Reklama

Miewam takie przeczucia, że coś lub ktoś nade mną trzyma straż i chętnie podzielę się konkretnym przykładem. Często bywa tak, że tekst w zasadzie mam poukładany w głowie i wystarczy wystukać odpowiednie znaki na klawiaturze, naturalnie kocham ten błogosławiony stan ordynarnie nazywany natchnieniem. Identycznie przydarzyło mi się dzisiaj, miałem ładnie poukładany tekst pod tytułem: „no fajnie, wiadomo kim jest doktor G., ale CBA też poleciało taką chałą, że się Staruch po trzykrotnym przedłużeniu aresztu przypomina”. Już, tuż, tuż, miałem zacząć stukać bez rozumu całą treść, gdy nagle ktoś lub coś mnie chwyciło za rękę i krzyczy: „Stary, a durny!”. Niestety anioł stróż miał rację, taki stary ze mnie wyjadacz, tyle się w tę telewizję gapię i na takie plewy prawie dałem się wziąć. Obraz sytuacyjny jest następujący, oto pan sędzia w modnych binoklach, co to kiedyś takie nosił śp. Jan Suzin, nerwowo poprawia łańcuch, jakby mu ciążył i go dusił, a przy tym chrząka, parska i prycha nie ludzko, bez jednego słowa przepraszam. Do znanego z kolekcjonerstwa doktora G. zwraca się młodociany sędzia per Pan Oskarżony i podobnego cuda jak żyję nie widziałem, ale to jeszcze nie wszystko. Sentencję wyroku młokos w binoklach Suzina odczytuje długo i uporczywie i brzmi treść podobnie jak wyglądała forma. Mowa sędziego przypominała jako żywo kompilację mów końcowych prokuratora i obrońcy. Pierwsza cześć chrząkania, którą obliczyłem na jakieś trzy czwarte zmarnowanego czasu, wybrzmiała pełnym oskarżeniem CBA i żeby było całkiem zabawnie, pierwszy raz słyszałem jak sędzia sadzi takie kwiatki: „przerażający obraz”, „przesłuchania z końca lat czterdziestych, stalinowskie metody”, „marny reżyser CBA, zmanipulowane dowody” i tym podobne wpisy internetowe. Pofolgował sobie pan sędzia niczym poseł Niesiołowski i ten z tą facjatą jak z okładki pitawalu… jakże mu… Olszewski, o ile mnie pamięć do twarzy nie zawodzi.

Właśnie takie instynktowne skojarzenie naprowadziło mnie na właściwy trop i posadziło twardo na ziemi, nim jednak zdradzę sedno, dołożę jedną czwartą do wcześniejszych trzech czwartych. Proponuje sprawiedliwie na pół podzielić ćwierć i dalej przydzielam jedną ósmą mowie obrończej. Pan sędzia posłał sporo ciepłych słów pod adresem Pana Oskarżonego, pogratulował ładu i porządku, wprowadzenia zachodnich metod organizacji, przestrzegania reguł sztuki medycznej i dyscyplinowania rozwydrzonych pracowników. Dopiero na samym końcu padło uzasadnienie wyroku, króciutkie na jedną ósmą obliczone. Dowiedzieliśmy się, że pomimo wszystkich zasług doktora i wszystkich stalinowskich metod reżyserów z CBA, jednak Pan Oskarżony przyjął parę złotych, flaszek i zegarków nie licząc. Wydawałoby się i to nawet starym wyjadaczom, że tak pięknego, obiektywnego i sprawiedliwego wyroku jeszcze Polska nie słyszała. No i to jest to nieszczęsne sedno. Dokładnie tak się miało wydawać i dokładnie taki, anonimowy, nieudolnie egzaltowany sędzia był do tej roboty potrzebny. Żaden poważny sędzia nie został naruszony, powagi sądu to już od czasów stalinowskich nikt nie oczekuje. Wszystkie wilki wyszły syte, owiec nikt nie policzył – majstersztyk. I tylko tak się szczęśliwie składa, że doświadczony coraz to nowymi okolicznościami prawnymi, przerabianymi na własnej dupie, wyrobiłem w sobie coś w rodzaju instynktu, bo już nawet myślenie nie jest mi w podobnych sytuacjach potrzebne. Pan sędzia powiada barokowo, że „stalinowskie metody” zatrzymania i przesłuchania, a mnie instynkt daje kopa – zażalenie na formę zatrzymania i przesłuchania. Gdzie jest? Kto złożył? Pan G.? Pan obrońca G.? Jeśli takowego nie było, to się pytam co to konia, przepraszam, sędziego obchodzi?

Reklama

Prawo to inny świat, tutaj musi być kwit, procedura, potwierdzenia w materiale dowodowym i tylko szczęśliwy frajer, który nie miał z tym do czynienia uwierzy, że sędzia popisuje się w trakcie procesu taką wzmożoną empatią. „Przerażający obraz”? Konkretnie o jaką procedurę chodzi, jakie prawo zostało naruszone, które paragrafy z dowolnego kodeksu złamano na przerażonych oczach sędziego? W sądzie nie ma paplaniny, w sądzie są czyny i zamiary udowodnione, bądź też oddalone jako bezpodstawne. „Marny reżyser, zmanipulowane dowody”, dajcie spokój ludzie, tak sobie może chrząkać pod nosem ten czy ów „frustrat” na forum. Sędzia ogłasza wszem wobec o popełnionych przestępstwach i nie informuje jakie kroki w związku z tym zamierza podjąć? Nie w kij dmuchał taki prezent od sędziego, przecież to wyłożona na tacy podstawa do unieważnienia przynajmniej części dowodów, ale jakoś nie widziałem entuzjazmu obrońcy Pana Oskarżonego może potratował dary losy jako spisaną i wygraną apelację. Dziwny jak cholera ten proces, ale jeśli ktoś chciałby mi dobrze żyć, to niech z łaski swojej życzy mi takiego sędziego na wszystkich procesach o znieważenie Panów Pokrzywdzonych. Piękny sąd i sędzia cudowny, usłyszeć taką sentencję wyroku, przy wyroku skazującym, to jak doznać orgazmu tuż przed lekkim zawałem serca. Odegrał się teatrzyk zaspokajający gusta bardzo szerokiego widza, łapówek dawać nie wolno, Pan Oskarżony nie jest taki zły, fajny jest, ale to CBA z „czasów stalinowskich”, moi państwo, „budzi przerażenie”.

Reklama

26 KOMENTARZE

    • I sam se odpowiem, bo mam dzisiaj gadane
      Ot, jak się okazuje (ale kto to wie jak było zaprawdę-naprawdę) zdjęcia z zatrzymania "niby doktora" były spreparowane. Niby doktor G, a jednak nie doktor G. No może doktor, ale inny doktor. I takie tam kwiatki. Sprawa, która powinna być przełomowa, została zrobiona przez amatorów. Zbysiu – ja bym cię nie skazywał na tiurmę przez Trybynał Konstytucyjny, ja bym ci jebnął w ryj (to przenośnia, metafora). Tak po prostu, za spieprzenie sprawy, którą mógł poprowadzić sprawniej pan Zenek za dwa piwa.

      Polnishe virtschaft jakby powiedzieli zawsze nam życzliwi Niemcy.

    • I sam se odpowiem, bo mam dzisiaj gadane
      Ot, jak się okazuje (ale kto to wie jak było zaprawdę-naprawdę) zdjęcia z zatrzymania "niby doktora" były spreparowane. Niby doktor G, a jednak nie doktor G. No może doktor, ale inny doktor. I takie tam kwiatki. Sprawa, która powinna być przełomowa, została zrobiona przez amatorów. Zbysiu – ja bym cię nie skazywał na tiurmę przez Trybynał Konstytucyjny, ja bym ci jebnął w ryj (to przenośnia, metafora). Tak po prostu, za spieprzenie sprawy, którą mógł poprowadzić sprawniej pan Zenek za dwa piwa.

      Polnishe virtschaft jakby powiedzieli zawsze nam życzliwi Niemcy.

  1. Żadnych procedur żadnych dowodów
    polski sędzia w polskim sądzie nie potrzebuje. Żeby wydać wyrok w imieniu…
    Może nawet lżyć i ośmieszać świadków (jak cytowany Tuleya) albo, co jest zabiegiem prostym i genialnym, a na co nikt prawie nie zwraca uwagi – kazać protokółować tylko wybrane fragmenty zeznań, lub wcale. Może sędzia niezawisłego sądu, zawiesić na czas ogłaszania sentencji, prawa fizyki i elementarną matematykę. Może ogłosić, że 300km można przebyć w 3 minuty, że 2+3 równa się 6 a 3+2 to już 5. Może też ogłosić albo powtórzyć za biegłym, że mały, gruby ledwo poruszający człowieczyna, to wysoki, szczupły i wysportowany men.
    Może wszystko. A komu się wydaje, że apelacja to wszystko obali lub ,,wyprostuje" – ten naiwniak skończony i nieskończony optymista. 

  2. Żadnych procedur żadnych dowodów
    polski sędzia w polskim sądzie nie potrzebuje. Żeby wydać wyrok w imieniu…
    Może nawet lżyć i ośmieszać świadków (jak cytowany Tuleya) albo, co jest zabiegiem prostym i genialnym, a na co nikt prawie nie zwraca uwagi – kazać protokółować tylko wybrane fragmenty zeznań, lub wcale. Może sędzia niezawisłego sądu, zawiesić na czas ogłaszania sentencji, prawa fizyki i elementarną matematykę. Może ogłosić, że 300km można przebyć w 3 minuty, że 2+3 równa się 6 a 3+2 to już 5. Może też ogłosić albo powtórzyć za biegłym, że mały, gruby ledwo poruszający człowieczyna, to wysoki, szczupły i wysportowany men.
    Może wszystko. A komu się wydaje, że apelacja to wszystko obali lub ,,wyprostuje" – ten naiwniak skończony i nieskończony optymista. 

  3. Panowie, w obozie władzy już
    Panowie, w obozie władzy już pełna panika. Oprócz dotowanego rocznie z budżetu ponad 3 milionami CBOSem, także TNS Polska (dawny OBOP połączony z Pentorem) rzuca szalupę ratunkową.
    Po kolejach śląskich, nieLOTach, Modlinie, Fiacie, projekcji bezrobocia na koniec 2012 na ok. 13,5 proc., klapie eWUś itd. platforma ma rzekomo 42 proc. poparcia. Z rok temu trochę bym się przejął i wkurzył, dziś rozbawiło mnie to nieźle.
    PS. Szwagier, zdeklarowany stuprocentowy beton PO, przy świętach wyjawił, że niedawno wyrejestrował odbiornik tv, bo "na to gówno nie może już patrzeć i abonamentu więcej nie zapłaci".

  4. Panowie, w obozie władzy już
    Panowie, w obozie władzy już pełna panika. Oprócz dotowanego rocznie z budżetu ponad 3 milionami CBOSem, także TNS Polska (dawny OBOP połączony z Pentorem) rzuca szalupę ratunkową.
    Po kolejach śląskich, nieLOTach, Modlinie, Fiacie, projekcji bezrobocia na koniec 2012 na ok. 13,5 proc., klapie eWUś itd. platforma ma rzekomo 42 proc. poparcia. Z rok temu trochę bym się przejął i wkurzył, dziś rozbawiło mnie to nieźle.
    PS. Szwagier, zdeklarowany stuprocentowy beton PO, przy świętach wyjawił, że niedawno wyrejestrował odbiornik tv, bo "na to gówno nie może już patrzeć i abonamentu więcej nie zapłaci".

  5. W Polsacie kabotyn i kretyn skończony Hartman
    nazwał dzisiejszy wyrok, wyrokiem nad Ziobrą, Kaczyńskim i Kamińskim.Zaś zasług ,,wielkiego" Mirosława G. w najmniejszym stopniu nie pomniejsza to, ,,że wziął jakieś pieniądze", co w opinii polskiego pacjenta wcale go nie deprocjonuje, bo pacjent wie, że w Polsce lekarze biorą. 
    Hartman definiuje pojęcie ,,dowodów wdzięczności" dla lekarza (o żadnej łapówce nie ma mowy).Otóż ,,pan doktor" może przyjmować, a nawet powinien, wszystko co znoszą wdzięczni pacjenci.Problem powstaje , ale niewielki, w momencie ewentualnej sprzedaży darów przez obdarowanego. Widać wyraźnie, że Polsat ściga się z TVN-em na ewidentnych wariatów, to znaczy pacjentów poradni psychiatrycznych.

  6. W Polsacie kabotyn i kretyn skończony Hartman
    nazwał dzisiejszy wyrok, wyrokiem nad Ziobrą, Kaczyńskim i Kamińskim.Zaś zasług ,,wielkiego" Mirosława G. w najmniejszym stopniu nie pomniejsza to, ,,że wziął jakieś pieniądze", co w opinii polskiego pacjenta wcale go nie deprocjonuje, bo pacjent wie, że w Polsce lekarze biorą. 
    Hartman definiuje pojęcie ,,dowodów wdzięczności" dla lekarza (o żadnej łapówce nie ma mowy).Otóż ,,pan doktor" może przyjmować, a nawet powinien, wszystko co znoszą wdzięczni pacjenci.Problem powstaje , ale niewielki, w momencie ewentualnej sprzedaży darów przez obdarowanego. Widać wyraźnie, że Polsat ściga się z TVN-em na ewidentnych wariatów, to znaczy pacjentów poradni psychiatrycznych.

  7. Sprawa doktora G. – korzenie zjawiska
    Lekarze to łapówkarze, każdy o tym wie.  Ale nie każdy wie, skąd się to wzięło.
    Szukając źródła, znalazłam niezłe opracowanie historii opieki ubezpieczeń społecznych w Polsce. Traf chciał, na stronie masońskiej:

    http://wolnomularstwo.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=217&Itemid=45
     
    Opieka zdrowotna była po wojnie bezpłatna, ale nie dla rolników.
     
    Niejaki Jerzy Sztachelski, minister zdrowia we wczesnych latach 50-tych, wsławił się stwierdzeniem, że lekarzom nie trzeba płacić "dużo", bo lekarze sobie poradzą. To jakoś tam działało, bo było oparte na świadomości pacjentów, przyzwyczajonych do wynagradzania lekarzy za ich usługi, I utrwalał się ten sposób myślenia, ku chwale socjalistycznej ojczyzny.
     
    Pensje lekarzy były na pozionie 60% średniej krajowej przez cały PRL, Balcerowicz podtrzymał to zjawisko. Zaniżone wynagrodzenia za ważne usługi tworzą korupcję, nie ma w tym żadnego odkrycia. Jak się pomyśli o hydrauliku z administracji domów mieszkalnych, to się wie, że pensję miał, ale za wymianę rurki trzeba było odpalić. Kelner pensję ma, ale napiwek się zwyczajowo należy.
     
    Prywatne praktyki lekarskie istniały, ale miały dwa ograniczenia: albo na prowincji, albo dopiero z poziomu  ordynatora lub profesora w dużych miastach, bo tylko tacy lekarze “coś mogli” – na przykład dać skierowanie do szpitala I tam zająć się pacjentem. Dostęp do prywatnej praktyki, dodatkowego źródła dochodów, był ograniczony.
     
    Bezpłatne leczenie dla rolników to dopiero rok 1972. Jak się szło do kościoła, to matka pilnowała, żeby dobre ubranie było na grzbiecie i pieniądz na  tacę z domu był wzięty, a jak do lekarza, to czysty ubiór, zapłata dla lekarza i jeszcze umyć się trzeba było. Reforma dostępu rolników do bezpłatnego leczenia nie mogła zmienić starych obyczajów na przestrzeni jednego czy dwóch pokoleń.
    Babcie i matki spraw zwyczajowych pilnowały. To się nie nazywało łapówka, tylko należność. Tak dla lekarza, jak I dla księdza.
    Hydraulik czy kelner, dostawał i nadal dostaje “napiwek”, i za to o sprawach w sądach się nie słyszy, to nadal jest obyczajem, a nie korupcją.
     
    Co się tyczy służby zdrowia, w świadomości starszych pacjentów podarunki istnieją to do tej pory tak samo, jak w świadomości nawykłych usługodawców.
     
    Trzeba pamiętać, że jest to wytwór systemu. Zarówno po stronie pacjenta, jak i lekarza.

    • Ano właśnie,zjawisko jest złożone
      Naprawa służby zdrowia powinna przebiegać dwutorowo:

      1. Uszczelnienie systemu poprzez eliminację korupcji i wypływowi wydatków przez finansowanie usług „na papierze”.
      2. Wprowadzenie efektywnych zasad finansowania, zapewniających jak najwyższą „odpłatność” systemu.

      Zacznę od drugiej zasady, bo względnie krótko. Coś tam kiedyś pisałem na ten temat na Kontrowersjach. Ogólnie rzecz biorąc chodzi o to, że ekonomii, co tam ekonomii, prostej arytmetyki, oszukać się nie da. Wydać można w danym czasie tylko tyle ile się zebrało. Wzrost wydatków ponad dochody zawsze kończy się wzrostem inflacji, co w długim okresie czasu jest zabójcze dla gospodarki. Trenowaliśmy to 50 lat w praktyce. Potrzeba tylko odważnego, który pokaże proste wyliczenia i powie, że jak pracuje i odkłada w postaci podatków (w tym składek na opiekę zdrowotną) grubo mniej niż 50% populacji, to wyjścia są dwa: eutanazja albo obniżanie kosztów ochrony zdrowia. To pierwsze nie wchodzi w rachubę, bo nie zgadza się na to Terlikowski, to drugie wymaga obniżenia wynagrodzeń pracowników lub uszczelniania systemu. Tertium nie biorę pod uwagę, bo kto się zgodzi na wzrost podatków? Pierwsze z drugiego też nie wchodzi w rachubę (bo białe miasteczko przerodzi się w białe szaleństwo), pozostaje uszczelnienie systemu i to jest furtka do działań na pierwszym torze.

      Ponieważ zmiany systemowe są trudne do wprowadzenia (sprzeczności interesów politycznych i finansowych, ideologicznych i co tam kto chce), politycy najczęściej sięgają po łatwiznę. Walkę z korupcją. Chwała gdyby to robili profesjonalnie. Ale co rusz mamy do czynienia z działaniami, nie wiem: pozorowanymi czy niechlujnymi? A może jedno i drugie. Sprawy Sawickiej i dr G, gdyby przygotowującym je politykom naprawdę zależało na rezultacie, byłyby poprowadzone – że pozwolę sobie na porównanie – jak TeŻeWe a nie jak PKP.

      Proponuję popatrzeć na rezultaty w długim okresie czasu. Jak na razie wskazuje wiele na to, że tak poprowadzone sprawy a’la Sawicka i dr G. tłumią społeczną wrażliwość i co za tym idzie medialną i polityczną, a nie – jak chce wielu apologetów Ziobry – że stanowią przestrogę dla innych.

      Może się mylę, więc na koniec odwołam się do historii. Historii PRL. Tam gdzie jest reglamentacja jest zawsze podłoże do korupcji. Jak ktoś chce na poważnie z nią walczyć musi zmienić system. W innym przypadku wciąż będziemy mieli działania pozorowane, walkę z odwiecznym wrogiem ludu pracującego – spekulantem. Spekulant to dobra pożywka dla starych bab, bez względu na kolor moherowego beretu. Ale tak długo jak walką z systemem zajmuje się przygłupie ZOMO, tak długo będziemy stali w kolejkach po ochłap wołowiny z kością. Rzeczywistość w sprawach ochrony zdrowia trzeba zmieniać kompleksowo, żeby było efektywnie. Zmienić system porządnym projektem i przypieprzyć w czułe miejsce skurwysynów. Tymczasem ani projektów, a jak przywalono to na oślep. Gołota, którego po 90 sekundach znieśli z ringu. A tak się przechwalał, “taki był amerykański”.

      P.S. Pamiętacie wyrok na Wawrzeckim seniorze w aferze mięsnej za Gomułki? Biorąc pod uwagę całokształt problemów – podobny profesjonalizm. A ponoć zaufanie do wyroków sądów niewiele się od tego czasu zmieniło. Więc o co tak naprawdę chodzi ladies nad gentelmen?

      P.S. Rysio Kalisz ochujał, mówiąc w TVN, że ludzie mogli wszystko powiedzieć o władzy gierkowskiej poza mediami. Rysiu – … nie… nic, ty już wiesz co.

  8. Sprawa doktora G. – korzenie zjawiska
    Lekarze to łapówkarze, każdy o tym wie.  Ale nie każdy wie, skąd się to wzięło.
    Szukając źródła, znalazłam niezłe opracowanie historii opieki ubezpieczeń społecznych w Polsce. Traf chciał, na stronie masońskiej:

    http://wolnomularstwo.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=217&Itemid=45
     
    Opieka zdrowotna była po wojnie bezpłatna, ale nie dla rolników.
     
    Niejaki Jerzy Sztachelski, minister zdrowia we wczesnych latach 50-tych, wsławił się stwierdzeniem, że lekarzom nie trzeba płacić "dużo", bo lekarze sobie poradzą. To jakoś tam działało, bo było oparte na świadomości pacjentów, przyzwyczajonych do wynagradzania lekarzy za ich usługi, I utrwalał się ten sposób myślenia, ku chwale socjalistycznej ojczyzny.
     
    Pensje lekarzy były na pozionie 60% średniej krajowej przez cały PRL, Balcerowicz podtrzymał to zjawisko. Zaniżone wynagrodzenia za ważne usługi tworzą korupcję, nie ma w tym żadnego odkrycia. Jak się pomyśli o hydrauliku z administracji domów mieszkalnych, to się wie, że pensję miał, ale za wymianę rurki trzeba było odpalić. Kelner pensję ma, ale napiwek się zwyczajowo należy.
     
    Prywatne praktyki lekarskie istniały, ale miały dwa ograniczenia: albo na prowincji, albo dopiero z poziomu  ordynatora lub profesora w dużych miastach, bo tylko tacy lekarze “coś mogli” – na przykład dać skierowanie do szpitala I tam zająć się pacjentem. Dostęp do prywatnej praktyki, dodatkowego źródła dochodów, był ograniczony.
     
    Bezpłatne leczenie dla rolników to dopiero rok 1972. Jak się szło do kościoła, to matka pilnowała, żeby dobre ubranie było na grzbiecie i pieniądz na  tacę z domu był wzięty, a jak do lekarza, to czysty ubiór, zapłata dla lekarza i jeszcze umyć się trzeba było. Reforma dostępu rolników do bezpłatnego leczenia nie mogła zmienić starych obyczajów na przestrzeni jednego czy dwóch pokoleń.
    Babcie i matki spraw zwyczajowych pilnowały. To się nie nazywało łapówka, tylko należność. Tak dla lekarza, jak I dla księdza.
    Hydraulik czy kelner, dostawał i nadal dostaje “napiwek”, i za to o sprawach w sądach się nie słyszy, to nadal jest obyczajem, a nie korupcją.
     
    Co się tyczy służby zdrowia, w świadomości starszych pacjentów podarunki istnieją to do tej pory tak samo, jak w świadomości nawykłych usługodawców.
     
    Trzeba pamiętać, że jest to wytwór systemu. Zarówno po stronie pacjenta, jak i lekarza.

    • Ano właśnie,zjawisko jest złożone
      Naprawa służby zdrowia powinna przebiegać dwutorowo:

      1. Uszczelnienie systemu poprzez eliminację korupcji i wypływowi wydatków przez finansowanie usług „na papierze”.
      2. Wprowadzenie efektywnych zasad finansowania, zapewniających jak najwyższą „odpłatność” systemu.

      Zacznę od drugiej zasady, bo względnie krótko. Coś tam kiedyś pisałem na ten temat na Kontrowersjach. Ogólnie rzecz biorąc chodzi o to, że ekonomii, co tam ekonomii, prostej arytmetyki, oszukać się nie da. Wydać można w danym czasie tylko tyle ile się zebrało. Wzrost wydatków ponad dochody zawsze kończy się wzrostem inflacji, co w długim okresie czasu jest zabójcze dla gospodarki. Trenowaliśmy to 50 lat w praktyce. Potrzeba tylko odważnego, który pokaże proste wyliczenia i powie, że jak pracuje i odkłada w postaci podatków (w tym składek na opiekę zdrowotną) grubo mniej niż 50% populacji, to wyjścia są dwa: eutanazja albo obniżanie kosztów ochrony zdrowia. To pierwsze nie wchodzi w rachubę, bo nie zgadza się na to Terlikowski, to drugie wymaga obniżenia wynagrodzeń pracowników lub uszczelniania systemu. Tertium nie biorę pod uwagę, bo kto się zgodzi na wzrost podatków? Pierwsze z drugiego też nie wchodzi w rachubę (bo białe miasteczko przerodzi się w białe szaleństwo), pozostaje uszczelnienie systemu i to jest furtka do działań na pierwszym torze.

      Ponieważ zmiany systemowe są trudne do wprowadzenia (sprzeczności interesów politycznych i finansowych, ideologicznych i co tam kto chce), politycy najczęściej sięgają po łatwiznę. Walkę z korupcją. Chwała gdyby to robili profesjonalnie. Ale co rusz mamy do czynienia z działaniami, nie wiem: pozorowanymi czy niechlujnymi? A może jedno i drugie. Sprawy Sawickiej i dr G, gdyby przygotowującym je politykom naprawdę zależało na rezultacie, byłyby poprowadzone – że pozwolę sobie na porównanie – jak TeŻeWe a nie jak PKP.

      Proponuję popatrzeć na rezultaty w długim okresie czasu. Jak na razie wskazuje wiele na to, że tak poprowadzone sprawy a’la Sawicka i dr G. tłumią społeczną wrażliwość i co za tym idzie medialną i polityczną, a nie – jak chce wielu apologetów Ziobry – że stanowią przestrogę dla innych.

      Może się mylę, więc na koniec odwołam się do historii. Historii PRL. Tam gdzie jest reglamentacja jest zawsze podłoże do korupcji. Jak ktoś chce na poważnie z nią walczyć musi zmienić system. W innym przypadku wciąż będziemy mieli działania pozorowane, walkę z odwiecznym wrogiem ludu pracującego – spekulantem. Spekulant to dobra pożywka dla starych bab, bez względu na kolor moherowego beretu. Ale tak długo jak walką z systemem zajmuje się przygłupie ZOMO, tak długo będziemy stali w kolejkach po ochłap wołowiny z kością. Rzeczywistość w sprawach ochrony zdrowia trzeba zmieniać kompleksowo, żeby było efektywnie. Zmienić system porządnym projektem i przypieprzyć w czułe miejsce skurwysynów. Tymczasem ani projektów, a jak przywalono to na oślep. Gołota, którego po 90 sekundach znieśli z ringu. A tak się przechwalał, “taki był amerykański”.

      P.S. Pamiętacie wyrok na Wawrzeckim seniorze w aferze mięsnej za Gomułki? Biorąc pod uwagę całokształt problemów – podobny profesjonalizm. A ponoć zaufanie do wyroków sądów niewiele się od tego czasu zmieniło. Więc o co tak naprawdę chodzi ladies nad gentelmen?

      P.S. Rysio Kalisz ochujał, mówiąc w TVN, że ludzie mogli wszystko powiedzieć o władzy gierkowskiej poza mediami. Rysiu – … nie… nic, ty już wiesz co.

  9. ale to CBA z „czasów stalinowskich”, moi państwo,
     „budzi przerażenie”.   
    No i dalej nic się nie zmieniło. Dalej budzi…
    Przedtem czepiało się wysokiej klasy specjalisty który coś tam zaszywał , bezwiednie przyjmował jakieś tam dowody wdzięczności. Skromne.
    A dzisiaj przyczepiło się Ziutka Bąka i jakiegoś Goldiego.
    Więc PO łapach i PO uszach.Pytam bo nie wiem, dopiero wstałem,
    czy aby i ten Boss CBA nie kwalifikuje się POd trybunał stanu za nękanie?
    Żebyśmy nie przespali sprawy i nie musieli czekać na samobójcę żeby to POtwierdzić.

  10. ale to CBA z „czasów stalinowskich”, moi państwo,
     „budzi przerażenie”.   
    No i dalej nic się nie zmieniło. Dalej budzi…
    Przedtem czepiało się wysokiej klasy specjalisty który coś tam zaszywał , bezwiednie przyjmował jakieś tam dowody wdzięczności. Skromne.
    A dzisiaj przyczepiło się Ziutka Bąka i jakiegoś Goldiego.
    Więc PO łapach i PO uszach.Pytam bo nie wiem, dopiero wstałem,
    czy aby i ten Boss CBA nie kwalifikuje się POd trybunał stanu za nękanie?
    Żebyśmy nie przespali sprawy i nie musieli czekać na samobójcę żeby to POtwierdzić.

  11. jeżeli sędzia jak na tacy
    jeżeli sędzia jak na tacy wyłożył podstawę do apelacji, to znaczy że apelacja będzie miała miejsce. Proces apelacyjny będzie mógł się wówczas skończyć w okolicach wyborów parlamentarnych, gdzie doktor G. zostanie z wielką pompą oczyszczony z zarzutów jako niewinna ofiara IV RP.

  12. jeżeli sędzia jak na tacy
    jeżeli sędzia jak na tacy wyłożył podstawę do apelacji, to znaczy że apelacja będzie miała miejsce. Proces apelacyjny będzie mógł się wówczas skończyć w okolicach wyborów parlamentarnych, gdzie doktor G. zostanie z wielką pompą oczyszczony z zarzutów jako niewinna ofiara IV RP.