Reklama

Tym razem nie polemika lecz uzupełnienie.
http://kontrowersje.net/tresc/czy_zydzi_zabili_pana_jezusa


Tym razem nie polemika lecz uzupełnienie.
http://kontrowersje.net/tresc/czy_zydzi_zabili_pana_jezusa

Reklama

Jak ktoś chodzi w Wielki Tydzień do kościoła i słucha czytania ewangelii, to z pewnością zauważył to, co mnie rzuciło sie już dawno – jeszcze zanim umiałem czytać. Jak to się stało, że wystarczyło jednego tygodnia, aby odwrócić diametralnie nastroje tłumu.
Oto Palmowa Niedziela – Jezus wjeżdża do Jerozolimy na osiołku entuzjastycznie witany przez tłumy. Ścielą swoje odzienie, rzucają mu kwiaty, wiją na przyjęcie palemki. Panuje nastój uniesienia i radości. Tłum przeczuwa – coś się zaraz stanie, będziemy świadkami czegoś wielkiego.

A już w kilka dni później w Wielki Piątek, tłum krzyczy jak w amoku – “na krzyż z nim, na krzyż! Krew jego na nas i na dzieci nasze!” Piłat trzykrotnie pyta się tłumu co ma z Jezusem zrobić, oświadcza, że nie znajduje w nim winy, wystraszony szantażem demonstracyjnie odcina się od odpowiedzialności – ulega naciskom tłuszczy.

Co sprawiło tak przewrotną zmianę nastroju ludzi, którzy jeszcze kilka dnie wcześniej gotowi byli na poświęcenie, na poddanie się Jego woli, na wybranie go swoim wodzem, królem? Zastanawiałem się nad tym już od momentu kiedy znudzenie i ból nóg od stania na dłuższych niż zwykle nabożeństwach przytłumiło najpierw zrozumienie tych tekstów a potem ciekawość ludzkich zachowań. Przynam, że sam nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Dopiero lektura gdzieś w wieku licealnym książki Ben Hur Lewisa Wallace’a pozwoliła mi zrozumieć czemu tak się stało. Wallace opisuje bardziej literacko i namacalnie tę chwilę. Z zapisków Józefa Flawiusza w Wojnie Żydowskiej oraz pośrednio z Bibli wynika, że Żydzi chcieli widzieć w Jezusie wodza swojej rewolucji narodowej. Sytuacja w Niedzielę Palmową była w Jerozolimie wyjątkowo napięta. Jezus miał już renomę mistrza i cudotwórcy. Tłum potrzebował wodza – nastroje rewolucyjne były bardzo goroące. Wallace “scenę zwornik” umieścił na schodach świątyni jerozolimskiej, gdy przedstawiciele rewolucyjni pytają Go czy poprowadzi lud na Rzymian. Jezus wtedy dumnie odparł – “moje królestwo jest nie z tego świata”.

Zawiódł nadzieję, nie zasłużył na godność mesjasza i najwyraźniej nim nie był (starozakonni do dziś na mesjasza czekają). Był więc oszustem, wartym śmierci. Ten zawód wykorzystali faryzeusze i saduceusze już dawno obawiający się o rząd dusz. Czy byli oni wystarczająco silni, aby samodzielnie sfabrykować tak wielopiętrową intrygę stawiającą Jezusa w takiej sytuacji? Przecież już go wcześniej prowokowali wielokrotnie, przyprowadzajac przed jego oblicze jawnogrzesznicę i prosząc o sąd, czy też pytając czy godzi się płacić podatki. W końcu czy ich intryga byłaby w stanie zmienić tak diametralnie nastroje tłumu w ciągu kilku dni? Czy mogli przewidzieć odpowiedź Jezusa? A co by było, jakby się zgodził na wodzostwo? Przecież nie mogli być tego pewni.
Czemu zatem Jezus się wycofał? Czemu uciekł od czynu, czemu zaryzykował życie, wolność swojego narodu, gniew tłumu, nienawiść kapłanów, wieczną anatemę?
Dla ateistów te pytania pozostawiam bez odpowiedzi.

Reklama