Reklama

Poniższy tekst miał być jedynie odpowiedzią na inny wpis, ale trochę mi się rozrósł, więc postanowiłem zrobić wpisik. Odstąpiłem od swojej zasady nie pisania o jedynkach, ale tylko pozornie, bo to co mnie interesuje, to dalekosiężne skutki tego typu rewelacji.


Wszystko to pięknie, ale ja chciałbym zapytać – do czego właściwie służy poseł na Sejm? Czy aby nie do realizowania interesów swoich wyborców?

W tym konkretnym przypadku konkretnego "sponsora", ale jeżeli ktoś myśli że w polskiej polityce istnieje choć jeden człowiek, który takich "sponsorów" nie ma, to prawdopodobnie się przeliczy. To jeden z powodów, dla których wielu ludzi w Polsce nie idzie do polityki – po prostu twarde fakty są takie, że ulotki, długopisy, ogłoszenia, bilbordy kosztują. A partia zwraca tylko za zestaw standard, kto chce więcej, ten musi dopłacić. Możemy uznać, że posłowie powinni się opierać jedynie na słupkach, codziennie sprawdzać skąd wieje wiatr i w to inwestować swój czas. Ale to tak nie działa – to jest tylko na pokaz. Prawdziwa praca jest tam właśnie z tyłu, gdzie się pichci kiełbasę.

Nie wiem czy to dobrze, wiem że nie jest to jakieś polskie wynaturzenie – to jest po prostu demokracja. Jedni mają producentów parówek, inni żelatyny, inni jeszcze jednorękich bandytów. W Hameryce szef Departamentu Stanu najpierw organizuje bizneHalliburtons w zaopatrzeniu dla wojska, a po skończeniu kadencji zostaje szefem firmy realizującej te zamówienia. Myślicie że o tym wcześniej z nimi nie rozmawiał? Że nie był na "ty" z właścicielami? Tak po prostu wygląda polityka, a chodzi o grubą kasę, dlatego Chlebowski zaryzykował mimo że go wcześniej pryncypał ostrzegał przed urwaniem łba bodajże.

Reklama

Czy Chlebowski jest winny czy niewinny? A winny czego zapytajmy. Kradzieży? Korupcji? Przecież to jest właśnie praca parlamentarzysty – wpływać na kształt ustaw. Gdyby ustawy były tworzone tylko przez ministerstwa, to nasz kraj wyglądałby jednak nieco gorzej. Większość posłów mimo że się nie zna ni w ząb na tym o czym pisze, to jednak zachowuje jedną podstawową zaletę – jakiś kontakt z rzeczywistością mają, choćby przez swoich asystentów. A z moich osobistych kontaktów z pracownikami ministerstw wszelakich wynika czarno na białym, że oni już dawno są zamknięci w swoich twierdzach.

Więc wracając do pytania – czy winny? Winny, winny jak cholera. Winny, bo przecież robi to co powinien. Ja bym zamiast biadać na temat formy rozmowy, czy była propozycja czy nie było (bo być nie musiała, kto się orientuje choć pobieżnie, ten wMariusz Kamińskiie, że w tym środowisku pewne rzeczy sa po prostu oczywiste, nie ma o czym gadać) – zastanówmy się raczej, komu ta dęta afera służy? (Bo że dęta to wystarczy zmierzyć poziom konkretów w materiałach CBA, z tego nawet wpisu do akt nie będzie, i już tam raczej Mario Kamionka nic w zakamarkach nie ma). Raz – Kamińskiemu jest na rękę, bo coś tam ugra, coś przykryje. Dwa – PiS jako taki, bo co wali w rząd, to dobre. Trzy – paradoksalnie rządowi też, bo teraz nikt już z tej ustawy nie wywali dodatkowego podatku dla legalnie przecież (niekiedy) działającego biznesu, a dziurę łatać trzeba. Podobnie było z Rywinem – wszyscy dyskutowali czy przyszedł czy nie, w czyim imieniu itp. A kluczowe zagadnienie, że zablokowano korzystną dla obywateli ustawę zakazującą koncentracji i tworzeniu imperiów medialnych, jakoś tak z tyłu się poniewierało.

A czy to co się dzieje jest dobre dla nas, obywateli? Tu już pewności nie mam. Raz, że jako zwolennik minimalnego państwa uważam że jakiekolwiek pieniądze lepiej pracują w kieszeni najgorszego z opasłych wyzyskiwaczy, niż we wspólnym worku. Dwa, że takie działanie, jakie serwuje nam po raz któryś już nasza klasa polityczna rozwala nam samą ideę demokracji. Bo przecież cała awantura wynika tylko z kontekstu – gdyby na miejsce "Rysia" wstawić "Gienka", który reprezentuje inną branżę, dajmy na to mleczarską – to całość nagrania pozostMleczkoanie ta sama, ale to mleczarze będą płacić więcej do wora (Na utrzymanie tej hydry nienasyconej, ich dzieci, żon i matek) tylko dlatego że "budżet państwa" potrzebuje więcej. I ich rozmowa z posłem, im bardziej wpływowym tym lepiej, jest naturalnym sposobem działania w demokracji.

Zanim zaczniecie mnie tu atakować ustawami lobbingowymi itp. dyrdymałami, to śpieszę donieść, że wszystkie tego typu dyrdymały mają przecież na celu tylko jedno – by obywatel miał jasno powiedziane który poseł czyje interesy promuje. I by posłowie dalej mogli robić to samo, tylko bez szlajania się po cmentarzach, z otwartą przyłbicą. Jedyne co tu jest nie tak powtarzam – to kontekst. A kontekst można zawsze dorobić, lud jest na kupnie. Czy nie jest trochę tak, że nasi dumni reprezentanci szlajają się po parkach miejskich z powodu naszej świętoszkowatości, hipokryzji zakorzenionej u każdego z nas z osobna, i w całym społeczeństwie razem wziętym?

Ja bym Chlebowskiego wywalił na zbity pysk – nie dlatego że w ogóle gadał z tamtymi, ale za to że jest debilem i dał się przyłapać, co ileśtam głosów jego partii odbierze. W końcu z elektoratem się nie dyskutuje, elektorat się "wychowuje", czy też "tresuje".

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. Może bym przyjął tę
    Może bym przyjął tę argumentację gdyby nie dwa ale. Po pierwsze “ale” Chlebowski nie reprezentuje wyborców, gdyż na przykład ja na Chlebowskiego głosowałem i on mi bynajmniej, w żadnym razie, ani nawet odrobinę nie załatwił krzty. On nie lobbuje, ona załatwia Ryśkowi. Po drugie “ale” na świecie pisze się ustawy na cmentarzu, na stacjach benzynowych i w dziuplach, ale to jest świat zwany trzecim lub głęboka Azją. Lobbing to jest lobbing i nikt, w każdym razie ja nie ma nic przeciw temu, ale (już po trzecie), bardzo proszę nie mylić lobbingu z Ryśkiem, a biura poselskiego z nekropolią, chociaż w tym wypadku, to akurat o pomyłkę nie jest trudno.

  2. do czego właściwie służy poseł na Sejm?
    To akurat proste pytanie.
    Sejm zawiera 460 miejsc. Poseł na Sejm to osobnik, który zajmuje miejsce w Sejmie. Do tego służy. To wszystko.

    Dla ułatwienia proszę sobie wyobrazić grę zręcznościową. Pudełko z przezroczystą górą, w podłodze parę zagłębień i tyleż kulek od łożyska rowerowego w pudełku. Należy umieścić wszystkie kulki w zagłębieniach.

  3. Kalosh
    Porada dnia :
    Uważaj o czym rozmawiasz przez telefon, bo nawet gdy nie jesteś podsłuchiwany to może być podsłuchiwany twój rozmówca.
    To praktycznie nowa metoda śledcza, przykład :
    Bierzemy na widelec drobnego dealera narkotyków. Wysyłamy do niego agenta CBA prowokatora który sprzedaje mu pół tony kokainy za bezcen wypychając go tym samym na szersze wody (z góry przewidziane w środowiskach sejmowych). Dealerowi montujemy podsłuch w telefonie i czekamy na to z kim będzie rozmawiał. Gdy zbliży się do dowolnej postaci nagłasniamy że ktoś z wysokiej izby zadaje się z handlarzem narkotyków i powinien podać się do dymisji.
    (to tylko wizja przyszłości)

    • Dodaję jeszcze dowód na to że Tusk kieruje CBA

      Klub Parlamentarny „Prawo i Sprawiedliwość”
      Warszawa, dnia 2 października 2009 r.

      Przemysław Gosiewski
      Przewodniczący
      Klubu Parlamentarnego
      „Prawo i Sprawiedliwość”

      Prokurator Okręgowy
      w Warszawie
      ul. Chocimska 28,
      00-791 Warszawa

      WNIOSEK
      o wszczęcie postępowania wyjaśniającego

      Niniejszym, na podstawie art. 303 Kodeksu postępowania karnego, wnoszę o wszczęcie postępowania wyjaśniającego w sprawie uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa, określonego w art. 265 § 1 i 239 § 1 Kodeksu karnego, przez wysokich urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwa Sportu i Turystyki w tym Prezesa Rady Ministrów pana Donalda Tuska i Ministra Sportu i Turystyki pana Mirosława Drzewieckiego.

      UZASADNIENIE

      Z informacji medialnych wynika, że Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pan Mariusz Kamiński 12 sierpnia 2009 r. pisemnie, a 14 sierpnia 2009 r. osobiście poinformował Prezesa Rady Ministrów Pana Donalda Tuska o nielegalnych działaniach podejmowanych wokół projektu ustawy o zmianie ustawy o grach i zakładach wzajemnych w wyniku których Budżet Państwa mógłby ponieść straty w wysokości 469 mln zł . Następnie 10 września 2009 r. Szef CBA poinformował pisemnie Prezesa Rady Ministrów o możliwości ujawnienia tajemnicy państwowej w związku z czynnościami CBA w tej sprawie.
      W gazecie „Rzeczpospolita” z dnia 2 października 2009 r. w artykule pt. „CBA: przeciek, PO: insynuacje” czytamy, że mogło dojść do naruszenia przepisów Kodeksu Karnego przez wysokich urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w tym przez samego Prezesa Rady Ministrów Pana Donalda Tuska. Szef CBA Pan Mariusz Kamiński jest przekonany, że ktoś musiał ostrzec biznesmenów, którymi interesowało się jego biuro w sprawie tzw. „afery hazardowej”. W przedmiotowym artykule pada stwierdzenie, iż 12 sierpnia br. zawiadomienie o akcji CBA trafiło do Premiera RP. W w/w publikacji cyt. „CBA zwraca uwagę, że biznes­meni dowiedzieli się, iż interesują się nimi służby po przekazaniu informacji o tym do Kancelarii Premiera. Biuro podejrzewa, że Sobiesiak mógł o tym usłyszeć od Drzewieckiego podczas spotkania 25 sierpnia. Albo do­wiedzieć się za pośrednictwem szefa gabinetu politycznego mi­nistra sportu Marcina Rosoła, który 24 sierpnia spotkał się z córką biznesmena. Ale od tego momentu zacho­wanie Sobiesiaka ulega zmianie. Zaczyna korzystać z telefonów na kartę: „Wszystkie abonamen­ty można wyrzucić” – mówi jednemu ze znajomych. 26 sierpnia tłumaczy innemu: „mam teraz zakaz dzwonienia, bo tam jakieś sprawy załatwialiśmy i nie chcę dzwonić, żeby nas k… nie kojarzyli Sobiesiak nie kontaktuje się też osobiście z politykami, z wyjątkiem Chlebowskiego”.
      Wszystko wskazuje na to, że Minister Sportu Pan Mirosław Drzewiecki oraz jego asystent Pan Marcin Rosół, nie będąc do tego upoważnieni, zapoznali się z informacjami zawartymi w materiale operacyjnym CBA, którym nadano klauzulę ściśle tajne. Następnie uprzedzili Pana Ryszarda Sobisiaka o prowadzonych w stosunku do jego osoby czynnościach CBA. Nadmieniam, że początkowo jedynym dysponentem informacji o działaniach operacyjnych CBA był Prezes Rady Ministrów Pan Donald Tusk. Ponadto należy zauważyć, iż Prezes Rady Ministrów pan Donald Tusk w dniu 1 października 2009 roku na konferencji prasowej przyznał, iż rozmawiał z Ministrem Sportu i Turystyki panem Mirosławem Drzewieckim.
      Pomimo tego, że Pan poseł Chlebowski(były Przewodniczący Klubu Parlamentarnego PO – zdymisjonowany po pojawieniu się informacji medialny o tzw. „aferze hazardowej”), nie chciał zdradzić kogo miał na myśli rozmawiając z Panem Ryszardem Sobiesiakiem mówiąc „Mirku” i „Grześku” to premier Donald Tusk już takich wątpliwości nie ma i twierdzi cyt. „, „Miro” to minister sportu Mirosław Drzewiecki, a „Grześ” – wicepremier Grzegorz Schetyna”.
      Takie informacje, budzą poważne wątpliwości o wiarygodność wypowiedzi poszczególnych bohaterów w/w afery i muszą być wyjaśnione przez prokuraturę, która nie może kierować się słowami ministra Czumy, który stwierdza cyt. „Zbigniew C. i Mirosław D. są absolutnie niewinni”.
      Mając powyższe na uwadze, a w szczególności wagę informacji zawarty w niniejszym piśmie proponuję powołanie w kierowanej przez Pana jednostce specjalnego zespołu do wyjaśnienia przytoczonych wiadomości.

      Przemysław Gosiewski

      Przewodniczący
      Klubu Parlamentarnego
      Prawo i Sprawiedliwość

  4. Zdzichu pisze ustawę dla Henia
    Jednak chyba byłoby lepiej, gdyby sejm zajmował się tylko tym na czym wszyscy się znają, czyli aborcją, narkotykami,czy potępianiem faktów historycznych, a sprawy gospodarcze i finansowe zostawił ministerstwom oderwanym od życia, czyli oderwanym od pana Ryśka i jego kolegów.
    Świadomość, że obecnie każda ustawa rodząca skutki w gospodarce jest niestety kupiona, lub poprawiona przez gangi nie umila życia w naszym ciekawym kraju.

  5. rząd wyżywi rolników dzięki demokracji
    Nie, dobro wspólne to nie jest suma, ani inna funkcja dóbr prywatnych. To oddzielna częśc majątku, taka z której korzyść czerpią wszyscy na równych prawach.
    To, co sięga do mojego płotu jest dobrem osobistym, a za płotem leży dobro wspólne.
    Może być nawet tak, że samopoczucie i dobra prywatne wszystkich obywateli kwitną, a niewielka cześć wspólna “państwowa” jest w rozsypce, i nie jest to wbrew pozorom, aż takie złe.
    Dobra poszczególnych grup też się nie sumują.
    Im więcej “rząd da” nauczycielom, tym “mniej da” górnikom. Posłowie przekupują swoich wyborców oferując im łapówkę w postaci wyrwanej reszcie społeczeństwa gotówki na realizację lokalnych inwestycji.
    Przed wyborami politycy przekupują nauczycieli, rolników, albo emerytów, zależnie jaki target mają dane partie.
    Biznesmeni tak sterują treścią ustaw, aby były korzystne tylko dla nich.
    To wszystko razem nazywa się demokracja, w tym systemie łapówka nie jest wypaczeniem, a glówną zasadą działania.
    I to nie jest normalne.