Reklama

W czasach, które większość działaczy i działaczek PO wspomina z rozrzewnieniem, zamiast komórek były budki telefoniczne, a w nich książka numerów na łańcuchu z powyrywanymi kartkami i automaty zapchane kapslami po piwie. Zdarzało się jednak, że budka działała, telefon miał słuchawkę, otwór na monety nie stawiał oporu i co jawiło się największym cudem, pani w centrali połączyła z Ciechocinkiem. Rozmówca, cały szczęśliwy, nabierał powietrza w płuca i darł się z przepony, że ciotka przyjedzie w czwartek, na co przechodnie nie zwracali żadnej uwagi – wiadomo, normalna rzecz, międzymiastowa. Kluczowy moment w trakcie rozmowy przychodził pod koniec kredytu, automat konsumował jedną pięciozłotówkę i pod groźbą zerwania dialogu prosił o następną. Tak było, tak wyglądało peerelowskie doładowanie konta, kto wie ten wie, kto się urodził szczęśliwie, bo po wszystkim, niech pyta mamy i taty. Okazuje się jednak, że co było wcale się nie skończyło albo zaczęło wracać. Pani Hanka Gronkiewicz-Waltz wchodząc na teren Wilanowa zachowała się jak sfrustrowany rozmówca w budce telefonicznej, na hasło wrzuć monetę zaczęła się odgrażać czynnikowi kontrolującemu, że uda się do kierownictwa tej placówki. Młody, grzeczny i niezwykle odważny strażnik pilnujący grosza swojego pracodawcy, zachował się dokładnie tak jak automatyczny komunikat w słuchawce. Nieważne kto stoi po drugiej stronie sznura – chcesz rozmawiać, to płać, bo wszyscy płacą. Hanka chciała wpakować się na krzywą twarzą i w jej zachowaniu znajdziemy znacznie więcej symboliki upadku niż budka telefoniczna z PRL może zaoferować.

Słoma z butów wylazła i tego faktu ukryć nie sposób, rozniosło się po mieście błyskawicznie, ale gorsze od złej sławy jest kompletne zagubienie Hanki, kroczącej w walonkach na skraj przepaści. Pewnie frustracja, tak to się chyba dyżurnie nazywa, zjadła kierowniczkę magistratu stołecznego, inaczej zwolnionego hamulca wyjaśnić się nie da. Patrząc na sprawę chłodnym okiem od razu rzuca się w oczy, że Hanka straciła niebywałą okazję, żeby sobie podciągnąć notowania i kto wie, może nawet wzruszyć warszawiaków. Wystarczyło na hasło strażnika „ledykimację proszę”, rzucić odzew „takich ludzi nam potrzeba”. Hanka poproszona o bilet powinna się uśmiechnąć, następnie zachwycić, w końcu przyznać strażnikowi dbającemu o finanse warszawskiego ogrodu specjalną nagrodę za wzorową postawę na służbie. Tak zachowałaby się Hanka wyluzowana, pewna siebie i tak zachowałby się każdy wyrachowany VIP odwiedzający Wilanów, nie wyłączając polityków wysokiego szczebla, którzy uwielbiają podobne kadry, świetnie sprzedające się w mediach. Hanka poszła w przeciwną stroną i skojarzenia z „chytrą babą” narzuciły się same, a budka peerelowska wydaje się skojarzeniową fanaberią, co jest fatalną wiadomością dla upadającej lwicy PO. Polityków zabija satyra i chytrość, pani prezydent zaliczyła oba zgony naraz i to w chwili, gdy ważą się jej losy, a szala przechyla się na stronę jeszcze parę dni temu lekceważoną. Aby doszło do referendum i odwołania Hanki, potrzeba 100 tysięcy głosów, stan na dziś – 30 tysięcy. Wynik zapewne dał do myślenia i zaczęła się nerwowość, która wylazła słomą z butów.

Reklama

Za dobrych czasów takie wpadki nie ujrzałby światła dziennego, ewentualnie zostałby przekazane jako żarcik, ale to już nie te czasy. Bardzo przepraszam, że muszę się powtórzyć z syndromem Millera, jednak grzechem byłoby pominąć precyzyjną powtórkę upadku. Sypie się naokoło i dlatego wychodzą podobne historie, że można jej na tym etapie dziejowym bez obaw rozprowadzać. Nikt nie panuje nad zegarkami, biletami, Madonną, a przecież te największe miliony, które trzeba było ukraść dla zbudowania austral. i stadionów, dopiero będą wyłazić. Cały proces przyśpiesza arogancja w najpodlejszym wydaniu – arogancja władzy. Pracownik, który dostaje jałmużnę netto na rękę, grzecznie prosi o bilet, bo taką ma robotę, a władza odpowiada wywaleniem na zbity pysk, razem z dyrektorem tej placówki. Człowiek zachowuje się wobec władzy modelowo, natomiast władza rzuca się człowiekowi do gardła i Bogu dziękować, że nie postraszyła członków rodziny do trzeciego stopnia pokrewieństwa. „W moim mieście pan roboty nie dostaniesz!” – w ostatniej chwili dobry los zakneblował Hance usta, bo po takim wygrażaniu 100 tysięcy podpisów pojawiłoby się do końca weekendu, a i tak się raczej pojawi, może w nieco dłuższym terminie. Puentą symboliczną, w sumie niezbyt istotnego epizodu, jest coś niezwykle poważnego. Oto skończył się dialog społeczny w wydaniu notabli PO i to działa automatycznie, po słowach „wrzuć monetę” rozmowa kończy się w 15 sekund, które właśnie dla PO minęły z hukiem śmiechu i pogardy.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. Autorze,
    Uprasza się Autora o stosowanie zasad pisania felietonów. Nie każden jeden śledzi wszytkie wiadomości godzina po godzinie. Wystarczy jak Autor na początku wklei jeden akapit, który powie o co się rozchodzi i po sprawie.

    Tą razą wiem co Bufetowa zaproponowała w swej genialnej prostocie umysłu, ale czasami czytam felieton Autora bez wprowadzenia i muszę szukać gdzieś po archiwach wiadomości.

    Żeby Autor sobie nie myślał, że tu tylko jest klaka, to ja się zapytowuję w kwestii merytorycznej jednakowoż. Co się Koledze nie podoba, tak konkretnie? Że Dwojga Nazwisk chce dopieścić wyborców, czy że będzie żądać PIT-a w autobusie? Rzecz wbrew pozorom prosta nie jest. Bo
    Żena za Pultom jest, jak to mówią, w prawie. Ulgi na przejazdy komunikacją miejską uchwala Rada Miasta i choć pomysł Mrs. Buffet z cywilizacyjnego punktu widzenia trąci lokalnym szowinizmem, to jest stosowany i w Europie i poza nią. Na ten przykład w Tallinie, który odmieniany jest przez wszystkie przypadki przez zwolenników darmowej komunikacji miejskiej, gdzie wprowadzili od stycznia darmowe przejazdy, ale…ale tylko dla mieszkańców. W niektórych innych miastach UE jest podobnie – ulgi tak, ale dla mieszkańców. To pewna konsekwencja zasad jej finansowania. Z ulg korzysta ten co płaci podatki (odprowadzane do lokalnego budżetu). Głupie to i biurokratyczne, ale Madame Canteen nie jest tu wyjątkiem.

    Piszę nie w obronie HGW jeno gwoli wiedzy. Hanna nie pozbawia nikogo dotychczasowych ulg i uprawnień, jedno dodaje nowe. Stać ją. Gupie? Może. Gra wyborcza? No jasne. Ale jak zatapiamy to nie tylko retoryką, ale przede wszystkim merytoryką. Wiem, że to brzmi nie po polskiemu, ale przynajmniej się rymuje. Więc ja HGW niestety nieco rozgrzeszam. Nie za głupi pomysł i granie pod publiczkę, ale za chodzenie wytartymi już ścieżkami. To nie jest pomysł autorski, to odgrzany kotlet.

    A przy okazji, to zawsze można mieć pretensje do J. Karnowskiego, Prezia Sopotu, że pizdnął w stół i rzekłbył, że on pierdzieli integrację komunikacji miejskiej, kiedy jego mieszkańcy wciąż muszą kupować inne bilety żeby korzystać z komunikacji miejskiej, bo Sopot obsługuje organizator transportu miejskiego z Gdańska i Gdyni. I dopiął swego. Ja wiem, zrobił dobrze nie tylko mieszkańcom Sopotu, ale i każdemu, który po Sopocie jeździ, ale punktem wyjścia był jednak wyborca. Taka cena samorządności ladies and gentelmen.

    • Zena za pultom nie chciała dać 5 zł.
      Rzeczywiście, to nie o to, nie o to. Tu masz o co chodziło: http://niezalezna.pl/41868-hgw-wyklocala-sie-o-5-zl?page=1 Do incydentu doszło w niedzielę 19 maja. Według świadków, z którymi rozmawiał "ND", pani prezydent w towarzystwie kilku osób chciała wejść na teren ogrodu, ale nie miała biletu. Pan z obsługi nie chciał jej wpuścić, argumentując, że nie ma takiego zapisu w regulaminie, który uprawniałby taką darmową wizytę. Na to ona odparła, że jest prezydentem Warszawy i może wejść – czytamy w "ND". Ponadto Gronkiewicz-Waltz miała zagrozić pracownikowi ogrodu, że jeśli nie wpuści jej za darmo, będzie w jego sprawie „interweniować u samego dyrektora”. Wystraszony strażnik w końcu ustąpił pani prezydent.

      • Chlor i Jerzyk dziękuję,
        O w mordę, qui pro quo wyszło w pełnej okazałości, ale i tak podtrzymuję swoją opinię. Ja bardzo przepraszam zainteresowanych, w tym Autora, ale mać radnaja, i podwakroć w pizdu. Jam się opierał na informacyi o Bufetowej, co chce dopieścić Warszawiaków nową ulgą, a tu Panie rozchodzi się o jakieś "Fa-c-ktowe" informacyje z ZOO. Ja jeszcze raz przepraszam i ponawiam prośbę – pisz Autor nagłowek. Jam człek powolny, czniam zmienność informacji, słucham właśnie starego Fleetwood Mac i mnie tempo zmian gubi. Dla mnie zmiana Britney S. na Beynoce to jeden człon. Zlitujcie się nad starcem!

  2. Autorze,
    Uprasza się Autora o stosowanie zasad pisania felietonów. Nie każden jeden śledzi wszytkie wiadomości godzina po godzinie. Wystarczy jak Autor na początku wklei jeden akapit, który powie o co się rozchodzi i po sprawie.

    Tą razą wiem co Bufetowa zaproponowała w swej genialnej prostocie umysłu, ale czasami czytam felieton Autora bez wprowadzenia i muszę szukać gdzieś po archiwach wiadomości.

    Żeby Autor sobie nie myślał, że tu tylko jest klaka, to ja się zapytowuję w kwestii merytorycznej jednakowoż. Co się Koledze nie podoba, tak konkretnie? Że Dwojga Nazwisk chce dopieścić wyborców, czy że będzie żądać PIT-a w autobusie? Rzecz wbrew pozorom prosta nie jest. Bo
    Żena za Pultom jest, jak to mówią, w prawie. Ulgi na przejazdy komunikacją miejską uchwala Rada Miasta i choć pomysł Mrs. Buffet z cywilizacyjnego punktu widzenia trąci lokalnym szowinizmem, to jest stosowany i w Europie i poza nią. Na ten przykład w Tallinie, który odmieniany jest przez wszystkie przypadki przez zwolenników darmowej komunikacji miejskiej, gdzie wprowadzili od stycznia darmowe przejazdy, ale…ale tylko dla mieszkańców. W niektórych innych miastach UE jest podobnie – ulgi tak, ale dla mieszkańców. To pewna konsekwencja zasad jej finansowania. Z ulg korzysta ten co płaci podatki (odprowadzane do lokalnego budżetu). Głupie to i biurokratyczne, ale Madame Canteen nie jest tu wyjątkiem.

    Piszę nie w obronie HGW jeno gwoli wiedzy. Hanna nie pozbawia nikogo dotychczasowych ulg i uprawnień, jedno dodaje nowe. Stać ją. Gupie? Może. Gra wyborcza? No jasne. Ale jak zatapiamy to nie tylko retoryką, ale przede wszystkim merytoryką. Wiem, że to brzmi nie po polskiemu, ale przynajmniej się rymuje. Więc ja HGW niestety nieco rozgrzeszam. Nie za głupi pomysł i granie pod publiczkę, ale za chodzenie wytartymi już ścieżkami. To nie jest pomysł autorski, to odgrzany kotlet.

    A przy okazji, to zawsze można mieć pretensje do J. Karnowskiego, Prezia Sopotu, że pizdnął w stół i rzekłbył, że on pierdzieli integrację komunikacji miejskiej, kiedy jego mieszkańcy wciąż muszą kupować inne bilety żeby korzystać z komunikacji miejskiej, bo Sopot obsługuje organizator transportu miejskiego z Gdańska i Gdyni. I dopiął swego. Ja wiem, zrobił dobrze nie tylko mieszkańcom Sopotu, ale i każdemu, który po Sopocie jeździ, ale punktem wyjścia był jednak wyborca. Taka cena samorządności ladies and gentelmen.

    • Zena za pultom nie chciała dać 5 zł.
      Rzeczywiście, to nie o to, nie o to. Tu masz o co chodziło: http://niezalezna.pl/41868-hgw-wyklocala-sie-o-5-zl?page=1 Do incydentu doszło w niedzielę 19 maja. Według świadków, z którymi rozmawiał "ND", pani prezydent w towarzystwie kilku osób chciała wejść na teren ogrodu, ale nie miała biletu. Pan z obsługi nie chciał jej wpuścić, argumentując, że nie ma takiego zapisu w regulaminie, który uprawniałby taką darmową wizytę. Na to ona odparła, że jest prezydentem Warszawy i może wejść – czytamy w "ND". Ponadto Gronkiewicz-Waltz miała zagrozić pracownikowi ogrodu, że jeśli nie wpuści jej za darmo, będzie w jego sprawie „interweniować u samego dyrektora”. Wystraszony strażnik w końcu ustąpił pani prezydent.

      • Chlor i Jerzyk dziękuję,
        O w mordę, qui pro quo wyszło w pełnej okazałości, ale i tak podtrzymuję swoją opinię. Ja bardzo przepraszam zainteresowanych, w tym Autora, ale mać radnaja, i podwakroć w pizdu. Jam się opierał na informacyi o Bufetowej, co chce dopieścić Warszawiaków nową ulgą, a tu Panie rozchodzi się o jakieś "Fa-c-ktowe" informacyje z ZOO. Ja jeszcze raz przepraszam i ponawiam prośbę – pisz Autor nagłowek. Jam człek powolny, czniam zmienność informacji, słucham właśnie starego Fleetwood Mac i mnie tempo zmian gubi. Dla mnie zmiana Britney S. na Beynoce to jeden człon. Zlitujcie się nad starcem!

  3. leszek miler pochwalil systemy
    prawne m.in. hitlera i stalina, gdzie xgodnie z postepowym prawem stanowionym wymordowano kolkadziesiat miliinow ludzi, w tym kilka milionow nie ogladajac sie na jakies metafizyczne prawa czlowieka. O czym z radoscia doniosla wyborcza. co za prezent dla rasistow Holocaust byl zgodny z prawem stanowionym. Jeden plus taki, ze Dziwisz zostal zaliczony do wrogow kosciola szatana. typowo perelowskie piekielko obs*** wsxystko co tradycyjnie polskie.

    Na dodatek HGW pokazala prymat prawa tradycyjnego nad stanowionym, gdzie feudal moze wszystko a przepis nakladajacy 5 zl obowiazuje tylko zwyklych ludzi a nie bogow z Olimpu. Kurka nie zgadzam sie z Toba ze oni sa zmeczeni. Oni po prostu tacy sa i inni nie beda. wystarczylo zobaczyc jak robrajajaco zareagowala przy wybuchu podziemnego gejzera .

  4. leszek miler pochwalil systemy
    prawne m.in. hitlera i stalina, gdzie xgodnie z postepowym prawem stanowionym wymordowano kolkadziesiat miliinow ludzi, w tym kilka milionow nie ogladajac sie na jakies metafizyczne prawa czlowieka. O czym z radoscia doniosla wyborcza. co za prezent dla rasistow Holocaust byl zgodny z prawem stanowionym. Jeden plus taki, ze Dziwisz zostal zaliczony do wrogow kosciola szatana. typowo perelowskie piekielko obs*** wsxystko co tradycyjnie polskie.

    Na dodatek HGW pokazala prymat prawa tradycyjnego nad stanowionym, gdzie feudal moze wszystko a przepis nakladajacy 5 zl obowiazuje tylko zwyklych ludzi a nie bogow z Olimpu. Kurka nie zgadzam sie z Toba ze oni sa zmeczeni. Oni po prostu tacy sa i inni nie beda. wystarczylo zobaczyc jak robrajajaco zareagowala przy wybuchu podziemnego gejzera .