Reklama

W zasadzie to nie ma się czemu dziwić, żyjemy w kraju gdzie szefa policji zabił złodziej samochodu, bo mu kluczyków nie chciał wydać, Olewnik się sam porwał, zawinął w siatkę i zakopał przed śmiercią, Petelickiemu odechciało się żyć, po jednym nieudanym biznesie, podobnie Lepper po 20 latach życia w długach powiedział chwatit. To co się dziwić, że wobec powszechnie znanej nieudolności opozycji za obalanie rządu wzięli się kelnerzy. Zresztą jak tam było, tak tam było, na ch… to drążyć jak mówi dzisiejsza młodzież. W razie czego „GW” z „MO” objaśni.

Komentatorzy z prawej strony z kolei cierpią ostatnio na psychozę maniakalno – depresyjną (teraz to się psychiatrii nazywa CHAD). Jednego dnia widzą trupa Tuska i nie rozumieją, czemu Kaczor na koń nie wsiada, gdy larum grają. Następnego lamentują, że Tusk znów zamiótł aferę, wygra kolejne wybory i będzie rządził do końca świata i jeden dzień dłużej jak mówi Juras ”Złoty Melon”.

Reklama

Panowie, spokojnie, zimny okład, zimny drink, a dla niepijących recepta majora Bednarza „iść do kabiny numer trzy…”, wyłączyć te twittery, chwilę pomyśleć. Kto jest w defensywie, komu spada, komu rośnie. Jest czas siewu i zbioru, ale między tymi czasami trza siedzieć na czterech literach i patrzeć jak zboże rośnie. Widać, że rośnie, a że za wolno, taki odwieczny porządek rzeczy.    

Elektorat jest cierpliwy, nie wydaje pochopnie wyroków, ale gdy już wyda jest to najwyższy polityczny wymiar kary. Wałęsa 2% w wyborach, AWS pod progiem, LPR i Samoobrona takoż, SLD przeżył dzięki dziadkom z UB i dawnemu aktywowi tyle, że co to za życie. Polityk w Polsce może być idiotą, chamem, złodziejem, nieudacznikiem, ale nie wolno mu być śmiesznym. PO i Tusk przeszli Rubikon śmieszności.

Gdyby Kaczor wszedł do zastawionej na niego pułapki, czerwone paski grzałyby się od przecieków z „tajnego” śledztwa wskazujących na spisek Kaczora i Putina. Może wyprowadzonoby w przysłowiowych gaciach o 6 rano jakiegoś pracownika biura PiS jak na początku lat 90 – tych zrobiono z Zaleskim z PC.  Zdaje się, że szykowano powtórkę z trotylu. Tyle, że Kaczor pułapkę ominął, w ringu został Tusk i  kelnerzy. To jak przegrać z San Marino u siebie. Sromota i wstyd.

Za jednym razem posypało się kilka narracji. Straszenie PiSem nie zadziała, bo słychać, że krętacze i aferzyści  nie boją się ani prokuratury, ani służb, a jedynie PiSu. Ba nawet sam Prokurator Generalny sobie żartuje, że ich PiS wszystkich pozamyka. Dla przeciętnego człowieka to jasny komunikat: te złodzieje boją się Kaczora to ja im na złość zagłosuję na Kaczora. Druga narracja to „co o nas powiedzą za granicą jak wygra Kaczor”, a tymczasem mamy festiwal obciachu komentowany za granicą. Wreszcie tradycyjne „my wykształceni i fachowi europejczycy”, podczas gdy w rzeczywistości z języków obcych znają jedynie łacinę i wpierdalają przepłacone dania zapijając przepłaconymi  winami dobranymi jak pięść do nosa.  

Na koniec do budowniczych koalicji PiS – JKM, spokojnie i to być może, ale koalicje buduje się po wyborach, była już jedna zawarta przed wyborami… POPiS się nazywała, a Rokita był premierem rządu koalicyjnego. 

Reklama