Reklama

               Jestem zdania, że my kobiety powinnyśmy stanowczo zwracać więcej uwagi na potrzeby seksualne naszych mężczyzn. Lecz kiedy daję wyraz temu mojemu przekonaniu, krytykując zwyczaj odmawiania wpółżycia mężom przez żony, często sama jestem krytykowana za to. I to na ogół w stylu: że mężczyzna będzie traktował swoją żonę jako “laleczkę seksualną”, gdy ta mu nie będzie wystarczająco często odmawiała. Albo wręcz podaje się przykłady mężów, którzy “zawracają swym żonom głowy” po konsumpcji “dla zaostrzenia apetytu” pornografii.

    Tymczasem ja mówiąc o męskich potrzebach mam na myśli potrzeby normalne. A powyższe zachowanie jest patologią. Domaganie się od żony współżycia po celowym pobudzeniu przez pornografię jest ze strony męża seksualną przemocą i formą upodlenia kobiety. Lecz skoro tak, to należy tu zastosować uniwersalną metodę radzenia sobie właśnie z przemocą i upodleniem. Metoda ta została sformułowana w (Mt 5,38-39): „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb!A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi.”

Reklama

                Jest to opis teoretyczny, a więc ogólny z natury. Na szczęście mamy w Ewangelii również konkretny model zastosowania metody. W (J 18, 19-23) czytamy: „Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: «Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem». Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: «Tak odpowiadasz arcykapłanowi?» Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?»”

                Dlaczego metoda ta została nazwana „nadstawianiem drugiego policzka”? To proste – agresor oczekuje w odpowiedzi na swe zachowanie postawy strachu i uległości. Kiedy sponiewierany przeciwnik nie pozwoli się upodlić, okazując odwagę i spokój, wykazując w dodatku niestosowność takiej przemocy – następuje dysonans poznawczy. A to może agresję jeszcze spotęgować. Nie jest to więc metoda dla mięczaków…

                Skoro jednak Sam Bóg ją proponuje, musi być metodą skuteczną. Potwierdza to zresztą historia jej licznych zastosowań przez wieki, od spraw prywatnych aż po politykę międzynarodową. Bowiem tą właśnie metodą wywalczono w ubiegłym wieku niepodległość Pakistanu i Indii!

                Jest więc skuteczna, i mamy wszystko potrzebne do jej zastosowania – teorię i model praktyczny. Lecz kto miałby ją zastosować? Sytuacja wskazuje na samą krzywdzoną kobietę jako bezpośrednio zainteresowaną. Ale tu mamy pewien problem.

                Metoda nie jest dla osób słabych. A kim jest owa kobieta? Wybrała sobie na męża prostaka i egoistę, co nie świadczy bynajmniej o poczuciu własnej wartości. Trzeba je najpierw trochę wzmocnić, tylko jak?

                Domorosły psycholog poradziłby tu pewnie jakieś afirmacje i pozytywne myślenie. Niestety, już w młodości sama próbowałam tego. Daje to co najwyżej coś w rodzaju „psychicznej protezy”, iluzji nie wytrzymującej rzeczywiście trudnej sytuacji. Sposób naprawdę skuteczny to chrześcijański kerygmat, który proponuje przyjęcie Bożej Miłości. Osiąga się to w trzech krokach.

                Pierwszym i podstawowym krokiem jest stanięcie w prawdzie o sobie, diagnoza własnej sytuacji. Czyli to, co streściłam w powiedzonku „widziały gały co brały”. Gdy kobieta odważy się już przyznać przed samą sobą, że jej krzywda jest w pełni przez nią zawiniona, praktycznie ma dalej „z górki”. Inna korzyść z tego spostrzeżenia ujawni się nieco dalej.

                Drugim krokiem jest przyjęcie w Krzyżu Chrystusa Bożego przebaczenia za tę głupią życiową decyzję i przebaczenie sobie samej. Trzecim właśnie przyjęcie Bożej Miłości, co skutkuje duchową siłą i poczuciem własnej wartości. Jest o tym obszerna literatura, pominę więc szczegóły techniczne, gdyż już po pierwszym kroku możemy równolegle podjąć naprawę zewnętrznej sytuacji.

                Spójrzmy ponownie na nasz model. Jezus otrzymując policzek nie przejmuje się Sobą i spokojnie wyjaśnia żołnierzowi zło jego postępowania. Co to nam mówi po pierwsze? Widząc kilka osób skrzywdzonych rozsądnie będzie pomóc najpierw tej, która jest skrzywdzona najbardziej. Jezus zawsze postępuje rozsądnie i ma jako Bóg najlepszy ogląd każdej sytuacji. A to znaczy, że spośród „kata” i „ofiary” bardziej pokrzywdzony jest „kat”. Wracamy do naszej sytuacji.

                Mąż pobudzony oglądaniem pornografii krzywdzi żonę pozbawiając ją jej godności. Ona oczywiście cierpi! Ale świadomość, że to jemu grozi utrata życia wiecznego, może dodać jej sił do walki. Bo walcząc o swoją godność daje jemu więcej dobra niż sobie. To też okaże się ważne.

                Więc mężczyzna napalony „świerszczykami” żąda od swojej kobiety uległości. Teraz ona nie ma prawa się załamać! Spokojnie odmawia wyjaśniając, że partner sam sobie jest winien odczuwanego napięcia i musi ponieść tego konsekwencje. W razie czego posuwa się nawet do fizycznej obrony koniecznej. Musi być świadoma trzech rzeczy.

                Po pierwsze tego, że odmowa jest w pełni uzasadniona. Po drugie, że jej obecna konieczność walki jest konsekwencją własnej decyzji poślubienia niewłaściwego człowieka. Skoro więc ona ponosi konsekwencje swych błędów, on też może i nie dzieje mu się żadna krzywda. Po trzecie, że broniąc swej godności walczy też o jego życie wieczne. To na wypadek prób emocjonalnego szantażu ze strony męża.

                Ważne jest nie dać się wyprowadzić z równowagi. Stanowczość, spokój, asertywność. I wyjaśnienie przy okazji, że pod określonymi warunkami możliwy będzie powrót do miłości fizycznej. Proponuję zażądać nie tylko wyrzucenia pornografii i określonego okresu pokuty (niedługiego, lecz odczuwalnego dla naturalnego temperamentu obu stron), ale także Sakramentu Pojednania, dla siebie też. Współżycie wiąże się z płodnością; nie jest rzeczą właściwą narażanie potencjalnego dziecka na poczęcie w stanie grzechu śmiertelnego rodziców. No i miłość wymaga Boga w sercu!

                Trudne? Ależ oczywiście. Zwłaszcza dla początkujących. Lecz tam gdzie sił brakuje, można nadrabiać techniką. Jak każda sztuka walki również metoda nadstawiania drugiego policzka ma pewne swoje wypróbowane „chwyty”. Jednego z nich nauczył mnie w zeszłym roku mój Przyjaciel.

                Skarżyłam mu się na mój brak odporności na wyzwiska osoby, z którą musiałam walczyć. On powiedział mi na to: „Przecież to nie z nią walczysz. Szatan nakłania ją do tej agresji, ponieważ wyrywasz mu jej duszę. Chce Cię więc zneutralizować. Pamiętając o tym, możesz zapewnić sobie ochronę. Ofiaruj Bogu swoje związane z wyzwiskami cierpienie w intencji zbawienia tej osoby, w łączności z Męką Chrystusa. Szatan nie jest idiotą, nie będzie sobie strzelał samobója. W ten sposób zyskasz wytchnienie.”

                Widziałam skuteczność tej „sztuczki”. Niewidoczna dla osoby z którą się walczy, w krótkim czasie powoduje jej złagodnienie – ona sama nie wie dlaczego. Sposób dosłownie paraliżuje nieprzyjacielski atak odwetowy! A jest „bezpieczny”, bo nikt z ludzi nie wie o jego stosowaniu. Tylko Bóg o nim wie. A szatan? Domyśli się, lecz właśnie na tym bazuje jego skuteczność. Szatan jest wobec niego bezbronny.

                Tak się właśnie wygrywa w walce duchowej. Bunt i poczucie krzywdy nie dają rezultatu, choć my wciąż próbujemy się ich uparcie trzymać. To co Bóg proponuje, jest skuteczne. Warto byłoby bardziej upowszechnić „nadstawianie drugiego policzka”, nie powinniśmy (mimo oczywistych trudności!) tak bardzo bać się tej metody.

Reklama