Reklama

W banalnym źródle (Wikipedia) znajdują się wszystkie niezbędne informacje potrzebne do policzenia zysków i strat, które powstały po kolejnych umowach „klimatycznych”, jakie Polska zawarła z UE. Wydaje mi się, że już tylko abonentom GW trzeba tłumaczyć, że cała ta hucpa klimatyczna jest hucpą, wielkim biznesem dla wielkich państw UE, a nie żadnym dbaniem o środowisko, tym bardziej o klimat, który śmieje się z „naukowców”. Daruję sobie analizę samego kantu, o tym była mowa wielokrotnie, skupię się na chronologii zdarzeń, matematyce i logice. Pierwszy był marzec 2007 roku, szczyt unijny w Brukseli, pani kanclerz z NRD walczy o 3×20. Pierwszego dnia wywalczyła pierwsze 20, czyli redukcję CO2 o 20% i jeśliby się na tym skończyło to rzeczywiście wszelkie porównania, które czynił Szczerski na łamach GP miałby sens, ale trzeba pamiętać o dwóch innych 20%. Dwie kolejne wartości kanclerz z NRD wywalczyła w następnych dniach szczytu i Lech Kaczyński, jako szef polskiej delegacji, podpisał następujący cyrograf: 20% redukcji CO2, 20% udziału tak zwanej energii odnawialnej i 20% „uszczelnienia”, mowa o ocieplaniu domów, żarówkach energooszczędnych itd. Rokiem bazowym dla redukcji miał być rok 1990, Wikipedia twierdzi, że w 1990 roku emitowaliśmy 387,3 milionów ton i nie jest prawda, że od 1990 roku nastąpiło gwałtowne załamanie emisji spowodowane upadkiem przemysłu ciężkiego. Prawdziwe załamanie miało miejsce między rokiem 1980, a 1990. W 1980 emitowaliśmy 475,7 milionów ton CO2 i zawdzięczaliśmy to Gierkowi, który startował z poziomu 317,4, praktycznie takiego samego jaki mamy dziś. Nawiasem mówiąc jeśli liczyć uprzemysłowienie Polski poziomem CO2, to wróciliśmy do czasów Gomułki, ale to tylko smutna dygresja.

Reklama

20% redukcji z 387,3 milionów ton CO2 do 2020 roku, nie stanowi żadnego wysiłku, ten wynik w zasadzie został osiągnięty w 2009 – 311,4. 387,3% minus 20% to 309,84, natomiast ostatnie dostępne dane, z roku 2010, mówią o 324,5 milionach ton. Jak widać nie sama emisja CO2 przywołuje zagrożenie dla Polski, znacznie większym problemem jest 20% prądu z kół młyńskich i 20% w „uszczelnieniach”. W 2008 roku Donald Tusk podpisuje nowy dokument, bardziej niekorzystny dla Polski, chociaż jak zawsze do ciemnego ludu idzie prostacki komunikat: „Kaczyński podpisał redukcję na 20%, Tusk zbił do 14%”. Zgadza się, tak było, tylko trzeba dodać coś drobnym drukiem – rok bazowy. Tusk zmienił rok bazowy na 2004 i tutaj jest pewien kłopot, bo dane mam z roku 2007, ale powiedzmy, że to jest wyznacznik, plus minus 10. W 2007 roku emitowaliśmy 332,7% i od tego mamy zredukować 14%. Widać na pierwszy rzut oka, że poziom redukcji emisji CO2, podpisany przez Tuska jest większy, konkretnie: 332,7 – 14% = 286,12 milionów ton CO2. O tę różnicę toczą się gorące spory, ale to są spory o dupę Maryni, nie o konkrety schowane w zupełnie innym miejscu. Wszystkim rozgrzanym dyskusją nie na temat przedstawiam dwa proste równania, które budują całą tę magię statystyczną i bezowocne pieprzenie. Kaczor podpisał redukcję do 309,84, Tusk do 286,12 milionów ton, wynik 23 do jaja dla Kaczora, ale wystarczy zmienić sposób liczenia i będziemy się podniecać w drugą stronę. Bazując na tych samych parametrach otrzymujemy bezwzględną wartość redukcji. Tusk dzięki tej metodologii zgodził się na redukcję 46,58 milionów ton, Lech Kaczyński na redukcję 77,46, obaj obiecali, że się wyrobią do 2020 roku. Takimi trickami przerzucają się partyjne obozy propagandowe, ale od tego chleba i rozumu nie przybędzie.

O czym tak naprawdę mówimy i dlaczego mówimy o pierdołach? Między rokiem 2007, a rokiem 2009 zredukowaliśmy CO2 z 332,7 milionów ton CO2 do 311,4, czyli o 21 milionów ton. W dwa lata redukujemy przedmiot propagandowych zabaw, nic nieznaczącą różnicę, o którą od trzech dni tłuką się politycy wraz z publicystami i blogerami obu stron. Dalej jest jeszcze śmieszniej, między rokiem 2009 i 2010 zwiększyliśmy emisję z 311,4 do 324,5 milionów ton. Czy teraz widać dostatecznie wyraźnie, że „debata” dotyczy NICZEGO? Prawda o biznesie na CO2 nie jest ukryta w samej emisji CO2, o co się szarpią Tusk z Kaczyńskim i obaj nie mają racji. Prawda wygląda następująco. W Polsce 96% energii pochodzi z węgla, jest to najtańsze pozyskiwanie energii jakie w kraju mamy. Założenie na kominy elektrowni jakiś filtrów, czy innych systemów odsiarczania jest wydatkiem śmiesznym, zarówno w wersji Tuska jak i Kaczyńskiego, chociaż Tusk spieprzył to co wyglądało nieco lepiej. Kasa kryje się w 20% „energii odnawialnej”, jako składowej całego systemu energetycznego, co oznacza, że albo zamykamy połowę głównych kominów energetycznych, żeby uzyskać właściwe proporcje do obecnych kół młyńskich i wiatraków albo dobudowujemy tysiące bezproduktywnych kieratów albo kupujemy od Niemców limity lub „ekologiczny” prąd. Do 20% kieratów na łajno krowie i inną sieczkę, która uruchomi 20 watową żarówkę, ale nie fabrykę czegokolwiek, dochodzi 20% „uszczelnienia”. Razem wychodzi z Polski setki miliardów złotych. Przypominam, że różnica między Kaczyńskim i Tuskiem polega również i na tym, że kasa z budżetu UE wywalczona przez PiS była wolna od „klimatu”, natomiast obecny budżet obliguje Polskę do wydania 20% na pakiet klimatyczny. Sławetne 300 miliardów razy 20% daje 60 miliardów plus 60 miliardów wkładu własnego, bo tak to się zwykle rozkłada. W sumie 120 miliardów na idiotyzmy ekologiczne zamiast na elektrownie jądrową, czy wymianę sypiących się sieci i to dopiero początek. Te środki wyrzucone w błoto nie wystarczą na uzyskanie „ekologicznej” proporcji na poziomie 20%, one są jedynie obligatoryjnym marnotrawstwem zawartym w unijnej perspektywie budżetowej. Miliardów „klimatyczna zabawa” pociągnie znacznie więcej, o ile umowa nie zostanie wypowiedziana o tutaj tkwi sedno sprawy.

Do matematyki warto dodać logikę i prawdę czasu. W 2007 roku UE była potęgą, Polska debiutantem. Gdy Kaczor podpisywał kwity w UE nie było kryzysu, nie było wielkich tarć, Anglia nie groziła wyjściem itd. Całym biznesem rządziła kanclerz z NRD i węgierski Żyd pełniący funkcję prezydenta Francji. W październiku 2007 roku miał się odbyć najważniejszy szczyt UE w Lizbonie, na którym rozstrzygnęły się losy traktatu lizbońskiego. Taktyka Kaczyńskich była prosta, poświęcić „ekologię”, żeby ustawić się bojowo na główny szczyt. I samo w sobie takie postępowanie błędem nie jest, ale Kaczyńscy debiutujący na wielkiej międzynarodowej scenie, po prostu dali się ograć „drobnym drukiem”. Moim zdaniem każdy by się dał w tamtym czasie ograć, dopiero po latach co odważniejsi nauczyli się czytać sztuczki UE. Nie o ekologię chodziło, tylko o ciężki szmal połączony z przerabianiem Polski na Zanzibar. Krótko i brutalnie mówiąc szlachetne intencje Kaczyńskich połączone z cyniczną, twardą grą starych wyżeraczy unijnych dały efekt jaki dały. PiS popełnił błąd, typowe frajerskie koszty i nie ma tu czego bronić, tylko się uczyć, ponieważ Polak znów przed szkodą i po szkodzie głupi. Cały ten spór o CO2 nie ma w sobie ziarnka rozsądku, jedni dali się ograć, drudzy dali dupy z premedytacją. Zasadnicza różnica między Kaczyńskim i Tuskiem polega na tym, że Kaczyński zapłacił frajerskie, myśląc, że robi interes życia na silnej pozycji Polski po traktacie lizbońskim, a Tusk rok później, wiedział w co się pakuje i dał dupy, żeby być fajnym. Takie są okoliczności popełnienia błędu i popełnienia zaprzaństwa, jednak istotą rzeczy jest współczesność. UE się zmieniła radykalnie, to dogorywający biurokratyczny kolos, Merkel nienawidzi co najmniej połowa członków UE, Cameron bez ceregieli olewa strukturę. Rok 2013 ma tę przewagę nad 2007, że jesteśmy mądrzejsi i gramy z przeciwnikiem w zupełnie innej kondycji. Kaczyński słusznie krzyczy, że pakietem należy się podetrzeć – lepiej późno niż wcale. Tusk niczego się nie nauczył, niczego nie chce dostrzegać, on jak zawsze wykrzyczał swoją uniżoną propagandę. Polska powinna dać się podetrzeć, bo „prasa zachodnia o nas napisze”. Tyle matematyki, logiki i chronologii, mam nadzieję, że naukę każdy wyciągnie sobie sam, podpowiem, że nie chodzi o to kto i co podpisał, ale o to kto z tego bagna wyjdzie.

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. Przekręt klimatyczny
    Ciągle mówimy o wpływie dwutlenku wegla na klimat. CO2 jest traktowane jako główny sprawca "ocieplenia "klimatu. Ale czy tak może być?. Oto szacunkowe wyliczenia . Wydaje mi się, że nie mylę się zbytnio, a dokładniejsze dane, niewiele zmienią wynik końcowy.
    a) Załóżmy, że tylko 70% gazów cieplarnianych to para wodna.(Bardziej realna jest liczba 95%)
    b) Z pozostałych 30% załóżmy że 2/3 czyli 20% całości gazów cieplarnianych to CO2, a reszta to inne gazy (głównie metan CH4 ,  którgo  jedna cząsteczka daje "efekt cieplarniany" ponad 20 razy silniejszy niż cząsteczka CO2).
    c) Z całości emisji CO2  do atmosfery tylko 20% można przypisać człowiekowi. Główna część pochodzi z parowania oceanów a także w mniejszym stopniu z emisji z biosfery, procesów geochemicznych, aktywności wulkanicznej.
    d) Z tej antropogenicznej części tylko 7% przypada na Unię Europejską,
    e) z czego 60% przypada na energetykę. Reszta to transport, rolnictwo, przemysł.
    f) UE chce zmniejszyć emisję CO2  o 20% od tej właśnie masy CO2  emitowanej przez energetykę unijną.
    Zatem "ambitny program UE walki z ociepleniem" w postaci redukcji emisji dwutlenku węgla da w efekcie zmniejszenie ilości gazów cieplarnianych co najwyżej
     
    0,2(b) x 0.2(c) x 0,07(d) x 0,6(e) x 0,2(f) ≈0,34 ‰ (promila)
     (lub 0,05 ‰ w bardziej realistycznym szacunku)
     
    Przy tym nie ma pewności, że obserwowane obecnie ocieplenie klimatu (trwające od co najmniej kilku tysięcy lat) wywołane jest zwiększającą się zawartością CO2 a nie odwrotnie: przyczyny ocieplania się klimatu są inne – a oceany wydzielają więcej dwutlenku węgla bo są cieplejsze. To ocieplanie trwa już kilkanascie tysięcy lat bez przerwy – od ostatniego zlodowacenia.
    Kiedyś, jedno z wielu zlodowaceń jakie miały miejsce na terenie dzisiejszej Polski sięgało linii Kraków – Lwów. Lądolód cofnął się o kilka tysięcy kilometrów  chociaż na Ziemi nie było energetyki węglowej.
     
    Być może,  osoby zajmujące się problemem są świadome powyższych faktów, choć nigdzie w mediach nie zauważyłem takiej argumentacji.  W każdym razie nasuwa się skojarzenie z  pewnym Amerykaninem, który w latach 60-tych ub. wieku napisał do NASA  – „biorąc pod uwagę olbrzymie koszty związane z wysłaniem człowieka na Księżyc, proponuję aby celowanie odbywało się w czasie pełni”.
     

  2. Przekręt klimatyczny
    Ciągle mówimy o wpływie dwutlenku wegla na klimat. CO2 jest traktowane jako główny sprawca "ocieplenia "klimatu. Ale czy tak może być?. Oto szacunkowe wyliczenia . Wydaje mi się, że nie mylę się zbytnio, a dokładniejsze dane, niewiele zmienią wynik końcowy.
    a) Załóżmy, że tylko 70% gazów cieplarnianych to para wodna.(Bardziej realna jest liczba 95%)
    b) Z pozostałych 30% załóżmy że 2/3 czyli 20% całości gazów cieplarnianych to CO2, a reszta to inne gazy (głównie metan CH4 ,  którgo  jedna cząsteczka daje "efekt cieplarniany" ponad 20 razy silniejszy niż cząsteczka CO2).
    c) Z całości emisji CO2  do atmosfery tylko 20% można przypisać człowiekowi. Główna część pochodzi z parowania oceanów a także w mniejszym stopniu z emisji z biosfery, procesów geochemicznych, aktywności wulkanicznej.
    d) Z tej antropogenicznej części tylko 7% przypada na Unię Europejską,
    e) z czego 60% przypada na energetykę. Reszta to transport, rolnictwo, przemysł.
    f) UE chce zmniejszyć emisję CO2  o 20% od tej właśnie masy CO2  emitowanej przez energetykę unijną.
    Zatem "ambitny program UE walki z ociepleniem" w postaci redukcji emisji dwutlenku węgla da w efekcie zmniejszenie ilości gazów cieplarnianych co najwyżej
     
    0,2(b) x 0.2(c) x 0,07(d) x 0,6(e) x 0,2(f) ≈0,34 ‰ (promila)
     (lub 0,05 ‰ w bardziej realistycznym szacunku)
     
    Przy tym nie ma pewności, że obserwowane obecnie ocieplenie klimatu (trwające od co najmniej kilku tysięcy lat) wywołane jest zwiększającą się zawartością CO2 a nie odwrotnie: przyczyny ocieplania się klimatu są inne – a oceany wydzielają więcej dwutlenku węgla bo są cieplejsze. To ocieplanie trwa już kilkanascie tysięcy lat bez przerwy – od ostatniego zlodowacenia.
    Kiedyś, jedno z wielu zlodowaceń jakie miały miejsce na terenie dzisiejszej Polski sięgało linii Kraków – Lwów. Lądolód cofnął się o kilka tysięcy kilometrów  chociaż na Ziemi nie było energetyki węglowej.
     
    Być może,  osoby zajmujące się problemem są świadome powyższych faktów, choć nigdzie w mediach nie zauważyłem takiej argumentacji.  W każdym razie nasuwa się skojarzenie z  pewnym Amerykaninem, który w latach 60-tych ub. wieku napisał do NASA  – „biorąc pod uwagę olbrzymie koszty związane z wysłaniem człowieka na Księżyc, proponuję aby celowanie odbywało się w czasie pełni”.
     

  3. kto się odważy pyskować Europie?
    Możliwe, że jakiś specjalista od tego ociepleniowego szachrajstwa znalazł by nieco inne liczby, ale w sumie sens nie uległby zmianie. Trzeba porzucić detale i walczyć o ratunek dla kraju, bo o żadnej energii odnawialnej w naszych warunkach klimatycznych i geograficznych nie ma mowy.
    To znaczy jest jedno światełko w tunelu prowadzące do owych 20% –  trzeba wyrąbać lasy co do sztuki.
    Niedawno jakiś kompletny bałwan z dziennika telewizyjnego zachwalał elektrownie na drewno i zapewniał, iż jego spalanie nie daje ani jednego grama CO2.
    Kurde, na własne uszy to słyszałem.

  4. kto się odważy pyskować Europie?
    Możliwe, że jakiś specjalista od tego ociepleniowego szachrajstwa znalazł by nieco inne liczby, ale w sumie sens nie uległby zmianie. Trzeba porzucić detale i walczyć o ratunek dla kraju, bo o żadnej energii odnawialnej w naszych warunkach klimatycznych i geograficznych nie ma mowy.
    To znaczy jest jedno światełko w tunelu prowadzące do owych 20% –  trzeba wyrąbać lasy co do sztuki.
    Niedawno jakiś kompletny bałwan z dziennika telewizyjnego zachwalał elektrownie na drewno i zapewniał, iż jego spalanie nie daje ani jednego grama CO2.
    Kurde, na własne uszy to słyszałem.

  5. Wszystko fajnie, super, ale…
    Unia Europejska to nie jest gracz pierwszoligowy, chociażby ze względu na rozdrobnienie interesów poszczególnych krajów. Pomijasz USA, Chiny, Indie i inne kraje rozwinięte gospodarczo, które emisję CO2 mają w dupie. Tak więc "poświęcenie" UE i jej pakiet, w tych okolicznościach przyrody, jest niewiele warty.
    Awantura wywołana przez Tuska i odzew Kaczora, to tak po prawdzie jest spór o śp. Lecha Kaczyńskiego. Nie o CO2, nie o Joaninę, ale generalnie o Jego dziedzictwo. Dziś rano w mediach padł też argument, że dorabianie gęby Kaczyńskiemu, jakoby nie był w stanie zawierać kompromisów, to kolejne kłamstwo ekipy ryżego kudły. I jakoś nikt już nie chce pamiętać tuskowego "prosić to on se może" w kontekście awantury o samolot.
    Powtarzam: z tej zadymy o "pakiet" ludzie mało co kumają. Lemingi szczególnie. Mohery też.

  6. Wszystko fajnie, super, ale…
    Unia Europejska to nie jest gracz pierwszoligowy, chociażby ze względu na rozdrobnienie interesów poszczególnych krajów. Pomijasz USA, Chiny, Indie i inne kraje rozwinięte gospodarczo, które emisję CO2 mają w dupie. Tak więc "poświęcenie" UE i jej pakiet, w tych okolicznościach przyrody, jest niewiele warty.
    Awantura wywołana przez Tuska i odzew Kaczora, to tak po prawdzie jest spór o śp. Lecha Kaczyńskiego. Nie o CO2, nie o Joaninę, ale generalnie o Jego dziedzictwo. Dziś rano w mediach padł też argument, że dorabianie gęby Kaczyńskiemu, jakoby nie był w stanie zawierać kompromisów, to kolejne kłamstwo ekipy ryżego kudły. I jakoś nikt już nie chce pamiętać tuskowego "prosić to on se może" w kontekście awantury o samolot.
    Powtarzam: z tej zadymy o "pakiet" ludzie mało co kumają. Lemingi szczególnie. Mohery też.

  7. Tyle matematyki, logiki i chronologii
    a prawda jest taka o czym mówiłem już dawno, że bracia starsi po to powołali UE  żeby bogate kraje europejskie mogły bez wermachtu, ss,  esercito italiano, forces armées françaises WYDOIĆ biednych ciemniaków postsowieckich.
    I to się sprawdza na każdym kroku.
    Gro funduszy pozyskanych z uni przeżarły zachodnie firmy konsultingowe z horrendalnymi wynagrodzeniami.

  8. Tyle matematyki, logiki i chronologii
    a prawda jest taka o czym mówiłem już dawno, że bracia starsi po to powołali UE  żeby bogate kraje europejskie mogły bez wermachtu, ss,  esercito italiano, forces armées françaises WYDOIĆ biednych ciemniaków postsowieckich.
    I to się sprawdza na każdym kroku.
    Gro funduszy pozyskanych z uni przeżarły zachodnie firmy konsultingowe z horrendalnymi wynagrodzeniami.