Reklama

Byłem w paru sklepach, by porównać zdjęcia internetowe z materiałem budowlanym przebadanym niemal organoleptycznie. Zamierzam kryć dach, najprawdopodobniej gontem i zbieram wszelkie informacje na zasadzie kontrastu. Idę do sklepu gdzie są tylko i wyłącznie serwują blachy, potem idę do ceramicznych dystrybutorów, na końcu odwiedzam dekarzy bitumicznych. We wszystkich placówkach otrzymuję sprzeczne ze sobą informacje, co mnie w żadnej mierze nie dziwi, ale zestawiając opinie konkurujących ze sobą firm mam potrzebną wiedzę, którą teraz będę ważył stawiając na szalach za i przeciw. Proszę nie uciekać od felietonu i jednocześnie proszę mi zaufać, że taki wstęp był niezbędny do przedstawienia sedna sprawy. Generalny wniosek wyciągnięty z dwóch zajazdów partyjnych: Po i PiS może być tylko jeden – PiS przekazało mniej lub bardziej konkretną ofertę dla wyborców, PO wyprała partyjne brudy na oczach wyborców. Trzech tenorów, żeby dowcipie nawiązać do mitu założycielskiego, wyrzuciło sobie nawzajem czym „pokryć” Platformę i chyba żaden z nich nie zajmował się tym, aby na łeb nie ciekło, ale przekonywał o wyższości nakrycia głowy… „parasola” nad partią. Cała trójka nie zdecydowała się nawet na klasyczny zabieg sprzedawcy idei, czy też dachówki, bo to nie ma większego znaczenia, który polega na oddaniu pewnego szacunku dla odmiennych rozwiązań. Każdy wyszkolony doradca handlowy powie: „Pan jest inteligentnym człowiekiem, dlatego nie będę mówił, że konkurencja nie ma atutów, owszem ma, ale proszę zwrócić uwagę, że akurat w żywotności materiału my jesteśmy na pierwszym miejscu i tak powie Panu każdy. Oczywiście, widomo cena, ale jak to w życiu, coś za coś”. Co najmniej dwaj tenorzy PO oderwali się nie tylko od rzeczywistości, oni nie potrafią sprzedawać kitu na poziomie doradcy handlowego, co wcześniej robili dość sprawnie i w zasadzie na tym wygrywali.

Reklama

Tusk wyglądał na mównicy tak jak zdjęcie Macierewicza w Gazecie Wyborczej – obłęd w oczach, nienawiść wymalowana na psychopatycznej twarzy. Brzmiał Donald pomiędzy Lepperem i Kazimierą Szczuką, taki to nowy wymiar socjaldemokracji. W treści same suchary, sądziłem, że chociaż na partyjną uroczystość jakiś lifting retoryki wystrzeli. Nic podobnego „opcja niemiecka”, a na końcu języka „stało ZOMO”. Przepraszam, że się powtarzam, ale co mam z tego guano przerzucanego z kupki na kupkę ukręcić? Drugi tenor, Schetyna, przekazał swoim kolegom na dołach, że dopóki on będzie w PO, najważniejszym programem pozostanie bezpieczeństwo kolegów partyjnych – „nie martwcie się , PO was nie zostawi”. Prócz uspokojenia dołów Grzegorz z zaciśniętymi zębami powiedział Donaldowi, że jeszcze nie teraz, zobaczymy jak będziesz kozaczył rudy szorstki przyjacielu, gdy skończą się wybory samorządowe, wtedy porozmawiamy o kandydowaniu na szefa partii. Na trzech fałszujących tenorów najczyściej zabrzmiał Gowin, on jedyny zahaczył o gont, dachówki i blachę z dożywotnią gwarancją. Nie miał wyjścia, ale też wypadł w swojej handlowej roli najlepiej jak mógł. Wiedział, że nie ma wielkich atutów, klienci partyjni dawno się podzielili na wpływy i gusta, dlatego starał się szanować każdego, łącznie z tymi, którzy zdecydowanie się śmieją z konkurencji. Paradoksalnie taka taktyka sprawiła, że Gowin zaprezentował świeżość w PO, jakie dawno nikt nie widział. Dużo lepsze przemówienie do Tuska, o niebo lepsza prezencja, nobliwa siwizna, dyplomatyczna mowa, w treści przemówienia sporo konkretów trafiających do… WYBORCÓW PO. Na mój gust Gowin nie przemawiał do kolegów, żeby wygrać cokolwiek w wewnętrznych wyborach, Gowin mówił do wyborców PO, którzy nie są lemingami, a tacy wbrew radykalnym ocenom zwolenników PiS jeszcze przy PO zostali.

Mało miejsca poświeciłem konwencji PiS, ale tam po prostu było nudo, wszystko przebiegało według scenariusza i żadnych przykrych niespodzianek. Jedyna istotna rzecz, która jest warta uwagi, to udział w kongresie Dudy – czytaj „Solidarności”. W tej kwestii wielokrotnie studziłem nastroje i pisałem wprost, że Kaczyński okaże się szaleńcem, jeśli nie dogada się z Dudą i Kukizem. Pan Paweł po drodze odpadł i moim zdaniem dobrze zrobił, że odpadł od Solidarności, bo zdecydowanie bardziej pasuje do Wiplera. Z kolei Kaczor nie zwariował, przeczekał okres buntu i zrobił tyle, ile od poważnego polityka się oczekuje. No i co? No i byłoby na tyle w kwestii zjazdów, pozostaje dodać jeszcze małą prywatę podsumowującą sprzedaż dachów i kongresów. Moi Szanowni Czytelnicy i Komentatorzy, bardzo Was proszę dajcie sobie spokój z takim prostym metkowaniem – fan prezesa. Proszę, a nie drę japę, ponieważ bardzo mi zależy na spokojnym wyjaśnieniu drażliwej kwestii. Mam 41 lat, od 8 lat zajmuję się polityką i to są powody, dla których nie wydobędę z siebie dwóch rzeczy. Nie będę krytykował jedynej szansy na wytrzebienie największej zarazy, jaką jest klika stworzona po 1989 roku. Nie będę pomagał zarazie szkodliwym obiektywizmem, jakkolwiek dziwnie to brzmi, ale chodzi o prostą rzecz mianowicie naiwne pokładanie nadziei w „kanapkach politycznych” i filozoficznych rozprawach. Mają rację wszyscy, którzy się doszukują wad w Kaczyńskim i PiS, bo to zawsze są politycy, ale mnie w tej chwili po prostu nie chce się skakać po ostatniej desce ratunku, ze względu na wiek i doświadczenie w stąpaniu po politycznym ruchomym pisku. Szanuję wątpiących i zazdroszczę swobody w formułowaniu myśli, ale jednocześnie proszę o szacunek dla mojego wyboru, który nie opiera się na fascynacji politykiem, tylko na realizmie ocen.

Reklama

28 KOMENTARZE

  1. Jest taka kultowa scena w kultowym filmie,
    tytułu teraz, ad hoc, nie wygrzebię ze zużytej pamięci, może to był "Indiana Jones", może "Miłość, szmaragd i krokodyl", ale mam nadzieję, że każdy za chwilę odświeży ją sobie.
    Otóż główny bohater ucieka, jakieś chałupy, jacyś tubylcy i nagle na jego drodze staje mistrz walki, macha mieczem, wyczynia nim ewolucje, że bania mała, każdy kto już polubił naszego bohatera zaciska dłonie na oparciu kinowego fotela, zaraz będzie jatka, dosłownie w plasterki, a co robi nasz bohater? Spokojnie daje się wyprztykać naszemu mistrzowi walki, po czym wyjmuje z kabury spluwę i kładzie trupem na miejscu tego, który jeszcze niedawno mienił się mocarzem.
    Tusk to taki mocarz, macha tym mieczem, zmienia na nunczaki, tnie powietrze ze świstem, potem Schetynę położył rzutem na matę, na to wszystko wszedł Kaczor, wyjął spluwę, pif paf i tylko guma do żucia została.
    Co do dachu. Dach to mały pikuś, liczy się fundament. Doradzam dachówkę ceramiczną. Jest jeden warunek: konstrukcja nośna dachu musi być solidna. Dach mojej siory waży wraz z więźbą dachową 9 ton. Żadna trąba powietrzna nie groźna.

  2. Jest taka kultowa scena w kultowym filmie,
    tytułu teraz, ad hoc, nie wygrzebię ze zużytej pamięci, może to był "Indiana Jones", może "Miłość, szmaragd i krokodyl", ale mam nadzieję, że każdy za chwilę odświeży ją sobie.
    Otóż główny bohater ucieka, jakieś chałupy, jacyś tubylcy i nagle na jego drodze staje mistrz walki, macha mieczem, wyczynia nim ewolucje, że bania mała, każdy kto już polubił naszego bohatera zaciska dłonie na oparciu kinowego fotela, zaraz będzie jatka, dosłownie w plasterki, a co robi nasz bohater? Spokojnie daje się wyprztykać naszemu mistrzowi walki, po czym wyjmuje z kabury spluwę i kładzie trupem na miejscu tego, który jeszcze niedawno mienił się mocarzem.
    Tusk to taki mocarz, macha tym mieczem, zmienia na nunczaki, tnie powietrze ze świstem, potem Schetynę położył rzutem na matę, na to wszystko wszedł Kaczor, wyjął spluwę, pif paf i tylko guma do żucia została.
    Co do dachu. Dach to mały pikuś, liczy się fundament. Doradzam dachówkę ceramiczną. Jest jeden warunek: konstrukcja nośna dachu musi być solidna. Dach mojej siory waży wraz z więźbą dachową 9 ton. Żadna trąba powietrzna nie groźna.

  3. Matko Kurko,
    przemówienia Kaczora wysłuchałam w całości, Tuska tyle co  pokazali w TVN. A pokazali, nie wiem,c zy złośliwie, zaciśniętą pięść, sprzeciw  wobec  'zakomuflowanej  opcji niemieckiej'  i  opowieści  o  piciu  piwa. Czyli  takie  typowe  Tuskowe  "józiolenie" (jak  nie  przepadam  za  Millerem, to  za  to  określenie  powinien  nagrodę  dostać). 
       Konkret  contra  PR.
    Coś  się  dzieje  chyba, bo  nawet  moj  tata, jak  dotąd  jeden  z   tych  zwolnenników  Tuska, co  to  by  poszedł  za  Donaldem  na  koniec  świata, orzekł  ze  smutkiem, że  nie  ma  na  kogo  głosować 😉
    Na  SLD  w  zyciu  nie  pójdzie, na  PSL  i  RP  też  nie. Na  PiS  w  żadnym razie.  I  tu  jest  problem. 

  4. Matko Kurko,
    przemówienia Kaczora wysłuchałam w całości, Tuska tyle co  pokazali w TVN. A pokazali, nie wiem,c zy złośliwie, zaciśniętą pięść, sprzeciw  wobec  'zakomuflowanej  opcji niemieckiej'  i  opowieści  o  piciu  piwa. Czyli  takie  typowe  Tuskowe  "józiolenie" (jak  nie  przepadam  za  Millerem, to  za  to  określenie  powinien  nagrodę  dostać). 
       Konkret  contra  PR.
    Coś  się  dzieje  chyba, bo  nawet  moj  tata, jak  dotąd  jeden  z   tych  zwolnenników  Tuska, co  to  by  poszedł  za  Donaldem  na  koniec  świata, orzekł  ze  smutkiem, że  nie  ma  na  kogo  głosować 😉
    Na  SLD  w  zyciu  nie  pójdzie, na  PSL  i  RP  też  nie. Na  PiS  w  żadnym razie.  I  tu  jest  problem.