Reklama

Ekonomista to ma klawe życie. Robota czysta i mało stresująca, czasami szacunek otoczenia, a i pieniądze zazwyczaj nie małe. Po prostu ?żyć nie umierać?.

Ekonomista to ma klawe życie. Robota czysta i mało stresująca, czasami szacunek otoczenia, a i pieniądze zazwyczaj nie małe. Po prostu ?żyć nie umierać?. Pod jednym wszakże warunkiem – Ekonomista pod żadnym pozorem nie powinien zajmować się prognozowaniem, a już zwłaszcza prognozowaniem w niestabilnych czasach. Oczywistym wyjątkiem od tej reguły jest Minister Finansów. Ten prognozować musi, a jego życie w kryzysowych czasach i bez tych prognoz trafnych, czy też nie łatwe nigdy nie będzie. Zastanawia mnie natomiast, dlaczego robią to pozostali ekonomiści, cytowani dziesiątkami przez media.

GUS opublikował dzisiaj dane o PKB za pierwszy kwartał i muszę przyznać, że raczej mnie one nie zaskoczyły. No może jedyne co mnie zaskoczyło to to, że GUS się pomylił. Zaskoczeni natomiast byli medialni ekonomiści, a wśród najbardziej tym razem nie medialnych zaskoczonych niewątpliwie byli ekonomiści CASE, którzy jeszcze kilka dni temu prognozowali spadek PKB w pierwszym kwartale na ? 1,3%. http://gospodarka.gazeta.pl/Gielda/1,89978,6655081,CASE__Polska_gospodarka_znalazla_sie_w_recesji.html
Nie dziwili się chyba jedynie ci, który udało się swojej prognozy zmiany PKB w pierwszy kwartał nie publikować. Niemniej i ci, jak chociażby Pan Petru, dziwili się powodom takiego wzrostu.

Reklama

Zastanawiam się kto lub co wciąga ekonomistów występujących w mediach w ten hazard i jaka jest stawka w tej prognostycznej ruletce? Dlaczego to robią wiedząc, że prawdopodobieństwo trafienia jest w obecnych czasach raczej niewielkie? Nie wiedzą? Wiedzą, gdyż niewątpliwie na studiach uczono ich ekonometrii i muszą zdawać sobie sprawę z tego, że ich intuicja oraz kalkulator z podstawowymi funkcjami matematycznymi to trochę za mało, aby określić przyszłe zmiany PKB.

Zastanawia mnie jeszcze jedno. Czy w sytuacji, gdy wzrost PKB w pierwszym kwartale wyniósł prawie 1%, a spora część ich wątpliwości ze stycznia właśnie się rozwiała, medialni ekonomiści wrócą jeszcze do prognoz przewidujących trzyprocentowy wzrost w 2009 roku?
http://www.sgh.waw.pl/ogolnouczelniane/biip/media/prasa/prasa_2009/atomnewsitem.2009-01-12.3527243376

Niestety dzisiaj nie mam czasu, aby odpowiedzieć na te pytania, gdyż właśnie wychodzę do pubu ratować konsumpcję.

PS
Zmartwiłem się trochę miną Ministra Rostowskiego, gdy stojąc przy Premierze musiał odnieść się do prognozy anonimowych ekonomistów pracujących dla Ministra Boniego.

Reklama

86 KOMENTARZE

  1. Nie mogę nie dać ci szóstki,
    Nie mogę nie dać ci szóstki, bo sam kiedyś pisałem o “ekspertach” i ich “prognozach” coś podobnego. Choć są ekonomiści, których prognozy się sprawdzają, np. Peter Schiff przewidział kryzys. Może dlatego, że to Austriak?

      • Świetnie. A jakie podał
        Świetnie. A jakie podał przyczyny? Bo Austriacy trafnie wskazywali na rosnące zadłużenie kraju i obywateli, na olbrzymią przewagę konsumpcji nad produkcją i na politykę Fed, która do takiego stanu doprowadziła. Doprowadziła coraz niższymi stopami procentowymi, które napędzały bańkę kredytową. Bańkę powstałą z winy chciwych bankierów? Chciwość była, jest i będzie i Greenspan powinien o tym doskonale wiedzieć, gdy zwiększał podaż pieniądza. Banki kierowały się krótkoterminowymi zyskami, a robiły to dlatego, że nie miały silnego, większościowego właściciela, który myślałby o zyskach banków w ciągu najbliższych dwudziestu lat. Miały za to urzędników, przechodzących ciągle z rządu do zarządu i vice versa i rozdrobniony akcjonariat, złożony w dużej mierze z drobnych spekulantów, którzy kupowali akcje wczoraj po to, by sprzedać je jutro, czy z instytucji finansowych, które same miały tysiące “właścicieli”. Nic więc dziwnego, że nie kierowały się długoterminowymi zyskami, a jedynie aktualnymi warunkami, stwarzanymi przez bank centralny i rząd. W taki sposób powstał polityczny “kapitalizm”, który Austriacy chcieliby zastąpić kapitalizmem normalnym. Ale panu profesorowi Kołodko bliżej jest, z tego co wiem, do Keynesa niż do Austriaków. A baron Keynes nie widziałby niczego złego w “pobudzaniu” gospodarki za pomocą drukowania w nią nowych “pieniędzy”, choć to właśnie ta polityka doprowadziła do kryzysu. Być może jednak dwa lata temu pan Kołodko zmienił na chwilę poglądy i stwierdził, że tak nie można i że politycy nie powinni psuć pieniądza. Czy tak? Pewnie nie, bo o ile go znam, to pewnie ponarzekał na “dziki” “kapitalizm” i wezwał do większej ilości regulacji, które są przecież ( oprócz zwiększenia podaży “pieniądza” ) jedynym keynesistowskim lekiem na każde zło w gospodarce.
        Pozdrawiam.

  2. Nie mogę nie dać ci szóstki,
    Nie mogę nie dać ci szóstki, bo sam kiedyś pisałem o “ekspertach” i ich “prognozach” coś podobnego. Choć są ekonomiści, których prognozy się sprawdzają, np. Peter Schiff przewidział kryzys. Może dlatego, że to Austriak?

      • Świetnie. A jakie podał
        Świetnie. A jakie podał przyczyny? Bo Austriacy trafnie wskazywali na rosnące zadłużenie kraju i obywateli, na olbrzymią przewagę konsumpcji nad produkcją i na politykę Fed, która do takiego stanu doprowadziła. Doprowadziła coraz niższymi stopami procentowymi, które napędzały bańkę kredytową. Bańkę powstałą z winy chciwych bankierów? Chciwość była, jest i będzie i Greenspan powinien o tym doskonale wiedzieć, gdy zwiększał podaż pieniądza. Banki kierowały się krótkoterminowymi zyskami, a robiły to dlatego, że nie miały silnego, większościowego właściciela, który myślałby o zyskach banków w ciągu najbliższych dwudziestu lat. Miały za to urzędników, przechodzących ciągle z rządu do zarządu i vice versa i rozdrobniony akcjonariat, złożony w dużej mierze z drobnych spekulantów, którzy kupowali akcje wczoraj po to, by sprzedać je jutro, czy z instytucji finansowych, które same miały tysiące “właścicieli”. Nic więc dziwnego, że nie kierowały się długoterminowymi zyskami, a jedynie aktualnymi warunkami, stwarzanymi przez bank centralny i rząd. W taki sposób powstał polityczny “kapitalizm”, który Austriacy chcieliby zastąpić kapitalizmem normalnym. Ale panu profesorowi Kołodko bliżej jest, z tego co wiem, do Keynesa niż do Austriaków. A baron Keynes nie widziałby niczego złego w “pobudzaniu” gospodarki za pomocą drukowania w nią nowych “pieniędzy”, choć to właśnie ta polityka doprowadziła do kryzysu. Być może jednak dwa lata temu pan Kołodko zmienił na chwilę poglądy i stwierdził, że tak nie można i że politycy nie powinni psuć pieniądza. Czy tak? Pewnie nie, bo o ile go znam, to pewnie ponarzekał na “dziki” “kapitalizm” i wezwał do większej ilości regulacji, które są przecież ( oprócz zwiększenia podaży “pieniądza” ) jedynym keynesistowskim lekiem na każde zło w gospodarce.
        Pozdrawiam.

  3. Nie mogę nie dać ci szóstki,
    Nie mogę nie dać ci szóstki, bo sam kiedyś pisałem o “ekspertach” i ich “prognozach” coś podobnego. Choć są ekonomiści, których prognozy się sprawdzają, np. Peter Schiff przewidział kryzys. Może dlatego, że to Austriak?

      • Świetnie. A jakie podał
        Świetnie. A jakie podał przyczyny? Bo Austriacy trafnie wskazywali na rosnące zadłużenie kraju i obywateli, na olbrzymią przewagę konsumpcji nad produkcją i na politykę Fed, która do takiego stanu doprowadziła. Doprowadziła coraz niższymi stopami procentowymi, które napędzały bańkę kredytową. Bańkę powstałą z winy chciwych bankierów? Chciwość była, jest i będzie i Greenspan powinien o tym doskonale wiedzieć, gdy zwiększał podaż pieniądza. Banki kierowały się krótkoterminowymi zyskami, a robiły to dlatego, że nie miały silnego, większościowego właściciela, który myślałby o zyskach banków w ciągu najbliższych dwudziestu lat. Miały za to urzędników, przechodzących ciągle z rządu do zarządu i vice versa i rozdrobniony akcjonariat, złożony w dużej mierze z drobnych spekulantów, którzy kupowali akcje wczoraj po to, by sprzedać je jutro, czy z instytucji finansowych, które same miały tysiące “właścicieli”. Nic więc dziwnego, że nie kierowały się długoterminowymi zyskami, a jedynie aktualnymi warunkami, stwarzanymi przez bank centralny i rząd. W taki sposób powstał polityczny “kapitalizm”, który Austriacy chcieliby zastąpić kapitalizmem normalnym. Ale panu profesorowi Kołodko bliżej jest, z tego co wiem, do Keynesa niż do Austriaków. A baron Keynes nie widziałby niczego złego w “pobudzaniu” gospodarki za pomocą drukowania w nią nowych “pieniędzy”, choć to właśnie ta polityka doprowadziła do kryzysu. Być może jednak dwa lata temu pan Kołodko zmienił na chwilę poglądy i stwierdził, że tak nie można i że politycy nie powinni psuć pieniądza. Czy tak? Pewnie nie, bo o ile go znam, to pewnie ponarzekał na “dziki” “kapitalizm” i wezwał do większej ilości regulacji, które są przecież ( oprócz zwiększenia podaży “pieniądza” ) jedynym keynesistowskim lekiem na każde zło w gospodarce.
        Pozdrawiam.

  4. Nie mogę nie dać ci szóstki,
    Nie mogę nie dać ci szóstki, bo sam kiedyś pisałem o “ekspertach” i ich “prognozach” coś podobnego. Choć są ekonomiści, których prognozy się sprawdzają, np. Peter Schiff przewidział kryzys. Może dlatego, że to Austriak?

      • Świetnie. A jakie podał
        Świetnie. A jakie podał przyczyny? Bo Austriacy trafnie wskazywali na rosnące zadłużenie kraju i obywateli, na olbrzymią przewagę konsumpcji nad produkcją i na politykę Fed, która do takiego stanu doprowadziła. Doprowadziła coraz niższymi stopami procentowymi, które napędzały bańkę kredytową. Bańkę powstałą z winy chciwych bankierów? Chciwość była, jest i będzie i Greenspan powinien o tym doskonale wiedzieć, gdy zwiększał podaż pieniądza. Banki kierowały się krótkoterminowymi zyskami, a robiły to dlatego, że nie miały silnego, większościowego właściciela, który myślałby o zyskach banków w ciągu najbliższych dwudziestu lat. Miały za to urzędników, przechodzących ciągle z rządu do zarządu i vice versa i rozdrobniony akcjonariat, złożony w dużej mierze z drobnych spekulantów, którzy kupowali akcje wczoraj po to, by sprzedać je jutro, czy z instytucji finansowych, które same miały tysiące “właścicieli”. Nic więc dziwnego, że nie kierowały się długoterminowymi zyskami, a jedynie aktualnymi warunkami, stwarzanymi przez bank centralny i rząd. W taki sposób powstał polityczny “kapitalizm”, który Austriacy chcieliby zastąpić kapitalizmem normalnym. Ale panu profesorowi Kołodko bliżej jest, z tego co wiem, do Keynesa niż do Austriaków. A baron Keynes nie widziałby niczego złego w “pobudzaniu” gospodarki za pomocą drukowania w nią nowych “pieniędzy”, choć to właśnie ta polityka doprowadziła do kryzysu. Być może jednak dwa lata temu pan Kołodko zmienił na chwilę poglądy i stwierdził, że tak nie można i że politycy nie powinni psuć pieniądza. Czy tak? Pewnie nie, bo o ile go znam, to pewnie ponarzekał na “dziki” “kapitalizm” i wezwał do większej ilości regulacji, które są przecież ( oprócz zwiększenia podaży “pieniądza” ) jedynym keynesistowskim lekiem na każde zło w gospodarce.
        Pozdrawiam.

  5. Nie mogę nie dać ci szóstki,
    Nie mogę nie dać ci szóstki, bo sam kiedyś pisałem o “ekspertach” i ich “prognozach” coś podobnego. Choć są ekonomiści, których prognozy się sprawdzają, np. Peter Schiff przewidział kryzys. Może dlatego, że to Austriak?

      • Świetnie. A jakie podał
        Świetnie. A jakie podał przyczyny? Bo Austriacy trafnie wskazywali na rosnące zadłużenie kraju i obywateli, na olbrzymią przewagę konsumpcji nad produkcją i na politykę Fed, która do takiego stanu doprowadziła. Doprowadziła coraz niższymi stopami procentowymi, które napędzały bańkę kredytową. Bańkę powstałą z winy chciwych bankierów? Chciwość była, jest i będzie i Greenspan powinien o tym doskonale wiedzieć, gdy zwiększał podaż pieniądza. Banki kierowały się krótkoterminowymi zyskami, a robiły to dlatego, że nie miały silnego, większościowego właściciela, który myślałby o zyskach banków w ciągu najbliższych dwudziestu lat. Miały za to urzędników, przechodzących ciągle z rządu do zarządu i vice versa i rozdrobniony akcjonariat, złożony w dużej mierze z drobnych spekulantów, którzy kupowali akcje wczoraj po to, by sprzedać je jutro, czy z instytucji finansowych, które same miały tysiące “właścicieli”. Nic więc dziwnego, że nie kierowały się długoterminowymi zyskami, a jedynie aktualnymi warunkami, stwarzanymi przez bank centralny i rząd. W taki sposób powstał polityczny “kapitalizm”, który Austriacy chcieliby zastąpić kapitalizmem normalnym. Ale panu profesorowi Kołodko bliżej jest, z tego co wiem, do Keynesa niż do Austriaków. A baron Keynes nie widziałby niczego złego w “pobudzaniu” gospodarki za pomocą drukowania w nią nowych “pieniędzy”, choć to właśnie ta polityka doprowadziła do kryzysu. Być może jednak dwa lata temu pan Kołodko zmienił na chwilę poglądy i stwierdził, że tak nie można i że politycy nie powinni psuć pieniądza. Czy tak? Pewnie nie, bo o ile go znam, to pewnie ponarzekał na “dziki” “kapitalizm” i wezwał do większej ilości regulacji, które są przecież ( oprócz zwiększenia podaży “pieniądza” ) jedynym keynesistowskim lekiem na każde zło w gospodarce.
        Pozdrawiam.

  6. Nie mogę nie dać ci szóstki,
    Nie mogę nie dać ci szóstki, bo sam kiedyś pisałem o “ekspertach” i ich “prognozach” coś podobnego. Choć są ekonomiści, których prognozy się sprawdzają, np. Peter Schiff przewidział kryzys. Może dlatego, że to Austriak?

      • Świetnie. A jakie podał
        Świetnie. A jakie podał przyczyny? Bo Austriacy trafnie wskazywali na rosnące zadłużenie kraju i obywateli, na olbrzymią przewagę konsumpcji nad produkcją i na politykę Fed, która do takiego stanu doprowadziła. Doprowadziła coraz niższymi stopami procentowymi, które napędzały bańkę kredytową. Bańkę powstałą z winy chciwych bankierów? Chciwość była, jest i będzie i Greenspan powinien o tym doskonale wiedzieć, gdy zwiększał podaż pieniądza. Banki kierowały się krótkoterminowymi zyskami, a robiły to dlatego, że nie miały silnego, większościowego właściciela, który myślałby o zyskach banków w ciągu najbliższych dwudziestu lat. Miały za to urzędników, przechodzących ciągle z rządu do zarządu i vice versa i rozdrobniony akcjonariat, złożony w dużej mierze z drobnych spekulantów, którzy kupowali akcje wczoraj po to, by sprzedać je jutro, czy z instytucji finansowych, które same miały tysiące “właścicieli”. Nic więc dziwnego, że nie kierowały się długoterminowymi zyskami, a jedynie aktualnymi warunkami, stwarzanymi przez bank centralny i rząd. W taki sposób powstał polityczny “kapitalizm”, który Austriacy chcieliby zastąpić kapitalizmem normalnym. Ale panu profesorowi Kołodko bliżej jest, z tego co wiem, do Keynesa niż do Austriaków. A baron Keynes nie widziałby niczego złego w “pobudzaniu” gospodarki za pomocą drukowania w nią nowych “pieniędzy”, choć to właśnie ta polityka doprowadziła do kryzysu. Być może jednak dwa lata temu pan Kołodko zmienił na chwilę poglądy i stwierdził, że tak nie można i że politycy nie powinni psuć pieniądza. Czy tak? Pewnie nie, bo o ile go znam, to pewnie ponarzekał na “dziki” “kapitalizm” i wezwał do większej ilości regulacji, które są przecież ( oprócz zwiększenia podaży “pieniądza” ) jedynym keynesistowskim lekiem na każde zło w gospodarce.
        Pozdrawiam.

  7. Ten miesiąc jest najgorszym miesiącem od ośmiu
    lat dla mojej firmy – sprzedaż detaliczna z usługą. Ludzie nie kupują, albo kupują tańsze bo jest kryzys. Postępują tak również klienci o pewnych, indeksowanych dochodach np. emeryci nastraszeni przez “telewizor”. Wiem, że to chwilowe i się odbije, ale niestety póki co trzeba dokładać.
    PS
    Finansowo stoję na dwóch nogach i ta druga w tej chwili bardzo mocno mi urosła.

  8. Ten miesiąc jest najgorszym miesiącem od ośmiu
    lat dla mojej firmy – sprzedaż detaliczna z usługą. Ludzie nie kupują, albo kupują tańsze bo jest kryzys. Postępują tak również klienci o pewnych, indeksowanych dochodach np. emeryci nastraszeni przez “telewizor”. Wiem, że to chwilowe i się odbije, ale niestety póki co trzeba dokładać.
    PS
    Finansowo stoję na dwóch nogach i ta druga w tej chwili bardzo mocno mi urosła.

  9. Ten miesiąc jest najgorszym miesiącem od ośmiu
    lat dla mojej firmy – sprzedaż detaliczna z usługą. Ludzie nie kupują, albo kupują tańsze bo jest kryzys. Postępują tak również klienci o pewnych, indeksowanych dochodach np. emeryci nastraszeni przez “telewizor”. Wiem, że to chwilowe i się odbije, ale niestety póki co trzeba dokładać.
    PS
    Finansowo stoję na dwóch nogach i ta druga w tej chwili bardzo mocno mi urosła.

  10. Ten miesiąc jest najgorszym miesiącem od ośmiu
    lat dla mojej firmy – sprzedaż detaliczna z usługą. Ludzie nie kupują, albo kupują tańsze bo jest kryzys. Postępują tak również klienci o pewnych, indeksowanych dochodach np. emeryci nastraszeni przez “telewizor”. Wiem, że to chwilowe i się odbije, ale niestety póki co trzeba dokładać.
    PS
    Finansowo stoję na dwóch nogach i ta druga w tej chwili bardzo mocno mi urosła.

  11. Ten miesiąc jest najgorszym miesiącem od ośmiu
    lat dla mojej firmy – sprzedaż detaliczna z usługą. Ludzie nie kupują, albo kupują tańsze bo jest kryzys. Postępują tak również klienci o pewnych, indeksowanych dochodach np. emeryci nastraszeni przez “telewizor”. Wiem, że to chwilowe i się odbije, ale niestety póki co trzeba dokładać.
    PS
    Finansowo stoję na dwóch nogach i ta druga w tej chwili bardzo mocno mi urosła.

  12. Ten miesiąc jest najgorszym miesiącem od ośmiu
    lat dla mojej firmy – sprzedaż detaliczna z usługą. Ludzie nie kupują, albo kupują tańsze bo jest kryzys. Postępują tak również klienci o pewnych, indeksowanych dochodach np. emeryci nastraszeni przez “telewizor”. Wiem, że to chwilowe i się odbije, ale niestety póki co trzeba dokładać.
    PS
    Finansowo stoję na dwóch nogach i ta druga w tej chwili bardzo mocno mi urosła.

  13. To nie ekonomisci –
    – a zwykli komentatorzy. Większość z osób tu wymienionych to najzwyczajniejsi komentatorzy – a nie ekonomiści bo tacy powinni posiadać wiedzę. Proszę spojrzeć na “prognozy” “ekonomisty” Kuczyńskiego od pisane od lat w/g tego samego schematu: (wzrośnie lub spadnie a jeśli nie zrealizuje się żadna z powyższych prognoz to będzie dłuższa lub krótsza stagnacja). To akademicki przykład wypowiedzi “specjalistów od rynku”. Podawanie liczb w prognozach ekonomicznych jak zauważyły osoby pilnie je śledzące jest zwykłą ekstrapolacją danych już posiadanych – na 2-3 miesiące naprzód, natomiast prawdziwe i rzetelne prognozy rzadko dostają się na forum publiczne bo są zbyt cenne.
    Kuzyn mój, który wyrobił sobie pozycję “komentatora-ekonomisty-specjalisty”, takiej klasy, że pojawia się chyba już w każdym portalu i kilku stacjach telewizyjnych (dobrze, że nie wypija mi piwa z lodówki) w ubiegłym roku publicznie i bardzo stanowczo prognozował EURPLN poniżej 3,83 – i co? – ano dalej jest szanowanym analitykiem, którego opinię cytują różne serwisy. Nie chcę twierdzić, że się nie zna na rynku – ale to zupełnie co innego wiedzieć co się dzieje – niż wiedzieć co będzie.
    Od lat powtarzem wszystkim, którzy przychodzą do mnie po radę mówiąc “słuchaj, taki-a-taki powiedział, że teraz kupować (sprzedawać) to lub tamto, więc co mam robić?”
    odpowiadam: przestań go słuchać, i sprawdź sam czy ma rację, a najlepiej (jeśli masz takie możliwości) zobacz czy sam kupuje (sprzedaje).

    Dla uproszczenia:

    Analityk(komentator)=ekonomista, który sam nie wierzy w swoje prognozy.

    Inwestor(aktywny, czyli nie-bankrut)=analityk, który na swoje prognozy postawił własne pieniądze.

    • Wydaje mi się, że Ty masz na myśli
      analityków giełdowych przez brać giełdową pieszczotliwie nazywanych analami, ja natomiast myślałem o makroekonomistach takich jak Gomułka, Petru czy też Sadowski z Centrum Smitha, albo cytowani w drugim linku główni ekonomiści banków. Ci pierwsi próbują straszyć jedynie giełdę i to raczej bez skutku , ci drudzy natomiasy straszą konsumentów i skutki tego niestety są.
      Niemniej masz całkowitą rację. I jedni i drudzy nadal występują w mediach pomimo, że zbłaźnili się już wielokrotnie.
      PS
      Tutaj jeden z licznych przykładów – Sadowski, Petru
      http://www.bankier.pl/wiadomosc/Mozliwa-interwencja-rzadu-na-rynku-walutowym-1909742.html

  14. To nie ekonomisci –
    – a zwykli komentatorzy. Większość z osób tu wymienionych to najzwyczajniejsi komentatorzy – a nie ekonomiści bo tacy powinni posiadać wiedzę. Proszę spojrzeć na “prognozy” “ekonomisty” Kuczyńskiego od pisane od lat w/g tego samego schematu: (wzrośnie lub spadnie a jeśli nie zrealizuje się żadna z powyższych prognoz to będzie dłuższa lub krótsza stagnacja). To akademicki przykład wypowiedzi “specjalistów od rynku”. Podawanie liczb w prognozach ekonomicznych jak zauważyły osoby pilnie je śledzące jest zwykłą ekstrapolacją danych już posiadanych – na 2-3 miesiące naprzód, natomiast prawdziwe i rzetelne prognozy rzadko dostają się na forum publiczne bo są zbyt cenne.
    Kuzyn mój, który wyrobił sobie pozycję “komentatora-ekonomisty-specjalisty”, takiej klasy, że pojawia się chyba już w każdym portalu i kilku stacjach telewizyjnych (dobrze, że nie wypija mi piwa z lodówki) w ubiegłym roku publicznie i bardzo stanowczo prognozował EURPLN poniżej 3,83 – i co? – ano dalej jest szanowanym analitykiem, którego opinię cytują różne serwisy. Nie chcę twierdzić, że się nie zna na rynku – ale to zupełnie co innego wiedzieć co się dzieje – niż wiedzieć co będzie.
    Od lat powtarzem wszystkim, którzy przychodzą do mnie po radę mówiąc “słuchaj, taki-a-taki powiedział, że teraz kupować (sprzedawać) to lub tamto, więc co mam robić?”
    odpowiadam: przestań go słuchać, i sprawdź sam czy ma rację, a najlepiej (jeśli masz takie możliwości) zobacz czy sam kupuje (sprzedaje).

    Dla uproszczenia:

    Analityk(komentator)=ekonomista, który sam nie wierzy w swoje prognozy.

    Inwestor(aktywny, czyli nie-bankrut)=analityk, który na swoje prognozy postawił własne pieniądze.

    • Wydaje mi się, że Ty masz na myśli
      analityków giełdowych przez brać giełdową pieszczotliwie nazywanych analami, ja natomiast myślałem o makroekonomistach takich jak Gomułka, Petru czy też Sadowski z Centrum Smitha, albo cytowani w drugim linku główni ekonomiści banków. Ci pierwsi próbują straszyć jedynie giełdę i to raczej bez skutku , ci drudzy natomiasy straszą konsumentów i skutki tego niestety są.
      Niemniej masz całkowitą rację. I jedni i drudzy nadal występują w mediach pomimo, że zbłaźnili się już wielokrotnie.
      PS
      Tutaj jeden z licznych przykładów – Sadowski, Petru
      http://www.bankier.pl/wiadomosc/Mozliwa-interwencja-rzadu-na-rynku-walutowym-1909742.html

  15. To nie ekonomisci –
    – a zwykli komentatorzy. Większość z osób tu wymienionych to najzwyczajniejsi komentatorzy – a nie ekonomiści bo tacy powinni posiadać wiedzę. Proszę spojrzeć na “prognozy” “ekonomisty” Kuczyńskiego od pisane od lat w/g tego samego schematu: (wzrośnie lub spadnie a jeśli nie zrealizuje się żadna z powyższych prognoz to będzie dłuższa lub krótsza stagnacja). To akademicki przykład wypowiedzi “specjalistów od rynku”. Podawanie liczb w prognozach ekonomicznych jak zauważyły osoby pilnie je śledzące jest zwykłą ekstrapolacją danych już posiadanych – na 2-3 miesiące naprzód, natomiast prawdziwe i rzetelne prognozy rzadko dostają się na forum publiczne bo są zbyt cenne.
    Kuzyn mój, który wyrobił sobie pozycję “komentatora-ekonomisty-specjalisty”, takiej klasy, że pojawia się chyba już w każdym portalu i kilku stacjach telewizyjnych (dobrze, że nie wypija mi piwa z lodówki) w ubiegłym roku publicznie i bardzo stanowczo prognozował EURPLN poniżej 3,83 – i co? – ano dalej jest szanowanym analitykiem, którego opinię cytują różne serwisy. Nie chcę twierdzić, że się nie zna na rynku – ale to zupełnie co innego wiedzieć co się dzieje – niż wiedzieć co będzie.
    Od lat powtarzem wszystkim, którzy przychodzą do mnie po radę mówiąc “słuchaj, taki-a-taki powiedział, że teraz kupować (sprzedawać) to lub tamto, więc co mam robić?”
    odpowiadam: przestań go słuchać, i sprawdź sam czy ma rację, a najlepiej (jeśli masz takie możliwości) zobacz czy sam kupuje (sprzedaje).

    Dla uproszczenia:

    Analityk(komentator)=ekonomista, który sam nie wierzy w swoje prognozy.

    Inwestor(aktywny, czyli nie-bankrut)=analityk, który na swoje prognozy postawił własne pieniądze.

    • Wydaje mi się, że Ty masz na myśli
      analityków giełdowych przez brać giełdową pieszczotliwie nazywanych analami, ja natomiast myślałem o makroekonomistach takich jak Gomułka, Petru czy też Sadowski z Centrum Smitha, albo cytowani w drugim linku główni ekonomiści banków. Ci pierwsi próbują straszyć jedynie giełdę i to raczej bez skutku , ci drudzy natomiasy straszą konsumentów i skutki tego niestety są.
      Niemniej masz całkowitą rację. I jedni i drudzy nadal występują w mediach pomimo, że zbłaźnili się już wielokrotnie.
      PS
      Tutaj jeden z licznych przykładów – Sadowski, Petru
      http://www.bankier.pl/wiadomosc/Mozliwa-interwencja-rzadu-na-rynku-walutowym-1909742.html

  16. To nie ekonomisci –
    – a zwykli komentatorzy. Większość z osób tu wymienionych to najzwyczajniejsi komentatorzy – a nie ekonomiści bo tacy powinni posiadać wiedzę. Proszę spojrzeć na “prognozy” “ekonomisty” Kuczyńskiego od pisane od lat w/g tego samego schematu: (wzrośnie lub spadnie a jeśli nie zrealizuje się żadna z powyższych prognoz to będzie dłuższa lub krótsza stagnacja). To akademicki przykład wypowiedzi “specjalistów od rynku”. Podawanie liczb w prognozach ekonomicznych jak zauważyły osoby pilnie je śledzące jest zwykłą ekstrapolacją danych już posiadanych – na 2-3 miesiące naprzód, natomiast prawdziwe i rzetelne prognozy rzadko dostają się na forum publiczne bo są zbyt cenne.
    Kuzyn mój, który wyrobił sobie pozycję “komentatora-ekonomisty-specjalisty”, takiej klasy, że pojawia się chyba już w każdym portalu i kilku stacjach telewizyjnych (dobrze, że nie wypija mi piwa z lodówki) w ubiegłym roku publicznie i bardzo stanowczo prognozował EURPLN poniżej 3,83 – i co? – ano dalej jest szanowanym analitykiem, którego opinię cytują różne serwisy. Nie chcę twierdzić, że się nie zna na rynku – ale to zupełnie co innego wiedzieć co się dzieje – niż wiedzieć co będzie.
    Od lat powtarzem wszystkim, którzy przychodzą do mnie po radę mówiąc “słuchaj, taki-a-taki powiedział, że teraz kupować (sprzedawać) to lub tamto, więc co mam robić?”
    odpowiadam: przestań go słuchać, i sprawdź sam czy ma rację, a najlepiej (jeśli masz takie możliwości) zobacz czy sam kupuje (sprzedaje).

    Dla uproszczenia:

    Analityk(komentator)=ekonomista, który sam nie wierzy w swoje prognozy.

    Inwestor(aktywny, czyli nie-bankrut)=analityk, który na swoje prognozy postawił własne pieniądze.

    • Wydaje mi się, że Ty masz na myśli
      analityków giełdowych przez brać giełdową pieszczotliwie nazywanych analami, ja natomiast myślałem o makroekonomistach takich jak Gomułka, Petru czy też Sadowski z Centrum Smitha, albo cytowani w drugim linku główni ekonomiści banków. Ci pierwsi próbują straszyć jedynie giełdę i to raczej bez skutku , ci drudzy natomiasy straszą konsumentów i skutki tego niestety są.
      Niemniej masz całkowitą rację. I jedni i drudzy nadal występują w mediach pomimo, że zbłaźnili się już wielokrotnie.
      PS
      Tutaj jeden z licznych przykładów – Sadowski, Petru
      http://www.bankier.pl/wiadomosc/Mozliwa-interwencja-rzadu-na-rynku-walutowym-1909742.html