Reklama

Wpadł mi w ręce, no właśnie nie wiem czy w ręce, nie w

Wpadł mi w ręce, no właśnie nie wiem czy w ręce, nie wiem czy w przypadku internetowych artykułów, artykuły wpadają tak samo jak prasowe. Nieważne, w każdym razie rzucił mi się w oczy, chociaż to też nie do końca prawda, wywiad mojej ulubionej TW Stokrotki z moim ulubionym Bronisławem Komorowskim. W tymże moja ulubiona TW pyta mojego ulubionego Bronisława czy wolno strzelać do prezydenta? Mogła spytać o tysiące rzeczy, ale spytała akurat o tę jedną, najbardziej zabawną i jednocześnie pełną bezceremonialnej hipokryzji. Bronisława Komorowskiego można pytać o coś znacznie mniej zabawnego, choćby o zasady ortografii, strzelanie do zwierzyny płowej z haubicy albo nawet o patologię w WSI. Wszystko to byłoby mniej zabawne i mniej obłudne niż pytanie Komorowskiego o strzelanie do prezydenta. Na to pytanie Komorowski zareagował oburzeniem. Chamstwo! – krzyczał Komorowski. Chamstwo i zalew nienawiści! – dokrzyczał po chwili. Dziennikarze bronią chamstwa i zalewu nienawiści, nie wolno strzelać do prezydenta! A wszystkie te wrzaski nie z powodu strzału „ślepego snajpera” podczas „jakiej wizyty takiego zamachu”, ale z powodu prościutkiej gry, którą i dzieci się podniecać nie będą, nie wspominając o ewentualnych zamachowcach. Bronisław Komorowski jest ostatnim prostakiem w Polsce, który powinien się wypowiadać na temat strzelania do prezydenta. Tymczasem Bronisław Komorowski jakby nigdy nic krzyczy o chamstwie, którego jest dumnym głosicielem, nienawiści, którą hodował do spółki ze swoim przyjacielem z Biłgoraja. Gdy coś podobnego wpada w ręce, oczy, obojętnie w co, to natychmiast o podobnym groteskowym osobniku myśli się błazen. Choćby nie wiem jak się starać, jak się motywować nie sposób pomyśleć inaczej o błaźnie Komorowskim, który z realnego strzelania do prezydenta zrobił sobie chamskie jaja, w ramach przedsiębiorstwa nienawiści, za prezesury głupka z Biłgoraja, teraz beczy nad własnym marnym losem i wirtualnym byle czym. Podobnie zabawnie wyglądałby Kaczyński, który oburzyłby się na wyciąganie teczek z IPN członkom swojej partii, Donald Tusk nauczałby szacunku do moherów, a Aleksander Kwaśniewski promował abstynencję. Istnieją pewne słowa i zjawiska, które należałoby omijać jeśli wcześniej uczyniło się wszystko, by się zbłaźnić. Komorowski nie korzystał z tej szansy, zrobił najgłupszą rzecz jaką mógł zrobić, ale najprawdopodobniej nie poniesie z tytułu własnej głupoty, chamstwa i siania nienawiści, żadnych konsekwencji. Po tym jak przeczytałem artykuł zacząłem poszukiwać komentarzy, przeleciałem po portalach, informacyjnych kanałach i nic. Żadnych wypowiedzi analityków, żadnych rysunków satyrycznych, żadnych byłych gitarzystów, pisarzy, jurorów z konkursów piękności i muzycznych. Absolutna cisza z powodu najgłupszego zadnia jakie mógł powiedzieć człowiek, który jako marszałek sejmu ubawił się ze strzelania do prezydenta. Jako zdeklarowany i praktykujący cham mogę jednoznacznie stwierdzić, że moim zdaniem prezydent jest chamem, a durniem na pewno.

Pomijam już wszelkie inne aspekty tej błazeńskiej historii i pozostawiam sobie jedno prawo. Pozostawiam sobie prawo do podważenia tej idiotycznej zasady, której nigdy nie rozumiałem. Zasady szacunku z urzędu. Cóż to takiego na miły Bóg jest i błagam aby mnie nie katować oddzieleniem urzędu od człowieka, bo ja nigdy pogardy dla urzędu prezydenta nie żywiłem. Urząd prezydenta uczynił mi tyle złego co urząd inkasenta, tudzież rachmistrza. Ja się tylko grzecznie pytam, jakiż to ja mogę mieć szacunek do zwykłego buraka Komorowskiego, który profanuje urząd prezydenta? Jakże ja mam szanować Komorowskiego za piastowanie zaszczytu, na który nie tylko nie zasługuje, ale swoją osobą niszczy szacunek dla urzędu. Jakim to cudem głupek niedouczony, prostak, cham proszący się o wypunktowanie, choćby takimi głupimi wypowiedziami jak wyżej przytoczona ma podtrzymywać szacunek dla urzędu? Z szacunku dla urzędu mówię głośno, że chama, buraka, durnia mamy nie prezydenta, profanatora urzędu i dopóki takich błaznów będziemy kojarzyć z szacunkiem dla urzędu, to urząd szacunku mieć nie będzie. Kto myślący będzie szanował urząd, na którym może zasiadać byle kiep? Co to w ogóle za mydlenie oczu i to od zada strony? Najpierw chyba powinien kandydat na prezydenta zasługiwać na urząd, a dopiero na szacunek z urzędu, a nie odwrotnie, czyli urząd z kmiota czyni godnego szacunku człowieka. Komorowski jest zakałą prezydenckiego urzędu, zakałą deprecjonującą rangę tego urzędu, na którym jak się okazuje może zasiąść półanalfabeta, nieobyty kiep, prostak i cham, nie znający granic własnej głupoty i śmieszności. Z szacunku dla urzędu prezydenta należy kmiota Bronisława Komorowskiego nie od urzędu oddzielić, ale z urzędem nie łączyć.

Reklama
Reklama

15 KOMENTARZE

    • A co to za nowość jak Matka
      A co to za nowość jak Matka Kurka zachowywał się dwa lata temu i jeszcze wcześniej? Z trzy i pół tysiąca razy o tym było. Swoją drogą zaczynam się bać własnej wielkości, taka precyzja w śledzeniu twórczości robi wrażenie. Okres “antykaczyński”, to niestety efekt płaskiego medialnego horyzontu, niejeden się na to złapał, co tym bardziej mnie przygnębia, niemniej w przeciwieństwie do innych “wielkich” nigdy sobie życiorysu nie poprawiałem. Są kwity, można wyciągać, dla mnie to niezły materiał porównawczy, ile kosztuje masa, a ile indywidualność. Cenię sobie ten samodzielny wysiłek, którym mnie od masy oderwał i ufam, że odrywać będzie. Chociaż kto wie co będzie za kolejne dwa lata, może zostanę księdzem albo marksistą, w każdym razie ślady pozostaną.

    • A co to za nowość jak Matka
      A co to za nowość jak Matka Kurka zachowywał się dwa lata temu i jeszcze wcześniej? Z trzy i pół tysiąca razy o tym było. Swoją drogą zaczynam się bać własnej wielkości, taka precyzja w śledzeniu twórczości robi wrażenie. Okres “antykaczyński”, to niestety efekt płaskiego medialnego horyzontu, niejeden się na to złapał, co tym bardziej mnie przygnębia, niemniej w przeciwieństwie do innych “wielkich” nigdy sobie życiorysu nie poprawiałem. Są kwity, można wyciągać, dla mnie to niezły materiał porównawczy, ile kosztuje masa, a ile indywidualność. Cenię sobie ten samodzielny wysiłek, którym mnie od masy oderwał i ufam, że odrywać będzie. Chociaż kto wie co będzie za kolejne dwa lata, może zostanę księdzem albo marksistą, w każdym razie ślady pozostaną.

    • A co to za nowość jak Matka
      A co to za nowość jak Matka Kurka zachowywał się dwa lata temu i jeszcze wcześniej? Z trzy i pół tysiąca razy o tym było. Swoją drogą zaczynam się bać własnej wielkości, taka precyzja w śledzeniu twórczości robi wrażenie. Okres “antykaczyński”, to niestety efekt płaskiego medialnego horyzontu, niejeden się na to złapał, co tym bardziej mnie przygnębia, niemniej w przeciwieństwie do innych “wielkich” nigdy sobie życiorysu nie poprawiałem. Są kwity, można wyciągać, dla mnie to niezły materiał porównawczy, ile kosztuje masa, a ile indywidualność. Cenię sobie ten samodzielny wysiłek, którym mnie od masy oderwał i ufam, że odrywać będzie. Chociaż kto wie co będzie za kolejne dwa lata, może zostanę księdzem albo marksistą, w każdym razie ślady pozostaną.

  1. pomnik Komorowskiego nie prędko odleją
    Niektórzy uważają że prezydent jest symbolem państwa i narodu jak flaga, więc nie wolno pluć na tą relikwię.
    Coś w tym rozumowaniu jest, ale szacunku do symboli nie da się wprowadzić przepisem, musi on wynikać z wieloletniej tradycji, a u nas właściwie nigdy nie było zwyczaju czczenia władcy.
    Król to był szlachcic jak każdy, tyle że więcej zarabiał.
    Nawet pierwsi sekretarze za komuny nie spotykali się z nabożnym szacunkiem ludu mimo dysponowania władzą absolutną.
    Polska nie jest pod tym względem wyjątkiem w Europie, w 17 wieku w Szwecji mówiono do króla przez “ty” i nic złego ichniej dumie narodowej się nie stało.
    Jak ktoś się uprze i zechce czcić urząd Prezydenta RP, to proszę bardzo, ale na rezultaty musi poczekać jakieś 300 lat.

  2. pomnik Komorowskiego nie prędko odleją
    Niektórzy uważają że prezydent jest symbolem państwa i narodu jak flaga, więc nie wolno pluć na tą relikwię.
    Coś w tym rozumowaniu jest, ale szacunku do symboli nie da się wprowadzić przepisem, musi on wynikać z wieloletniej tradycji, a u nas właściwie nigdy nie było zwyczaju czczenia władcy.
    Król to był szlachcic jak każdy, tyle że więcej zarabiał.
    Nawet pierwsi sekretarze za komuny nie spotykali się z nabożnym szacunkiem ludu mimo dysponowania władzą absolutną.
    Polska nie jest pod tym względem wyjątkiem w Europie, w 17 wieku w Szwecji mówiono do króla przez “ty” i nic złego ichniej dumie narodowej się nie stało.
    Jak ktoś się uprze i zechce czcić urząd Prezydenta RP, to proszę bardzo, ale na rezultaty musi poczekać jakieś 300 lat.

  3. pomnik Komorowskiego nie prędko odleją
    Niektórzy uważają że prezydent jest symbolem państwa i narodu jak flaga, więc nie wolno pluć na tą relikwię.
    Coś w tym rozumowaniu jest, ale szacunku do symboli nie da się wprowadzić przepisem, musi on wynikać z wieloletniej tradycji, a u nas właściwie nigdy nie było zwyczaju czczenia władcy.
    Król to był szlachcic jak każdy, tyle że więcej zarabiał.
    Nawet pierwsi sekretarze za komuny nie spotykali się z nabożnym szacunkiem ludu mimo dysponowania władzą absolutną.
    Polska nie jest pod tym względem wyjątkiem w Europie, w 17 wieku w Szwecji mówiono do króla przez “ty” i nic złego ichniej dumie narodowej się nie stało.
    Jak ktoś się uprze i zechce czcić urząd Prezydenta RP, to proszę bardzo, ale na rezultaty musi poczekać jakieś 300 lat.

  4. szacunek dla urzędu i/lub urzędnika
    W artykule zwróciłem szczególną uwagę na jego fragment o treści “Najpierw chyba powinien kandydat na prezydenta zasługiwać na urząd, a dopiero na szacunek z urzędu, a nie odwrotnie”.
    Otóż w kwestii tej różne mogą występować stany faktyczne, rzutujące na jej ocenę, przy czym zależne są one od kraju, a właściwie od jego rozwoju cywilizacyjnego.
    Zgodzić się można bowiem z treścią tego fragmentu jeżeli weźmiemy pod uwagę kraje cywilizowane.
    Jeżeli weźmiemy wszakże pod uwagę, zgodnie z sugestią Mira, kraj dziki to tutaj sytuacja wygląda zgoła odmiennie.
    W kraju dzikim nominowanie na wyższy urząd powoduje u nominata zmiany, które powodują to, że nominat taki staje się automatycznie człowiekiem wszelkich przymiotów, organicznie niezdolnym do głupich myśli, wypowiedzi czy czynów, co w sposób ciągły udowadnia niezbicie otoczenie takiego nominata.
    Przedstawione wyżej skutki nominacji w kraju dzikim potwierdza wielu pisarzy i obserwatorów życia społecznego, m. innymi J. Kapuściński w książce “Cesarz”. Wystarczy zwłaszcza zajrzeć na str. 48,49 tej książki.
    Tak więc w kraju dzikim idiota przed nominacją, staje się mędrcem po nominacji, co automatycznie daje podstawy do wymagania szacunku do nominata i urzędu.

  5. szacunek dla urzędu i/lub urzędnika
    W artykule zwróciłem szczególną uwagę na jego fragment o treści “Najpierw chyba powinien kandydat na prezydenta zasługiwać na urząd, a dopiero na szacunek z urzędu, a nie odwrotnie”.
    Otóż w kwestii tej różne mogą występować stany faktyczne, rzutujące na jej ocenę, przy czym zależne są one od kraju, a właściwie od jego rozwoju cywilizacyjnego.
    Zgodzić się można bowiem z treścią tego fragmentu jeżeli weźmiemy pod uwagę kraje cywilizowane.
    Jeżeli weźmiemy wszakże pod uwagę, zgodnie z sugestią Mira, kraj dziki to tutaj sytuacja wygląda zgoła odmiennie.
    W kraju dzikim nominowanie na wyższy urząd powoduje u nominata zmiany, które powodują to, że nominat taki staje się automatycznie człowiekiem wszelkich przymiotów, organicznie niezdolnym do głupich myśli, wypowiedzi czy czynów, co w sposób ciągły udowadnia niezbicie otoczenie takiego nominata.
    Przedstawione wyżej skutki nominacji w kraju dzikim potwierdza wielu pisarzy i obserwatorów życia społecznego, m. innymi J. Kapuściński w książce “Cesarz”. Wystarczy zwłaszcza zajrzeć na str. 48,49 tej książki.
    Tak więc w kraju dzikim idiota przed nominacją, staje się mędrcem po nominacji, co automatycznie daje podstawy do wymagania szacunku do nominata i urzędu.

  6. szacunek dla urzędu i/lub urzędnika
    W artykule zwróciłem szczególną uwagę na jego fragment o treści “Najpierw chyba powinien kandydat na prezydenta zasługiwać na urząd, a dopiero na szacunek z urzędu, a nie odwrotnie”.
    Otóż w kwestii tej różne mogą występować stany faktyczne, rzutujące na jej ocenę, przy czym zależne są one od kraju, a właściwie od jego rozwoju cywilizacyjnego.
    Zgodzić się można bowiem z treścią tego fragmentu jeżeli weźmiemy pod uwagę kraje cywilizowane.
    Jeżeli weźmiemy wszakże pod uwagę, zgodnie z sugestią Mira, kraj dziki to tutaj sytuacja wygląda zgoła odmiennie.
    W kraju dzikim nominowanie na wyższy urząd powoduje u nominata zmiany, które powodują to, że nominat taki staje się automatycznie człowiekiem wszelkich przymiotów, organicznie niezdolnym do głupich myśli, wypowiedzi czy czynów, co w sposób ciągły udowadnia niezbicie otoczenie takiego nominata.
    Przedstawione wyżej skutki nominacji w kraju dzikim potwierdza wielu pisarzy i obserwatorów życia społecznego, m. innymi J. Kapuściński w książce “Cesarz”. Wystarczy zwłaszcza zajrzeć na str. 48,49 tej książki.
    Tak więc w kraju dzikim idiota przed nominacją, staje się mędrcem po nominacji, co automatycznie daje podstawy do wymagania szacunku do nominata i urzędu.