Reklama

Mam taką nadzieję, że o Unii E

Mam taką nadzieję, że o Unii Europejskiej można porozmawiać poważnie, że jest zapotrzebowanie na analizę zysków i strat, że można kochać i myśleć. Nie wchodzę już w polemikę z ludźmi, którzy lenistwem intelektualnym, efekciarstwem i sloganem zdobywają tani poklask, problem jest poważny i wymaga spojrzenia pragmatycznego. Liczę na poważne komentarze i uwagi, liczę na wysiłek i wyjście poza schemat, ponieważ o tym inaczej rozmawiać się nie da, jeśli chce się rozmawiać o problemi, bo pyskować o tolerancji to każdy potrafi. W największym uproszczeniu projekt zwany Unia Europejska można podzielić na część ekonomiczną i cześć ideologiczną. Ideologię odstawiam sobie na potem, na deser, bo to temat, w którym każdy sobie poradzi, biorąc za punkt wyjścia „właściwe opinie”. Cześć ekonomiczna jest niezwykle interesująca, ponieważ na tej części po prostu się zarabia, a w moim głębokim przekonaniu kroi frajerów. Lata świetności UE przeżywała wówczas, gdy tak się nie nazywała, kraje o podobnym statusie gospodarczym i cywilizacyjnym zawiązały wspólnotę GOSPODARCZĄ, początkowo odwołującą się do konkretnych gałęzi przemysłowych, mianowicie węgla i stali, nawet tak się ta wspólnota właśnie nazywała. Potem nazywała się Europejska Wspólnota Gospodarcza i dołączyła kolejna gałąź, mianowicie energia atomowa. Umowę podpisało zaledwie kilka krajów, kraje Benelux (Holandia, Belgia, Luksemburg) oraz Francja z Niemcami. Przez okres funkcjonowania EWG nie było większych konfliktów, różnic, kłótni o pieniądze, żadnych konstytucji, szklanych domów siedzib, przewodniczących parlamentu, prezydentów, trybunałów, komisarzy itd. Nie było, ponieważ zasady finansowania były czytelne i proste. Kraje odpalał swoją działkę do wspólnej kasy, a potem przeznaczały na wspieranie lub ochronę, konkretnych gałęzi gospodarczych, czytelny układ z pożytkiem dla wszystkich krajów członkowskich, no i kosztem pozostałych krajów, co w wolnym rynku jest oczywiste. Takie były początki Unii Europejskiej, wszystkie umowy i nazwy tej zacnej organizacji do 1991 roku zawierały przymiotnik „gospodarcza, gospodarczy”. Po traktacie z Maastricht usunięto gospodarkę i nie było to usunięcie przypadkowe, ale słuszne, ponieważ już wcześniej EWG przestała być organizacją gospodarczą, a zaczęła dryfować w stronę spekulacji finansowej i ideologii. Zmieniła kierunek z umowy gospodarczej, na budowanie wspólnego jednego państwa, pod szyldem jednej ideologii i z jedną wielką machiną polityczną, sądowniczą i finansową.

Reklama

Jak teraz wygląda sfera gospodarcza UE? Otóż ona w ogóle nie wygląda, nie ma żadnego spójnego planu, są jedynie biurokratyczne i finansowe pułapki, w których najlepiej poruszają się twórcy tych pułapek, tymi są oczywiście największe i stare państwa członkowskie. Istnieją dwa kierunki przepływu pieniędzy w ramach UE. Jeden to jest składka członkowska i to w skrócie wygląda jak wystawienie faktury, albo rata za telewizor w Media Markt. UE po prostu wystawia fakturę lub odcinek sprzedaży ratalnej, wpisując kwotę do zapłaty, ta kwota bierze się głównie z tego co kraj wypracuje, im więcej wypracuje, tym więcej daje do wspólnej kasy, co wydaje się naturalnie sprawiedliwe lub raczej socjalistyczne. Wiadomo bogaty płaci więcej, ale czy na pewno? Jeśli spytać najgłupszego Polaka, czy bogatszy jest Niemiec, czy Polak, no to nawet taki Polak wskaże Niemca. Tymczasem to Polska zarobiła więcej, bo wykazała dodatnie PKB, dla UE Polska jest bogatsza, Niemcy z ujemnym PKB są biedne. Co się dzieje? Biedniejszy płaci więcej. Nieco mądrzejszy Polak zauważy, że przecież to Niemcy i Francja zapłaciły najwięcej do UE, jeśli uznać, że wyłożona powiedzmy stówa, to jest więcej niż trzy dychy. No właśnie to jest ten pierwszy intelektualny bieg, dla tych co można im przed oczy rzucić cyferki, prosty obrazek i wyobraźnia śpi, syndrom bazarowych trzech kart, to zawsze działa. Ale UE nie działa cyferkami, tylko ukrytymi zapisami drobnym druczkiem spisanymi, to dobry moment, aby przejść do drugiego kanału, czyli przepływ pieniędzy z UE do tak zwanych beneficjentów.

Tutaj już nie mamy faktury, ani nawet raty na dowód, bez sprawdzania dochodu, tu mamy mieszankę podania do szefa o podwyżkę i wykazanie zdolności kredytowej dla kredytu na rozwój przedsiębiorstwa. Jedno euro wyrwane z UE, to dziesiątki papierów, takich papierów, gdzie jeden przecinek, albo literówka decyduje o odrzuceniu wniosku, tak było we Wrocławiu na przykład, gdzie wiele milionów poleciało przez jakieś nieistotne drobiazgi. Tylko, że tutaj działa inny mechanizm wzrokowy, otóż pokazuje się „beneficjentom”, to co się pokazuje klientom banków 11% miesięcznie, super lokata. Pokazuje się, że mogą dostać niewyobrażalne kwoty, o ile poprawnie wypełnia kupon, nie mówi się, że wypełnienie tego kuponu udaje się raz na 4 razy i to jest zabieg celowy. Nie to, że nie można tego wypełnić poprawnie 10 na 10, ale tego się nie da wypełnić poprawnie więcej niż 2 razy na 10, a i to jest rekordem. W efekcie Polska wykorzystała za rok 2009, 13,4% środków przeznaczonych dla Polski, a liderem jest Irlandia z wynikiem 23,33%. Te liczby też powinny podziałać na wyobraźnie, ponieważ to nie jest przypadek, że żaden kraj nie zbliżył się nawet do jednej czwartej z tego czym się kraje kusi, to jest wybitnie inteligentnie zaplanowany psychologiczny i spekulacyjny mechanizm. Ściągalność składek z krajów członkowskich jest zawsze 100%, dotacje nie sięgają nawet 25%, ale to dopiero pierwszy cwany chwyt. Drugi cwany chwyt to kryteria przydzielania środków, upraszczając rzecz maksymalnie, kryteria są dwa, pierwsze to absurdalna i nieczytelna biurokracja, na której zarabiają rozmaite kancelarie prawne, ponieważ projektu indywidualnego przeciętny Kowalski nie jest w stanie sam przeprowadzić, a formularze dla gmin i miast, to już w ogóle czarna magia i bez wyspecjalizowanych kancelarii, tego nie rozbierzesz. Drugie kryterium to środki własne, aby dostać dotację, trzeba zainwestować środki własne, co oczywiście w 99% kończy się kredytem.

W związku z tym, powstaje coś takiego jak koszty uzyskania, każdy przedsiębiorca wie o czym mowa, a kto nie wie, to chodzi o to, że kredyt trzeba spłacać wraz z odsetkami, ubezpieczeniami i tak dalej. Kredytów zwykle udzielają banki, banki należą w przeważającej większości do zamożnych krajów EU. Zatem to co jest kosztem biednej Polski, jest zyskiem bogatych Niemiec na przykład. No tak, ale ktoś powie, że przecież taka Francja, też bierze kredyty, żeby dostać środki z UE. Otóż nie! Tak Francja 98% dotacji z UE przeznacza na dopłaty bezpośrednie do rolnictwa, dopłaty dla rolników, to jedne z nielicznych, gdzie nie trzeba środków własnych, kancelarii, kredytów, dostaje się żywą gotówkę, oczywiście wypełniając odpowiednie, ale proste kwity. Francuscy i niemieccy rolnicy dostają znacznie wyższe dopłaty niż polscy rolnicy i co więcej to polska składka do UE finansuje francuskiego rolnika. Można to odwrócić, przecież Francuz i Niemiec z kolei łoży na nasze drogi! Łoży, ale nie tylko łoży, również zarabia udzielając kredytu. Francuz i Niemiec zarabia jeszcze inaczej. Istnieje w UE coś takiego jak limit. Na przykład limit połowu śledzia, czy ryb w ogóle. Do tego dochodzi cena ryby w Polsce i we Francji. Mówiąc znów po łebkach Francja ma wyższe limity i wyższe ceny ryb, zatem do budżetu Francji spływa więcej pieniędzy z rybołówstwa, niż do budżetu Polski, gdzie rybak przymierał z głody przed UE, a teraz po limitach UE, zdycha z głodu. Jeśli masz niższą cenę, musisz nadrabiać obrotem – banał. Ten banał został zmodyfikowany przez Unię. Wyższa cena, wyższy obrót, przeciw cenie niższej i niższemu obrotowi. Rewelacyjny mechanizm… dlatego, kto go wymyślił.

W efekcie francuskie rolnictwo i rybołówstwo jest potęgą w Europie, polskie rolnictwo było zapóźnione i chociaż radzi sobie rewelacyjnie w europejskim wyścigu nie ma szans. Startując z dalszej pozycji, przy mniejszych dotacjach musi ścigać lepiej dotowany wielki świat. Polskie rybołówstwo, to już bida z nędzą na skraju bankructwa. To może im jakoś po polsku pomóc, w końcu przed UE Francuzi też pomagali, Pan Bóg im bogactwa nie dał. Możemy przecież wyrównywać różnice, choćby w takich stoczniach, dotując je, tak jak UE dotuje rolnictwo. Nic z tego, był na to czas 20, 30 lat temu, wtedy trzeba było się rozwijać poprzez dotacje, teraz jest to surowo zabronione, zwłaszcza tym usiłującym się rozwijać. W UE istnieje też cos takiego jak zakaz dotowania bankrutów i tak padły polskie stocznie, ale już niekoniecznie niemieckie i francuskie stocznie i już niekoniecznie niemieckie i francuskie koncerny samochodowe, bo w Unii jest jeszcze jeden niepisany mechanizm – duży może wszystko. Duży może to co małemu się wypomina awanturnictwem i szabelką.  Sarkozy powiedział krótko, że jak UE nie uratuje Grecji to Francja wychodzi. Żaden traktat nie reguluje procedury wyjście z UE, to tak na śmiesznym marginesie, natomiast w UE można łamać zasady będąc kimś i pod warunkiem, że wie się czego chce i umie oto walczyć.

Francja płaci kilka razy więcej niż Polska do wspólnej kasy, ale odbiera 98% kapitału, bez żadnego wysiłku, prostym kanałem dopłat bezpośrednich, czysta gotówka o jakiej może pomarzyć Polska, czy Irlandia. Niemcy, Francja, nie potrzebują autostrad, mogą sobie pozwolić na limity CO2, bo oni środowisko zasmrodzili pół wieku temu, teraz jadą na energii atomowej i nowoczesnych technologiach. Dlatego państwa bogate główne dotacje przeznaczają nie na inwestycje infrastrukturalne, ale na OCHRONĘ WŁASNYCH RYNKÓW. Tych państw biurokracja praktycznie nie dotyczy, ponieważ korzystają z najprostszych procedur, dopłat bezpośrednich. Te państwa nie zaciągają kredytów na inwestycje, aby otrzymać góra 23% unijnych dotacji. Natomiast te kraje, które dotacje przeznaczają na rozwój, tak jak Polska głównie na drogi i inne inwestycje, w ogóle nie są w stanie chronić swoich rynków, ani też konkurować, dodatkowo są tłamszone takimi karami jak limity CO2, limity połowów, niższe dopłaty bezpośrednie, zakaz wspierania przedsiębiorstw, które mają problemy związane z kryzysem. Liberałowie się oburzą, że jak coś jet niedochodowe, to niech znika. No owszem, ale nie od dziś wiadomo, że rolnictwo jest niedochodowe i stoczni w Europie absurdalnie dużo. Jeśli mocniejszych się wspiera i chroni niewyobrażalnymi środkami, a słabszym tłamsi limitami i zakazami, to mamy realny socjalizm, nie liberalizm. Wynikiem tego jest utrzymanie niedochodowych gałęzi w krajach bogatych i bankructwo tych gałęzi u biedoty. Finał jak dla mnie jest czytelny, znika konkurencja, gałęzie znów się stają dochodowe.

Czy teraz już wiadomo dlaczego Francji i Niemcom, mimo że płacą najwięcej, ani w głowie zarzucać projekt UE? Te kraje są realnymi beneficjentami, zarabiającymi na UE najprościej i najwięcej? Te kraje uprawiają nic innego jak wybitnie inteligentny protekcjonizm, jakiego byle Polak nie jest w stanie zauważyć. Dlaczego nie jest w stanie? Ponieważ obok ekonomii jest ideologia, jestem przekonany, że tego prostego mechanizmu, który spokojnie można porównać do zwykłej lichwy w stylu SKOK, czy inny Provident, albo nawet do tego konkursu TV, gdzie się dzwoni i odgaduje przez pół godziny jedno proste hasło, płacąc za minutę 12,40 z VAT, co najmniej połowa czytających nie zrozumiał, albo nie chce rozumieć. Mogliby sobie ci co nie zrozumieli, zadać proste pytanie. Jak to możliwe, że Niemcy i Francja sami siebie krzywdzą, dla jakiejś tam Rumunii, co większość Niemców nigdy jej nie widziała i nigdy nie zobaczy? Otóż właśnie? Skąd to głębokie przekonanie, że Niemcy i Francuzi to idioci? Stąd, że dla biednych Rumunów i Polaków jest przygotowany lep ideologiczny. Ekonomii można nie rozumieć, natomiast proste hasła, jak szacunek dla mniejszości, jak tolerancja dla odmienności, jak we wspólnocie jest gwarancja braku wojen, jak krzyż w szkole, co jest ciemnogrodem, zrozumie każdy. Dodatkowo jest informacja, że Polak w UE to znak, że jest Europejczykiem pełną gębą, jest swój, jest równy Francuzowi i Niemcowi. Pięknie to działa, to ma taki powszechny odbiór jak to z kobietami bywa. Kochanie powiedz, czy ja jestem gruba? No i co teraz panowie? Można powiedzieć: „ależ skąd, jesteś szczupła jak Joanna Mucha”. Albo powiedzieć prawdę: „musisz schudnąć z 7 kg”.

Unia i ślepi, albo niedorozwinięci zwolennicy Unii, mówią Polsce, że przez sam fakt członkostwa Polska jest szczupła i piękna jak Francja, co jest pantoflarstwem w czystej postaci. Rozsądni Polacy powinni sobie mówić, że musimy trzymać dietę, bo od tego czym się nas pasie w UE, możemy się  tylko oblać tłuszczem i stać się nieruchawi, najeść się tym nie najemy i zapasieni ideologią Europy nie dogonimy. Liczyć trzeba umieć, bo gdy doliczymy do naszej składki, bankructwo rybołówstwa, stoczni, nędze rolników, a przez to wszystko wydatki, nie wpływy do budżetu, to mu już dokładamy do tego interesu. Jeśli dodać do tego kurs waluty, po jakim sprzedajemy obligacje, a po jakim przyjdzie nam odkupić, po jakim kursie bierzemy kredyt, a po jakim spłacamy, to mamy następne koszty.

Na pytanie elementarne, czy być, czy wyjść z UE, odpowiedź jest oczywista. Być i robić dokładnie to co Niemcy i Francja, chronić swoje gałęzie gospodarcze, domagać się równych dopłat i limitów dla rolnictwa, zwalczać limity CO2, ochraniać miejsca pracy. Innymi słowy zarabiać na UE i nie dać się kupić tandetną ideologią. Nie dać się kupić i nie dać sobie sprzedać, ponieważ UE nie krzewi tolerancji, miłości i pokoju, ale sprzedaje i co więcej nadzoruje tę sprzedaż sądownie. Wszelkie trybunały, rady, komisje, pilnują, aby Europejczyk żył najgłupiej jak się da, wierzył i powtarzał to co mu się powie, serie banałów, komunałów, takich „zgoda buduje, bo Unia jest najważniejsza”. Unii zależy na najgłupszym ujednoliconym ideologicznie Europejczyku, ponieważ tacy co wierzą w raty 0% są idealnymi klientami. Unia do ideologiczna indoktrynacja i intelektualny zjazd w dół, to nic innego jak ucywilizowana wersja marksizmu. Jeden model Europejczyka, czy on czarny, czy biały, czy stąd, czy stamtąd w efekcie ma trafić do jednego wora, gdzie kultura zastąpiona jest popkulturą, potrawa, konserwantem, myślenie, kuciem na pamięć frazesów. UE dla Polski jest śmiertelnym zagrożeniem, szczególnie dla Polski, bo durna Polska zawsze przelewa krew i kasę za wolność waszą i naszą, zamiast raz pomyśleć o sobie, zanim się zdziwi wdzięcznością w Jałcie. Polska wierzy w tę miłość między narodami, w to, że w końcu nas pokochają, jak będziemy tacy jak oni. Nigdy nie będziemy tacy jak oni, w końcu powinniśmy być tacy jak chcemy, wtedy nas pokochają, bo na świecie kocha się pięknych i dumnych, takich jak Francja i Niemcy, ubogimi krewnymi zawsze się poniewiera, ubogiego krewnego można kupić tanim komplementem, albo ochłapem w postaci rat 0%.

Pytanie drugie, czy to się utrzyma? Moim zdaniem na pewno nie. A kiedy się rozsypie? Odpowiedź jest banalna. Wtedy gdy ci co złożyli ten interes zaczną do niego dopłacać. Jest już bardzo blisko tego, ponieważ chciwość zabiła interes. Taką Grecję, Węgry, kraje nadbałtyckie, można było okradać wolniej i czerpać zysk, ponieważ przesadzono, teraz trzeba ratować interes, wychodząc prawie na zero. Jak zbankrutują następni klienci Providenta, zacznie się sypać cała Unia, a wtedy skończą się dotacje, natomiast raty kredytów trzeba będzie spłacać dalej. W tej chwili musimy być w UE, także z tego powodu, że gdybyśmy wyszli, to by nas zjedli, zarżnęli dla przykładu i ku przestrodze dla innych, interes jeszcze nie padł, a ostatnio włożono w interes wiele. Musimy się nauczyć tej gry i musimy bez oporów walczyć o swoje, bo tylko o to w UE chodzi, o nic więcej. Słodko pierdzący przekaz o miłości kolorowej i między dowolnymi płciami, to jest liturgia dla ubogich, najbardziej tolerancyjny, wielonarodowy i bezpieczny kraj to Szwajcaria, dodatkowo jeden z najbogatszych i konsekwentnie olewający UE. Myśleć trzeba, zawsze i wszędzie, a w Europie gdzie trwa ostra rywalizacja i nigdy się to nie zmieni, myśleć trzeba przede wszystkim. UE nie padnie formalnie, UE stanie się czymś w rodzaju ONZ, wszyscy będą udawać, że to jeszcze coś znaczy, podczas gdy UE już teraz nic nie znaczy, jest fasadą, gdzie kuje się ideologia i spekulacja. Trzeba umiejętnie tym grać, być tam przy kasie i udawać, że to prestiż. Wierzyć w to, pokładać nadzieję jak kiedyś w Aliantach, może tylko ktoś bez szacunku dla siebie i rozumu w sobie.

 

Reklama

32 KOMENTARZE

  1. Chyba zdecydowana większość
    Chyba zdecydowana większość polskiego ludu ma do Unii podejście czysto praktyczne – Unia jest dobra dopóki daje. Przestanie dawać, to będzie nie dobra. Elity widzą to trochę inaczej np politycy są kupieni wesołymi posadami w Brukseli, prości uczeni i studenci bawią na sympatycznych stypendiach zagranicznych.
    Tutaj sojusz elit z władzą jest dosyć wyraźny.

    Kryzys nastąpi gdy nieokrzesany tłum nagle się dowie że musi dopłacić do tej zabawy choć jedną złotówkę, a to prędzej czy później nastąpi.
    Wówczas ruszy ofensywa propagandowa kładąca nacisk na poza finansowe korzyści, czyli łatwość wyjazdu, możliwość pracy za granicą, prawo ocierania się o prawdziwą cywilizację i inne takie sprawy których prostacy i tak nie mają szans powąchać ze względu na brak kasy i ogólną nieporadność.
    Przy okazji nikt się nie zająknie o tym, że swoboda wyboru miejsca do życia, pracy i nauki dotyczyła ludzi Zachodu od zawsze, nie zależnie czy w ogóle była jakaś Unia, i czy się do niej należało.
    Szlaban w tym względzie obowiązywał tylko narody z ubogiej części Europy.

    W tej chwili wyjście z Unii jest dla nas nieopłacalne, pakowanie się w jeszcze głębszą integrację też nie. Trzeba poczekać aż samo się zrobi.
    Może pierwszy kryzys nastąpi gdy dojdzie do zrównania dopłat rolniczych, co niestety będzie powiązane z ich obniżeniem, albo z Grecją coś pójdzie nie tak.

    Grecy stosowali taką taktykę jaką Ty proponujesz dla Polski, czyli doili i kantowali bez opamiętania aby wyszarpać nienależny im standard socjalny, a przecie w planach europejskich Grecja miała być krajem czysto rekreacyjnym, bez przemysłu, z tanim prostym jedzeniem, zabytkami i tanimi domami. Kraj tani musi być niestety biedny, a ten jakoś nie chciał być.

  2. Chyba zdecydowana większość
    Chyba zdecydowana większość polskiego ludu ma do Unii podejście czysto praktyczne – Unia jest dobra dopóki daje. Przestanie dawać, to będzie nie dobra. Elity widzą to trochę inaczej np politycy są kupieni wesołymi posadami w Brukseli, prości uczeni i studenci bawią na sympatycznych stypendiach zagranicznych.
    Tutaj sojusz elit z władzą jest dosyć wyraźny.

    Kryzys nastąpi gdy nieokrzesany tłum nagle się dowie że musi dopłacić do tej zabawy choć jedną złotówkę, a to prędzej czy później nastąpi.
    Wówczas ruszy ofensywa propagandowa kładąca nacisk na poza finansowe korzyści, czyli łatwość wyjazdu, możliwość pracy za granicą, prawo ocierania się o prawdziwą cywilizację i inne takie sprawy których prostacy i tak nie mają szans powąchać ze względu na brak kasy i ogólną nieporadność.
    Przy okazji nikt się nie zająknie o tym, że swoboda wyboru miejsca do życia, pracy i nauki dotyczyła ludzi Zachodu od zawsze, nie zależnie czy w ogóle była jakaś Unia, i czy się do niej należało.
    Szlaban w tym względzie obowiązywał tylko narody z ubogiej części Europy.

    W tej chwili wyjście z Unii jest dla nas nieopłacalne, pakowanie się w jeszcze głębszą integrację też nie. Trzeba poczekać aż samo się zrobi.
    Może pierwszy kryzys nastąpi gdy dojdzie do zrównania dopłat rolniczych, co niestety będzie powiązane z ich obniżeniem, albo z Grecją coś pójdzie nie tak.

    Grecy stosowali taką taktykę jaką Ty proponujesz dla Polski, czyli doili i kantowali bez opamiętania aby wyszarpać nienależny im standard socjalny, a przecie w planach europejskich Grecja miała być krajem czysto rekreacyjnym, bez przemysłu, z tanim prostym jedzeniem, zabytkami i tanimi domami. Kraj tani musi być niestety biedny, a ten jakoś nie chciał być.

  3. Drobne sprostowanie.

    Jeśli chodzi o wystąpienie z UE, to mówi o tym artykuł I-60 Traktatu UE. Jednak ja również bym nie sprawdzał tego mechanizmu na nas. Bo to może być jak z konstytucją ZSRR – tam też był zapis mówiący, że każda z republik może się odłączyć.
    Przy okazji, czy pamięta ktoś pytanie z referendum akcesyjnego w 2003? To przypomnę: Czy wyraża Pan/Pani zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej? Większość pewnie czytała to tak: Czy jesteś za otwarciem granic i łatwym wyjazdem na saksy? Czy jesteś za dobrobytem, budową autostrad, lotnisk? Kto wtedy myślał o ideologii? A może się mylę.

    ps. Projekty unijne. Doświadczeni mówią, że nie ma Boga w sercu ten, kto psioczy na ZUS. Jeszcze raz odwołam się do pamięci. Rok 1976 – premiera Dwunastu prac Asterixa. Jedno z zadań: zdobyć zaświadczenie A38 w Domu, Który Czyni Szalonym.

    • Ano tak zapomniałem o tym
      Ano tak zapomniałem o tym “przełomowym” traktacie. Co do drugiej części, to oczywiście zgoda, zresztą wówczas podpisałbym wszystko, żeby być Europejczykiem. teraz czas jest inny, Europa inna, tylko ja jestem taki sam, staram się myśleć uwzględniając kontekst.

        • No właśnie coś mnie tknęło,
          No właśnie coś mnie tknęło, bo głowę bym dał, że nie ma żadnej ujednoliconej procedury. Studiuję sobie ten tekst artykułu i chyba, się uprę, że to żadna procedura, ty jak zwykle pusty frazes, za którym Bóg wie co stoi. Swoją drogą odnalezienie tekstu tego badziewia, to prawdziwa sztuka.

          1. Każde Państwo Członkowskie może, zgodnie ze swoimi wymogami konstytucyjnymi, podjąć decyzję o wystąpieniu z Unii . 2. Państwo Członkowskie, które podjęło decyzję o wystąpieniu, notyfikuje swój zamiar Radzie Europejskiej. W świetle wytycznych Rady Europejskiej Unia prowadzi negocjacje i zawiera z tym państwem umowę określającą warunki jego wystąpienia, uwzględniając ramy jego przyszłych stosunków z Unią. Umowę tę negocjuje się zgodnie z artykułem III-325 ustęp 3. Jest ona zawierana w imieniu Unii przez Radę, stanowiącą większością kwalifikowaną po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego.

          Może ktoś mądrzejszy wytłumaczy czym to grozi, bo ja nie mam pojęcia.

          • ogólnie: jak sobie
            ogólnie: jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz – tyle z tego wynika. rada unii europejskiej, czyli naczelny organ wspólnoty – od zawsze i na zawsze wbrew bredniom powtarzanym tu i ówdzie o niekontrolowalnej biurokracji – składający się z przedstawicieli rządów państw członkowskich, prowadzi negocjacje z równorzędnymi przedstawicielami kraju-petenta. lizbona zamurowała procedurę większości kwalifikowanej, także wiążące decyzje nie muszą być podejmowane w radzie jednomyślnie. tak tedy procedura grozi tylko tym czym może grozić zła dyplomacja lub pozycja negocjacyjna. tyle. pozdrawiam.

          • kluczem Dyplomacja. Teraz
            kluczem Dyplomacja. Teraz akurat zmiana prezydencji, nie obiecuję sobie zbyt wiele, no może tylko drobne podniesienie pozycji.
            Nie tak dawno były statystyki, którzy deputowani niewidoczni, którzy nieobecni.
            Partie których nie chce mi się nazywac po imieniu uznały kiedyś, że PE to nagroda-przechowalnia-wygodna, nic nie znacząca synekura.

  4. Drobne sprostowanie.

    Jeśli chodzi o wystąpienie z UE, to mówi o tym artykuł I-60 Traktatu UE. Jednak ja również bym nie sprawdzał tego mechanizmu na nas. Bo to może być jak z konstytucją ZSRR – tam też był zapis mówiący, że każda z republik może się odłączyć.
    Przy okazji, czy pamięta ktoś pytanie z referendum akcesyjnego w 2003? To przypomnę: Czy wyraża Pan/Pani zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej? Większość pewnie czytała to tak: Czy jesteś za otwarciem granic i łatwym wyjazdem na saksy? Czy jesteś za dobrobytem, budową autostrad, lotnisk? Kto wtedy myślał o ideologii? A może się mylę.

    ps. Projekty unijne. Doświadczeni mówią, że nie ma Boga w sercu ten, kto psioczy na ZUS. Jeszcze raz odwołam się do pamięci. Rok 1976 – premiera Dwunastu prac Asterixa. Jedno z zadań: zdobyć zaświadczenie A38 w Domu, Który Czyni Szalonym.

    • Ano tak zapomniałem o tym
      Ano tak zapomniałem o tym “przełomowym” traktacie. Co do drugiej części, to oczywiście zgoda, zresztą wówczas podpisałbym wszystko, żeby być Europejczykiem. teraz czas jest inny, Europa inna, tylko ja jestem taki sam, staram się myśleć uwzględniając kontekst.

        • No właśnie coś mnie tknęło,
          No właśnie coś mnie tknęło, bo głowę bym dał, że nie ma żadnej ujednoliconej procedury. Studiuję sobie ten tekst artykułu i chyba, się uprę, że to żadna procedura, ty jak zwykle pusty frazes, za którym Bóg wie co stoi. Swoją drogą odnalezienie tekstu tego badziewia, to prawdziwa sztuka.

          1. Każde Państwo Członkowskie może, zgodnie ze swoimi wymogami konstytucyjnymi, podjąć decyzję o wystąpieniu z Unii . 2. Państwo Członkowskie, które podjęło decyzję o wystąpieniu, notyfikuje swój zamiar Radzie Europejskiej. W świetle wytycznych Rady Europejskiej Unia prowadzi negocjacje i zawiera z tym państwem umowę określającą warunki jego wystąpienia, uwzględniając ramy jego przyszłych stosunków z Unią. Umowę tę negocjuje się zgodnie z artykułem III-325 ustęp 3. Jest ona zawierana w imieniu Unii przez Radę, stanowiącą większością kwalifikowaną po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego.

          Może ktoś mądrzejszy wytłumaczy czym to grozi, bo ja nie mam pojęcia.

          • ogólnie: jak sobie
            ogólnie: jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz – tyle z tego wynika. rada unii europejskiej, czyli naczelny organ wspólnoty – od zawsze i na zawsze wbrew bredniom powtarzanym tu i ówdzie o niekontrolowalnej biurokracji – składający się z przedstawicieli rządów państw członkowskich, prowadzi negocjacje z równorzędnymi przedstawicielami kraju-petenta. lizbona zamurowała procedurę większości kwalifikowanej, także wiążące decyzje nie muszą być podejmowane w radzie jednomyślnie. tak tedy procedura grozi tylko tym czym może grozić zła dyplomacja lub pozycja negocjacyjna. tyle. pozdrawiam.

          • kluczem Dyplomacja. Teraz
            kluczem Dyplomacja. Teraz akurat zmiana prezydencji, nie obiecuję sobie zbyt wiele, no może tylko drobne podniesienie pozycji.
            Nie tak dawno były statystyki, którzy deputowani niewidoczni, którzy nieobecni.
            Partie których nie chce mi się nazywac po imieniu uznały kiedyś, że PE to nagroda-przechowalnia-wygodna, nic nie znacząca synekura.

  5. Rada Europejska
    Pojawiły się komentarze w których mylona jest Rada Unii Europejskiej z Radą Europejską. To są DWIE RÓŻNE instytucje. Istnieje jeszcze trzecia o podobnej nazwie – Rada Europy, nie związana formalnie z UE. Ale do rzeczy. W skrócie różnica polega na tym, że w Radzie Unii Europejskiej zasiadają poszczególni ministrowie a w Radzie Europejskiej szefowie rządów lub państw, różnica jest więc zasadnicza. Na szczyty Rady Europejskiej przyjeżdżają najważniejsi – Sarkozy, Merkel, Zapatero czy Donald z Kaczorem (po walce o krzesło) i określają wszystkie priorytety polityczne. To jest faktyczna sterownia i mózg centralny. I – uwaga, bo to ważne – na Radzie Europejskiej decyzje podejmuje się zwykle w drodze konsensusu! Inaczej rzecz ujmując, nieprzekonani mają prawo weta. Dlatego takie ważne jest, żeby nasz reprezentant nie wyznawał ślepo wspomnianej zasady “zgoda buduje bo Unia jest najważniejsza” bo przez takie słodkie pierdzenie mamy serdeczny uścisk dłoni Sarkozego, ale nie mamy stoczni. Tutaj podstawy asertywności są wręcz NIEZBĘDNE.

    • że tak przy okazji, nawiasem,
      że tak przy okazji, nawiasem, drobne pytanko: na co komu stocznie, jęśli nie ma chętnych na kupowanie statków?
      Czy muszę przypominać dzięki komu byliśmy kiedyś ‘potęgą stoczniową’, za pietruszkę?

      • Chętni na statki są.
        Stocznie straciły płynność nie przez brak chętnych na statki, ale przez złe zarządzanie (w tym źle skonstruowane umowy, nieuwzględniające chociażby wahań kursów walut, co przy zamówieniach rzędu miliardów złotych i skokach kursów powodowało gigantyczne różnice). W 2001 roku Stocznia Szczecińska miała zamówienia na 27 statków na kwotę 2 mld zł i potrzebne były kredyty na realizację tych kontraktów, ale rząd odmówił gwarancji, banki się zesrały ze strachu i się wypięły a stocznia popłynęła. W 2002 roku została znacjonalizowana po tym jak wcześniejsi właściciele trafili niesłusznie za kraty (uniewinnieni zostali w 2009 roku). Także z tym brakiem chętnych na statki to jest taki pusty slogan.

        • 2001 to 9 lat temu, nie wiem
          2001 to 9 lat temu, nie wiem czy w tym, czy zeszłym roku gdziekolwiek były jakieś zamówienia na statki, na stateczki być może. O ile dobrze pamiętam to tam wtedy to były ‘mafijne’ rozgrywki między 2 frakcjami w stoczni, pewnie związki też odegrały swa rolę. Te rozgrywki trwają do dziś lecz teraz zdaje się kłócą sie tylko o ziemię. Choć może cały czas tylko o to chodziło.

    • racja, sory za ten
      racja, sory za ten elementarny babol. nie zmienia to jednak zasadniczo interpretacji – w tym przypadku stosowana jest większość kwalifikowana (jak również, na przykład, przy wyborze przewodniczącego) także trzeba się mocno gimnastykować negocjacyjnie i dyplomatycznie. a i tak gówno można przewidzieć.

    • Mnie ta biurokracja powala,
      Mnie ta biurokracja powala, nie wnikam w nią i podziwiam tych, co te niuanse deszyfrują, ale w tym chyba cały zamiar, bo przecież przeczytać i zrozumieć Traktat może tylko wyspecjalizowany biurokratyczny kryptolog. Tak czy siak, o czymś takim jak procedura wyjścia z UE można zapomnieć, jest po prostu podanie kierownika, wniosek, dwa zdjęcia, rozpatrzymy w stosownym czasie. Co taka namiastka możliwości wyjścia z UE po raz pierwszy pojawiła się dopiero w traktacie, a co drugie ciekawe w 1985 roku Grenlandia wyszła z EWG i żyje. Niemniej naszym zadaniem nie jest wychodzenie, bo to oznaczałoby lincz, ale na bezczelnego krojenie biurokratów. Kaczor nie miał oporów, “zgoda buduje” i Tusk, zachowują się jak polscy “piłkarze” w Hiszpanii, wpierdol 6 do jaja i jeszcze biegają za koszulkami gwiazd.

      • Małe sprostowanie biurokratyczne
        Wcześniej możliwość wyjścia z UE była regulowana przez ogólne Prawo Traktatów skodyfikowane w Konwencji Wiedeńskiej, Polska od 1990 też jest objęta tą konwencją. Prawo Traktatów reguluje m.in. zawieranie i zrywanie umów międzynarodowych, a wyjście z UE to było by właśnie zerwanie określonej umowy. Także furtka była zawsze, co do reszty pełna zgoda.

      • Te Rady to sa swietna nagroda dla wiernych idei EU,
        ale umoczonych politykow afer typu, Afera Hazardowa, Stoczniowa itp. Wszyscy politycy, ktorzy sprzedali sie slepo EU musza czuc sie pewnie, ze wrazie wpadki, EU ma dla nich lukratywne stanowiska w swoich strukturach. EU jest molochem, w ktorym mozna sie niezle zakonspirowac na czas potrzebny, aby opinia danego kraju zapomniala o delikwencie. Jest to rowniez przechowalnia, aby takich skorumpowanych braci i odstawionych na boczny tor, zastapic nastepnymi wiernymi nieznanymi. System nie do wyj e bania.

  6. Rada Europejska
    Pojawiły się komentarze w których mylona jest Rada Unii Europejskiej z Radą Europejską. To są DWIE RÓŻNE instytucje. Istnieje jeszcze trzecia o podobnej nazwie – Rada Europy, nie związana formalnie z UE. Ale do rzeczy. W skrócie różnica polega na tym, że w Radzie Unii Europejskiej zasiadają poszczególni ministrowie a w Radzie Europejskiej szefowie rządów lub państw, różnica jest więc zasadnicza. Na szczyty Rady Europejskiej przyjeżdżają najważniejsi – Sarkozy, Merkel, Zapatero czy Donald z Kaczorem (po walce o krzesło) i określają wszystkie priorytety polityczne. To jest faktyczna sterownia i mózg centralny. I – uwaga, bo to ważne – na Radzie Europejskiej decyzje podejmuje się zwykle w drodze konsensusu! Inaczej rzecz ujmując, nieprzekonani mają prawo weta. Dlatego takie ważne jest, żeby nasz reprezentant nie wyznawał ślepo wspomnianej zasady “zgoda buduje bo Unia jest najważniejsza” bo przez takie słodkie pierdzenie mamy serdeczny uścisk dłoni Sarkozego, ale nie mamy stoczni. Tutaj podstawy asertywności są wręcz NIEZBĘDNE.

    • że tak przy okazji, nawiasem,
      że tak przy okazji, nawiasem, drobne pytanko: na co komu stocznie, jęśli nie ma chętnych na kupowanie statków?
      Czy muszę przypominać dzięki komu byliśmy kiedyś ‘potęgą stoczniową’, za pietruszkę?

      • Chętni na statki są.
        Stocznie straciły płynność nie przez brak chętnych na statki, ale przez złe zarządzanie (w tym źle skonstruowane umowy, nieuwzględniające chociażby wahań kursów walut, co przy zamówieniach rzędu miliardów złotych i skokach kursów powodowało gigantyczne różnice). W 2001 roku Stocznia Szczecińska miała zamówienia na 27 statków na kwotę 2 mld zł i potrzebne były kredyty na realizację tych kontraktów, ale rząd odmówił gwarancji, banki się zesrały ze strachu i się wypięły a stocznia popłynęła. W 2002 roku została znacjonalizowana po tym jak wcześniejsi właściciele trafili niesłusznie za kraty (uniewinnieni zostali w 2009 roku). Także z tym brakiem chętnych na statki to jest taki pusty slogan.

        • 2001 to 9 lat temu, nie wiem
          2001 to 9 lat temu, nie wiem czy w tym, czy zeszłym roku gdziekolwiek były jakieś zamówienia na statki, na stateczki być może. O ile dobrze pamiętam to tam wtedy to były ‘mafijne’ rozgrywki między 2 frakcjami w stoczni, pewnie związki też odegrały swa rolę. Te rozgrywki trwają do dziś lecz teraz zdaje się kłócą sie tylko o ziemię. Choć może cały czas tylko o to chodziło.

    • racja, sory za ten
      racja, sory za ten elementarny babol. nie zmienia to jednak zasadniczo interpretacji – w tym przypadku stosowana jest większość kwalifikowana (jak również, na przykład, przy wyborze przewodniczącego) także trzeba się mocno gimnastykować negocjacyjnie i dyplomatycznie. a i tak gówno można przewidzieć.

    • Mnie ta biurokracja powala,
      Mnie ta biurokracja powala, nie wnikam w nią i podziwiam tych, co te niuanse deszyfrują, ale w tym chyba cały zamiar, bo przecież przeczytać i zrozumieć Traktat może tylko wyspecjalizowany biurokratyczny kryptolog. Tak czy siak, o czymś takim jak procedura wyjścia z UE można zapomnieć, jest po prostu podanie kierownika, wniosek, dwa zdjęcia, rozpatrzymy w stosownym czasie. Co taka namiastka możliwości wyjścia z UE po raz pierwszy pojawiła się dopiero w traktacie, a co drugie ciekawe w 1985 roku Grenlandia wyszła z EWG i żyje. Niemniej naszym zadaniem nie jest wychodzenie, bo to oznaczałoby lincz, ale na bezczelnego krojenie biurokratów. Kaczor nie miał oporów, “zgoda buduje” i Tusk, zachowują się jak polscy “piłkarze” w Hiszpanii, wpierdol 6 do jaja i jeszcze biegają za koszulkami gwiazd.

      • Małe sprostowanie biurokratyczne
        Wcześniej możliwość wyjścia z UE była regulowana przez ogólne Prawo Traktatów skodyfikowane w Konwencji Wiedeńskiej, Polska od 1990 też jest objęta tą konwencją. Prawo Traktatów reguluje m.in. zawieranie i zrywanie umów międzynarodowych, a wyjście z UE to było by właśnie zerwanie określonej umowy. Także furtka była zawsze, co do reszty pełna zgoda.

      • Te Rady to sa swietna nagroda dla wiernych idei EU,
        ale umoczonych politykow afer typu, Afera Hazardowa, Stoczniowa itp. Wszyscy politycy, ktorzy sprzedali sie slepo EU musza czuc sie pewnie, ze wrazie wpadki, EU ma dla nich lukratywne stanowiska w swoich strukturach. EU jest molochem, w ktorym mozna sie niezle zakonspirowac na czas potrzebny, aby opinia danego kraju zapomniala o delikwencie. Jest to rowniez przechowalnia, aby takich skorumpowanych braci i odstawionych na boczny tor, zastapic nastepnymi wiernymi nieznanymi. System nie do wyj e bania.

  7. Numerków kilka
    Płatnikami netto w 2009 roku były:
    Niemcy
    Francja
    Holandia
    Wielka Brytania
    Szwecja

    Składka per capita w 2008 roku:
    Holandia – 266,70 euro (od początku lat 90. Holandia płaci najwięcej)
    Szwecja – 194 euro
    Dania – 135 euro
    Niemcy – 133 euro

  8. Numerków kilka
    Płatnikami netto w 2009 roku były:
    Niemcy
    Francja
    Holandia
    Wielka Brytania
    Szwecja

    Składka per capita w 2008 roku:
    Holandia – 266,70 euro (od początku lat 90. Holandia płaci najwięcej)
    Szwecja – 194 euro
    Dania – 135 euro
    Niemcy – 133 euro