Reklama

Rozwarstwiłem się. Iluzja wspólnoty z własnym ciałem prysła. Umysł dał ciała, ciało naumyślnie wydęłło ducha. Wydęty duch w postaci dygniętego sutka przypomniał osobie, że przyszłość to niespodziewana teraźniejszość. Nie ma rady, jak nie zaskoczysz, będziesz zaskoczony. Podkoszulkiem w ozdobną broszkę ukryłem niesymetryczną wypukłość i kolejny raz udałem się światu w drogę. Cały czas gdzieś mnie niesie i tylko przestrzeń stawia opór. Próbowałem ominąć ją szerokim łukiem, ale strzeliło mnie w plecach. Dziś bez pleców ani rusz, dałem sobie spokój, usiadłem i zabrałem się do rzeczy. Od razu poczułem się lepiej i na miejscu. Klasnąłem w ręce, dając znać przechodniom, że chętnie bym został przeniesiony do domu, najlepiej bez zmieniania pozycji. Nie wiem, czy w końcu mnie zanieśli, niemniej czułem się coraz bardziej zadomowiony i nawet jeśli nie byłem, u siebie nie byłoby mi lepiej. Jedni marzą, inni myślą, ja w tym czasie poklaskałem prowokując ludzi do działania w moim imieniu dla obopólnej korzyści. Cena jest za to wysoka. Za najmniejszy krok do przodu płacę pogardą wobec każdego dotychczas przebytego, łącznie z najświeższym. Chyba że mnie niosą bądź zwyczajnie coś mnie nosi. Zazwyczaj w górę, aż za zakręt horyzontu, gdzie zderzam się z kominem lub z rzeczywistością i grzecznie ląduję w objęcia zmazów.
Jednak mnie niosą. Tyłkiem nie ruszyłem, a otoczenie się zmienia jak pory roku dla ścierwa w stawie. Zarządzanie ludzką wolą ma swoje granice, to ja podjąłem decyzję o przeniesieniu, ale nie ja przenoszę. Gdybym zaczął, stałbym się wykonawcą własnej woli wyrażonej w czasie przeszłym, dokładniej, wyrażonej w czasie przyszłym w określonej przeszłości. Czyli wykonywałbym minione polecenie – i chociaż moje, to tu i teraz, co dla tradycyjnego postępowca byłoby trudne do przełknięcia, zwłaszcza w kontekście dotkliwych skutków ubocznych bycia niesionym, mianowicie nałykanego po wyboistej drodze powietrza. Przy ludziach upuścić, nieelegancko, mogliby nieopatrznie zrozumieć, że znowu wydałem szyfrem jakiś tajny rozkaz, tym razem do ucieczki i co bardziej gorliwi rzeczywiście daliby dyla. Kto by wtedy uniósł mój łeb? Do tego potrzeba kilku chłopa; do samego tyłka potrzebny jest jeden! Rozterki władzy, gdy ludzie nadzy, a jakość żyć trzeba. Hierarchicznie jestem czysty, nie ja to wymyśliłem, udało się tylko wpasować. Każdy na moim miejscu były mną, a ja nim jestem od urodzenia. Znaczy, należało mi się, choć jak na chujka to się długo nie nastałem. Ci, co stali za mną, inna sprawa i bolesna. Mówi się trudno, bo naprawdę się trudno mówi, a jak wstyd powiedzieć, człapie się dalej. Gęsiego, bo rodacy nie kaczki i swój rozum mają. I kamieni kupę na szaniec.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Dzień dobry
    Ależ się Pan rozpolitykował! 

    Z tym że jak zwykle z klasą w formie i treści, na całe szczęście, którego też – oraz pomyślności – nieustająco Państwu życzę.

    A poza tym przynajmniej pierwsza część, jeśli nie obie, ma również wymiar ponadczasowy, stoicki i diogenejski. Co mi bardzo, ale to bardzo odpowiada.

    Pański
    Q

    • Dzień dobry, dziękuję, to chwilowy powrót do korzeni.
      Były czasy, że się dobrze żyło z obrażania, więc dzisiaj nostalgicznie. Nie chwaląc się, jestem na Kontrowersjach prekursorem ujadania, nie wolno o tym zapomnieć, bo tradycja zginie (nie, nie zginie).
      Kłaniam się Panu  równie szybko, jak Pan się nad tekstem pochylił, tak sobie roszczę.
      Pozdrowienia, co politycy, to nie my.

  2. Dzień dobry
    Ależ się Pan rozpolitykował! 

    Z tym że jak zwykle z klasą w formie i treści, na całe szczęście, którego też – oraz pomyślności – nieustająco Państwu życzę.

    A poza tym przynajmniej pierwsza część, jeśli nie obie, ma również wymiar ponadczasowy, stoicki i diogenejski. Co mi bardzo, ale to bardzo odpowiada.

    Pański
    Q

    • Dzień dobry, dziękuję, to chwilowy powrót do korzeni.
      Były czasy, że się dobrze żyło z obrażania, więc dzisiaj nostalgicznie. Nie chwaląc się, jestem na Kontrowersjach prekursorem ujadania, nie wolno o tym zapomnieć, bo tradycja zginie (nie, nie zginie).
      Kłaniam się Panu  równie szybko, jak Pan się nad tekstem pochylił, tak sobie roszczę.
      Pozdrowienia, co politycy, to nie my.