Reklama

Tytuł z cyklu trochę żartem, trochę serio i chyba powinienem dodać „były” kolega został sędzią Izby Dyscyplinarnej. Adam Tomczyński, kiedyś sędzia rejonowy i działacz PZPN, potem radca prawny, komentator prawej strony, wreszcie wykładowca i doktor prawa wszedł na szczyt. Od wczoraj tylko dla kolegów Adam, a dla nas maluczkich Pan doktor Adam Tomczyński, sędzia Sądu Najwyższego. Kto ma konto na Twitterze ten poznaje tę charakterystyczną konwencję, w jakiej z byłym kolegą i teraz poważnym sędzią się poruszaliśmy, kto nie ma, temu jestem winien wyjaśnienie, że sarkazm i dystans królował w wymianie zdań.

Zacząłem od jako tako dowcipnego wstępu, żeby zwrócić uwagę na niezwykle poważną rzecz. Bardzo często jest tak, że się domyślmy jacy ludzi trafiają na najwyższe stanowiska i czego się można po nich spodziewać. Inna kwestia to sieć towarzyskich powiązań i wynikający z tego skutek, w tym przypadku ostateczny wyrok. Proszę Państwa lepszej okazji i większej wiedzy niż ta, która przedstawię za chwilę, długo mieć nie będziemy, ale po kolei. Kolega Adam wielokrotnie pomagał mi przy rozmaitych, ciężkich prawnie sytuacjach, kiedyś nawet recenzował i korygował moją apelację, która nie miała większych szans powodzenia, ale i tak się udało sporo ugrać. Z kolegą Adamem miałem stały kontakt i tylko przez nieporozumienie komunikacyjne nie został kontakt zwieńczony flaszką wódki. Potem się nasze drogi rozjechały, z racji różnych zajęć po obu stronach, ale adresy, numery telefonów i tak dalej, ciągle są w dyspozycji. Do czego zmierzam? Ano do wszystkich prostych przełożeń, jakie się rodzą w głowach „obrońców konstytucji”, którzy własne doświadczenia przekładają na lęki, że konkurencja będzie postępować identycznie.

Reklama

W życiu i to w żadnej sytuacji, nie przyszłoby mi do głowy, aby swoje sprawy i procesy załatwiać w stylu „obrońców konstytucji”. Szybciej zaciągnąłbym sobie sznur na szyi niż sięgnął po maila lub telefon do sędziego doktora Adama Tomczyńskiego i zaczął rozmowę w ten charakterystyczny sposób: „No cześć Adam, Piotrek z tej strony, co ty kumpli nie poznajesz, no gratuluję, gratuluję, ale słuchaj, może byśmy zrobili jakąś wódkę, bo jest sprawa, wiesz jednego sukin…a trzeba załatwić”. Tak to wyglądało dotąd, przed nominacją mojego byłego kolegi Adama na sędziego Izby Dyscyplinarnej i prawdę mówiąc nie wiem, jak to będzie wyglądać teraz, mogę mówić wyłącznie za siebie. Ode mnie sędzia Adam Tomczyński telefonu i maila nie odbierze, w żadnej sprawie, no chyba, że sam zadzwoni i poprosi, żebym został chrzestnym Jego wnuka, to przecież nie odmówię. Z tego, na ile prywatnie poznałem Adama Tomczyńskiego, z załatwianiem spraw po linii koleżeńskiej w ogóle będzie ciężko, ale to tylko moja ocena i moje odczucia, życie pokaże.

Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest coś innego. Jakakolwiek rewolucja, czy zwykłe funkcjonowanie zależy od człowieka. Nie ma takiej ustawy, takiego przepisu, a i bat nie zawsze pomaga w egzekucji przyzwoitego zachowania. Wszystko zależy od tego, jakim człowiekiem jest sędzia i jakimi ludźmi są jego koledzy, znajomi, rodzina. Jeśli naturalnym środowiskiem sędziego są patologiczni biznesmeni, prostytuujący się celebryci, bandy cwaniaczków żyjące z lokalnych i centralnych układów, to wyroki będą wyglądać dokładnie tak samo. Adam Tomczyński, jak każdy z nas, ma swoje wady i inne grzeszki na sumieniu, ale pupilem „elit” i „konstytucjonalistów” nie był. Prawdopodobnie nie uniknie setki telefonów od starych i nowych kolegów, ale mam nadzieję, że pójdzie dokładnie tą drogą prawną, o której wiele razy rozmawialiśmy publicznie i prywatnie.

Tyle wiedzy tajemnej o „nowych układach” i chociaż trzeba brać poważną poprawkę na wariata Matkę Kurkę, to jedno od siebie mogę przekazać. Wiele lat dostawałem po dupie i walczyłem z zakulisowymi wyrokami, pisanymi na telefon i nie po to uprawiałem tę donkiszoterię, aby teraz, przy zmianie klimatu, nurkować do starego szamba. Niech te sądy w końcu zaczną działać zgodnie z literą prawa, o duchu na razie nie wspominajmy, to niepotrzebne będą wódki i grille kolegami sędziami. Naiwny nie jestem, tego się do końca wyeliminować nie da, choćby z powodu ludzkiej natury, ale zmniejszenie skali o połowę będzie rewolucją.

Reklama

16 KOMENTARZE

  1. Dla mnie nie ma znaczenia

    Dla mnie nie ma znaczenia jakie imiona mają sędziowie Izby Dyscyplinarnej. Tych szesnastu wybrańców ma obowiązek wyrzucić na zbity pysk Skurwieli z grona sędziowskiego. Nie znam uczciwego sędziego i wątpię, by taki się uchwał. Jest taki dowcip w Rosji – widziałem Siemiona, Siemiona Niepianowo – Siemiona niepianowo? Znaczy nie Siemiona. Uczciwy sędzia nie miał szans na przetrwanie i musiał zmienić zawód.

  2. Dla mnie nie ma znaczenia

    Dla mnie nie ma znaczenia jakie imiona mają sędziowie Izby Dyscyplinarnej. Tych szesnastu wybrańców ma obowiązek wyrzucić na zbity pysk Skurwieli z grona sędziowskiego. Nie znam uczciwego sędziego i wątpię, by taki się uchwał. Jest taki dowcip w Rosji – widziałem Siemiona, Siemiona Niepianowo – Siemiona niepianowo? Znaczy nie Siemiona. Uczciwy sędzia nie miał szans na przetrwanie i musiał zmienić zawód.