolnego swojego tekstu, oszczędzając sobie nieporozumień co do intencji. Sam czasami czytam dwa razy żeby dostrzec drugie lub trzecie dno.

          • Faktów tyle że dwa tomy wyszły.
            Też czytałem. W tym drugim tomie 1/3 faktów to powtórka z cz.I. Wystarczyłoby na odpowiedzi dla MK. To taka złośliwość z mojej strony, bo nie lubię kupować składanek typu the best of part I, które dla niepoznaki ukrywa się pod tytułem cz.II.

    • kto stoi po drugiej stronie?
      1. Po drugiej stronie stoją żądni wiedzy, ciekawi świata, chcący zgłębić otaczającą rzeczywistość, a nie zadowalający się powierzchownością.
      2. Pomóż mi w zdobyciu odrobiny pokory, wymieniając jakieś zdarzenie, które stawia kraj w którym się urodziłeś (ja również) w złym świetle, z wyszczególnieniem konkretnych winowajców. Z góry zastrzegam, że nie utożsamiam się z ludźmi (nawet posiadającymi polskie obywatelstwo) związanymi z fanatyzmem pod jakąkolwiek postacią.
      3. Jeśli nazywanie pana Bartoszewskiego profesorem bierze się z tej samej bajki co nazywanie byłych prezydentów czy ministrów prezydentami czy ministrami, czemu nie tytułować wszystkich, którzy wykładali na uczelniach i mają tytuły honorowe, choćby A. Leppera i L. Wałęsę?
      4. Daleki jestem od odsądzania od czci i wiary p. Bartoszewskiego. To wyjątkowo inteligentny człowiek, Jego wypowiedzi powinny być brane pod uwagę w dyskusji, ale nie jako jedyne i arbitralne.
      5. Warto podyskutować o rzeczach interesujących, niestety, dla mnie historia nowożytna wietnamu jest drugoplanowa. Mam ciekawsze rzeczy.
      6. Przepraszam, jeśli się wciąłem pomiędzy MK i Milo Minderbinder, nie wytrzymałem napięcia.

      • no coz,
        chocby zajecie Wilna czy zajecie Zaolzia z historii wieku XX.
        Co do Walesy na przyklad slyszysz to w chwili, kiedy go pokazuja, kazdy dziennikarzyna nazyw go prezydentem, Kwasniewskiego tez. Dotyczy to po kolei praktycznie wszystkich ministrow.
        Co do Wietnamu nie chodzilo mi dyskusje na temat jego historii. Chodzilo mi o spojrzenie i rozroznienie, kto jest dobry, a kto zly i na czas, kiedy to rozroznienie sie dokonywalo i zmienialo. Po prostu kraik to ze dwa razy wiekszy od Polski ale rowniez byl zabawka w rekach wielkich. Warto poswiecic dzionek lub dwa…
        Zdrav,
        Milo Minderbinder

        • osobny wątek ad. Milo Minderbinder
          Zajęcie Wilna, a w szczególności Zaolzia, kiedy tereny były zdominowane ludnościa polską, nie wydaje mi się przykładem przekonującym, co najwyżej kontrowersyjnym, a co ciekawe, zajęcie odbyło się bez większych protestów ze strony mieszkańców tych dwóch terenów (źródło tej wiedzy postaram się odszukać).
          Oczywiście, że grzecznościowo mówimy “Panie Prezydencie” do byłych prezydentów, ale mi szczególnie chodzi o wykładających i posiadających tytuły naukowe – A. Lepper 3 doktoraty, L. Wałęsa 15 doktoratów.
          Jeśli znajdę bardzo wolny dzionek spojrzę na Wietnam 🙂

          Pozdrawiam

          • hmmm, no kazdy ma takiego King Konga
            na jakiego sobie zasluzyl… Jaki uniwersytet taki i doktorat HC, nie mam pojecia, kto i za co przyznal doktorat Lepperowi. Nie sadze, aby to byla jakas szanujaca sie uczelnia. Jesli chodzi o Walese to przypominam, ze mowimy, tak w kolejnosci sprawy, o nobliscie. Warto jeszcze pokusic sie o sprawdzenie, za co doktorat zostal przyznany bo diabel tkwi w szczegolach; Walesa dostal jeden z nich w uznaniu zaslug dla rozwoju bla, bla, bla… Tym niemniej szanuje Leszka Walese bo pamietam rok 80 baaaardzo dobrze i chcialbym paru krzykaczy wtedy tam zobaczyc.
            Nie slyszalem aby pan bartoszeicz mowi kiedykolwiek o sobie profesor lub nawiazywal do tego lub w inny sposob sugerowal tytulowanie sie w ten sposob.
            Grzecznosciowo to ja do siebie mowie “panie” lecz nie ma to niestety nic wspolnego ze stanem posiadania czy wladza. Pogardzam takim sposobem zwracania sie majacym przywrocic jak rozumiem swietlana przeszlosc rozmowcy. Nie slyszalem rowniez, zeby ktos mowil do Walesy lub o Walesie dr Walesa… skadinad brzmi wesolo. Tym niemniej to, ze ktos tytuluje pana Bartoszewskiego profesorem poki co nie wplywa na moje postrzeganie tego, co mowi.
            Zdrav,
            Milo Minderbinder

  12. Profesorem owszem byl
    lecz juz nie jest, z tego co sie orientuje. Przypadek taki wystepuje, jesli ktos bez stopnia naukowego otrzymuje angaz czasowy na stanowisku profesorskim na uczelni wyzszej. Nieistotny jest wtedy posiadany lub nie stopien naukowy, nikt nie docieka braku matury. Jakby Ciebie, Matka, zatrudnil ktos jako wykladowce na stanowisku profesorskim przyslugiwalby Ci wtedy NA CZAS TRWANIA ANGAZU tytul profesora. Taki fakt wystapil w zyciu pana B. gdy bal wykladowca na jakiejs niemieckiej uczelni, dzis nie pamietam ktorej, a nie chce mi sie wertowac netu… Po wygasnieciu kontraktu profesorem sie juz nie jest, bo tytul ten wtedy okresla nasza akademicka pozycje w danym momencie, a nie jest tytulem przyznawanym przez instytut naukowy.
    Jak wiadomo profesorem mozna byc rowniez bez posiadania jakiegokolwiek wyksztalcenia, profesorem HC (vide byly prezydent Lech W.).
    Mysle, ze nazywanie pana Bartoszewskiego profesorem bierze sie z tej samej bajki co nazywanie bylych prezydentow czy ministrow prezydentami czy ministrami. Mialem kiedys taki kuriozalny przypadek z bylym ministrem, ktory po okresie prosperity musial wrocic do zawodu wyuczonego polegajacego na projektowaniu. No i na radach cotygodniowych wszyscy z naprawde niewielkimi wyjatkami tytuowali go ministrem, a facet lykal (ja mowi Zagloba, ino mu grzdyka latala, a oczy mruzyl….).
    Co do niesamowitosci zyciorysu, nie mam pojecia. Widze jednak wiele prawdy w tym, ze w piekle kotly z Polakami nie musza byc pilnowane; sami sie umiemy upilnowac, niech no tylko ktos sprobuje wyzej uniesc glowe!
    Niewielu ludzi zostalo, ktorych mozna by nazwac autorytetami. Z tego, co piszesz, a w zasadzie sugerujesz, to chyba nikt. Parafrazujac samego Bartoszewskiego z jego wypowiedzi w instytucie Yad Vashem, kiedy to powiedzial, ze ten zrobil wystarczajaco wiele dla ratowania Zydow w czasie wojny, ktory podczas tego ratowania zginal, to prawdopodobnie nie ma juz w Polsce zadnych autorytetow moralnych, bo aby nim byc, trzeba podczas zdobywania tego autorytetu zginac. Moze bedzie to wystarczajace do tego, aby ludzie sie potem nie czepili tego czy innego zdazenia, PODDAJAC JE JEDYNIE W WATPLIWOC BEZ DOWODOW NA ZAISTNIENI JAKIEJKOLWIEK MACHLOJKI.
    Co do tego strachu przed obywatelami polskimi, niemieckim oficerem czy kimkolwiek innym. NIE MAM POJECIA! Wychowalem sie w PRLowskiej szkole, gdzie mowilo sie o bohaterstwie Polakow, o naszym mestwie, gdzie sprzedawano historie naszego kraju na pewno milo i sympatycznie, ale czasami mialo to tylko ogolny zwiazek z tym, co sie dzialo. Dlatego od ponad 10 lat co i rusz czuje sie wyprowadzony z rownowagi jakims zaslyszanym stwierdzeniem uslyszanym najczesciej z ust obcego o tym czy innym zdazeniu, ktore stawia kraj, w ktorym sie urodzilem w zlym swietle, ba przeczy temu, co JA przeciez wiem na pewno, bo tego mnie uczyli w szkole za mlodu. Ze wstydem przyznaje, ze czasami to oni maja racje. I nie namawiam do opuszczania glowy i przyjmowania wszystkiego za prawde a priori. Natomiast proponuje nie toczyc tak radykalnej dyskusji na zasadzie kobiet i mezczyzn (ja rownouprawnienie to rownouprawnienie) z magla, kiedy po jednej stronie stoi facet, ktory mimo wszystko to przezyl, a po drugiej… hmmm, no wlasnie, kto stoi po drugiej stronie?
    Mysle, ze dobrym cwiczeniem bedzie przesledzenie historii nowoczesnej Wietnamu z ostatnich powiedzmy 50-55 lat. Kto dobry, kto zly, kto prawy, kto demokrata. To naprawde dobrze robi w kwestii widzenia swiata.
    Zdrav,
    Milo Minderbinder

    • Według Twojej techniki
      Według Twojej techniki tytułowania, profesorem winno się nazywać Leppera, bo Wałęsy już nie trzeba, sam się nazwał. Mówię o tytule naukowym, a nie pierdołach towarzyskich i grzecznościowych. I jeszcze raz powtórzę, że jeśli co drugi dzień słyszę, że pompowany profesor ma rację, bo miał ciężkie dzieciństwo i skomplikowaną młodość, której nikt nie ma prawa dotykać, to jakbym kazanie dobrodzieja w Ligocie Małej słyszał o biskupie z Płocka. Mało mnie obchodzi co kto przeżył, mój dziadek przeżył wielki głód na Ukrainie, obóz pracy w Westfalii i przesłuchanie na UB za słuchanie radia Londyn. Profesorem z tego tytułu nie został, a myli się dość często. W telewizji nie był ani razu. Bartoszewski pieprzy coraz głodniejsze kawałki, a polityczni wyrobnicy w gatunku marcowego docenta Nałęcza, co mu partia dała tytuły, kneblują anatemą usta, bo on “przeżył” Auschwitz, bo on siedział, bo on ma piękny życiorys. A co ma dziad do obrazu? Racja jest albo jej nie ma, co ma do tego życiorys? Natomiast jeśli się co drugi dzień pierdzi stetryczałą gadką o “pięknym życiorysie”, to ja pytam, które fragmenty są szczególnie piękne i jakim cudem zaistniały? Nie mam racji, ponieważ nie byłem w Auschwitz? Na podwórku, w krótkich majtkach polemizowało się na tym poziomie: “jesteś głupi, bo jesteś głupi”.

      W Polsce nie ma autorytetów, to prawda, głównie dlatego, że w Polsce promuje się szemrane typy na politycznych i środowiskowych usługach, a potem larum i darcie szat podnosi, “plucie jadem i frustrację”, gdy kto piśnie słowo niepoprawnej prawdy. Jeśli się lansujesz na cnotę absolutną, to się przygotuj na krytykę. Autorytety istnieją, ale w TV ich nie zobaczysz.

      • mmm, to nie moja technika tytulowania,
        a jedynie rzeczywistosc.
        Nie wiem, czy nie masz racji, ani nie wiem, czy nie siedziales w Auschwitz i prawde mowiac nie za bardzo mnie to… Pytam sie tylko grzecznie, czy to co napisales oznacza, ze Bartoszewski klamie, cza tez nie? Czy odezwal sie w nim zapozniony syndrom Stockholmski, czy ma demencje, czy wspolpracowal z SS, SD, Kripo? Po porostu chcialbym wiedziec, co sugerujesz. I nie oznacza to, ze popieram to, co pan Bartoszewski mowil ani rowniez to, ze sprzeciwiam sie temu co Ty piszesz. Oznacza to jedynie, ze jesli sa fragmenty zyciorysu pana Bartoszewskiego, ktore sa dyskusyjne to prosze bardzo, pisz o tym bo i ja chce znac Twoja opinie. Ale na pewno nie popieram pisania w ten sposob, ktory zreszta robi od dawna wielka furore czyli przesmiewczego powatpiewania, deprecjonowania bez posiadania jakichkolwiek kwitow na poparcie przedstawianych tez.
        Co sugerujesz piszac o zwolnieniu z Auschwitz? Lapowka, obietnica wspolpracy? Spodobal sie komus? Znaczy Schwull? No, byl mlody wtedy, moze przystojny? Wiesz, daleko mozna pojechac w ten sposob, ale czy aby o to Ci chodzi? Facet powiedzial cos, co sie nam nie podoba. Baaaardzo nie podoba. Ty, zamiast zastanowic sie najpierw czy mial podstawy tak powiedziec zaczynasz od tego, ze w Ameryce bija murzynow.
        Nie wiem, jak mu sie udalo w Auschwitz, nie mam pojecia czy podpisal lub obiecal wspolprace z SB czy inna sluzba. Nie mam poki co podstaw do takiego osadu, a piersze co zrobie to jednak SPRAWDZE, CZY MIAL PODSTAWY POWIEDZIEC TO, CO POWIEDZIAL DLA DIE WELT. I proponuje Matka, zebys zrobil podobnie.
        Zdrav,
        Milo Minderbinder

        • Twój sposób tytułowania, to
          Twój sposób tytułowania, to Twoja rzeczywistość, tytuł naukowy jest przyznawany na całym świecie po zaliczeniu kolejnych etapów pracy naukowej i to jest powszechna rzeczywistość. Jak na człowieka, który ma całe mnóstwo wątpliwości zachowujesz się dość dziwnie, bo w co drugim zdaniu jesteś więcej niż pewien swoich racji, zbyt wiele czytam i piszę, aby czytać i pisać tylko wierszami, między wierszami jest ciekawiej. Niczego nie sugeruję, jeśli jest tu jakieś jedno pomówienie, to po prostu je wskaż, ja jedynie pytam o okoliczności “piękna”. Jeśli słyszę przy okazji rozmowy o wizycie Miedwiediewa w Polsce albo powodzi w Pucku, że teraz przemówi profesor, który przeżył Auschwitz i ma piękny życiorys, to głęboko się zastanawiam co takiego słyszę? A jak czegoś nie rozumiem, to najzwyczajniej pytam. Jak przeżył? Wtedy z łaski dostaję, że nie przeżył tylko został zwolniony. Pytam jakim cudem? Zero odpowiedzi. Pytam jaki profesor? Ano właściwie tak się po prostu mówi, taka grzeczność. Słyszę o cudownych ludziach w Żegocie. Pytam, która to ta cudowna Żegota i cudowni ludzie? Pani żydowska kierowniczka Paulina Hausman, która tuż po wojnie ląduje w stalinowskim aparacie “sprawiedliwości”. Słyszę, że aresztowany i skazany przez komunistów. Pytam jakich komunistów? Żegota uratowała komunistkę Fajgę Mindla-Danielak? Tę samą, która w ramach wdzięczności i jako Żydówka pod polskim nazwiskiem skazała członka Żegoty, będąc stalinowską bandytką? Przecież to nie ja rozprowadzam ten piękny życiorys przy okazji dowolnej pogawędki, ja tylko pytam, czy to właśnie o ten życiorys chodzi? Nic więcej. Zwolniony z Auschwitz przy rozmowie o stanie wody na Bugu we Włodawie. Pytam jak to możliwe, że staruszek, który brał w dupę i siedział w karcerze z rąk Niemców i Żydów w mundurach, boi się Polaków w cywilu, gdzie o krzywdzie wyrządzonej przez Polaków, w tym pięknym i nieprawdopodobnym życiorysie nie ma wzmianki. Przepraszam jest, oczywiście bandytką stalinowską była Helena Wolińska nie Fajgę Mindla Danielak i musimy się z tą bolesną prawdą jako Polacy zmierzyć. Ten pajacujący staruszek, gdyby powiedział prawdę na temat swoich prześladowców skończyłby jak oszołom, ma tego pełną świadomość i dlatego wydłubuje rodzynki ze swego żywota przy pomocy usłużnych karierowiczów i częstuje tą eucharystią na lewo i prawo. O tym czy miał podstawy, aby tak powiedzieć napisałem stronę, więc zgrane frazy z murzynami mógłbyś sobie darować, chyba, że na nic innego Cię nie stać. Natomiast dobrymi radami chodnik do chałupy sobie wybrukuj, bo jakkolwiek takie sugestie czytać w najlepszym razie są prostactwem.

          • Metoda
            Matko drogi i zacny

            Zalogowałem się, coby ten komentarz skrobnąć, bom się lekko zdenerwował. Milo pisze wyraźnie, że nie chodzi mu głównie o to co powiedział Bartoszewski – (moim zdaniem pierdolnął głupotę, stary jest i lubi Niemców takich jakimi są teraz, a głupotę rozdmuchują media). Milo chodzi o metodę jaką przyjąłeś w tym wpisie. I się z nim zgadzam, to poniżej Twojego normalnego poziomu. Możesz się zasłaniać i unikać, mówiąc żeby ci pokazać gdzie jest pomówienie itp. Nie ma, jesteś stary bardzo inteligentny, i nie robisz takich kwiatków. Ale i ja i Ty wiemy że cały wpis ma taką intencję – co to za facet ten Władek, coś za dużo tu zbiegów okoliczności. Puszczasz oko, żartujesz. OK

            Czytałem wywiad rzekę z Bartoszewskim, ale nie odniosłem wrażenia że coś ukrywa, przemilcza. Faktów tyle że dwa tomy wyszły. Zbiegów okoliczności mnóstwo, ale wiesz, jak tak patrzę na swoje niedługie przecie życie to też się tego uzbierało. Nie mówiąc o innych członkach mojej rodziny – dziadka np. wypuścił esesman z ciężarówki, bo znalazł w portfelu obrazek z Matką Boską i go ruszyło. Jak pomyślę, że ktoś z tego tytułu, kilkadziesiąt lat później miałby mu robić zarzut, to mnie trzęsie. To zbyt poważne tematy, coby jechać takim podłym, powiem wprost, podłym mechanizmem. Czytają cię setki, jeśli nie tysiące ludzi, ja np. dlatego że masz wspaniały dar dostrzegania niedostrzegalnego, i często zgadzam się z Twoimi diagnozami. Ale na litość Fabia, poziom, man, poziom, nie jesteśmy na Onecie. 🙂

          • No i pięknie i naturalnie i
            No i pięknie i naturalnie i ależ oczywiście. Ten tekst jest napisany dokładnie tak jak mówisz, jest napisany z premedytacją i nie do się go ugryźć. Doskonale to odczytałeś, tylko nie dopisałeś dlaczego tak się dzieje, a jestem więcej niż pewien, że wiesz dlaczego. Jest to nic innego jak pokazanie mechanizmu, którym się posługuje w polskiej “debacie”. Niby wszystko jest w porządku, nie ma się do czego doczepić, ale na hektar czujesz kant i propagandę. Jak się przypierdolisz do biednego staruszka co przeżył Auschwitz i ma piękny życiorys? Choćbyś chciał grdyka Ci staje w poprzek, a z tyłu głowy masz: faszystę, ignoranta, Rydzyka, plującego jadem itd. Bierze się jakiś pakiet najeżony patosem i zamyka gęby rozmówcom. Czy Twój dziadek idzie do TV wygłaszać moralitety? Albo wchodzi na katedrę po liceum wieczorowym? Mój postąpił być może jeszcze gorzej, bo sam się zgłosił na roboty do Niemiec, żeby nie paść z głodu na Ukrainie. Dziś na forach i w TV w zależności od politycznego zajoba byłby folksdojczem albo prekursorem UE. Jeśli łapiesz subtelności i podteksty, to łap wszystkie. Przecież doskonale wiesz, że mnie oceny moralne powiewają i choćby Bartoszewski donosił na gestapo, nie miałbym nic w tej sprawie do powiedzenia, ponieważ bladego pojęcia nie mam jakbym się zachował w tak ekstremalnych warunkach, nie wykluczam, że sprzedałbym matkę i córkę, żeby przeżyć. Ja tylko zwracam uwagę, że skomplikowane ludzkie dzieje, niejednoznaczne i nie cukierkowe, przedstawia się jako sterylne bohaterstwo i martyrologię, co już jest irytującym prostactwem, ale najgorsze, że potem knebluje się gęby tą martyrologią. Mam w dupie co przeżył Bartoszewski, nie mogę tylko słuchać, że to największy autorytet i znawca od II WŚ, bo to ewidentne pierdolenie. Mój dziadek ma większą praktyczną wiedzę, bo przeżył II WŚ w trzech krajach i był świadkiem większej liczby newralgicznych zwrotów w czasie wojny niż Bartoszewski. Ten człowiek nie ma “papierów” naukowych, jest znachorem nauki, jego oceny są subiektywnym pierdoleniem nie prawdą objawioną i z tym walczę. Półprawdy takie jak piękna karta Żegoty. W Żegocie blisko połowa to przedwojenni żydowscy socjaliści i późniejsi stalinowscy oprawcy. Tylko myk “intelektualny” jest jeden. Gdyby Bartoszewski pierdnął całą prawdą na temat Żydów, Niemców, Francuzów zjedliby go, pierdolnąć o Polakach, to najkrótsza droga do naukowości i moralnej rozprawy. Łatwizna i oszustwo intelektualne, wyniesione na ołtarze. Nie pisnąłbym jednego słowa na temat życiorysu Bartoszewskiego, gdyby stary pierdoła nie lansował się co drugi dzień jako święty mąż i naukowiec, przy tym moralizując jak baba w kruchcie.

          • Ech, mój dziadek nigdzie nie
            Ech, mój dziadek nigdzie nie chodzi, bo go inną łapanką zwinęli i spadł z rusztowania okładając kamieniem jakiś budynek w Wawie. :/

            Metoda jest jaka jest, ale większość czytających na stóweczkę uznała że robisz klasyczną nagonkę, i że tak wolno. Ja nie uważam że wolno, nawet w celu uczynienia zabiegu uświadamiająco – demaskującego. Tak się nie robi, bo to jest zniżanie do poziomu bruku.

            Czy były zwolnienia można przeczytać w raporcie Witolda Pileckiego. Rzadko, ale były, szczególnie na początku wojny, tylko dla Polaków, i tylko jak ktoś zapłacił, albo jak jakaś instytucja interweniowała. Bartoszewski był pracownikiem PCK. Był jeszcze jeden warunek – zwalniany musiał być “czysty” zwykły człowiek z łapanki, politycznych nie zwalniali. A on miał 17 lat, czysty był. Sorry za tą wstawkę, historyczne zacięcie mnie poniosło 😀

            Swoją drogą kiedyś byłem na jednym spotkaniu gdzie był i WB. Strasznie go chwalili, w dupala włazili z różnymi Profesorami, Wielkimi Polakami itp. Odniosłem nieodparte wrażenie, że to go żenuje, i to mocno. Raczej jego wypowiedzi świadczą o dość dużym jak na postać tego formatu dystansie do swojej osoby. Co do przywalania Polakom i łatwości tego zabiegu. Wiesz przecie, w tamtych czasach czarno biało nie było. Każdy ma swoją prawdę. I on może teraz nawet tak to pamięta. Babcia moja opowiadała jak dziadek z sąsiadem wywozili na saniach z zakładu produkującego cukierki (mieścił się w Krakowie w kamienicy która stanowiła granicę getta, obecnie okolice Kalwaryjskiej) Żyda przykrytego workami ze słodkościami, to też nie bali się Niemców – im by się nie chciało dupy sobie zawracać dwoma obdartymi polaczkami. Ale co innego rożni przechodnie, niektórzy za taką gratkę by się dali pokroić, jakby wiedzieli. Jeszcze wiele lat po wojnie ten wyczyn stanowił rodzinną tajemnicę, tak ta konspiracja wpłynęła na moją rodzinę. Swoją drogą dziwię się dziadkowi, że dupy z grobu nie podnosi jak słyszy co jego dzieci rodzone wygadują przy świątecznym stole o ratowanych przez niego współobywatelach Rzeczpospolitej. OK, znowu mnie poniosło, ta historia mnie kiedyś wykończy 🙂

            Nie wiem czy dobrą drogą zmiany tej sytuacji, gdzie chcemy żeby o Polsce dobrze mówić za granicą, jest robienie najazdu na każdego kto powie jakieś krytyczne słowa o naszym kraju. Ja preferuję jednak po prostu robienie dobrej roboty, takiej codziennej. I to chyba działa, naprawdę inaczej się obecnie patrzy na Polaków za granicą, już stereotyp zapijaczonego złodzieja odszedł prawie w niepamięć. 🙂 To tak coby zakończyć pozytywnie, bo do żonki muszę znikać 😀

          • Tak, z tą dobrą robotą i tak
            Tak, z tą dobrą robotą i tak dalej jest piękne. Problem polega na tym, że nie mówi tych idiotyzmów jakiś tam Polak, tylko były minister spraw zagranicznych i nie mówi o tym, że bał się szmalcowników, których AK traktowała strzałem w łeb, tylko mówi o strachu przed POLAKAMI. Pokaż mi jednego ministra spraw zagranicznych, którego kraj walczył i był ofiarą nazizmu i który stwierdza, że jego rodacy byli większym zagrożeniem niż niemieccy żołnierze. Za coś takiego w NORMALNYM kraju zostałby taki idiota publicznie wyśmiany i zdegradowany. W Polsce “doradca” prezydenta linczuje tych co zwracają uwagą na idiotyzm tej odpowiedzi, a autor idiotycznej odpowiedzi ląduje w kapitule Orła Białego. Mnie zawsze niesłychanie poraża takie międzynarodowe zderzenie racji i aberracji. Kiedy szwedzki dziennikarz, w kraju wolności słowa, napisał PRAWDĘ o żydowskich “transplantacjach”, władze i cały korpus dyplomatyczny Izraela zażądał od SZWECJI przeprosin. Jakoś przy takich histerycznych endeckich reakcjach sięgających niebotycznych pułapów idiotyzmu, nie mówi się w Polsce o żydowskim przewrażliwieniu, tylko o antysemityzmie. Gdy polski minister spraw zagranicznych pierdoli takie absurdy “historyczne”, że się we łbie nie mieści, w Polsce się odpowiada: cicho cicho, nie bądźmy tacy wrażliwi, spójrzmy prawdzie w oczy, uderzmy się w piersi, ten człowiek przeszedł piekło, róbmy swoje. Nikt przytomny nie zakwestionuje takiego zjawiska jak szmalcownicy, tylko, że to zjawisko jak każde należy podawać z pełną informacją. Nie była to ani norma, ani wizytówka Polski, ani powszechnie akceptowana praktyka, tylko zwyrodnienie karane śmiercią przez podziemne państwo. Warto też dodać, że podobne zwyrodnienia są smutną normą wojenną i nie są cechą narodową, wyjątkowe zrobiło się tylko dlatego, że i naród najbiedniejszy, choć wybrany przez Boga. To samo dotyczy Żydów w UB i Informacji wojskowej, to nie jest obraz narodu, ale patologii, o której słowem nie można pierdnąć, we własnym kraju. Przy skali bezkarności i wręcz nobilitacji dla takiego pierdolenia jak pierdolenie Bartoszewskiego, reakcje powinny być bardziej histeryczne niż te żydowskie w Szwecji, bo dopóki za coś dostajesz nagrodę, nie karę, dotąd będziesz szedł na łatwiznę i pierdolił do woli. Niewiele mogę, ale tyle co mogę, tyle robię i jak mówiłem moralność mnie nie rajcuje, tylko skuteczność. Ten tekst to amoralny i skuteczny nahaj na tego typu pierdolenie, moja kara wymierzona za głupotę i łatwiznę życiową wynoszoną na ołtarze.

            PS O raporcie Pileckiego w powyższym tekście pisałem i nawet podawałem tę samą liczbę i okoliczności zwolnień.

          • no fajnie, dzieki, a ja z tego wszystkiego
            zebralem po düpie. I za co? Ze sie Matce lans dziadka nie podoba? po 60 latach, ktore minely od wojny kazda historie mozna wypolerowac. Mowie grzecznie zeby sie nie skupiac na dziadka zyciorysie, ktory jest jaki jest i bedzie jeszcze lepszy, czego gwaranem sa wszyscy dziennikarze, ktory zrobia co trzeba z glupoty, a zobaczyc, czy w tym co dziadek mowi nie zobaczymy kawalka prawdy. Jesli to bzdura, to spuscic wode w klozecie lecz jesli nie…
            Zdrav,
            Milo Minderbinder

          • Parę pieter niżej dłubiesz
            Parę pieter niżej dłubiesz nie w jednym, ale w “życiorysie” czterdziestomilionowego narodu i jako dorobek wydłubałeś dwa przykre epizody, takie życiowe słabości jak się zwykło mówić. Z Zaolzia i Wilna zbudowałeś wydarzenie historyczne XX wieku. Co zatem zrobiłeś i z jakiego tytułu przypierdalasz się do mojego wydłubywania z życiorysu, którego zresztą nie było. Podałem pełen życiorys Bartoszewskiego, przynajmniej spory jego fragment, również, a właściwie z samymi szlachetnymi wydarzeniami, sam oceniłeś naród na podstawie dwóch epizodów, które w historii II wojny światowej, nawet nie są pryszczami. Dlaczego nie napiszesz, że ten naród został wyrżnięty niemal w pień, zaatakowany przez dwie najbardziej zbrodnicze ideologie jednocześnie, że stolica tego narodu została zrównana z ziemią i nie godzi się tego narodu tak z buta traktować. Dlaczego nie pytasz “i kto to mówi?”, jak pytałeś przy Bartoszewskim, przeżyłeś 1/1000 z tego co Polacy w czasie II WŚ? Nie wiesz za co zebrałeś? Za pierdolenie. Zanim się odezwałeś tym idiotyzmem o Zaolziu, którym zaprzeczyłeś wszystkim swoim wcześniejszym zarzutom wobec mojego tekstu, już z komentarza do mojego tekstu dało się wyczytać co masz we łbie. We łbie masz murzynów, którymi się podpierasz, tylko że murzyni dzielą się na naszych i waszych. Wszystko co było takie rażące w przypadku Bartoszewskiego wykonałeś w przypadku Polski i żeby tylko, jeszcze dołożyłeś od siebie głównie prostackiej demagogii, bo idąc słowami wcześniejszych wynurzeń; “co sugerujesz Zaolziem”, że Polska była sojusznikiem nazistów? Zbyt wiele naczytałem się różnych “moralizujących” komentarzy, aby nie wyczuwać pierdolenia na hektar. Od pierwszych zdań wiadomo, że pierdolisz, a po drugich, że za chwile zrobisz gorzej niż wcześniej pouczałeś.

          • A Zaolzie i Wilno patrząc na
            A Zaolzie i Wilno patrząc na rzecz kategoriami fair play oczywiście są ewidentnym faulem, czyli innymi słowy modelowym politycznym ruchem. Jednak każdy polityk dbający o narodowy interes postąpiłby dokładnie tak samo i przykładów w historii jest mnóstwo, co nie znaczy, że podobne manewry muszą się normalnym ludziom, czyli nie politykom podobać, mnie też się nie podobają. O wszystkim można i nawet trzeba mówić, ale darując sobie tandetę moralizatorską i trzymając się przynajmniej własnych reguł gry.

          • jaaasne, zwroc tylko prosze swoja uwage na fakt, ze
            podalem jedynie przyklad na prosbe o taki przyklad. Mowiac o budowaniu wydarzenia historycznego wyolbrzymiasz. Jestesmy ani lepsi ani gorsi od innych nacji. Grzecznie zasugerowalem zeby sie czepiac merytorycznej wypowiedzi pana Bartoszewskiego, a nie chrzanienia pismakow o tym, co zrobil, co osiagnal i tym podobnych dupereli. Co do traktowania narodu z buta… lubie traktowac ludzi jednostkowo, wiec traktowanie calej nacji jako gremium nie wchodzi w rachube, bo jesli zaczniesz ta metoda traktowac innych to i oni Ciebie tak potraktuja; wrzuca do wora z milionem innych i stwierdza, ze masz statystycznie 178 cm wzrostu, 1,4 dziecka i kolniezyk koszuli 42,a potem ubierz sie w taka koszule… Masz jakis specjalny profil genetyczno-narodowy? Raczej nie, nieprawdaz?
            Czepiasz sie, Matka i tyle.
            A teraz mnie zbanuj i bedzie po sprawie…
            Zdrav,
            Milo Minderbinder

          • Tak, podałeś ot taki
            Tak, podałeś ot taki przykład, jakżeby inaczej, niewinnie, pierwsze z brzegu najważniejsze wydarzenia z życia 40 milionów ludzi. Ja też podam taki przykład, raz puściłeś bąka, a drugi raz miałeś problem z erekcją. Ot takie przykłady z życia konkretnego człowieka i nie sądzę abym się pomylił, podając przykłady w ciemno. Twoje życie i dorobek.

            PS Nie marz się i nie złaź jeszcze niżej w “argumentowaniu”, nie banuję za nieporadność, tylko za brak rokowań. Poza tym nie masz tu jednego nicka, to wiele nie ryzykujesz.

          • hmmmm, trele morele,
            ryzykuje, nowy utworzylem bo zapomnialem hasla do starego… Ot, proste wytlumaczenie, ale czujnosc sie chwali 🙂
            Jak w hasle FDJ: immer bereit
            zdrav,
            Milo Minderbinder

          • Oto masz zdanie-bezpiecznik
            “bladego pojęcia nie mam jakbym się zachował w tak ekstremalnych warunkach, nie wykluczam, że sprzedałbym matkę i córkę, żeby przeżyć. Ja tylko zwracam uwagę, że skomplikowane ludzkie dzieje, niejednoznaczne i nie cukierkowe, przedstawia się jako sterylne bohaterstwo i martyrologię, co już jest irytującym prostactwem, ale najgorsze, że potem knebluje się gęby tą martyrologią.”

            W tym brzmieniu jest na tyle uniwersalne,że możesz je wykorzystać do każdego dowolnego swojego tekstu, oszczędzając sobie nieporozumień co do intencji. Sam czasami czytam dwa razy żeby dostrzec drugie lub trzecie dno.

          • Faktów tyle że dwa tomy wyszły.
            Też czytałem. W tym drugim tomie 1/3 faktów to powtórka z cz.I. Wystarczyłoby na odpowiedzi dla MK. To taka złośliwość z mojej strony, bo nie lubię kupować składanek typu the best of part I, które dla niepoznaki ukrywa się pod tytułem cz.II.

    • kto stoi po drugiej stronie?
      1. Po drugiej stronie stoją żądni wiedzy, ciekawi świata, chcący zgłębić otaczającą rzeczywistość, a nie zadowalający się powierzchownością.
      2. Pomóż mi w zdobyciu odrobiny pokory, wymieniając jakieś zdarzenie, które stawia kraj w którym się urodziłeś (ja również) w złym świetle, z wyszczególnieniem konkretnych winowajców. Z góry zastrzegam, że nie utożsamiam się z ludźmi (nawet posiadającymi polskie obywatelstwo) związanymi z fanatyzmem pod jakąkolwiek postacią.
      3. Jeśli nazywanie pana Bartoszewskiego profesorem bierze się z tej samej bajki co nazywanie byłych prezydentów czy ministrów prezydentami czy ministrami, czemu nie tytułować wszystkich, którzy wykładali na uczelniach i mają tytuły honorowe, choćby A. Leppera i L. Wałęsę?
      4. Daleki jestem od odsądzania od czci i wiary p. Bartoszewskiego. To wyjątkowo inteligentny człowiek, Jego wypowiedzi powinny być brane pod uwagę w dyskusji, ale nie jako jedyne i arbitralne.
      5. Warto podyskutować o rzeczach interesujących, niestety, dla mnie historia nowożytna wietnamu jest drugoplanowa. Mam ciekawsze rzeczy.
      6. Przepraszam, jeśli się wciąłem pomiędzy MK i Milo Minderbinder, nie wytrzymałem napięcia.

      • no coz,
        chocby zajecie Wilna czy zajecie Zaolzia z historii wieku XX.
        Co do Walesy na przyklad slyszysz to w chwili, kiedy go pokazuja, kazdy dziennikarzyna nazyw go prezydentem, Kwasniewskiego tez. Dotyczy to po kolei praktycznie wszystkich ministrow.
        Co do Wietnamu nie chodzilo mi dyskusje na temat jego historii. Chodzilo mi o spojrzenie i rozroznienie, kto jest dobry, a kto zly i na czas, kiedy to rozroznienie sie dokonywalo i zmienialo. Po prostu kraik to ze dwa razy wiekszy od Polski ale rowniez byl zabawka w rekach wielkich. Warto poswiecic dzionek lub dwa…
        Zdrav,
        Milo Minderbinder

        • osobny wątek ad. Milo Minderbinder
          Zajęcie Wilna, a w szczególności Zaolzia, kiedy tereny były zdominowane ludnościa polską, nie wydaje mi się przykładem przekonującym, co najwyżej kontrowersyjnym, a co ciekawe, zajęcie odbyło się bez większych protestów ze strony mieszkańców tych dwóch terenów (źródło tej wiedzy postaram się odszukać).
          Oczywiście, że grzecznościowo mówimy “Panie Prezydencie” do byłych prezydentów, ale mi szczególnie chodzi o wykładających i posiadających tytuły naukowe – A. Lepper 3 doktoraty, L. Wałęsa 15 doktoratów.
          Jeśli znajdę bardzo wolny dzionek spojrzę na Wietnam 🙂

          Pozdrawiam

          • hmmm, no kazdy ma takiego King Konga
            na jakiego sobie zasluzyl… Jaki uniwersytet taki i doktorat HC, nie mam pojecia, kto i za co przyznal doktorat Lepperowi. Nie sadze, aby to byla jakas szanujaca sie uczelnia. Jesli chodzi o Walese to przypominam, ze mowimy, tak w kolejnosci sprawy, o nobliscie. Warto jeszcze pokusic sie o sprawdzenie, za co doktorat zostal przyznany bo diabel tkwi w szczegolach; Walesa dostal jeden z nich w uznaniu zaslug dla rozwoju bla, bla, bla… Tym niemniej szanuje Leszka Walese bo pamietam rok 80 baaaardzo dobrze i chcialbym paru krzykaczy wtedy tam zobaczyc.
            Nie slyszalem aby pan bartoszeicz mowi kiedykolwiek o sobie profesor lub nawiazywal do tego lub w inny sposob sugerowal tytulowanie sie w ten sposob.
            Grzecznosciowo to ja do siebie mowie “panie” lecz nie ma to niestety nic wspolnego ze stanem posiadania czy wladza. Pogardzam takim sposobem zwracania sie majacym przywrocic jak rozumiem swietlana przeszlosc rozmowcy. Nie slyszalem rowniez, zeby ktos mowil do Walesy lub o Walesie dr Walesa… skadinad brzmi wesolo. Tym niemniej to, ze ktos tytuluje pana Bartoszewskiego profesorem poki co nie wplywa na moje postrzeganie tego, co mowi.
            Zdrav,
            Milo Minderbinder

  13. fajny życiorys
    Sprawa pochodzenia tytułu profesorskiego jest już dokładnie znana, nic tu nowego się nie wymyśli.
    Ciekawie mnie jedynie taki życiorys który zawiera głównie słowa: “zasiada, pełni, piastuje” i tak w kółko dziesiątki lat. Natomiast w rubryce “napisał, wynalazł, zbudował, odkrył” jest pustawo.
    To jest obraz szczególnego gatunku człowieka, odwiecznego piastownika funkcji.
    Taka droga zaczyna się już w dzieciństwie gdy kolejne szczeble kariery to gospodarz klasy, drużynowy, funkcyjny ZMS, lub działacz podziemny jeśli los tak pokierował.
    Prawie każdy miał w klasie kumpla o takich właściwościach.

    Typowe dla takich ludzi jest unikanie jak zarazy wszelkiej praktycznej działalności i skupianie się na teoretyzowaniu, pieprzeniu mądrości, przydzielaniu robót frajerom.
    Na przykład Bartoszewski nie ratował Żydów w dosłownym manualnym sensie lecz rzecz jasna “zasiadał w radzie” mającej takowe zadanie.
    Jestem dość daleko od potępiania tego typu osobowości, tym bardziej dorobku tego konkretnego człowieka którego zupełnie nie znam, raczej odczuwam całkowitą odrębność gatunkową i stąd pewną biologiczną niechęć plus zazdrość.
    Też bym se chętnie popiastował zamiast zapieprzać.

  14. fajny życiorys
    Sprawa pochodzenia tytułu profesorskiego jest już dokładnie znana, nic tu nowego się nie wymyśli.
    Ciekawie mnie jedynie taki życiorys który zawiera głównie słowa: “zasiada, pełni, piastuje” i tak w kółko dziesiątki lat. Natomiast w rubryce “napisał, wynalazł, zbudował, odkrył” jest pustawo.
    To jest obraz szczególnego gatunku człowieka, odwiecznego piastownika funkcji.
    Taka droga zaczyna się już w dzieciństwie gdy kolejne szczeble kariery to gospodarz klasy, drużynowy, funkcyjny ZMS, lub działacz podziemny jeśli los tak pokierował.
    Prawie każdy miał w klasie kumpla o takich właściwościach.

    Typowe dla takich ludzi jest unikanie jak zarazy wszelkiej praktycznej działalności i skupianie się na teoretyzowaniu, pieprzeniu mądrości, przydzielaniu robót frajerom.
    Na przykład Bartoszewski nie ratował Żydów w dosłownym manualnym sensie lecz rzecz jasna “zasiadał w radzie” mającej takowe zadanie.
    Jestem dość daleko od potępiania tego typu osobowości, tym bardziej dorobku tego konkretnego człowieka którego zupełnie nie znam, raczej odczuwam całkowitą odrębność gatunkową i stąd pewną biologiczną niechęć plus zazdrość.
    Też bym se chętnie popiastował zamiast zapieprzać.

  15. fajny życiorys
    Sprawa pochodzenia tytułu profesorskiego jest już dokładnie znana, nic tu nowego się nie wymyśli.
    Ciekawie mnie jedynie taki życiorys który zawiera głównie słowa: “zasiada, pełni, piastuje” i tak w kółko dziesiątki lat. Natomiast w rubryce “napisał, wynalazł, zbudował, odkrył” jest pustawo.
    To jest obraz szczególnego gatunku człowieka, odwiecznego piastownika funkcji.
    Taka droga zaczyna się już w dzieciństwie gdy kolejne szczeble kariery to gospodarz klasy, drużynowy, funkcyjny ZMS, lub działacz podziemny jeśli los tak pokierował.
    Prawie każdy miał w klasie kumpla o takich właściwościach.

    Typowe dla takich ludzi jest unikanie jak zarazy wszelkiej praktycznej działalności i skupianie się na teoretyzowaniu, pieprzeniu mądrości, przydzielaniu robót frajerom.
    Na przykład Bartoszewski nie ratował Żydów w dosłownym manualnym sensie lecz rzecz jasna “zasiadał w radzie” mającej takowe zadanie.
    Jestem dość daleko od potępiania tego typu osobowości, tym bardziej dorobku tego konkretnego człowieka którego zupełnie nie znam, raczej odczuwam całkowitą odrębność gatunkową i stąd pewną biologiczną niechęć plus zazdrość.
    Też bym se chętnie popiastował zamiast zapieprzać.

  16. To nie ma żadnego znaczenia, co ten ,,profesor” mówi
    w wywiadzie dla ,,Die Welt”?
    Że było coś gorszego w okupowanej Warszawie od niemieckiego oficera. mianowicie – Polacy.
    Bo niemiecki oficer naganiał do ,,budy” albo strzelał tylko wtedy, kiedy dostał rozkaz, natomiast zawistni Polacy – zawsze.
    Przecież takich argumentów potrzebują Niemcy jak powietrza. Od takich właśnie ludzi. Bo 60-letnie poszukiwania ,,porządnego Niemca” zakończyły się fiaskiem. Pozostał tylko von Stauffenberg, o którym wiadomo, ze pokoju pragnął dla połowy Europy (tej zachodniej) i dla Polaków miał …knut.

    • bywał bardzo dziarski i zasadniczy
      W tym co powiedział nie ma żadnej herezji, to zwykłe realia działalności konspiracyjnej dotyczące każdego narodu.
      Jednak niepotrzebnie wygłosił to akurat w Niemczech.
      Bartoszewski wiele Niemcom zawdzięcza, chciał być uprzejmy i powiedział to co chcieli usłyszeć i po swojemu zinterpretować.
      Pamiętam mimo wszystko że jego spolegliwość ma swoje granice, z Eriką Steinbach walczył bardzo zajadle, z przegięciem pały włącznie.

    • Zauwaz ojcze jedno
      Niemieccy “bohaterowie” ujawniali sie dopiero wtedy, kiedy “zwycieski Wehrmacht” dostawal w dupe. Rodzenstwo Scholl zaczelo konspirowac po klesce stalingradzkiej, a von Stauffenberg zaplanowal zamach po unicestwieniu przez Armie Czerwona niemieckiej Armii Srodek w operacji “Bagration”. Dla niemieckiej generalicji kleska III Rzeszy byla tylko kwestia czasu.
      A wracajac do Wladyslawa Bartoszewskiego: Uniwersytet w Monachium nadal mu tymczasowy tytul “Gastprofesor” (http://de.wikipedia.org/wiki/Gastprofessor). Faktycznie po zakonczeniu wykladow osoba, ktorej ow tytul nadano nie ma prawa go uzywac.
      Nie wiem jak bylo ze zwolnieniem z Oswiecimia. Widze tu tylko pewna sprzecznosc. Bartoszewski mowi o KL Auschwitz jako o piekle. Do tego piekla trafil w wyniku lapanki zorganizowanej przez niemieckich zolnierzy, czyli nieslusznie i bezpodstawnie. W wywiadzie dla “Die Welt” twierdzi, ze niemieckiego oficera, ktory nie mial nakazu aresztowanie nie musial sie obawiac. Nic mi o tym nie wiadomo, zeby zolnierze organizujacy lapanki potrzebowali jakiekolwiek nakazy. Po objeciu stanowiska Dowodcy SS i Policji przez Kutschere lapanki i rozstrzeliwania staly sie w Warszawie codziennoscia (jezeli ktos ma nerwy i ochote http://pl.wikipedia.org/wiki/Egzekucje_uliczne_w_Warszawie_%281943-1944%29). Ktos kto wobec takiego terroru twierdzi, ze sie nie bal niemieckiego oficera musial przesiedziec wojne bez opuszczania domu (jak niejaki profesor Broniarek). Przynajmniej nie poszedl w slady Adolfa Dymszy ps. Dodek, ktory urzadzal huczne i slynne na cala Warszawe libacje z oficerami Gestapo.

      • Łapanka nie była niesłuszna
        Łapanka nie była niesłuszna ani bezpodstawna. KL Auschwitz to był przede wszystkim obóz pracy. Tam niemieccy księgowi dokładnie rachowali czy zapłata za pracę z niemieckich koncernów minus koszt wyżywienia i zakwaterownia jest większy od kosztu cyklonu i opału krematorium. Gdy się równał albo był mniejszy to urządzano kolejną łapankę

      • Dałem dupy, to się zdarza i
        Dałem dupy, to się zdarza i od razu boli. Ewidentna sprzeczność w portrecie psychologicznym bohatera, wręcz fundamentalna. Człowiek, który został zgarnięty w łapance, czyli jak grom z jasnego nieba, nagle opowiada o formalnościach i nakazach aresztu. Na pewno świadczy to o wszystkim, tylko o nie historycznych realiach, a po drugie tak się zachowują teoretycy, mitomani lub tak zwani “powszechnie lubiani”. Dziś w Polsce Bartoszewski mówił już to co chcą usłyszeć Polacy, w Berlinie mówi to co chcą słyszeć Niemcy, w Izraelu kadzi Żydom, to jest klasyka mitomanii albo cwaniactwa. W głowie się nie mieści, że człowiek, który widział z bliska kaźń i dostał się tam z tragicznie przysłowiowej ulicy, z takim spokojem opowiada podobne brednie. Są ludzie, którzy działają na podobnym stopniu wyrachowania, z sympatycznym wyrazem twarzy i powszechną estymą. Takim patentem posługują się dżentelmeni włamywacze. Sposób w jaki ten człowiek obnosi się ze swoją historią i cały szereg ponad półwiecznych honorów i zaszczytów, jakie pełnił i przyjmował w czasach, które wymagały pewnych umiejętności, głębszych niż “asertywność” w zderzeniu z serwowanym żywotem świętego męża jest naprawdę porażający. Nie wiem to jest jakaś mieszanina Piszczka i Jonasza w najlepszym razie, ale przedstawia się ten żywot tragikomiczny jako misterium, w nieznośnych, gęstych oparach patosu.

  17. To nie ma żadnego znaczenia, co ten ,,profesor” mówi
    w wywiadzie dla ,,Die Welt”?
    Że było coś gorszego w okupowanej Warszawie od niemieckiego oficera. mianowicie – Polacy.
    Bo niemiecki oficer naganiał do ,,budy” albo strzelał tylko wtedy, kiedy dostał rozkaz, natomiast zawistni Polacy – zawsze.
    Przecież takich argumentów potrzebują Niemcy jak powietrza. Od takich właśnie ludzi. Bo 60-letnie poszukiwania ,,porządnego Niemca” zakończyły się fiaskiem. Pozostał tylko von Stauffenberg, o którym wiadomo, ze pokoju pragnął dla połowy Europy (tej zachodniej) i dla Polaków miał …knut.

    • bywał bardzo dziarski i zasadniczy
      W tym co powiedział nie ma żadnej herezji, to zwykłe realia działalności konspiracyjnej dotyczące każdego narodu.
      Jednak niepotrzebnie wygłosił to akurat w Niemczech.
      Bartoszewski wiele Niemcom zawdzięcza, chciał być uprzejmy i powiedział to co chcieli usłyszeć i po swojemu zinterpretować.
      Pamiętam mimo wszystko że jego spolegliwość ma swoje granice, z Eriką Steinbach walczył bardzo zajadle, z przegięciem pały włącznie.

    • Zauwaz ojcze jedno
      Niemieccy “bohaterowie” ujawniali sie dopiero wtedy, kiedy “zwycieski Wehrmacht” dostawal w dupe. Rodzenstwo Scholl zaczelo konspirowac po klesce stalingradzkiej, a von Stauffenberg zaplanowal zamach po unicestwieniu przez Armie Czerwona niemieckiej Armii Srodek w operacji “Bagration”. Dla niemieckiej generalicji kleska III Rzeszy byla tylko kwestia czasu.
      A wracajac do Wladyslawa Bartoszewskiego: Uniwersytet w Monachium nadal mu tymczasowy tytul “Gastprofesor” (http://de.wikipedia.org/wiki/Gastprofessor). Faktycznie po zakonczeniu wykladow osoba, ktorej ow tytul nadano nie ma prawa go uzywac.
      Nie wiem jak bylo ze zwolnieniem z Oswiecimia. Widze tu tylko pewna sprzecznosc. Bartoszewski mowi o KL Auschwitz jako o piekle. Do tego piekla trafil w wyniku lapanki zorganizowanej przez niemieckich zolnierzy, czyli nieslusznie i bezpodstawnie. W wywiadzie dla “Die Welt” twierdzi, ze niemieckiego oficera, ktory nie mial nakazu aresztowanie nie musial sie obawiac. Nic mi o tym nie wiadomo, zeby zolnierze organizujacy lapanki potrzebowali jakiekolwiek nakazy. Po objeciu stanowiska Dowodcy SS i Policji przez Kutschere lapanki i rozstrzeliwania staly sie w Warszawie codziennoscia (jezeli ktos ma nerwy i ochote http://pl.wikipedia.org/wiki/Egzekucje_uliczne_w_Warszawie_%281943-1944%29). Ktos kto wobec takiego terroru twierdzi, ze sie nie bal niemieckiego oficera musial przesiedziec wojne bez opuszczania domu (jak niejaki profesor Broniarek). Przynajmniej nie poszedl w slady Adolfa Dymszy ps. Dodek, ktory urzadzal huczne i slynne na cala Warszawe libacje z oficerami Gestapo.

      • Łapanka nie była niesłuszna
        Łapanka nie była niesłuszna ani bezpodstawna. KL Auschwitz to był przede wszystkim obóz pracy. Tam niemieccy księgowi dokładnie rachowali czy zapłata za pracę z niemieckich koncernów minus koszt wyżywienia i zakwaterownia jest większy od kosztu cyklonu i opału krematorium. Gdy się równał albo był mniejszy to urządzano kolejną łapankę

      • Dałem dupy, to się zdarza i
        Dałem dupy, to się zdarza i od razu boli. Ewidentna sprzeczność w portrecie psychologicznym bohatera, wręcz fundamentalna. Człowiek, który został zgarnięty w łapance, czyli jak grom z jasnego nieba, nagle opowiada o formalnościach i nakazach aresztu. Na pewno świadczy to o wszystkim, tylko o nie historycznych realiach, a po drugie tak się zachowują teoretycy, mitomani lub tak zwani “powszechnie lubiani”. Dziś w Polsce Bartoszewski mówił już to co chcą usłyszeć Polacy, w Berlinie mówi to co chcą słyszeć Niemcy, w Izraelu kadzi Żydom, to jest klasyka mitomanii albo cwaniactwa. W głowie się nie mieści, że człowiek, który widział z bliska kaźń i dostał się tam z tragicznie przysłowiowej ulicy, z takim spokojem opowiada podobne brednie. Są ludzie, którzy działają na podobnym stopniu wyrachowania, z sympatycznym wyrazem twarzy i powszechną estymą. Takim patentem posługują się dżentelmeni włamywacze. Sposób w jaki ten człowiek obnosi się ze swoją historią i cały szereg ponad półwiecznych honorów i zaszczytów, jakie pełnił i przyjmował w czasach, które wymagały pewnych umiejętności, głębszych niż “asertywność” w zderzeniu z serwowanym żywotem świętego męża jest naprawdę porażający. Nie wiem to jest jakaś mieszanina Piszczka i Jonasza w najlepszym razie, ale przedstawia się ten żywot tragikomiczny jako misterium, w nieznośnych, gęstych oparach patosu.

  18. To nie ma żadnego znaczenia, co ten ,,profesor” mówi
    w wywiadzie dla ,,Die Welt”?
    Że było coś gorszego w okupowanej Warszawie od niemieckiego oficera. mianowicie – Polacy.
    Bo niemiecki oficer naganiał do ,,budy” albo strzelał tylko wtedy, kiedy dostał rozkaz, natomiast zawistni Polacy – zawsze.
    Przecież takich argumentów potrzebują Niemcy jak powietrza. Od takich właśnie ludzi. Bo 60-letnie poszukiwania ,,porządnego Niemca” zakończyły się fiaskiem. Pozostał tylko von Stauffenberg, o którym wiadomo, ze pokoju pragnął dla połowy Europy (tej zachodniej) i dla Polaków miał …knut.

    • bywał bardzo dziarski i zasadniczy
      W tym co powiedział nie ma żadnej herezji, to zwykłe realia działalności konspiracyjnej dotyczące każdego narodu.
      Jednak niepotrzebnie wygłosił to akurat w Niemczech.
      Bartoszewski wiele Niemcom zawdzięcza, chciał być uprzejmy i powiedział to co chcieli usłyszeć i po swojemu zinterpretować.
      Pamiętam mimo wszystko że jego spolegliwość ma swoje granice, z Eriką Steinbach walczył bardzo zajadle, z przegięciem pały włącznie.

    • Zauwaz ojcze jedno
      Niemieccy “bohaterowie” ujawniali sie dopiero wtedy, kiedy “zwycieski Wehrmacht” dostawal w dupe. Rodzenstwo Scholl zaczelo konspirowac po klesce stalingradzkiej, a von Stauffenberg zaplanowal zamach po unicestwieniu przez Armie Czerwona niemieckiej Armii Srodek w operacji “Bagration”. Dla niemieckiej generalicji kleska III Rzeszy byla tylko kwestia czasu.
      A wracajac do Wladyslawa Bartoszewskiego: Uniwersytet w Monachium nadal mu tymczasowy tytul “Gastprofesor” (http://de.wikipedia.org/wiki/Gastprofessor). Faktycznie po zakonczeniu wykladow osoba, ktorej ow tytul nadano nie ma prawa go uzywac.
      Nie wiem jak bylo ze zwolnieniem z Oswiecimia. Widze tu tylko pewna sprzecznosc. Bartoszewski mowi o KL Auschwitz jako o piekle. Do tego piekla trafil w wyniku lapanki zorganizowanej przez niemieckich zolnierzy, czyli nieslusznie i bezpodstawnie. W wywiadzie dla “Die Welt” twierdzi, ze niemieckiego oficera, ktory nie mial nakazu aresztowanie nie musial sie obawiac. Nic mi o tym nie wiadomo, zeby zolnierze organizujacy lapanki potrzebowali jakiekolwiek nakazy. Po objeciu stanowiska Dowodcy SS i Policji przez Kutschere lapanki i rozstrzeliwania staly sie w Warszawie codziennoscia (jezeli ktos ma nerwy i ochote http://pl.wikipedia.org/wiki/Egzekucje_uliczne_w_Warszawie_%281943-1944%29). Ktos kto wobec takiego terroru twierdzi, ze sie nie bal niemieckiego oficera musial przesiedziec wojne bez opuszczania domu (jak niejaki profesor Broniarek). Przynajmniej nie poszedl w slady Adolfa Dymszy ps. Dodek, ktory urzadzal huczne i slynne na cala Warszawe libacje z oficerami Gestapo.

      • Łapanka nie była niesłuszna
        Łapanka nie była niesłuszna ani bezpodstawna. KL Auschwitz to był przede wszystkim obóz pracy. Tam niemieccy księgowi dokładnie rachowali czy zapłata za pracę z niemieckich koncernów minus koszt wyżywienia i zakwaterownia jest większy od kosztu cyklonu i opału krematorium. Gdy się równał albo był mniejszy to urządzano kolejną łapankę

      • Dałem dupy, to się zdarza i
        Dałem dupy, to się zdarza i od razu boli. Ewidentna sprzeczność w portrecie psychologicznym bohatera, wręcz fundamentalna. Człowiek, który został zgarnięty w łapance, czyli jak grom z jasnego nieba, nagle opowiada o formalnościach i nakazach aresztu. Na pewno świadczy to o wszystkim, tylko o nie historycznych realiach, a po drugie tak się zachowują teoretycy, mitomani lub tak zwani “powszechnie lubiani”. Dziś w Polsce Bartoszewski mówił już to co chcą usłyszeć Polacy, w Berlinie mówi to co chcą słyszeć Niemcy, w Izraelu kadzi Żydom, to jest klasyka mitomanii albo cwaniactwa. W głowie się nie mieści, że człowiek, który widział z bliska kaźń i dostał się tam z tragicznie przysłowiowej ulicy, z takim spokojem opowiada podobne brednie. Są ludzie, którzy działają na podobnym stopniu wyrachowania, z sympatycznym wyrazem twarzy i powszechną estymą. Takim patentem posługują się dżentelmeni włamywacze. Sposób w jaki ten człowiek obnosi się ze swoją historią i cały szereg ponad półwiecznych honorów i zaszczytów, jakie pełnił i przyjmował w czasach, które wymagały pewnych umiejętności, głębszych niż “asertywność” w zderzeniu z serwowanym żywotem świętego męża jest naprawdę porażający. Nie wiem to jest jakaś mieszanina Piszczka i Jonasza w najlepszym razie, ale przedstawia się ten żywot tragikomiczny jako misterium, w nieznośnych, gęstych oparach patosu.

  19. do pięknego życiorysu to
    do pięknego życiorysu to niedawno nas przekonywano w przypadku pewnego ministra. W życiu czego nie dotknął to spartolił. Ale dookoła wszyscy powtarzali, że ma piękny życiorys.

    Taki Banach na przykład zrobił doktorat nie mając skończonych studiów. Potem już było z górki. Habilitacja, profesura, sława, zaszczyty. Nie doczytałem nigdzie (ale też nie szukałem tego zbyt intensywnie) czy zrobił w końcu tego magistra czy też nie, zaliczając po drodze zajęcia ze skoków przez kozła i przysposobienie strzeleckie. Dalsze jego losy też są tajemnicze. Gdy do Lwowa wkroczyli sowieci ten nie walczył ani nie spiskował przeciw nim. A ci go nie ubili ani do tajgi nie wywieźli. Za to wciągnęli do jakiejś rady czyli sowietu. Gdy wkroczyli Niemcy to też nie dybali na jego życie choć to kwiat polskiej inteligencji był. Gdy Ruskie wróciły to znów mu włos z głowy nie spadł, że niemiecką okupację przeżył. I chyba dobrze, że umarł był zanim do Polski wrócił bo już rodacy by go przeczołgali albo za podejrzanie błyskotliwą karierę naukową w sanacyjnej Polsce albo, że nie dał się zabić kolejnym okupantom. W pierwszej kolejności odreagowali by ci co w szkole mieli problemy z rachunkami.
    I w ten sposób wszyscy Polacy mogą być z niego dumni. Część za jego dokonania, pozostali za hale targowe które stoją przy ulicy jego imienia.

    • A jakiś związek przyczynowo
      A jakiś związek przyczynowo skutkowy? Bo ja tu widzę, że na stwierdzenie “ziemia jest okrągła”, odpowiadasz, że nieprawda, bo się obraca. Weź mi tak prostym rachunkiem skoro czujesz się mocny, wytłumacz, co ma jedno do drugiego i w którym miejscu po przecinku się wyklucza? Co ma wspólnego wybitny matematyk, który z magistrem czy bez zrobił doktora, habilitację i uzyskał naukowy tytuł profesora, z gadułą po małej maturze? Banach jest powszechnie znanym profesorem matematyki. Profesorem czego jest Bartoszewski? Odpowiedz na proste pytanie. A jak nie potrafisz, to skończy pierdolić Blumsztajnem, bo jeśli już, to wolę podobne wywody, mimo wszystko w oryginale ciężko trawić. Pewien chory psychicznie malarz zamiast ruszać z czołgami na pół świata, uciął sobie ucho. Ty byś już z tego zrobił analogię malarską i podsumował swoim osobliwym rachunkiem wspólnym mianownikiem. No naprawdę nie cierpię, takiego dyżurnego pierdolenia. O czym tu nabazgroliłeś i do czego to przypiąć, czy przyłatać?

  20. do pięknego życiorysu to
    do pięknego życiorysu to niedawno nas przekonywano w przypadku pewnego ministra. W życiu czego nie dotknął to spartolił. Ale dookoła wszyscy powtarzali, że ma piękny życiorys.

    Taki Banach na przykład zrobił doktorat nie mając skończonych studiów. Potem już było z górki. Habilitacja, profesura, sława, zaszczyty. Nie doczytałem nigdzie (ale też nie szukałem tego zbyt intensywnie) czy zrobił w końcu tego magistra czy też nie, zaliczając po drodze zajęcia ze skoków przez kozła i przysposobienie strzeleckie. Dalsze jego losy też są tajemnicze. Gdy do Lwowa wkroczyli sowieci ten nie walczył ani nie spiskował przeciw nim. A ci go nie ubili ani do tajgi nie wywieźli. Za to wciągnęli do jakiejś rady czyli sowietu. Gdy wkroczyli Niemcy to też nie dybali na jego życie choć to kwiat polskiej inteligencji był. Gdy Ruskie wróciły to znów mu włos z głowy nie spadł, że niemiecką okupację przeżył. I chyba dobrze, że umarł był zanim do Polski wrócił bo już rodacy by go przeczołgali albo za podejrzanie błyskotliwą karierę naukową w sanacyjnej Polsce albo, że nie dał się zabić kolejnym okupantom. W pierwszej kolejności odreagowali by ci co w szkole mieli problemy z rachunkami.
    I w ten sposób wszyscy Polacy mogą być z niego dumni. Część za jego dokonania, pozostali za hale targowe które stoją przy ulicy jego imienia.

    • A jakiś związek przyczynowo
      A jakiś związek przyczynowo skutkowy? Bo ja tu widzę, że na stwierdzenie “ziemia jest okrągła”, odpowiadasz, że nieprawda, bo się obraca. Weź mi tak prostym rachunkiem skoro czujesz się mocny, wytłumacz, co ma jedno do drugiego i w którym miejscu po przecinku się wyklucza? Co ma wspólnego wybitny matematyk, który z magistrem czy bez zrobił doktora, habilitację i uzyskał naukowy tytuł profesora, z gadułą po małej maturze? Banach jest powszechnie znanym profesorem matematyki. Profesorem czego jest Bartoszewski? Odpowiedz na proste pytanie. A jak nie potrafisz, to skończy pierdolić Blumsztajnem, bo jeśli już, to wolę podobne wywody, mimo wszystko w oryginale ciężko trawić. Pewien chory psychicznie malarz zamiast ruszać z czołgami na pół świata, uciął sobie ucho. Ty byś już z tego zrobił analogię malarską i podsumował swoim osobliwym rachunkiem wspólnym mianownikiem. No naprawdę nie cierpię, takiego dyżurnego pierdolenia. O czym tu nabazgroliłeś i do czego to przypiąć, czy przyłatać?

  21. do pięknego życiorysu to
    do pięknego życiorysu to niedawno nas przekonywano w przypadku pewnego ministra. W życiu czego nie dotknął to spartolił. Ale dookoła wszyscy powtarzali, że ma piękny życiorys.

    Taki Banach na przykład zrobił doktorat nie mając skończonych studiów. Potem już było z górki. Habilitacja, profesura, sława, zaszczyty. Nie doczytałem nigdzie (ale też nie szukałem tego zbyt intensywnie) czy zrobił w końcu tego magistra czy też nie, zaliczając po drodze zajęcia ze skoków przez kozła i przysposobienie strzeleckie. Dalsze jego losy też są tajemnicze. Gdy do Lwowa wkroczyli sowieci ten nie walczył ani nie spiskował przeciw nim. A ci go nie ubili ani do tajgi nie wywieźli. Za to wciągnęli do jakiejś rady czyli sowietu. Gdy wkroczyli Niemcy to też nie dybali na jego życie choć to kwiat polskiej inteligencji był. Gdy Ruskie wróciły to znów mu włos z głowy nie spadł, że niemiecką okupację przeżył. I chyba dobrze, że umarł był zanim do Polski wrócił bo już rodacy by go przeczołgali albo za podejrzanie błyskotliwą karierę naukową w sanacyjnej Polsce albo, że nie dał się zabić kolejnym okupantom. W pierwszej kolejności odreagowali by ci co w szkole mieli problemy z rachunkami.
    I w ten sposób wszyscy Polacy mogą być z niego dumni. Część za jego dokonania, pozostali za hale targowe które stoją przy ulicy jego imienia.

    • A jakiś związek przyczynowo
      A jakiś związek przyczynowo skutkowy? Bo ja tu widzę, że na stwierdzenie “ziemia jest okrągła”, odpowiadasz, że nieprawda, bo się obraca. Weź mi tak prostym rachunkiem skoro czujesz się mocny, wytłumacz, co ma jedno do drugiego i w którym miejscu po przecinku się wyklucza? Co ma wspólnego wybitny matematyk, który z magistrem czy bez zrobił doktora, habilitację i uzyskał naukowy tytuł profesora, z gadułą po małej maturze? Banach jest powszechnie znanym profesorem matematyki. Profesorem czego jest Bartoszewski? Odpowiedz na proste pytanie. A jak nie potrafisz, to skończy pierdolić Blumsztajnem, bo jeśli już, to wolę podobne wywody, mimo wszystko w oryginale ciężko trawić. Pewien chory psychicznie malarz zamiast ruszać z czołgami na pół świata, uciął sobie ucho. Ty byś już z tego zrobił analogię malarską i podsumował swoim osobliwym rachunkiem wspólnym mianownikiem. No naprawdę nie cierpię, takiego dyżurnego pierdolenia. O czym tu nabazgroliłeś i do czego to przypiąć, czy przyłatać?

    • By żyło się lepiej! 🙂

      Z jakże adekwatnym komentarzem umieszczony pod w/w kroniką, że nasz rząd ludowy wprowadził ceny liniowe: benzyna, chleb, cukier, jabłka, masło i 10 jajek – wszystko to 5 złotych.

      I jak to twierdzić,że rząd nic nie robi? Ci co krytykują Słońce Peru i jego gabinet to jakby wbijali mu szpilki. To nie ludzie to wilki! 🙂

    • By żyło się lepiej! 🙂

      Z jakże adekwatnym komentarzem umieszczony pod w/w kroniką, że nasz rząd ludowy wprowadził ceny liniowe: benzyna, chleb, cukier, jabłka, masło i 10 jajek – wszystko to 5 złotych.

      I jak to twierdzić,że rząd nic nie robi? Ci co krytykują Słońce Peru i jego gabinet to jakby wbijali mu szpilki. To nie ludzie to wilki! 🙂

    • By żyło się lepiej! 🙂

      Z jakże adekwatnym komentarzem umieszczony pod w/w kroniką, że nasz rząd ludowy wprowadził ceny liniowe: benzyna, chleb, cukier, jabłka, masło i 10 jajek – wszystko to 5 złotych.

      I jak to twierdzić,że rząd nic nie robi? Ci co krytykują Słońce Peru i jego gabinet to jakby wbijali mu szpilki. To nie ludzie to wilki! 🙂

  22. Po co tyle wrzawy ? Profesor, zwolniony z Oświęcimia, itd.
    Z wnętrza definicji tytułu profesora: “Profesurę czyli profesora tytularnego należy odróżnić od profesora uczelnianego (czyli stanowiska) – powszechnie stwarza to wiele nieporozumień.”
    Bartoszewski wykładał na stanowisku profesora uczelnianego, stąd nazywanie go obecnie profesorem, na zasadzie nazywania byłych prezydentów prezydentami, byłych premierów premierami, byłych ministrów ministrami, jest całkiem normalne.

    Bartoszewski należał do PCK, a w okresie, kiedy nastapiło zwolnienie go z obozu
    Niemcy liczyli się jeszcze z międzynarodową organizacją zwaną Międzynarodowym
    Komitetem Czerwonego Krzyża, która roztaczała parasol ochronny nad organizacjami
    narodowymi tego samego typu.
    Przyczyną zwolnienia Bartoszewskiego z obozu mogło byc automatyczne kwalifikowanie Bartoszewskiego do MKCK, bądź interwencja MKCK.

    Krytyka Bartoszewskiego wobec rodaków ( tkwiąca w wyrażonej bojaźni przed Polakami ) jest wg. mnie raczej jego troską o niewłaściwość podtrzymywanie “polskiego piekła” przez Polaków.
    Ktoś tu wspomniał o braku potrzeby pilnowania kotłów w piekle tych, w których gotują się Polacy. Myśle, że Bartoszewskiemu chodziło o coś podobnego. Chodziło mu chyba o to, by Polacy skupili się na działaniu konstruktywnym, zarzucając działanie autodestruktywne.

    Lamentowanie nad niedobrym dla Polaków losem bez wizji konstruktywnej, optymistycznej przyszłości (nawet, gdy rzeczywistość optymizmem nie napawa) jest niedalekie od destruktywnego myślenia, więc Bartoszewskiemu także chyba chodziło o konstruktywny optymizm. { PISowski – przedłużany do masochistycznego ekstremum – lament nad trumnami, to dobry przykład tendencji hamującej myślenie o bieżącej rzeczywistości i przyszłości. Gdzie tu konstruktywny optymizm ? }
    Ten facet wie, jak zupełna beznadzieja może okazać się, dzieki łutowi szczęścia, w końcu, nieprawdziwa. On, wspomnianą krytyką chciał nam powiedzieć byśmy byli konstruktywnymi optymistami.

    MK nie musi mnie uczyć, co to znaczy prawda naukowa, ponieważ jestem przedstawicielem nauk ścisłych. O co mi tu chodzi ? Czemu z takim czymś wyjeżdżam ? Otóż ja nie przekonuję innych do niewiary w Boga, mimo, że jestem absolutnie niewierzącym, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że mógłbym przekonanych przeze mnie narazić na depresję, a w konsekwencji doprowadzić do samobójstwa.
    Ja już dojrzałem do tego, a MK stopniowo dojrzewa (np. jego krytyka Kościoła zmiękła), że prawda nie jest najważniejsza.
    Mity bohaterstwa cementują społeczeństwo i dają mu odpowiednią dawkę optymizmu do zwalczania trudności. Jeśli nie mamy konkretnych podstaw, by podważać autorytet, nie podważajmy go. Podważanie autorytetów bez konkretnych argumentów, to rzecz podobna do medialnego robienia zadymy dla kasy, albo do onetowego wyśmiewania wszystkiego dla zaistnienia poprzez stworzenie wypowiedzi kontrowersyjnej, lub kompletnie bezsensownej. Można żądać wyjaśnienia niektórych szczegółów życiorysu Bartoszewskiego, ale można to robić bardziej poważnie, tj. rezygnując z prześmiewczości. Niestety “Kontrowersje” byłyby wtedy bardziej nudne i może tu jest “pies pogrzebany” ? Autorytety, to paliwo optymizmu i konstruktywnego działania dla społeczeństwa polskiego, jak i każdego innego. Nadgorliwość w podważaniu autorytetów to działalność antyspołeczna. Tak obecnie czynią media. Dla mnie one nie stanowią właściwego wzoru do naśladowania.

  23. Po co tyle wrzawy ? Profesor, zwolniony z Oświęcimia, itd.
    Z wnętrza definicji tytułu profesora: “Profesurę czyli profesora tytularnego należy odróżnić od profesora uczelnianego (czyli stanowiska) – powszechnie stwarza to wiele nieporozumień.”
    Bartoszewski wykładał na stanowisku profesora uczelnianego, stąd nazywanie go obecnie profesorem, na zasadzie nazywania byłych prezydentów prezydentami, byłych premierów premierami, byłych ministrów ministrami, jest całkiem normalne.

    Bartoszewski należał do PCK, a w okresie, kiedy nastapiło zwolnienie go z obozu
    Niemcy liczyli się jeszcze z międzynarodową organizacją zwaną Międzynarodowym
    Komitetem Czerwonego Krzyża, która roztaczała parasol ochronny nad organizacjami
    narodowymi tego samego typu.
    Przyczyną zwolnienia Bartoszewskiego z obozu mogło byc automatyczne kwalifikowanie Bartoszewskiego do MKCK, bądź interwencja MKCK.

    Krytyka Bartoszewskiego wobec rodaków ( tkwiąca w wyrażonej bojaźni przed Polakami ) jest wg. mnie raczej jego troską o niewłaściwość podtrzymywanie “polskiego piekła” przez Polaków.
    Ktoś tu wspomniał o braku potrzeby pilnowania kotłów w piekle tych, w których gotują się Polacy. Myśle, że Bartoszewskiemu chodziło o coś podobnego. Chodziło mu chyba o to, by Polacy skupili się na działaniu konstruktywnym, zarzucając działanie autodestruktywne.

    Lamentowanie nad niedobrym dla Polaków losem bez wizji konstruktywnej, optymistycznej przyszłości (nawet, gdy rzeczywistość optymizmem nie napawa) jest niedalekie od destruktywnego myślenia, więc Bartoszewskiemu także chyba chodziło o konstruktywny optymizm. { PISowski – przedłużany do masochistycznego ekstremum – lament nad trumnami, to dobry przykład tendencji hamującej myślenie o bieżącej rzeczywistości i przyszłości. Gdzie tu konstruktywny optymizm ? }
    Ten facet wie, jak zupełna beznadzieja może okazać się, dzieki łutowi szczęścia, w końcu, nieprawdziwa. On, wspomnianą krytyką chciał nam powiedzieć byśmy byli konstruktywnymi optymistami.

    MK nie musi mnie uczyć, co to znaczy prawda naukowa, ponieważ jestem przedstawicielem nauk ścisłych. O co mi tu chodzi ? Czemu z takim czymś wyjeżdżam ? Otóż ja nie przekonuję innych do niewiary w Boga, mimo, że jestem absolutnie niewierzącym, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że mógłbym przekonanych przeze mnie narazić na depresję, a w konsekwencji doprowadzić do samobójstwa.
    Ja już dojrzałem do tego, a MK stopniowo dojrzewa (np. jego krytyka Kościoła zmiękła), że prawda nie jest najważniejsza.
    Mity bohaterstwa cementują społeczeństwo i dają mu odpowiednią dawkę optymizmu do zwalczania trudności. Jeśli nie mamy konkretnych podstaw, by podważać autorytet, nie podważajmy go. Podważanie autorytetów bez konkretnych argumentów, to rzecz podobna do medialnego robienia zadymy dla kasy, albo do onetowego wyśmiewania wszystkiego dla zaistnienia poprzez stworzenie wypowiedzi kontrowersyjnej, lub kompletnie bezsensownej. Można żądać wyjaśnienia niektórych szczegółów życiorysu Bartoszewskiego, ale można to robić bardziej poważnie, tj. rezygnując z prześmiewczości. Niestety “Kontrowersje” byłyby wtedy bardziej nudne i może tu jest “pies pogrzebany” ? Autorytety, to paliwo optymizmu i konstruktywnego działania dla społeczeństwa polskiego, jak i każdego innego. Nadgorliwość w podważaniu autorytetów to działalność antyspołeczna. Tak obecnie czynią media. Dla mnie one nie stanowią właściwego wzoru do naśladowania.

  24. Po co tyle wrzawy ? Profesor, zwolniony z Oświęcimia, itd.
    Z wnętrza definicji tytułu profesora: “Profesurę czyli profesora tytularnego należy odróżnić od profesora uczelnianego (czyli stanowiska) – powszechnie stwarza to wiele nieporozumień.”
    Bartoszewski wykładał na stanowisku profesora uczelnianego, stąd nazywanie go obecnie profesorem, na zasadzie nazywania byłych prezydentów prezydentami, byłych premierów premierami, byłych ministrów ministrami, jest całkiem normalne.

    Bartoszewski należał do PCK, a w okresie, kiedy nastapiło zwolnienie go z obozu
    Niemcy liczyli się jeszcze z międzynarodową organizacją zwaną Międzynarodowym
    Komitetem Czerwonego Krzyża, która roztaczała parasol ochronny nad organizacjami
    narodowymi tego samego typu.
    Przyczyną zwolnienia Bartoszewskiego z obozu mogło byc automatyczne kwalifikowanie Bartoszewskiego do MKCK, bądź interwencja MKCK.

    Krytyka Bartoszewskiego wobec rodaków ( tkwiąca w wyrażonej bojaźni przed Polakami ) jest wg. mnie raczej jego troską o niewłaściwość podtrzymywanie “polskiego piekła” przez Polaków.
    Ktoś tu wspomniał o braku potrzeby pilnowania kotłów w piekle tych, w których gotują się Polacy. Myśle, że Bartoszewskiemu chodziło o coś podobnego. Chodziło mu chyba o to, by Polacy skupili się na działaniu konstruktywnym, zarzucając działanie autodestruktywne.

    Lamentowanie nad niedobrym dla Polaków losem bez wizji konstruktywnej, optymistycznej przyszłości (nawet, gdy rzeczywistość optymizmem nie napawa) jest niedalekie od destruktywnego myślenia, więc Bartoszewskiemu także chyba chodziło o konstruktywny optymizm. { PISowski – przedłużany do masochistycznego ekstremum – lament nad trumnami, to dobry przykład tendencji hamującej myślenie o bieżącej rzeczywistości i przyszłości. Gdzie tu konstruktywny optymizm ? }
    Ten facet wie, jak zupełna beznadzieja może okazać się, dzieki łutowi szczęścia, w końcu, nieprawdziwa. On, wspomnianą krytyką chciał nam powiedzieć byśmy byli konstruktywnymi optymistami.

    MK nie musi mnie uczyć, co to znaczy prawda naukowa, ponieważ jestem przedstawicielem nauk ścisłych. O co mi tu chodzi ? Czemu z takim czymś wyjeżdżam ? Otóż ja nie przekonuję innych do niewiary w Boga, mimo, że jestem absolutnie niewierzącym, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że mógłbym przekonanych przeze mnie narazić na depresję, a w konsekwencji doprowadzić do samobójstwa.
    Ja już dojrzałem do tego, a MK stopniowo dojrzewa (np. jego krytyka Kościoła zmiękła), że prawda nie jest najważniejsza.
    Mity bohaterstwa cementują społeczeństwo i dają mu odpowiednią dawkę optymizmu do zwalczania trudności. Jeśli nie mamy konkretnych podstaw, by podważać autorytet, nie podważajmy go. Podważanie autorytetów bez konkretnych argumentów, to rzecz podobna do medialnego robienia zadymy dla kasy, albo do onetowego wyśmiewania wszystkiego dla zaistnienia poprzez stworzenie wypowiedzi kontrowersyjnej, lub kompletnie bezsensownej. Można żądać wyjaśnienia niektórych szczegółów życiorysu Bartoszewskiego, ale można to robić bardziej poważnie, tj. rezygnując z prześmiewczości. Niestety “Kontrowersje” byłyby wtedy bardziej nudne i może tu jest “pies pogrzebany” ? Autorytety, to paliwo optymizmu i konstruktywnego działania dla społeczeństwa polskiego, jak i każdego innego. Nadgorliwość w podważaniu autorytetów to działalność antyspołeczna. Tak obecnie czynią media. Dla mnie one nie stanowią właściwego wzoru do naśladowania.