Reklama

Któż za nas, szczególnie z pokolenia czterdziestolatków, nie pamięta kultowych bajek produkcji czechosłowackiej i brytyjskiej. Bob Budowniczy, jak na Anglika przystało, flegmatyczny, uporządkowany, ale zabójczo skuteczny. Żadnego efekciarstwa i pustych obietnic: „zrobi się kierowniczko”. Zawsze z klasą, wysoką kulturą osobistą i techniczną, za co wdzięczni byli Bobowi okoliczni mieszkańcy, szczególnie mieszkanki.

„Sąsiedzi” to inny świat, czechosłowacki film. Pełna spontaniczność, poszukiwanie dziury w całym, krojenie całego na kawałki i obracanie w perzynę. Potem nieudolne klejenie taśmą, gwoździem i co tam do ręki wpadnie. Na końcu pierwotny stan czegokolwiek, szafy, stołu, czy całego pokoju, zamieniał się w kupę gruzu i trocin. Zderzenie tych dwóch cywilizacji i mentalności, jeszcze nie oddaje tego, co się stało w białowieskiej leśniczówce należącej do Polaków, a wynajmowanej przez 17 lat, na bliżej nieokreślonych zasadach, towarzyszowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi. Do pełnego obrazu niezbędne jest wprowadzenie kolejnej nacji, ale o tym za chwilę.

Reklama

Towarzyszowi Cimoszewiczowi przyszło się pożegnać z darmowym opierunkiem i zrobił to w stylu mieszanym. Otrzymał solidnie wykonany dach nad głową, co prawda w standardzie peerelowskim, ale za to klasa biznes lub jak kto woli „Sekretarz KC”. Zostawił po sobie… no właśnie niewiele zostawił, z leśniczówki zniknęły: meble, samowar, piec, gniazdka i instalacja elektryczna, drzwi, ościeżnice, parapety i boazeria. Taki remont generalny zafundował towarzysz Polakom i nie warto pytać kto to wszystko zmajstrował, warto podpowiedzieć, kto zmajstrował Cimoszewiczów. Byli to sąsiedzi, dla ułatwienia dodam, że nie z Czechosłowacji.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Marian Cimoszko, ojciec tego

    Marian Cimoszko, ojciec tego sowieckiego, peerelowskiego aparatczyka, Wołodii, to czerwonoarmista, urodzony w dalekiej Rosji, w Uljanowsku. Sowiet i stalinowiec, wwieziony na T34 do Polski, spolszczony w latach 50-tych. Fan czekistów, UB-ek z krwi i kości, morderca Polaków z AK, stalinowski siepacz. Właśnie Wikipedia wykasowała wszystko o Marianie Cimoszewiczu…

    Wolodia Cimoszko nie ma polskich korzeni. Ma sowieckie i takąż mentalność, po tatusiu. Jest takie powiedzenie; тяжелые часы /ciężkie czasy (zegary)/, westchnął sowiecki żołdak, zdejmując zegar z ratusza. Taką samą mentalność posiada Wolodia Cimoszko. To mentalność Pata i Mata z czechsłowackiej bajki "Sąsiedzi". Rozpierdolić, zapierdolić, zniszczyć, osrać, zakatrupić. On, Wolodia, antypolak, przejął te cechy po tatusiu, jedynie w wersji light.

    To, jak można określić zachowania i postępowanie Wolodii Cimoszko, nadzwyczaj adekwatnie można by przedstawić w scenie z filmu CK Dezerterzy, w której kpt. Wagner doprowadza do porządku swojego podwładnego von Nogay'a:

       

  2. Marian Cimoszko, ojciec tego

    Marian Cimoszko, ojciec tego sowieckiego, peerelowskiego aparatczyka, Wołodii, to czerwonoarmista, urodzony w dalekiej Rosji, w Uljanowsku. Sowiet i stalinowiec, wwieziony na T34 do Polski, spolszczony w latach 50-tych. Fan czekistów, UB-ek z krwi i kości, morderca Polaków z AK, stalinowski siepacz. Właśnie Wikipedia wykasowała wszystko o Marianie Cimoszewiczu…

    Wolodia Cimoszko nie ma polskich korzeni. Ma sowieckie i takąż mentalność, po tatusiu. Jest takie powiedzenie; тяжелые часы /ciężkie czasy (zegary)/, westchnął sowiecki żołdak, zdejmując zegar z ratusza. Taką samą mentalność posiada Wolodia Cimoszko. To mentalność Pata i Mata z czechsłowackiej bajki "Sąsiedzi". Rozpierdolić, zapierdolić, zniszczyć, osrać, zakatrupić. On, Wolodia, antypolak, przejął te cechy po tatusiu, jedynie w wersji light.

    To, jak można określić zachowania i postępowanie Wolodii Cimoszko, nadzwyczaj adekwatnie można by przedstawić w scenie z filmu CK Dezerterzy, w której kpt. Wagner doprowadza do porządku swojego podwładnego von Nogay'a: