Reklama

Gdzieś tam w dalekich USA, pono istnieje taki kraj, jakiś mały John Smith pocałował w rękę mniej więcej tego samego wzrostu i wieku, piękną Mary. Szarmancki zamaszysty gest wywołał wielkie poruszenie. Dżentelmen trafił na dywanik dyrektorki, chociaż wybranka jego serca nie dała mu kosza, ani nie spoliczkowała. Po przeprowadzeniu gruntownej analizy i po wyjściu z gabinetu dyrektorki mały John Smith zamienił się w Johna S. Został oskarżony o molestowanie seksualne i dopiero od mamy 6 letni „seksista” dowiedział się o co chodzi w tym modnym przestępstwie. Teraz trwa proces rehabilitacyjny Johna S., ponieważ z takimi papierami przedszkolak może zapomnieć o normalnym starcie w życie. Wydawałoby się, że rzecz ociera się o paranoję, ale mnie się wydaje inaczej. Mamy tu do czynienia z przejawem skrajnej głupoty, niestety dzieciak nie rokuje, co więcej udowodnił, że się do życia w nowoczesnym społeczeństwie nie nadaje. Gdyby gówniarz chwilę pomyślał albo wręcz przeciwnie, pooglądał telewizję, widziałby jak się do rzeczy zabrać. Startowanie do dziewczyny samo w sobie jest głupotą założycielską, uczucia należało skierować na innego Johna i dalej poszłoby gładko jak po maśle. Jeden z Johnów przebiera się w sukienkę drugi zakłada sutannę i od tej chwili mogą się całować z języczkiem gdzie im się podoba, a durna dyrektorka nie podskoczy choćby na pół śledztwa, że o wyroku nie ma co wspominać. Naturalnie miłość sześcioletnich Johnów musi być poparta odpowiednią edukacją seksualną. Ksiądz John wytłumaczy Johnowi w sukience, że nie ma się czego obawiać ponieważ kontakty analne nie prowadzą do zajścia w ciąże, a gdyby nawet stał się cud, to w ramach kulturowości płci i parytetu farmakologicznego, John w sukience ma prawo do pigułek wczesnoporonnych oraz do aborcji bez względu na sytuację materialną.

Reklama

Prelekcja, czy też czuła wymiana zdań między Johanami powinna się odbywać w ramach szerszego programu kulturalno-płciowego, a co za tym idzie pozostali przedszkolacy nie mogą być stroną bierną. John w sukience ma moralny obowiązek zademonstrować Bobowi z ADHD, w jaki sposób pobudza się strefy erogenne. Może w tym celu użyć bułki z bananem albo tradycyjnie pocałować Boba w sam środek dupy. W tym czasie John przebrany za księdza poświęca swoją uwagę Mary, przekonując ją, że seks heteroseksualny nosi znamiona grzechu pierworodnego, dlatego warto zakochać się w Paty, która właśnie jest w trakcie terapii hormonalnej pozwalającej się wyzwolić z ciała Bill’a. Z chwilą gdy już wszystkie płcie kulturowe zrozumieją, że w sensie kulturowym nie ma różnic między prąciem i waginą, każdy każdego będzie mógł pocałować tam gdzie Jasiu pana majstra, a pani dyrektor zapewni środki antykoncepcyjne, po czym z czystym sumieniem zaprosi rodziców na uroczystą akademię pocałunków połączoną z teatrzykiem pobudzającym sterczenie sutek obojga płci. Po uroczystościach młode płcie kulturowe wraz z zaproszonymi gośćmi udają się na inspekcje sal przedszkolnych, w czasie której zbierają ze ścian krzyże i wynoszą na plac przed szkołą. Stos krzyży podpala pani dyrektor, reszta grzeje się przy ogniu pokoju, popiół trafia do tęczowej urny, urna z kolei ląduje na cokole. Na pamiątkowej tablicy pojawia się historyczny napis: „Ofiarom molestowanym seksualnie”. Wstęgo przecina zbrukany pocałunkiem Harry, wcześniej Mary, butelkę szampana o cokół rozbija Elizabeth, wcześniej molestator John.

Kto dotrwał do tego mementu otrzyma nagrodę w postaci wyjaśnienia, co też mi odbiło i czy to da się leczyć. Normalni! U mnie jak zwykle, jaki byłem taki jestem wariat, nic się nie zmieniło, ale zwracam uwagę, że powyższa wizja nie jest kpiną, ale NAUKĄ. O ile się założymy, że na wypadek realizacji rzekomego snu wariata, co najmniej kilkanaście „profesorek”, „premierzyc”, „marszałkiń” i innych szamanek nowoczesności obecnych w telewizorze, położyłaby się krzyżem przed „moim” przedszkolem i w ekstatycznych tańcach na glebie broniłyby świętych dzieci, które zobaczyły cudowny obraz Matki Założycielki Płci Kulturowej. Kładłby się pokotem i wyły pod niebiosa, a za nimi orszaki aktorek, śpiewaczek, dziennikarzy zamkniętych w klatkach, księży celebrytów i pisarzy pierwszych powieści „gejowskich”. Takie orszaki znane są historii, wprawdzie tej najbardziej zacofanej jaką można sobie wyobrazić, bo dziejącej się kilka tysięcy lat przed narodzeniem iPhona, ale zacofanie w żadnej mierze nie przeszkadza nowoczesności. Historia ciemnogrodu się powtarza, tylko nie nazywa się bida z nędzą i kurestwo, ale Płeć Kulturowa. A dla Johna taka z tego nauka, że bezpieczniej lizać dupę niż całować rączki.

Reklama

64 KOMENTARZE

  1. “Berek” – dedykacje
    Otrzymuję coraz więcej próśb o dedykację, co mnie oczywiście bardzo cieszy, ale bardzo proszę o wyrozumiałość. Operacje logistyczne z tym związane naprawdę nie mają sensu, a ja nie jestem w stanie nad tym zapanować. Być może będzie okazja spotkać się w paru miejscach w Polsce i wtedy chętnie wypełnię wszystkie prośby. W tej chwili proszę o wyrozumiałość, mam 1000 spraw na głowie i to ważnych spraw, jak wiadomo. Nie chce obiecywać czegoś na siłę, bo wiem, że w natłoku spraw robiłbym to byle jak i na odczepnego, czego robić nie chcę.

  2. “Berek” – dedykacje
    Otrzymuję coraz więcej próśb o dedykację, co mnie oczywiście bardzo cieszy, ale bardzo proszę o wyrozumiałość. Operacje logistyczne z tym związane naprawdę nie mają sensu, a ja nie jestem w stanie nad tym zapanować. Być może będzie okazja spotkać się w paru miejscach w Polsce i wtedy chętnie wypełnię wszystkie prośby. W tej chwili proszę o wyrozumiałość, mam 1000 spraw na głowie i to ważnych spraw, jak wiadomo. Nie chce obiecywać czegoś na siłę, bo wiem, że w natłoku spraw robiłbym to byle jak i na odczepnego, czego robić nie chcę.

  3. Do poczytania, nie tylko w USA się dzieje.
    "

    Warszawa 12 grudnia 2013 r.

     

    Szanowna Pani

    Ewa Kopacz

    Marszałek Sejmu

    Rzeczypospolitej Polskiej

    (List Otwarty)

     

    Mając na uwadze rozpatrywany obecnie przez Sejm RP projekt ustawy o zmianie ustawy o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania oraz niektórych innych ustaw (druk sejmowy 1051- złożony przez Posłów Ruchu Palikota i SLD) pragniemy przedstawić swoje stanowisko w sprawie tego projektu.

    Przedmiotowy projekt ustawy oceniamy negatywnie, ponieważ narusza on konstytucyjne zasady ochrony małżeństwa, rodziny i dobra dzieci. Należy podkreślić, że projekt nowelizacji nie ma żadnego uzasadnienia w dostosowywaniu polskiego prawa do regulacji unijnych.

    Projekt ustawy jest, zarówno co jego celów jak i szczegółowych propozycji rozwiązań prawnych, istotnie sprzeczny z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej oraz utrwalonymi w społeczeństwie normami etycznymi i obyczajowymi. Uchwalenie tych regulacji byłoby podważeniem aksjologii i dobrych rozwiązań normatywnych polskiej Konstytucji, zakorzenionych w polskiej kulturze prawnej i tradycji narodu. W szczególności byłoby to pogwałceniem praw i wolności obywatelskich poprzez bezprecedensową ingerencję w sferę życia prywatnego i intymnego obywateli. Nie można zapominać, że polska Konstytucja jest stosowana bezpośrednio, czyli zawiera katalog norm prawnych, które nie wymagają wdrożenia poprzez ustawę (Art. 8 ust. 2 Konstytucji).

    Przede wszystkim projekt narusza Art. 18 Konstytucji, który chroni małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo. Z jednej strony próbuje on bowiem wprowadzić możliwość zakazu promowania (i to nawet w obszarach komercyjnych, np. związanych z reklamą towarów i usług) zachowań antropologicznie i społecznie prawidłowych – zmierzających do rozwijania postaw prorodzinnych, prokreacji i wychowania dzieci, wierności małżeńskiej etc., ze względu na subiektywne ich uznanie jako dyskryminujących wobec skłonności seksualnych niektórych środowisk. Z drugiej strony nakazuje on promowanie skłonności seksualnych tych środowisk, choćby przez nałożenie na organy administracji publicznej obowiązku współpracy z organizacjami statutowo zajmującymi się walką z dyskryminacją.

    Projekt jest również sprzeczny z jedną z naczelnych zasad polskiego porządku prawnego, potwierdzoną w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym oraz chronioną równolegle Konwencją o Ochronie Praw Dziecka, czyli zasadą ochrony dobra dziecka, jego moralności i życia rodzinnego. Umożliwia on bowiem szerokie rozpowszechnianie postaw i treści o charakterze demoralizującym i negatywnie wpływających na prawidłowy rozwój dzieci. Przykładem tego jest wprowadzane pojęcie „ekspresji płciowej” jako przedmiotu ochrony antydyskryminacyjnej.

    Nadto projektowana nowelizacja jest istotnie sprzeczna z Art. 20 Konstytucji RP, który chroni wolność gospodarczą, swobodę kontraktowania i własność prywatną. Projektodawcy usiłują wkroczyć w tę sferę, wprowadzając tzw. normy antydyskryminacyjne zwłaszcza do dziedziny kontraktów umownych (handlowych i innych) pomiędzy równouprawnionymi podmiotami prawnymi. Jest to tym bardziej niewłaściwe, iż projekt próbuje regulować sferę intencji, a więc pobudek psychicznych, jakim kieruje się człowiek odmawiając zawarcia umowy z inną osobą. Tego rodzaju regulacje, bardziej pasują do autorytarnych ustrojów państwowych wkraczających w każdą dziedzinę życia człowieka, niż do demokratycznego państwa prawa, w którym obowiązuje zasada pomocniczości.

    Niepokoją również przepisy ograniczające wolność mediów i swobodę wypowiedzi, istotnie naruszające Art. 14 Konstytucji. Proponowane regulacje mogą doprowadzić początkowo do miękkiej, wynikającej z konformizmu zarządców środków masowego przekazu, a potem twardej, zabezpieczonej przymusem państwowym – cenzury prewencyjnej.

    Projektowana regulacja nie zmierza do równego traktowania, ale do istotnych zmian w obrębie porządku prawnego, które trudno pogodzić z Konstytucją. Stanowi ona eksperyment, który grozi poważnymi konsekwencjami społecznymi, w postaci przyczynienia się do rozpadu więzi społecznych, znacznego osłabienia instytucji rodziny, spadku przyrostu naturalnego, wzrostu poczucia alienacji i samotności wśród jednostek, w szczególności dzieci i młodzieży. To zaś może prowadzić do poważnego kryzysu państwa i społeczeństwa.

     

    Z wyrazami szacunku

    (-) Antoni Szymański (-) Paweł Wosicki

    Członkowie Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej

    Rządu i Episkopatu Polski
    "
    Ręce i nogi opadają – to jest bliżej nas, niż myślałem kilka godzin temu.

     

  4. Do poczytania, nie tylko w USA się dzieje.
    "

    Warszawa 12 grudnia 2013 r.

     

    Szanowna Pani

    Ewa Kopacz

    Marszałek Sejmu

    Rzeczypospolitej Polskiej

    (List Otwarty)

     

    Mając na uwadze rozpatrywany obecnie przez Sejm RP projekt ustawy o zmianie ustawy o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania oraz niektórych innych ustaw (druk sejmowy 1051- złożony przez Posłów Ruchu Palikota i SLD) pragniemy przedstawić swoje stanowisko w sprawie tego projektu.

    Przedmiotowy projekt ustawy oceniamy negatywnie, ponieważ narusza on konstytucyjne zasady ochrony małżeństwa, rodziny i dobra dzieci. Należy podkreślić, że projekt nowelizacji nie ma żadnego uzasadnienia w dostosowywaniu polskiego prawa do regulacji unijnych.

    Projekt ustawy jest, zarówno co jego celów jak i szczegółowych propozycji rozwiązań prawnych, istotnie sprzeczny z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej oraz utrwalonymi w społeczeństwie normami etycznymi i obyczajowymi. Uchwalenie tych regulacji byłoby podważeniem aksjologii i dobrych rozwiązań normatywnych polskiej Konstytucji, zakorzenionych w polskiej kulturze prawnej i tradycji narodu. W szczególności byłoby to pogwałceniem praw i wolności obywatelskich poprzez bezprecedensową ingerencję w sferę życia prywatnego i intymnego obywateli. Nie można zapominać, że polska Konstytucja jest stosowana bezpośrednio, czyli zawiera katalog norm prawnych, które nie wymagają wdrożenia poprzez ustawę (Art. 8 ust. 2 Konstytucji).

    Przede wszystkim projekt narusza Art. 18 Konstytucji, który chroni małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo. Z jednej strony próbuje on bowiem wprowadzić możliwość zakazu promowania (i to nawet w obszarach komercyjnych, np. związanych z reklamą towarów i usług) zachowań antropologicznie i społecznie prawidłowych – zmierzających do rozwijania postaw prorodzinnych, prokreacji i wychowania dzieci, wierności małżeńskiej etc., ze względu na subiektywne ich uznanie jako dyskryminujących wobec skłonności seksualnych niektórych środowisk. Z drugiej strony nakazuje on promowanie skłonności seksualnych tych środowisk, choćby przez nałożenie na organy administracji publicznej obowiązku współpracy z organizacjami statutowo zajmującymi się walką z dyskryminacją.

    Projekt jest również sprzeczny z jedną z naczelnych zasad polskiego porządku prawnego, potwierdzoną w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym oraz chronioną równolegle Konwencją o Ochronie Praw Dziecka, czyli zasadą ochrony dobra dziecka, jego moralności i życia rodzinnego. Umożliwia on bowiem szerokie rozpowszechnianie postaw i treści o charakterze demoralizującym i negatywnie wpływających na prawidłowy rozwój dzieci. Przykładem tego jest wprowadzane pojęcie „ekspresji płciowej” jako przedmiotu ochrony antydyskryminacyjnej.

    Nadto projektowana nowelizacja jest istotnie sprzeczna z Art. 20 Konstytucji RP, który chroni wolność gospodarczą, swobodę kontraktowania i własność prywatną. Projektodawcy usiłują wkroczyć w tę sferę, wprowadzając tzw. normy antydyskryminacyjne zwłaszcza do dziedziny kontraktów umownych (handlowych i innych) pomiędzy równouprawnionymi podmiotami prawnymi. Jest to tym bardziej niewłaściwe, iż projekt próbuje regulować sferę intencji, a więc pobudek psychicznych, jakim kieruje się człowiek odmawiając zawarcia umowy z inną osobą. Tego rodzaju regulacje, bardziej pasują do autorytarnych ustrojów państwowych wkraczających w każdą dziedzinę życia człowieka, niż do demokratycznego państwa prawa, w którym obowiązuje zasada pomocniczości.

    Niepokoją również przepisy ograniczające wolność mediów i swobodę wypowiedzi, istotnie naruszające Art. 14 Konstytucji. Proponowane regulacje mogą doprowadzić początkowo do miękkiej, wynikającej z konformizmu zarządców środków masowego przekazu, a potem twardej, zabezpieczonej przymusem państwowym – cenzury prewencyjnej.

    Projektowana regulacja nie zmierza do równego traktowania, ale do istotnych zmian w obrębie porządku prawnego, które trudno pogodzić z Konstytucją. Stanowi ona eksperyment, który grozi poważnymi konsekwencjami społecznymi, w postaci przyczynienia się do rozpadu więzi społecznych, znacznego osłabienia instytucji rodziny, spadku przyrostu naturalnego, wzrostu poczucia alienacji i samotności wśród jednostek, w szczególności dzieci i młodzieży. To zaś może prowadzić do poważnego kryzysu państwa i społeczeństwa.

     

    Z wyrazami szacunku

    (-) Antoni Szymański (-) Paweł Wosicki

    Członkowie Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej

    Rządu i Episkopatu Polski
    "
    Ręce i nogi opadają – to jest bliżej nas, niż myślałem kilka godzin temu.

     

  5. po co to wszystko?
    Nic z tej nagonki anty damsko-meskiej nie rozumiem. Znaczy się, rozumiem, tylko nie pojmuję jej celu.Co system ma zamiar zyskac na zaniku funkcji dotychczas pojmowanej rodziny?
    Skąd bierze się niesłychana siła reformatorów seksualnych? Wygląda na to że rządy bardziej ich się boją niż bankierów i macherów od ocieplenia.

    • Co system ma zyskać?
      łatwiej ogarnąć rozczłonkowanych, pozbawionych autorytetów a przy okazji ogłupiałych dogadzaniem sobie – co do drugiego pytania …
      Była walka klas, ogłupiła i zdemoralizowała miliony, teraz walka płci, porządne nakłady finansowe- jak i uprzednio, cel ten sam, tylko lepsza organizacja bo tną przy samym korzeniu … dosłownie i w przenośni …ekhm …pardon chłopaki

    • “po co to wszystko?” – widać,
      “po co to wszystko?” – widać, że chyba nie czytasz Michakiewicza – michalkiewicz.pl – który pisze, że “sodomici i gomorytki to proletariat zastępczy” – zwraca się uwagę, jak oni są “dyskryminowani”, potem “walczy o ich prawa” przy okazji zdobywając władzę, a gdy “władza” zostanie zdobyta, to dewiantów będzie można kopnąć w dupę – pełna analogia do działań komunistów najpierw walczących o prawa uciemiężonych robotników, zdobywających przy ich udziale władzę by samemu potem móc ich “ciemiężyć”. Fizia dobrze przedstawiła metody i cele pośrednie, niejasny jest dla mnie cel ostateczny tych działań.

        • Mało?
          Ale da sie zrobić więcej, bo to kwestia dobrobytu, co za tym idzie weltschmerzu, zaburzenia tradycyjnej rodziny i jak podaje coraz więcej badań rozmaitych zaburzeń hormonalnych, które nie są niczym dziwnym w czasach gdy kobity łykają hormony jak landrynki …
          "gdy "władza" zostanie zdobyta, to dewiantów będzie można kopnąć w dupę" racja – wystarczy spojrzeć kto to teraz walczy o ich prawa na polskiej scenie politycznej i czym się owi panstwo zajmowali w PZPR …

          Cel ostateczny? Ja po niego sięgam do Biblii, niestety Ewang. 2 Tymoteusz 3 1-5.

  6. po co to wszystko?
    Nic z tej nagonki anty damsko-meskiej nie rozumiem. Znaczy się, rozumiem, tylko nie pojmuję jej celu.Co system ma zamiar zyskac na zaniku funkcji dotychczas pojmowanej rodziny?
    Skąd bierze się niesłychana siła reformatorów seksualnych? Wygląda na to że rządy bardziej ich się boją niż bankierów i macherów od ocieplenia.

    • Co system ma zyskać?
      łatwiej ogarnąć rozczłonkowanych, pozbawionych autorytetów a przy okazji ogłupiałych dogadzaniem sobie – co do drugiego pytania …
      Była walka klas, ogłupiła i zdemoralizowała miliony, teraz walka płci, porządne nakłady finansowe- jak i uprzednio, cel ten sam, tylko lepsza organizacja bo tną przy samym korzeniu … dosłownie i w przenośni …ekhm …pardon chłopaki

    • “po co to wszystko?” – widać,
      “po co to wszystko?” – widać, że chyba nie czytasz Michakiewicza – michalkiewicz.pl – który pisze, że “sodomici i gomorytki to proletariat zastępczy” – zwraca się uwagę, jak oni są “dyskryminowani”, potem “walczy o ich prawa” przy okazji zdobywając władzę, a gdy “władza” zostanie zdobyta, to dewiantów będzie można kopnąć w dupę – pełna analogia do działań komunistów najpierw walczących o prawa uciemiężonych robotników, zdobywających przy ich udziale władzę by samemu potem móc ich “ciemiężyć”. Fizia dobrze przedstawiła metody i cele pośrednie, niejasny jest dla mnie cel ostateczny tych działań.

        • Mało?
          Ale da sie zrobić więcej, bo to kwestia dobrobytu, co za tym idzie weltschmerzu, zaburzenia tradycyjnej rodziny i jak podaje coraz więcej badań rozmaitych zaburzeń hormonalnych, które nie są niczym dziwnym w czasach gdy kobity łykają hormony jak landrynki …
          "gdy "władza" zostanie zdobyta, to dewiantów będzie można kopnąć w dupę" racja – wystarczy spojrzeć kto to teraz walczy o ich prawa na polskiej scenie politycznej i czym się owi panstwo zajmowali w PZPR …

          Cel ostateczny? Ja po niego sięgam do Biblii, niestety Ewang. 2 Tymoteusz 3 1-5.

  7. bravissimo, kurwa jego mac.
    Coz dodac Panie Piotrze?.
    Moze to: Kolezanka w pracy 'miekko' zwraca mi uwage ze mowi sie 'gay person' a nie tylko gay. nie zastanawiam sie i nie mysle co by bylo gdybym uzyl glosno mocniejszych slow jak fagot, queer, ass pirate, bum bandit 😉 etc.
    To jest straszne oczywiscie, ale to kobieta, Irlandka zreszta, hodowana w UK, wiec mozna jej wybaczyc. Tak drogie Panie i ja tu wcale nie zartuj mowiac hodowana. Uwaza zeby nie wypasc z roli i byc akceptowana, tu w UK. W Irlandii za 'gay person' bylaby co najmniej wysmiana. tam jak i w Polsce; ciota to ciota a kurwa to kurwa i nie mam na mysli zawodu.
    Kumple w pracy na ucho i tylko w 4 oczy osmielaja sie glosic prawdy takie, ze nawet ja nie jestem w stanie byc takim kurewskim cynikiem. wystarczy ze pojawi sie w okolicy dodatkowa para oczu, o pardon w zassadzie USZU, tematy nabieraja nieznosnej lekkosci bytu. Ze pozwole sobie zacytowac Kundere
    Pozdrawiam Autora, wszystkich czytelnikoe i zycze Wesolych Swiat oraz Szczesliwego Nowego Roku 2014.

  8. bravissimo, kurwa jego mac.
    Coz dodac Panie Piotrze?.
    Moze to: Kolezanka w pracy 'miekko' zwraca mi uwage ze mowi sie 'gay person' a nie tylko gay. nie zastanawiam sie i nie mysle co by bylo gdybym uzyl glosno mocniejszych slow jak fagot, queer, ass pirate, bum bandit 😉 etc.
    To jest straszne oczywiscie, ale to kobieta, Irlandka zreszta, hodowana w UK, wiec mozna jej wybaczyc. Tak drogie Panie i ja tu wcale nie zartuj mowiac hodowana. Uwaza zeby nie wypasc z roli i byc akceptowana, tu w UK. W Irlandii za 'gay person' bylaby co najmniej wysmiana. tam jak i w Polsce; ciota to ciota a kurwa to kurwa i nie mam na mysli zawodu.
    Kumple w pracy na ucho i tylko w 4 oczy osmielaja sie glosic prawdy takie, ze nawet ja nie jestem w stanie byc takim kurewskim cynikiem. wystarczy ze pojawi sie w okolicy dodatkowa para oczu, o pardon w zassadzie USZU, tematy nabieraja nieznosnej lekkosci bytu. Ze pozwole sobie zacytowac Kundere
    Pozdrawiam Autora, wszystkich czytelnikoe i zycze Wesolych Swiat oraz Szczesliwego Nowego Roku 2014.

  9. Przypadłość bogatych
    Ja nie słyszałam w żadnej seniorów opowieści z przeszłości, żeby homo było we wsi czy w bloku w mieście. Ludzie pracowali, żyli w łatanym niedostatku i codziennych kłopotach. Homo jest tam, gdzie są pieniądze i nie ma co robić, to wtedy można czuć się “artystą” i “wolnym człowiekiem”. Ich jest mało, poniżej 1%, mniej niż schizofreników albo chorych na łuszczycę, ale są bardzo głośni, bo co innego robić za dnia, jak nie ma co robić? Gdyby Lenin nie urodził się w rodzinie inteligenckiej i zamożnej, to też by sobie nie mógł filozofować po swojemu, zapychałby w fabryce i budził się rano tak samo zmęczony, jak zasypiał. Córka Cheney’a, viceprezydenta za Busha, ogłosiła ostatnio, jak to jest jej źle być lesbijką w tej rodzinie, choć za tej rodziny pieniądze. Dwa skupiska homo w USA to San Francisco i Houston. San Francisco to pieniądze, tolerancja i kwiatowo-artystyczne klimaty, Houston to pieniądze (stoi na przemyśle naftowym) i potomkowie naftowych krezusów.

    Kilka miesięcy temu kuratorium szkół San Francisco ogłosiło wolny dzień w szkołach, żeby uczcić pamięć zmarłego naczelnika kuratorium o dużych zasługach dla szkolnictwa, który “miał odwagę być open gey”. To miało być święto odważnego gejostwa tego faceta. Zrobił się szum i oburzenie, rodzice nie zgodzili się z dniem wolnym, podczas którego mieli dzieciom wyjaśniać, że normalna rodzina, taka jak ich, jest nieodważna i nie zasługuje na świętowanie. Kuratorium się tłumaczyło potem, że dzień wolny był opcją, tylko jak ktoś chciał…

    Głośno krzyczą, bo tak mało ich jest, i tak bardzo są znudzeni. Powracają na czołówki gazet i politycznych obrad, jak trzeba przykryć, co się rzeczywiście dzieje.

    Normalność pozostaje i pozostanie normalnością, schizofrenia rodzajowi ludzkiemu nie szkodzi, to i homo nie spowoduje katastrofy. Ich wyskoki, niczym brzoza promowane na potrzeby polityczne, trzeba temperować – tak, jak w tym felietonie i dyskusji pod nim.
    Oni są marginesem, oni to wiedzą i my to wiemy.

    • oby margines.
      pozostaje zatem nadzieja, że ten okołojądrowy wyścig zbrojeń -Wołodia riezający pedalstwo vs Barak rozluźniający pośladki – przeważy jednak szalę trendów na model moskiewski.
      A na rozluźnienie(niekoniecznie pośladków) taki dowcip:
      – Tato, – mówi syn, – jestem gejem
      – Czekaj synu, – odpowiada ojciec
      – Jeździsz najnowszym samochodem
      – Nie
      – A masz garnitur od Armaniego?
      – Nie mam…
      – A masz chociaż buty od Gucciego?
      – Też nie mam…
      – Eeee, to ty zwykły pedał jesteś!

    • Jako wieśniaczka potwierdzam 🙂
      a co do liczb, skoro akcja Hiacynt zgromadziła 11 tyś. akt a ludzi było wtedy ze 35 milionów, to nawet jak sie pomnoży razy trzy na wypadek przewrócenia się społeczeństwu w doopie i tak wychodzi mizerny procencik …
      Peerelowi w tym przypadku jakoś wierzę …

    • geje a pedały
      Nie całkiem tak, że nietypowe upodobania biorą się z nudy i ogłupienia wywołanych nadmiarem pieniędzy.
      Sprawa jest prawdopodobnie wrodzona. Można pracą wychowawczą trochę rozwinąć ów talent, ale wszczepić go na zdrowy jałowy grunt raczej się nie da.
      Bogactwo i płynące z niego poczucie wolności i totalnego luzu sprzyja publicznemu "ujawnianiu się" stąd wrażenie obfitości homo w kaście panującej.
      W mojej ubogiej dzielnicy na odcinku ulicy długości ok. 50 metrów żyło  dwóch prostych homo.
      Czas był głęboko komuszy i skrajnie antygenderowy, a o dziwo nikt ich nie zaczepiał ani nie wyśmiewał.
      Wszyscy wiedzieli kto i co, ale panowała cisza na ich temat.

      • Sprawa jest prawdopodobnie wrodzona.
        Jest w jakimś stopniu na pewno, ale jak wspomniałam istnieją badania zaburzeń na tle hormonalnym występujące w życiu płodowym, które moga być powiązane z orientacją seksualną. 
        Np. przerost nadnerczy bodajże u płodów żeńskich i jego skutki …
        Mnóstwo problemów (w tym jedyne dwa przypadki jakie znam) to zaburzone relacje z rodzicami (vide dzieło "Płynące wieżowce"), nadopiekuńcza matka i nieobecny fizycznie lub psychicznie ojciec.
        W głębokim PRL jak prawisz,  to raczej partia prześladowała homosiów, chyba, że sie było jej piewcą Iwaszkiewiczem, nie ulica … a teraz ta sama partia ich broni wmówiwszy ulicy, że jest głęboko homofobiczna hłehłe …
        W mojej okolicy wiejskiej też mieszka parka, w różowym domku z fontanną, okoliczni rolnicy mają głęboko w doopie ich orientację, o ile im nie zastawiają samochodami przejazdu w pola i nie koszą trawnika w Boże Ciało.

  10. Przypadłość bogatych
    Ja nie słyszałam w żadnej seniorów opowieści z przeszłości, żeby homo było we wsi czy w bloku w mieście. Ludzie pracowali, żyli w łatanym niedostatku i codziennych kłopotach. Homo jest tam, gdzie są pieniądze i nie ma co robić, to wtedy można czuć się “artystą” i “wolnym człowiekiem”. Ich jest mało, poniżej 1%, mniej niż schizofreników albo chorych na łuszczycę, ale są bardzo głośni, bo co innego robić za dnia, jak nie ma co robić? Gdyby Lenin nie urodził się w rodzinie inteligenckiej i zamożnej, to też by sobie nie mógł filozofować po swojemu, zapychałby w fabryce i budził się rano tak samo zmęczony, jak zasypiał. Córka Cheney’a, viceprezydenta za Busha, ogłosiła ostatnio, jak to jest jej źle być lesbijką w tej rodzinie, choć za tej rodziny pieniądze. Dwa skupiska homo w USA to San Francisco i Houston. San Francisco to pieniądze, tolerancja i kwiatowo-artystyczne klimaty, Houston to pieniądze (stoi na przemyśle naftowym) i potomkowie naftowych krezusów.

    Kilka miesięcy temu kuratorium szkół San Francisco ogłosiło wolny dzień w szkołach, żeby uczcić pamięć zmarłego naczelnika kuratorium o dużych zasługach dla szkolnictwa, który “miał odwagę być open gey”. To miało być święto odważnego gejostwa tego faceta. Zrobił się szum i oburzenie, rodzice nie zgodzili się z dniem wolnym, podczas którego mieli dzieciom wyjaśniać, że normalna rodzina, taka jak ich, jest nieodważna i nie zasługuje na świętowanie. Kuratorium się tłumaczyło potem, że dzień wolny był opcją, tylko jak ktoś chciał…

    Głośno krzyczą, bo tak mało ich jest, i tak bardzo są znudzeni. Powracają na czołówki gazet i politycznych obrad, jak trzeba przykryć, co się rzeczywiście dzieje.

    Normalność pozostaje i pozostanie normalnością, schizofrenia rodzajowi ludzkiemu nie szkodzi, to i homo nie spowoduje katastrofy. Ich wyskoki, niczym brzoza promowane na potrzeby polityczne, trzeba temperować – tak, jak w tym felietonie i dyskusji pod nim.
    Oni są marginesem, oni to wiedzą i my to wiemy.

    • oby margines.
      pozostaje zatem nadzieja, że ten okołojądrowy wyścig zbrojeń -Wołodia riezający pedalstwo vs Barak rozluźniający pośladki – przeważy jednak szalę trendów na model moskiewski.
      A na rozluźnienie(niekoniecznie pośladków) taki dowcip:
      – Tato, – mówi syn, – jestem gejem
      – Czekaj synu, – odpowiada ojciec
      – Jeździsz najnowszym samochodem
      – Nie
      – A masz garnitur od Armaniego?
      – Nie mam…
      – A masz chociaż buty od Gucciego?
      – Też nie mam…
      – Eeee, to ty zwykły pedał jesteś!

    • Jako wieśniaczka potwierdzam 🙂
      a co do liczb, skoro akcja Hiacynt zgromadziła 11 tyś. akt a ludzi było wtedy ze 35 milionów, to nawet jak sie pomnoży razy trzy na wypadek przewrócenia się społeczeństwu w doopie i tak wychodzi mizerny procencik …
      Peerelowi w tym przypadku jakoś wierzę …

    • geje a pedały
      Nie całkiem tak, że nietypowe upodobania biorą się z nudy i ogłupienia wywołanych nadmiarem pieniędzy.
      Sprawa jest prawdopodobnie wrodzona. Można pracą wychowawczą trochę rozwinąć ów talent, ale wszczepić go na zdrowy jałowy grunt raczej się nie da.
      Bogactwo i płynące z niego poczucie wolności i totalnego luzu sprzyja publicznemu "ujawnianiu się" stąd wrażenie obfitości homo w kaście panującej.
      W mojej ubogiej dzielnicy na odcinku ulicy długości ok. 50 metrów żyło  dwóch prostych homo.
      Czas był głęboko komuszy i skrajnie antygenderowy, a o dziwo nikt ich nie zaczepiał ani nie wyśmiewał.
      Wszyscy wiedzieli kto i co, ale panowała cisza na ich temat.

      • Sprawa jest prawdopodobnie wrodzona.
        Jest w jakimś stopniu na pewno, ale jak wspomniałam istnieją badania zaburzeń na tle hormonalnym występujące w życiu płodowym, które moga być powiązane z orientacją seksualną. 
        Np. przerost nadnerczy bodajże u płodów żeńskich i jego skutki …
        Mnóstwo problemów (w tym jedyne dwa przypadki jakie znam) to zaburzone relacje z rodzicami (vide dzieło "Płynące wieżowce"), nadopiekuńcza matka i nieobecny fizycznie lub psychicznie ojciec.
        W głębokim PRL jak prawisz,  to raczej partia prześladowała homosiów, chyba, że sie było jej piewcą Iwaszkiewiczem, nie ulica … a teraz ta sama partia ich broni wmówiwszy ulicy, że jest głęboko homofobiczna hłehłe …
        W mojej okolicy wiejskiej też mieszka parka, w różowym domku z fontanną, okoliczni rolnicy mają głęboko w doopie ich orientację, o ile im nie zastawiają samochodami przejazdu w pola i nie koszą trawnika w Boże Ciało.

    • Potwierdzam, tekst bardzo
      Potwierdzam, tekst bardzo dobry, zbieżny co do istoty z tym, o czym cały czas pisze Michalkiewicz (czy raczej sygnalizuje, bo artykuł jest obszerny i opisuje całą historię i wszystkie działania). Wypadałoby jednak cokolwiek napisać, czy nawet wkleić kawałek artykułu[1] a nie rzucać tylko linkiem, bo wygląda to jak spam, co zniechęca do kliknięcia.

      [1] “Munzenberg w ten sposób podsumował długoterminowe działania Szkoły Frankfurckiej:
      ‘Zachód zrobimy tak zepsutym, że będzie śmierdział’.
      Według szkoły były dwa typy rewolucji: (a) polityczna, i (b) kulturowa. Kulturowa niszczy wszystko od środka: ‘Nowoczesne formy poddaństwa cechuje łagodność’. Postrzegali to jako projekt długoterminowy i skupiali się na rodzinie, edukacji, mediach, seksie i popkulturze.”

      A – jest nawet art. w Wikipedii o szkole frankfurckiej, ale absolutnie z niego się nie dowiemy, o co naprawdę w tym wszystko chodziło.

    • Potwierdzam, tekst bardzo
      Potwierdzam, tekst bardzo dobry, zbieżny co do istoty z tym, o czym cały czas pisze Michalkiewicz (czy raczej sygnalizuje, bo artykuł jest obszerny i opisuje całą historię i wszystkie działania). Wypadałoby jednak cokolwiek napisać, czy nawet wkleić kawałek artykułu[1] a nie rzucać tylko linkiem, bo wygląda to jak spam, co zniechęca do kliknięcia.

      [1] “Munzenberg w ten sposób podsumował długoterminowe działania Szkoły Frankfurckiej:
      ‘Zachód zrobimy tak zepsutym, że będzie śmierdział’.
      Według szkoły były dwa typy rewolucji: (a) polityczna, i (b) kulturowa. Kulturowa niszczy wszystko od środka: ‘Nowoczesne formy poddaństwa cechuje łagodność’. Postrzegali to jako projekt długoterminowy i skupiali się na rodzinie, edukacji, mediach, seksie i popkulturze.”

      A – jest nawet art. w Wikipedii o szkole frankfurckiej, ale absolutnie z niego się nie dowiemy, o co naprawdę w tym wszystko chodziło.