Reklama

Wiem, to żadna nowina… Nie wiem co chciał , a czego nie chciał powiedzieć JK-M. Wiem, że jako polityk i osobnik aspirujący do politycznych funkcji zachował się jak kompletny idiota. No jak szczyl po prostu, który miesza wolność gospodarczą z czymś, co sam każe nazywać konserwatywnymi poglądami społecznymi. Takich mądrali jest więcej. A ostatnio aspirujących do miana tzw. republikanów się jakby namnożyło. Korwin przy nich się wybija, bo ma się za monarchistę.

Cokolwiek to znaczy jest jak buc polityczny niestety, boć do funkcji politycznych aspiruje. Nie odmawiam JKM odwagi, odmawiam mu wiedzy i elementarnego wyczucia, które zaczynają dominować przy dzisiejszych tendencjach do socjalizowania gospodarki. Etatyzacja, obejmowanie coraz to nowymi obszarami działalności gospodarczej opieką państwa pod hasłem: jak działalność publiczna to koniecznie ma być wykonywana przez firmy publiczne (będące własnością państwa lub samorządów) oraz regulacji, które już biją na głowę komunistyczne pomysły z lat 80-tych i które robią kupę szkody, nie tworząc przychylnej atmosfery dla wolności gospodarczej. Nie będę sprawdzał co dokładnie rzekłbył JKM, bo w tym konkretnym przypadku nie rzecz w słowach, ale w odbiorze medialnym niestety.

Reklama

JKM to nie Prof. Jasiewicz (naukowiec, a nie polityk), którego tekst przeczytałem w całości i nie znalazłem tam nic zdrożnego z naukowego i historycznego punktu widzenia, nic takiego co upoważniałoby luminarzy PAN do histerii. Ala ja jestem ekonomistą, z pewnym zacięciem historycznym (z okresem II wojny ze szczególnym uwzględnieniem). Może Panie i Panowie profesorowie i doktorzy, podpisujący ów list domagający się odwołania prof. J., od szefa PAN, coś znaleźli nikczemnego w warsztacie dotychczasowego kierownika zakładu PAN, kierując się czujnością ideową, w mniejszym stopniu wiedzą. Więc jak za starych dobrych, dla niektórych czasów, szef PAN przywalił z paragrafu kontrrewolucji naukowej, a nie braku rzetelnego warsztatu. Cała dyskusja odbyła się bowiem z pozycji: ruki po szwam, zamiast: Pan prof. wykazał się manipulowaniem historycznych faktów. Rzecz sprowadzono do zasady, że mówienie o problemach społeczności Żydów i Polaków (a w domyśle stosunków polsko-żydowskich), z tej pozycji jaką wykazałbył autor, jest najlepszym dowodem, że o tym nie wolno tak mówić. Były tam twierdzenia kontrowersyjne (ze dwa może bardzo dyskusyjne), przynajmniej w zacytowanej przez czasopismo Focus, formie. Rzecz była do ewentualnego (gdzież te polemiki naukowe, warsztatowe?) obalenia tez Profesora. Obalenia, a nie podlizuchowo-politycznie poprawnej akcji, drodzy naukowcy-podpisywacze. Ino, że wtedy trzeba by się wysilić, coś tam przeczytać, ale zawsze łatwiej podpisać. Mniej czasu zajmuje wszak podpisanie listu luminarzy niż czytanie literatury. Robienie z wywiadu Jasiewicza nowych, jak można się domyślać, Protokołów Mędrców Syjonu, to jednak lekkie przegięcie.

Tak samo rozwałkowano przez laty rektora uniwersytetu Harvarda, za stwierdzenie poglądu o różnicach w zdolnościach kobiet i mężczyzn w pojmowaniu, przyswajaniu i rozwoju nauk ścisłych. Biednego naiwniaka posunięto nie z paragrafu: jest Pan idiotą, a pana pseudobadania zaprzeczają elementarnej wiedzy, wynikającej z dotychczas przeprowadzonych badań, ergo: jest pan tandeciarzem, który usiłuje zyskać tani poklask mediów i chwilową sławę, tylko wytoczono działa strzelające polityczną poprawnością. Tak się prowadzi dysputy naukowe w czasach politycznej poprawności. Nieśmiertelną myśl towarzysza Lenina zastąpiono hasłem politycznie poprawnej słuszności wywodu. Typowe dla szkolnych kujonów, którzy opanowali wiedzę o otaczającej rzeczywistości pamięciowo, bez próby jego zrozumienia. Tacy ludzie zdaje się zawojowali świat dzisiejszej nauki.

Wróćmy do JKM. Panie „mucha zamiast krawata”, jak widać, co nie wolno nawet badaczom naukowym, tym bardziej nie wolno politykom aspirującym, o ile chcą być skuteczni. Takie są realia POLITYCZNE i ich zaklinanie nic nie da. Póki co, kto chce prawdy może jej dochodzić czytając książki. Głosujący czytają książki w 10-20%, reszta smaży grilla i ogląda taniec z cipkami. Co nie znaczy bynajmniej, że historię trzeba przykrawać pod ich poziom. Nie. Ale to też nie znaczy, że w eter trzeba puszczać bąka, historycznego. O tym co Pan sądzi na temat Adolfa, może Pan sobie pogadać u cioci na imieninach. O ile nikt tam nie czyta książek historycznych (Hitlera nie było w Wannsee w 1942 r. – toż to twardy dowód, na to że nic nie wiedział o eliminacji więźniów w obozach i Żydów przez Einsatzgruppen, czyż nie? Siegh Heil!), więc wszyscy będą klaskać. Można też błysnąć wiedzą o Goeringu, boć jego autorstwa ustawa o ochronie zwierząt może służyć dzisiejszym ekologom za wzór do naśladowania. Niestety Herr Korwin von Mikke, nawet podręcznikowa wiedza (bez względu na to pod jaką szerokością owe podręczniki są napisane) stawia Pana poglądy w kwestii Adolfa na śmietniku. Tyle się mówi: po co on ku…wa to powiedział?. No właśnie po co?

Panie Korwin-Mikke, Pan się zdecyduj. Chcesz Pan robić za Kubę Wojewódzkiego, telewizyjnego rozpruwacza, czy polityka? W tym biednym kraju, spacyfikowanym przez sąsiadów, mówienie o zaletach dwóch sk…ynów – Hitlera i Stalina, jest politycznym idiotyzmem, a co ważniejsze historycznym kretyństwem. I nie zmienią tego brednie neosowieckich historyków i eposy Brytyjczyka Irvinga. Z tym, że z nimi można się rozprawić warsztatowo, dowodząc nędzy większości jego wywodów. Co nie znaczy, że Inrvinga można ignorować jako historyka i rozprawiać się z nim tylko z pozycji politycznych. Fakty Panie Korwin-Mikke, fakty! Co mnie ekonomiście do tego? To, że Pan JKM ośmieszając siebie, daje przyczynek medialnym półgłówkom do postawienia prostego równania: Patrzcie – oto JKM – wielbiciel Adolfa. I taki człowiek promuje zasady gospodarki rynkowej. Więc ja sobie nie życzę.

Panie JKM, wystarczy. Pora zacząć pisać pamiętniki. I tam sobie Pan możesz pofolgować! Co ślina na język przyniesie. No chyba że w trakcie wywodu Pana wnuczka nagra na „ajfona” mądrości i wystawi je na youtubie.

Reklama

2 KOMENTARZE