Reklama

Ponieważ zwykle kończę swoje wpisy późnym wieczorkiem, moje biedne wpisy już w momencie ich opublikowania znacząco tracą na aktualności. Nikt ich nie czyta, co powoduje wzrost frustracji ich autora. Dzisiaj więc, Kalosh poszedł po rozum do głowy – napisze dzisiaj o wydarzeniu, które będzie aktualne jutro! O czym więc napiszemy w dzisiejszym / jutrzejszym wpisie? Napiszemy o przekrętach, w tym o największym polskim przekręcie zeszłego stulecia. Ponieważ temat będzie sensacyjny, to i narrację dostosujmy do takiej poetyki. Ten genialny zabieg pozwoli utrzymać się na topie pewnie z 15 minut dłużej, aż do czasu, gdy ktoś rozsądny zorientuje się, że na poczesnym miejscu wisi ponownie tekst grafomana.

Mamy więc zimny, mglisty wieczór, 28 października 1950 roku. Czarna Pobieda majestatycznie wtoczyła się przed siedzibę Rady Państwa. Roman Zambrowski, przewodniczący Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, raźnym krokiem wyskoczył z samochodu, zniecierpliwiony odtrącił rękę swojego asystenta, podającą płaszcz. To tylko parę, kroków – pomyślał – szkoda zachodu. Od rana był nabuzowany energią – to miał być jego wielki dzień. Czynniki zatwierdziły wszystkie posunięcia, Bierut pochwalał jego metody. Wszystko było gotowe. Jeszcze tylko wieczorne głosowanie, i będzie można zacząć operację. Wreszcie jego kilkuletnie wysiłki zostaną ukoronowane. Wszyscy kułacy, spekulanci, kapitalistyczne niedobitki, nareszcie zostaną bezpowrotnie pogrążeni. Wszystkie dokumenty przygotowane, projekty rozporządzeń leżą bezpiecznie schowane w jego teczce. Cała operacja przebiegła w absolutnej tajemnicy, wyciek planowanych posunięć, mógłby pogrzebać sens całej operacji. Rada zebrała się specjalnie w sobotę, głosowanie ma przebiec bez żadnych zakłóceń. Już w poniedziałek o jego wyniku dowie się cała Polska.

I dowiedziała się. W tą właśnie sobotę Rada Państwa przegłosowała dekret, który wszedł w życie dwa dni później, w poniedziałek 30 października. Od tego dnia, przez nieco ponad tydzień trwać będzie w całym kraju obowiązkowa wymiana pieniędzy. Wymiana przebiegająca w nieco niecodzienny sposób. Przyjęto inne współczynniki dla wypłat i aktywów państwowych, inne dla wkładów pieniężnych obywateli, a jeszcze inne dla żywej gotówki. Ta ostatnia wymieniana była w stosunku 100 do 1. Pieniądze ulokowane w bankach, wymieniano po kursie 3 do jednego. Jednocześnie zdelegalizowano posiadanie i obrót złotem – za samo posiadanie, można było trafić na 15 lat do więzienia (za handel groziła kara śmierci). Takie rozwiązanie miało uderzyć w ludzi, którzy odmawiali wsparcia komunistycznemu państwu, poprzez zwykłe trzymanie gotówki w materacach. Duża część z nich, określana jako spekulanci i skarpeciarze trzymała w domach zasoby uratowane mimo wojennej zawieruchy. System, borykający się z ciężkim kryzysem gospodarczym, pogrążany rosnącymi daninami na rzecz bratniego narodu pilnie potrzebował pieniędzy. Postanowił więc sięgnąć do kieszeni obywateli, i to sięgnąć szybko i brutalnie. Cała operacja, trwająca nieco ponad tydzień przyniosła wydrenowanie kieszeni obywateli o sumę pieniędzy porównywalną do obecnych 3 miliardów złotych. I co najciekawsze, bynajmniej nie uderzyła w spekulantów – ci trzymali swoje aktywa w postaci walut i złota, jak również oraz towarów podlegających handlowi na czarnym rynku. W świetle obecnej wiedzy, nie bardzo ma się co dziwić – powiązania między władzą a półświatkiem były mocne i trwałe. Posiadanie złota było nielegalne aż do 1957 roku, kiedy dekret został odwołany.

Reklama

Myliłby się jednak ktoś, kto przypisałby monopol na takie działania komunistycznym kacykom. Jak świat światem, każda władza przeżywająca problemy gospodarcze w sposób naturalny zwraca swoje śliczne, ufne oczęta w kierunku majątku swoich obywateli. Przez lata pewną naturalną tarczą przed podobnymi praktykami było zamienianie papierowego kapitału w czasach ostrych kryzysów z powrotem na złoto. A to jest znacznie łatwiej zabezpieczyć przed hiperinflacją, denominacją i innymi jeszcze …nacjami wymyślanymi przez różne rządy w celu łatwiejszego łupienia swoich obywateli. Podobna sytuacja miała miejsce również w USA. Tak, tak, w tej właśnie krainie swobód obywatelskich. Mało kto o tym słyszał, ale kiedy USA stanęły przed widmem bankructwa, prezydent Roosevelt wydał dekret konfiskujący całość złota swoich obywateli – Executive Order 6102. Miało to miejsce dokładnie 5 kwietnia 1933, i było pierwszym z wielu kroków zmierzających do obecnej sytuacji, która jest możliwa jedynie dlatego, że waluty nie są już obecnie ekwiwalentem złota – są jedynie wyrazem zaufania do ich wystawcy. No cóż, zaufanie właśnie przeżywa pewien kryzys, ale na pewno lud odzyska je jeszcze, chociaż na chwilę. Zainteresowanych szczegółami nacjonalizacji złota w USA, zapraszam na blog DwaGrosze, trudno byłoby mi lepiej opisać całą sprawę.

http://dwagrosze.blogspot.com/2008/04/executive-order-6102.html

A że państwa w dalszym ciągu nie potrafią się oprzeć niezwykłemu czarowi łatwo dostępnej gotówki, leżącej zupełnie bez sensu na kontach obywateli, niech świadczy przykład Argentyny, której rząd po raz niewiadomo już który zajmuje się obecnie dopieszczaniem przyszłych ustaw, pozwalających znacjonalizować fundusze emerytalne.

http://forsal.pl/wiadomosci/91286_wladze_argentyny_szukaja_pieniedzy_w_swoich_ofe.html

I tym optymistycznym akcentem kończę ten spóźniony wpis, pisany z kraju w którym nie ma żadnego kryzysu, a spadek ilości sprzedawanych mieszkań o około 70%, jest li tylko przejściowym chwilowym nic nie znaczącym ewenementem – wszak polski system bankowy ma solidne podstawy i nic mu nie grozi. Szczególnie gdy nad jego bezpieczeństwem czuwają tacy specjaliści jak prezes NBP, Sławomir Skrzypek, który do tej pory zapewne wie już jak nazywa się prezes FED 😀

Reklama

6 KOMENTARZE