Reklama

Do głowy, by mi nie przyszło, żeby zajmować się takim łajnem, jakie wyprodukował resortowy błazen, którego nazwiska, z szacunku dla samego siebie, nie wymienię. Ofiarą esbeckiego genu, padł sympatyczny i odważny człowiek, aktor Jerzy Zelnik. Była to jedna z tych durnowatych akcji: „Mamy cię”, w których ściąga się ludziom spodnie, bo to takie cholernie zabawne. Lewacki troll zadzwonił do Zelnika i przedstawił się jako Janusz z kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który prosi o konsultacje w kwestii odesłania nieprawomyślnych aktorów na wcześniejszą emeryturę. Rozmowa miała miejsce siedem tygodni temu, ale dopiero dziś została opublikowana i to w wersji nie mającej nic wspólnego z sensem i chronologią wypowiedzi po obu stronach. W efekcie z Jerzego Zelnika zrobiono kapusia, wciągającego swoich kolegów po fachu na czarną listę, a powodem miały być niewłaściwe poglądy polityczne. Naturalnie wszystko odbyło się atmosferze „frywolności” i dystansu, co pozwala przywalić w człowieka z dwóch stron. Jeśli się nie odezwiesz, to zostaniesz szmatą na wesoło, jeśli zaprotestujesz stanowczo, wówczas okażesz się ponurym moherem-talibem bez dystansu do siebie. Sprawa zaczęła żyć swoim życiem pojawiło się mnóstwo śmiesznych zdjęć, komentarzy i alarmów, że państwo policyjne wraca. Na konferencji Beaty Szydło pytanie o Zelnika wysunęło się na czołówkę, po korytarzach sejmowych też zbierano opinie od polityków. Przyznam uczciwie, że w nawale spraw, kompletnie nie miałem czasu, żeby się całej „aferze” przyjrzeć i byłem bardzo blisko od rzucenia fałszywego osądu. Kusiło mnie, żeby napisać coś karcącego i umoralniającego, na szczęście intuicja nade mną czuwa i zwyczajnie zlekceważyłem temat.

Co się okazało po kilku godzinach szczucia i wylewanie gnoju na głowę aktora? Z dwojga złego Jerzy Zelnik wybrał drugą opcję i postanowił powiedzieć, jak było naprawdę. Aktor oświadczył, że jego rozmowa z lewackim błaznem została prymitywnie poszatkowana i zmontowana. Do kretyńskich pytań ubecki syn dostosował odpowiedzi wyjęte z zupełnie innego kontekstu. Zacytuję cały spreparowany bełkot, żeby każdy sobie mógł na pierwszy rzut oka zobaczyć manipulację:

Reklama

– Halo, Pan Zelnik? Tu Janusz z Kancelarii Prezydenta – mówią dziennikarze Rock Radia. – Którego antysystemowego artystę moglibyśmy wysłać na wcześniejszą emeryturę? – dopytują i precyzują: za nieprawomyślność i krytykowanie prezydenta Andrzeja Dudy.
Jerzy Zelnik się namyśla, w końcu odpowiada:
– Nie wiem, może Olek Łukaszewicz, prezes ZASP-u [Związku Artystów Scen Polskich – red.] – odpowiada.
– I on coś na Dudę opowiadał? – dopytywał dziennikarz.
– A nie, przepraszam, on już pobiera [emeryturę – red.], on ma już 69 [lat – red.] – mówi Zelnik i dodaje: – A może ten, Artur Barciś.
– On krytykował prezydenta? – upewniał się dziennikarz.
– Tak, on raczej za Komorowskim.
– No to już, na czarną listę. Zaczniemy od Barcisia – mówi dziennikarz.
Potem Zelnik żegna się serdecznie: – No, fajnie, z Bogiem.

Człowiek, który ma do czynienia z piórem na co dzień, czy też klawiaturą, nie stworzyłby czegoś takiego po pijaku. Dialog wyraźnie przypomina dwa monologi, które na siłę sklejono pod jedną tezę i wiadomo jaka to jest teza – idzie reżim, kapuś „Faron” sprzedaje kolegów. Tak się składa, że prócz doświadczenia w stukaniu po czcionkach, wielokrotnie zostałem przedstawiony w mediach i za cholerę nie rozpoznałem, ani siebie, ani swoich słów. Szczytem „kreatywności” popisał się niezastąpiony TVN24, który nagrał ze mną tak zwaną „setkę”, z czego poszło tylko zdjęcie, a pod nim słowa, których nigdy nie wypowiedziałem. Jak zaznaczyłem na wstępie nie zajmowałabym się kolejnym upadkiem, kolejnego ubeckiego potomka resortu, ale jedna rzecz przeważyła. Wbrew pozorom to nie są nieistotne sprawy i akcje, takich prowokacji gnojących ludzi będzie do i po 25 X setki. Dlatego nie wolno ich lekceważyć, przeciwnie każdy hycel posługujący się podobnymi metodami, powinien być wytargany przed oblicze opinii publicznej i skończyć jak Karolak z Lisem.

Reklama

68 KOMENTARZE

  1. No, cóż
    Kochany panie Zelnik. Mnie, podobnie jak Pana uczono, że należy być uprzejmym. Że jeśli ktoś dzwoni, to ten ktoś kończy rozmowę, choćby nam się ona nie podobała. Nam nie wolno „odwiesić słuchawki”.
    Otóż obecnie nic z tych rzeczy. Najuprzejmiejsze zachowane, to „ proszę podać numer, oddzwonię” ( to jeśli się numer nie wyświetlił) a standardowo, w duchu dzisiejszych czasów, to : „ poszoł won, ty ku… twoja mać”

    • Ha!
      Miałem pierwsze skojarzenie identyczne. Proszę podać numer oddzwonię. Takie mamy czasy, że byle szmondak może wkręcać kogo chce. Ciekawe czy podający się za urzędnika wcześniej trenował z numerem "na wnuczka". Za wpis biorą 2 zł. Ciekawe ile biorą za taki numer? Dla porównania: tirówka – 50-150 zł.

  2. No, cóż
    Kochany panie Zelnik. Mnie, podobnie jak Pana uczono, że należy być uprzejmym. Że jeśli ktoś dzwoni, to ten ktoś kończy rozmowę, choćby nam się ona nie podobała. Nam nie wolno „odwiesić słuchawki”.
    Otóż obecnie nic z tych rzeczy. Najuprzejmiejsze zachowane, to „ proszę podać numer, oddzwonię” ( to jeśli się numer nie wyświetlił) a standardowo, w duchu dzisiejszych czasów, to : „ poszoł won, ty ku… twoja mać”

    • Ha!
      Miałem pierwsze skojarzenie identyczne. Proszę podać numer oddzwonię. Takie mamy czasy, że byle szmondak może wkręcać kogo chce. Ciekawe czy podający się za urzędnika wcześniej trenował z numerem "na wnuczka". Za wpis biorą 2 zł. Ciekawe ile biorą za taki numer? Dla porównania: tirówka – 50-150 zł.

  3. ………..
    ostatnie zdanie geniusza polskiego teatru i kina brzmi…
    "a jak spotkam kolege wojewodzkiego to mu splunę w cos,co on nazywa twarzą…"
    oddalbym kolekcje monet;baaa..nawet jeden z aktów notarialnych.. by zobaczyc mine pana redaktora..w chwile po tym jesli by pan zelnik dotrzymal slowa..a okolicznosci czasu i miejsca (jak sie to mawia..ze kazdy ma w zyciu jedne..jedyne swoje 5 minut)..widac niesamowita klase u pana jerzego..ze nawet w takiej chwili..w takich okolicznosciach nazywac takie INDYWIDUUM per "kolega"…oddalbym tez to wszystko co wyzej wymienilem aby akurat w TYM momencie ktos mial w reku telefon i to nagrał.by to pozniej bez konca w necie odtwarzac..MIMIKA TWARZY..pana powiatowego bezcenna…sciagnac z samej gory zatok przynosowych taka najbardziej zielona z mozliwych i splunac w twarz…to bylby majstersztyk..choc moze i lepiej bylo by..NIE RUSZAĆ G…A!!!…bo smierdzi strachem i degrengoladą.SAM JUZ NIE WIEM…a dokladnie jest malym smiesznym czlowieczkiem..takim samym jak to wtedy gdy sfingowal napad na samego siebie i oblanie kurtki ciecza niewiadomego pochodzenia…a prywatnie??mozna przywolac jeszcze jedna piekna scene z potopu..jak to kimcic vel babinicz kopnąl w dupe oficera kuklinowskiego…co bylo odpowiedzia na propozycje zdrady…ZALUJE  ze nie mieszkam w warszafce…byly by zemna problemy..bo nie jednemu bym splunął  na chodnik przed tym zanim bym go minał przechodzac..
    …..
    dzis rocznica wyboru aktora z konspiracyjnego teatru na glowe KK
    ………………
    a w skladzie NRR….nie ma nazwiska Leszka Zebrowskiego….niech mi ktos powie dlaczego…taki piekny;krysztalowo czysty i z wielkim dorobkiem czlowiek ma dalej prowadzic odczyty dostepne tylko w necie dla chcacych odnalezc i wtajemniczonych??jak zamknac geby czerwonym swiniom a'propos IPN-u i otwarcia w/w ZBIORU ZASTRZEZONEGO dla wszystkich obywateli???KTO bylby lepszym dyrektorem tej instytucji???
    ………….
    …..bylbym zapomnial..
    uzywajac wojskowego jezyka…DZIEWIĄTKA Z PRZODU!!!!! do konca tylko 9 dni…!!!!!!!

    • Baczność!….Rezerwie zostało 9 obiadów…..Spocznij!
      W 1977 roku st. kapral 10 Sudeckiej Dywizjii im. Bohaterów Armii Czerwonej (Bóg jeden wie ile kosztuje mnie poprawne napisanie tego, co przed nawiasem) po zjedzonym obiedzie meldował tak : Baczność!…Rezerwie zostało 9 dni….Spocznij! Po czym odcinek z cyfrą 9, misterne wymalowanego metra krawieckiego lądował w talerzu z niedojedzonym drugim  daniem. Rezerwiści drugiego dania niedojadali, to był szyk, styl. Tym się odróżniali od reszty. Pozwólmy więc sobie na niedojadanie drugiego dania. Takie prowokacje to po prostu drugie danie w postaci klopsa niewiadomego pochodzenia. Taki badziew z odrobiną mięsa, cebuli,chleba i czegoś tam jeszcze.  

  4. ………..
    ostatnie zdanie geniusza polskiego teatru i kina brzmi…
    "a jak spotkam kolege wojewodzkiego to mu splunę w cos,co on nazywa twarzą…"
    oddalbym kolekcje monet;baaa..nawet jeden z aktów notarialnych.. by zobaczyc mine pana redaktora..w chwile po tym jesli by pan zelnik dotrzymal slowa..a okolicznosci czasu i miejsca (jak sie to mawia..ze kazdy ma w zyciu jedne..jedyne swoje 5 minut)..widac niesamowita klase u pana jerzego..ze nawet w takiej chwili..w takich okolicznosciach nazywac takie INDYWIDUUM per "kolega"…oddalbym tez to wszystko co wyzej wymienilem aby akurat w TYM momencie ktos mial w reku telefon i to nagrał.by to pozniej bez konca w necie odtwarzac..MIMIKA TWARZY..pana powiatowego bezcenna…sciagnac z samej gory zatok przynosowych taka najbardziej zielona z mozliwych i splunac w twarz…to bylby majstersztyk..choc moze i lepiej bylo by..NIE RUSZAĆ G…A!!!…bo smierdzi strachem i degrengoladą.SAM JUZ NIE WIEM…a dokladnie jest malym smiesznym czlowieczkiem..takim samym jak to wtedy gdy sfingowal napad na samego siebie i oblanie kurtki ciecza niewiadomego pochodzenia…a prywatnie??mozna przywolac jeszcze jedna piekna scene z potopu..jak to kimcic vel babinicz kopnąl w dupe oficera kuklinowskiego…co bylo odpowiedzia na propozycje zdrady…ZALUJE  ze nie mieszkam w warszafce…byly by zemna problemy..bo nie jednemu bym splunął  na chodnik przed tym zanim bym go minał przechodzac..
    …..
    dzis rocznica wyboru aktora z konspiracyjnego teatru na glowe KK
    ………………
    a w skladzie NRR….nie ma nazwiska Leszka Zebrowskiego….niech mi ktos powie dlaczego…taki piekny;krysztalowo czysty i z wielkim dorobkiem czlowiek ma dalej prowadzic odczyty dostepne tylko w necie dla chcacych odnalezc i wtajemniczonych??jak zamknac geby czerwonym swiniom a'propos IPN-u i otwarcia w/w ZBIORU ZASTRZEZONEGO dla wszystkich obywateli???KTO bylby lepszym dyrektorem tej instytucji???
    ………….
    …..bylbym zapomnial..
    uzywajac wojskowego jezyka…DZIEWIĄTKA Z PRZODU!!!!! do konca tylko 9 dni…!!!!!!!

    • Baczność!….Rezerwie zostało 9 obiadów…..Spocznij!
      W 1977 roku st. kapral 10 Sudeckiej Dywizjii im. Bohaterów Armii Czerwonej (Bóg jeden wie ile kosztuje mnie poprawne napisanie tego, co przed nawiasem) po zjedzonym obiedzie meldował tak : Baczność!…Rezerwie zostało 9 dni….Spocznij! Po czym odcinek z cyfrą 9, misterne wymalowanego metra krawieckiego lądował w talerzu z niedojedzonym drugim  daniem. Rezerwiści drugiego dania niedojadali, to był szyk, styl. Tym się odróżniali od reszty. Pozwólmy więc sobie na niedojadanie drugiego dania. Takie prowokacje to po prostu drugie danie w postaci klopsa niewiadomego pochodzenia. Taki badziew z odrobiną mięsa, cebuli,chleba i czegoś tam jeszcze.  

  5. W pamięci utkwił mi jakiś
    W pamięci utkwił mi jakiś stary fragment programu, w którym Powiatowy nie wyglądał zbyt dobrze. Wiadomo – nigdy nie wygląda dobrze, ale na tym akurat etapie nie wyglądał w ogóle – przeraźliwie wychudzony, skołtunione włosy na zaczeske mające ukryć łysinę, i braki w uzębieniu od czwórek w tył. Widocznie był na etapie zbierania kasy na wkręty bo uśmiechał się groteskowo przez zaciśnięte w dziubek usta, jednocześnie ze skrępowaniem i zlęknieniem zerkając w drugą kamerę czy aby czasem tej bezzębnej paszczęki nie uchwyciła. Kamera uchwyciła.  A ja razem z nią. Pomyślałem sobie wtedy: "jaki smutny, mały człowieczek". I myślę tak do teraz.

  6. W pamięci utkwił mi jakiś
    W pamięci utkwił mi jakiś stary fragment programu, w którym Powiatowy nie wyglądał zbyt dobrze. Wiadomo – nigdy nie wygląda dobrze, ale na tym akurat etapie nie wyglądał w ogóle – przeraźliwie wychudzony, skołtunione włosy na zaczeske mające ukryć łysinę, i braki w uzębieniu od czwórek w tył. Widocznie był na etapie zbierania kasy na wkręty bo uśmiechał się groteskowo przez zaciśnięte w dziubek usta, jednocześnie ze skrępowaniem i zlęknieniem zerkając w drugą kamerę czy aby czasem tej bezzębnej paszczęki nie uchwyciła. Kamera uchwyciła.  A ja razem z nią. Pomyślałem sobie wtedy: "jaki smutny, mały człowieczek". I myślę tak do teraz.

  7. Jest śmiesznie.
    Będzie coraz śmieszniej.To coś a'la podobnej sytuacji:jest klaun,są zaangażowani idioci,jest "rozrywka" tylko nikt nie widzi że już od dawna obsadzono role.Tych co dostaną po dupie,tych co zrobia za idiotów kosząc ciężki szmal i tych którzy mogą pozwolić sobie na wszystko mając w dupie całe wspomniane wcześniej towarzystwo.
    W moim mieście ma być Korwin Mikke – najchętnirj zadałbym mu pytanie :jakim qrwa cudem wypuściliście Tuska do Brukseli?a skoro tak to CZEGO WY QURWA JESZCZE  wogóle oczekujecie??????

  8. Jest śmiesznie.
    Będzie coraz śmieszniej.To coś a'la podobnej sytuacji:jest klaun,są zaangażowani idioci,jest "rozrywka" tylko nikt nie widzi że już od dawna obsadzono role.Tych co dostaną po dupie,tych co zrobia za idiotów kosząc ciężki szmal i tych którzy mogą pozwolić sobie na wszystko mając w dupie całe wspomniane wcześniej towarzystwo.
    W moim mieście ma być Korwin Mikke – najchętnirj zadałbym mu pytanie :jakim qrwa cudem wypuściliście Tuska do Brukseli?a skoro tak to CZEGO WY QURWA JESZCZE  wogóle oczekujecie??????

  9. Po przerwie
    obejrzałam Fakty. Powiedzieć, że jest to poziom gnojówki to mało. To propagandówka dla najbardziej wytrwałych bezmózgowców.
      Odnośnie Zelnika. Ten zapis rozmowy, co go w szambie zwanym dla niepoznaki Faktami podali, przecież przysłowiowej kupy się nie trzyma! Nawet nie umieli porządnie zmontować chłystki. Tak to przynajmniej wygląda na 1 rzut oka/ucha.

    • Fakty TVN
      Na Twitterze zadali pytanie, komu wierzymy.

      "Jerzy Zelnik twierdzi, że rozmowa to manipulacja i montaż. Radiowcy utrzymują, że wcale nie.  Komu wierzycie?".

      No to i ja udzieliłam odpowiedzi:
      1. Człowiekowi, który z nikogo nie robi sobie jaj
      2. Człowiekowi,który zawodowo cyzeluje głupa
      Z linkiem do "cyzelowania"

      No komu mamy wierzyć? Człowiekowi, który struga z durnia wariata?
      Sami powiedzcie.

      Smutne jest to, że nadal uciekają się do takich metod.

    • Dla mnie ta manipulacja nie
      Dla mnie ta manipulacja nie ma za bardzo sensu, ale jeśli jest tak tanio przygotowana, to może właśnie chodzi w niej tylko o to, żeby społeczeństwo zauważyło grube szwy. Moment odpalenia i pozorny brak głębszego celu, to może nie być atak, tylko przygotowanie się do złagodzenia ciosu taśmami. Widzowie z popkornem dostaną przekaz, że wszystko co jest nagrane można zmanipulować, a więc taśmy też.

  10. Po przerwie
    obejrzałam Fakty. Powiedzieć, że jest to poziom gnojówki to mało. To propagandówka dla najbardziej wytrwałych bezmózgowców.
      Odnośnie Zelnika. Ten zapis rozmowy, co go w szambie zwanym dla niepoznaki Faktami podali, przecież przysłowiowej kupy się nie trzyma! Nawet nie umieli porządnie zmontować chłystki. Tak to przynajmniej wygląda na 1 rzut oka/ucha.

    • Fakty TVN
      Na Twitterze zadali pytanie, komu wierzymy.

      "Jerzy Zelnik twierdzi, że rozmowa to manipulacja i montaż. Radiowcy utrzymują, że wcale nie.  Komu wierzycie?".

      No to i ja udzieliłam odpowiedzi:
      1. Człowiekowi, który z nikogo nie robi sobie jaj
      2. Człowiekowi,który zawodowo cyzeluje głupa
      Z linkiem do "cyzelowania"

      No komu mamy wierzyć? Człowiekowi, który struga z durnia wariata?
      Sami powiedzcie.

      Smutne jest to, że nadal uciekają się do takich metod.

    • Dla mnie ta manipulacja nie
      Dla mnie ta manipulacja nie ma za bardzo sensu, ale jeśli jest tak tanio przygotowana, to może właśnie chodzi w niej tylko o to, żeby społeczeństwo zauważyło grube szwy. Moment odpalenia i pozorny brak głębszego celu, to może nie być atak, tylko przygotowanie się do złagodzenia ciosu taśmami. Widzowie z popkornem dostaną przekaz, że wszystko co jest nagrane można zmanipulować, a więc taśmy też.

    • Do mnie najbardziej przemawia ten fragment:

      "…proces trwa nadal, przybrał tylko inną postać. Już nie wysiedlenia, deportacje, pacyfikacje. Już nie latający z naganem komisarz, ale zupełnie co innego. Te inne metody to zmiana wzorca kulturowego uporczywie lansowana w mediach, to zaniżenie poziomu kształcenia na wszystkich szczeblach, to próba eliminacji pojęcia Narodu z języka potocznego i debaty publicznej. To promowanie postaw kontrkulturowych, destrukcyjnych, nihilistycznych. To wprowadzenie do debaty publicznej języka knajackiego i takichże samych osób, z półświatka, z marginesu, z lumperki.
      Ten proces trwa nadal".

      Dzięki wielkie za ten tekst!!!

      Tak samo to widzę… Tak samo czuję… Z tym samym usiłuję walczyć. Po swojemu. Może do kogoś dotrę. Pokazując, wytykając…  Szczególnie jeśli chodzi o edukację. O szkolne lektury… To mnie najbardziej boli.  Bo tu chodzi o nasze dzieci i wnuki!

      "Państwo przed wojną matury by nie zdali". Powiedział nam podczas wykładu pewien profesor. Na IV roku studiów. Wszyscy się oburzyli, pomrukiwali, szemrali, że jak on mógł tak powiedzieć, że obraża… Całkiem zrozumiała reakcja.

      A ja doskonale wiedziałam, że on ma rację… Po wykładzie zaczekałam, aż wszyscy się rozejdą. Poszłam do niego i zapytałam:
      "Panie Profesorze! Co mogłabym zrobić, żeby mieć szansę na zdanie przedwojennej matury…
      Czy Pan mi pomoże?".

      Trzeba było widzieć to zaskoczenie, badawcze spojrzenie… ale i radość w oczach przedwojennego profesora.

      Pomógł. Podsuwał mi lektury i dawał do zrozumienia, na co nie warto tracić czasu…

      W tej chwili zgłębiam idee przewodnie darmowego podręcznika. Włos się jeży…
      Ale o tym innym razem.

       

      • Wlasnie!
        W glownym obiegu pokazano prostest nauczycieli i mowa byla o "pieniadzach". Moje lemingi (z pracy) paplaly, ze maja w rodzinie nauczycieli i  ze wcale nie zarabiaja oni tragicznie. A ja na to, ze glownym postulatem byla rowniez JAKOSC OFERTY EDUKACYJNEJ rozumiana bardzo szeroko: od programu nauczania poprzez podreczniki az po warunki pracy.

      • Gizbern w całej okazałości
        eksponując swój miecz, zgadza sie z białogłową. Lektury i nauka historii muszą powrócić. Bez historii nie ma tozsamości narodowej, bez lektur, które obowiązywały kiedy Gizbern do szkoły uczęszczał, nie ma tozsamości narodowej. Nie ma dumy z bycia Polakiem. Nasi przodkowie nie zasłużyli na zapomnienie. Z ich mieczy Gizbern wytopiłby Miecz obosieczny. Nasi literaci nie zasłużyli na zapomnienie. Z ich ksiąg i zwojów, Gizbern stworzyłby Wielkie Pismo. I Miecz obosieczny i to Pismo powaliłoby każdego wroga, który tylko spojrzałby na te insygnia. I na Orła Białego w Koronie, który poszybował swym majestatem nad ich głowami. Wtedy byłaby trwoga.

    • Do mnie najbardziej przemawia ten fragment:

      "…proces trwa nadal, przybrał tylko inną postać. Już nie wysiedlenia, deportacje, pacyfikacje. Już nie latający z naganem komisarz, ale zupełnie co innego. Te inne metody to zmiana wzorca kulturowego uporczywie lansowana w mediach, to zaniżenie poziomu kształcenia na wszystkich szczeblach, to próba eliminacji pojęcia Narodu z języka potocznego i debaty publicznej. To promowanie postaw kontrkulturowych, destrukcyjnych, nihilistycznych. To wprowadzenie do debaty publicznej języka knajackiego i takichże samych osób, z półświatka, z marginesu, z lumperki.
      Ten proces trwa nadal".

      Dzięki wielkie za ten tekst!!!

      Tak samo to widzę… Tak samo czuję… Z tym samym usiłuję walczyć. Po swojemu. Może do kogoś dotrę. Pokazując, wytykając…  Szczególnie jeśli chodzi o edukację. O szkolne lektury… To mnie najbardziej boli.  Bo tu chodzi o nasze dzieci i wnuki!

      "Państwo przed wojną matury by nie zdali". Powiedział nam podczas wykładu pewien profesor. Na IV roku studiów. Wszyscy się oburzyli, pomrukiwali, szemrali, że jak on mógł tak powiedzieć, że obraża… Całkiem zrozumiała reakcja.

      A ja doskonale wiedziałam, że on ma rację… Po wykładzie zaczekałam, aż wszyscy się rozejdą. Poszłam do niego i zapytałam:
      "Panie Profesorze! Co mogłabym zrobić, żeby mieć szansę na zdanie przedwojennej matury…
      Czy Pan mi pomoże?".

      Trzeba było widzieć to zaskoczenie, badawcze spojrzenie… ale i radość w oczach przedwojennego profesora.

      Pomógł. Podsuwał mi lektury i dawał do zrozumienia, na co nie warto tracić czasu…

      W tej chwili zgłębiam idee przewodnie darmowego podręcznika. Włos się jeży…
      Ale o tym innym razem.

       

      • Wlasnie!
        W glownym obiegu pokazano prostest nauczycieli i mowa byla o "pieniadzach". Moje lemingi (z pracy) paplaly, ze maja w rodzinie nauczycieli i  ze wcale nie zarabiaja oni tragicznie. A ja na to, ze glownym postulatem byla rowniez JAKOSC OFERTY EDUKACYJNEJ rozumiana bardzo szeroko: od programu nauczania poprzez podreczniki az po warunki pracy.

      • Gizbern w całej okazałości
        eksponując swój miecz, zgadza sie z białogłową. Lektury i nauka historii muszą powrócić. Bez historii nie ma tozsamości narodowej, bez lektur, które obowiązywały kiedy Gizbern do szkoły uczęszczał, nie ma tozsamości narodowej. Nie ma dumy z bycia Polakiem. Nasi przodkowie nie zasłużyli na zapomnienie. Z ich mieczy Gizbern wytopiłby Miecz obosieczny. Nasi literaci nie zasłużyli na zapomnienie. Z ich ksiąg i zwojów, Gizbern stworzyłby Wielkie Pismo. I Miecz obosieczny i to Pismo powaliłoby każdego wroga, który tylko spojrzałby na te insygnia. I na Orła Białego w Koronie, który poszybował swym majestatem nad ich głowami. Wtedy byłaby trwoga.

  11. Jest dobrze
    Wychodzi na to, że druga strona nie ma nic oryginalnego, obiektywnego i mającego pokrycie w faktach. Szukali haków na B. Szydło w jej rodzinnej miejscowości, nie wyszło, próbowali z Prezydentem Dudą, też nie wypaliło. To cios zadany w próżnię, ale przy okazji ukazuje strach, paniczny strach, który nimi kieruje. Ta rozmowa dotyczyła przywrócenia wieku emerytalnego 60/65, a Zelnik zastanawiał się kto z jego środowiska byłby kompetentnym rozmówcą w materii przywrócenia wieku sprzed "reformy tuska". Zarówno to radyjko, jak i ten kurdupel, powinni po 25.10 za to beknąć.
    Jest jeszcze podszywanie się pod pracownika Kancelarii Prezydenta, a to już zakrawa na przestępstwo.

  12. Jest dobrze
    Wychodzi na to, że druga strona nie ma nic oryginalnego, obiektywnego i mającego pokrycie w faktach. Szukali haków na B. Szydło w jej rodzinnej miejscowości, nie wyszło, próbowali z Prezydentem Dudą, też nie wypaliło. To cios zadany w próżnię, ale przy okazji ukazuje strach, paniczny strach, który nimi kieruje. Ta rozmowa dotyczyła przywrócenia wieku emerytalnego 60/65, a Zelnik zastanawiał się kto z jego środowiska byłby kompetentnym rozmówcą w materii przywrócenia wieku sprzed "reformy tuska". Zarówno to radyjko, jak i ten kurdupel, powinni po 25.10 za to beknąć.
    Jest jeszcze podszywanie się pod pracownika Kancelarii Prezydenta, a to już zakrawa na przestępstwo.

  13. Mnie też coś podobnego z ich strony spotkało
    Kilka lat temu – nie powiem kiedy , gdzie i jak, byłem w pracy i miałem tyle roboty że samemu to było trudno ogarnąć i nagle przed 9 rano dzwoni telefon i gościu po krótkim wstepie pyta czy ja to coś konkretnie mam – a temat był "śliski". Zbywając go odpowiedziałem że nie mam, nie miałem  i mieć nie będe ale on tak zaciekle "drążył" temat, że właściwie gdyby nie taki ogrom pracy to ja jako "gaduła" pojechałbym po całości – ale rozmowę zakończyłem stanowczo. Gdybym postąpił inaczej to nie będe wymieniał skutków ewentualnego gadulstwa. Później okazało się jak donieśli mi "ciecie", którzy słuchali na swoich  "kolibrach" zainstalowanych w ich "taczkach" z miotłami, że to wszystko ta cała gadka była na żywo wypromieniowywana ku uciesze ludków – wiernych słuchaczy tego badziewia, a tym pytajacym to okazał się dzidek urodzony na Łubience – koleś  hycla z ubeckim genem.

  14. Mnie też coś podobnego z ich strony spotkało
    Kilka lat temu – nie powiem kiedy , gdzie i jak, byłem w pracy i miałem tyle roboty że samemu to było trudno ogarnąć i nagle przed 9 rano dzwoni telefon i gościu po krótkim wstepie pyta czy ja to coś konkretnie mam – a temat był "śliski". Zbywając go odpowiedziałem że nie mam, nie miałem  i mieć nie będe ale on tak zaciekle "drążył" temat, że właściwie gdyby nie taki ogrom pracy to ja jako "gaduła" pojechałbym po całości – ale rozmowę zakończyłem stanowczo. Gdybym postąpił inaczej to nie będe wymieniał skutków ewentualnego gadulstwa. Później okazało się jak donieśli mi "ciecie", którzy słuchali na swoich  "kolibrach" zainstalowanych w ich "taczkach" z miotłami, że to wszystko ta cała gadka była na żywo wypromieniowywana ku uciesze ludków – wiernych słuchaczy tego badziewia, a tym pytajacym to okazał się dzidek urodzony na Łubience – koleś  hycla z ubeckim genem.

  15. Zelnik w utworze “Ostatnie
    Zelnik w utworze "Ostatnie słowo księdza Gurgacza", tekst jest oparty na zeznaniach księdza Gurgacza, kapelana Żołnierzy Wyklętych.

    Jeśli ktoś z Was nie ma tej plyty, to duże zaniechanie, bo jest genialna. Piekarczyk, Pietrzak, Zelnik i inni. Świetne teksty i muzyka. Niektóre teksty są  oparte na autentycznych świadectwach, o czym świadczy użyta używana ówczesnie forma "ubowcy" zamiast późniejszej "ubecy", powstałej przez analogię do "esbecy".
    Na YT są filmy z ich koncertów z tymi utworami, ale wykonania nie zawsze dorównują tym na płycie.

    A teraz to nagranie:

    • Chodzi oczywiście o płytę
      Chodzi oczywiście o płytę "Żołnierze Niezłomni. Podziemna armia powraca". Naprawdę bardzo polecam, jest wstrząsająca (wykonania na żywo są trochę gorsze). Na mnie zrobiła wielkie wrażenie, bo przypominały mi się rozmowy w domu rodzinnym. W domu mówiło się własnie "ubowcy".

      Alfabetycznie wykonawcy z tej płyty: Leszek Czajkowski, Andrzej Perkman, Paweł Piekarczyk, Jan Pietrzak i Jerzy Zelnik.

  16. Zelnik w utworze “Ostatnie
    Zelnik w utworze "Ostatnie słowo księdza Gurgacza", tekst jest oparty na zeznaniach księdza Gurgacza, kapelana Żołnierzy Wyklętych.

    Jeśli ktoś z Was nie ma tej plyty, to duże zaniechanie, bo jest genialna. Piekarczyk, Pietrzak, Zelnik i inni. Świetne teksty i muzyka. Niektóre teksty są  oparte na autentycznych świadectwach, o czym świadczy użyta używana ówczesnie forma "ubowcy" zamiast późniejszej "ubecy", powstałej przez analogię do "esbecy".
    Na YT są filmy z ich koncertów z tymi utworami, ale wykonania nie zawsze dorównują tym na płycie.

    A teraz to nagranie:

    • Chodzi oczywiście o płytę
      Chodzi oczywiście o płytę "Żołnierze Niezłomni. Podziemna armia powraca". Naprawdę bardzo polecam, jest wstrząsająca (wykonania na żywo są trochę gorsze). Na mnie zrobiła wielkie wrażenie, bo przypominały mi się rozmowy w domu rodzinnym. W domu mówiło się własnie "ubowcy".

      Alfabetycznie wykonawcy z tej płyty: Leszek Czajkowski, Andrzej Perkman, Paweł Piekarczyk, Jan Pietrzak i Jerzy Zelnik.

  17. Hak mu w smak.
    A nawet gdzie indziej. POwiatowy chwile jeszcze bedzie na fali wznoszacej po klesce PO jako przesmiewca ale jak upadnie narracja o "powrocie IV RP" i ludzie przestana lykac jak pelikany te jego glodne kawalki to skonczy na YT z kanalem dla gimbazy i bedzie marzyl o ogladalnosci al'a Wardega.

    Ja swoim lemingom codziennie POwtarzam o GILOTYNIE i Maciarewiczu – tym ze skeczu – urzedujacym w skorzanym plaszczu na Szucha. Wlasnie po to, zeby obsmiac ta narracje. Sprowadzic do absurdu. I to dziala.

    Zra sie koalicjanci miedzy soba przed kamerami: Flinston ofuknal PO za to,  ze debata bedzie tylko pomiedzy PiS i Partia Milosci. Zielony PZPR skoczyl do gardla konajacemu koalicjantowi…Piekne.

  18. Hak mu w smak.
    A nawet gdzie indziej. POwiatowy chwile jeszcze bedzie na fali wznoszacej po klesce PO jako przesmiewca ale jak upadnie narracja o "powrocie IV RP" i ludzie przestana lykac jak pelikany te jego glodne kawalki to skonczy na YT z kanalem dla gimbazy i bedzie marzyl o ogladalnosci al'a Wardega.

    Ja swoim lemingom codziennie POwtarzam o GILOTYNIE i Maciarewiczu – tym ze skeczu – urzedujacym w skorzanym plaszczu na Szucha. Wlasnie po to, zeby obsmiac ta narracje. Sprowadzic do absurdu. I to dziala.

    Zra sie koalicjanci miedzy soba przed kamerami: Flinston ofuknal PO za to,  ze debata bedzie tylko pomiedzy PiS i Partia Milosci. Zielony PZPR skoczyl do gardla konajacemu koalicjantowi…Piekne.

  19. O Janicku.
    Ja nic ku… nie rozumiem.

    Zazwyczaj jak czegoś nie rozumiem to nie zabieram głosu bo to wyjaławia dyskusję. Tym razem złamię tę zasadę bo chyba nie jestem sam co nic nie kuma. 

    A nie rozumiem dlaczego przekaziory głównego ścieku grzeją zmanipulowaną wypowiedź aktora którego w ogóle istnienie jest dla nich rzeczą niewartą uwagi. Zrobili z tego sensację jak by chodziło o co najmniej kandydata na premiera którego właśnie szansę w ten podły sposób pogrzebali. Ja tu nawet nie widzę żadnego interesu politycznego który mogliby ugrać. 

    Nie chcę przez to powiedzieć że J.Zelnik jest postacią nieznaną w debacie o Polsce, ale przecież to właśnie oni robią wszystko aby takie osoby eliminować z przestrzeni medialnej. Aż tu nagle J.Zelnik jest "Kimś" i proszę jaki obciach u wkładacza flagi w kupę. 

    Natomiast co do samego sensu wypowiedzi J.Z, to zarzut jakoby dzielił, a nawet donosił na aktorów, który z nich pro-Bronkowy, a który pro-polski, to też nie rozumiem, bo w kampanii na prezydenta RP, a o ten właśnie okres chodzi, ci mafiozi nie przepuścili nikomu, każdy musiał się publicznie zdeklarować jeśli chciał zachować apanaże lub ich dostąpić. Więc wymienione nazwiska same na siebie wcześniej publicznie podonosiły. Ja osobiście lamentuję nad taką deklaracją Andrzeja Seweryna, bo wiem że kanalią nie jest, no ale coś za coś. 

    Czy taki "skup" miałby przysporzyć poparcia popaprańcom? Wątpię. Czy oni nie mają już nic innego poza wirtualem? Na to wygląda. 

    Rozumiem zatem że M.Kurka w pierwszym odruchu olał wątpliwej jakości prowokację, ale w drugim postanowił dać odpór niegodziwościom. I to ja rozumiem. Reszty nie.

  20. O Janicku.
    Ja nic ku… nie rozumiem.

    Zazwyczaj jak czegoś nie rozumiem to nie zabieram głosu bo to wyjaławia dyskusję. Tym razem złamię tę zasadę bo chyba nie jestem sam co nic nie kuma. 

    A nie rozumiem dlaczego przekaziory głównego ścieku grzeją zmanipulowaną wypowiedź aktora którego w ogóle istnienie jest dla nich rzeczą niewartą uwagi. Zrobili z tego sensację jak by chodziło o co najmniej kandydata na premiera którego właśnie szansę w ten podły sposób pogrzebali. Ja tu nawet nie widzę żadnego interesu politycznego który mogliby ugrać. 

    Nie chcę przez to powiedzieć że J.Zelnik jest postacią nieznaną w debacie o Polsce, ale przecież to właśnie oni robią wszystko aby takie osoby eliminować z przestrzeni medialnej. Aż tu nagle J.Zelnik jest "Kimś" i proszę jaki obciach u wkładacza flagi w kupę. 

    Natomiast co do samego sensu wypowiedzi J.Z, to zarzut jakoby dzielił, a nawet donosił na aktorów, który z nich pro-Bronkowy, a który pro-polski, to też nie rozumiem, bo w kampanii na prezydenta RP, a o ten właśnie okres chodzi, ci mafiozi nie przepuścili nikomu, każdy musiał się publicznie zdeklarować jeśli chciał zachować apanaże lub ich dostąpić. Więc wymienione nazwiska same na siebie wcześniej publicznie podonosiły. Ja osobiście lamentuję nad taką deklaracją Andrzeja Seweryna, bo wiem że kanalią nie jest, no ale coś za coś. 

    Czy taki "skup" miałby przysporzyć poparcia popaprańcom? Wątpię. Czy oni nie mają już nic innego poza wirtualem? Na to wygląda. 

    Rozumiem zatem że M.Kurka w pierwszym odruchu olał wątpliwej jakości prowokację, ale w drugim postanowił dać odpór niegodziwościom. I to ja rozumiem. Reszty nie.

  21. Wojewódzki, PO i wymiar sprawiedliwości
    Chciałbym przedstawić moją wersję wydarzeń, które miały miejsce 21 października 2013r. przed siedzibą radia Eska na ulicy Jubilerskiej, oraz 16 października 2014 r. w biurze krajowym Platformy Obywatelskiej na ulicy Wiejskiej w Warszawie. Media informowały o tych zdarzeniach, ale przedstawiały wersję tylko jednej strony, czyli pokrzywdzonych.

    21 października spryskałem gazem pieprzowym Jakuba Wojewódzkiego. Było o tym dość głośno za sprawą oświadczenia pana Wojewódzkiego, które trafiło do mediów. Według mnie najciekawszym fragmentem owego oświadczenia było zdanie: „To co wykrzykiwał pod moim adresem na razie zachowam dla siebie, bo prawa strona ma już wystarczająco dużo kłopotów.”

    Otóż oświadczam, że słowa, które krzyknąłem w stronę pana Jakuba brzmiały: „I po cholerę to zrobiłeś?!”

    Miałem tutaj na myśli znieważenie polskiej flagi w jednym z programów tego tzw. showmana. Wątpię żeby te słowa mogły zaszkodzić prawicy, no chyba, że pan Jakub rzeczywiście uważa, że było w nich coś prawicę kompromitującego. A może był po prostu w szoku składając pierwsze zeznania i mylnie te słowa zinterpretował (chociaż nie sądzę).

    16 września w biurze krajowym PO spryskałem gazem pieprzowym recepcjonistkę tam pracującą. Żałuję że zaatakowałem osobę postronną, która nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, że kilka milionów ludzi (wśród których jestem też ja) musiało wyjechać z Polski w poszukiwaniu lepszego życia i normalnych warunków bytowych. Na miejscu tej pani powinien być któryś z polityków partii rządzącej.

    Nikomu nie ubliżałem, ani nie groziłem. Mimo to został mi postawiony zarzut gróźb karalnych, które miały brzmieć: „Nie mogę załatwić premiera, załatwię ciebie.” Takie zeznania złożyła pokrzywdzona. Oświadczam że jedyne słowa, które skierowałem pod jej adresem brzmiały: „Przepraszam, że pani cierpi, ale ktoś musi.” W odpowiedzi usłyszałem: „Skurwysynu, urwę ci jaja!” Oczywiście pokrzywdzona mówiła to pod wpływem emocji i nie mam o to do niej pretensji.

    Dzień później stanąłem przed obliczem prokuratora Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście Bartosza Tomczaka, któremu przedstawiłem motywy swojego działania (czyli czyny protest za znieważenie polskiej flagi i doprowadzenie do masowej emigracji). W odpowiedzi usłyszałem, że prokurator złoży wniosek o przeprowadzenie badań psychiatrycznych, ponieważ jak powiedział: „Nie wyobrażam sobie, żeby osoba zdrowa psychicznie mogła zrobić coś takiego.”

    Następnego dnia byłem już na Białołęce, ponieważ sąd wydał decyzję o zastosowaniu wobec mnie tymczasowego aresztu na okres trzech miesięcy. Tam czekałem na przeprowadzenie badań psychiatrycznych, co miało miejsce 30 października 2014 r. Polegało ono na 10-15 minutowej rozmowie, którą przeprowadziły ze mną dwie sympatyczne panie biegłe z zakresu psychiatrii. Na końcu usłyszałem od nich: „Niech już pan więcej nie psika tym gazem” i wróciłem do aresztu przekonany, że moja sprawa niedługo zostanie rozstrzygnięta. Byłem w błędzie.

    Dnia 19 listopada prokurator Tomczak postanowił „zasięgnąć opinii” biegłego psychologa, który miał „określić cechy organicznego uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego podejrzanego” i zakreślił termin wydania opinii do 31 grudnia 2014 r.

    W międzyczasie sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia Magdalena Zając-Prawica podjęła decyzję o przedłużeniu mojego aresztu na okres dwóch miesięcy uzasadniając to tym, że „w przeszłości podejrzany dopuszczał się zamachów na życie i zdrowie innych ludzi.”

    Zapewne mowa jest tutaj o „zamachu” na Jakuba Wojewódzkiego.

    Od początku prokuratura szła w kierunku umorzenia śledztwa ze względu na niepoczytalność podejrzanego. „Dla mnie jest to choroba psychiczna” – takie słowa usłyszała moja żona podczas pierwszego spotkania z prokuratorem Tomczakiem. Pytał też: „Czy mąż wyjaśnił pani dlaczego to zrobił?” Świadczy to o „profesjonalizmie” tego pana, który rozmawia z żoną podejrzanego o jego motywach, podczas gdy podejrzany motywy swojego działania wyjawił mu już podczas pierwszego przesłuchania. Pamiętam też jego pytanie podczas drugiego przesłuchania: „A tak poza protokołem, to co na to pana żona?”

    16 grudnia znowu zostałem przewieziony na Nowowiejską, gdzie obyłem rozmowę z miłą panią psycholog, a także odpowiedziałem tak lub nie na 560 pytań (można też było wybrać opcję „nie wiem”). W wyniku badania stwierdzono, że nie mam uszkodzonego ośrodkowego układu nerwowego. Także biegły z zakresu medycyny sądowej wydał opinię, że używając gazu pieprzowego „nie naraziłem pokrzywdzonych na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Niecierpliwie czekałem na wezwanie do prokuratury, aby podpisać akt oskarżenia i móc wreszcie próbować oczyścić się z zarzutu gróźb karalnych. Czekałem tak do 28 stycznia 2015 r., kiedy pan prokurator wreszcie znalazł dla mnie czas. Byłem rozczarowany, że prokuratura potrzebowała ponad 4 miesięcy na sporządzenie aktu oskarżenia w prostej sprawie, ale jednocześnie poczułem ulgę, że wreszcie będę mógł stanąć przed sądem.

    3 lutego Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia stwierdza swoją „niewłaściwość” i przekazuje sprawę Sądowi Rejonowemu dla Warszawy Pragi Południe. Dla mnie oznacza to tylko jedno: przedłużenie mojego pobytu w areszcie.

    Moje zażalenie na areszt tymczasowy 27 stycznia rozpatrywał sędzia Bogusław Orzechowski: „Nie można przecież tracić z pola widzenia okoliczności w jakich doszło do ujęcia podejrzanego, a w szczególności wspomnianej w zeznaniach świadka planowanej próbie ucieczki z kraju.”

    Chcę oświadczyć, że 16 września 2014 r. wcale nie podjąłem próby ucieczki z kraju. Ja po prostu chciałem wrócić do domu, czyli do Anglii, gdzie mieszkam od 2006 r.

    Sędzia Małgorzata Drewin przedłuża mój areszt do 14 maja 2015 r. stwierdzając, że „Sąd miał na uwadze wzgląd na potrzebę zaplanowania czynności procesowych tak, by możliwe było ich skoncentrowanie i rozstrzygnięcie sprawy w rozsądnym terminie.”

    Rozstrzygnięcie sprawy rozpylenia gazu pieprzowego na dwie osoby w terminie ośmiu miesięcy w przypadku, gdy oskarżony przebywa w areszcie nie wydawało mi się „rozsądne”, więc również na tę decyzję sądu złożyłem zażalenie.

    10 marca sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Urszula Myśliwska nie uwzględniła zażalenia, ponieważ: „z protokołu zatrzymania i przesłuchania wynika, że przebywa na stałe w Wielkiej Brytanii.”

    No i co z tego? To chyba Unia Europejska, pani sędzio?

    Prokuraturze nie udało się umorzyć sprawy na podstawie opinii biegłych psychiatrów. Byłoby to najwygodniejsze zarówno dla prokuratury jak i PO, ponieważ wtedy nie miałoby znaczenia, co sprawca ma do powiedzenia. Postanowiono więc rozegrać to inaczej. Znając poziom intelektualny ludzi pracujących w prokuraturze wyglądało to zapewne tak: „Niech ten ch… j… pisowiec (nie jestem zwolennikiem PiS-u, nigdy też nie głosowałem na tę partię) posiedzi, to się k… nauczy, że się z nami nie zadziera.”
    No więc siedziałem, co dla tzw. wymiaru sprawiedliwości wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Komuś jednak nie pasowało to, że siedzę na Białołęce, więc 30 marca kazano mi się pakować. Zostałem przewieziony do A. Ś. Grochów.

    Siedziałem w więzieniu bez wyroku już siódmy miesiąc, więc postanowiłem podjąć kroki, żeby mimo jawnego działania na moją niekorzyść prokuratury i sądu wyjść jednak na wolność. Pani Sylwia Piechocińska-Para, która była moim obrońcą z urzędu nie podejmowała energicznych starań w celu przyśpieszenia procedowania w mojej sprawie, poprosiłem więc żonę o wynajęcia dla mnie adwokata. Tak się rozpoczęła moja współpraca z panem Rafałem Ambroziakiem.

    Doszliśmy obaj do wniosku, że nie ma sensu kopać się z koniem i lepiej iść na ugodę. Prokuratura postawiła jednak warunek, abym przyznał się do gróźb karalnych. Tego właśnie chciałem uniknąć, bo akurat w tej sprawie naprawdę jestem niewinny. Widać było, że bardzo im na tym zależy, żebym przyznał się do wypowiedzenia słów: „Nie mogę załatwić premiera, załatwię ciebie.” No to się „przyznałem”.

    12 maja sąd rozpatrywał kolejny wniosek prokuratury o przedłużenie tymczasowego aresztu o kolejne 3 miesiące. Sędzia Marcin Patro przychylił się do tego wniosku stwierdzając, że „prognozowanie ewentualnego wymiaru kary nie prowadzi obecnie do wniosku, że okres tymczasowego aresztowania przekroczy potencjalny wymiar kary.”

    A więc jeszcze mnie nie skazano, a już była „prognoza”.

    Na tym posiedzeniu sądu mój adwokat wyraził moją gotowość do dobrowolnego poddania się karze. Sędziego interesowało tylko jedno: „Czy macie zamiar robić medialny show?” Oczywiście takiego zamiaru nie mieliśmy, więc sędzia Patro „obiecał”, że znajdzie dla nas termin jeszcze w maju.

    29 maja zostałem przewieziony z aresztu do sądu na Terespolskiej. Na rozprawie nie pojawił się prokurator Tomczak, zastępowała go pani prokurator (nazwiska nie pamiętam) z prokuratury na Śródmieściu. Miała ona wniosek do złożenia, który zobowiązywał mnie do przeproszenia pokrzywdzonych. Tutaj pojawił się zgrzyt, ponieważ według sądu jeśli mowa jest o karze bezwzględnego pozbawienia wolności, to wniosek o przeproszenie pokrzywdzonych jest bezzasadny. Pani prokurator stwierdziła, że dostała polecenie służbowe złożenia takiego wniosku.

    Mój adwokat poprosił więc o wykonanie telefonu do prokuratora Tomczaka, by zapytać go, czy podtrzymuje ten wniosek. W prokuraturze nikt nie wiedział, gdzie pan prokurator obecnie przebywa. W tym momencie byłem już pewien, że wracam do więzienia. Na szczęście mecenas Ambroziak „poprosił”, aby zadzwonić do szefa prokuratury na Śródmieściu. Nie było to konieczne, ponieważ przy następny połączeniu telefonicznym prokurator Tomczak się „odnalazł” i wyraził zgodę na wycofanie tego wniosku (tak na marginesie dodam, że pokrzywdzeni nie przyszli na rozprawę).

    A więc zapadł wyrok:

    za spryskanie gazem Jakuba Wojewódzkiego 8 miesięcy pozbawienia wolności
    za spryskanie gazem recepcjonistki w biurze PO 5 miesięcy pozbawienia wolności
    za groźby karalne 4 miesiące pozbawienia wolności
    kara łączna: rok bezwzględnego pozbawienia wolności

    Teraz kiedy już byłem skazany powiedziano mi, że… mogę iść do domu i tak 29 maja po ponad ośmiu miesiącach spędzonych w więzieniu wyszedłem wreszcie na wolność. To oczywiście jeszcze nie koniec, ponieważ pozostało mi do odsiedzenia 3.5 miesiąca z zasądzonego wyroku.

    III RP to patologia i chyba nikogo myślącego nie trzeba o tym przekonywać. Ten bękart okrągłego stołu doprowadził do tego, że miliony ludzi, chcących normalnie egzystować, musiało opuścić kraj w którym się urodziło i wychowało. Emigracja nie jest żadną „szansą” tylko nieszczęściem,o czym najlepiej świadczy to, że ci którzy najwięcej o tej „szansie” mówią, wcale nie chcą z niej skorzystać. Mam nadzieję, że te parapaństwo zawali się w końcu pod ciężarem długów do których doprowadziło (bankructwo to chyba jedyna szansa na zmianę ustroju w naszym kraju). I mam też nadzieję, że te miliony przebywające na emigracji wrócą któregoś dnia do Polski i ja też wśród nich będę.

    Piotr S.

    PS Ciekawe jest to, że prokuratura w ciągu czterech miesięcy nie zdążyła pochwalić się sukcesem, jakim było skazanie „brunatnego terrorysty” na jej warunkach.

    • I co dalej?
      Mozesz wyjechac czy ci nie POzwolili (masz sankcje)? Kiedy masz odsiedziec reszte zasadzonej kary? Czy moga ci to zamienic np. na prace spoleczne? Rozumiem ze w UK wszystko ci sie POsypalo…praca, mieszkanie itd. Dobrze ze nie znalazl sie jakis "swiadek koronny" bo by ci przykepali "przemyt tony marihuany do Holandii" albo inne wwozenie drewna do lasu. Pozdrawiam.

  22. Wojewódzki, PO i wymiar sprawiedliwości
    Chciałbym przedstawić moją wersję wydarzeń, które miały miejsce 21 października 2013r. przed siedzibą radia Eska na ulicy Jubilerskiej, oraz 16 października 2014 r. w biurze krajowym Platformy Obywatelskiej na ulicy Wiejskiej w Warszawie. Media informowały o tych zdarzeniach, ale przedstawiały wersję tylko jednej strony, czyli pokrzywdzonych.

    21 października spryskałem gazem pieprzowym Jakuba Wojewódzkiego. Było o tym dość głośno za sprawą oświadczenia pana Wojewódzkiego, które trafiło do mediów. Według mnie najciekawszym fragmentem owego oświadczenia było zdanie: „To co wykrzykiwał pod moim adresem na razie zachowam dla siebie, bo prawa strona ma już wystarczająco dużo kłopotów.”

    Otóż oświadczam, że słowa, które krzyknąłem w stronę pana Jakuba brzmiały: „I po cholerę to zrobiłeś?!”

    Miałem tutaj na myśli znieważenie polskiej flagi w jednym z programów tego tzw. showmana. Wątpię żeby te słowa mogły zaszkodzić prawicy, no chyba, że pan Jakub rzeczywiście uważa, że było w nich coś prawicę kompromitującego. A może był po prostu w szoku składając pierwsze zeznania i mylnie te słowa zinterpretował (chociaż nie sądzę).

    16 września w biurze krajowym PO spryskałem gazem pieprzowym recepcjonistkę tam pracującą. Żałuję że zaatakowałem osobę postronną, która nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, że kilka milionów ludzi (wśród których jestem też ja) musiało wyjechać z Polski w poszukiwaniu lepszego życia i normalnych warunków bytowych. Na miejscu tej pani powinien być któryś z polityków partii rządzącej.

    Nikomu nie ubliżałem, ani nie groziłem. Mimo to został mi postawiony zarzut gróźb karalnych, które miały brzmieć: „Nie mogę załatwić premiera, załatwię ciebie.” Takie zeznania złożyła pokrzywdzona. Oświadczam że jedyne słowa, które skierowałem pod jej adresem brzmiały: „Przepraszam, że pani cierpi, ale ktoś musi.” W odpowiedzi usłyszałem: „Skurwysynu, urwę ci jaja!” Oczywiście pokrzywdzona mówiła to pod wpływem emocji i nie mam o to do niej pretensji.

    Dzień później stanąłem przed obliczem prokuratora Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście Bartosza Tomczaka, któremu przedstawiłem motywy swojego działania (czyli czyny protest za znieważenie polskiej flagi i doprowadzenie do masowej emigracji). W odpowiedzi usłyszałem, że prokurator złoży wniosek o przeprowadzenie badań psychiatrycznych, ponieważ jak powiedział: „Nie wyobrażam sobie, żeby osoba zdrowa psychicznie mogła zrobić coś takiego.”

    Następnego dnia byłem już na Białołęce, ponieważ sąd wydał decyzję o zastosowaniu wobec mnie tymczasowego aresztu na okres trzech miesięcy. Tam czekałem na przeprowadzenie badań psychiatrycznych, co miało miejsce 30 października 2014 r. Polegało ono na 10-15 minutowej rozmowie, którą przeprowadziły ze mną dwie sympatyczne panie biegłe z zakresu psychiatrii. Na końcu usłyszałem od nich: „Niech już pan więcej nie psika tym gazem” i wróciłem do aresztu przekonany, że moja sprawa niedługo zostanie rozstrzygnięta. Byłem w błędzie.

    Dnia 19 listopada prokurator Tomczak postanowił „zasięgnąć opinii” biegłego psychologa, który miał „określić cechy organicznego uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego podejrzanego” i zakreślił termin wydania opinii do 31 grudnia 2014 r.

    W międzyczasie sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia Magdalena Zając-Prawica podjęła decyzję o przedłużeniu mojego aresztu na okres dwóch miesięcy uzasadniając to tym, że „w przeszłości podejrzany dopuszczał się zamachów na życie i zdrowie innych ludzi.”

    Zapewne mowa jest tutaj o „zamachu” na Jakuba Wojewódzkiego.

    Od początku prokuratura szła w kierunku umorzenia śledztwa ze względu na niepoczytalność podejrzanego. „Dla mnie jest to choroba psychiczna” – takie słowa usłyszała moja żona podczas pierwszego spotkania z prokuratorem Tomczakiem. Pytał też: „Czy mąż wyjaśnił pani dlaczego to zrobił?” Świadczy to o „profesjonalizmie” tego pana, który rozmawia z żoną podejrzanego o jego motywach, podczas gdy podejrzany motywy swojego działania wyjawił mu już podczas pierwszego przesłuchania. Pamiętam też jego pytanie podczas drugiego przesłuchania: „A tak poza protokołem, to co na to pana żona?”

    16 grudnia znowu zostałem przewieziony na Nowowiejską, gdzie obyłem rozmowę z miłą panią psycholog, a także odpowiedziałem tak lub nie na 560 pytań (można też było wybrać opcję „nie wiem”). W wyniku badania stwierdzono, że nie mam uszkodzonego ośrodkowego układu nerwowego. Także biegły z zakresu medycyny sądowej wydał opinię, że używając gazu pieprzowego „nie naraziłem pokrzywdzonych na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Niecierpliwie czekałem na wezwanie do prokuratury, aby podpisać akt oskarżenia i móc wreszcie próbować oczyścić się z zarzutu gróźb karalnych. Czekałem tak do 28 stycznia 2015 r., kiedy pan prokurator wreszcie znalazł dla mnie czas. Byłem rozczarowany, że prokuratura potrzebowała ponad 4 miesięcy na sporządzenie aktu oskarżenia w prostej sprawie, ale jednocześnie poczułem ulgę, że wreszcie będę mógł stanąć przed sądem.

    3 lutego Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia stwierdza swoją „niewłaściwość” i przekazuje sprawę Sądowi Rejonowemu dla Warszawy Pragi Południe. Dla mnie oznacza to tylko jedno: przedłużenie mojego pobytu w areszcie.

    Moje zażalenie na areszt tymczasowy 27 stycznia rozpatrywał sędzia Bogusław Orzechowski: „Nie można przecież tracić z pola widzenia okoliczności w jakich doszło do ujęcia podejrzanego, a w szczególności wspomnianej w zeznaniach świadka planowanej próbie ucieczki z kraju.”

    Chcę oświadczyć, że 16 września 2014 r. wcale nie podjąłem próby ucieczki z kraju. Ja po prostu chciałem wrócić do domu, czyli do Anglii, gdzie mieszkam od 2006 r.

    Sędzia Małgorzata Drewin przedłuża mój areszt do 14 maja 2015 r. stwierdzając, że „Sąd miał na uwadze wzgląd na potrzebę zaplanowania czynności procesowych tak, by możliwe było ich skoncentrowanie i rozstrzygnięcie sprawy w rozsądnym terminie.”

    Rozstrzygnięcie sprawy rozpylenia gazu pieprzowego na dwie osoby w terminie ośmiu miesięcy w przypadku, gdy oskarżony przebywa w areszcie nie wydawało mi się „rozsądne”, więc również na tę decyzję sądu złożyłem zażalenie.

    10 marca sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Urszula Myśliwska nie uwzględniła zażalenia, ponieważ: „z protokołu zatrzymania i przesłuchania wynika, że przebywa na stałe w Wielkiej Brytanii.”

    No i co z tego? To chyba Unia Europejska, pani sędzio?

    Prokuraturze nie udało się umorzyć sprawy na podstawie opinii biegłych psychiatrów. Byłoby to najwygodniejsze zarówno dla prokuratury jak i PO, ponieważ wtedy nie miałoby znaczenia, co sprawca ma do powiedzenia. Postanowiono więc rozegrać to inaczej. Znając poziom intelektualny ludzi pracujących w prokuraturze wyglądało to zapewne tak: „Niech ten ch… j… pisowiec (nie jestem zwolennikiem PiS-u, nigdy też nie głosowałem na tę partię) posiedzi, to się k… nauczy, że się z nami nie zadziera.”
    No więc siedziałem, co dla tzw. wymiaru sprawiedliwości wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Komuś jednak nie pasowało to, że siedzę na Białołęce, więc 30 marca kazano mi się pakować. Zostałem przewieziony do A. Ś. Grochów.

    Siedziałem w więzieniu bez wyroku już siódmy miesiąc, więc postanowiłem podjąć kroki, żeby mimo jawnego działania na moją niekorzyść prokuratury i sądu wyjść jednak na wolność. Pani Sylwia Piechocińska-Para, która była moim obrońcą z urzędu nie podejmowała energicznych starań w celu przyśpieszenia procedowania w mojej sprawie, poprosiłem więc żonę o wynajęcia dla mnie adwokata. Tak się rozpoczęła moja współpraca z panem Rafałem Ambroziakiem.

    Doszliśmy obaj do wniosku, że nie ma sensu kopać się z koniem i lepiej iść na ugodę. Prokuratura postawiła jednak warunek, abym przyznał się do gróźb karalnych. Tego właśnie chciałem uniknąć, bo akurat w tej sprawie naprawdę jestem niewinny. Widać było, że bardzo im na tym zależy, żebym przyznał się do wypowiedzenia słów: „Nie mogę załatwić premiera, załatwię ciebie.” No to się „przyznałem”.

    12 maja sąd rozpatrywał kolejny wniosek prokuratury o przedłużenie tymczasowego aresztu o kolejne 3 miesiące. Sędzia Marcin Patro przychylił się do tego wniosku stwierdzając, że „prognozowanie ewentualnego wymiaru kary nie prowadzi obecnie do wniosku, że okres tymczasowego aresztowania przekroczy potencjalny wymiar kary.”

    A więc jeszcze mnie nie skazano, a już była „prognoza”.

    Na tym posiedzeniu sądu mój adwokat wyraził moją gotowość do dobrowolnego poddania się karze. Sędziego interesowało tylko jedno: „Czy macie zamiar robić medialny show?” Oczywiście takiego zamiaru nie mieliśmy, więc sędzia Patro „obiecał”, że znajdzie dla nas termin jeszcze w maju.

    29 maja zostałem przewieziony z aresztu do sądu na Terespolskiej. Na rozprawie nie pojawił się prokurator Tomczak, zastępowała go pani prokurator (nazwiska nie pamiętam) z prokuratury na Śródmieściu. Miała ona wniosek do złożenia, który zobowiązywał mnie do przeproszenia pokrzywdzonych. Tutaj pojawił się zgrzyt, ponieważ według sądu jeśli mowa jest o karze bezwzględnego pozbawienia wolności, to wniosek o przeproszenie pokrzywdzonych jest bezzasadny. Pani prokurator stwierdziła, że dostała polecenie służbowe złożenia takiego wniosku.

    Mój adwokat poprosił więc o wykonanie telefonu do prokuratora Tomczaka, by zapytać go, czy podtrzymuje ten wniosek. W prokuraturze nikt nie wiedział, gdzie pan prokurator obecnie przebywa. W tym momencie byłem już pewien, że wracam do więzienia. Na szczęście mecenas Ambroziak „poprosił”, aby zadzwonić do szefa prokuratury na Śródmieściu. Nie było to konieczne, ponieważ przy następny połączeniu telefonicznym prokurator Tomczak się „odnalazł” i wyraził zgodę na wycofanie tego wniosku (tak na marginesie dodam, że pokrzywdzeni nie przyszli na rozprawę).

    A więc zapadł wyrok:

    za spryskanie gazem Jakuba Wojewódzkiego 8 miesięcy pozbawienia wolności
    za spryskanie gazem recepcjonistki w biurze PO 5 miesięcy pozbawienia wolności
    za groźby karalne 4 miesiące pozbawienia wolności
    kara łączna: rok bezwzględnego pozbawienia wolności

    Teraz kiedy już byłem skazany powiedziano mi, że… mogę iść do domu i tak 29 maja po ponad ośmiu miesiącach spędzonych w więzieniu wyszedłem wreszcie na wolność. To oczywiście jeszcze nie koniec, ponieważ pozostało mi do odsiedzenia 3.5 miesiąca z zasądzonego wyroku.

    III RP to patologia i chyba nikogo myślącego nie trzeba o tym przekonywać. Ten bękart okrągłego stołu doprowadził do tego, że miliony ludzi, chcących normalnie egzystować, musiało opuścić kraj w którym się urodziło i wychowało. Emigracja nie jest żadną „szansą” tylko nieszczęściem,o czym najlepiej świadczy to, że ci którzy najwięcej o tej „szansie” mówią, wcale nie chcą z niej skorzystać. Mam nadzieję, że te parapaństwo zawali się w końcu pod ciężarem długów do których doprowadziło (bankructwo to chyba jedyna szansa na zmianę ustroju w naszym kraju). I mam też nadzieję, że te miliony przebywające na emigracji wrócą któregoś dnia do Polski i ja też wśród nich będę.

    Piotr S.

    PS Ciekawe jest to, że prokuratura w ciągu czterech miesięcy nie zdążyła pochwalić się sukcesem, jakim było skazanie „brunatnego terrorysty” na jej warunkach.

    • I co dalej?
      Mozesz wyjechac czy ci nie POzwolili (masz sankcje)? Kiedy masz odsiedziec reszte zasadzonej kary? Czy moga ci to zamienic np. na prace spoleczne? Rozumiem ze w UK wszystko ci sie POsypalo…praca, mieszkanie itd. Dobrze ze nie znalazl sie jakis "swiadek koronny" bo by ci przykepali "przemyt tony marihuany do Holandii" albo inne wwozenie drewna do lasu. Pozdrawiam.

  23. Dalej…
    …to czekam na rozpatrzenie mojego wniosku o odroczenie (bez tego nie mogę się ubiegać o zawieszenie reszty kary).

    Obecnie przebywam w Anglii, mam pracę, wynajmujemy z żoną mieszkanie (to dzięki niej się nie POsypało). Napisałem do fundacji Ordo Iuris, bo podobno leży im na sercu "kultura prawna".

    Otrzymałem odpowiedź:
    "W podobnych sytuacjach zazwyczaj włączamy się na etapie toczącego się postępowania, o ile jego przebieg rodzi podejrzenie zagrożenia praw i swobód obywatelskich – w szczególności prawa do sądu i sprawiedliwego procesu.

    O ile dobrze odczytuję przedstawiony przez Pana przebieg procesu, rozumiem że korzystając z pomocy adwokata wyraził Pan zgodę na dobrowolne poddanie się karze. W tej sytuacji nie widzę możliwości na zaangażowanie Instytutu w sprawę."

    Przebieg procesu? Chyba coś przegapiłem. Nie wiedziałem, że w mojej sprawie toczył się jakiś "proces" (i o to właśnie cały czas mi chodzi).

    Tak jak w "Misiu": "Nie mamy twojego płaszcza i co nam teraz zrobisz?"

  24. Dalej…
    …to czekam na rozpatrzenie mojego wniosku o odroczenie (bez tego nie mogę się ubiegać o zawieszenie reszty kary).

    Obecnie przebywam w Anglii, mam pracę, wynajmujemy z żoną mieszkanie (to dzięki niej się nie POsypało). Napisałem do fundacji Ordo Iuris, bo podobno leży im na sercu "kultura prawna".

    Otrzymałem odpowiedź:
    "W podobnych sytuacjach zazwyczaj włączamy się na etapie toczącego się postępowania, o ile jego przebieg rodzi podejrzenie zagrożenia praw i swobód obywatelskich – w szczególności prawa do sądu i sprawiedliwego procesu.

    O ile dobrze odczytuję przedstawiony przez Pana przebieg procesu, rozumiem że korzystając z pomocy adwokata wyraził Pan zgodę na dobrowolne poddanie się karze. W tej sytuacji nie widzę możliwości na zaangażowanie Instytutu w sprawę."

    Przebieg procesu? Chyba coś przegapiłem. Nie wiedziałem, że w mojej sprawie toczył się jakiś "proces" (i o to właśnie cały czas mi chodzi).

    Tak jak w "Misiu": "Nie mamy twojego płaszcza i co nam teraz zrobisz?"