Kompletnie mnie nie zajmuje los biednych dzieci w Mozambiku, Gwatemali i z brazylijskich faweli (slumsy). Wstaję rano, piję kawę, jem śniadanie i myślę co będę robił za chwilę. Nie chce mi się umyć zębów, drapie się po tyłku i powiewa mi to, że dzieci w Afryce nie mają co jeść. Siłą obojętności ciągnę do obiadu i znów zalewają mnie poważne dylematy. Wypadałoby pozmywać naczynia, ale czy nie lepiej wyłożyć sobie nóżki na pufie i poczytać co tam słychać w Internecie? I tak do kolacji błąkam się tu i tam bez żadnej refleksji nad ciężkim losem kalek, którym urwało nogi na azjatyckich polach minowych. Do północy gapię się w telewizor, pocieram prawą dłonią prawe ucho, piję wodę niegazowaną prosto z butelki i bez najmniejszego wyrzutu kładę się sapać. Wstaję rano, jem śniadanie…
Prosty ze mnie typ i zupełne przeciwieństwo nowoczesnego dziennikarza, lewicowego polityka, czy znanej szansonistki. Oni wszyscy razem zupełnie inaczej rozpoczynają dzień i ze szlochem kładą się spać. Przedstawiciele wyższej wrażliwości, gdy tylko obrócą się na półdupku, zwieszą nogi poza łóżko i wsuną stopę do kapcia, czują takie promieniujące ukłucie. Dzień rozpoczął się od uświadomienia, że w Libii panuje dyzenteria. Gdy przedstawiciel wyższej wrażliwości idzie do łazienki i odkręca kran, oczy zachodzą mu mgłą, bo właśnie pojął, że w tej wodzie, którą zmarnuję na golenie, dzieci w Afryce policzyłby każdą kroplę. Siada wrażliwy nowoczesny dziennikarz do śniadania i bezglutenowe musli stają mu kością w gardle i zbiera go na wymioty. Dla dzieci w Kambodży byłby to jedyny posiłek w tygodniu. Posilony wrażliwiec ociera łzy i leci do pracy, by w redakcji podreperować świat i złagodzić całe ludzkie cierpienie.
Nakładając makijaż myśli dziennikarz ile porcji kaszy dałoby się za te drogie kosmetyki kupić i bezradnie rozkłada ręce. Zdaje się mówić, cóż ja mogę zrobić poza ciągłym powtarzaniem ile zła i niesprawiedliwości nas zewsząd otacza. Jeszcze dzień się dobrze nie zaczął, a całe grono wrażliwców zastanawia się jak tu przełknąć lunch, skoro się wie, że w Burundii dzieci nie znają smaku podwójnego cheesburgera bez cebuli. Pracować się nie da, głos się na antenie łamie, w brzuchu burczy, a jeszcze hejterzy i prawicowi politycy podnoszą ciśnienie swoją ksenofobią. Na ostatnich nogach wraca wrażliwy dziennikarz do domu i już wie, że bez kolejnej „kreski” nie zaśnie. Zabija w sobie ten smutek, zabija bezsilność, by znów rano wstać i nie móc sobie z biedą, nieszczęściem i brakiem źródeł pitnej wody poradzić. Pozostaje wrzucić następną plastikową nakrętkę do ekologicznego drewnianego pudełka, dzięki czemu Coca Cola kupi małym Afgańczykom elektryczne wózki inwalidzkie.
Całe nieszczęście tego świata bierze się z niewłaściwych proporcji, stanowczo za mało jest wrażliwych dziennikarzy i bezwzględnie za dużo takich cyników, jak piszący te niecne słowa. Gdybyśmy tak wszyscy pomyśleli i zaraz potem wzięli za robotę, to byśmy wykopali tyle studni ile gwiazd na niebie. Jedna godzina poświęcona, w naszym marnym nie-dziennikarskim życiu, na samokształcenie wrażliwości, zniosłaby co najmniej połowę problemów związanych z niedożywianiem dzieci o innym kolorze skóry niż nasza skóra. Wszystko dałoby się zmienić i wydaje się, że do zbawienia potrzeba jedynie wyciągniętej otwartej dłoni, na której leży nasze serce, ale to jest niemożliwe.
Hausmeister –
Właśnie ! banda zatroskanych ma, za przeproszeniem, w dupie dzieci z Aleppo. Ważne ile kremu się sprzeda po reklamach przerywanych wiadomościami o biednych dzieciach.
cichy1974 –
cóóż począć..dziennikarze to ponoć 4ta władza...
Lenio –
Ta narracja (Syria) zaczęła się od czasu puczu i nawoływania żeby Unia zajmowała się Warszawą a nie Aleppo. Temat nagłośniony. Teraz łatwiej wokół niego coś budować, niż szukać czegoś nowego. Gdyby z drugiej strony byli tacy sami dziennikarze toby zapytali ich ile za dany lot samolotem mogliby kupić mleka w proszku dla syryjskich dzieci. Byłaby to codzienna praktyka ludzi typu GW. A tak mamy tłumaczenie. Potraktujmy to jako doświadczenie na społeczeństwie. Może prawda Ochojskiej, że w islamie nie ma sierot dotrze. Pozostaje czekać.
chlor –
No tak. Te hieny nowoczesnego dziennikarstwa usługowego mają rzecz jasna wspomniane bolączki ubogiej ludzkości w du...pie, ale jak to zręcznie maskują. Plebs nie ma w przeciwieństwie do nich bezpośredniej motywacji finansowej by coś takiego udawać.
Knock.out.4 –
Pod większością Twoich tekstów mógłbym spokojnie podpisać, że ukradłeś mi pomysł, ale pomijając że to głównie miała odtrutka na cynicznych pracowników mediów, w zasadniczej części przesłania nie zgadzam się.
Posłanka Pawłowicz miała rację, mówiąc że Polski już właściwie nie ma. Relacje społeczne i zasady zostały zaorane i zasiane. Dokładnie wiem co i jak zostało zrobione i praktycznie jest niemożliwe żeby to w krótkim czasie odwrócić. Jest tylko jeden sposób który mi przychodzi do głowy, dlatego prosiłem o wsparcie Premier lub ministrów. Niestety, nie poszło mi.
Za 5-10 lat, Polska może być najważniejszym krajem w Europie. Dziwne jest to, że było dużo ludzi którzy 6 lat maszerowali i po ulicach w kilka tysięcy osób, zepchnięci na margines życia politycznego i gospodarczego i wierzyli, że zakilka lat mogą rządzić Polska i ją mocno zmienić, a po tym co napisałem wszyscy się uśmiechnęli... wieksza przepaść jest między obecna polityczna pozycja Polski, a tym małym tłumem 6 lat temu, niż od obecnej sytuacji do tego co napisałem.
Możemy był główną siłą polityczną Europy, ale równie dobrze może nas w ogóle nie być. I to właśnie pomaganie, może być decydujące o losach Polski.
Prezydent Białorusi przekroczył już czerwona linie. I on o tym wie, bo Putek mu to osobiście powiedział. Ściśle rzecz biorąc to czerwona linia go przekroczyła. Kreml ma już dość działań informacyjnych i czekania, dostanie to dostanie, nie to sam weźmie.
@wyborca polski: oczywiście że masz rację, Ojczyznę najłatwiej zasadzić w dzieciństwie. Dzieciństwo to dom, szkoła, koledzy i koleżanki. Jeśli Polskie dzieci na Białorusi będą masowo słyszały w domu z telewizora język polski z TVP abc, to będzie ich język ojczysty. Jeśli mali Białorusini będą masowo oglądać polskie bajki w domu, to Polska będzie dla nich blisko.
@Marian Konarski: z tego co wiem, relacje między państwem ukraińskim i polskim dotyczą tylko jednej sprawy. Zaskakuje mnie "zaangażowanie w Ukrainę"
chlor –
A ponoć w Rumunii walki uliczne, 300 tysięcy luda demonstruje. Ktoś coś wie?
Gimbusik –
Na "wrażliwców" nie ma co liczyć. Środowiska LGBT, feministki i pochodne, pochłonięte są obecnie abortowaniem się w czynie społecznym z okazji kolejnych świąt kościelnych. Jeszcze trochę i "wrażliwcy" wyabortują się skutecznie... i co z sierotkami?
Lukrecja –
W ramach pomocy chciałam kupić Alep savon, ale po pierwsze wściekle drogie, a po drugie w sumie nie wiadomo, z czego zrobione w dzisiejszych czasach. Toteż zrezygnowałam.
http://www.cons...
JaPolonus –
Kedys, kilkadziesiat lat temu, niektorzy mawiali. ze " wszystkich prac nie przerobisz, wszystkich doopek nie prze..."
Dzis dodam, ze wszystkich glodujacych dzieci Aftyki i reszty swiata nie nakarmisz!
MK! Jest Pan wspanialy, jak zawsze pozdrawiam - Janusz z Toronto.
Strony