Reklama

Podobnie jak większość komentatorów z umownie nazywanej prawej strony ostatnie „rewelacje” Piskorskiego przyjąłem z mieszanymi uczuciami – że „wrzuta” i w dodatku ze służbami w tle to oczywiste i nie ma nawet sensu obrażać inteligencji czytelników wyjaśnianiem dlaczego tak uważam i nie jestem w tym poglądzie odosobniony. Ciekawiej robi się w chwili, gdy zaczynamy szukać śladów, zaczynamy zastanawiać się, kto za tym stoi, dlaczego i co będzie dalej. Lista ewentualnych „czynowników” jest długa niczym lista obietnic Tuska Donalda wkrótce mam nadzieję byłego Plemiera. Co więcej ich interesy często zazębiają się.

Ale najpierw pewna historyczna paralela. Onegdaj Miller Leszek zapomniał był skąd mu nogi wyrastają, tak się zapędził w zacieśnianiu więzów transatlantyckich, że szachiści poczuli się w obowiązku coś mu przypomnieć. Ot, nagle Andrzej Lepper doznał iluminacji i publicznie ogłosił rewelacje o Talibach w Klewkach co helikopterem przylatywali po wąglik. Pamietacie ile było śmiechu, co tam śmiechu rechotu i podśmiechujek z wariata. Wtedy nikt nie zwrócił uwagi, ale Miller Leszek nie rechotał, a i Kwaśniewskiemu Aleksandrowi do śmiechu nie było. Kto ma pamięć lepszą od jętki pamięta, więc znów nie ma się co rozpisywać. Warto jednak zwrócić, uwagę na kolejne z nieszczęść jakie spadły na towarzysza Millera. Otóż, w grudniu 2003 r. rozbił się śmigłowiec, którym leciał, a ten nieborak, poobijany (najwidoczniej również uderzył się w głowę) ogłosił zaraz po wypadku, że cudem przeżył zamach. Jak już się lepiej poczuł oczywiście tezę o zamachu wyśmiał. Jednak skutki tego nie – zamachu były doniosłe, poczekał grzecznie i bez większych wygłupów do wejścia Polski do UE 2 maja 2004 r. i grzecznie poddał się do dymisji. Jeszcze tylko niezalezna z niezawisłym 6 lat pilota sądzili, zanim go uniewinnili, tak dla pewności, żeby nie zaczął kłapać dziobem, o oblodzeniu co mu silniki zgasiło – dwa w idealnie tej samej sekundzie.

Reklama

Zostawmy jednak oblodzone silniki i zajmijmy się słoneczkiem, Słońcem Peru. W pełni zgadzam się z poglądem, że mógłby być zdmuchnięty w ciągu kilku godzin, a Piskorski strzelił mu po prostu przy uchu ze starego kapiszona. Można by się nie przejmować, z pewnością nie ekscytować i nie cieszyć. Jednak po pierwsze zadajmy sobie pytanie: czy rewelacje Piskorskiego szkodzą PiS? Oczywiście nie, tak długo jak nie wpadna na pomysł stanięcia na czele nagonki. Po drugie, czy rewelacje Piskorskiego pomagają Tuskowi i PO? Oczywiście nie, czego by nie zrobili, mogą ewentualnie całkowicie zneutralizować skutki (mało prawdopodobne, nawet przy perfekcyjnej osłonie pi.ar.). Więc od tej strony jest co najmniej neutralnie.
  
Brałbym pod uwagę możliwość wystąpienie efektu motyla – machnięcie skrzydełkiem motyla może w sprzyjających okolicznościach wywołać trzęsienie ziemi po drugiej stronie globu. Choć tutaj bardziej chodziłoby o sterane nerwy naszego Drogiego Przywódcy, który jest otoczony wrogami rzeczywistymi i wyimaginowanymi i może zechcieć oddać. Odpalili mu przy uchu kapiszona, on im z korkowca pokaże, oni mu wtedy z… Nigdy nie wiadomo co spowoduje upadek polityka i kogo pociągnie, ot niemożność utrzymania zapiętego rozporka JEDNEGO działacza spowodowała udaek koalicji w sejmiku na Podkarpaciu i wielomilionowe straty u wszystkich przyssanych do eurocycka – mina posła Burego bezcenna.   

Kto może za całą akcją stać (podaję 4 najbardziej prawdopodobne odpowiedzi, z zastrzeżeniem, że można je mieszać ze sobą w dowolnych proporcjach):
– stronnicy niedorżniętego Schetyny
– szachiści
– wysiudani ze służb Bondaryki i inne drobniejsze płazy
–  SPD w Niemczech (tu drobny komentarz: w kraju gdzie wywala się na pysk prezydenta za nie zapłacenie za swój prywatny obiad z biznesmenem, takie oskarżenia nawet sprzed lat traktuje się duuuużo poważniej niż u nas, osłabienie Tuska i CDU to podwójny zysk – dosłownie pojedynczy eurodeputowani mogą przesądzić o wyborze Martina Szulca i i darmowe przypomnienie afer mentora Makreli – Słonia Morskiego).

Co powinien zrobić w sprawie Kaczor? Nic absolutnie nic, spokojnie prowadzić kampanię, to Tusk ma problem. Pewnie skończy się zwyczajowym obertaskiem, ale każdy taki wesoły oberek jest coraz drożej  opłacany, nerwy Drogiego Przywódcy są w coraz gorszym stanie, pozostaje czekać. Może ktoś kto jest dysponentem wiedzy Marcina Plichty na temat kasy Józia Bąka też dojdzie do wniosku, że i jemu należy się udział w wesołym oberku na koszt podatnika, może ktoś nie otrzyma obiecanej „wzjatku” za nie wiem: Pendolino, blok energetyczny, studium wykonalności EA, ktoś obrazi się wycięciem z list wyborczych. Najważniejsze, że Piskorski dał jasny sygnał (z Palikotem w roli pudła rezonansowego), że już można, Tusk nie ma immunitetu.

Dotąd Tusk stosował metodę ucieczki do przodu, teraz nie ma dokąd.Na choryzoncie widac gigantyczną ścianę.  Nie zrobi rekonstrukcji rządu, nie obieca kolejnych cudów, nie ogłosi strategii rozwoju do 2050 r.,300 mld z UE, do 25.05 ma jedną jedyną misję – wygrać wybory. Tylko w taki sposób spacyfikuje nastroje wewnątrz wygłodniałego stada wilków jakie zaczyna kwestionować jego przywództwo, tylko pokazując, że wciąż umie polować i zabijać by nakarmić stado.  

Ale tego już nie potrafi. Jego czas dobiega końca, zrozumie to sam, czy za pomocą specjalistów od śrób w samochodzie odkręconych czy oblodzonych silników obojętne.   

Reklama