Reklama

Oto on, Lech Wałęsa jeden z nielicznych Polaków rozpoznawalnych na świecie, wbity na wspaniały pal polskiej historii, ociekający sławą trybuna poniżonego Narodu, obdarzony charyzmą wodza wiodącego  innych w otchłań więzień i nawet na śmierć.  Dekorowany nadzieją, zaufaniem i miłością robotniczej braci, wprost jarmarcznie olśniewający nagrodami i odznaczeniami, nadziewany doktoratami, ukołysany nawet w prezydenckim fotelu.  Jakie tajemnice  kryły sumiaste wąsy pierwszego elektryka PRL-u i  „czy te oczy mogły kłamać”?

Ledwo nadążamy za zmieniającą się historią, w myśl starego sowieckiego powiedzenia, że przyszłość to już znamy, tylko przeszłości nie możemy być pewni, ciągle się coś zmienia…

Reklama

Czy Wałęsa był  w jednej osobie Mesjaszem i zarazem Judaszem polskich gorących nadziei w walce o ludzką godność, normalność i wolność?  Czy słynna Matka Boska w klapie uosabiała jego własne wartości, czy też była jedynie lewą przepustką do naszych serc i zatrudniona na śmieciowej umowie miała jedynie pilnować mu marynarki zapewniając mu status polskiego swojaka?

Kiedy pierwsi historycy przecierają już drogę do prawdy, szukając wszędzie przysłowiowego drugiego dna myślę, że fachowcy z pogranicza psychologii i psychiatrii powinni podjąć się nakreślenia potencjalnie interesującego psychologicznego portretu, historycznego aktora jakże ważnej operacji, przeprowadzonej na żywej tkance zbiorowego polskiego organizmu w ostatnim 30-leciu XX wieku.

Koronowany na Bolesława Zwerbowanego zimą Roku Pańskiego 1970, w przytulnej Komendzie Wojewódzkiej (port macierzysty) w Gdańsku wąsaty pirat, powoli od dawna traci panowanie nad rzędem dusz, jak i nad sobą samym. Krytycy o nim powiedzą, megaloman, narcyz, egoista, sprytny, chytry chłopek roztropek herbu Szkodnik…

Miłościwie panujący nam historycy dworu, wsparci w swoich sądach na sądach, ciągle próbują zaklinać rozkołysaną przeszłość wyrzucającą nam pod nogi coraz to większe i bardziej kolorowe kawałki puzla jakoś nie pasujące do zaczarowanej przez media i autorytety wiedzy o naszej przeszłości…

Z ludźmi jest różnie, niektórzy rodzą się dobrze, w zamożnych rodzinach, inni pracą, poświęceniem, talentem wchodzą w posiadanie fortun, jeszcze inni szukając szczęścia, znajdują tę jedną jedyną pannę z posagiem, aby opływać w dostatek do końca swoich dni. Dla Bolka, bądźmy szczerzy, to imię najdroższej, której przysiągł wierność, którą dochowuje, to nie Danuśka, to Magdalenka…  Sęk w tym, że ciągle tak niewiele wiemy o jej Rodzicach

Z opowieści, znającej go jeszcze z lat 70-tych, Anny Walentynowicz wyłania się obraz wrażliwego i utalentowanego młodego entuzjasty Bolka, biorącego czynny  udział w kółku fotograficznym („ciemniak w Ciemni”, To mój kolega!).  Aktywnego również w Dyskusyjnym Klubie Filmowym w ośrodku twórczym (kapitanie tego to ja znam!) Służby Bezpieczeństwa przy wspomnianej wyżej KW MO, gdzie według kpt. Graczyka, pełen zapału z krzyżem próbował nawet szczęścia pewnie w pracy misyjnej (czyli już wtedy się poświęcał)…

Ogólnie wiemy, że sierpniowym strajkiem kierowało Prezydium m.in. z Gwiazdą, Wałęsą i czterema kobietami: Walentynowicz, Dudą-Gwiazdą, Pieńkowską i Krzywonos. Dziś żyją tylko Joanna Gwiazda (o której cicho) i Henryka Krzywonos.  Borusewicza tam nie było, nie był członkiem Solidarności, czy nawet WZZW.  Był tylko zdolnym operatorem KOR-u, kontrolującym druk i kolportarz.

 Wałęsa był człowiekiem Borusewicza (temu się tak wydawało), następnie Borusewicz, szara eminencja Wybrzeża był człowiekiem Wałęsy („Bogdan to nasze wewnetrzne SB, ja mu wierzę…”), Borusewicz był człowiekiem Kuronia, a Krzywonos była pompowana i kierowana przez Borusewicza (ostatnio widać, chyba przesadził). Według Anny Solidarność natomiast Borusewicz spotykał się jeszcze z agentem Stasi (takie ładne kobiece imię).  Sam Wałęsa miał kłopoty z równowagą, był niepełnosprawny , aż do czasu kiedy miłościwy „MÓZG” podesłał mu „drugą nogę”, Mietka Wachowskiego (mówią, że obaj byli ze WSI, ja słyszałem tylko o Popowie…), wtedy dopiero wódz uzyskał ideową i psychiczną równowagę…

Oto co na temat Wałęsy mówi patriotyczny lew Północy Andrzej Gwiazda:

Wałęsa wtedy sam siedział już od dawna po uszy w bezpiece.  Deklarację współpracy podpisał 17 grudnia 1970 roku, a  zarejestrowany został 29 grudnia. Już na 10 lat przed strajkiem Wałęsa współpracował z bezpieką, a kiedy zapadła decyzja, żeby go wystawić w opozycji, przeprowadzono operację zerwania współpracy. To nie są podejrzenia, to są fakty.  Znamy daty i nazwiska oficerów, którzy go werbowali i którzy zeznali to przed sądem. Sprawa jest bezdyskusyjna. Bezpieka miała w swoich archiwach ok. 1200 donosów Wałęsy, które on zresztą za czasów prezydentury wykradł ze swoich akt – są na to dokumenty pochodzące ze śledztwa prokuratorskiego.”

Oczywiście ciągle trwa pucowanie okrągłostołowych pomników, teraz pucybutem jest Wajda, to on ma w popielatym już Wałęsie szukać narodowych cnót i diamentów. Byle by nas nie wpuścił w kolejny Kanał.  Gorzej jak kręcąc film (i prawdą w filmie) dojdzie do wniosku, że diamenty wysypały się  Bolkowi podczas słynnego skoku wojskową motorówką Marynarki Wojennej (dlatego na strajku był taki bojowy) przez stoczniowy płot.

 Z ostatnich wydarzeń możemy wnioskować, że Krzywonos widząc kłopoty Wałęsy staranowała dla niego płot (powiedzmy tramwajem), wyzbierała diamenty i zaniosła je (bo według Wałęsy:  ”ona nie ma mózgu!”) Borusewiczowi, dlatego on tak sobie długo i spokojnie siedzi (taki przypadek politycznego zatwardzenia) w fotelu marszałka Sejmu…  Według pewnej relacji Bolek wcale nikomu nie podskakiwał, tylko przeszedł przez dziurę w siatce, w której miał dwie półlitrówki, dlatego na strajku miał taką gadanę…

Kto wie, może Wałęsa uwierzył, że jest jakimś bohaterem, że obalił komunizm, że nie współpracował z SB, ale tymi zagadnieniami nie powinien zajmować się sąd, tu potrzebny jest pieczołowicie sporządzony raport dobrego psychiatry. W jakimś sensie ideał sięgnął bruku, szczególnie dla tych którzy ciągle mu ufali.

 A sam europejski mędrzec ma się dobrze, bo wydarł swoje liczne donosy ze swojej teczki agenta (28 września 1993 r., tak bezpieczniej), nie pozwolił Macierewiczowi na grzebanie w życiorysach agentów (czerwiec 1992 r., zamach nocnej zmiany) więc wszystko powinno być cacy.  Wydawało się, że teraz jak zechce może nawet zostać szefem IPN-u, żeby się odkuć inaczej. Michnikowi grzebanie w papierach nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie.  No tak, ale ktoś powie, on jako KOR-nik lubi zwietrzały papier…

Czy Wałęsa miałby jakąkolwiek szanse na sukces, gdyby mówił i czynił PRAWDĘ, jak ks. Jerzy Popiełuszko, czy wydawałoby się nieszkodliwa Anna Solidarność?  Wystarczy posłuchać wspomnień świadków tamtych dni Joanny i Andrzeja Gwiazdów, Krzysztofa Wyszkowskiego, Janka Karandzieja; poczytać pozycje Sławomira Cenckiewicza, Piotra Gontarczyka, Pawła Zyzaka, czy ostatnio Lecha Zborowskiego i napełnić się trudną poezją tamtych dni. Zawiłe lata młodego Wałęsy, praca w miejscowym POM-ie, wojsko (tu początek współpracy ze służbami), stocznia (SB, narodziny „Bolka”), strajk (motorówka, ponownie służby wojskowe)…

Zablokowana przez premiera Olszewskiego zgoda prezydenta Wałęsy na oddanie opuszczanych przez sowietów baz wojskowych w ręce mieszanych spółek polsko-sowieckich.  Wzmiankowane nocne zablokowanie lustracji w Polsce, wleczenie po sądach b. przyjaciela Wyszkowskiego, który odważył się wyjawić prawdę, kim naprawdę był Wałęsa.  Zaufanie i współpraca z Jaruzelskim i Kiszczakiem, jego wcześniejsza strajkowa „charyzma” wypływająca z osobistego poczucia bezpieczeństwa i pewności, że ktoś o potężnych wpływach za nim stoi i jak będzie trzeba to pomoże, dlatego nie bał się,  atakował, przewodził. Stąd dzisiaj oskarżenia: jak agentura prowadzona przez komunę, mogłaby ją samą obalić…

Ostatnio Wałęsa wyraźnie pogubił się w swojej zadaniowej misji, miał pluć tylko na Kaczyńskich a tu masz (może wiatr okrągłostołowy?), opluł Borusewicza i homoseksualistów. Czy my jako publika te połajanki „autorytetów” lubimy?  Ja jestem za, a nawet przeciw.

Jaką rolę odgrywa w tym wszystkim Henryka Krzywonos?  Jej oskarżenia mogą mieć dużą wagę, jak ktoś wątpi niech na nią popatrzy…  Na początku łapie poślizg prowadząc tramwaj, kiedy tramwajarze już strajkowali.  Jazdę zakończyła kiedy z trakcji wyłączono prąd, z łamistrajki została ikoną Solidarności…  

Z tupetem dotarła do stoczni i nawet została członkiem Prezydium strajku, później nie bardzo sobie radząc, zrezygnowała.  Chciano jej postacią przyćmić blask Anny Solidarność, następnie przez „dyspozytornię” słynna tramwajarka była używana do zadań specjalnych, aby kierować opinię publiczną na ślepe tory.   Jej atak na Jarosława  Kaczyńskiego podczas jubileuszowego zjazdu Solidarności, niby w obronie nieżyjącego prezydenta Kaczyńskiego, budził niesmak.

Jedno jest pewne, że Henryka pojechała ostro, tym razem po Wałęsie, ale może i teraz, ktoś ją uratuje wyłączając prąd, żeby mogła ocaleć do następnego zadania.  Zastanawia co dziś chce osiągnąć „Mózg” spuszczając Krzywonos i nakazując jej szarpanie Wałęsy, czy po jego ostatnich krytycznych wypowiedziach na temat gejów mają już dosyć najgłośniejszego bachora okrągłego stołu?  Może wstydzą się jego wypowiedzi wobec nowoczesnych europejczyków z Brukseli?  Czy dlatego uważają, że nadszedł czas aby zastąpić pytlującego  Wałęsę spokojniejszym „mrukiem-Borsukiem”? 

W każdym razie Krzywonos ogłaszając wszem, że prawdziwym przywódcą strajku na Wybrzeżu był nie Wałęsa, a Borusewicz, rozlała przysłowiowe mleko.  Ze wszystkich dział zagrzmiał Wałęsa, broniąc swojej przywódczej cnoty, odpychając Henrykę jako bezmózgowca i uderzając z furią w akurat nieobecnego w kraju Borusewicza (darcie kotów). Wałęsa grzmiał nieprecyzyjnie i ostro:

„Ja chcę, żebyśmy wreszcie utrzymywali zwycięstwa i pokazywali właściwe postawy, a nie żebyście łajdaków i kłamców robili bohaterami”

Jednak łajdak i kłamca Borusewicz jest w posiadaniu słynnej taśmy, nagrania, na którym Wałęsa przyznał się członkom WZZW, do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa zaraz po zajściach grudniowych 1970 r., oficjalnie Borsuk ją gdzieś zakopał, ale…

Działacze WZZW w okresie przesilenia prowadzącego do sierpniowych strajków cierpieli na niedostatek  maszyn drukarskich mimo, że Borusewicz, przedstawiciel KOR-u w Gdańsku, w tym czasie tylko z jednego żródła (Norwegia) otrzymał aż 75 kserokopiarek…  Gdzie on je ukrył?  Chyba nie sprzedał Ruskim na bazarze…

Wszyscy wiemy, że forsa z Zachodu płynęła na pomoc strukturom Solidarności wartkim strumykiem, tak w okresie Sierpnia, przez okres Festiwalu Wolności jak i w stanie wojennym i później.  Wtedy ludzie byli wtrącani do więzień, internatów, wyrzucani z pracy, ich rodziny nierzadko cierpiały biedę.  Ktoś reprezentujący tych walczących, narażających się ludzi, te sumy przemycane przez biuro z Brukseli (jak się później okazało agenta Milewskiego), CIA, Mosad jakby je połykał…  Anna Walentynowicz wspomina, że w 1986 r. Borusewicz zaproponował jej 5 tys. zł miesięcznie jeśli zaprzestanie krytyki Wałęsy.  Skąd miał taką forsę, sam nie pracował, pomagała mu oficjalnie jego matka przebywająca w USA…

Niezbyt utalentowany mówca, Borusewicz (w 1975 r. ukończył studia historyczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim), trzymał z guru Jackiem Kuroniem, któremu komunizm jakoś zbrzydł, jak stara żona i który usilnie szukał chirurga mogącego transplantować okrutnicy ładniejszą, bardziej cywilizowaną twarz, tak aby lud mógłby ponownie ją pokochać bez odrazy.

Kuronia pochodzącego ze starej porządnej komunistycznej rodziny, wychowującego w czerwonym harcerstwie (walterowcy) przyszłą kadrę komunistycznych liderów PRL-u, zdmuchnęła z głównej drogi okropna odwilż, destalinizacja i spolszczenie najdroższej rzekomo nieomylnej Partii.  Ale dla dobrze urodzonych władza nie zając i nie ucieknie, trzeba było tylko doczekać do następnego kryzysu i rozdania, aby zająć należne miejsce przy sterze…

Ciekawostką jest opinia, że Borusewicz razem z Kuroniem, chcieli usunąć Wałęsę z funkcji przewodniczącego strajku pod zarzutem, że  był czynnym agentem SB.   Jeszcze wtedy to Borusewicz chciał wyrzucić ze stoczni Mazowieckiego i Geremka, nazywając ich „różowymi pająkami”.

Niezwykłość Solidarności w obozie komunistycznym polegała na tym, że posiadała ona demokratyczną strukturę i wyłaniała swoich przedstawicieli od dołu.  Po stanie wojennym Wałęsa i inni zgodzili się na przyjęcie bizantyjskiego, sowieckiego stylu mianowania przedstawicieli od góry (czyli teczki zamiast taczek).  To było zaprzeczeniem zasad demokratycznych i oznaczało koniec ideii Solidarności, ale brzuszki liderów były już pełne…

Pierwsza założycielska prywatyzacja miała miejsce przy okrągłym stole, gdzie ustalono kto, komu i ile ukroi płótna ze świętej ideii Rzeczypospolitej (zawołanie: tniemy, nie szyjemy!).  Dziś cieniuchy dziennikarskie kłócą się czyj to mózg stał za zorganizowaniem strajków na Wybrzeżu i całej Polsce i następnie koncepcji okrągłego stołu?  Czy to był mózg Wałęsy, Borusewicza?  

O transformację trzeba zapytać tam gdzie była ona planowana, może uchylą rąbka tajemnicy lokalni szefowie razwiedki: generałowie Kiszczak i Jaruzelski, którzy przytulili do swoich ciepłych sowieckich piersi styropianowych agentów i spragnionych władzy chłopców z lewicy laickiej.  To oni sterują od początku tą koncesjonowaną demokracją, zakładając partie, lansując przez swoje media liderów, niszcząc przeciwników i pilnując aby na folwarku nie doszło do zbyt wielkich niespodzianek.

W Polsce po podwyżkach latem 1980 r. strajki wybuchały w wielu miejscach, słynne i głośne  było przyspawanie w lubelskim pociągów z szynką wysyłanych do Sowietów i oznaczonych jako transport farby.  Dlaczego więc ci którzy chcieli wymienić Gierka na swojego znajomego, takie znaczenie nadawali centrom robotniczym Wybrzeża, tak jakby chcieli powtórzyć przećwiczony w 1970 r. numer z obaleniem Gomułki?   Czy właśnie tam mieli najlepiej przygotowaną agenturę?  Może więc nastąpił tylko wypadek przy pracy i towarzysze konspiratorzy nie przewidzieli, że poruszony kamień ruszy, uruchomi lawinę?

Wydaje się, że wszyscy oni: Bolek, Borusewicz, Henryka gorąco nadal wierzą w bohaterskie, ciągle sute koryto III RP. Trudno powiedzieć jakie stanowisko wobec ataków Bolka zajmie Borusewicz, chociaż jest takie powiedzenie: jak ma głupio gadać, to niech mądrze milczy…

 Jeśli Wałęsa mędrkuje, że jest dalej świętą krową o specjalnych prawach, to może się mylić.  Ci od koryta dobrze wiedzą kogo karmią.   Dla światowych, dobrze zorganizowanych homoseksualistów może być najwyżej rozbrykanym podstarzałym byczkiem, który przez własną głupotę wlazł w szkodę, właśnie świętym krowom…

Jacek K. Matysiak

Reklama

6 KOMENTARZE