Reklama

Teza pierwsza – jest idiotą

Teza pierwsza – jest idiotą
Ostatnie posunięcia prezesa PiS, jak powszechnie wiadomo, sprowadzają tę partię do parteru i do roli permanentnej opozycji, o ile w ogóle PiS jako organizacja dotrwa w całości do końca kadencji. Po katastrofie smoleńskiej PiS i Kaczyński rozpoczęli marsz po prezydenturę z okolic 20% poparcia. Powierzając prowadzenie kampanii ludziom myślącym, wydaje się – już po czasie – że Kaczyński testował po prostu efektywność odmiennej od dotychczasowej strategii.

Odcinając kupony po katastrofie (w ukryty i nienachalny sposób) i dzięki zmianie (jak się okazało sztucznej i wymuszonej) wizerunku prezesa PiS z nawiedzonego, agresywnego mitomana w łagodnego i zrównoważonego męża stanu, Kaczyński zbliżył się do swojego kontrkandydata w sposób, który należy uznać za wyjątkowo skuteczny. Pomimo, że szef PiS wyborów nie wygrał, nowa strategia mogłaby się okazać nowym początkiem w wyborach samorządowych i wkrótce PO mogłaby się pożegnać z władzą. Zdobycie w tak trudnych warunkach 20% poparcia to naprawdę świetny wynik, trzeba to przyznać nawet jeżeli się PiS nienawidzi.

Reklama

Wydawać by się mogło, że prezes dostał na tacy nową strategię partii i odpowiedź na pytanie, co zrobić i z kim to robić żeby sięgnąć po władzę. Tymczasem prezes Jarosław po wyborach postąpił tak jak zwykł był postępować Stalin, gdy nie dostawał tego czego oczekiwał – posunął współpracowników, którym powierzył wykonanie określonych zadań. Stalin swoich współpracowników rozstrzeliwał lub wysyłał na Kołymę, Kaczyński usuwa z partii lub przestaje trzymać w partii za członka. Postępując tak, Kaczyński zachował się jak kompletny dureń, zaprzepaszczając zdobycze kilku miesięcy pracy i przekonywania sceptyków, że PiS może być partią konstruktywną, a nie tylko przygotowującą rozpierduchę. Odstawiając na boczny tor ludzi z komitetu wyborczego, Kaczyński ponownie winduje miernoty, których jedyną, acz bardzo silną ambicją jest utrzymanie się przy władzy. Te ich ambicje są odwrotnie proporcjonalnie do walorów intelektualnych i zawodowych. Bez polityki byliby nikim. Uprawiają więc włazidupstwo tak jak prezes lubi – bez wazeliny. Żadna firma, ba żaden sklepikarz z warzywniaka, nie zatrudniłby facetów pokroju Suskiego czy Brudzińskiego. Zostałyby im tylko związki zawodowe. Na dystans Kaczyński trzyma jeszcze wiernych pretorian (Kurski czy Ziobro). Oni jednak mogą być na dłuższą metę dla prezesa niebezpieczni jak Trocki dla Stalina. Komitet wyborczy podzieli los Tuchaczewskiego, chociaż jego członkowie pozostaną przy życiu. No chyba, że walną szczerą i publiczną samokrytykę. PiS to co prawda nie WKP(b), ale analogie zachowań obu wodzów nasuwają się same.

Jak wskazują znaki na niebie i ziemi, w warunkach rozwiniętej demokracji, koniec PiS jest bliski…

Teza II – jest wielkim politykiem

Prezes po prostu wie lub przeczuwa coś czego nie wiem ani ja ani wy. On czuje, że lada chwila coś pierdyknie w światowej polityce i globalnej gospodarce. To może być jakiś międzynarodowy spisek. Że co ? Spiski nie istnieją? A czym było Monachium w 1938 r.?

Być może sprawdzi się jakiś scenariusz o którym tu sobie dywagowali cmss i dorola. Koniec europejsko-amerykańskiej demokracji, wieki kryzys, przetrwają tylko rządy i kraje, w których władza bierze towarzystwo za pysk. Unia Europejska dogorywa, zwyciężają narodowe partykularyzmy. Casus Romów we Francji zachęca najpierw Włochów, potem inne kraje do przesiedlania niewygodnych imigrantów. Rumuni skąd pochodzi większość Romów dostają wścieklicy. Kryzys polityczny pogłębia kryzys gospodarczy w Unii. Do władzy dochodzą narodowi radykałowie, którzy powoli rozmontowują Unię. Na początek idą dopłaty do rolnictwa i regionów. Formalnie wspólnota jeszcze funkcjonuje, ale nie ma mowy o wspólnej gospodarce, coraz częściej w poszczególnych krajach mówi się o cłach ochronnych. Polscy rolnicy pozbawieni dopłat gremialnie głosują na PiS, który miesza z błotem liberałów z PO i PSL, wskazując winnych. Wieś i twardy elektorat PiS umożliwiają Kaczyńskiemu sięgnięcie po władzę.

Zadłużona Polska z wysokim długiem publicznym odnotowuje spadek PKB najpierw o 10%, a potem o 20%. Kraje Unii i USA wycofują swoje inwestycje. Postępuje pauperyzacja i rozwarstwienie społeczne. Ludzie domagają się rządów silnej narodowej ręki. Kaczyński dostaje pełnię władzy na tacy. Ma to o czym marzył od dawna. Rządy autorytarne z przyzwoleniem społecznym. Nie musi już liczyć się z demokracją w polityce wewnętrznej. Kończy to co zaczął w 2005 r. CBA staje się najważniejszą instytucją zaraz obok nowo utworzonej APN (Agencji Pamięci Narodowej), która bez pardonu wypełnia więzienia nie tylko żyjącymi jeszcze ubekami, ale maczającymi palce w rządach III RP. Wszystko odbywa się przy wzruszeniu ramion krajów europejskich i USA zajętych własnymi problemami politycznymi i gospodarczymi. Na placu przez pałacem prezydenckim staje 10 metrowy pomnik Lecha Kaczyńskiego…

Aneks
Po lekturze komentarzy przyszła mi do głowy jeszcze jedna opcja.
Konsekwencja z jaką prezes Kaczyński, brat Lecha, podważa wszystkie oficjalne i nieoficjalne wersje katarstrofy, które nie są zgodne z jego wersją oraz postawienie na twardy elektorat, skłaniają mnie do przypuszczeń, że Kaczyński zamierza wysunąć w wyborach znane nazwiska… Nazwiska będą znane z tablicy upamiętniającej katastrofę. Dla niektórych byłoby to pewnie uderzenie poniżej pasa, ale bądźmy szczerzy, można było wysatwić sportowców, komediantów, piłkarzy czy podstarzałego wokalistę, można i rodziny ofiar katastrofy. W urojeniach Kaczyńskiego, dla twardego elektoratu to będzie najwłaściwsza opcja. Może dlatego stopniowo przerzedza szertegi PiS robiąc miejsce dla nowych twarzy, chociaż starych nazwisk.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. Teza nr 1
    …wydaje się bardziej wiarygodna.
    Ten kryzys w tezie nr 2 jest mniej prawdopodobny. Wydaje mi się, że Unia nie rozwali się tak szybko, choć przypadek Grecji, opór Słowacji i akcja Francji przeciwko Cyganom rumuńskim mocno nadwyrężyły wizerunek EU. Dla największych i najmocniejszych krajów (Niemcy, Francja) rozwalenie obecnie istniejących zależności, przykręcenie kurka dla przepływu towarów i usług spowodowałyby znaczne osłabienie gospodarek tych krajów i w rezultacie jeszcze większy kryzys.
    Co innego USA z socjalistycznym prezydentem.
    Miało być o Kaczyńskim. Jarosław chyba nie wie co robi, miota się albo nie zdaje sobie sprawy. A to dziwne w przypadku takiego rasowego wyjadacza, choć nie dziwne w przypadku człowieka, który stracił brata w wypadku lotniczym.

    • Nie skręcajmy tu w stronę Obamy, na tym blogu
      Nie jest to moją intencją, ale tutaj wspomniałeś o… socjaliście 😀 Obama nie jest socjalistą.

      Śledź teraz przebieg wydarzeń, w gazetach opisywanych jako “Obama chce zwiększyć podatki bogatym!!!”.

      Tło sprawy: George W. Bush wprowadził niższe podatki dla bogatych. Od pewnego progu dochodu na rodzinę, to działanie przynosiło rodzinom około 100 tysięcy $ rocznie czegoś, co należy nazwać subsydiowaniem z budżetu. Nie było prosto przeprowadzić tego jako zmianę permanentną, zrobił to łatwiej, jako zmianę czasową, do wygaśnięcia w 2010.

      Teraz ta zmiana wygasa, bogaci nie chcą, żeby im tych subsydiów odbierać, zatem walczą o przedłużenie.

      W gazetach to jest: “Obama chce zwiększyć podatki bogatym!!!”

      Przyglądaj sie tej sprawie. Czy te ulgi podatkowe zostaną przedłużone, czy nie. Ja obstawiam, że zostaną przedłużone.

      Obama jest socjalistą tylko na pierwszych stronach gazet, przy czym należy pamiętać, że wszystkie media w USA są praktycznie w tych samych rękach.

    • Teza 1 i 2
      Teza I jest o tyle bardziej prawdopodobna, że oceniamy Kaczyńskiego po tym co zrobił. Koń jaki jest każdy widzi.

      Teza II pozostanie, niestety, wyłącznie w sferze prawdopodobieństwa. Odrzucając całą niechęć do Kaczyńskiego oraz założenie, że oszalał po śmierci brata, trudno przejść do porządku dziennego nad faktem, że schodzi z ringu rzucając ręcznik, kiedy tak naprawdę przegrał na punkty. Nie czytam w głowach polityków, jak to robią tuzy polskiego dziennikarstwa, więc popuszczam wodze fantazji, żeby spróbować przewidzieć, co nam erwentualnie szykuje prezes, o ile nie wyląduje u czubków.

      Jeżeli Kaczor gra na wykończenie PO przez kryzys, to moim zdaniem jest żadnym strategiem. PO wykonuje ruchy pozorne, ale przyrządza je w smakowitym sosie propagandy. Wycieczka premiera do Indii i Wietnamu są tego przykładem. Nic pewnie Tusk nie uzyska, ale poprawi wizerunek, nawet jak komuś kojarzy się to z gospodarską wizytą Gierka. Przy szaleństwach prezesa PiS i posuwaniu popularnych i mających opinię sympatycznych i kompetentnych polityków, PO nawet przy mizernych rezultatach reform gospodarczych i tak weźmie władzę na następne 4 lata. Jeżeli nie jest to gra na przeczekanie prezesa PiS, to co? Przeczucie? Szósty zmysł?

      Historia zna już takie przypadki kariery polityka skazanego przez wszystkich na niebyt. Hitler po puczu 1923 r. zmienił się z zadymiarza w polityka. SA zaczęła mu stopniowo ciążyć, chociaż dalej odgrywała pierwszoplanową rolę w urabianiu pałami opinii publicznej. Widząc jednak, że pod wodzą Rohma, SA wyrywa się spod kontroli, Hitler utworzył oddziały SS, początkowo jako swoją gwardię przyboczną (Leibstandarte), która z czasem przeniknęła praktycznie do każdej dziedziny życia społeczno-politycznego w Rzeszy.
      Adolf napierw przegrał wybory prezydenckie (1932 r. -otrzymał 36% głosów), by w 1933 r. wziąć władzę w koalicji z Narodowo-Niemiecką Partią Ludową mając niespełna 44% głosów. Zadecydował instynkt, zachowawczość tzw. elit i sprzyjająca sytuacja międzynarodowa. Potem poszło: noc długich noży, remilitaryzacja Nadrenii, ustawy norymberskie, noc kryształowa, Monachium, pakt Ribbentrop-Mołotow, Fall-Weiss, atak na Belgię, Holandię i Francję… To wszystko wbrew ględzeniu ówczesnych politologów, grając na nosie “wielkim” politykom europejskim, idąc pod prąd prawom polityki.

      Kaczyński nie Hitler, PiS nie NSDAP, 2010 to nie 1933, Polska nie Niemcy, tym nie mniej tak jak pucz Hitlera (1923 r.) był dowodem na kompletną amatorszczyznę, tak i ostatnie posunięcia prezesa zdają się być dowodem jego szaleństwa. Nie mniej zastanawiam się czy w tym wszystkim jednek nie ma pewnej metody. Stąd też pozwoliłem sobie trochę pofantazjować, co nie znaczy oczywiście że nie możecie tego zrobić i wy. Zachęcam.

  2. Teza nr 1
    …wydaje się bardziej wiarygodna.
    Ten kryzys w tezie nr 2 jest mniej prawdopodobny. Wydaje mi się, że Unia nie rozwali się tak szybko, choć przypadek Grecji, opór Słowacji i akcja Francji przeciwko Cyganom rumuńskim mocno nadwyrężyły wizerunek EU. Dla największych i najmocniejszych krajów (Niemcy, Francja) rozwalenie obecnie istniejących zależności, przykręcenie kurka dla przepływu towarów i usług spowodowałyby znaczne osłabienie gospodarek tych krajów i w rezultacie jeszcze większy kryzys.
    Co innego USA z socjalistycznym prezydentem.
    Miało być o Kaczyńskim. Jarosław chyba nie wie co robi, miota się albo nie zdaje sobie sprawy. A to dziwne w przypadku takiego rasowego wyjadacza, choć nie dziwne w przypadku człowieka, który stracił brata w wypadku lotniczym.

    • Nie skręcajmy tu w stronę Obamy, na tym blogu
      Nie jest to moją intencją, ale tutaj wspomniałeś o… socjaliście 😀 Obama nie jest socjalistą.

      Śledź teraz przebieg wydarzeń, w gazetach opisywanych jako “Obama chce zwiększyć podatki bogatym!!!”.

      Tło sprawy: George W. Bush wprowadził niższe podatki dla bogatych. Od pewnego progu dochodu na rodzinę, to działanie przynosiło rodzinom około 100 tysięcy $ rocznie czegoś, co należy nazwać subsydiowaniem z budżetu. Nie było prosto przeprowadzić tego jako zmianę permanentną, zrobił to łatwiej, jako zmianę czasową, do wygaśnięcia w 2010.

      Teraz ta zmiana wygasa, bogaci nie chcą, żeby im tych subsydiów odbierać, zatem walczą o przedłużenie.

      W gazetach to jest: “Obama chce zwiększyć podatki bogatym!!!”

      Przyglądaj sie tej sprawie. Czy te ulgi podatkowe zostaną przedłużone, czy nie. Ja obstawiam, że zostaną przedłużone.

      Obama jest socjalistą tylko na pierwszych stronach gazet, przy czym należy pamiętać, że wszystkie media w USA są praktycznie w tych samych rękach.

    • Teza 1 i 2
      Teza I jest o tyle bardziej prawdopodobna, że oceniamy Kaczyńskiego po tym co zrobił. Koń jaki jest każdy widzi.

      Teza II pozostanie, niestety, wyłącznie w sferze prawdopodobieństwa. Odrzucając całą niechęć do Kaczyńskiego oraz założenie, że oszalał po śmierci brata, trudno przejść do porządku dziennego nad faktem, że schodzi z ringu rzucając ręcznik, kiedy tak naprawdę przegrał na punkty. Nie czytam w głowach polityków, jak to robią tuzy polskiego dziennikarstwa, więc popuszczam wodze fantazji, żeby spróbować przewidzieć, co nam erwentualnie szykuje prezes, o ile nie wyląduje u czubków.

      Jeżeli Kaczor gra na wykończenie PO przez kryzys, to moim zdaniem jest żadnym strategiem. PO wykonuje ruchy pozorne, ale przyrządza je w smakowitym sosie propagandy. Wycieczka premiera do Indii i Wietnamu są tego przykładem. Nic pewnie Tusk nie uzyska, ale poprawi wizerunek, nawet jak komuś kojarzy się to z gospodarską wizytą Gierka. Przy szaleństwach prezesa PiS i posuwaniu popularnych i mających opinię sympatycznych i kompetentnych polityków, PO nawet przy mizernych rezultatach reform gospodarczych i tak weźmie władzę na następne 4 lata. Jeżeli nie jest to gra na przeczekanie prezesa PiS, to co? Przeczucie? Szósty zmysł?

      Historia zna już takie przypadki kariery polityka skazanego przez wszystkich na niebyt. Hitler po puczu 1923 r. zmienił się z zadymiarza w polityka. SA zaczęła mu stopniowo ciążyć, chociaż dalej odgrywała pierwszoplanową rolę w urabianiu pałami opinii publicznej. Widząc jednak, że pod wodzą Rohma, SA wyrywa się spod kontroli, Hitler utworzył oddziały SS, początkowo jako swoją gwardię przyboczną (Leibstandarte), która z czasem przeniknęła praktycznie do każdej dziedziny życia społeczno-politycznego w Rzeszy.
      Adolf napierw przegrał wybory prezydenckie (1932 r. -otrzymał 36% głosów), by w 1933 r. wziąć władzę w koalicji z Narodowo-Niemiecką Partią Ludową mając niespełna 44% głosów. Zadecydował instynkt, zachowawczość tzw. elit i sprzyjająca sytuacja międzynarodowa. Potem poszło: noc długich noży, remilitaryzacja Nadrenii, ustawy norymberskie, noc kryształowa, Monachium, pakt Ribbentrop-Mołotow, Fall-Weiss, atak na Belgię, Holandię i Francję… To wszystko wbrew ględzeniu ówczesnych politologów, grając na nosie “wielkim” politykom europejskim, idąc pod prąd prawom polityki.

      Kaczyński nie Hitler, PiS nie NSDAP, 2010 to nie 1933, Polska nie Niemcy, tym nie mniej tak jak pucz Hitlera (1923 r.) był dowodem na kompletną amatorszczyznę, tak i ostatnie posunięcia prezesa zdają się być dowodem jego szaleństwa. Nie mniej zastanawiam się czy w tym wszystkim jednek nie ma pewnej metody. Stąd też pozwoliłem sobie trochę pofantazjować, co nie znaczy oczywiście że nie możecie tego zrobić i wy. Zachęcam.

  3. Politykę i polityków oceniamy
    po tym co widzimy i słyszymy. Tymczasem najważniejsze decyzje zapadają w zaciszu gabinetów, z dala od fleszy i nigdy nie przedostają się do opinii publicznej. Pachnie to trochę teorią spiskową. Może Kaczyński wktórce skończy na bocznicy, a może zagra wszystkim na nosie i wykręci numer stulecia.

  4. Politykę i polityków oceniamy
    po tym co widzimy i słyszymy. Tymczasem najważniejsze decyzje zapadają w zaciszu gabinetów, z dala od fleszy i nigdy nie przedostają się do opinii publicznej. Pachnie to trochę teorią spiskową. Może Kaczyński wktórce skończy na bocznicy, a może zagra wszystkim na nosie i wykręci numer stulecia.

  5. Jeśli się nie mylisz, to
    Jeśli się nie mylisz, to jedno i drugie wyjście jest chore. Pierwsze dlatego, że facet oderwał się od rzeczywistości i kropa. Drugie, to kataklizm. To tak, jakbyś zburzył pół wsi, aby udowodnić, że jednak racja może być po Twojej stronie. Ile razy mamy z gruzów powstawać ? Jeśli to jest strategia Kaczyńskiego, to ja wysiadam. To nie jest tędy droga. Jedyna droga, to otoczyć się mądrymi ludźmi i punktować Tuska, co wcale nie jest trudne. Inna droga, to szaleństwo. I nie widzę żadnej metody w tym szaleństwie.

  6. Jeśli się nie mylisz, to
    Jeśli się nie mylisz, to jedno i drugie wyjście jest chore. Pierwsze dlatego, że facet oderwał się od rzeczywistości i kropa. Drugie, to kataklizm. To tak, jakbyś zburzył pół wsi, aby udowodnić, że jednak racja może być po Twojej stronie. Ile razy mamy z gruzów powstawać ? Jeśli to jest strategia Kaczyńskiego, to ja wysiadam. To nie jest tędy droga. Jedyna droga, to otoczyć się mądrymi ludźmi i punktować Tuska, co wcale nie jest trudne. Inna droga, to szaleństwo. I nie widzę żadnej metody w tym szaleństwie.